Zbliża się cisza wyborcza i za chwilę o wyborach ani muru mru, a więc piszę, aby jeszcze zdążyć przed ciszą. Kampania wyborcza taka sobie jest, bo trochę bez jajowa i kompletnie nie zaskoczyła mnie niczym, choć zastosowano w wielu wypadkach styl amerykański, taki kolorowy i napompowany do granic absurdu.
Kandydaci na ulicach miast, na nowych autostradach i mostach nowo wybudowanych, a w końcu na wielkich salach z biało czerwoną w tle koniecznie podświetloną, aby było tak po zagranicznemu i by robiło wrażenie. Ile to poszło pieniędzy na bilbordy, ulotki, przejazdy to nie wiem, ale mogę się domyślać, że krocie kasy poszło na to, by jakiś pan dostał się do Pałacu Prezydenckiego z nadzieją, że będzie miał wpływ na życie ludzi w naszym kraju.
Ileż padło obietnic i obiecanek, a także zapewnień, że od chwili stania się Prezydentem wszystko się zmieni i w kraju nastanie szczęśliwość. Jednak prawda jest taka, że Prezydent bardzo nie wiele może, a więc, o co tyle jest tego krzyku i wrzawy, że aż boli głowa.
Nie mam jeszcze swojego „typa” i chyba nic się nie wyklaruje do niedzieli i sądzę, że nawet w lokalu wyborczym mnie nie oświeci, choć na wybory się wybieram.
Zmieniam się i nawet nie podejrzewałam siebie o taką zmianę, że nagle nikomu nie wierzę i nie ufam, co mnie trochę martwi. Kiedyś zagłosowałam na mniejsze zło jakim był Wałęsa, a potem się wstydziłam na postawiony krzyżyk. Powiedziałam sobie, że nigdy już tak nie zagłosuję, bo chcę być sama ze sobą w zgodzie.
Jakże trudno jest wyłuskać z tej plejady dziwnych ludzi kogoś, kto chociaż godnie będzie reprezentował Polskę w świecie, a ja nigdy nie będę zażenowana, że oto mamy kogoś, kto potrafi się z klasą zachować, a jak do tej pory wszelkie wpadki Prezydenta skutecznie odstraszają.
Pisałam wyżej, że kandydaci byli w miejscach, aby agitować, których się nie musieli wstydzić, bo biedy unikali jak ognia, a ona, ta bieda jest wszechobecna.
Wczoraj zadzwoniła do mnie córka i na wstępie się tłumaczyła, że mnie nie ma czasu odwiedzić w tygodniu, gdyż jest tak zabiegana, że z ledwością wyrabia na zakrętach.
– Mamo, przepraszam, ale dzwonię by cię usłyszeć, bo wiesz jak jest. – W szkole nie zamykają się drzwi do mojego gabinetu, bo ciągle coś się dzieje. – Przyszła do mnie uczennica ze skargą, że w domu jest przemoc i powiedziała, że jak nic z tym nie zrobię, to ona się zabije i pokazała mi pocięte ręce żyletką. – Mówię ci, ile dzieci wychowuje się w patologicznych rodzinach, a kiedy się wezwie matkę na rozmowę, bo matka krzyczy na mnie, że winna jest szkoła i tu opadają ręce. – Trzeba to zgłosić na policję i trzeba sporządzić masę dokumentów, a na to wszystko doba jest za krótka, a przecież mam rodzinę i często i gęsto biorę robotę do domu, aby wieczorem nadrobić papiery.
Słucham uważnie córki i wczuwam się w ten jej pęd przez życie i sobie myślę, że dobrze, iż ma pracę, którą uwielbia, ale w takim tempie, to robi mi się jej bardzo żal. Cóż mogę na to poradzić, że w szkołach teraz młodzież ma tysiące problemów i nauczyciele z młodzieżą. Przypominam sobie swoje lata szkole i pewnie też tak było, że dzieci miały problemy domowe, ale nikt specjalnie w tamtych czasach nie brał za to odpowiedzialności, a teraz szkoła zastępuje dzieciakom dom w ich rozwiązywaniu.
Córka mówi, że jako kurator musi robić wywiady w rodzinach, gdzie na przykład matka jest chora na stwardnienie rozsiane, a ojciec sobie popija. Nie można wejść do mieszkania, które jest graciarnią, w którym wszystko zwalone jest na podłogę i nie ma gdzie usiąść, aby cokolwiek napisać. Matka, ani nikt tego nie ogarnia, a do tego smród, brud i ubóstwo. Bywa bardzo często w takich domach, w których jest obecna patologia, a dzieciaki są puszczone samopas i stąd pojawiają się te problemy z zachowaniem i nauką.
Kiedy ma się naocznie obraz sporej części rodzin dysfunkcyjnych, to trudno pomóc wszystkim i niestety, ale taki jest obraz polskiego społeczeństwa w bardzo dużym procencie i tu powinno się zadać jedno pytanie. Czy kandydaci na wysokie stołki o tym wiedzą, a jeśli wiedzą, to dlaczego w swoich kampaniach plotą androny, że jest w naszym kraju tak pięknie i kolorowo i, że zgoda buduje. Może czas zejść z chmur i być bliżej problemów społeczeństwa i dopiero potem gadać o tym, co w Polsce zmienić się powinno. Warto by było zainteresować się bardziej rodziną jako podstawową komórką, bo w wielu rodzinach odbywają się ludzkie dramaty, ale o tym w kampanii lepiej cicho sza, bo może się nie wyda!