Niedawno podczas wymiany politycznej z moim osobistym mężem, usłyszałam od niego, że dam się pokroić za Tuska i tu nastąpiła moja nagła reakcja, że jest mój mąż w okropnym błędzie i źle rozumie, jak ja politykę rozumiem.
O mały włos by doszło do ostrej wymiany zdań, ponieważ mój mąż też na politykę patrzy po swojemu i mimo, że się kochamy, to te sprawy powinniśmy przeżywać w milczeniu. On ma zmienne nastroje w tym temacie, a ja jestem cholerną realistką i jeśli mi się coś nie podoba, to nie podoba mi się na bank i nie naginam niczego, aby się światu podobać światopoglądowo. Potrafię zauważyć błędy u rządzących i potrafię bezkrytycznie je ocenić, a więc głośno i wyraźnie, bez owijania w bawełnę. Jest tak, że potrafię przyznać rację opozycji, choć tak mało jest powodów, aby jej rację przyznać. Opozycja krąży wokół rządzących jak skorpion i tylko patrzy w jakie miejsce ich ukąsić, a sama nie daje od siebie żadnych konkretów. Gadanie po próżnicy i wieczne ględzenie o wygranej nie może porwać mnie i skłonić do sympatii skoro się tyle razy przerżnęło wybory – 8 razy? Nie liczę i nie pamiętam, bo nie jestem fanatyczką. Nikomu źle nie życzę, ale oczekuję dobrych politycznych posunięć, takich bliżej ludzi, a nie obietnic bez pokrycia. Platforma wciąż obiecuje i tu stop – czekam na efekty, a potem się zastanowię, czy pójdę do wyborów i oddam mój, jakże cenny dla nich głos. Kiedy widzę, że ustawiają sobie tylko stołki i wzajemnie sobie między sobą podsuwają – jestem wściekła, bo nie wezmą mnie na tani populizm.
Wiecie kiedy byłam fanatyczką? W szkole, którą kończyłam w latach siedemdziesiątych i wpajano nam na lekcji historii, że Lenin, Marks i Stalin, to byli wielcy ludzie, bo dążyli do ogólnej szczęśliwości i demokracji najlepszej na świecie. Opowiadała mi moja Mama, że kiedy umarł Stalin, to cała Polska tonęła we łzach i ludzie opłakiwali tak wielkiego przywódcę i żegnali go, gdyż nie wiedzieli jak mają dalej żyć. Fanatyczką byłam Lenina też, ale na szczęście moje pokolenie doczekało się transformacji i pomniki Lenina leciały z hukiem z piedestałów i dotarło do mnie bardzo mocno, że w szkole nas oszukiwali, tak jak teraz oszukuje się społeczeństwo w Korei. Byliśmy ślepi, ale transformacja i dostęp do internetu zamaszyście ściągnęły nam klapki z oczu i nagle doznaliśmy olśnienia, że to wszystko było wielkim kłamstwem, a Stalin był zwyczajnym dyktatorem, mordercą i kłamcą.
Tym samym nie jestem w stanie zrozumieć zapiekłej miłości do Prezesa Kaczyńskiego i Ojca Rydzyka. Tym bardziej nie rozumiem pewnego procentu naszego społeczeństwa, które idzie jak bezwolne owce i bezmózgi za człowiekiem, który obiecuje im gruszki na wierzbie. Tym bardziej nie rozumiem społeczeństwa, które w imię kłamstw Ojca Rydzyka jest w stanie oddać mu ostatnią rentę, czy część emerytury i uchowaj mnie losie przed fanatyzmem – do kogokolwiek, bo ja swój rozum mam i nie jest mnie nikt w stanie niczym omamić! Nigdy nie stanę za księżmi, którzy molestują w ukryciu i nie stanę za Ojcem Rydzykiem, który manipuluje biednymi wiernymi, a sam opływa w dostatku i bogactwie, a więc nigdy nie stanę się moherowym beretem!
Muszę napisać testament, że jeśli moi bliscy zauważą u mnie cechy fanatyzmu – niech odłączą mnie od mediów i wszelkich portali, abym nie smędziła i nie wygłaszała swoich durnych i wydumanych, fanatycznych teorii. Koniec i kropka, bo nie chcę być czytana jak fanatyczna idiotka i nie chcę zostawić po sobie szamba! Nie chcę także zostawić po sobie teorii świadczących, że na stare lata zwariowałam!
Ps. A jednak skłamałam, że nie jestem fanatyczką. Jestem jeśli chodzi o moją rodzinę, mojego męża, moje dzieci i wnuki i tu będę jak lwica walczyła o ich szczęście i dobre imię i nie popuszczę nikomu, kto chciałby zburzyć mi to wszystko. Pójdę na noże!