Archiwa tagu: fanatyzm

Nie jestem fanatyczką – niczego!

Niedawno podczas wymiany politycznej z moim osobistym mężem, usłyszałam od niego, że dam się pokroić za Tuska i tu nastąpiła moja nagła reakcja, że jest mój mąż w okropnym błędzie i źle rozumie, jak ja politykę rozumiem. 

O mały włos by doszło do ostrej wymiany zdań, ponieważ mój mąż też na politykę patrzy po swojemu i mimo, że się kochamy, to te sprawy powinniśmy przeżywać w milczeniu. On ma zmienne nastroje w tym temacie, a ja jestem cholerną realistką i jeśli mi się coś nie podoba, to nie podoba mi się na bank i nie naginam niczego, aby się światu podobać światopoglądowo. Potrafię zauważyć błędy u rządzących i potrafię bezkrytycznie je ocenić, a więc głośno i wyraźnie, bez owijania w bawełnę. Jest tak, że potrafię przyznać rację opozycji, choć tak mało jest powodów, aby jej rację przyznać. Opozycja krąży wokół rządzących jak skorpion i tylko patrzy w jakie miejsce ich ukąsić, a sama nie daje od siebie żadnych konkretów. Gadanie po próżnicy i wieczne ględzenie o wygranej nie może porwać mnie i skłonić do sympatii skoro się tyle razy przerżnęło wybory – 8 razy? Nie liczę i nie pamiętam, bo nie jestem fanatyczką. Nikomu źle nie życzę, ale oczekuję dobrych politycznych posunięć, takich bliżej ludzi, a nie obietnic bez pokrycia. Platforma wciąż obiecuje i tu stop – czekam na efekty, a potem się zastanowię, czy pójdę do wyborów i oddam mój, jakże cenny dla nich głos. Kiedy widzę, że ustawiają sobie tylko stołki i wzajemnie sobie między sobą podsuwają – jestem wściekła, bo nie wezmą mnie na tani populizm. 

Wiecie kiedy byłam fanatyczką? W szkole, którą kończyłam w latach siedemdziesiątych i wpajano nam na lekcji historii, że Lenin, Marks i Stalin, to byli wielcy ludzie, bo dążyli do ogólnej szczęśliwości i demokracji najlepszej na świecie. Opowiadała mi moja Mama, że kiedy umarł Stalin, to cała Polska tonęła we łzach i ludzie opłakiwali tak wielkiego przywódcę i żegnali go, gdyż nie wiedzieli jak mają dalej żyć. Fanatyczką byłam Lenina też, ale na szczęście moje pokolenie doczekało się transformacji i pomniki Lenina leciały z hukiem z piedestałów i dotarło do mnie bardzo mocno, że w szkole nas oszukiwali, tak jak teraz oszukuje się społeczeństwo w Korei. Byliśmy ślepi, ale transformacja i dostęp do internetu zamaszyście ściągnęły nam klapki z oczu i nagle doznaliśmy olśnienia, że to wszystko było wielkim kłamstwem, a Stalin był zwyczajnym dyktatorem, mordercą i kłamcą.

Tym samym nie jestem w stanie zrozumieć zapiekłej miłości do Prezesa Kaczyńskiego i Ojca Rydzyka. Tym bardziej nie rozumiem pewnego procentu naszego społeczeństwa, które idzie jak bezwolne owce i bezmózgi za człowiekiem, który obiecuje im gruszki na wierzbie. Tym bardziej nie rozumiem społeczeństwa, które w imię kłamstw Ojca Rydzyka jest w stanie oddać mu ostatnią rentę, czy część emerytury i uchowaj mnie losie przed fanatyzmem – do kogokolwiek, bo ja swój rozum mam i nie  jest mnie nikt w stanie niczym omamić! Nigdy nie stanę za księżmi, którzy molestują w ukryciu i nie stanę za Ojcem Rydzykiem, który manipuluje biednymi wiernymi, a sam opływa w dostatku i bogactwie, a więc nigdy nie stanę się moherowym beretem!

Muszę napisać testament, że jeśli moi bliscy zauważą u mnie cechy fanatyzmu – niech odłączą mnie od mediów i wszelkich portali, abym nie smędziła i nie wygłaszała swoich durnych i wydumanych, fanatycznych teorii. Koniec i kropka, bo nie chcę być czytana jak fanatyczna idiotka i nie chcę zostawić po sobie szamba! Nie chcę także zostawić po sobie teorii świadczących, że na stare lata zwariowałam!

Ps. A jednak skłamałam, że nie jestem fanatyczką. Jestem jeśli chodzi o moją rodzinę, mojego męża, moje dzieci i wnuki i tu będę jak lwica walczyła o ich szczęście i dobre imię i nie popuszczę nikomu, kto chciałby zburzyć mi to wszystko. Pójdę na noże!

Boję się fanatyków!

Kto się nie boi, to niech otworzy klip u góry i posłucha, co już jest postanowione w sprawie naszego kraju! Będziemy zmieceni z powierzchni ziemi i wiecie co? Drugi raz po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce – poważnie się przestraszyłam.

Kiedy był stan wojenny najbardziej wystraszyłam się chodzących żołnierzy w mroźną zimę, uzbrojonych po zęby. Miałam małe dzieci przecież, a nie można było przewidzieć, jakie będą odgórne rozkazy i czy dojdzie do wystrzeliwania ludzi na ulicach. Bałam się jak diabli doniesień, że gdzieś tam otworzono ogień do strajkujących i krew się polała. Nie było w domu męża, bo też został zmobilizowany. Wówczas, jako młoda żona i matka, drżałam jak inne matki w naszym kraju i drżałam o swoją rodzinę. Na szczęście wszystko skończyło się na wielkim strachu, bo żyjemy już 25 lat w wolnej Polsce, ale…

Rosja się zbroi na potęgę, a ja zaczynam poważnie się bać. Parę dni temu powiedziałam do męża, że boję się o nasze wschodnie granice, bo Putin niebezpiecznie się do nich zbliża, ale po wypowiedzi rosyjskiego fanatyka Żyrinowskiego,  że naloty dywanowe zmiotą nasz kraj z powierzchni ziemi, jestem wysoce zaniepokojona. To nie są słowa rzucone ot, tak – na wiatr! Widocznie w komnatach Kremla o tym się mówi, a żeby dotarło w świat, wysyła się clowna, który straszy mój naród. 

Uważam, że mamy prawo się bać, bo jakiś inny fanatyk może odbezpieczyć jakąś tajną broń i wylecimy w powietrze, ani się obejrzymy. Nie wierzę takim ludziom jak Putin i jego zaślepionej świcie. Nie wierzę i już, bo kiedy prawie bezkrwawo wzięli sobie Krym pod przykrywką żołnierzy ufoludków, to dlaczego nie mieli by chrapki na Polskę?

Nienawidzę koloru khaki, na który pomalowane są te wszystkie złowrogie maszyny wojenne i  jakby Putin odgadł moje myśli, bo wysłał pomoc humanitarną na Ukrainę. Ciężarówki pomalowane na biało i znów nie wierzę w tę pomoc, bo Rosja potrafi tylko zabierać, a dawać raczej nie potrafi. 

Nigdy nie myślałam, że będę musiała się obawiać o mój kraj i moją rodzinę i nie chcę nikogo straszyć, ale jesteśmy w dużym niebezpieczeństwie, którego lekceważyć nie powinniśmy. Mieszkam na zachodzie, ale skoro mają być naloty dywanowe, to i o zachód zahaczą, bo wariatów w polityce nie brakuje – naszej też!