Archiwa tagu: film

Moje kino i w oparach polityki!

Dość często oglądam filmy w sieci, ale nie wszystkie są godne polecenia, ale dziś było inaczej.

Mój rytuał oglądania, to położyć się na kanapie, nakryć kocem, założyć słuchawki i oglądam z laptopem przed oczami – tak mi jest najwygodniej.

Na platformie CDA znalazłam dla siebie film biograficzny, a ja bardzo lubię takie kino, bo ono nas uczy i poznajemy w ten sposób losy kogoś sławnego i ciekawego.

„Nora” to film z 2000 roku wyreżyserowany przez Pata Murphy’ego o Norze Barnacle i jej mężu, irlandzkim pisarzu Jamesie Joyce’u. W roli Joyce i Susan Lynch w roli tytułowej występują Ewan McGregor.

Jest to opowieść burzliwego związku między pisarzem Jamesie Joyce’u z Norą, która pochodziła z nizin społecznych, pracującą jako pokojówka w hotelu.

Zupełnie do siebie nie pasowali, bo Nora nie umiała się dobrze wysławiać i w zasadzie kompromitowała najpierw swojego chłopaka, a potem męża.

Rozstawali się i wracali do siebie, ale nie potrafili bez siebie żyć, a przeszli przez wiele krętych dróg, ale zawsze była między nimi chemia, bo nie tylko miłość.

On pisał, ale i pił, a ona popadała w wiele stanów depresyjnych do tego stopnia, że przestała opiekować się ich dziećmi.

Film jest świetnie nakręcony i lubię jak w kadrach jest dużo światła, a twarze pokazywane są kamerą, że widać każdy grymas, bo gra aktorów jest fenomenalna.

Nie napiszę jaki jest koniec tego filmu, bo może ktoś się skusi i zepsułabym seans.

Dodam, że cała historia zaczęła się w 1914 roku w Dublinie, a pisarz do dziś jest uznawany za najlepszego pisarza na świecie.

Więcej można poczytać w sieci.

Przechodzę do innego tematu:

Nie raz już pisałam, że Polska od 8 lat stoi aferami i nie ma dnia, aby przeżyć go spokojnie i bez nerwów.

Jak każdy rano wstaję i idę zrobić sobie kawę, a telewizor włącza się, kiedy uruchomię listwę.

I co od razu usłyszałam?

Ano to, że oto buc Czarnek dał ponad 40 milionów na zakup 12 nieruchomości dla swoich!

Dzieje się tak, że to zaczyna nie mieścić się uczciwemu Polakowi w głowie.

Kradną w dzień i kradną w nocy, kiedy my śpimy i żaden Polak im nie podskoczy.

Nie ma pieniędzy dla nauczycieli, bo mówią, że ich nie mają, ale dla siebie miliony – to i owszem.

Ja qurwa mam nadzieję, że opozycja wygra wybory i rozliczy tych gnoi i złodziei.

Takiego chamstwa, buty, arogancji nie było nawet za PRL-u, a to nie koniec złodziejstwa, bo boją się, że przegrają wybory, a więc się zabezpieczają.

Codziennie coś i już boję się jutrzejszego dnia, co te świnie nam znowu zgotują!

Z Kaczyńskim chyba nie jest zbyt dobrze, skoro nie kontroluje już niczego – tak mniemam.

Na Twitterze ludzie piszą, że szef jest w panice i najbardziej mocne leki mu nie pomagają i czyżby to był koniec Jarosława?

Codziennie przychodzi mężczyzna do kiosku i kupuje gazetę.

Po jej przejrzeniu wyrzuca ją do kosza.

Sklepikarz pyta, czego on tam szuka.

  • nekrologu i słyszy od sprzedawcy, że nekrologi są na ostatniej stronie, a kupujący mówi, że ten będzie na stronie głównej!

Na Twitterze przeczytałam taki wpis:

Arek ateista, #SilniRazem na TT.

Wiewiórki z Nowogejskiej szepczą że nawet silne środki farmakologiczne nie koją ataków paniki Kaczyńskiego.

@pisorgpl może egzorcyzmy by wygonić diabła ? albo szeptucha z Podlasia ?
Nie żal mi tego człowieka, bo wydaje się, że za rozpieprzenie Polski dopadła go karma!

Na siły zbrojne przekazał dziś 50 tysięcy ze sporu z Radosławem Sikorskim i ludzie studiują ten przekaz i z jego podpisu – bardzo nieczytelnego wnioskują, że przeszedł on udar.

Chyba faktycznie Jarek się kończy, a jego małpy będą bezkarnie jeszcze kraść!

Zabobony!

Lubię jesienią mieć na kuchennym parapecie wrzosy o tej porze roku.

Każdej jesieni mam jedną, małą doniczkę, by dekorowała mi kuchnię, ale M mówi mi, że to nie jest dobry pomysł, bo wrzosy przynoszą nieszczęście, a nawet choroby i śmierć.

Ja w te zabobony specjalnie nie wierzę, bo co się ma stać, to się stanie bez względu czy mamy w domu tę roślinę.

Uwielbiam wrzosy, bo dla mnie to są bardzo delikatne kwiatuszki, a najbardziej lubię je w lasach!

Zdania są podzielone na świecie odnośnie tej rośliny, bo np. :

Według wierzeń nordyckich miały one przynosić chorobę i śmierć.

Natomiast w kulturze celtyckiej wrzos w domu symbolizuje pomyślność.

Tak naprawdę nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi.

Być może wywodzi się to, z tego, że kiedyś z wrzosów robiono miotły, a na nich latały czarownice.

Wierzono, że lepiej nie mieć niczego co jest związane z wiedźmami.

Ważną kwestią jest też okres kwitnienia, który przypada na koniec lata.

Jednak często te rośliny spotykane są na cmentarzu w okolicach święta zmarłych.

Nie każdy chce mieć wrzos w domu, który jest kojarzony z grobem.

Celtowie uważali wrzos za roślinę magiczną.

Oznaczał pasję, miłość oraz duchową równowagę.

Wierzono, że wsadzony pod poduszkę sprowadzi prorocze sny.

Według druidów otwierał bramy między światami.

Natomiast Irlandczycy, paląc wrzosowe kadzidła, przywoływali duchy zmarłych, a pasterze okadzali zwierzęta, aby uchronić je przed chorobami.

Panny młode wierzą, że wrzos w bukiecie ślubnym oznacza krótkie i nieszczęśliwe małżeństwo.

Natomiast biały wrzos to jest jeden z najcenniejszych kwiatów.

W Szkocji jest to najrzadszy gatunek, który rośnie w miejscach, w których nie przelano ani jednej kropli krwi.

Chroni przed nieszczęściami i niebezpieczeństwem.

W Polsce istnieje także przesąd związany z wrzosami.

Wierzy się, że przynosi on pecha i lepiej nie dawać go bliskim osobom jako podarunek.

Może to być postrzegane jako nietakt i chęć ofiarowania komuś złej wróżby.

Jestem z tych osób, że nie boję się daty – trzynastego.

Nie wróżę sobie niczego złego, kiedy czarny kot przebiegnie mi drogę.

Nie wierzę, że zbite lustro oznacza 7 lat nieszczęścia i, że buty na stole oznaczają potężną kłótnie i tak dalej.

A Wy czego się boicie i czego wystrzegacie?

Uciekając od polityki dzisiaj polecam genialny film produkcji australijskiej pt. „Nic nie mów” z 2017 roku.

Jest to prawdziwa historia młodej kobiety, która w elitarnej szkole na dziewcząt w wieku 12 lat spotkała się z molestowaniem ze strony nauczyciela.

Z tym piętnem żyła 11 lat i nie mogła się pozbierać, a nikomu o tym nie opowiedziała, gdyż pedofil nakazał jej, aby nikomu o tym nie mówiła.

W końcu zdecydowała powierzyć swoją sprawę wziętemu prawnikowi i było to zderzenie się z zarządem szkoły i kościołem.

Bardzo trudno było udowodnić szkole jej winę i zatajenie.

Zapraszam do obejrzenia tego filmu bardzo potrzebnego filmu, w którym jest jasno powiedziane, że Watykan wciąż kryje pedofilów i tak zostanie.

Mało kto dostaje zadośćuczynienie, bo kościół kryje skutecznie pedofilów, a i szkoły, które mają ścisły kontakt z kościołem i są od niego uzależnione.

„Elvis” – moje kino!

Wczoraj pisałam, że film pt. „Elvis” jest dla mnie chaotyczny, bo klatki tak szybko migały mi przed oczami i obejrzałam go zaledwie 20 minut.

Dziś się uparłam i obejrzałam do samego końca, ale seans jest naprawdę długi, bo blisko 3 godziny.

Odpuściłam sobie więc politykę i wcale nie żałuję, gdyż film się wyrównał i nie żałuję ani minuty spędzonej przed laptopem.

Na taki długi seans do kina bym się nie wybrała, bo w domu można zrobić przerwę i po czasie oglądać dalej.

Dla mnie film jest genialny i naprawdę nie obchodzą mnie inne recenzje, w których ludzie doszukują się jakiś wad tego filmu.

Jeśli film, albo główny bohater grający rolę Presleya – Austin Bulter nie dostaną nagrody Oscara, to powiem, że świat oszalał i idzie w jakiś obłęd.

Niesamowite wcielenie się w rolę Elvisa i niesamowita praca aktora, aby wypaść wiarygodnie, a ja się zakochałam w tej roli!

Udało się to i prawdopodobnie aktor przygotowywał się do swojej roli dwa lata i wyszło mu to perfekcyjnie.

W filmie mamy opowieść o tym, że uzdolniony Presley po prostu nie miał szczęścia do dobrych ludzi, a trafił na Pułkownika Parkera, który wycisnął z Elvisa wszystkie soki i bardzo podstępnie pokierował jego karierą, gdyż był oszustem i hazardzistą.

Pod taką presją Elvis się w pewnym momencie załamał, a rozgłos go po prostu przygniótł.

Zaczęły się narkotyki i nadmiar przeróżnych leków na poprawę nastoju i dodanie sił!

Uważam, że gdyby Elvis nie trafił w swoim artystycznym życiu na Parkera, to kto wie – może by jeszcze żył na jakieś wyspie i odpoczywał od kariery bogaty i spokojny.

Mając 42 lata, to za szybko, aby odchodzić z tego świata w kompletnej samotności, ale o jego talencie ludzie nigdy nie zapomną.

Wielki talent i pozostawiony artystyczny dorobek i wiem, że on żyje wciąż w ludzkiej pamięci i zawsze będzie KRÓLEM ROCKA.

Martwił się, że nic po sobie nie pozostawi, a pozostawił po sobie niesamowitą charyzmę i to, że wielu ludzi wciąż go naśladuje w każdym aspekcie.

Tomasz Raczek recenzuje ten film, a ja zachęcam, bo w filmie jest wszystko wiarygodne z lat 50/60/70.

Może w długi zimowy wieczór się skusicie przykrywając się ciepłym kocem, bo możemy w domach marznąć!

Jeśli jednak, kiedy wyłączą nam światło, to filmu nie obejrzycie.

Prawo do eutanazji!

Moje miasto jak wiele razy pisałam, jest miastem raczej ludzi starszych, bo młodzież stąd wyjeżdża nie mając żadnych perspektyw.

Jest naprawdę mało miejsc pracy, bo nie ma zakładów pracy, a jeśli coś jest, to tylko budżetówka i to wszystko.

Zresztą wszyscy wiemy, że społeczeństwo w Polsce się starzeje, ale nie tylko w Polsce.

Jeśli się starzejemy, to i chorujemy, a także nie chcemy żyć z chorobą w łóżku, zupełnie zależni od bliskich, bo na hospicjum nie każdego jest stać.

Jestem po seansie filmu pt. „Bez pożegnania” z cudowną Susan Sarandon!

Film ten siedzi mi w głowie i chyba z racji wieku mielę go i rozbieram na cząstki!

Lili zachorowała stwardnienie i po pewnym czasie odjęło jej władzę w połowie ciała.

Z każdym dniem słabła i opadała z sił i robiła się niezdarna.

Dużo rozmawiała ze swoim mężem, który był lekarzem o tym, co ją dalej czeka!

Mąż będąc wobec niej szczery uświadomił ją, że przyjdzie czas, iż będzie musiała być podłączona do wszystkich rurek do oddychania, karmienia i stanie się po prostu warzywem.

Dużo ze sobą rozmawiali i Lili podjęła decyzję o eutanazji, gdyż nie wyobrażała sobie, że będzie takim ciężarem dla męża i rodziny!

Zwołała rodzinne spotkanie i przyjechały jej dwie, dorosłe córki, najlepsza przyjaciółka, oraz zięć i wnuk!

W środku roku zażyczyła sobie, że trzeba zorganizować Boże Narodzenie i mąż w domu ustawił choinkę i przygotowano wigilijne potrawy.

Lili przygotowała prezenty i po prostu rozdała swoją biżuterię córkom, a mężowi wręczyła swoją obrączkę!

Przy stole było dużo rozmów i zamknięto sprawy niedokończone i choć córki wiedziały, co się ma wydarzyć, to nie chciały się na to zgodzić!

Płakały i się złościły, ale Lili oznajmiła, że to jest jej decyzja i nieodwołalna!

W szafce stał płyn, który jej mąż jako lekarz kupił w Google.

Lili poprosiła swoją przyjaciółkę, aby zaopiekowała się jej mężem, aby oboje nie zostali sami na tym świecie.

Przyszedł ten dzień i mąż Lili podał jej ten specyfik, a obok matki leżały w nią wtulone córki!

Lili zasnęła na wieki, a zaraz potem rodzina się rozjechała, aby nie wzbudzać podejrzeń u władz, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości!

Mąż poszedł na długi spacer, co było uzgodnione z Lili, aby w razie czego zeznać, że to ona sama popełniła samobójstwo!

Piszę o tym dlatego, że każdy z nas w razie niewyleczalnej choroby miał wybór, tak jak to się dzieje w Holandii i trzeba zadać sobie pytanie czy to Holendrzy są mordercami, czy Hitler, który zagazował miliony ludzi zdrowych!

Wielka szkoda , że w tym katolickim kraju Polsce, nie rozmawia się o tym wcale, a powinno!

Skazuje się ludzi na konanie w domu w boleściach, albo w hospicjach i to uważam za nieludzkie!

„Rekordowa liczba eutanazji w Holandii! Samobójstwo w asyście lekarza wybrało kilku pacjentów… chorych na Covid-19.

W zeszłym roku w Holandii poddano eutanazji rekordową liczbę 7 tys. osób. Część z nich wybrała samobójstwo w asyście lekarza w rozpaczy po zarażeniu się z Covid-19.

Holenderskie Regionalne Komisje Kontroli Eutanazji, które śledzą śmierci pacjentów w asyście lekarza i monitorują, czy zostały spełnione wszelkie kryteria, zarejestrowały w zeszłym roku 6938 przypadków eutanazji, co oznacza wzrost o nieco ponad 9 proc. w porównaniu do roku 2019.

„Coraz więcej pokoleń postrzega eutanazję jako rozwiązanie”

Ostatni podobny wzrost liczby eutanazji odnotowano w Holandii w 2017 roku. W 2018 liczba ta spadła do 6126 osób, najprawdopodobniej z powodu aktów oskarżenia przeciw lekarzom wykonującym eutanazję w Holandii i Belgii, które zresztą zostały oddalone.

Przewodniczący Regionalnych Komisji Kontroli Eutanazji Jeroen Recourt powiedział w rozmowie z gazetą „Trouw”, że nie jest zaskoczony rekordową liczbą przypadków eutanazji.

Te dane stanowią część większego rozwoju

— przekonywał.

Coraz więcej pokoleń postrzega eutanazję jako rozwiązanie w sytuacji cierpienia, które jest nie do zniesienia

— wyjaśniał. Dodał, że „pomysł, że eutanazja jest opcją na wypadek beznadziejnego cierpienia daje ludziom wiele pokoju”.

Kto prosi o eutanazję?

Najczęstszym powodem prośby o eutanazję jest diagnoza nowotworu (5 tys. przypadków). W czterech przypadkach osoby zdecydowały się na eutanazję ze względu na cierpienia spowodowane koronawirusem.

Poważnie zachorowali z powodu tego wirusa

— mówi Recourt w rozmowie „Trouw”.

Na przykład ci starsi ludzie zarazili się zapaleniem płuc, ale nie chcieli trafić na intensywną terapię. Albo wylądowali w ośrodku rehabilitacyjnym bardzo słabi

— stwierdził Recourt podkreślając, że śmierć z powodu Covid-19 może być straszna i i ci ludzie „chcieli tego uniknąć”.

Holandii eutanazja dozwolona jest od 2002 roku. W październiku rząd poinformował, że przedłoży projekt ustawy zezwalającej na eutanazję dzieci za zgodą rodziców. Rozważa także rozszerzenie kryteriów dopuszczania eutanazji o ludzi, którzy nie cierpią na żadne schorzenie, ale „zmęczyli się życiem”.

aw/LifeSiteNews

Dobro i zło!

Jest u mnie w mieście takie miejsce na Ziemi, gdzie życie toczy się zupełnie w innym rytmie.

To ogrody działkowe, bardzo blisko miasta i tam ludzie, niemal nałogowo spędzają swój wolny czas, a ogrody filtrują powietrze.

Chyba każde miasto i miasteczko ma taki teren przeznaczony dla działkowców z zamiłowania.

Na tych skrawkach ziemi ludzie produkują zdrową żywność bez nawozów sztucznych, bo to przecież dla siebie.

Pamiętam, kiedy byłam młoda, to sama miałam w swoim życiu dwie działki, które z Mężem uprawialiśmy – dla siebie, ale przed wszystkim dla dzieci.

Mając działkę, to jest harówka od wiosny do późnej jesieni, ale ja lubiłam grzebać w ziemi i nawet pielić lubiłam.

Podziwiam ludzi, którzy wciąż utrzymują działki, choć w zasadzie teraz można wszystko kupić, ale to nie jest takie samo, kiedy się samemu przetworzy i zawekuje.

Podziwiam tych ludzi z pasją i podziwiam moją Córkę, która mając działkę serwuje zimą wspaniałą fasolkę szparagową z bułką tartą- pycha.

Ja już nie mam chęci na uprawianie działki, gdyż wiem jaka to jest ciężka praca i już się na to nie piszę.

Wielu jednak przekształca swój kawałek ziemi na działki rekreacyjne i tam ludzie odpoczywają nawet śpiąc w altanach i tak od wiosny do jesieni spędzają tam czas.

Na takich działkach jest regulamin i trzeba go koniecznie przestrzegać i bardzo dobrze, bo czasami ludzie sobie odprawiają tańce i swawole.

A teraz:

Dostałam dziś palpitacji serca po wysłuchaniu Pinokia.

Jak on pierniczy te swoje kocopoły, że nie wiadomo gdzie się ukryć, aby się od tego wyłączyć.

To jest straszne i nie do uwierzenia, a więc uciekłam w film.

Polecam za całego serca film pt. „Kochanek” nakręcony w 1992 roku, ale jakie to jest kino!

Już teraz takich się nie kręci, a jest to opowieść o miłości między białą kobietą z Chińczykiem w 1929 roku, a miłość taka była zakazana.

Jakże pięknie podane sceny erotyczne – majstersztyk.

A teraz o sile Internetu.

Mama mojego Męża sama już nie funkcjonuje, choć nie jest leżąca, ale sama przy sobie już nic nie zrobi.

Mąż i jego Brat wciąż są pracujący i sobie jakoś radzą z pomocą bliskich, ale mimo to potrzebna się pomoc opiekunki.

Na moim fan – page dałam ogłoszenie z telefonicznym kontaktem i oto zgłosiło się już 6 pań.

W poniedziałek będą z nimi rozmowy i mam nadzieję, że Mąż i jego Brat wybiorą jedną z nich.

Nie uciekniemy od PiS- Drodzy.

Oni nam szykują piekło na Ziemi i tylko czekać kiedy będziemy musieli im klaskać jak w Korei Północnej.

Mieć wybór!

Zawsze lubiłam dobre kino i sama sobie dobieram repertuar w Internecie.

Jeśli czuję, że film jest wart obejrzenia, a trochę kosztuje, to płacę.

Dziś na VOD zapłaciłam 10 złotych za film francuski pt. „Wszystko poszło dobrze” z moją ulubioną aktorką – Sophie Marceau, którą uważam za najzdolniejszą i najpiękniejszą aktorkę świata.

Dla mnie jest wzorem naturalności i nie „gmera” przy swojej twarzy, a starzeje się z godnością.

Film powstał w 2021 roku i Sophie w tym filmie jest naturalnie piękna ze swoimi mimicznymi zmarszczakmi.

Sophie gra w filmie pisarkę i faktycznie film powstał na bazie książki.

Każdy z nas może w dorosłym życiu otrzymać wiadomość, że któryś z rodziców ciężko zachorował i znalazł się w szpitalu i oto w tym momencie całe takie życie się zmienia i nigdy nie będzie take samo!

Asenata na swoim blogu napisała, że każdy człowiek w starszym wieku powinien mieć taki guziczek, którego chory ma prawo użyć, by bezboleśnie zakończyć swoje życie.

Niestety, ale takiego nie posiadamy i kiedy nastąpi choroba zdani jesteśmy na inne osoby w opiece, czasami nawet latami.

Osoby opiekujące się starszymi rodzicami często sami popadają w choroby, bo w pewnym momencie brakuje im po prostu sił, a eutanazja, o którą często proszą chorzy w wielu krajach jest zwyczajnie niedostępna i to nie tylko w Polsce.

Ktoś spyta dlaczego oglądam tak przygnębiające filmy, ano dlatego, że w wieku balzakowskim chciałabym mieć wybór i wiedzę, że za granicą można tego dokonać, aby nie być ciężarem dla bliskich.

Chyba się nie boję śmierci i nie chciałabym skończyć jak mój Ojciec, który skoczył z wysokości, choć nie zostawił dla nas żadnego listu – chyba miał dosyć życia.

Ja o swoich myślach nigdy nie rozmawiałam z Mężem, bo nie chcą go ranić, póki jest dobrze.

Sophie Marceau wcieliła się w rolę Emmanuele – córki swojego ojca, którego była ulubienicą, choć był dla niej złym ojcem, bo zranił jej matkę, gdyż okazał się homoseksualistą.

I tak:

Kiedy Emmanuèle przerywa pracę i podnosi słuchawkę telefonu, jeszcze nie wie, jak wiele zmieni on w jej życiu.

Okazuje się, że 85-letni ojciec kobiety na skutek udaru w ciężkim stanie trafia do szpitala.

Zaniepokojona bohaterka ma jednak nadzieję, że i tym razem mężczyzna wyjdzie z tego bez szwanku.

Wraz z siostrą wpadają w spiralę szpitalnego życia, większość czasu spędzając przy łóżku osłabionego André.

To dla Emmanuèle chwila na spojrzenie w przeszłość i przeanalizowanie skomplikowanych relacji z ojcem.

Sytuacja w jednej chwili się odwróciła, bo nagle on stał się całkowicie zależny od córki.

Zwłaszcza że udar spowodował nieodwracalne zmiany w organizmie mężczyzny.

Kiedy André przekonuje się, że czeka go jedynie powolna wegetacja, prosi córkę, by pomogła mu umrzeć. Tyle że we Francji równoznaczne jest to ze złamaniem prawa.

I tutaj zaczyna się dramat, bo Emanuela wpada w Internet i szuka jak mogłaby spełnić wolę swojego ojca.

Okazuje się, że w Szwajcarii można to zrobić, ale wpada się w procedury prawne i zaczyna się nerwówka, a także obawy, że ojciec może zmienić zdanie i co potem, kiedy termin jest umówiony!

Eutanazja kosztuje duże pieniądze, ale sam tytuł filmu mówi wszystko – „Wszystko poszło dobrze”

Moje życie nikogo nie obchodzi w dalszej j rodzinie i z nikim jakby co, żegnać się nie będę, ale wiem, że na pogrzeb przyjdą i jeszcze – mam na to oszczędności.

Życie moje było pełne zawirowań i odejść w spokoju będzie dla mnie wybawienim.

Jednak co, póki co, kocham żyć, ale chciałabym mieć wybór zgodny z prawem.

Zapamiętaj jeszcze to:

Świat jego oczami

Wytrzyj kurz jeśli tego potrzebujesz, umyj okna w sobotę i wytrzep dywany.

Staraj się wszystko zaplanować, naprawić, dopilnować i spełnić wszelkie oczekiwania.

Ale pamiętaj, że się zestarzejesz i kiedyś wiele rzeczy nie będzie już tak łatwych do zrobienia jak teraz.

A jeśli odejdziesz, bo wszyscy kiedyś odejdziemy, nikomu nie będzie zależało na tym, ile kurzu wytarłaś, ile okien pomyłaś i ile rachunków zapłaciłaś.

Nawet twój dom.

Inni zapamiętają tylko twoją przyjaźń, twoją radość, twoją miłość i to czego ich nauczyłaś…

Dlatego żyj swoim życiem, korzystaj z niego i ciesz się każdą małą chwilą radości…

~ Carmen Herzengel, Lejdis w świecie

Moje miasto, a w nim!

Oto najpiękniejsza magnolia w moim mieście.

Dzisiaj obchodzimy 79 Rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim i jak zwykle znowu mieliśmy spór – jak to Polsce!

Muzeum „Polin” prosiło, aby rocznicę uczcić ciszą, ale oczywiście ponownie zawyły syreny bez żadnego uszanowania będących w Polsce uchodźców.

Zobaczyłam dzisiaj najnowszy sondaż i oto PiS ma wysoki, bardzo wciąż wynik, bo 30%.

Zaczyna mi to zwisać i powiewać – temat Polski i polskiej polityki.

Skoro ludziom odpowiada ten syf jaki zrobili rządzący i kiedy nie czytają, że grozi nam 70% inflacja jak w Turcji, to ja się o Polskę martwić przestaję!

Ludzie nie czytają i nie analizują, a Marek Belka ostrzega, że nie spotka Polski wariant Grecji, a właśnie Turcji.

Widocznie teraz tak jest, że Polak się obudzi, ale musi sięgnąć dna jak alkoholik uzależniony!

Polakom już głód zagląda w oczy, bo jadłodajnie mają coraz większe powodzenie – niedługo nie będzie ich stać na miskę ryżu!

Widziałam dziś paragon za chleb dla cukrzyków w kwocie 32 złote, a piekarze ostrzegają, że chleb będzie bardzo drogi.

Wyłączam gadki Pinokia i Anżeja, bo już nie mam siły na te kłamstwa i nie mam zamiaru się tym już katować, bo niech się dzieje, co chce – mnie życia już niewiele zostało.

Przez tak wiele lat mówiliśmy sobie, że nigdy więcej wojny i jak widzimy i słyszymy mamy ją tuż za bramą wschodnią.

Nie skończy się ona szybko, a zagrożenie jest i wobec Polski.

M mój słyszy ciężkie transportowce na moim niebie, które wiozą uzbrojenie do Ukrainy!

Lecą z Niemiec załadowane sprzętem z USA i na tym się skupiam najbardziej.

Nie raz na blogu pokazywałam moje miejsce na Ziemi i uważam je za ostoję spokoju, gdzie żyjemy sobie nieśpiesznie.

Moje miasto w czasie II WŚ było w 80% zniszczone i było odbudowywane przez wiele, długich lat!

Nie wyobrażam sobie, aby znowu tu były działania wojenne, ostrzał i bombardowania.

Wojna nie skończy się na Ukrainie szybko, bo Putin postawił wszystko na jedną kartę i naprawdę nie wiadomo gdzie jeszcze zaatakuje.

My Polacy nie możemy spać spokojnie, bo dopóki żyje szaleniec nie ma nic pewnego na tym świecie.

Nie bez powodu na początku wpisu pokazałam magnolię w moim mieście!

Dlatego, że swego czasu obejrzałam film pt. „Stalowe magnolie”, który właśnie opowiedział historię kobiet spotykających się w salonie piękności i tam toczyło się życie tak jak w moim miasteczku!

Polecam ten film bardzo!

„Pozornie spokojne życie w małym amerykańskim miasteczku tak naprawdę kipi od różnego rodzaju wydarzeń. Grupa przyjaciółek spędza dzień powszedni na plotkowaniu, piciu herbatki i przesiadywaniu w salonie piękności. Kłócą się, przekomarzają lecz żadna nie opuści drugiej w potrzebie.Czy przyjaźń kobiet przetrwa nawet w obliczu śmierci…? Film jest bardzo nastrojowy i mimo paru smutnych scen wyciskających łzy, zdarzają się również momenty, przy których można boki zrywać ze śmiechu. Jest tak bogaty w różne emocje i uczucia, jak różne są kobiety z małego miasteczka”

Nigdy więcej takich Świąt!

Nigdy więcej takich świąt jak na powyższej grafice i oby ten obłęd skończył się natychmiast, bo ja wysiadam

W swoim życiu wiele przeżyłam i zazwyczaj dzielnie, różne sprawy przeżywałam i byłam cierpliwa.

Jednak ponad 50 dzień masakry w Ukrainie skutecznie mnie dobił, bo nie ma odpoczynku od tej wojny, bo dopada zewsząd.

Nie można się do niej przyzwyczaić, bo jest zbyt blisko nas, a druga sprawa, to Naród ten walczy i za nas i nie ma tu żadnej przesady.

„rosjanie” i celowo z małej litery strzelają do wszystkiego, co się rusza, a pewna „rosjanka” nakazała mężowi, by gwałcił Ukrainki, ale niech się zabezpiecza.

Strzelają do dzieci – qrwa do dzieci i na oczach dzieci zabijają ich rodziców.

Chce się tylko zakrzyknąć – per…le ten świat i niech w końcu wystrzeli ten wulkan Yellowstone i zakończy to życie na ziemi, skoro wielu życie ludzkie ma w dupie.

W wielu miastach ukraińskich unosi się trupi zapach, bo nie można nadążyć z pochówkami, a Papież milczy i stawia obok siebie Ukrainkę i” rosjankę” niosących krzyż pojednania – do jakiego pojednania się pytam?

Całkiem przypadkiem wysłuchałam życzeń świątecznych skierowanych do nas z ust Pinokia.

Takiego „bezczela’ nie ma w żadnym kraju jako premiera w Europie.

Nie ma on żadnych hamulców, by nas okłamywać, że inflacja w Polsce, to skutek wojny w Ukrainie.

Oni nas naprawdę uważają za kretynów, bo na chłopski rozum wielu Polaków pojmuje, że to jest na skutek bandyckich rządów tej ekipy złodziejskiej.

Przeciętny Polak wie, że za chwilę będziemy wbijali zęby w beton, bo idzie wielka bieda, ale spokojnie – oni się wyżywią.

Pablo Morales na TT.

„Mateusz Morawiecki to specyficzny typ. Nawet skladąjac świąteczne życzenia musi ordynarnie kłamać i siać polityczną propagandę. Taki Rydzyk. Tylko w krawacie”

Próbowałam więc dziś uciec choć na chwilę od tych strasznych spraw!

Uciekłam w film „stary jak świat” – a raczej operę mydlaną i przypomniałam sobie „Trędowatą” w reżyserii Jerzego Hofmana z 1976 roku!

Przypomniałam sobie, że kiedyś kręcono filmy z solidnością i z wielkim kunsztem aktorskim.

„Ordynat Michorowski i guwernantka Stefania Rudecka zakochują się w sobie. Ich miłość bulwersuje jednak arystokratów, którzy dają ubogiej dziewczynie jasno do zrozumienia, że jej małżeństwo z panem na Głębowiczach byłoby niewybaczalnym mezaliansem”

Na ekranie cała plejada sławnych nazwisk, jak Elżbieta Starostecka, Anna Dymna wciąż będące z nami, oraz wielu innych, których już z nami nie ma, a nazwiska uleciały z pamięci.

Odpoczęłam naprawdę, bo na tapetę wzięłam i drugi film o Królowej Wiktorii pt. „Jej wysokość Pani Brown”

Jest to kino historyczne z rewelacyjną Judi Dench w roli królowej Wiktorii, pogrążonej w żałobie po śmierci męża. Z letargu żałoby wybudza ją ekscentryczny służący ale kraj zaczyna huczeć od plotek.

Cudowny film i polecam każdemu, kto chce się oderwać, uciec, odsapnąć od okropności tego świata.

On też niech już odejdzie, bo spotkanie ze zwykłymi Polakami go przeraża, kiedy nie ma ochrony- taki gieroj!

Pieniądze!

Czy ja mam coś z głową, że uważam, iż niektóre kobiety zamiast wstrzykiwać sobie botoks w twarz, raczej powinny w mózg, bo kiepsko z nimi i ich myśleniem.

Za przykład podam panią Małgorzatę Rozenek, która związała się z Majdanem i od tej pory jej twarz ewoluuje chcąc bardzo się upodobnić do byłej partnerki męża – Dody!

W mediach zasłynęła jako „Perfekcyjna Pani Domu” – taka czyścioszka, która uczyła polskie kobiety jak utrzymać porządek w domu, a potem po rozwodzie z mężem poszło już szybko!

Widocznie drugi mąż – Radosław Majdan lubi takie kobiety kompletnie przerobione i pani Małgosia przerobiła w swojej twarzy prawie wszystko i jest już niepodobna sama do siebie.

Okej – niech sobie przerabia, ale ja się pytam, w którą stronę to wszystko zmierza.

Lubię sobie posurfować po stronach i na jej goliznę się już napatrzyłam, bo lubi ją pokazywać z domu i wakacji!

Jak to dumnie brzmi – Matka Polka, która poświęca się rodzinie i dzieciom i faktycznie oboje są w stanie dla pieniędzy zareklamować prawie wszystko, bo z tego są pieniądze.

Jednak jakby tego było mało, to pani Małgosia jako przykładna żona i matka zagrała w filmie Patryka Vegi pt. „Miłość, seks & pandemia” i wystąpiła w nim w dość frywolnych scenach.

Film ponoć jest tak słaby, że publiczność w kinie śmieje się do rozpuku, ale zdjęcia są już w sieci!

Matka Polka mając trójkę dzieci zagrała w filmie tak strasznie słabym, ale znowu pojawia się słowo – pieniądze.

Wiele aktorek rozbiera się do scen erotycznych, ale aktorek, które grają w wielkich produkcjach, a nie są beztalenciami!

Jej dzieci są już duże i z pewnością czytają Internet.

Chodzą do szkoły i mają kolegów i koleżanki i z pewnością słyszą aluzje – co ta wasza matka wyprawia.

Domniemywam, że to małżeństwo nie opiera się na żadnej miłości, a jest to zwykły marketing jako sposób na zarabianie pieniędzy i tylko dzieci żal!

Filmoteka arcydzieł!

Wiele lat temu oglądałam świetny film pt. „Stowarzyszenie umarłych poetów”

Dokładnie już nie pamiętam całej fabuły, ale mniej więcej chodziło o to, że do szkoły męskiej przyjechał nauczyciel i zaczął uczyć niesfornych chłopców, którzy z początku z niego drwili.

Chciał im wbić do głowy, że warto się uczyć, bo nauka jest bardzo ważna w życiu każdego człowieka.

Pracował nad nimi bardzo intensywnie i w końcu po wielkich trudach został zrozumiany.

A dziś obejrzałam film podobny, tylko, że o szkole dla dziewcząt w Ameryce.

Katherine Watson (Roberts, którą uwielbiam) wyjeżdża z Kalifornii, aby w Nowej Anglii w Wellesley College nauczać historii sztuki.

Jest jesień 1953 roku. Katerine oczekuje, że jej studentki, najlepsze w całym kraju, wykorzystają możliwości, jakie zostały im dane w trudnych powojennych czasach.

I znowu mamy do czynienia z rozpuszczonymi dziewczętami, dla których jedynym marzeniem było znalezienie partnera, wyjście za mąż i urodzenie dzieci.

W latach 50-tych ubiegłego wieku taka była właśnie tradycja, że kobieta stworzona była do roli żony i matki i nic poza to!

Nawet jeśli małżeństwo było nieudane, powinna to przetrwać, a słowo rozwód było zakazane.

Film nosi tytuł „Uśmiech Mony Lizy” i został nakręcony w 2003 roku otrzymując kilka nominacji!

Szkoła, do której trafiła Katherine Watson była bardzo konserwatywna i dyrektorka twierdziła, że ważniejszy jest pierścionek zaręczynowy na palcu dziewczyny, aniżeli jej dalsza edukacja.

Katherine próbowała przez swoje nauczanie wpoić dziewczętom, że nie muszą rezygnować z nauki jeśli nawet są mężatkami, ale trafiła na mur ze strony innych nauczycieli.

Była postrzegana jako dziwaczka, która miesza w głowach swoich uczennic.

Niemniej udało się jej otworzyć głowy niektórym dziewczętom i za to została bardzo lubiana i podziwiana, gdyż dodała dziewczynom pewności siebie, że można inaczej żyć!

Minęło tyle lat od lat 50-tych ubiegłego wieku i czy coś się właściwie zmieniło, że nadal wiele dziewczyn już w XXI wieku nadal wolą założyć rodzinę i mieć piękny, kościelny ślub w cudownie, białej sukni!

Nadal znalezienie sobie chłopaka jest ważniejsze od edukacji, ale może ja się mylę!

Moje dwie Córki, to już są dorosłe kobiety i za mąż wyszły po 30-tce kończąc najpierw szkoły, bo tak wybrały.

Ja nie znam więc mentalności młodych ludzi i tego jak oni teraz patrzą na swoje przyszłe życie!

Wecie, co mnie boli?

Kilka chwil spojrzałam na nowy serial TVN-u pt. „Bunt” i się przeraziłam w jakim świetle pokazana jest w nim młodzież i nie chce się wprost wierzyć, że to może być prawdą!

Nie polecam tego serialu, ale film i owszem.

Świetne zdjęcia i muzyka!