Poszłam ja sobie do fryzjera, a mam go pod nosem, gdzie przeważnie nie ma kolejek i nie trzeba się zapisywać na termin i chciałam tylko podciąć sobie włosięta i wchodzę.
– Dzień dobry pani Joasiu, skrócić można?
– A proszę, proszę, mam chwilę wolnego, a więc tniemy tak jak zawsze.
Pani Joasia zmoczyła mi włosy, bo były świeżo umyte i siadam na fotel przed wielkim lustrem i zaczyna swoją robotę. O czymś rozmawiać trzeba i z uśmiechem zaczynam konwersację bardzo życzliwie.
– Pani Joasiu, a na kogo to pani zagłosuje w niedzielę.
– Ale, że co? Pani Joasia zdziwiona mnie pyta. – A jakie wybory i na kogo?
– Pani Joasiu wybieramy w niedzielę Prezydenta Polski i emocje są jak Niagara i tu na podłogę spadają moje kosmyki włosów.
– Oj pani Elu, ja to się na polityce nie znam kompletnie i nie wiem o co mnie pani pyta. Mam w nosie to wszystko i wolę oglądać w telewizji „Małych gigantów” i takie tam, a polityka mi zwisa i powiewa, bo ja muszę obliczyć, czy stać mnie na kupno farb do włosów i pianek, a reszta to dla mnie kosmos.
Nie ciągnęłam dalej tej rozmowy, bo stwierdziłam, że można i tak żyć, kiedy ja skrupulatnie kalkuluję komu przeznaczyć ten mój głos, osoby starszej, ale zatroskanej o losy mojego kraju. Inni inaczej do tego podchodzą i nie mnie to oceniać.
Duda i Komorowski w II turze i znowu mam zagwozdkę ha ha.
Już nigdy nie zadam pani Joasi pytania na kogo będzie głosowała, bo żyją ludzie wśród nas, że kompletnie ich to nie interesuje.