Archiwa tagu: geny

Geny!

Tajemnica dziedziczenia - co i po kim odziedziczy dziecko? - Dzidziusiowo.pl

2 listopada 2020 roku urodziła nam się trzecia Wnuczka o imieniu Natalia.

Córka widzi w niej podobieństwo do rodziny mojego Męża, ale wczoraj mnie poprosiła, bym Jej przysłała moje zdjęcie, kiedy byłam malutka i kiedy była malutka moja starsza Córka.

Każdy rodzic chyba w swoim dziecku doszukuje się jakiegoś podobieństwa, bo u mnie tak jest, że starsza Córka, to skóra zdarta z mojego Męża, a moja młodsza poszła w moją rodzinę!

Pozostałe Wnuki, to najstarsza 12 latka, która podobna jest do drugiej babci.

Wnuczek 9 letni podobny jest do swojej mamy, czyli do mojej młodszej Córki.

Wnusia też 9 letnia podobna jest do swojego taty i tak to u nas wygląda!

Macie w rodzinie kogoś, kto jest podobny do Was, albo do kogoś z rodziny, że nie da się z podobieństwem dyskutować?

Oto ja, kiedy miałam jakieś 8 miesięcy!

Brak opisu.

Oto moja starsza Córka, która na zdjęciu też ma 8 miesięcy.

Brak opisu.

A to Natalia, która na zdjęciu ma zaledwie 2 miesiące!

Obraz może zawierać: 1 osoba, niemowlę i zbliżenie

 

Reklama

Nigdy rodzice nie wiedzą, jakie geny przekażą swojemu dziecku!

Ola i Jan od trzech lat starali się o dziecko. Kiedy tylko test nie wykazywał ciąży, to Ola popadała w obłędną rozpacz, bo przecież na karku miała już po trzydziestce.

Jan ją pocieszał, ale z każdą jej rozpaczą sam zaczął wątpić, że kiedykolwiek doczekają się swojego upragnionego dziecka. Mieli wszystko, bo duży dom, dobrą pracę, a jednak tęsknili za maleństwem, które dopełniłoby ich szczęścia.

Ola się leczyła, ale jakoś marnie to wszystko wychodziło i już myśleli o adopcji, a nawet przez myśl przechodziła im surogatka, choć to nielegalne.

Kiedy już całkiem stracili nadzieję, to pewnego poranka Ola  pobiegła do toalety i wymiotowała, bo tak źle się poczuła. Myślała, że się czymś zatruła, ale kiedy nie pojawiła się następna miesiączka, czym prędzej pobiegła kupić test i czym prędzej go zrobiła.

Kiedy zobaczyła dwie kreski, to wpadała w taką euforię, że tańczyła po pokoju ze szczęścia i powiadomiła czym prędzej męża i wszystkich znajomych i rodziców, bo szczęście rozrywało jej duszę i chciała, aby cały świat się z nią cieszył.

Ciąża przebiegała książkowo i Ola nie musiała brać żadnych zwolnień, bo czuła się świetnie, a wymioty minęły i nie miała żadnego wstrętu do jedzenia, nic z tych rzeczy.

Oboje wpadli w wir zakupów i urządzali pokoik dla malucha, a już wiedzieli, że będą mieli synka. Zastanawiali się nad imieniem. Jan chciał by był mały Heniu, po dziadku, a Ola wolała Franka, też po swoim dziadku, który był dla niej najlepszym dziadkiem na świecie.

Stanęło więc na Franku, a Ola kupując ubranka dla swojego dziecka, wpadała w euforię i każde ubranko całowała i nie mogła doczekać się porodu.

W szpitalu zastrzegła sobie, że chce rodzić siłami natury i nie ma być żadnej cesarki. Chciała czuć, że rodzi swoje wytęsknione dziecko i po trzech godzinach urodziła ślicznego i zdrowego Franka, swojego synka ukochanego.

Kiedy położyli jej maleństwo przy piersi od razu je pokochała  i czuła się matką najszczęśliwszą na świecie.

Ola wzięła urlop wychowawczy, aby Franka mieć na matczynym oku w jego najważniejszych latach rozwoju. Uczyła go wszystkiego i kochała jak wariatka. Była bardzo troskliwą mamą i dawała mu moc miłości.

Kiedy Franiu skończył trzy lata, uznali, że czas go wypuścić w świat i mały zaczął chodzić do najlepszego przedszkola. Wszytko było dobrze, ale opiekunki zgłaszały, że Franio woli bawić się z dziewczynkami i razem z nimi ubiera i czesze lalki, a chłopcami w grupie się wcale nie interesuje.

Nie zmartwiło to Oli wcale, bo jeśli tak wybiera, to widocznie taki jest, że woli być z dziewczynkami i wcale nie darła z tego powodu szat.

Jednak i w domu zauważyła, że nie bawi się zabawkami, jakie Jan mu kupował, a były to samochody policyjne i strażackie, a wolał przytulać miękkie misie i maskotki kolorowe.

Jednego dnia pojechała z Frankiem do super marketu i w stoisku z ubrankami Franek się uparł, by kupiła mu sukienkę i różowe buciki. Kiedy powiedziała, że owszem kupi mu ubranko, ale to będą spodnie, to Franek się rozpłakał i w spazmatycznym szlochu rzucił się  na podłogę. Kiedy go uciszyła, to oznajmił jej, że chce lalkę do zabawy i niech tatuś mu już nie kupuje żadnych samochodów, bo on nie lubi i nie będzie się tym nigdy bawił.

Oli zapaliła się lampka, że jej syn jest inny i źle się czuje w swojej skórze. Nie rozpaczała i kiedy Jan oponował i się wściekł, że jego syn jest babą, to Ola brała go w obronę z całych sił i tłumaczyła, że ma go zaakceptować, takim jakim jest.

Przyszedł czas, że Franek musiał już iść do szkoły, do pierwszej klasy i za żadne skarby nie chciał ubrać chłopięcej garderoby, a więc Ola miała schowaną sukienkę i tak ubrała swojego syna na przywitanie szkoły.

Kiedy Jan to zobaczył, to o mało nie uderzył Oli i oznajmił, że jeśli tak wyśle syna do szkoły, to on się wyprowadzi, bo spali się ze wstydu, że ma w domu dziwoląga.

Wyprowadził się faktycznie, a Ola ubierała swoje dziecko w damskie ciuchy i wcale z tego powodu nie cierpiała, bo pragnęła by Franek, a raczej Franka była szczęśliwym dzieckiem.

Jan mieszkał sam, ale strasznie tęsknił za Olą i wiedział, że jego syn, a może córka, cierpi katusze z powodu swojej inności. Nie mógł tego znieść, że jego dziecko jest z tego powodu szykanowane.

Odważył się i pewnego dnia i też ubrał się w sukienkę i damskie buty. Zrobił sobie makijaż i poszedł pod szkołę Franciszki, aby ją odebrać, czym wzbudził salwy śmiechu i niezrozumienia. W ten sposób chciał wyrazić, że rozumie i solidaryzuje się ze swoim dzieckiem.

Minęło parę lat i w związku z przeprowadzoną kuracją i operacją mieli w domu ukochane dziecko, które z chłopca zmieniło się w dziewczynkę.

Zaczęli szperać w przeszłości i z podań rodzinnych wynikało, że dziadek Oli – Franek też czuł się bardzo źle w swoim ciele, ale nigdy tego nie ujawnił oficjalnie.


Lenistwo dziedziczone w genach!

Naukowcy jeśli chcą się dowiedzieć czegoś o człowieku, albo przetestować nowy lek, wykorzystują do tego celu szczury. Szczury, to bardzo inteligentne stworzenia i robią wszystko, aby ich gatunek przetrwał, a więc przystosowują się z wielką łatwością do ekstremalnych i zmieniających się warunków.

Naukowcy zrobili badania na szczurach pod kątem życiowej aktywności i wielce się zdziwili, bo jeśli matka potomstwa jest aktywna i kręci się i kręci na swojej zabawce, to jej potomstwo tak samo jest żywotne i aktywne. Jeśli jednak matka jest ociężała i woli lenistwo, jej dzieci zachowują się bardzo podobnie i naśladują matkę w nic nie robieniu. Obijają się tak jak ona  i mają w nosie wszelkie formy wygibasów i się nie przemęczają.

Skoro szczury tak się zachowują to pewnie i ludzie, ktoś może się zapytać, a ja odpowiem, że znam takie kobiety, które zachowują się zupełnie podobnie do szczurów leniuchów, które wychowały tak swoje potomstwo.

Jedna z nich, to wypisz wymaluj jak z tych badań naukowców. Otóż ma już ponad 50 lat, a w życiu nie przepracowała ani godziny. Zaszła w ciążę z przygodnym facetem, który miał jej zapewnić byt, a ten zwiał, jak się kapnął, że ma być dostarczycielem kasy. Wolał już płacić alimenty na dziecko, niż utrzymywać jeszcze jego matkę. Płakała po nim, ale nie długo, bo na jego miejsce zjawił się za niedługo drugi, który też spłodził jej dzieciaka i też wziął nogi za pas.  Głupia myślała, że złapie go na ciążę. Potem jednak znalazł się trzeci frajer, który się z nią ożenił i spłodził jej dwoje dzieci, ale wysłała go na tiry, aby zarabiał kasę na  całe potomstwo i oczywiście na jej potrzeby, a ich miała sporo, bo kochała się w kosmetykach i złocie. Obwiesiła się złotem wręcz, a w jej uszach wisiały codziennie nowe, złote kolczyki.

Od lat jej dzień wygląda tak, że wstaje, zapala papierosa, trochę ogarnie chatę i idzie robić makijaż, bo zaraz przyjdą koleżanki, które zdadzą jej relację o tym, co dzieje się w mieście. Nie musi wychodzić do miasta, bo dzieci zrobią zakupy, a ona i tak wie, co w mieście się dzieje. Czasami wypije jakieś piwo z psiapsiółkami, zgotuje jakiś obiad dla dzieci, a po południu glebnie się na godzinkę, bo jest zmęczona. Uważa, że jest wspaniałą matką, bo dzieci ma wychowane pod sznurek, gdyż inaczej zrobi im karczemną awanturę, że są nie wdzięczne za to, co dla nich robi.

Mijają lata, a jej dzieci wpadają w alkoholizm, albo narkomanię. Nic nie szkodzi, bo nie za bardzo o nie walczy. Nakrzyczy, nawrzeszczy i na tym sprawa się kończy. Dzieci rosną, ale nie kształcą się i nie szukają pracy. Są patologiczne i stanowią problem dla policji i nauczycieli, a ona ubolewa przed koleżankami, że nie radzi sobie, choć sobie żyły wypruwa – akurat!

Dziś wygląda to tak, że ten jej trzeci, zaiwania na tą zgraję leni na czele z matką, której zdrowie lekko zaczyna się sypać, a więc ma wymówkę, że do żadnej pracy nie pójdzie i jakoś to będzie. Wszak na jakoś to będzie spędziła całe życie, a jej dzieci, też tak je spędzą i szafa gra i tak: Najstarszą córkę wychowała babcia z dziadkiem na wartościowego człowieka. Druga córka wychowana przez leniwą matkę żyje ze złodziejstwa. Trzecia córka chla na umór i rodzi dzieci jedno za drugim,  a najmłodszy syn kombinuje kasę na narkotyki.

Co z mamusią? Ano buja się po portalach typu Nasza klasa i robi sobie foty na zdjęcie profilowe, a kiedy mąż zjedzie udaje, że jest grzeczną i przykładną żoną. Idzie jej na kark sześćdziesiątka i tak minęło jej życie, a więc bezproduktywne, bo urodzić to nie wszystko, ale o tym wiedzą tylko inteligentne kobiety!

Ps. Nie generalizuję, bo w patologii wychodzą czasami wartościowi ludzie, ale naukowcy muszą zrobić inne badanie, czy leniwe szczury rodzą też wyjątki, dążące do lepszego i wartościowego życia.