Archiwa tagu: handel

Miasteczko marketów!

Wczoraj wybraliśmy się z Mężem na zakupy, a więc wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do ulubionego marketu.

Pogoda była przepiękna, a zakupy w samochodzie i właściwie nie bardzo spieszyło się nam do domu.

Przejechaliśmy przez miasto i wstąpiliśmy jeszcze do dwóch marketów, ale już nic więcej nie kupiliśmy, bo ot tak – zrobiliśmy sobie małą wycieczkę rozpoznawczą.

Kiedy rozpakowałam kupione towary i usiadłam, zaczęłam liczyć ile marketów jest w naszym, niewielkim miasteczku.

Dziś weszłam w dane statystyczne mojego miasta i przeczytałam, że jest nas w mieście lekko, ponad 15 tysięcy, a na obrzeżach mieszka jeszcze ponad 7 tysięcy ludzi – małych i dużych.

Zaczęłam liczyć, bo jakoś  według mnie jest ich za dużo. Naliczyłam, że jest ich 10, a może nawet 11, bo nie we wszystkich byłam osobiście i nie sprawdziłam asortymentu.

Niedawno powstały dwa markety, w których króluje towar prosto z Chin i jest tego zatrzęsienie. Można kupić dosłownie wszystko, bo w takim „KIK” mamy mydło i powidło, a więc masę bibelotów, kubeczków, talerzy i chińskiej pościeli. Wiszą ciuchy dla dorosłych i dzieci, a więc chętnych nie brakuje, bo ceny są dostępne.

Pamiętam czasy, kiedy w moim miasteczku były rodzinne sklepiki, bardzo kameralne i w każdym kupowało się co innego. Uwielbiałam błąkać się po tych miejscach i tam kupować, bo zawsze była miła obsługa, towar pierwszej świeżości i na wagę, a nie pakowany w worki.

Ulubione sklepiki mają szansę u nas wytrwać pod warunkiem, że mają świetną lokalizację, a więc u nas blisko kościoła i na głównej ulicy. Sklepiki dalej – w bocznych uliczkach popadały i puste lokale straszą.

Naprawdę trzeba mieć pomysł na działalność handlową, aby w naszym, niewielkim mieście jakoś przetrwać i to jest bardzo smutne, gdyż na jednym kilometrze kwadratowym znajdują się trzy markety!

W dużych miastach są galerie, a w małych straszą markety, które odbierają kreatywność mieszkańcom.

Nasze władze dopuszczają postawienie jeszcze dwóch – o zgrozo!

I tak zrobiłam kilka zdjęć z tej naszej wycieczki do marketu, ale marketów w obiektyw nie wzięłam!

 

 

 

 

 

 

 

 

Rzucili karpia po promocji!

Sobota i nagle miałam swoje dzieci przy sobie dobrą chwilę.  Tak się złożyło, a niezbyt często się to zdarza, bo przecież mają swoje, zapędzone życie.

Radość na mojej twarzy, bo wreszcie można na spokojnie było usiąść i dograć spotkanie przy stole świątecznym i słyszałam:

– Mamo nie rób tyle jedzenia, bo przecież przyjdziemy najedzeni, a ile jeść można. Wystarczy kawa i ciasto, a więc nie gotuj żadnego obiadu i nie szalej. 

Konsternacja w mojej głowie, bo wiem, że przyjdą najedzeni, ale w głowie zaczęłam układać lżejsze menu, a także postanowiłam, że i tak zrobię po swojemu, bo święta poszerzone są o weekend, a więc trochę tych dni będzie.

Ale chciałam napisać też o tym, że rano stwierdziłam, iż tradycja świąteczna traci kompletnie sens i zabiła ją komercja. Święta po prostu zamieniły się w wielkiego potwora z człowiekiem w roli głównej. Komercja zabiła w ludziach ludzkie odruchy i odczucia i widzimy oto takie sceny jak na poniższym filmiku:

https://www.youtube.com/watch?v=AKCKd9xr1cg&feature=youtu.be

Czy o to chodzi w tym wszystkim, aby w sklepach rzucać się jak głodne zwierzaki na żer? Czy to ma jakieś wytłumaczenie, że ludzie rzucają się i depczą nawzajem w sklepach, bo rzucili karpia? Czy o to chodzi w tym wszystkim, tym całym zamieszaniu, aby zdeptać bliźniego, bo karp jest tańszy o złotówkę?

Ktoś powie, że ludziom się nie przelewa i oszczędzają na wszystkim. Ktoś powie, że ludzie są biedni i nie mają na lekarstwa i ta bieda wyzwala w nich takie zachowania, a moje zdanie jest takie, że niech szlag trafi tego tańszego karpia, bo najważniejsza dla mnie jest moja godność i tyle.

gdy rozum śpi

święta Bożego Narodzenia zapowiadane, 
na długo przed – iluminacją świateł okien wystawowych. 
wszechobecny głód posiadania – dźwignią handlu! 
…więc w pocie czoła, na bezdechu, po niezliczonych 
półkach… meta – dział ze spirytualiami! 

obfitość wypycha brzuchy, uniemożliwiając 
pochylenie się nad żłobkiem narodzenia, 
gdzie dziecinę w swej nagości prawdziwą, 
przywalono komercją! jej płaczu nie słychać, 
nawet w kościele! 

Bóg się narodził… 
żydem był – więc zaciśnięto mu na małej szyi 
koloratkę z nietolerancji… 

tylko ślepiec, pobłogosławi 
trędowatą wiarę!

Zofia Szydzik

Moim zdaniem to są najpiękniejsze życzenia jakie w tym roku usłyszałam od Doroty Wellman i Marcina Prokopa.  Kiedy je usłyszałam, to łza mi spadła z rzęsy, bo są to życzenia bardzo proste, ale ileż mają w sobie głębi i mówią prosto i wyraźnie – o co w tym wszystkim powinno chodzić.

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/takie-zyczenia-to-tylko-w-dzien-dobry-tvn,152794.html