Archiwa tagu: hofman

Jak to drzewiej było z kinem polskim!

Małgorzata Braunek i Daniel Olbrychski w filmie w filmie "Potop", reż. Jerzy Hoffman, 1974, fot. Polfilm /East News

Małgorzata Braunek i Daniel Olbrychski w filmie w filmie „Potop”, reż. Jerzy Hoffman, 1974, fot. Polfilm /East News

W pierwszy, czy drugi dzień świąt Bożego Narodzenia wyemitowano naszą, wielką, polską produkcję „Potop” w reżyserii Jerzego Hofmana.

W związku z tym przypomniałam sobie czasy, kiedy byłam młodą dziewczyną, która czytała prasę, bo przecież nie było Internetu.

Pamiętam jaka burza wybuchła w Polsce, że Daniel Olbrychski nie powinien grać Kmicica, a Małgorzata Braunek – Oleńki.

Wybuchła więc narodowa histeria i awantura z tego tytułu!

Czytałam to wszystko w regionalnej gazecie czyli w „Głosie Szczecińskim”, bo moje miasto wówczas było w województwie szczecińskim!

Tak sobie pomyślałam w związku z tym, że Polacy już nie potrafią kręcić takich filmów, a jeśli je kręcą to są to fatalne produkcje jak np. filmy niejakiego Partyka Wegi, który potrafi spłodzić „dzieło życia” w miesiąc!

Do ostatniej, swojej produkcji zatrudnił perfekcyjną panią domu – niejaką Małgorzatę Rozenek – Majdan i ja tego kiczu z pewnością oglądać nie będę!

A kiedyś nakręcono „Trędowatą”, „Noce i dnie”, „Krzyżaków”, „Pan Wołodyjowski”,  „W pustyni i w puszczy”, „Lalkę” i jeszcze wiele innych, cudownych filmów!

Ku wspomnieniu zajrzałam do Internetu i poszerzyłam swoją wiedzę o filmie „Potop”, co mnie niezmiernie ubogaciło!

W zeszłym już roku obejrzałam wiele, super produkcji, ale zagranicznych i wiem, że nie szczędzono na nie pieniędzy, ale nie w Polsce niestety!

Jest to wpis kopiuj – wklej, ale inaczej się nie da, a może Was zaciekawi czego nie wiedzieliście o „Potopie”

Czy możliwy byłby „Potop” bez Daniela Olbrychskiego? Dlaczego Janusz Głowacki mówił o Małgorzacie Braunek, że jest Maxem Von Sydowem polskiego kina? Wreszcie – po co Kmicicowi piłkarskie korki i jak szwedzkie płaszcze przerobiono na szkolne plecaki? Oto „Potop”, jakiego nie znacie.

Kmicic i Wołodyjowski grzeją się w stawie…

Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Była zimna wiosna, pochmurnie i wietrznie. Ekipa „Potopu” kręciła legendarną scenę pojedynku Kmicica i Wołodyjowskiego. Kilka zastępów straży pożarnej cały czas polewało wodą aktorów i filmowy plan, a specjaliści od kostiumów przygotowali dla każdego dwa identyczne zestawy ubrań, by w przerwach między dublami suszyć przemoczone części garderoby. Podczas gdy ekipa przygotowywała się do kolejnego dubla, przemoczeni Olbrychski i Łomnicki marzli niemiłosiernie. Aby nieco się ogrzać, obaj panowie wskakiwali do pobliskiego stawu. „W wodzie było po prostu cieplej” – wspominał po latach Daniel Olbrychski. To właśnie w jego prywatnej kolekcji znajduje się jedyne zdjęcie przedstawiające ową wodną „poczekalnię”.

…i walczą w piłkarskich korkach

Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Na błotnistym planie dwójce szermierzy trudno było utrzymać równowagę. Żeby stopy Daniela Olbrychskiego i Tadeusza Łomnickiego mocniej trzymały się gruntu, w butach obu aktorów umieszczono wkręty – dokładnie takie jak w butach piłkarskich.

Największą trudność stanowił nieruchomy nadgarstek. Jeśli w nadgarstku ręka drgnie o pół centymetra, na końcu szabli zmienia się to w kilka centymetrów. Możesz ciachnąć przeciwnika” – wspominał Jerzy Hoffman w rozmowie z Jackiem Szczerbą z „Gazety Wyborczej”.

Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Tadeusz Łomnicki i Daniel Olbrychski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Sprawę komplikował fakt, że Tadeusz Łomnicki był słabszym szermierzem aniżeli Daniel Olbrychski, a na planie filmu musiał wykazywać wyższość nad nim. Dzięki dwóm miesiącom przygotowań i treningów pod okiem prof. Waldemara Wilhelma dwójka znakomitych aktorów mogła bezpiecznie wykonać tę scenę.

Żeby nakręcić ujęcie, w którym Wołodyjowski rani Kmicica w głowę, na głowie Daniela Olbrychskiego umieszczono specjalną ochronną płytkę, a zamocowana z tyłu pompka tłoczyła krew.

Jerzy Hoffman w roli konia?

Daniel Olbrychski i Leszek Teleszyński w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Daniel Olbrychski i Leszek Teleszyński w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Pojedynek w deszczu nie był jedynym, który nastręczał twórcom nie lada problemów. Kłopotliwy okazał się także pojedynek konny, w którym Kmicic ścierał się z księciem Bogusławem. Dla Hoffmana byłą to jedna z najważniejszych scen filmu – musiała mieć swoją dramaturgię i odpowiednio długi czas trwania.

Tymczasem długa walka szermiercza na koniach jest niemożliwa – po trzech uderzeniach szabel, konie rozchodzą się na boki. Aby nakręcić spektakularną wymianę ciosów między Danielem Olbrychskim i Leszkiem Teleszyńskim najpierw sfilmowano więc bohaterów na koniach i zbliżenia głów końskich. Później zaś Jerzy Hoffman oraz jeden z kaskaderów sadzali na swych barkach obu aktorów i kręcili się w koło w odpowiednim rytmie, by móc sfilmować szermierczy pojedynek.

Pożar Wołmontowicz czyli wielka ucieczka

 

 

 

„Potop” nie był bezpiecznym filmem. Kaskaderskie popisy, dużo scen na koniach, walki na szable – to nie wszystkie zagrożenia, z jakimi spotykali się twórcy. Jedną z najbardziej dramatycznych chwil była ta, gdy ekipa realizowała scenę pożaru Wołmontowicz.

Aby na ekranie można było pokazać płonące chałupy, straż pożarna asystująca przy produkcji obliczyła, gdzie i jak będzie się rozprzestrzeniał ogień. Na tej podstawie ustalono trasę wycofywania się ekipy filmowej. Tymczasem pod wpływem wysokiej temperatury, jaka wytworzyła się w wyniku pożaru, drastycznie zmienił się kierunek wiatru, a trasa, którą mieli się wycofywać Jerzy Wójcik i jego współpracownicy, znalazła się na linii pożaru. Operator, szwenkierzy i reszta ekipy musiała w pośpiechu uciekać się z planu, a wysoka temperatura uszkodziła nawet jedną ze szpul filmu.

100 milionów w 535 dni – „Potop” w liczbach

Na planie "Potopu" Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sumik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Na planie „Potopu” Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sumik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Budżet filmu opiewał na rekordową kwotę 100 milionów złotych, a zdjęcia rozciągnięte na trzy lata trwały 535 dni. Na potrzeby filmu przygotowano 23000 kostiumów, szwedzkie skórzane okrycia po zakończeniu zdjęć zostały przerobione na szkolne tornistry. W filmie udział wzięło 400 aktorów i kilka tysięcy statystów.

Armaty na potrzeby filmu wykonała elbląska firma Zamech, która zadbała nawet, by wszystkie one naprawdę mogły strzelać. Kiedy sprzęt przewożono na plan filmowy na Białorusi, potrzebnych było aż 37 wagonów towarowych. To właśnie na Białorusi zbudowano dekoracje udające Wołmontowicze, Wodokty i Lubicz, a zdjęcia do filmu kręcono także w Polsce i na Ukrainie.

Leszek Teleszyński w "Potopie", fot. Romuald Pieńkowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Leszek Teleszyński w „Potopie”, fot. Romuald Pieńkowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Wielki budżet filmu nie oznaczał jednak braku problemów. Z trudem udało się zdobyć pieniądze na wynajem szerokich obiektywów Panavision. Na kamery tej firmy nie starczyło budżetu, dlatego wypożyczone obiektywy dostosowano do kamer, które posiadała polska ekipa. Dopiero w połowie zdjęć Hoffman i Jerzy Wójcik otrzymali drugi obiektyw i transfokator.

W 1972 roku, gdy zlikwidowano zespół filmowy odpowiedzialny za produkcję „Potopu”, władze rozważały przerwanie zdjęć. Poniesione nakłady były jednak zbyt wysokie, by wyrzucić do kosza nakręcone już materiały. Aby kontynuować prace, Jerzy Hoffman musiał podpisać oświadczenie, iż ponosi odpowiedzialność za finansowe powodzenie filmu. Gdyby cokolwiek się nie udało, byłby to pewnie ostatni film w dorobku reżysera. Film przyciągnął do kin 27 milionów widzów, dzięki czemu stał się trzecim najchętniej oglądanym polskim filmem w historii, ustępując jedynie „Krzyżakom” i „W pustyni i w puszczy”.

„Potop” bez Olbrychskiego?

Daniel Olbrychski w kontrowersyjnej roli Azji Tuhajbejowicza w "Panu Wołodyjowskim" Jerzego Hoffmana, fot Jan Ossowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Daniel Olbrychski w „kontrowersyjnej” roli Azji Tuhajbejowicza w „Panu Wołodyjowskim” Jerzego Hoffmana, fot Jan Ossowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Dziś trudno sobie wyobrazić ten film bez Daniela Olbrychskiego. A jednak kiedy ogłoszono, że to właśnie on wcieli się w postać szlachetnego awanturnika, w kraju podniosło się prawdziwe larum. Część dziennikarzy oraz widzów nie mogło uwierzyć, że aktor, który w „Panu Wołodyjowskim” grał nikczemnego Azję Tuhajbejowicza, miałby wystąpić w jednej z najważniejszych ‚narodowych’ ról.

Nadeszła lawina listów, a to od koła gospodyń wiejskich, a to wstrętnych anonimów. Ale dla Daniela to był bodziec, żeby pokazać tym kretynom, że nie mają racji. – wspominał Jerzy Hoffman.

Kirk Douglas, który zapraszał wówczas Olbrychskiego do udziału u jego boku w filmie przygodowym o piratach, mówił polskiemu gwiazdorowi: „Ciekawy ten Twój kraj – jeszcze nie zagrałeś Kmicica, a już mówią o twojej roli”. Ostatecznie za swą rolę Olbrychski zgarnął nagrodę dla najlepszego aktora Festiwalu Filmowego w Gdańsku.

Oleńka – jedna na 9 tysięcy

Małgorzata Braunek w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Jerzy Troszczyński, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Małgorzata Braunek w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Jerzy Troszczyński, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

O ile Danie Olbrychski był pierwszym i jedynym wyborem Hoffmana, Małgorzata Braunek trafiła na plan „Potopu” dużo później. Pierwotnie reżyser wybrał do roli Oleńki studentkę Filmówki, Janinę Sokołowską, jedną z 9 tysięcy kandydatek do roli. Decyzję o zatrudnieniu Braunek podjął już podczas zdjęć.

Małgosia Braunek przyjechała na zdjęcia próbne, gdy kręciliśmy w Kaplicy Jasnogórskiej. Była w siódmym miesiącu ciąży i wyglądała zjawiskowo. Zajęci scenami batalistycznymi mogliśmy na nią poczekać. Nikt nie przewidział jednak, że jej ówczesny mąż Andrzej Żuławski skłoni ją po porodzie do gwałtownego schudnięcia. Trzeba było zwężać kostiumy, twarz jej się zaostrzyła. To spowodowało, że Janusz Głowacki napisał, że Braunek to „Max von Sydow polskiego kina” – opowiadał Jerzy Hoffman.

Pan Zagłoba dostaje zawału

Kazimierz Wichniarz w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Kazimierz Wichniarz w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Pierwotnie w rolę Zagłoby miał się wcielić Mieczysław Pawlikowski, który grał rubasznego szlachcica w „Panu Wołodyjowskim”. Aktor dostał jednak zawału na krótko przed rozpoczęciem zdjęć, a jego miejsce zajął Kazimierz Wichniarz.

Daniel Olbrychski kaskaderem

Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sulik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Daniel Olbrychski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sulik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Dla Olbrychskiego rola Kmicica była ogromnym wyzwaniem. Chyba żaden inny aktor nie sprostałby fizycznym wyzwaniom, jakie postawiono przed Olbrychskim.

Daniel musiał udowodnić wszystkim, że najlepiej biega, najlepiej fechtuje i wódkę pije też najlepiej”– mówił o nim Hoffman.

Scena z "Potopu" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Scena z „Potopu” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Olbrychski, świetny szermierz, bokser i jeździec, sam wykonywał większość ewolucji. Podczas jednej ze scen jego siodło poluzowało się i aktor spadł na ziemię, prosto pod kopyta 40 rozpędzonych w galopie koni, a tylko dzięki własnemu sprytowi i sprawności zdołał szybko umknąć z pod ich nóg.

Nie była to jedyna z ryzykownych przygód na planie. Podczas realizowania sceny przeprawy przez Dniepr, koń na którym jechał Olbrychski wpadł w dziurę i zapadł się pod wodę, a tylko dzięki pomocy aktora zwierzę nie utonęło.

Kuklinowski ci boczków przypiecze?

Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sulik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Daniel Olbrychski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Roman Sulik, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Olbrychski nie mógł też liczyć na zastępstwo kaskadera podczas kręcenia jednej z najsłynniejszych scen filmu – podwieszony na linie uwiązanej do rąk i nóg Kmicic podpalany jest pochodnią przez mściwego Kuklinowskiego. Aby zrealizować tę scenę, twórcy korzystali ze specjalnych azbestowych płytek, które przykładano do boku aktora i przykrywano filmowym makijażem. „W porządku, najpierw próbujemy na was, potem na aktorze” – mówił Hoffman do pomysłodawców tego rozwiązania, gdy wraz z Olbrychskim przygotowywali się do realizacji ujęcia.

Sam aktor po latach wspomina, że gdy na wielostopniowym mrozie wisiał półnagi i skrępowany sznurami, samo podpalanie dzięki azbestowym zabezpieczeniom wydawało się przyjemnością.

Bitwa pod Pierdziszewem

Scena z "Potopu" Jerzego Hoffmana, fot. Romuald Pieńkowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Scena z „Potopu” Jerzego Hoffmana, fot. Romuald Pieńkowski, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

W związku z koniecznością ograniczenia powieściowych wątków i uczynienia opowieści bardziej przejrzystą dla widza, Hoffman i jego współscenarzyści zdecydowali się na połączenie dwóch powieściowych bitew w jedną. Zamiast bitwy pod Warką i Prostkami w filmie znalazła się jedna potyczka.

Gdy Adam Kersten, historyk i współscenarzysta pytał, gdzie w takim razie odbywa się owa bitwa, Hoffman odpowiadał ironicznie – pod Pierdziszewem.

Jasna Góra czyli trudna podróż w czasie

Klasztor Jasnogórski w "Potopie" Jerzego Hoffmana, fot. Jerzy Troszczyński, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Klasztor Jasnogórski w „Potopie” Jerzego Hoffmana, fot. Jerzy Troszczyński, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Pod koniec 1970 roku Hoffman uzyskał zgodę zakonu paulinów na kręcenie zdjęć w klasztorze na Jasnej Górze. Dla Jerzego Wójcika, operatora filmu, realizacja zdjęć w autentycznej klasztornej lokalizacji była pewnym kłopotem. Wybierając miejsce ustawienia i punkt widzenia kamery musiał cały czas uważać, by na ekran nie trafiły elementy współczesnego pejzażu.

Na prośbę Wójcika generał zakonu zgodził się na to, by w scenie odsłonięcia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej użyto oryginału, a nie jego kopii, a w scenie, gdy Kmicic wysypuje na klasztorny stół drogie klejnoty, wykorzystano głównie autentyczną biżuterię ze skarbca klasztoru.

Ówczesnym władzom nie do końca podobało się, że sceny obrony Częstochowy miały być centralną częścią filmu. Włodarze z Komitetu Centralnego nakazali m.in. skrócenie sceny odsłonięcia świętego obrazu.

Jerzy Wójcik schodzi z planu

Jerzy Wójcik na planie Potopu Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Jerzy Wójcik na planie Potopu Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Mimo że wpływ Jerzego Wójcika na „Potop” jest nie do przecenienia, a bez jego genialnych zdjęć film nie byłby taki sam, w czasie prac nad adaptacją Sienkiewiczowskiej powieści raz po raz dochodziło do sporów między Jerzym Hoffmanem i operatorem.

Wójcik miał (…)ambicje reżyserskie, pod koniec zdjęć aura między nami była gęsta” – mówił reżyser Jackowi Szczerbie.

W związku z różnicą zdań i ambicjami obu twórców jedna ze scen (atak górali na kolumnę szwedzkiego wojska), które znalazły się w filmie została nakręcona bez udziału Wójcika.

„Potop” w drodze po Oscara

Scena z "Potopu" Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ www.fototeka.fn.org.pl
Scena z „Potopu” Jerzego Hoffmana, fot. Franciszek Kądziołka, Fototeka Filmoteki Narodowej/ http://www.fototeka.fn.org.pl

Zaraz po premierze film Hoffmana stał się największym kinowym hitem w Polsce. 27 miliony widzów i Złote Lwy sprawiły, że „Potop” otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Statuetkę zdobył jednak „Amarcord” Felliniego.

„Potop” po latach stał się jednym z największych klasyków polskiego kina. W 1999 roku w ankiecie „Polityki” zajął 5 miejsce wśród „Najciekawszych filmów polskich XX wieku”, a w jubileuszowej, 50. Edycji „Złotych Kaczek” otrzymał nagrody za najlepszy pojedynek w historii polskiego kina oraz nagrodę najlepszego filmu historyczno-kostiumowego w historii polskiej kinematografii.

Film w wersji skróconej i cyfrowo odnowionej można obejrzeć w serwisie Ninateka.pl.

Źródła:

  • Jacek Szczerba rozmawia z Jerzym Hoffmanem – Gazeta Wyborcza,
  • „Jerzy Hoffman. Gorące serce”, Marta Sztokfisz, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2011 r.
  • „535 dni Potopu”, Maria Oleksiewicz, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1975 r.
  • „Labirynt światła”, Jerzy Wójcik, Canonia, Warszawa 2012 r.

Informacje własne BS.

Bartosz Staszczyszyn

Bartosz Staszczyszyn – filmoznawca, krytyk filmowy i literacki, scenarzysta. Ukończył filmoznawstwo na UJ. Jako dziennikarz publikował m.in. w „Polityce”, „Filmie”, Filmwebie, Dwutygodniku. Jest scenarzystą serialu „Nielegalni”, konsultantem scenariuszowym i współautorem książek o historii kina i telewizji.


Reklama

Już dawno Polacy się tak nie cieszyli!

Uczucie, że komuś powinęła się noga, należy do bardzo nagannych. Niezależnie do kogo, to brzydkie uczucie jest skierowane, a minie mimo wszystko dzisiaj jest tak:

Adam Hofman to moja dzisiejsza radość i jego dwóch koleżków, którzy nie tylko za moje polecieli sobie wraz żonami w „tango” do Madrytu. Ich żonki – jaśniepanie pod wpływem procentów zrobiły w samolocie burdę i dzięki temu piloci zastanawiali się nad międzylądowaniem, bo kobitki dobrze zabałaganiły i tym sposobem skreśliły dobrze rokującą karierę polityczną swoich mężusiów. Zdaje się, że ściągnęły ich na samo dno.

Wynika z tego, że nie zawsze się opłaca zabierać drzewo do lasu, bo kobieta pijana, to de… sprzedana, ale tu widzimy jeszcze rozpasanie pań, które jeszcze chciały sobie wypić za moje i Twoje. Pieniądze szczęścia nie dają, a zwłaszcza cudze i mamy tutaj przykład jak na dłoni, że kradzione nie tuczy.

Kiedy Hofman pojawiał się na ekranie telewizora, to zawsze wzbierała się we mnie fala troski o jego zdrowie psychiczne. Jego ton i buta, a także chamskie traktowanie dziennikarzy, wzbudzało we mnie poczucie, że ja się chyba nie znam na ludzkiej psychice i może się niepotrzebnie czepiam. Pilotem faceta zamykałam, bo nie mogłam znieść tego, jego tonu i pyszałkowatości i w zasadzie po próbie prezentacji „swojego ptaka” z utęsknieniem czekałam, aż wywinie następny numer i na zawsze zejdzie mi z ekranu i stało się i cieszę się i nie wstydzę się tego, mojego uczucia radości.

Nie tylko ja się cieszę, bo cieszą się fejsbukowicze i twitterianie, a może i Marsjanie. Jak grzyby po deszczu powstały memy dla Adasia i o Adasiu, bo jak naród się cieszy, to tworzy, gdyż ma wenę. 😀

Pierwszy raz przybijam piątkę Prezesowi Kaczyńskiemu, za szybką i radykalną reakcję, a o Adasia się nie martwię, bo ryki, tiki, tak – wyżywi go teraz jego wielki PTAK! 😀

I to by było na tyle. Dziś będę już spokojniej spała, bo z ekranu zejdzie mi dwulicowa zakała!