
W ostatni weekend byłam sama w domu, gdyż M pojechał nad morze ze swoim związkiem emerytów i rencistów.
Ja nie jadę z M, ponieważ bardzo źle sypiam w obcych miejscach i wolę być w miejscu, gdzie czuję się najlepiej, czyli w domu!
Pojechali do Rewla powdychać trochę jodu, spacerując nad morzem – zdjęcie poniżej.
Wiedziałam, że nie będzie mi się chciało dla siebie gotować, bo ostatnio mam tak, że wcale bym nic nie jadła, ale się zmuszam!
Jakoś kompletnie nie smakuje mi mięso i mogę je praktycznie wykluczyć z jadłospisu, ale mam zawsze ochotę na warzywa.
Poprosiłam M, aby mi kupił na czas jego nieobecności – warzywa na patelnię i tak sobie je w ciągu 10 minut przygotowywałam.
Naprawdę można się nimi najeść i przeżyć do kolacji.
Czasami właśnie mam ochotę na warzywa, a lubię je wszystkie – łącznie z brukselką.
Okazało się, że mrożone warzywa nie tracą zbyt wiele witamin podczas ich mrożenia i stanowią pełnowartościowy posiłek!
Wystarczy na patelni rozgrzać trochę oleju, czy też masła, wrzucić warzywa, lekko posolić i przykryć pokrywką, a już za chwilę są gotowe do spożycia.
M wrócił, a więc dziś ugotowałam już treściwą zupę – fasolową na żeberkach i wędzonym boczku!
A teraz zmieniam temat i idę w stronę kobiet trochę starszych.
Pamiętam, kiedy oglądałam na TVN Style „Miasto kobiet” i tam występowała Paulina Młynarska razem z Dorotą Wellman, które w tym programie prowadziły przeróżne rozmowy!
Pamiętam śliczną blondynkę Paulinę i oto stało się tak, że Paulina opuściła Polskę i zaszyła się na wyspie Kreta.
Prowadzi ona na wyspie szkołę jogi otoczona kobietami kursantkami i zwierzakami.
Ma ona tam swój świat, ale jak widomo wszyscy się starzejemy i z roku na rok przybywa nam lat – zmieniamy się bezpowrotnie.
Wiele kobiet nie godzi się z upływem czasu i majstruje przy twarzy robiąc jakieś zabiegi, botoksy, które zmieniają zupełnie rysy twarzy, ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie i zabiegi trzeba powtarzać.
Widzimy w sieci jak niektóre kobiety stają się niepodobne do siebie i tu podam przykład Małgorzaty Rozenek, Joanny Racewicz, czy Ewę Minge, które kompletnie się zatraciły w poprawianiu urody!
Paulina Młynarska nie poddaje się żadnym zabiegom i starzeje się z godnością, a wielu jej zarzuca brak dbałości o siebie, ale ona odpiera te ataki, bo chce żyć w zgodzie ze sobą i pisze dzisiaj:
Paulina Młynarska jest w: Crete.
Nie farbuję już włosów, bo podoba mi się moja siwizna. Nie ostrzykuję się, bo jak po diagnozie, po której musiałam się poddać mastektomii, w ramach (nie) radzenia sobie chwilowo ze strachem przed rakiem, zapodałam sobie botox, moje czoło zastygło w jakimś tak rozpaczliwym marsie, że mnie to tylko jeszcze bardziej zdołowało. Jestem zdrowa i kompletnie nie czuję się „przezroczysta” z moimi zmarszczkami i widocznym na twarzy i chyba w oczach, upływem czasu. Ćwiczę codziennie, ale wiadomka, że kiedy rano wstaję, boli mnie w różnych miejscach. Kuśtykam i pojękuję. Mam prawie 52 lata. Byłam już w życiu ładna ładnością młodej kobiety. Nawet dość długo to trwało, moim zdaniem. Tej „ładności młodej” nie da się ani zatrzymać, ani podrobić. To już za mną i to jest Ok. Cieszę się, że się tym nie przejmuję. Teraz więc zwrócę się do tych miłych pań, które mi piszą: „trzeba zadbać o wygląd” i „ ale się baba zestarzała”. I do panów, zauważających, że „ już by mnie nikt nie ruszył”. Walcie się. Czas przerobi nas wszystkich i wszystkie bez wyjątku. Można z tym walczyć, ale mnie szkoda czasu i kasy. Mam robotę do wykonania, książki do napisania, miejsca do zobaczenia, bliskich do nakarmienia, pocieszenia, ugoszczenia i zwierzaki do wytarmoszenia. Mam wieczory do przegadania, poranki do zachwycania się i mnóstwo problemów życiowych do rozwiązania. Od niektórych osiwiałam, inne pogłębiły mi bruzdy nosowo wargowe, czy jak tam się to zwie fachowo. Na ogół tak to się dzieje, kiedy się żyje. Moim zdaniem, życie czasem jest naprawdę piękne. Całe życie. Dziękuję za uwagę.
