Archiwa tagu: kierowca

Z serii, co mnie dzisiaj wkurza?

O poranku przeszła nad moim miastem szalejąca burza, która na szczęście nie wyrządziła jakiś szkód. Jest teraz tak gorąco i wilgotno, że nie zamierzam wychodzić gdziekolwiek, gdyż taka temperatura już mnie nie bawi. Wystarczy wyjść na balkon, aby odczuć afrykański upał.

W związku z tym nawet proste prace sprawiają mi już trudność i raczej się oszczędzam, tak jak zalecają lekarze. Telewizor sobie włączyłam i od rana w telewizorze też się gorączkują i temperatura sięga zenitu. 

Sejm zakluczyli jak nigdy i przeprowadzili tajno – wojenne obrady nad niejakim Kamińskim. Mieli mu odebrać immunitet, za wiele sprawek dokonanych podczas szefowania w CBA, ale gorączka rzuciła się na łby posłów i Kamiński cieszy się nadal nieskazitelną opinią he he – polski paradoks, a Kamiński starym zwyczajem opije wieczorem z Agentem Tomkiem i innymi szemranymi kolesiami, swój sukces.

Po Warszawie dalej jeździ bandyta za kierownicą i śmieje się w twarz policji i prokuratorom, Synalek jakiegoś ustawionego tatusia jeździ bezkarnie i robi sobie „jaja” z wymiaru sprawiedliwości. Tak sobie myślę, że Schumacher też tak kozaczył, a do dziś nie wybudził się ponoć ze śpiączki. Gorzej będzie, jeśli warszawski bandyta skasuje inny samochód i zabije z premedytacją niewinnych ludzi. Może to tylko kwestia czasu?

https://www.youtube.com/watch?v=mPMWcaDLHWo

Taka sytuacja:
– Prokurator postanawia nie stawiać zarzutów podejrzanemu w związku z niedopatrzeniem się znamion przestępstwa w postępowaniu podejrzanego.
Czy podejrzany ma coś do powiedzenia?
– Dziękuje.
– Czy to wszystko?
– Dziękuję Tato.

Marysia z Gorzowa na Twiterze ogłasza, że imponuje jej bandyta z Warszawy, czego nie ukrywa 😦  Dziewczę jeszcze nie dojrzało, aby popatrzeć na te wybryki z doświadczeniem życiowym, ale wszystko przed nią, a więc wzloty i upadki, a może to jest przypadek niereformowalny?

Ale bym piszczała w tej beemce 🙂

Polskie kobiety zaczynają się czuć jak w Pakistanie, gdzie kobieta jest niczym, bo religia zakradła się cichaczem do lekarskich gabinetów i w imię wiary nie mogą dopominać się wysokiej i bezstronnej opieki lekarskiej, bo w sercu wielu lekarzy zawieszony jest krzyż, który blokuje im ludzkie sumienie zgodne z przysięgą Hipokratesa. Ja się pytam, czy tę przysięgę składali w kościele, czy się im to dopiero objawiło jak duch święty?

Kobiety w Pakistanie są traktowane jak obywatele drugiej kategorii i czytamy:

„Według raportu organizacji pozarządowej Kampania Białej Wstążki (White Ribbon Campaign), Pakistanki są ofiarami wzrastającej przemocy. Przypadki przemocy są rejestrowane w Pakistanie każdego dnia. Według raportu: „molestowanie seksualne w pracy, przemoc, bicie i gwałty to tylko niektóre z form przemocy wobec kobiet”.

Jedna trzecia kobiet w Pakistanie nie ma wykształcenia i ich pojęcie o dokonywaniu własnych wyborów jest małe. Policja często lekceważy kobiety i odmawia przyjęcia zgłoszenia o dokonaniu przestępstwa, chyba, że ślady przemocy są widoczne. Zdarza się, że sędziowie sympatyzują z mężami ofiar.”

I co? Wszystko u nas w dobie Internetu i sieci komórkowych idzie w kierunku średniowiecza, bo ludziom pośród wysokiej technologii odbiera rozum. Lekarz, który odmówił aborcji biednej kobiecie, noszącej w swoim łonie dzieciątko wysoce uszkodzone, moim zdaniem znęca się nad nią psychicznie, bo proszę sobie wyobrazić, co ta kobieta przeżywa, wiedząc, że jej dziecko urodzi się kaleką, roślinką, warzywkiem, któremu nie daje się szans przeżycia. Dlaczego lekarz zgodnie z przepisami wypina się na pomoc kobiecie, przeżywającej katusze? Nie pojmuję, co dzieje się w moim kraju? Nie jestem za aborcją, aby była jasność, ale w wypadkach zapisanych w ustawie, żaden lekarz nie powinien mieć prawa go podważać, bo zatacza się krąg łamania przepisów państwowych, co doprowadzi do powstania podziemia aborcyjnego!

Jeszcze jedna sprawa! Agnieszka Kotulanka jest uzależniona od alkoholu i w związku z tym wywalono ją zewsząd. Podziękowano jej za rolę w serialu i także w teatrze. Samotnie aktorka walczy z nałogiem, bo też wszyscy się wypieli i niech się dzieje wola boża. Nie wypieli się tylko paparazzi, którzy jak psy gończe sterczą pod jej oknami i robią niekorzystne zdjęcia osobie zasługującej na pomoc, a nie ośmieszenie. Bardzo mi jest żal kobiety i tylko współczuć, iż będąc osobą publiczną narażona jest na sponiewieranie do końca swojego wizerunku. To powinno być karalne, ale kasa przebije wszystko i to mnie nieskończenie wkurza!

Skumbrie w tomacie (K. Gałczyński)

Raz do gazety „Słowo Niebieskie”
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
przyszedł maluśki staruszek z pieskiem.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

– Kto pan jest, mów pan, choć pod sekretem!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
– Ja jestem król Władysław Łokietek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Siedziałem – mówi – długo w tej grocie,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
dłużej nie mogę… skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Zaraza rośnie świątek i piątek.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę w Polskę robić porządek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Na to naczelny kichnął redaktor
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
i po namyśle powiada: – Jak to?
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Chce pan naprawić błędy systemu?
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie_
Krew się polała, a potem wyschło.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

– Ach, co pan mówi? -jęknął Łokietek;
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
łzami w redakcji zalał serwetę.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

– Znaczy się, muszę wracać do groty,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
czyli że pocierp, mój Władku złoty!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Chcieliście Polski, no to ją macie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Reklama

Bandyta za kierownicą. To nie miało prawa się stać!

To było już nie zbyt młode małżeństwo, bo bodajże z 15 letnim stażem. Pobrali się z wielkiej miłości i myśleli, że tak będzie zawsze. W ich małżeństwie pojawiło się dwoje dzieci. Wszystko układało się wspaniale, bo wspólnymi siłami dorabiali się i wychowywali swoje potomstwo. On i Ona pracowali, a po skończonej pracy biegli do swojego domu, aby popołudnia spędzać wszyscy razem. On zajmował się swoim hobby – modelarstwem, a Ona siedziała z dziećmi nad lekcjami i przygotowywała obiad na następny dzień. Nie tylko Ona zajmowała się domem, gdyż i On bardzo chętnie włączał się w prace domowe, a bardzo lubił robić zakupy, a więc to odpadało jego żonie.  Był to mężczyzna tzw. „złota rączka”, także wszelkie domowe naprawy należały do niego włącznie z remontem domu. Żyli sobie szczęśliwie i jak na przeciętną rodzinę dość godnie. Oboje na to wszystko pracowali i to procentowało. Ich dzieciaki dobrze się uczyły i nie przysparzały żadnych poważnych kłopotów. Sielanka po prostu.

Ale pewnego razu coś między nimi zaczęło się psuć i nie wiedzieć czemu przestali się rozumieć. Coraz częstsze kłótnie, właściwie o nic, były jakby na porządku dziennym. Sami nie wiedzieli i nie potrafili zlokalizować skąd bierze się w nich ta agresja. Ona się zaczęła czepiać o rzucone w kącie skarpetki, a On, że Ona wydaje za dużo pieniędzy. Między jedną, a drugą kłótnią wisiała cisza w powietrzu. Kłócili się o wszystko dosłownie, ale uważali jednak, aby w to nie wciągać swoich dzieci. Ona nie mogła w nocy spać, a On przeniósł się na drugą kanapę. Jak napisałam, długo nie przyznawali się w sobie, że zwyczajnie przestali się kochać. Każde z nich wiedziało, że to koniec, ale mówić o tym nie chcieli. Każde z nich myślało, że to zwyczajny kryzys i poradzą sobie z nim, a wszystko wróci do normy.

Pewnego dnia Ona otrzymała wiadomość, że musi pilnie zgłosić się do swojego lekarza, a leczyła się na tarczycę. Pilnie, to pilnie, a więc musiała poprosić męża, aby ją szybko, na ustaloną godzinę zawiózł do innego miasta. Wsiedli do samochodu, raczej milczący. Powiedział tylko, aby zapięła pasy. Nastąpiła dziwna atmosfera, bo rozmowa się nie kleiła między nimi, a więc kiedy wyjechali poza miasto, coś ją tknęło, gdyż nie mogła znieść tej cholernej ciszy.

– Dlaczego milczysz jak zaklęty, co ja ci takiego zrobiłam i polał się potok słów niekontrolowanych.

– A o czym mam z tobą rozmawiać, przestań się czepiać. Chciałaś jechać, to  jedziesz, a więc o co ci chodzi – burknął.

– Dlaczego się tak strasznie traktujemy, co się nam stało, dlaczego się nie rozumiemy. Ja tak dalej nie jestem w stanie żyć, bo to nie jest życie – mam dość – zapłakała.

– Zamknij się –  wrzasnął, bo jak jebnę w drzewo, to będzie po nas i wszystkie problemy się rozwiążą – zagroził jej i zacisnął zęby.

Opisuję tę historię, gdyż tak wyobrażam sobie kłótnię w tym nieszczęsnym wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęła cała niemal rodzina. Ludzie kochani, zginęła rodzina z powodu kłótni w samochodzie z pijanym i naćpanym bandytom, podczas której powiedział, że jebnie w drzewo i będzie po wszystkim, tylko ten bandyta w amoku nie zauważył idących sobie spokojnie, ludzi. Nie ma różnicy w takim razie, czy kierowca jest trzeźwy, czy narąbany jak mops, bo kiedy emocje i agresja obudzą się podczas jazdy i zabraknie wyobraźni, to ja od kilku dniu czuję ból i nie mogę pogodzić się z tym,co zaistniało. Przecież to mógłby być każdy z nas – jebnięty przez bandziora.

Ps. Drogie Panie, nie kłóćcie się w żadnym wypadku, kiedy Wasz kierowca nie panuje nie tyle nad pojazdem, ale przede wszystkim nad sobą! 

Przepraszam za niecenzuralne słowo, ale musiało się pojawić.