Archiwa tagu: koledzy

Idzie starość i nie ma na to rady!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Wczoraj mój Mąż wyszedł do miasta, aby załatwić swoją, zawodową sprawę i przechodząc obok tablicy z klepsydrami – stanął jak wryty!

Zadzwonił do mnie i powiedział mi, że oto kolejny nasz znajomy z lat szkolnych – odszedł!

Młody jeszcze, bo miał zaledwie 63 lata – wysoki, przystojny, porządny facet!

Mąż bardzo się zmartwił, gdyż niestety odchodzą nasi znajomi jakże często w kwiecie wieku.

Oboje ubolewamy, że nas urodzonych w latach 50-tych, coraz mniej zostaje.

Dlatego nie zabraniam Mężowi spotykać się z tymi, co żyją, bo być może jutro kogoś może znowu zabraknąć.

Dziś się spotkali koledzy z dawnej pracy i „trunkują” sobie delikatnie drinki, a delikatnie, bo są już w kwiecie wieku!

Zrobiłam chłopakom zakąskę i poprosiłam o selfie na pamiątkę z tego męskiego spotkania.

Wszyscy panowie ze zdjęcia mają wciąż swoje żony i niech tak zostanie bardzo długo!

Za chwilę będzie 22.oo, a mój Mąż pobiegł do swojej Mamy – 85 letniej, by zbadać jej ciśnienie i tak jest 2 do 3 razy dziennie na dobę – niezależnie od pory dnia.

Boję się i Mąż się boi, że nadejdzie ten przykry moment, ale póki co – trzeba być w pogotowiu!

Szanuję Męża za to, że bardzo się troszczy o swoją Mamę razem ze swoim Bratem i wspólnie dzielą się obowiązkami.

Na szczęście po odejściu Mamy Męża bracia nie będą musieli sądzić się o mieszkanie po Matce, bo jest zapisane 50 na 50, a więc sprawa jest uczciwa!

A teraz inny temat o tym jak jestem z siebie dumna!

Otóż dziś zauważyłam, że nie wysuwają mi się po prawej stronie ekranu powiadomienia o nowych komentarzach na blogu!

Jak ja nie lubię, kiedy na blogu coś mi nie gra i szwankuje.

WP powiadomił mnie, że muszę odświeżyć przeglądarkę Chrome i poszperać w ustawieniach, aby przywrócić tą opcję.

Wpadłam w Google i zaczęłam szukać, a zabrało mi to godzinę, albo i więcej.

Nie znoszę, kiedy coś mi się dzieje z komputerem, ale dałam radę i po nitce do kłębka odzyskałam powiadomienia – hurra – dałam radę bez informatyka!

 

Reklama

Nachalne wspomnieniowo

To przychodzi nawet nie wiadomo kiedy. Wspomnienia się włączają nie wiadomo kiedy i chyba to oznacza, że zbliża się starość, gdyż komórki mózgowe same zaprzęgają się do wspomnień i dobrych i złych. Nie wiadomo kiedy zaczynamy analizować, przetrawiać całe swoje życie. Jesteśmy dla siebie jak książka, a może bardziej pamiętnik, w którym niewidocznym atramentem zapisane są nasze wspomnienia.

Nie pisałam pamiętnika ręcznie przez wiele, wiele długich lat. Pisałam pamiętnik kiedy miałam lat 18 i pisałam go regularnie przez rok. Potem już nie miałam czasu na takie pierdoły, zaganiana, zapędzona jak większość kobiet w czasach kiedy w sklepach nie było nic i trzeba było heroicznej walki, by zdobyć cokolwiek. Były kartki i pamiętam jak osiem kilo cukru targałam, co miesiąc do domu, a teraz się zastanawiam po co mi było tyle cukru, bo zapasów nie robiłam, a jednak w domu schodziło, ale to szczegół i pewnie sobie nie przypomnę, co ja z tym cukrem robiłam.

Ale ja nie o tym chciałam. Pamięcią wracam do Szkoły Podstawowej i mojej ostatniej klasy, kiedy to zaraz wszyscy mieliśmy wyfrunąć w świat.

Byłam dobrą obserwatorką moich klasowych koleżanek i kolegów i tak sobie teraz myślę, że jakże inaczej wszystkim potoczyło się życie. Pójście w świat, to wielka niewiadoma i kto pojechał daleko, bo los go rzucił do innych miast, to z nimi straciłam kontakt raz na zawsze i nie wiem, jak im się im żyje.

Jednak jest parę osób, które wciąż są gdzieś tam na horyzoncie i tak:

– Marysia urodziła czwórkę dzieci i wyszła za mąż naprawdę za dobrego człowieka i jest mniemam szczęśliwą matką i żoną. Założyli z mężem salon meblowy i do dzisiaj pracują i z tego żyją.

– Andrzej, to zawsze był sportowcem całą gębą. Świetnie grał w piłkę nożną. Mam wiadomości o nim, choć mieszka w Szwecji poprzez jego siostrę. Urodziły mu się dwoje dzieci i wciąż jest z tą samą żoną, a kiedy do nas przyjeżdża to bierze udział w zawodach sportowych. Pan około 60 – tki  wciąż aktywny sportowo.

– Halinka, siedziałam z nią w jednej ławce. Bywałam u niej w domu. Szybko wyszła za mąż i zaraz niedługo straciła męża w groźnym wypadku. Potem ponownie wyszła za mąż i z tego związku jest chyba trójka dzieci, ale nie jestem do końca pewna. Założyła z mężem działalność gospodarczą i sprzedaje ubrania w sklepiku wybudowanym koło swojego domu. Dobrze się jej kręci, bo ma wyczucie i kobiety chętnie u niej kupują.

– Zbyszek opryszek. Alkohol go zniszczył i już go nie ma na tej Ziemi. Ciężko było patrzeć na jego upadek.

– Marek, miastowy grajek przygrywający na weselach ze swoją kapelą. Ożenił się i urodziły mu się dwie córy. Trochę się rozchorował, ale żonę ma ukochaną, która o niego strasznie dba.

– Grażynka. Wyszła za mąż z miłości i urodziła piątkę dzieci, ale mąż ją zdradził i się rozchorowała. Widać ją, jak porusza się o balkoniku, choć nie ma jeszcze 60 lat. Tak przepłaciła swoje oddanie mężczyźnie.

I to by było tyle, bo nie wiem jak potoczyły się losy Danusi, Krysi, Mariolki, Grażynki, Waldka i wielu innych. Zginęli w czeluściach życiowych losów. Już nie pamiętam wszystkich imion i nazwisk, bo było nas w klasie około trzydziestki i zginęli w mrokach moich wspomnień.

Ciekawa jestem jakie Wy macie swoje wspomnienia i ile zachowało się w Waszej pamięci? 🙂

Upływa szybko życie, jak potok płynie czas

Upływa szybko życie, 
Jak potok płynie czas, 
Za rok, za dzień, za chwilę
Razem nie będzie nas.

Każdy z nas, to znaczy my ze starszego już pokolenia pamiętamy, jak śpiewaliśmy tę piosenkę na różnych obozach, koloniach, zlotach i zjazdach. Bardzo często siedzieliśmy przy ognisku wieczorami i śpiewaliśmy przeróżne piosenki. Piosenki obozowe, kolonijne i biesiadne. Był to dla nas cudny czas, taki beztroski, oderwany od wszystkiego. Ognisko się paliło, ktoś smażył sobie kiełbaskę, a ktoś złowioną przez siebie rybę w jeziorze, a w gorącym popiele piekły się ziemniaki, które posypane odrobiną soli, smakowały wybornie. Nigdy później już nie dało się odtworzyć tego klimatu i smaku. To był czas, kiedy zawiązywały się przyjaźnie i oczywiście pierwsze miłości. Mieliśmy po 15, 16 lat i już robiliśmy jakieś plany na przyszłość, bo dojrzewaliśmy do szybkiego usamodzielnienia się. Lubiliśmy się i dlatego ten czas spędzony razem pozostał w nas na zawsze. 

Sama wspominam obóz, na którym się zakochałam. Pamiętam, że obowiązkowo musieliśmy dbać o swoje obozowisko, czyli nosić drwa z lasu na wieczorne ognisko, a także pomagać w kuchni. Spanie w namiocie, świeże powietrze, woda i słońce. Stanowiliśmy jedność, nie zdając sobie sprawy, że za rok, za chwilę razem nie będzie nas. I tak też się stało, bo po skończeniu szkoły podstawowej, rozjechaliśmy się w różnych kierunkach i nigdy więcej już się nie spotkaliśmy w takim samym gronie.

Minęło trochę lat i powstał Internet. Ludzie szaleńczo wskoczyli na portale społecznościowe i z wypiekami na twarzy szukali tamtych, dawnych śladów. Przypominaliśmy sobie tamte twarze i nazwiska i jakże często po tylu latach, był to kłopot, bo pamięć ludzka jest ulotna. Jakże często nie poznawaliśmy osoby ze zdjęcia, bo minęło przecież tyle lat, a na każdej twarzy czas zrobił swoje, a teraz?

A teraz dochodzą do nas coraz smutniejsze wiadomości, bo mamy wszyscy prawie 60 lat i ktoś nam napisze, że ktoś inny odszedł już na zawsze z tego świata. Dlatego apeluję do ludzi młodych – celebrujcie młodość, pamiętajcie o tych chwilach beztroskiej zabawy, abyście mieli co wspominać, kiedy siwy włos obsypie wasze skronie.