Dostałam takie pomidory różnokolorowe od Córki i jutro ugotuję z nich zupę pomidorową.
Wszystkie są dojrzałe, ale mają inne kolory, gdyż to są różne gatunki.
Wszystkie są smaczne i tylko ciekawa jestem jaki kolor będzie miała ta zupa, ale to taki eksperyment będzie.
Pomidory pachną słońcem, a zupa z takich świeżych jest nie do porównania, kiedy pomidorową gotuje się na koncentracie pomidorowym.
Najpierw gotuję wywar na szponderze z warzywami jako bazę, dodając liście laurowe, ziele angielskie i ja dodaję jarzynkę, bo soli nie używam.
Pomidory kroję w kostkę usuwając gniazda i podsmażam na maśle.
Kiedy są miękkie – mielę je w mikserze, a następnie wlewam do bazy.
Na sam koniec dodaję śmietanę 30, bo ta nie ma prawa się zwarzyć i tak powstaje zupa, którą można jeść z ryżem, albo z makaronem – jak kto lubi.
Gotuję trochę więcej, bo często tym, co ugotowałam dzielę się z moją Teściową, która już od paru lat nic sobie nie gotuje.
W ciągu tygodnia ma zamówione domowe obiady z cateringu prowadzonego w szkole,
ale mimo to zawsze coś dodatkowego szykuję ja, albo druga jej synowa.
Niestety, ale Teściowa wczoraj rzekła, że ma dwie synowe i żadna jej nic nie gotuje!
No cóż – muszę się z tym pogodzić, bo nie jedna niespodzianka może mnie spotkać od osoby z zaburzeniem pamięci.
Unikam przebywania z Nią, gdyż wiele osób niesłusznie zostało posądzone o kradzież, tylko nie mój Mąż, który sprawuje nad Nią opiekę razem ze swoim Bratem i opiekunką.
Wszyscy kiedyś możemy być tacy – niestety.
Cd. niżej:
Kiedy rano wstaję, to pierwsze kroki stawiam w kierunku kuchni, aby zacząć dzień od kawy.
Tak się budzę od lat, choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest zbyt zdrowe.
Piję tylko jedną kawę w ciągu dnia i ta poranna musi być.
Wstawiam wodę na kawę i mimochodem patrzę przez okno, aby sprawdzić jaka tam jest pogoda – patrząc również na termometr.
I co rano mój wzrok pada na dwa balkony, które mam na przeciwko i jest to dla mnie widok depresyjny.
Od lat te dwa balkony były pełne kwiatów – przeważnie pelargonii i były to najpiękniejsze balkony na naszym osiedlu – nie licząc mojego. 😀
Teraz jest inaczej, bo jeden balkon wciąż jest ukwiecony, a z tego drugiego kwiaty zniknęły rok temu.
Moja sąsiadka umarła, a jej mąż – starszy pan posprzątał balkon ze skrzynek i tak nastała pustka.
Bardzo mi tego ukwieconego balkonu brakuje, bo nie umiera się tak cicho i niespodziewanie.
Tutaj włącza się zastanowienie, że nie wiadomo kiedy i u mnie kwiaty już nigdy nie będą zasadzone do skrzynek, bo wszystko w naszym życiu ma swój kres.
Nasze życie na tej Ziemi, to jest życie i jest nieuchronna śmierć i dziwię się tym złodziejom w tym nierządzie, którzy myślą, że życie jest wieczne.
Nie jest i w trumnie nie ma kieszeni na ukradzione i nie ma piekła i nie ma nieba – wszystko przepada!
Można tymi ukradzionymi pieniędzmi zabezpieczyć rodzinę, ale i ona umrze kiedyś.
Trzeba się cieszyć tym, co się ma i spać ze spokojnym sumieniem – bez koszmarów!
Mnie się zdarza teraz spać do południa, a kiedy gnałam przez życie miałam noce bezsenne.
Przy oknie stoi kanapa i trochę ją odsunęłam, aby otworzyć okno i zrobić zdjęcie wigwamu i uderzyłam się kolanem o kaloryfer! 😀
Ten obrazek mnie rozczulił i brawo dla taty, który go ustawił dla swojego dziecka i innych, które się tam bawią.
Już dawno nie widziałam na podwórku takiego obrazka, gdyż dzieci praktycznie nie ma na podwórkach nawet podczas wakacji!
Pamiętam czasy swoich dzieci, kiedy na podwórku z koleżankami i kolegami, stawiali namioty prawdziwe, albo budowane z koców, które klamerkami przypinały do sznurków, na których suszyła się pościel!
Była to świetna zabawa, gdyż dzieciaki w tych namiotach grały w planszówki, karty, albo w inne dziecięce gry.
Miały taki swój azyl, a i bywało często w gorące lato, że rodzice pozwalali, aby dzieci spały w tych namiotach i jakoś nikt się wówczas nie bał.
Czasy były takie, że dzieci rzadko jechały gdzieś na wakacje, bo nie wszystkich rodziców było na to stać, a więc spędzały czas na podwórkach.
Ja jeździłam na kolonie, ale koszty wyjazdu pokrywały zakłady pracy i dlatego mogłam miesiąc spędzić raz w roku – nad morzem.
Niektóre dzieci jeśli miały dziadków na wsi, to także tam spędzały wakacje i jestem ciekawa jakie Wy macie wspomnienia z dzieciństwa i chętnie poczytam jak je pamiętacie.
Na balkonie zaraz będą dojrzewały nasze pomidory – zdjęcie poniżej.
W tamtym roku też mieliśmy kilka krzaczków, a ich smak był taki, że brakuje wprost słów jakie były smaczne.
Pisałam, że sąsiadka moja pod balkonem zrobiła sobie kwiatową działkę i tam rośnie taka dziwna roślina, której kompletnie nie znam, a zdjęcie wkleiłam niżej.
Mąż mówi, że to kukurydza, a ja, że może bananowce, bo w Polsce jest teraz taki upał, że kto wie, ale to są żarty.
Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na Facebooka z pytaniem, kto zna nazwę tej rosliny.
Okazuje się, że to Kanna, która powinna pięknie zakwitnąć lada moment, a wygląda ona tak:
Siła Facebooka jest wielka, ale i tak siedzę więcej na Twitterze, gdzie produkuje się klęczący Adrian!
Póki co – moje zdjęcia nie znikają, a wiec chyba znalazłam na nie sposób!
Ps. Zrobiono sondaż, że 80% badanych Polaków stoi murem za TVN, a reszta niech idzie na szczaw, albo wspomaga złodziejaszka Rydzyka!
Lubię fotografować kwiaty i dziś zrobiłam zdjęcie cudnego mieczyka, a uwielbiam te kwiaty niezależnie od koloru!
Dzisiaj pokazuję Wam ostatni raz, aby nie zanudzać moje pelargonie i nakręciłam na pamiątkę filmik o nich!
Aby w filmiku pojawiła się muzyka, to włączyłam radio na ful, bo nie za bardzo umiem wgrywać muzykę na YT, ale muszę się tego nauczyć w przyszłości!
Cd. – niżej, bo oto dziś przeczytałam ciekawą biografię o podziwianym przez świat filmowy – Clinta Eastwooda i czytając otworzyłam oczęta, że mój ulubiony aktor nie był świętoszkiem w życiu, bo sporo się w jego życiu działo i dużo nabroił!
Najbardziej rozśmieszyło mnie zdanie i spojrzałam na aktora z podziwem, bo mając 91 lat po perypetiach z kobietami ma znowu nową dziewczynę i kręci kolejny film!
Brawo na charyzmę i wolę życia.
Po przeczytaniu tej biografii w skrócie nie „znielubiałam” aktora, bo każdy z nas ma prawo żyć jak chce, a w świecie filmowym trudno jest szukać „kryształów”
Kto ma chęć, to sobie przeczyta,, a nie wkleiłam całości, lecz podałam link do dalszej części.
Moim ulubionym filmem z udziałem Clinta, to jest film pt. „Co się wydarzyło w Madison County” z cudowną Streep Meryl.
„Clint Eastwood. Między prawdą a zmyśleniem.
Ma ośmioro dzieci z sześcioma kobietami, o istnieniu ostatniego dowiedział się po 30 latach. Małżeństwa nie przeszkadzały mu w związkach z innymi partnerkami, dlatego pięcioro urodziło się poza nimi. Wbrew temu, co mówi, nawet nie skończył szkoły średniej, a jego udział w wojnie koreańskiej to fikcja. Nienawidzi ludzi słabych, jest zawistny i mściwy – gdy Jeff Bridges dostał nominację do Oscara za rolę w filmie, w którym grali obaj, zwyczajnie się obraził. Nic nie zmieni jednak faktu, że od dekad jest gigantem kina.
– Niewiele osób zna prawdziwego Clinta Eastwood – mówi Maggie Johnson Eastwood, pierwsza żona gwiazdora. I dobrze wie, co mówi, bo przeżyła z nim 30 lat.
Sześćsetstronicowa biografia twórcy „Bez przebaczenia” pióra Patricka McGilligana „Clint. Życie i legenda”, nie jest lekturą dla tych, którzy widzą w Eastwoodzie sumienie Ameryki, i chcą go bezkrytycznie wielbić. Jej autor wykonał mrówczą pracę, weryfikując mnóstwo opowieści, jakie znamy z wywiadów z Eastwoodem, czy z napisanej przed laty, wyczyszczonej z kontrowersji biografii Richarda Schickela.
McGilligan odkłamuje tę laurkę wystawioną Eastwoodowi. Na podstawie rozmów z jego bliskimi (niektórzy dziś są wrogami), dokumentów i materiałów z produkcji, lepi portret artysty, który życie prywatne otoczył murem. Po przeczytaniu książki przestanie nas to dziwić, bo portret Eastwooda, jaki z niej się wyłania, nie budzi sympatii. Dostajemy portret patologicznego kobieciarza, przedmiotowo traktującego swoje partnerki (a nawet dzieci), człowieka mściwego, a wreszcie egoisty i narcyza.
Gdy książka McGilligana ukazała się po raz pierwszy w Ameryce (w Polsce mamy jej wersję uaktualnioną), krytycy chwalili ją za rzetelność i ogrom zebranych materiałów. Jej bohater zaś wpadł we wściekłość i pozwał autora o 10 milionów dolarów, zarzucając mu zniesławienie. Skutkiem pozwu był zakaz rozpowszechniania książki w Stanach Zjednoczonych. Na szczęście trwał krótko i biografia ukazała się po kilku korektach, mimo starań Eastwooda, by do tego nie dopuścić.
– Najbardziej demitologizująca książka, jaka została napisana na temat współczesnego Hollywood – stwierdził po jej ukazaniu się „Los Angeles Times Time”. Warto dodać, że autor „Clinta…” jest jednym z czołowych amerykańskich biografów i historyków filmu. Na koncie ma m.in. nagradzane biografie George’a Cukora, Alfreda Hitchcocka a wreszcie Jacka Nicholsona. (Ten ostatni, w przeciwieństwie do Eastwooda, przyjął zresztą portret nakreślony przez McGiligana życzliwie).
– Gdy zbierałem materiały do biografii Nicholsona, byłem zdumiony, jak go ludzie kochają i chcą bronić. Gdy pracowałem nad Clintem, uderzyło mnie, ilu ludzi go nienawidzi i nie chce, lub boi się, o nim mówić – powiedział McGiligan „Variety” po ukazaniu się książki.
Clint Eastwood jest gigantem kina i żywą legendą Hollywood, być może największą spośród żyjących. Świetnym aktorem i jeszcze lepszym, wybitnym reżyserem, nagrodzonym za swoje filmy aż czterema Oscarami. To za ich sprawą awansował do miana czołowych moralistów Ameryki. Fani wierzą, że Eastwood na ekranie i w prawdziwym życiu, to ta sama osoba. Tak jednak nie jest.
McGilligan, rasowy biograf, swoją opowieść zaczyna od dzieciństwa gwiazdora, a nawet wcześniej, kreśląc relacje panujące w rodzinie Eastwoodów. I obalając pierwsze mity.
Clint urodził się 31 maja 1930 roku w San Francisco „duży i piękny”. Ważył ponad 5 kg, więc pielęgniarki nazwały go Samsonem. Gdy był dzieckiem, matka podsadzała go nad ogrodzenie podwórka i wołała do sąsiadów: „Ale z niego przystojniak, co?!” Od początku zapowiadał się na wysokiego (mierzy 193 cm!), miał bujne włosy, błyszczące zielone oczy i rozbrajający uśmiech.
Jego dzieciństwo było zwyczajne, a rodzice troskliwi. Rodzina nieustannie się przeprowadzała. Sławny Clint utkał potem opowieść o życiu w biednym Oakland, a robotniczy wizerunek miasta dodawał splendoru jego sukcesom. – Bywało, że posyłano mnie na zmianę z siostrą do babci, która nas podkarmiała – mówił. Tymczasem Eastwoodowie dość szybko przenieśli się do Piedmontu w Kalifornii, do zamożnej części miasta, gdzie mieli własny basen, a każde jeździło własnym samochodem.
Nastoletni Clint uwielbiał zabawy w strzelaninę, w trakcie których, polewał kolegów ketchupem, imitującym krew, co potem zaliczono mu na poczet miłości do kina. Był rozrywany przez dziewczyny. Stracił cnotę w wieku lat 14, ze sporo starszą sąsiadką, o czym sam opowiada. Uczył się marnie. Prawdopodobnie to wytwórnia dorobiła więc do życiorysu legendę… niespełnionego lekkoatlety. Tak naprawdę wcale nie uprawiał sportów. Dopiero gdy trafił do Hollywood, zaczął uprawiać jogging (co robi do dziś). McGilligan opisuje też rozmowę z dyrektorem podstawówki, do której chodził, gdy ten na pytanie o Clinta, mocno wystraszony, zadzwonił do jego wytwórni, „Monpaso”, z pytaniem: „Czy mogę o tym mówić?”
Z dokumentów wynika, że nie skończył żadnego college’u i w autoryzowanej biografii Schickela kłamie. Gdy zdecydował się zdawać do college’u w Seattle, wybuchła wojna w Korei i przyszło powołanie do wojska. Clint trafił bazy wojskowej w Fort Ord, na wybrzeżu Monterey. Czekając na ewentualny wyjazd do Korei, pracował jako ratownik na wojskowym basenie, stając się natychmiast ulubieńcem kobiet.
W hollywoodzkiej karierze Clint będzie się wcielał w postaci wojskowych macho, choćby w takich filmach jak „Tylko dla orłów” czy „Złoto dla zuchwałych” . W materiałach promocyjnych pojawiały się wtedy sugestie, że został… odznaczony medalem weterana z Korei! W rzeczywistości w Korei nawet nie był, nie mówiąc o bohaterskich czynach. „Całe dwa lata służby spędził na nieustającej imprezie w Fort Ord” – pisze McGilligan, bo życie tam było wieczną balangą. Bohaterstwo wojenne pozostaje wytworem wyobraźni.
I tu następuje pierwsze spięcie. Według McGilligana, Clint, który robił wszystko, by nie trafić na wojnę, uniknął wysłania do Korei dzięki… romansowi z córką generała. Nie znajdziemy tego jednak w dostępnym wydaniu książki. Po kategorycznym proteście Clinta, wątek usunięto, choć kilka osób miało go potwierdzić.
To właśnie w Fort Ord, na randce w ciemno, Clint spotkał pierwszy raz Margaret Neville Johnson, nazywaną Maggie. Spodobali się sobie od razu, a pół roku później, ku zdumieniu wszystkich, Clint się oświadczył i wzięli ślub.
Był rok 1953. Wkrótce przenieśli się do Los Angeles.
Choć McGilligan wyraźnie nie lubi Eastwooda-człowieka, odnosi się z respektem do jego artystycznych dokonań. Pokazuje też, jak z faceta z kiepskim głosem i złą dykcją, ale z fantastycznym wyglądem, przeistoczył się w doskonałego aktora. To właśnie fragmenty opowiadające o początkach kariery Clinta, mało znane, są tu najciekawsze.
Jeszcze w Fort Ord miał zauważyć Clinta reżyser, który kręcił tam film, i zachęcił do pokazania się w Hollywood. Wersji opisujących jego drogę do wytwórni, jest zresztą kilka. McGilligan obala wszystkie. Wedle opowieści świadków, Clint miał przesiadywać w barze wytwórni Universal, „w obcisłym swetrze”, gdy poznał uwodzicielską telefonistkę ze studia U-1, której wpadł w oko. Ta przemyciła go do studia. Tak dostał pierwszą małą rólkę.
Wytwórnia posłała go od razu na zajęcia do Universal Talent School. Nie wróżono mu kariery. Był sztywny, nieporadny i cedził słowa przez zęby, co denerwowało nauczycieli. „Trzeba poprawić emisję głosu – rokowania niedobre” – notowali. Tę słabość, Eastwood z czasem przekuł w zaletę.
By jego kariera ruszyła, potrzebował czterech lat. Przez ten czas na życie zarabiała głównie Maggie, pracując jako modelka. W 1959 roku trafił do serialu „Rawhide” i szybko stał się gwiazdą. Kontrakt nie pozwalał mu występować w amerykańskich filmach kinowych, jednak dopuszczał europejskie. Więc wybrał się do Europy. Tam Sergio Leone obsadził go w roli bezimiennego rewolwerowca w spaghetti westernie „Za kilka dolarów”. Grając go, nawet łagodne słowa Eastwood cedził przez zaciśnięte zęby. Trylogię dolarową Leone dopełniły potem: „Za kilka dolarów więcej” i „Dobry, zły i brzydki”. To był początek trwającej nieprzerwanie szóstą dekadę kariery Eastwooda.
McGilligan fantastycznie opisuje współpracę, nieznającego angielskiego Sergio Leone, z Clintem. Z jego długich dialogów aktor usuwał całe kwestie, ale Sergio nic nie rozumiał, więc nie robił awantur. Po latach Eastwood powie, że wszystkiego o reżyserowaniu nauczył się od niego. Leone, gdy nakręci genialne „Dawno temu w Ameryce”, porówna go potem z…Robertem De Niro, dla wielu najlepszym z amerykańskich aktorów. „Bobby jest przede wszystkim aktorem. Clint jest przede wszystkim gwiazdą. Bobby cierpi. Clint ziewa…”. Kurtyna.
Eastwood w jednym z wywiadów nieskromnie powie:
„Bo we mnie jest seks”
91-letni dziś reżyser, wciąż w świetnej formie, ma już nową wybrankę. I nadal kręci filmy, w których gra główne role”
Bardzo, ale to bardzo lubię mieć kwiaty na balkonie i są to przeważnie pelargonie.
Każdego roku są inne i w tym roku mam w kolorze różowym i bordowym.
Już są piękne, ale mając kwiaty na balkonie trzeba śledzić pogodę.
Zachodniopomorskie od wczoraj nawiedzają burze i wiatr, a zaraz potem pojawia się obfity deszcz, który siecze i ludziom masakruje kwiaty na balkonach.
Ja biegam ze skrzynkami i wnoszę je do domu, bo bardzo byłoby mi żal, aby je deszcz zniszczył.
Na ostatnim zdjęciu pokazałam właśnie kwiaty u sąsiadki, które dostały mocno wiatrem i deszczem i będą długo się odbudowywały.
Synoptycy przewidują, że to lato będzie strasznie gorące, ale póki co, z zachodniej Europy idą burze, wiatry, a nawet grad!
Moskwa tonie w upale takim, że nie było tam od 100 lat takich temperatur.
Jednym słowem dzieje się.
Trudno jest żyć w takich upałach, a więc siedzę w domu pod wiatrakiem, gdyż bardzo mi upał doskwiera i przede wszystkim piję dużo wody!
Aby nie było tylko o kwiatkach i pogodzie, to ciekawa jestem czy w taki upał jesteście na bieżąco z Ministrem Edukacji – Przemysławem Czarnkiem?
Tym Czarnkiem – kabotynem!
W Polsce ten nierząd popsuł i zastraszył już wszystkie grupy społeczne i zawodowe, a teraz biorą się za szkołę!
Ja chodziłam do szkoły w czasach PRL-u, ale takiego draństwa jak teraz nie było, bo ja szkoły moje wspominam z sentymentem!
Może czegoś nie wiem i może czegoś nie pamiętam, ale nikt mnie nie gonił do kościoła, a teraz wszystko w szkole ma być kościelne i każdy przedmiot podporządkowany doktrynie kościoła!
Następuje już zmiana lektur i będą nauki o Papieżu JPII i kardynale Dziwiszu, którzy tuszowali pedofilię w kościele.
Będzie także o tym, że w Smoleńsku były trzy wybuchy na podstawie bredzeń Macierewicza i to, że to Rosja zabiła 96 osób lecących do Katynia!
To tylko tak w skrócie, że wymazany z historii już jest Lech Wałęsa, a z komuną walczyli bracia Kaczyńscy i inne kłamliwe stwierdzenia.
Strach się bać, ale najgorsze będzie to, że ta władza zastrasza już nauczycieli, którzy będą pod opieką pisowskiego kuratora, a nie samorządu!
Ludzie zaczynają wychodzić na ulicę, bo nauczyciele i rodzice także i zdaje się, że mimo wakacji – Czarnek ich mieć nie będzie!
Ludzie brońcie swoje dzieci i młodzież przed indoktrynacją, bo to wszystko nie idzie w kierunku otwartych, nowoczesnych, europejskich umysłów, a średniowiecza!
Ubolewam, że przyszło mi na to patrzeć, kiedy mam Wnuki!
Słynny cytat Czarnka z powodu, którego powinien wylecieć na pysk z polityki to:
„Osoby LGBT „nie są równi ludziom normalnym”.
Widzę ciemność i czas ich odsunąć od władzy – najwyższy czas, choćby dlatego, że wielki wódz PiS-u zakłada dwa różne buty, a to oznacza całkowite oderwanie od rzeczywistości, aż tak, że przykro na to patrzeć!
Mąż mi kupił na balkon dwie takie kule, które wieczorem ślicznie się świecą w czterech kolorach!
Dzisiaj pilnowałam obrad w Sejmie, bo miało być głosowanie – kolejne nad wyborem Rzecznika Praw Obywatelskich!
Całym sercem byłam za człowiekiem kompetentnym, wykształconym pod względem prawnym i niezależnym partyjnie, czyli za prof. Marcinem Wiącek!
PiS wystawił niby niezależną partyjnie Lidię Staroń i niestety w Sejmie ona wygrała 9 głosami!
Wybór ten trafi do Senatu i tam matematycznie może być różnie.
W telewizji TVN – w programie „Sprawdzam” był z nią wywiad i wypadła w nim fatalnie, bo jak przekupa na targu!
Jednym słowem Staroń, to jest ta sama, która krytykuje Strajk Kobiet i głosowała przeciwko środkom na refundację zabiegów in vitro.
Głośno mówi, że jest katoliczką i przez pryzmat wiary widzi wiele spraw Polaków.
W tym właśnie prawa człowieka.
Nie wiem, jak może być RPO.
Litości.
Ten nierząd nie ma ostatnio dobrej passy, bo oto Czechy za kopalnię w Turowie domagają się poprzez TSUE – 5 milionów euro za każdy dzień!
Degradacja środowiska tam postępuje, a więc opozycja jest za tym, aby Polska dogadała się z Czechami i zatrzymano wydobycie dla dobra środowiska i klimatu!
Takie myślenie nie spodobało się posłowi Suskiemu, który wzorem Kaczyńskiego z mównicy sejmowej nazwał opozycję mentalnymi zdrajcami, czyli nerwy puszczają!
Jednak to nie wszystko w sprawie złej passy tego nierządu, gdyż po sieci zaczynają krążyć dokumenty o klauzuli tajne/poufne.
Wykradzione zostały mejle ze służbowych i prywatnych skrzynek pocztowych najważniejszych ludzi w polskiej polityce – komedia!
Gdzie są służby i gdzie jest kontrwywiad pod patronatem pijaczka Kamińskiego – komedia!
Właśnie wyciekło, że:
„Jeśli potwierdzą się informację, ze członkowie rządu rozmawiali o użyciu Wojska Polskiego przeciwko demonstrującym kobietom, to Trybunał Stanu będzie miał pełne ręce roboty. Prokurator także. Byłaby to hańba na miarę stanu wojennego”
Na sam koniec zrywałam boki, kiedy Adrian łapał chwilę szczęścia z Joe Bidenem i się załapał na korytarzu obok WC!
Gdzie się nie obejrzymy, to tam widać lekceważenie naszego kraju, który na arenie międzynarodowej nic się już nie liczy!
Ps. Budowa Mierzei Wiślnej – marzenie Kaczyńskiego zwróci się Polsce za 1000 lat!
Miał być bursztyn, a zebrano go zaledwie 16 kilogramów – brawo Kaczyński do niczego się nie nadający!
Kurtyna!
A ja lubię kwiatki i tak sobie cykam, bo zielono mi, gdyż z czegoś trzeba czerpać równowagę w tym zepsutym kraju!
Wiosna w końcu przyszła i od razu ma się inne spojrzenie na świat, bo słońce, to życie!
Udało nam się dożyć do kolejnej wiosny i jak co roku muszę mieć na moim niewielkim balkonie rośliny!
Jest to taka mała odskocznia, bo można sobie na świeżym powietrzu usiąść i cokolwiek poczytać, co często praktykuję.
Mąż kupił trzy krzaczki pomidorów i dziś je osadziliśmy w specjalnej, dużej donicy.
Pojechał nawet na pole i przywiózł placek krowi, aby je zasilić od spodu! 😀
W tamtym roku też mieliśmy pomidory posadzone i były owoce okropne słodkie i smacze.
Zobaczymy, co się wydarzy teraz.
Dziś przyjrzałam się mojej magnolii posadzonej za oknem i o dziwo zakwitła po raz pierwszy od siedmiu lat, co mnie strasznie ucieszyło.
Posadziłam też dwie, małe begonie, które kiedy podrosną, to będą kwitły po późnej jesieni!
Mam więc dwie skrzynki z pelargoniami i dwie doniczki z pelargonią wiszącą podwieszone pod sufitem!
Kiedy byłam młodsza, to szalałam na działce ogrodowej, mając małe dzieci, a teraz mam tylko tyle siły, aby ogarnąć rośliny na balkonie – takie życie kochani!
Oczywiście już jest zakupiony nawóz specjalny do podlewania pelargonii i czeka, kiedy one zakwitną i będą potrzebowały zasilania.
Niżej wkleiłam zdjęcie drzew, które zakwitły przy mojej ulicy!
Teraz są śliczne, bo obsypane różowym kwieciem i są bardzo malowinicze.
Kiedy zrzucą kwiaty, to pojawiają się na nich purpurowe liście, a mnie nie dawało spokoju – jak się one nazywają.
Weszłam więc do sieci i odnalazłam ich nazwę, a jest to judaszowiec kanadyjski i tak zaspokoiłam swoją ciekawość!
Mój dzień upłynął mi lajtowo i starałam się nie denerwować polityką, bo od czasu do czasu potrzebny jest reset!
Paprotka zamknięta w słoiku – takie coś dostałam od Męża na 8 marca, czyli z okazji Dnia Kobiet!
Ciekawa jestem jak ta paprotka długo mi się uchowa!
Nie za bardzo wiem ile potrzebuje wody, aby jej nie przelać, bo umrze!
Na emeryturze, to mogę liczyć tylko na Męża, ale w czasach socjalizmu w tym dniu wszystkie kobiety były stawiane na piedestał i każda w tym dniu była wyjątkowo potraktowana przez pracodawców, a także rządzących!
8 marca był spęd kobiet na jakieś, większej sali i tam po przemowach męskich dostawałyśmy goździka, rajstopy, a bywało, że i kawę – wszystko zakupione z funduszu pracowniczego bodajże.
Dokładnie tego nie pamiętam, a i szkoda, że nie mam z tamtego czasu żadnego zdjęcia, ale za to są wspomnienia w sieci!
Po tym spędzie, tak około południa kobiety dostały wolne od pracy i mogły iść do domu!
Nie pamiętam, abym szła i innymi kobietami na balangę w jakieś restauracji, bo miałam dzieci i gnałam do domu!
Z opowieści tylko wiem, że kobietki często wracały do domu – wężykiem, a i panowie także świętowali!
W sumie to były fajne czasy, bo ludzie byli bliżej siebie, a teraz w czasie pandemii, to wszystko się rozlazło i jest bardzo smutno!
Bardzo dobrze za to pamiętam Dzień Kobiet w 1978 roku, a dlaczego?
Pracowaliśmy z Mężem nad drugim, naszym dzieckiem i się udało!
Mam jedno życzenie w dzisiejszych czasach, aby 8 marca żaden prezydent, premier nie składali mi żadnych życzeń, bo tą ferajną gardzę i dobrze, że telewizory mają pilota!
Ten rząd nienawidzi kobiet i zgotował im piekło na ziemi!
Oglądałam reportaż „Czarno na białym”, w którym kobiety opowiadały o tym, że nosząc w łonie chore, nieuleczalnie dziecko nie mają znikąd pomocy, kiedy to dziecko umiera chwilę po porodzie!
To one same muszą przejść przez traumę, jaką zgotowali im rządzący, gdyż nawet nie mają opieki psychologicznej, bo to są kaci bez sumienia.
To jest straszne, że tylko w jednym szpitalu w Polsce jest pokój pożegnania się z dzieckiem i to jest skandal!
Dlatego niech te dranie nie składają w tym dniu kobietom żadnych życzeń – niech zamilkną!
Na wszystko w tym pseudo kraju są miliony, bo oto Rydzyk buduje muzeum poświęcone JPII, temu, który tuszował pedofilię, a dla kobiet i opiekę nad nimi pieniędzy nie ma!
Już jest po wszystkim, a więc po tych szaleństwach świąteczno – noworocznych i wracamy powoli do codzienności.
Z lodówki wszystko już zniknęło, a więc trzeba się nastawić na nowo, by gotować posiłki już regularnie, bez zapasów.
Został mi tylko bigos, który jutro zapakuję w słoiki i będę pasteryzować na kiedyś tam!
Wszystko wraca do normy i dziś się wzięłam za przesadzenie mojej, ulubionej rośliny zwaną Zamiokulkas.
Miał już za małą doniczkę i wsadziłam go do nowej ziemi i większej doniczki!
Lubię go, bo nawet kiedy zapomnę go podlać, to i tak rośnie i broni się przed umarciem.
A tak naprawdę, to w naturze występuje w Tanzanii oraz na wyspach Zanzibaru, gdzie panuje suchy, podrównikowy klimat. Roślina zachwyca swą niezwykłą urodą, a dodatkowo jest niewymagająca i łatwa w uprawie. Zamiokulkas zamiolistny wykazuje bardzo dużą odporność na niesprzyjające warunki, niedostatek wody i światła, przez co zyskał miano żelaznej rośliny.
Polecam ten kwiat każdemu, kto lubi mieć zielony akcent w pokoju, bo nawet, kiedy zapominamy o podlewaniu, to ten kwiat trwa!
Rośnie bardzo wolno, ale mój w tamtym roku się rozszalał i wypuścił 5 nowych gałązek, a więc dziś zmieniłam mu domek na bardziej przestronny!
Mam w domu dwie dość duże rośliny, bo w drugim pokoju za ozdobę robi Skrzydokwiat, który uwielbia tonąć w wodzie i trzeba tego pilnować, bo inaczej opuści nas – zdjęcie niżej!
Dawnymi czasy miałam w domu dużo kwiatów, bo nawet bardzo wysoką palmę, a także wiszące paprocie, ale z czasem, to się zmieniło, bo i ja zrobiłam się wygodna.
Macie kwiaty w domu – lubicie je mieć i się nimi opiekować?
Wracając jednak do codzienności, bo już jesteśmy drugi dzień w Nowym Roku, to ja wiedziałam, że tak będzie.
Wyszły jaja ze szczepionką na COVID19!
Oto zaszczepili się poza kolejnością polscy celebryci z Krystyną Jandą na czele – aktorką!
Zaraz po niej powstał nepotyzm szczepionkowy, bo zaszczepiła się jej córka i były mąż.
Sznureczek się powiększył, bo zaszczepił się Leszek Miller – polityk, Materna – satyryk, Edward Miszczak z telewizji TVN, a także inni aktorzy, a na koniec Magda Umer, która wystosowała oświadczenie o treści
„Oświadczenie
Nie prosiłam nikogo o zaszczepienie się przeciwko Covid19.
To mnie poproszono o to, w ramach akcji popularyzowania, namawiania do szczepień.Wytłumaczono także, że nie zabieram nikomu miejsca, że walka o każdą zaszczepioną osobę jest teraz priorytetem państwa i służby zdrowia .Przecież cały czas środki masowego przekazu, a nawet Kościół, nawołują niezdecydowanych i utyskują na zbyt małą liczbę chętnych, potrzebnych do zwycięstwa z pandemią w naszym kraju.Tłumaczono nam, że godząc się stajemy się ambasadorami szlachetnej akcji.Zgodziłam się myśląc że czynię dobro, a okazało się że jest to rozumiane odwrotnie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ale w dalszym ciągu mam nadzieję ,że nie zrobiłam niczego złego. Pozdrawiam zainteresowanych-Magda Umer”
Komu tu wierzyć i co się po prostu stało, że ci ludzie ponoć mieli promować szczepionki, a wylał się na nich straszny hejt!
Kto stoi za tym bałaganem, że jednych strach przed pandemią jest większy niż mój!
Dziwne to bardzo, a Wy jakie macie zdanie na ten temat, bo czy zawsze muszą być takie jaja, że Facebook grzmi i Twitter także!
Doszliśmy z Mężem do wniosku, że czas wymienić nasze łóżko, bo w jednym miejscu sprężyny się zarwały!
Od rana więc szykowaliśmy się na objazd wszystkich sklepów meblowych, a mamy ich w mieście – pięć!
Jakie zdziwienie mnie wzięło, że wszystkie kanapy, sofy, narożniki są w kolorach szarości, tak niby modnej teraz.
Nie podobały mi się te kolory, gdyż ja lubię w domu mieć kolorowo, a najbardziej pasują mi kolory jesieni, a więc zielenie, żółcie, beże, brązy!
Kanapa szara kompletnie mi nie pasuje do koloru ścian, dodatków, a więc odpada na samym starcie!
Wróciliśmy więc do domu z niczym, ale zaczęłam szukać w sieci i znalazłam swój wymarzony narożnik nr 8 na powyższym zdjęciu!
Zamówiłam i na dostawę trzeba czekać miesiąc!
Potem udaliśmy się na cmentarz z chryzantemą, którą kupiliśmy do domu w celu ratowania producentów!
Dokupiliśmy znicze i kwiaty stanęły przy nagrobku moich Wnuków, a znicze zapaliliśmy na wszystkich naszych grobach.
Dobrze, że poszliśmy, gdyż na nagrobku mamy i ojca wiatr przewrócił doniczkę z chryzantemami, a na nagrobku Wnucząt znicz wybuchł i zalał literki na nagrobku!
Pogoda była cudna, jesienna. Liście szeleściły pod nogami, a ludzi niewiele, a więc to był taki szczególny czas dla nas w czasie pandemii!
O godzinie 17.00 zjawiłam się na Strajku Kobiet w moim mieście.
Spotykamy się w środku miasta przy fontannie obok naszego kościoła.
Weszłam do kościoła, ale była zamknięta krata, przez którą zrobiłam zdjęcie okna z witrażem!
Policja wydała przez megafon komunikat, że zgromadzenie jest nielegalne, a za nieprzestrzeganie odległości grozi nam adekwatna kara!
Niestety, ale ustawiłam aparat na złą opcję i żadne zdjęcie mi się nie udało!
Chodzę na te strajki po to, aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko zniszczenia wszystkiego przez ten nierząd, bo nie tylko w sprawie zakazu aborcji uszkodzonych płodów!
Sprzeciwiam się zepsuciu szkolnictwa przez nawiedzonego Czarnka, a także służby zdrowia niewydolnej w czasie pandemii i tak można wymieniać w nieskończoność!
Wieczorem przyszła do nas Córka z Wnusią, bo Mąż ma dziś urodziny, a ja jutro imieniny!
Zawitała do nas także sunia – maltańczyk, która jest szczenna i urodzi za trzy tygodnie.
Mam chęć na szczeniaczka, ale boję się, że przeżyje nas!
Posiedzieliśmy więc przy kawie i ciastku i spędziliśmy miło ten czas.
Tak więc minął mi dzisiejszy dzień i trzeba przyznać, że dość aktywnie!
Dzisiaj są moje urodziny i oto stuknęło mi 64 lata i jak by powiedział Linda, to ja już jestem stara dupa!
Jednak mimo swojego wieku nie czuję się stara wcale, a wcale i sądzę, że jest we mnie wciąż taka młodzieńcza werwa, że nie odczuwam kompletnie swojego wieku!
Pewnie się to zmieni, kiedy nawiodą mnie jakieś dolegliwości zdrowotne bardzo poważne, ale póki. co mam w sobie dużą dawkę humoru tam w sercu i duszy!
To był dla mnie przemiły dzień, bo miałam gości, a więc kwiaty, czekoladki i miło spędzony czas przy kawie i cieście wiśniowym oraz także telefoniczne życzenia!
To są moje drugie urodziny, kiedy mamy już nie ma z nami!
Mama bardzo często mi się śni, ale jest dla mnie w tych snach bardzo niedobra i na mnie fucha, oraz zatrzaskuje przede mną drzwi!
Jest mi przykro, że tak mi się śni, ale muszę z tym żyć, choć jest mi strasznie z tym źle, choć to tylko sny są!
Jestem zodiakalną Panną i choć nie za bardzo wierzę w horoskopy i oceny poszczególnych znaków, to znalazłam jeden, z którym po części się zgadzam, a przede wszystkim z tym, że Panna jest typem samotnika!
Kto jest spod znaku Panny niechaj sobie dla rozrywki przeczyta:
Jaka jest Panna? Wady i zalety znaku zodiaku, który wysoko stawia poprzeczkę innym.
Panna to wielka intelektualistka, która raczej twardo stąpa po ziemi. Można ją poznać po przymrużonych oczach. Bacznie obserwuje ludzi, analizując najdrobniejszy gest. Poprawianie innych to jej specjalność. Ona chce uczynić świat planetą idealną. Próbuje dociec źródła każdej emocji, by móc ją kontrolować i nigdy nie wyjawić oznak swoich słabości. Poczucia bezpieczeństwa szuka w uziemieniu. To, co nieprzewidywalne, może stać się początkiem jej końca.
Jaka jest Panna?
Panny to osoby urodzone pomiędzy 23 sierpnia a 22 września. Rządzi nimi żywioł ziemi tak jak Bykiem czy Koziorożcem. Dzięki temu są niezawodne, praktyczne i ugruntowane. Cechuje je wielka inteligencja oraz przesadna skłonność do krytyki. Zazwyczaj oceniają innych, bo same uważają się przecież za ideał. Swoimi uwagami trafiają w czuły punkt, szybko obnażając wroga z jego wad. Ich wewnętrzny krytyk nie pozwala im na prędkie zawieranie przyjaźni. Są zbyt podejrzliwe, aby zakumplować się z kimś dnia na dzień, lub dać się porwać fali namiętności. Za to wrodzony perfekcjonizm doprowadza Panny na szczyt takiej sławy i sukcesu, o których inne znaki mogą tylko pomarzyć. Cóż, najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. Nad tą dziewiczą, ziemską istotą panuje komunikacyjny Merkury. Dzięki niemu jest zorganizowana, bystra i ma gotową ripostę na każdą zaczepkę. Wie, jak grać dobrą minę do złej gry, ukrywając przed światem swoje mroczne wcielenie. Tylko osoby z najbliższego otoczenia mają szansę poznać jej prawdziwą twarz. Wystarczy spojrzeć na Panny w showbiznesie, by znaleźć potwierdzenie dla powyższych słów. Beyoncé, Michael Jackson, Freddy Merkury, Cameron Diaz, Keanu Reeves, Blake Lively, Pink, Hugh Grant czy Salma Hayek to najlepsze przykłady tych pracowitych istot.
Cechy charakteru Panny
Ci urodzeni sędziowie mają niezwykle wyrafinowany gust. Są niczym kontrolerzy jakości, którzy wiedzą, co jest dobre, a co niewarte zachodu. Lubią wysoki standard życia. Jeśli coś według nich nie jest „najlepsze” i nie spełnia ich wygórowanych oczekiwań, zaczynają być bardzo oceniający. Celnie wychwycą każdy defekt człowieka lub rzeczy, z jaką mają do czynienia. Przed ich bystrym okiem nie ukryje się nic. Równocześnie są skromne i nie lubią się przechwalać. Rzadko kiedy robią sobie autopromocję. Swoje osiągnięcia na światową skalę przedstawiają z pokorą, wzruszając ramionami. Bywa, że ta wrodzona ascetyczność zamienia się w niską pewność siebie. Wtedy aktywuje się ich wewnętrzny krytyk, który celuje działo w samą Pannę. Mogą zatracić swój cel życia i poczucie, że zasługują na szczęście. Myślą, że są niewystarczające lub mają zbyt wiele negatywnych cech. Nic dziwnego, że dają się pochłonąć swojej pracy, zostawiając w tyle miłość czy rodzinę. Panny rodzą się sumienne. To perfekcjoniści nieznoszący niczego, co wygląda byle jak. Szybko przeradzają się z pracoholika w potwornego maniaka kontroli, który próbuje wykonywać pracę za cały swój zespół. I chociaż nie wydają się takie na początku, Panny uwielbiają pomagać innym ludziom. Jednak po cichu oczekują wdzięczności oraz wychwalania ich za dobroć czy hojność. Pragną uznania lub małej nagrody, żeby połechtać swoje duże ego. Nie robią niczego bezinteresownie. Można na nie liczyć, ale trzeba pamiętać, że słowo „dziękuję” nie będzie wystarczać.
Ten astrologiczny pedant kocha porządek. Zarówno na biurku, jak i w mieszkaniu oraz swoich najbliższych relacjach. Dla niego chaos oznacza braki kontroli.
Kto najlepiej dogaduje się z Panną?
Nie warto mydlić sobie oczu. Panna nie będzie przyjacielem każdego. Z wieloma znakami może mieć na pieńku. Takie wolne duchy jak Strzelec czy Lew, nie powinny nawet do niej podchodzić. To może być trudne, gdyż opanowana, atrakcyjna Panna przyciąga „drapieżników” obojętną postawą oraz niezwykle błyskotliwym dowcipem. Nigdy nie brakuje jej wielbicieli. Najlepiej dogaduje się z „braćmi i siostrami”, którymi również rządzi żywioł ziemi. Tak ja Byk i Koziorożec, lubi rzeczy materialne, dobre jedzenie, wielogodzinny seks, zakupy oraz stabilne, bezpieczne relacje. Z nimi stworzy najbardziej udany związek. Za to od nieprzewidywalnego ognia będzie się trzymać jak najdalej. W swoim obserwowaniu ludzi i świata przypomina analitycznego Skorpiona. Tak jak on, dokopuje się do źródła problemu, zachowując zimną krew w momentach kryzysu.
Panna kieruje się rozumem, a nie sercem. Z rozsądku może wybrać samotność zamiast związku, nawet jeśli będzie zakochana.
Tym, co łączy ją z Wagą, jest ciągłe osądzanie, lecz Panna nosi w swoim sercu samotność, podczas gdy Waga będzie wymagać stania się jednością z drugą osobą. Panna ma tendencję, żeby się dopasować, chociaż częściej wybiera życie samotnika. Reprezentuje te same wartości, co karta Pustelnik w talii Tarota. Jest w niej sporo lęku. Trudno jej się zbliżyć. Broni się krytyką, a z rozsądku rezygnuje z wielu szans na piękny, miłosny scenariusz.
wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.
Nauka dla Przyrody: polscy naukowcy komentują działania polityków i organizacji pozarządowych dotyczące ochrony przyrody - zawsze merytorycznie, zawsze w oparciu o aktualne dane naukowe.
~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.
Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?
Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!
Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.