„Jestem z dziećmi w sanatorium w Rabce. Królują tu dwie grupy – ludzie zaawansowani wiekowo i matki z małymi dziećmi. Zdarzyła mi się taka sytuacja – zachowujące się niewłaściwie własne dziecko na oczach czterech takich starszych Pań wzięłam na stronę i spokojnie, aczkolwiek stanowczo wytłumaczyłam mu, dlaczego źle się zachowuje. Kiedy zadowoleni, po dojściu do kompromisu, wracaliśmy na plac zabaw, usłyszałam w oddali „A bo to teraz tak wychowują, bezstresowo. Nie to, co w naszych czasach, człowiek w dupę dał i był spokój”.
Odpowiedź: Kłamstwo, bo normalna matka kochająca swoje dzieci w tamtych czasach też nie biła swoich, a jeśli jej się zdarzyło, to ma wyrzuty do końca życia – tak jak ja, której zdarzyło się w krytycznym momencie pomachać ścierą, albo kapciem. Uderzyłam każdą z córek w ciągu ich wychowywania po jednym razie i żałuję, że to uczyniłam.
Droga Halino, Zdzisiu i Gieniu – ten post jest do Ciebie!
W naszych czasach wiadomo już, że bicie niczego nie uczy. Właściwie wiadomo było to już za Twoich czasów, ale nie istniała wokół tego medialna nagonka, więc może ominął Cię ten temat. Nie myśl sobie jednak, że ominął Twoje dziecko, które jak tylko zaczęło coś kumać, kalkulowało w głowie „wejdę na ten dach to będę królem podwórka, będzie frajda, co mi tam dwa klapsy od mamy za karę”. Te klapsy nie nauczyły Twojego dziecka niczego oprócz tego, że matka jak już nie ma innego sposobu to bije, bo jest silniejsza.
Odpowiedź: Kłamstwo za kłamstwem, bo nie wszystkie matki biły swoje dzieci, choć same doświadczały w dzieciństwie przemocy od swojego ojca, czy matki. Przysięgły sobie, że swoich dzieci bić nie będą, a więc pani piszące te domniemania jako pewnik jest złośliwa, aby dokopać tamtym matkom.
Wiem, że codziennie krytykujesz młodych, że tylko im te komórki i Internety w głowie. Nie miałaś Internetu, czy komórki, ale to nieprawda, że byłaś ze swoim dzieckiem 24 godziny na dobę. Normalne było to, że odkąd dziecko samo umiało ustać na nogach, bawiło się w grupie innych dzieci na podwórku czy pod blokiem. GODZINAMI. Wiadomo było, że te starsze się zaopiekują i krzywdy zrobić nie dadzą. A Ty w tym czasie spokojnie gotowałaś w domu obiad, paliłaś fajki z sąsiadką przez balkon albo oglądałaś Niewolnicę Isaurę. Nie bałaś się pedofilów czy porwań, choć przecież były, nie mówiło się o tym, więc się tym zbytnio nie przejmowałaś, jak wszyscy.
Odpowiedź: Cóż to za brednie w chorej głowie autorki. Dzieci bawiły się na podwórkach, bo tak to było, że lubiły swoje grupy rówieśników i bawiły się w przeróżne zabawy, co tylko wyszło im na dobre. Uczyły się współżycia pod okiem matek i ojców i wracały do domu skonane skakaniem, bieganiem za piłką, a także graniem w klasy. Lgnęły do siebie te dzieciaki i powstawały wielkie przyjaźnie, czasem na całe życie. Owszem, to było na rękę matkom, ponieważ wiedziały, że pod ich nadzorem takie przyjaźnie były tylko wspaniałym dzieciństwem, a skąd w głowie autorki to fajczenie papierosów? Chyba matka jej tak robiła i stąd to wie, albo sobie to wyobraziła w złośliwej główce z dużą fantazją! Nie należę do matek i teściowych, które krytykują młodych, bo mam dwie córki, które mają swoje dzieci i się nie wtrącam w ich scenariusz wychowania dzieci. Kiedyś matki pracowały i to bardzo ciężko, bo na taśmach produkcyjnych, w fabrykach, bo ktoś ten kraj musiał dźwigać z pożogi wojennej i były to kobiety. Nie było zabawek, ubranek, książeczek, to moja mama sama robiła mebelki do zabawy i sama szyła ubranka dla lalek, a także dla nas. Przerabiała i kombinowała, aby z resztek cokolwiek uszyć, abyśmy były z siostrą odziane. Teraz idziecie do sklepów i kupujecie gotowce, a kiedyś kobiety szydełkowały i robiły na drutach sweterki dla dzieci i czapeczki. Kiedyś matki kochały swoje dzieci, jak teraz autorko paszkwilu!
To prawda, że nie sadzałaś dziecka przed telewizorem, żeby oglądało bajki. W telewizji nie było wtedy bajek, a jedyna, która była, była świętością i na łeb, na szyję leciałaś na nią do domu, żeby dziecko sobie chociaż tego Reksia zobaczyło. W dzień zajmowałaś się jednak swoimi sprawami, a dziecko puszczałaś samopas. Nie miałaś kreatywnych zabawek, ciekawych książeczek, czy nagonki z netu, co już Twoje dziecko powinno było opanować. Rosło zdrowe, jak każde inne i to było najważniejsze. Sadzałaś na Frani i była głupawka z wirowania, ot rozrywka. Dziecko całymi dniami pałętało się po domu, każdy z nas zna o sobie historię upadku ze schodów, wypadnięcia z wózka, oblania się gorącą wodą. Była zabawa, czasem chwile grozy. Ot, życie po prostu, jest co wspominać. Dzisiaj za takie wybryki znalazłabyś się w Uwadze TVN. No serio, no.
Odpowiedź: Boże jaka musi być ta autorka tego wpisu biedna i powtarzam, jej matka musiała ją sadzać na tej Frani i tak ją zabawiała. Musi mieć traumę biedna. Pamiętam czas świąteczny, kiedy telewizja puszczała bajki Disneya i kurcze jak ja się cieszyłam, że moje dzieci mogą obejrzeć coś innego, z tamtej strony oceanu, albo kiedy pojawiła się Pszczółka Maja, to oglądałam tę bajkę razem ze swoimi szkrabami, bo musiałam widzieć, czy w bajce nie ma przemocy. Teraz jest tyle kanałów z bajkami, że autorka pewnie tego nie ogrania i sama się pogubiła, a może je dziecko ogląda horrory bajkowe, kiedy ona wsadza pranie do pralki.
Nie podoba Ci się to, że nie pozwalamy naszym dzieciom dawać nieograniczonych ilości słodyczy i karmić stale budyniem. Ty karmiłaś i wyrosło i dobrze było. Zgoda. Nie zapominaj jednak, że jajka miałaś prawdziwe, od kury, mięso z uboju na wsi, mleko od krowy, a chipsy, słodycze, gumki mamby, lody we wszystkich kolorach i żelki nie istniały. Nie miałaś więc jak karmić swojego dziecka chemią, bo jej po prostu nie było, nawet w jedzeniu.
Odpowiedź: Matki kiedyś robiły same dla swoich dzieci słodycze, bo niczego nie było w sklepach. Robiły cukierki z karmelu, lody własnej roboty, kompoty z owoców i lemoniady, a Ty autorko byś umarła, bo byś tak nie potrafiła kombinować, bo idziesz do sklepu i kupujesz bez problemu, ale to jest taka łatwizna. Chemia była zawsze, tylko o tym nikt nie wiedział i to jest prawda, a Ty o tym wiesz i karmisz swoje dziecko taką właśnie chemią. Idziesz na skróty i dajesz swojemu dziecku Kubusia z konserwantami. Nie ukręcisz dziecku soku z marchewki, czy jabłka ze sprawdzonego źródła, bo to za dużo zachodu. Wolisz kupić w dyskoncie kurczaka i warzywa, bo uważasz, że robisz dobrze. Nie poszukasz na rynku gospodyni, która sprzedaje swojskie jajka, a kupujesz z chowu klatkowego – czy tak nie jest leniu!
Stale wygłaszasz pogląd, że młodym to tylko rozrywki w głowie, ciągle by tylko po świecie latali, a dziecko to wychowa niania. W Twoich czasach dzieci podrzucało się do teściów czy do babci. W naszych czasach wie się już, że dzieci to nasz problem, a nie problem naszych rodziców. I oni, po trudzie wychowania nas, latach pracy i często ciężkim życiu, na emeryturze mają prawo skosztować życia, odpocząć, a nie latać za wnukami. Należy im się i kolacja na mieście i kino i nawet wakacje! To nie to, co kiedyś, kiedy dzieciaki na całe lato odwoziło się na wieś do dziadków. Może tak nie robiłaś? Nie wierzę. Normalne było to, że mieszkając w bloku wychodziłaś wieczorem, zostawiałaś dziecko samo w domu, na które od czasu do czasu miała zerknąć sąsiadka. Albo ciągnęłaś dzieciaki do znajomych na imieniny. Jak zasnęły, po nocy się je do domu jakoś przeniosło, często chwiejnym krokiem. Nikt z tego powodu afery przecież nie robił. Nikt Cię nie krytykował, bo robili tak wszyscy.
Odpowiedź: Ileż kłamstw jest w tym wpisie i oskarżeniu, a więc widocznie matka autorki tak robiła, że zabierała ją na sąsiedzką popijawę, bo skąd by o tym wiedziała. Nikt nie podrzucał dzieci swoim teściom i rodzicom, bo oni wciąż pracowali dla Polski. Jeśli się tak zdarzyło, to dlatego, że kiedyś nie można było zgrać urlopu w pracy z przerwą w przedszkolu i to były wyjątkowe sytuacje, pełne wyrzutów sumienia. Na chleb trzeba było pracować i szło się do pracy trzy miesiące po porodzie, a dzieci oddawało się do żłobka, bo trzeba było opłacić rachunki, Nikt nie płacił za przerwę macierzyńską, która trwa rok, a i ojciec może wziąć urlop tacierzyński. Kiedyś nie było o tym mowy droga złośliwa młoda matko. Ileż jest w Tobie zawiści.
Mówisz, że młodym to tylko kariera w głowie. W czasach PRL było jednak o tyle łatwiej, bo czy się leżało, czy się stało, pensja się należała. Z pracy w biurze przychodziło się do domu z zakupami, które zrobiło się w przerwie na kawę – niech petenci czekają! Pokus też za bardzo nie było, bo wczasy nad morzem dawał zakład pracy, a jak ktoś już był bogaczem to na te Węgry czy Bułgarię zawsze go było stać.
Ciągle krytykujesz nowoczesne kobiety, że im się emancypacji zachciało, że obiadu mężowi nie zrobią, że kapci nie podają, nie sprzątają same i nawet często na zakupy chłopa z dzieckiem wysyłają. Za Twoich czasów facet szarmancki był a i w domu wszystko umiał zrobić. A teraz często tak jest, że gwoźdź sobie same musimy wbić, bo on wtedy idzie na pedicure. W końcu jest równość, o której Ty tylko marzyłaś w najdzikszych snach.
Odpowiedź. Biedna, jak wzięłaś sobie za męża wydmuszkę i narcyza, to Twoja wina, bo kiedyś mężczyzna musiał być odpowiedzialny za rodzinę i niczym drwal – silny, a także szarmancki. Bywały typy, które chlały i biły swoje żony i dzieci i dawałyśmy sobie z chamem radę – rozwód. A wy trzymacie się tego pięknego i wymuskanego, bo koleżanki ci zazdroszczą, że taki jest śliczny i ma wzięcie.
Halina, Ty weź się kobieto, ogarnij. Dzisiaj, tak jak i za Twoich czasów, matki codziennie popełniają błędy. I będzie tak w kolejnych pokoleniach, bo przyjdą nowe poglądy i mody. Ale daj żyć! Każde czasy są fajne, bo są nasze. Zamiast dawać młodym argument do nazywania Cię starą rozpadówą, wołem, który zapomniał, jak to cielęciem był, pozwól matkom wychowywać dzieci po swojemu, tak jak umieją najlepiej. A sama wypinaj pierś do przodu i na dancingu w sanatorium nie czekaj na „Panie proszą Panów”, tylko podbijaj do Pana Gienka. W naszych czasach kobietom to już wypada!
Odpowiedź: To jest tak podłe, że aż nie do uwierzenia, bo ileż w autorce tego wpisu jest jadu! Kiedy jej napisałam komentarz o stanie wojennym, kiedy w kraju nie było niczego, a wpis uważam za kłamliwy, to komentarz wylądował w kosmosie!
My matki w stanie wojennym stałyśmy po mleko, ser, buty, mąkę, cukier, mięso itp. Stałyśmy w nocy i stałyśmy w dzień, aby tylko mieć gnata na zupę, albo budyń dla dzieciaka. Stałyśmy po buciki dla dzieci i często wracałyśmy z niczym, to mi autorka tego wpisu wykasowała komentarz!
Najgorszy jeszcze w tym wszystkim jest fakt, że nasza narodowa Super Niania – Dorota Zawadzka poparła ten kłamliwy paszkwil! Może dlatego, że dzieci w wieku nastoletnim wolały być z Ojcem, a ją totalnie olały!
Moje córki mnie czasami pytają, kiedy opowiadam – Mamo jak ty sobie poradziłaś z wychowaniem nas w tamtych dziwnych i ciężkich czasach.
Odpowiedź: Bo Was kochałam i kocham nad życie i tu napiszę, że nie pozwolę sobie na ubliżanie matce, która ma wszystko gotowe i pod ręką. To z jej strony, to potwarz w kierunku tysięcy matek, które z niczego potrafiły zrobić coś i wychowały swoje dzieci na dobrych ludzi i od nas WARA autorko!”
Jestem wściekła!
Foto: http://www.bigstockphoto.com
http://www.calareszta.pl/apel-do-tesciowej-matki-i-zgryzliwej-sasiadki/#