Archiwa tagu: nauczyciel
Reforma Zalewskiej jest zbrodnią na polskiej edukacji!
Nie tak dawno rozmawiałam z kimś, kto blisko widzi, co zrobiła reforma szkolnictwa podczas rządów Anny Zalewskiej.
Jest horror, gdyż nauczyciele uczący do niedawna tylko w jednej szkole i będący na etacie, teraz biegają od szkoły do szkoły i łapią godziny, aby jakoś zarobić na chleb.
Jest ogólny rozgardiasz, co przekłada się na stosunki nauczyciela z dyrekcjami szkół, które nie przejmują się rozdarciem tych ludzi i nakładają na nich obowiązki ponad zdrowy rozsądek.
Nauczyciele zarabiają mało i dlatego strajkują, ale to co zrobiła Zalewska z tymi ludźmi jest zbrodnią na żywym człowieku.
Dochodzi do tego fakt, że teraz uczniowie są strasznie roszczeniowi, niegrzeczni, rozwydrzeni i jak często zapominają, że ten człowiek, który chce ich czegoś nauczyć ma swoje życie poza szkołą i nie jest ono często różowe.
Nie sprowadza się tylko do sprawdzenia kartkówek, testów, wypracowań, bo nauczyciel ma masę swoich problemów, często na ostrzu noża!
Wszyscy chodziliśmy do szkół i mało kto z nas wiedział o problemach swoich nauczycieli poszczególnych przedmiotów, bo oni przychodzili do pracy i nie epatowali swoimi nimi.
Pamiętam, że w szkole podstawowej mieliśmy nauczycielkę od języka polskiego, o której chodziły pogłoski, że jej mąż jest przemocowcem, ale ona nigdy nie dała tego po sobie poznać.
Przychodziła do szkoły nienagannie ubrana i uczesana z lekkim makijażem – była piękną osobowością i ja ją kochałam za jej charakter, wiedzę i podejście do każdego ucznia.
Z pewnością i inni nauczyciele mieli swoje problemy po szkole, ale byli oddani swojej pracy i im zależało!
Jakże często teraz bywa, że dzieciarnia nie szanuje swoich nauczycieli i na lekcjach robi różne akcje poniżej pasa i pewien nauczyciel napisał list do dzieci i młodzieży, a także do jej rodziców.
Wszyscy powinni to przeczytać, bo jest to nauka o tym, że każdy nauczyciel – to człowiek!
Ps. Czasami wspominam swoich nauczycieli i wszyscy byli wspaniali, pełni pasji i wykonywali swój zawód nienagannie. Szanowałam każdego z nich i do dziś są w moim sercu, bo kiedyś szkoła, to nie był przymus, a przywilej!
Trzeba też mocno podkreślić, że nie mieliśmy komórek, smartfonów, tabletów, bo te przedmioty zastępowali nam wspaniali ludzie!
„Dwa etaty, chora matka, mąż alkoholik”. List nauczyciela otwiera oczy”.
Nie wystarczy powiedzieć, że „nauczyciel to też człowiek”, żeby dziecko to zrozumiało. Jeśli jednak powie mu się, że być może opiekuje się chorą mamą, że zarabia marne grosze i ledwo wiąże koniec z końcem, że boi się czy uczennica z równoległej klasy nie popełni samobójstwa – empatia rośnie. I współpraca uczeń-nauczyciel zaowocuje.
Krystian Ostrowski jest jednym z tych nauczycieli, którzy wciąż „chcą zmienić świat”. Uczy języka angielskiego i prowadzi facebookowy profil „School Sucks”, na którym pojawia się co jakiś czas pisany z serca list – najpierw do nauczycieli, potem do rodziców.
Teraz pojawił się list, który powinien przeczytać każdy uczeń – ze szczególnym wskazaniem na tych nastoletnich. Nauczyciel przypomina o tym, co każdy uczący się wie doskonale: że nie jest fajnie zwlekać się z łóżka skoro świt, że nie jest niczym miłym „uczenie się miliona pierdół”, że w szkole bywa nudno, a nauczyciele częściej niż mili i kompetentni okazują się zdenerwowanymi i zmęczonymi służbistami, którzy nie traktują ucznia jak człowieka.
„Dwa etaty, chora matka, mąż alkoholik”
– To prawda, że nauczyciel jest w szkole z własnego wyboru, a Ty musisz do niej chodzić. To prawda, że on jest dla Ciebie, bo to jego praca. Pomyśl jednak, że on też jest człowiekiem. Że też jest mu czasem cholernie ciężko, bo wykonując jeden z najważniejszych zawodów, dostaje za to marną zapłatę i aby utrzymać rodzinę, pracuje na dwóch etatach albo w kilku szkołach, i musi na to znaleźć siłę. Że też musi walczyć ze sobą o 7:30, aby poprowadzić lekcję, która z powodu wczesnej pory nie ma większego sensu, ale nie ma na to wpływu.
Pomyśl, że może opiekuje się chorym ojcem, który ma Alzheimera czy matką, która w hospicjum umiera na raka i chce spędzić z nią ostatnie chwile życia, bo za rok już jej nie będzie. Spróbuj zrozumieć, że ten wredny i nieuśmiechający się nauczyciel ma żonę, z którą mu się nie układa lub męża, który jest alkoholikiem.
Że ma dzieci, którym musi przygotować kanapki do szkoły, a po pracy zapierdziela do domu, by zdążyć z obiadem tak, jak prawdopodobnie Twoja mama. Jeśli jego dziecko jest chore lub dysfunkcyjne, musi poświęcić mu dużo swojego wolnego czasu, aby jakoś radziło sobie w życiu – emocjonalnie pisze Ostrowski.
I wykłada to, co nieraz niewidoczne: że nie każdy nauczyciel z entuzjazmem zgadza się wykonywać swoje obowiązki. Że widzi „jak głupi jest system i jak przeładowany jest program”, ale niewiele może z tym zrobić.– Jak nie przerobi narzuconego z góry materiału, to dostanie opierdziel najpierw od dyrektora, potem od kuratora, a na deser jeszcze od rodziców, może nawet Twoich, że jest beznadziejnym nauczycielem, bo nie daje rady.Może wymiotuje na samą myśl, jaka atmosfera panuje w pokoju nauczycielskim i ma dyrektora, któremu zwisa to, jak się czują jego pracownicy i jakie mają problemy. Jeśli zarzuca Cię sprawdzianami co dwa tygodnie, pomyśl, że nie potrafi inaczej, bo nikt go tego nie nauczył. Może wpisuje uwagi częściej, niż się uśmiecha, bo sobie nie radzi, bo musi pracować w ponad dwudziestoosobowej klasie, co nie jest normalne – pisze anglista.„Nie ma żadnego eksperta, z którym mógłby pogadać”
I opisuje oczywistość, którą czasem trudno dostrzec – że nauczyciel też jest człowiekiem, który ma prywatne życie. A jego prywatne życie nie zawsze układa się rewelacyjnie, co ma wpływ na wszystko, co robi.– Cierpisz, bo rzuciła Cię dziewczyna albo zdradził chłopak? A czy wiesz, że Twojego nauczyciela od chemii rzuciła żona i mimo tego musi iść do pracy i udawać, że wszystko jest ok, bo nie ma nikogo, z kim mógłby o tym pogadać? Czy wiesz, że Twoja polonistka jest taka zgorzkniała czy może nawet wredna, bo jej mąż znowu puścił się z młodszą i po raz kolejny zawalił się jej świat?Czy masz świadomość, że nauczyciel, który sobie nie radzi w pracy, nie ma nikogo, z kim mógłby o tym porozmawiać? Żadnego doradcy, eksperta, psychologa, trenera? Że nie rozumie Twojego języka, bo jego znajomi to tylko ludzie w jego wieku – tłumaczy.– Nie możesz zasnąć, bo wciąż myślisz jak pomóc swojemu chłopakowi, którego ojciec nie akceptuje jego niskich ocen. Pomyśl, że Twój nauczyciel kładzie się spać, próbując wymyślić, jak pomóc tej Klaudii, która nie radzi sobie z życiem i dwa razy już próbowała popełnić samobójstwo i Michałowi, który zaczynał od marihuany, a teraz regularnie wciąga amfę. I jeszcze Kacprowi, którego rodzice się rozwodzą, a on płacze na każdej lekcji, bo sobie z tym nie radzi. I Gosi, nad którą koleżanki z klasy znęcają się psychicznie tylko dlatego, że jest gruba.„Bądź takim uczniem, którego Twój nauczyciel kiedyś miło wspomni”
– Czy widzisz w swoim nauczycielu człowieka? Człowieka, któremu czasem potrzeba wsparcia, dobrego słowa, zapytania „co słychać?” – pisze założyciel profilu „School Sucks”.I zachęca, żeby dać nauczycielowi szansę. Uśmiechnąć się i powiedzieć „dzień dobry”, nawet bez czekania na odpowiedź. Pochwalić, kiedy przeprowadzi ciekawą lekcję albo wykaże się zrozumieniem dla uczniowskich wybryków.– Traktuj nauczyciela tak, jak sam chciałbyś być traktowany. To bardzo trudne, wiem, ale trudne rzeczy mają sens w życiu. Jeśli jest dla Ciebie autorytetem, nie traktuj go jako kogoś doskonałego. Ludzi doskonałych nie ma. On ma prawo się pomylić, ma prawo nie wiedzieć (nie jest Wikipedią).– Pokaż, że można inaczej. Że można być człowiekiem. Że można kochać. Rozumieć i wybaczać. Że szkoła nie musi być do du*y. Bądź takim uczniem, którego Twój nauczyciel kiedyś wspomni i pomyśli: „Ale to był zaje*isty koleś. Gdyby nie on, nie byłbym teraz tym, kim jestem”. Dobro za dobro. Miłość za miłość. Szacun za szacun – kończy swój list Ostrowski, niewątpliwie skłaniając do refleksji.
Obyś cudze dzieci uczył!
Chyba jeszcze nigdy nie pisałam o tym, że wychowywanie cudzych dzieci, to jest katorżnicza praca.
Nigdy nie miałam w sobie takich zapędów, żeby wychowywać i uczyć dzieci.
Kiedy jestem na imprezach w przedszkolach moich Wnucząt z okazji Dnia Babci i Dziadka, to podziwiam wielką cierpliwość Pań, które przygotowują Dzieci do występów.
Dzieci są różne, bo odważne i bardziej wstydliwe i często z tremą przed występem, a jednak te Panie muszą delikatnością wykrzesać z Dzieci odwagę.
Moja mowa więc będzie krótka i tu biję pokłony dla cierpliwości i profesjonalizmu Pań, które wykonują naprawdę ciężką robotę.
Dla mnie i mojego Męża występy Dzieci w przedszkolach naszych Wnucząt, dostarczają mnóstwo wrażeń emocjonalnych i za to dziękujemy.
Robicie naprawdę coś wielkiego!
Na poniższym filmiku jest dzieło Pań z Dziećmi – z okazji Dnia Mamy i Taty w 2017 roku! 🙂
Psycholog mówi, że klaps to bicie – jak w Norwegii!
Wczoraj obejrzałam w sieci filmik o tym, jak trzy gimnazjalistki z Gdańska, katują swoją koleżankę tak, aby ją upodlić.
Szarpały ją, a kiedy się broniła, to dostała kopniaki w głowę i inne części ciała.
Agresja! I tu sobie nie przypominam takich akcji, kiedy sama byłam uczennicą szkoły podstawowej, nawet w klasie późniejszej.
My w tamtych czasach nikogo tak nie traktowaliśmy i ja czegoś takiego nie mam w pamięci.
Szkoła dla nas, to był drugi dom i choć w wielu domach agresja rodzinna istniała, to nie mieliśmy w szkole psychologa, aby iść i się pożalić. Rodzinne kłopoty chowaliśmy w sobie i nikt nie wywalał buntu na koleżance, czy koledze.
Często z Mężem wspominamy lata podstawówki i hitem jest to, że kiedy nauczyciel złapał mego Męża na paleniu papierosa, to ten po prostu podszedł do niego i dał mu potężnego kopa w dupę. Mąż na zawsze zapamiętał, że musi przestrzegać norm obowiązujących w szkole.
Dawniej dopuszczalne było, by nauczyciel mógł wytargać ucznia za ucho, czy postawić go do kąta za niesubordynację. W każdej klasie były ośle ławki i tam sadzano uczniów niegrzecznych i zakłócających proces nauczania i było okej.
Z opowiadania wiem, że teraz w klasie ośmiolatków zaledwie, jest dwóch ancymonków, którzy rozwalają każdą lekcję. Jeden z nich podobno ma ADHD, a drugi jakiś zespół sensoryczny. Nauczycielka zamiast prowadzić zajęcia zgodnie z planem, zmuszona jest do uciszania chłopców, co nie daje żadnych rezultatów. Oni wprost nauczycielce mówią, że mają swoje prawa, a nauczycielka ma związane ręce.
Rodzice się buntują, a szkoła nic zrobić nie może i koło się zamyka. Rodzice tych chłopców upierają się, że ich dzieci muszą do tej, a nie innej szkoły uczęszczać i nie będą serwować swoim dzieciom indywidualnego toku nauczania. Cierpi nauczycielka, ciepią rodzice i cierpią uczniowie w klasie i figa!
Jest to problem naszych czasów, kiedy dzieci i młodzież wchodzą nam, dorosłym na głowę i ja twierdzę, że to wina psychologów, którzy uparcie twierdzą na miarę poprawności, że dzieci bić nie wolno i każdy klaps to jest przemoc.
I co my tu mamy w tym bezstresowym wychowaniu? Uczennice mające 14 lat katują swoją koleżankę, bo one mają prawa, a żadnych obowiązków!
Tymczasem te siksy nie wiedzą i ci, którzy kręcili filmik, nie udzielając pomocy poszkodowanej, że na świecie 165 milionów dzieci w krajach afrykańskich nie mają dostępu do nauki, bo muszą ciężko pracować już w wieku od 7 lat.
Sudan, Kongo – dzieci wydobywają kobalt niezbędny do produkcji smartfonów, tabletów, laptopów, aby szczeniaki bijące i zbuntowane mogły z nich korzystać w każdej sytuacji.
Dlaczego świat o tym milczy i nie przekazuje rozwydrzonym obrzydliwie dzieciakom z bogatych metropolii, że gdyby nie praca tamtych dzieciaków, to by byli tacy jak my – dzieci wychowanych na sporcie i w kółkach zainteresowań, bez dostępu do nowoczesnej technologii.
Opadają ręce i gacie na teraźniejszą młodzież i ich wychowywanie i tu już nie pomoże likwidacja gimnazjów, bo to socjal media kształtują młodzieży chowanie! Kaplica!
Dojdzie do tego, że w każdej klasie zawiśnie kamera, aby nauczyciel bronić się mógł!
https://www.youtube.com/watch?v=k5fj6qsdALY
Taka dziwna rozmowa i osłupienie moje!
Powiedzcie mi co jest nie tak w sprawie uświadamiania młodzieży odnośnie seksualności i oczywiście zapobiegania niechcianej ciąży?
Co tutaj w Polsce nie gra? Czy to rodzice nie potrafią swoich latorośli odpowiednio przygotować do dorosłego i odpowiedzialnego życia w tej sferze, czy też lekcje religii zabierają czas na uświadamianie młodzieży w szkole, by wiedziały, że seks to nie jest tylko przyjemność i zabawa, ale poważna sprawa?
Jakże często młodzież w gronie rówieśników pragnie zaimponować, że ten pierwszy raz ma się już za sobą!
Młodzież uważa, że jest już dorosła, ku mojemu ubolewaniu, bo już 14 letnie dziewczynki zakochują się w swoich rówieśnikach i cierpią zawody miłosne jak dorosła młodzież. Mają swoje dylematy sercowe i w zasadzie jest to normalne w dobie Internetu, portali społecznościowych i tym całym dostępem do filmów porno, które o wiek nie pytają.
Widziałam trzy, a może cztery razy odcinki paradokumentu na TVN pt. „Szkoła” i wiecie co? Przeraziłam się, ponieważ wachlarz problemów młodzieży pokazany w tych odcinkach odbierało mi często mowę. Kiedy usłyszałam, że dziewczynka 15 letnia postarała się, aby do picia kolegi wlać krew miesięczną, co miało sprawić, że się w niej zakocha – zdębiałam!
Nie wiem komu służą takie seriale, bo z pewnością nie młodzieży je oglądającej. Robi się papkę w mózgu jakże jeszcze niedoświadczonej dzieciarni i uczy się ich tym sposobem ogromnej głupoty. Ręce opadają, że telewizja w XXI wieku bierze udział w ogłupianiu młodzieży, zamiast pokazywać im zdrowe zachowania.
Zmierzam do tego, że dziś wyszłam z moim pieskiem na siusiu, a że mój pies nigdy nie załatwia się obok miejsca zamieszkania, to wyprowadzamy ją za sklep na obrzeżach miasta, za którym jest wielkie pole, a więc nie obsikuje podwórka i nikt nie ma do nas pretensji, bo z ludźmi różnie to bywa. Tak jest od 11 lat i nikomu się nie naraziliśmy, że nasz pies obsrywa blokowe trawniki!
Wyszłam więc z moim psiakiem, którego odpięłam ze smyczy i stanęłam pod daszkiem sklepowym, bo trochę padało, a tu nagle usłyszałam rozmowę dwóch nastolatek, którą mimo woli usłyszałam.
Kurzył się dymek i pannice paliły papierosy, a więc może uciekły ze szkoły na wagary, bo była to wczesna godzina, albo do szkoły nie dotarły choć obie miały plecaki szkolne.
Nie chciałam rzecz jasna podsłuchiwać, ale się nie dało, bo dziewczyny były dość głośnie i dotarła do mnie rozmowa:
– Kaśka, a wiesz co? – Boję się, że jestem w ciąży, bo od trzech tygodni nie mam ciotki. – Boję się, że jestem w ciąży!
– Hej nie panikuj – uspokajała koleżanka.
– Ty Kaśka powiedz mi, czy ja mogłam zajść w ciążę z Bartkiem, skoro kochaliśmy się w fotelu, a ja byłam dziewicą i to wszystko wypłynęło ze mnie? – To chyba nie możliwe, bo zachodzi się w ciążę chyba tylko w łóżku, a my to zrobiliśmy w fotelu jego ojca, a więc chyba nie mogę być w ciąży co?
Dziewczyny dalej dyskutowały, ale mój pies przyleciał mnie zabrać.
Zapięłam smycz, ale po drodze brzmiały mi w uszach słowa jakże niedoświadczonej dziewczyny i ten fotel i ta niechciana ciąża i ten brak miesiączki, oraz utracone dziewictwo – od trzech tygodni.
Pomyślałam sobie, że kiedy byłam nastolatką, to uczyłam się seksualności i planowania rodziny z jedynej książki, która krążyła pod ławką w szkole średniej i wszystkie się tak w klasie edukowałyśmy, a teraz?
No właśnie, a teraz nawet Internet i kupa wiedzy w nim nie uczy i nie edukuje, a więc co tu jest grane?
Potwory w szkołach bez tarczy i fartuszka
Dzień dobry.
Kochani! Jest czasami tak, że nie można obojętnie przejść obok jakiegoś tekstu i ja nie mogłam przejść obok niżej wklejonego. Muszę mieć ten tekst na blogu ponieważ treść tego artykułu pokazuje, jak bardzo zmienia się świat i obyczaje.
Pamiętacie z pewnością swoje lata w szkole podstawowej, a potem średniej i myślę, że uczyliśmy się w kryształowych czasach, kiedy przestrzegaliśmy podstawowych zasad, iż nauczyciel był zaraz po rodzicach. Byliśmy karni i zdyscyplinowani i w zasadzie nikomu do głowy nie przyszło, aby znieważyć swojego nauczyciela, czy też wychowawcę klasy.
Czasy się zmieniają, a młode pokolenia chamieją i niech mi tu nikt nie mówi, że takie zachowania spowodowane są problemami w rodzinie i tym, że rodzice się rozwodzą.
Za naszych czasów też rozpadały się rodziny. Był w domu obecny alkohol, bo ojciec pił na umór, a matka z ledwością wiązała koniec z końcem, a jednak mimo różnych problemów nie zachowywaliśmy się w taki sposób jak jest to opisane.
Według mnie to bezstresowe wychowanie jest powodem, że już nikt nie potrafi zapanować nad zubożeniem mentalnym nowego pokolenia. Uczeń się nie boi nauczyciela, a rodzic nauczycielowi powierza wychowanie swojego dziecka i rodzic wymaga bezwzględnie i obarcza szkołę za niepowodzenia. Poplątanie z pomieszaniem stworzyło potworów bez tarczy i fartuszka.
Agata: Pięć lat temu, z dyplomem polonistyki trafiła do gimnazjum. Marzyła: będę pedagogiem, jak z filmu „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”. Spotkała zblazowanych, agresywnych uczniów. Słowo „spier….aj” na porządku dziennym.
Dziś mówi: – Myślałam: „To moja wina”. Jestem za młoda, za słaba psychicznie, nie mam autorytetu. Gdzieś popełniam błąd. A potem rozmowy w pokoju nauczycielskim: „Ta klasa to koszmar”, „Bez rewolwera nie podchodź. Co się dzieje z tymi dziećmi? Co się dzieje z rodzicami? Dlaczegoagresję nazywają umiejętnością walki o swoje? Dlaczego mówią dziecku:„Twój nauczyciel to piz…, nie przejmuj się”.
Agata. : W torbie nosi hydroksyzynę. Drążą jej ręce. Najgorzej jest w weekend. Sama myśl o poniedziałku: dreszcze. Jeszcze miesiąc, byle do wakacji. Potem odchodzi ze szkoły. Nie ze szkoły beznadziejnej, w małej miejscowości. Z jednej z lepszych szkół w dużym mieście. Wysoko w rankingach, ceniona.
Opowiada: – Klasa. Większość chłopaków. Wyrośnięci. Testosteron i adrenalina w powietrzu. Kilka zahukanych, grzecznych dziewczynek i jedna liderka. 13 lat, długie tlenione włosy, piersi, kręcenie biodrami, makijaż.„Lolitka” pomyślałam, jak ją zobaczyłam. Obcisłe spodnie, wystające stringi. Chłopcy przez całą lekcje chichoczą: „Miau, ale cipeczka”. Po klasie krążą karteczki. „Popchnąłbym ją dziś w d…”. Łapię jedną z nich. Myślę: „Nie będę rozkręcać awantury, to upokarzające i dla nich, i dla mnie”. Na przerwie proszę Anię, żeby została. „Aniu, nie ubieraj się tak do szkoły….”. Ania żuje gumę, patrzy w podłogę. „Aniu…” powtarzam. Znudzone „Dobrze”. Tego samego wieczoru maile: „Zazdrościsz jej macioro, bo sama masz wielką d….”. „Odpier… się od naszej Anki”.
Fot. Flickr / Blink Ofanaye / CC BY-NC-SA
„Może autor chciał się bzykać?”
Początki nie były złe. To ambitne dzieci, inteligentne. Pomysłowe. Ale nie respektujące żadnych zasad. Jeden z chłopców w trakcie lekcji wyciąga kanapki. Mówię: „Nie jemy podczas lekcji”. On: „A kto mi zabroni”. Wzywam matkę. Proszę i tłumaczę. Ona: A czy może pani respektować wolność mojego syna?!
Trudno pracować z dziećmi, które uczą się od rodziców: szanuj tylko siebie, walcz, mów co chcesz, nikt nie ma prawa cię ograniczać.
Początek lekcji. 10 minut uciszania, a potem 15 sprawdzania obecności. Bo trwa kabaret. Temat X. „Co autor chciał przez to powiedzieć”. W klasie rechot: „Może chciał się bzykać?” „Może się naćpał i bredził?”. „Czy mogę prosić o ciszę?” pytam. Znów rechot: „Prosić zawsze możesz, s…”.
Rozmawiam z innymi nauczycielkami. Obwiniam się. „Kochana, mój ośmiolatek napisał na tablicy – ch… i d…. Wzywam rodziców. A pani nie umie sama wytłumaczyć, ze słowa ch… i d… są normalne?” – słyszę. Tłumaczę; „Może normalne, ale z jakiś powodów ludzie nie chodzą bez majtek. Ja im to wytłumaczyłam. Teraz proszę państwa. Oni nie mogą się tak zachowywać”. Wzruszenie ramion.
Fot. Flickr / Vlastimil Ott / CC BY-SA
„No taki wiek” słyszę.Proszę o spotkanie z naszą dyrektorką. Brak wsparcia. „Pani klasa jest wyjątkowo rozwydrzona, rozumiem. Rodzice są straszni, wiem. Ale pani musi umieć radzić sobie z tym sama. Potrzeba siły, stawiania granic. Przecież nie rozwiążę klasy”. To tyle. Żadnej innej pomocy.
Tak, zgadzam się. W klasie jest lider. Kuba. To on dyktuje warunki. Rodzice po rozwodzie. Walczący ze sobą. On po środku, bezradny. Przecież ja to widzę. Pośrodku lekcji dostaję samolotem z papieru w plecy. „Zamilcz, kur…”. Po lekcji pękam, jestem okrutna. „Kuba, bardzo cię boli, że twoi rodzice się tobą nie zajmują?”. Nie powinnam. Kuba ma łzy w oczach. Czuję się podła. A potem myślę: to nie dziecko, to potwór. Ale w gruncie rzeczy wiem, że to tylko dziecko.
Spokojne dziewczynki nie mogą się uczyć, bo chłopcy na lekcji bekają, śmieją się, tarzają po podłodze. Wyrzucam ich z klasy, grożę jedynkami, wpadają rodzice: „Niech pani znajdzie inne metody, to skandal”. „Debilka, a nie pedagog”.
Kolejne spotkania z psychologiem szkolnym. Dzieci wbijają wzrok w buty, żują gumę. A potem rozpadają się przy mocniejszych pytaniach psychologa. O miłość, rodzinę, samotność. Albo reagują agresją. Jedna z matek: „Czy pani jest popie….ona, że wypytuje syna o męża?”. A psycholog o nic nie wypytywała. Chciała tylko zrozumieć skąd u chłopca taka agresja.
Rodzice, gdzie jesteście?
Rodzice, gdzie jesteście z tym waszym brakiem miłości? Zajęciem sobą, narcyzmem? Gdzie? Rodzice mówią: To nauczyciel musi mieć autorytet i dać radę.
A ja się pytam: Jak mamy dać radę, jak nie stawiacie im granic? Bo jesteście zajęci, zmęczeni pracą, bo was nie ma, rozstajecie się. I w porządku. Ale proszę, weźcie też za swoje dzieci odpowiedzialność. Bo to jest cholernie niesprawiedliwe! Nauczcie wasze dzieci, że ważne są zasady. Jak one mają poradzić sobie w świecie, kiedy myślą, że mogą wszystko i zawsze? Bo mogą. Nie kochacie ich jak trzeba, więc pozwalacie na wszystko, żeby uśpić wyrzuty sumienia.
Jedna z dziewczynek podchodzi do mnie: „Niech pani się nie złości na Maćka. Tata od nich odszedł, mama wciąż pracuje. Jego życie to gry komputerowe”.
Agata: „Pamiętam reportaż o przemocy w szkole. Matematyczka z wrocławskiego liceum leży na OIOM- ie. Podłączona do kroplówki, liczne opatrunki. Uczeń zaatakował ją siekierą, straciła palce u rąk. Sąd skazał go na kilka lat więzienia. Chociaż był nieletni, za czyn odpowiadał jako dorosły.
Przemoc w szkole – nie lekceważ żadnych sygnałów!
12 letnia Ania była bardzo dobrą uczennicą. Należała do kategorii uczennic cichych i spokojnych, a do tego bardzo dobrze ułożonych. Nie sprawiała żadnych wychowawczych problemów, ani rodzicom, ani tym bardziej nauczycielom. Uczyła się pilnie, bo uczyć się lubiła, a często sama sięgała po materiały, które nie należały do podstawowego programu. Wypożyczała w bibliotece książki poszerzające jej wiedzę i to procentowało, gdyż zapytana na lekcji, odpowiadała na szóstkę, wtrącając do odpowiedzi dodatkowe wiadomości z geografii, historii, czy innego przedmiotu. Rodzice byli z niej bardzo dumni, ale nie koleżanki z klasy!
Koleżanki z klasy nie lubiły tej kujonki, co to pozjadała wszystkie rozumy i postanowiły ją odpowiednio sprowadzić na ziemię. Ania była dla nich solą w oku, bo niby taka mądra jest i zadziera nosa – ten mol książkowy nie będzie im podnosiła poprzeczki i zbierała wszystkie pochwały od nauczycieli.
Na przerwach Ania nie miała życia, bo kiedy przechodziła korytarzem, była specjalnie potrącana przez koleżanki z klasy, a z czasem dołączyli się do szykan też chłopcy. Szczypali i szturchali ją i nie szczędzili niewybrednych epitetów.
Potem dobrali się do jej strony na Facebooku i tam, pod zdjęciami wstawianymi przez Anię szydzili z jej wyglądu i obśmiewali jej jeszcze dość płaski biust. W końcu Ania musiała zamknąć swój profil, gdyż było jej bardzo przykro z powodu spadającej fali nienawiści ze strony rówieśników.
Kiedy Ania przebierała się w szatni, nagrano to i wrzucono do sieci, aby ją upokorzyć i kiedy się o tym dowiedziała, nie miała siły rano iść do szkoły, bo paraliżował ją ogromny lęk, wymieszany ze wstydem, ale to nie koniec, bo…
kiedy korzystała ze szkolnej toalety, też ją nagrano jak siusia, a potem papierem toaletowym się podciera. Filmik został też wrzucony o sieci i tego już dla Ani było za dużo.
Powiedziała o tym swojej mamie, że jest w szkole zaszczuta i chyba będzie musiała zmienić szkołę, gdyż dłużej tego nie wytrzyma. Po interwencji matki Ani w szkole odbyła się pogadanka, że tak nie można się zachowywać i nakazano usunięcie filmików z sieci i na tym się skończyło i Anię przeproszono.
Interwencja podziałała na kilka dni, a potem rozpętało się piekło, kiedy chłopcy na stołówce szkolnej, coś Ani wrzucili do kompotu i kiedy Ania poczuła się źle w drodze do domu, tracąc zupełnie świadomość – zaciągnęli ją do parku i zgwałcili, a po fakcie zostawili taką leżąca w krzakach.
Kiedy się ocknęła i ogarnęła, na trzęsących się nogach, zrozpaczona i zbrukana, poszła na tory i rzuciła się pod jadący z wielką prędkością pociąg!
Podobne piekło w szkole przeżywał 13 letni Pawełek. Pawełek był trochę grubszy od swoich kolegów i dlatego był kopany przez rówieśników z klasy, którzy wyzywali go od grubych i śmierdzących świń. Najbardziej śmiali się z niego na lekcjach Wuefu, kiedy Pawełek z trudnością wykonywał polecenia nauczyciela od gimnastyki. Pokonanie kozła, czy też bieg dystansowy, albo skok w dal, wywoływały u innych uczniów salwę śmiechu i był wytykany palcami, że taki tłuścioch i nieudacznik jest z tego Pawełka.
Szturchano go na przerwach i podszczypywano, nie dając mu spokoju i z tej przyczyny Pawełek każdą przerwę spędzał zamknięty w toalecie, aby się usunąć z pola widzenia i mieć święty spokój.
Kiedy przychodził o domu, zamykał się w pokoju i płakał, uważając, aby nie zauważyła tego mama, która samotnie go wychowywała. Był dobrym i wrażliwym chłopcem, który kochał swoją mamę i nie chciał sprawiać jej dodatkowych kłopotów. Milczał i nikomu się nie skarżył.
Kiedy wracał ze szkoły, trzech potężnych drabów, którzy byli braćmi jego kolegów z klasy, zmasakrowali Pawełka w ciemnej bramie, tak, że z ledwością się pozbierał.
Nie wytrzymał i po powrocie do domu połknął wszystkie tabletki jakie były w apteczce jego mamy. Kiedy mama jego przyszła do domu, było już za późno. Wezwany lekarz stwierdził zgon, a za śmierć Pawełka nikt nie poniósł kary!
Piszę o tym dlatego, że nie udawajmy, iż przemocy w szkole nie ma, a gdzieś w sieci przeczytałam, że szkoły wiedzą, że jest przemoc w ich placówkach, ale zamiatają ją pod dywan, bagatelizując, aby się tylko nie wydało i nie skrzywiło tak cennej opinii dyrekcji i nauczycieli, ale może ktoś napisał nieprawdę?