Archiwa tagu: niedziela

Moja niedziela!

W ramach terapii od złych wiadomości o koronawirusie zaczęłam oglądać serial składający się z dwóch sezonów zrealizowny w latach  2018/20.

Serial nosi tytuł „Genialna przyjaciółka” i jest naprawdę genialny, bo wciąga jak nie wiem co – od odcinka pierwszego!

Powstał na podstawie powieści Eleny Ferrante i czekały na niego wszystkie kobiety – wielbicielki pisarki!

W komentarzach czytam, że serial jest bardzo wierny powieści, a więc to jest następny jego plus!

Akcja rozpoczyna się w Neapolu w 1950 roku, kiedy dwie małe dziewczynki o imionach Lila i Elena w pierwszej klasie szkoły podstawowej przypadają sobie bardzo do gustu.

Mają wspólne marzenia, bo obie pochodzą z bardzo biednych rodzin i snują, że kiedyś napiszą wielką powieść i staną się w końcu bogate!

Obie bardzo utalentowane, błyskotliwe i chętne do nauki idą swoją drogą życiową bardzo blisko siebie!

Po prostu chce się poznawać ich losy z każdym odcinkiem, a zdradzę tylko, że ich przyjaźń przetrwała 60 lat!

Poznajemy uliczki Neapolu, a także mentalność biednych, krzykliwych Włochów – majstersztyk!

Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich zaciekawię, bo z pewnością nie panów, choć może kto wie.

Skoro zrobiłam sobie dzień terapii, to przejrzałam na YT kompozycje mojego idola z lat młodości i miłości do Seweryna Krajewskiego!

Tak, tak – kochałam się w nim jako nastolatka, ale stwierdzam, że jego kompozycje się absolutnie nie starzeją!

Kiedyś to były utwory!

Jak Wam minęła niedziela, bo ja miałam ją tylko dla siebie, gdyż Mąż gotował obiad!

Zrobił danie jednogarnkowe polegające na tym, że do szybkowaru wrzuca się ziemniaki, mięso, boczek, dużo warzyw i fasolę, oraz pomidory!

Chcieliśmy sobie przypomnieć młode lata, kiedy takie danie gotowało się na biwakach – taka odmiana!

Genialna przyjaciółka - Elena i Lila - NIE MA SIĘ CO OBRAŻAĆ ;)

Obraz może zawierać: roślina, drzewo, niebo, na zewnątrz, przyroda i woda

Nie bądź durny – idź do urny!

Proszę obejrzyjcie powyższą kampanię zorganizowaną przez Dominikę Kulczyk.

Oni – aktorzy – ludzie mediów zachęcają nas, byśmy poświęcili swój czas w niedzielę, aby zagłosować!

Kto do mnie tutaj zagląda, to doskonale wie, że MAM DOŚĆ PiS-u!

Jeśli jakimś cudem ponownie Polacy wybiorą Adriana na prezydenta, to nie wiem, jak ja to zniosę!

Te ostatnie 5 lat, to był koszmar dla Polaków, którzy zostali oszukani i odebrano nam godność i normalność!

  • gdzie są autostrady, mosty, drogi,
  • gdzie jest prom, bo nadal stoi stępka,
  • gdzie są tanie mieszkania +
  • gdzie są nowe szpitale,
  • gdzie są samochody elektryczne,
  • kiedy będzie ukończony przekop Mierzei, po której tylko kajak przepłynie,
  • gdzie żłobki i przedszkola itp.
  • bo nie ma nic prócz pomników smoleńskich i Lecha Kaczyńskiego!

Oni dorwali się do władzy, aby ten – mój kraj zrujnować, okraść, zniweczyć 30 – letnią demokrację, bo oto oni dorwali się do koryta.

Jeśli ktoś zna hasło Rafała Trzaskowskiego, że MAMY DOŚĆ, to i  ja mam DOŚĆ, bo tak szczerze po ludzku  pragnę Polski nie okradanej, a budowanej na nowo w każdej dziedzinie naszego życia.

Napiszę tylko, że Polaku nie bądź durny i idź do urny, bo musimy wspólnie odsunąć Kaczyńskiego i jego bandę od władzy!

Idźmy do urn kochani, bo musimy zacząć naprawiać to, co ta banda zepsuła.

Za chwilę cisza wyborcza i mamy czas się zastanowić nad tym, na kogo swój, cenny głos oddamy – dla naszych dzieci – dla naszych wnuków musimy Adriana wyprowadzić z Pałacu, bo ludzie piszą do Adriana listy i czytamy:

„Szanowny Panie Prezydencie Andrzeju Dudo!

Jest pan jednym z największych rozczarowań mojego życia. Żeby była jasność – nigdy nie byłam zwolenniczką PIS – u ani też na pana nie głosowałam. Nie zmienia to faktu, że kiedy został pan prezydentem uznałam, że jest pan młodym, inteligentnym prawnikiem, który może wprowadzić „świeżą krew” do polskiej polityki. Tak pięknie pan mówił na wiecach, tak wspaniale pan obiecywał wielkie zmiany i nowe standardy.

No i rzeczywiście wprowadził pan wielkie zmiany i nowe standardy. Takie,że nikt wcześniej tak nie ośmieszył urzędu prezydenta. Myślę, że gdyby wynająć firmę, której zadaniem byłoby ośmieszenie pana jako urzędującego prezydenta, za żadne pieniądze ta agencja,nie zrobiła by tego lepiej niż pan to zrobił sam sobie.

Co siedzi w pana głowie? Pisze pan z Leśnym Ruchadłem, szuka pan utajonych wrogów totalnie antagonizując Polaków, pajacuje pan na arenie międzynarodowej, mówi pan po angielsku gorzej niż moja ośmioletnia córka, zupełnie bezsensownie rapuje pan w Internecie. Jako Polce wstyd mi za to, że jest pan prezydentem mojego kraju. Po prostu po ludzku wstyd. Kocham Polskę, a pan i pana koledzy z PISu krzywdzą ją, ośmieszają na arenie międzynarodowej, spychają na margines Europy. Gdzie sens? Gdzie logika?

Jest pan taki głupi, czy jest w tym jakiś ukryty cel, np.może działa pan po prostu na zlecenie obcych służb? Czy naprawdę pracownik naukowy, prawnik, facet w średnim wieku może być taki nierozsądny, lekkomyślny i beztroski? Nie lubię teorii spiskowych, ale naprawdę wydaje mi się to niemożliwe.

A już zupełnie uruchomił mnie pana tekst, że dzięki panu i PISowi emeryci otrzymują trzynastą emeryturę i 500 plus.

Rozumiem, że w swojej nieprzebranej głupocie próbuje pan jeszcze przekonać Polaków, że to pan jest tym wielkim dobroczyńcą, dzięki któremu los milionów Polaków się poprawił. Nie wiem, czy jest pan to w stanie zrozumieć, ale jako polityk, pan tylko zabiera zarobione pieniądze jednym Polakom, po to aby rozdać je innym. Nic pan nie produkuje, nie wytwarza ani nie generuje żadnych dodatkowych przychodów do budżetu, po prostu bawi się pan z kolegami z PISu w Janosika, który zabiera bogatym i daje biednym. Jedyna pana rola, to wybrać tych, którym pan zabiera oraz wybrać tych, którym pan daje. A premiujecie głównie swoich wyborców, bo przecież zależy wam tylko na kupowaniu władzy. Na niczym więcej.

W sobotę po raz kolejny brałam udział w Strajku Przedsiębiorców w Warszawie. Byłam tam dlatego, że moje budowane od 2006 roku firmy, za chwilę dzięki absurdalnej, idiotycznej i nieprzemyślanej polityce gospodarczej PISu mogą przestać działać. Przez te wszystkie lata zapłaciłam do budżetu państwa w postaci podatków i ZUSu około 5 milionów złotych. Codziennie wstaję między 4 a 5 rano, pracuję po kilkanaście godzin dziennie, zatrudniam ponad setkę pracowników, staram się być na bieżąco ze zmieniającymi się codziennie przepisami, odpisuję nawet za darmo na idiotyczne sprawozdania do GUSu.

Mój ojciec od maleńkiego powtarzał mi, że mam „tyle praw ile obowiązków”. Wydawało mi się to zawsze sprawiedliwe i logiczne, ale wasz rząd ma zupełnie inne zdanie. Ja jako pracodawca mam same obowiązki, ciągle muszę być gotowa na wszelkie kontrole i represje, konfiskaty majątku i odpowiedzialność karną. Mam zatrudniać, płacić i siedzieć cicho. Uznałam, że dając przez lata tyle z siebie, mam prawo wyrazić swoje niezadowolenie protestując pokojowo w Warszawie. Nic bardziej mylnego.

„Uzbrojona” we flagę przyjechałam do Warszawy na pokojową demonstrację. Nie raz widziałam podobne demonstracje w Warszawie – choćby z okazji Dnia Niepodległości. Pseudokibice, z hasłami „Polska dla Polaków”, „White Power”, czy „Zakaz Pedałowania”, skandowali hasła pełne nienawiści przy całkowitej obojętności Policji. Policja mimo tego, że w Konstytucji mamy zapisany zakaz głoszenia takich haseł przyglądała się biernie temu co się działo. I ok, uznałam, że może taki mają nakaz, nie chcąc eskalacji konfliktów.

W związku z tym, całkowitym szokiem dla mnie było zachowanie Policji na pokojowej demonstracji Przedsiębiorców. Kilkuset demonstrantów i dziennikarzy zostało otoczonych przez kilkakrotnie większe siły Policji. Policja uniemożliwiała poruszanie się i ściskała nas uniemożliwiając zachowanie odpowiednich w czasie pandemii odległości.

Żałosnym widokiem, był widok biegnących za nami policjantów, którzy łapali się pod ręce żeby uniemożliwić nam dalszy przemarsz. Kiedy policjanci byli już zupełnie bezradni z garstką pokojowo nastawionych przedsiębiorców, sami zaatakowali. Najpierw Pawła Tanajno, a potem wszystkie osoby wokół niego, także mnie. Nagle trzech policjantów, bez żadnego powodu złapało mnie i zaczęło wykręcać mi ręce. Korzystając z zamieszania uciekłam im. Chwilę później zamknęli mnie, samotną kobietę z flagą, w kordonie bezpieczeństwa uniemożliwiając mi powrót do domu.

Jaką zbrodnię popełniłam, że dwudziestu policjantów musi się mną zajmować? Naprawdę onieśmiela mnie, poświęcanie mi tak dużej uwagi w sytuacji gdzie w innych częściach Polski ludzie są gwałceni, rabowani i okradani. Czy naprawdę ja i inni przedsiębiorcy jesteśmy teraz wrogami numer jeden? Bardziej groźnymi niż złodzieje czy gwałciciele? Nigdy nie byłam karana, nie wiem jak to jest, ale czy bycie przeciwnikiem obecnej władzy jest uważane teraz w Polsce za największą zbrodnię?

To ja, wraz z moimi pracownikami, podobnie jak setki tysięcy innych przedsiębiorców finansuję wasze idiotyczne pomysły. To dzięki naszej przedsiębiorczości są pieniądze na 500 plus i trzynaste emerytury. Bez nas byłoby „huj, dupa i kamieni kupa”. Pan i pana koledzy nic nie wnoszą.

Co pan wie o gospodarce? Prowadził pan kiedyś dużą firmę? Płacił pan podatki? ZUSy? Zrobił pan kiedykolwiek porządny biznesplan, umie pan nie tylko teoretycznie zbilansować przychody, rozchody i koszty? Oczywiście, że pan tego nie potrafi, wiec niech pan ma chociaż odrobinę oleju w głowie ( bo podobno na oleju pan się zna) żeby siedzieć cicho i słuchać mądrzejszych. Jest takie powiedzenie: „lepiej milcząc wydać się głupcem, niż odzywając się rozwiać wątpliwości”. Pan z tej mądrości nie skorzystał. Szkoda.

Dzięki mnie pana rząd sfinansował przez miesiąc 500plus dla 10 000 polskich dzieci albo 5097 trzynastych emerytur. Czy w związku z tym nie należy mi się jakiś minimalny chociaż szacunek? Pieniądze nie biorą się panie Prezydencie z bankomatu czy z budżetu, ktoś musi ciężko na nie zapracować.

Jeszcze jedno, mimo ogromnych 2 miliardowych dotacji, wasza PISowska telewizja w swojej pazerności musiała znów sięgnąć do mojego portfela.

W kwietniu tego roku otrzymałam informacje o zajęciu mojego konta przez Pocztę Polską Spółkę Akcyjną w związku z rzekomo niezapłaconym abonamentem na kwotę 440,40 wraz z odsetkami w kwocie 407 zł.

W stosunku do każdego z wcześniejszych absurdalnych upomnień ustosunkowałam się pisemnie wskazując, że prowadziłam działalność pod opisanym przez nich adresem jedynie przez 7 miesięcy, poza tym w lokalu nigdy nie korzystałam z żadnych odbiorników RTV i w związku co jest logiczne ich nie zarejestrowałam. Próbowałam uświadomić urzędnikom, że podejmowanie jakichkolwiek działań w zakresie postępowania egzekucyjnego w celu przymusowego ściągnięcia tej należności w trybie egzekucji administracyjnej jest bezprawne, w szczególności z uwagi na fakt, iż organ w sposób nieprawidłowy zgromadził materiał dowodowy w tej sprawie, zupełnie mijając się z logiką i stanem faktycznym.

Pomimo tych argumentów moje konto bankowe zostało zajęte, a ja zostałam jeszcze obciążona przez bank kosztami egzekucji w kwocie 300 zł. Jestem zatem mimo woli sponsorem waszej pisowskiej telewizji.

W czasie demonstracji jedna z pana zwolenniczek nazwała mnie „szmatą z flagą”. Pewnie w finansowanej przeze mnie telewizji nazwiecie mnie w podobny sposób. Myślę, że zwyczajna ludzka przyzwoitość Panie Prezydencie wymaga, aby ciężko pracujących na dobrobyt naszego państwa wspierać i doceniać, a jeśli nawet na to was nie stać, to chociaż przestać represjonować.

Z poważaniem

Agnieszka Socha”

 

Ja Seniorka wciąż się czegoś uczę – tak jak Adrian!

 

Nasza niedziela była inne niż wszystkie, gdyż dostaliśmy zaproszenie na grilla w ogrodzie naszych bliskich.

Pogoda wymarzona na takie rodzinne spotkanie i spędziliśmy naprawdę przyjemnie czas.

Zięć upiekł na grillu  kaszankę z cebulką – mniam, mniam, a Córa przygotowała gorące ziemniaki, sałatkę z rukoli, oliwek z pomidorem i serem w słodko kwaśnym sosie.

Przygotowała też pyszne, czosnkowe tzatzyki i do tego wypiliśmy kufelek zimnego piwa.

W ogrodzie jest kilka owocowych drzew, które cudownie zakwitły.

Jednak ze smutkiem zauważyliśmy, że nie ma w ogrodzie pszczół, które by te kwiaty zapyliły.

Zrobiło się smutno, bo jeśli ludzkość wybije te, jakże pożyteczne owady, to nastanie klęska światowa i nie będziemy mieli co jeść.

Pamiętacie może jak jednemu pszczelarzowi sąd kazał zlikwidować ule, bo pszczoły ponoć kąsały wczasowiczów w jakiejś wiosce?

To był barbarzyński wyrok, bo biedny pszczelarz musiał ule zlikwidować oraz został pozbawiony pięknego hobby i pieniędzy ze sprzedaży miodu.

Wracając do rodzinnego spotkania:

Tym razem też wzięłam ze sobą aparat fotograficzny, ale zdjęcia wyszły nie najlepsze, a wiecie dlaczego?

Mam dobry aparat z wieloma opcjami, ale chcę się nauczyć jak robić rozmyte tło, bo takie zdjęcia bardzo mi się podobają.

Siedziałam dziś na swoim balkonie i kombinowałam i rozparacowywałam, aby osiągnąć taki efekt z migawką.

Mam w swoim aparacie następujące opcje:

  • niska tonacja,
  • sepia,
  • dynamiczne – czarno – białe,
  • mocny obraz,
  • duża dynamika,
  • efekt krosowania,
  • efekt zabawki,
  • efekt miniatury,
  • miękka ostrość,
  • filtr gwiezdny,
  • obraz jednobarwny,
  • ekspresyjny,
  • retro,
  • wysoka tonacja,
  • niska tonacja,

I tak kombinuję, aby uzyskać pożądany efekt i może anzai – doświadczony fotograf mnie naprowadzi na zrobienie dobrego zdjęcia?

Pliss anzai, a może ktoś jeszcze mi pomoże – help!

 

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

 

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Niedzielna, jesienna wycieczka!

O poranku w niedzielę padła od Męża propozycja, że nie gotujemy obiadu, a wsiadamy w samochód i jedziemy do ulubionej restauracji.

Pogoda u nas dziś deszczowa, ale momentami przedzierało się słońce i po drodze podziwialiśmy kolorowe, jesienne drzewa.

Wyglądało to bajkowo i naprawdę nie dość mi było patrzenia na te barwy. Jechało się bardzo przyjemnie.

Zrobiliśmy błąd w logistyce, bo nie zamówiliśmy miejsca telefonicznie i kiedy dojechaliśmy, to okazało się, że cała restauracja była zarezerwowana na jakąś rodzinną imprezę i obeszliśmy się smakiem.

Pojechaliśmy nad jezioro i plażę w malutkim miasteczku i przetarłam oczy ze zdziwienia, bo plaża wielce zadbana i nawet w deszczu wyglądała pięknie. Widać było dobrą rękę gospodarza, który wiedział jak spożytkować unijne pieniądze.

Pomyślałam sobie, że szkoda, iż u mnie w mieście takiego obiektu brakuje – z zadaszonym paleniskami na grilla i  miejscem na wielkie ognisko i cudnie zagospodarowaną zielenią.

Postanowiliśmy, że jedziemy do innej restauracji i tak przejechaliśmy pół naszej gminy.

Pod drugą restauracją stały samochody z rejestracją z całej Polski.

Tymi samochodami jadą do pracy – na zachód młodzi mężczyźni po zjedzeniu obiadu w tej, właśnie restauracji.

Naliczyłam trzy starsze małżeństwa, które tak jak my – postanowiły miło spędzić czas w niedzielę.

To był miły dzień!

 

 

 

 

 

 

 

Niedziela jak z kolorowego snu :)

Dzień dobry. 🙂

Oj jaka piękna niedziela dzisiaj była, gdyż cała w słońcu. Nie warto było więc siedzieć i gnuśnieć przed telewizorem pełnym katastrofy smoleńskiej.

Trzeba zrobić reset od czasu, do czasu i korzystać z pierwszych promieni, a niektórzy to nawet skorzystali z kąpieli w naszym jeziorze. 

Nie wszystkie zdjęcia są moje, bo sporo ich dla mnie zrobił mój Mąż, ale zdjęcia ze wspólnego obiadu – tym razem tylko we dwoje są mojego autorstwa.

Zapraszam na wycieczkę po mojej miejscowości z jeziorem na pierwszym planie. 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dwa odległe tematy – moje kino

Zima zbliża się wielkimi krokami i tam za oknem królują już u mnie minusowe temperatury. Do świąt jeszcze trochę, a więc trzeba od czasu do czasu uciec w inny świat, a więc uciekam do kina w domowych warunkach. 

W internecie można znaleźć wiele ciekawych propozycji, a ja najpierw zatrzymałam się na obrazie pt. :

Rosie

(2013)

Jest to szwajcarska produkcja, bardzo dla mnie cenna. Spytacie dlaczego? Otóż opowiada o starości i wszystkim, co się z nią wiąże, a więc z chorobą, cierpieniem, nieporadnością i zastaje nas nagle z pytaniem – co dalej?

Co dalej, jeśli nasze dzieci nie mogą się nami zaopiekować 24 h, bo mają swoje życie i obowiązki. Nagle powstaje dylemat, co zrobić z chorą matką, jeśli ona sama nie wyraża zgody na umieszczenie w domu spokojnej starości.

Film jest bardzo mocny i dowiadujemy się z niego to, że starość bywa zwykle kłopotliwa dla naszych bliskich. Polecam ten film, choć nie jest to łatwe kino.

Drugi film, jakiemu się poświęciłam w niedzielę utwierdził mnie w przekonaniu, że wcale pieniądze i sława szczęścia nie dają.

Yves Saint Laurent

(2014)

Warto obejrzeć ten film, aby zapoznać się z życiorysem sławnego projektanta mody, który świat mody miał u swoich stóp. Człowiek uwikłany w skłonności homoseksualne i narkotyki był szczęśliwy tylko dwa razy w roku, kiedy oddawał się całkowicie projektowaniu swojej kolekcji. Potem zapadał się w psychiczną przepaść i mało rzeczy go cieszyło. Niesamowity obraz człowieka, który z racji delikatnego charakteru się całkowicie pogubił.

Kto ciekawy tego obrazu będzie, to też szczerze polecam.

Mglista niedziela, na Wyborach była Ela :)

Taka mglista niedziela, ale na Wybory z mężem wybrała się Ela. Od rana pogoda nie zachęca do wyjścia z domu, bo troszkę pada i dość mocno wieje, ale jeśli mam takie prawo i do tego jeszcze zdrowie, to nie mogłabym być spokojna, że nie skorzystałam z danego mi prawa.

Ludzie w mieście szepczą między sobą na kogo oddadzą swój cenny głos. Tego nie lubią, tamtego nie szanują, a ten to jest w porządku i coś tam dla miasta zrobił. Szepczą po wyjściu z kościoła, a także w swoich domach, między sobą dyskutują, a ja z mężem też dyskutuję, ale Mu nie zabraniam mieć swoją sympatię, czy też antypatię.

Usiedliśmy przy osobnych stolikach i każde z nas skupiło się na nazwiskach. Nie zaglądaliśmy sobie w kratki, gdzie należy postawić magiczny krzyżyk, bo ja widzę moje miasto i gminę po swojemu, a On z pewnością po swojemu. Nie mam w zwyczaju nikogo naginać, bo każdy z nas jest dorosłym człowiekiem i pouczanie zostawiam innym, ale uważam, że mieszkając tyle lat w tym samym miejscu, można bardzo dokładnie zauważyć kto jest kto, niezależnie od opcji politycznej.

W naszej telewizji każda sesja jest transmitowana, a także można osobiście iść na wszelkie sesje i posiedzenia i w ten sposób ja osobiście czerpię wiedzę, czy danej osobie zależy na mnie, jako na mieszkance tej społeczności.

Idźcie na wybory, bo jak to się mówi, będziecie mieli prawo do narzekania. Wybierajcie sprawdzonych i mądrych ludzi, którzy czymś dobrym zaistnieli w Waszych społecznościach. 

To taki delikatny apel, ale każdy zrobi jak uważa, a ja już dziś mam luz i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. 🙂

 

Ryszard Mierzejewski

Wybor(c)y

Nadchodzili falami jak
poruszone morze
największe ich spiętrzenie zalewało
lokal po mszach
w pobliskich kościołach
wchodzili nieśmiało
niektórzy podpierając się laską
uczepieni ramienia kogoś bliskiego
trzęsącymi się dłońmi szukali
w kieszeniach i torebkach
dowodu tożsamości
składali podpisy na listach
starzy schorowani doświadczeni
przez życie
i jeszcze starsi jeszcze bardziej
schorowani jeszcze bardziej doświadczeni
– mam 95 lat – wyszeptała
staruszka – przyszłam bo to mój obowiązek
tyle lat czekałam na tę chwilę
na wolną Polskę na mojego prezydenta
nie mogłabym dziś siedzieć biernie
w domu
i nie dać ojczyźnie swego głosu –
zachwiała się oparła ciężko o stół –
– przepraszam że jestem taka
stara i niedołężna

Leżeli posłusznie w zamkniętej urnie
jak w sarkofagu poćwiartowani
na karty
na własne życzenie
opieczętowani urzędowo każdy
trzymał mocno podarowany anonimowo
krzyż obok swego nazwiska
milczeli jak zakneblowani wymieszani
częściami ciała ze swoimi
oponentami i wrogami
wszystko na własne życzenie
a gdy nadeszła właściwa godzina wyrzucono
na podłogę wymieszane członki
a mężowie zaufania zaczęli je segregować i
układać każdego na kupkę
na stertę
magicznej makulatury
potem skrupulatnie policzono te członki
zapakowano każdego do brunatnego worka
przewiązano zaklejono znów opieczętowano
spisano akty zgonu
wszystko
na własne życzenie ich
i tych starców kochających ojczyznę
krzykaczy pieniaczy
i olewaczy którym wszystko jedno

A jeden zmarły został uroczyście wpisany
na osobną listę

21. 06. 2010

wiersz jest też w temacie Wiersze „zaangażowane”

 

Obiecaliśmy sobie wspólną niedzielę

Mój mąż jest pracoholikiem i ja od lat o tym wiem. Nie robię mu z tego powodu absolutnie żadnych wymówek, bo praca jest dla niego jak powietrze, a więc od wielu lat pogodziłam się z tym faktem. Jest mi nawet czasami bardzo dziwnie, kiedy nie ma nic nagle do pracy i postanawia kilka godzin odpocząć na nic nie robieniu. Jestem nagle zaniepokojona faktem, że mój mąż się nudzi i jest nieszczęśliwy, a ja tego bardzo nie chcę, aby mój mąż był nieszczęśliwy.

Zawsze o poranku pytam, co ma dziś w planie, abym ja miała coś też w planie pod jego nieobecność, bo tak się uzupełniamy. On w pracy, a ja wykonuję domowe zajęcia, a więc sprzątam i gotuję, kiedy On zarabia na chleb. Myślę, że to dobry i uczciwy układ, bo On przychodzi po pracy do ogarniętego domu i ma zawsze świeżą potrawę, aby miał siły do dalszego działania.

Ale jutro, to znaczy w niedzielę mam zamiar zatrzymać go na cały prawie dzień w łóżku. O poranku usmażę pyszną jajecznicę i zjemy ją w łóżku z dobrą, aromatyczną herbatą. Pomiziamy się i poprzytulamy, a także będziemy rozmawiali o naszych dzieciach i zaplanujemy parę spraw na przyszłość, ale bez spiny. Wszystko na luzie niech będzie, byle być jak najbliżej siebie i swoich emocji, a potem?

Wyjdziemy na spacer podziwiać jesienną, cudowną pogodę. Zrobię kilka fotek na pamiątkę, aby mieć, co na bloga wstawić, ale raczej wieczorem, bo dzień mam zaplanowany tylko we dwoje. Myślę, że to świetny pomysł, aby raz w tygodniu spotkać się ze sobą.

Kochani, takie chwile razem miejcie w swoich kalendarzach. Powodzenia.

A w powietrzu czuć już jesień!

Dziś 10 sierpnia, poczułam nagle jesień. Zawiał sobie już  taki zimniejszy wiatr, który wróży nagłe ochłodzenie, a niebo zaciągnęło się gęstymi chmurami. Ojej, a moje dzieci dopiero wybierają się nad morze – pomyślałam, bo dopiero teraz wyskrobały parę dni wolnego, aby jechać i odpocząć. Mam nadzieję, że złapią jeszcze promienie słońca, a dzieci wykapią się w morzu.

Wychyliłam głowę przez okno i zauważyłam, że liście zaczynają powoli żółknąć, a słońce świeci już pod innym kątem, a więc światło do robienie fotografii jest już zupełnie inne. Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam pierwsze symptomy jesieni, ale muszę napisać, że jesień bardzo lubię, za jej koloryt i różnorodność brązów i czerwieni, a jak złoto się jeszcze wkradnie, to jestem cała w skowronkach. Kocham słoneczną jesień, a dla fotografów jest to wspaniała pora, by wyjść o poranku z domu i złapać w obiektyw poranne mgły, zatopione w kropelkach rosy, gdzieś na łące i wpleść w obraz żółknące trawy. Albo bociany odlatujące i inne ptactwo, które żegna na trochę nasz słowiański kraj.

Rozanieliłam się, ale podkreślam, że jesień, kiedyś dla mnie, złowroga, bo sprowadzająca do mojej głowy stany depresyjne, od kilku lat nie stanowi dla mnie już żadnego problemu, gdyż nauczyłam się ją oswajać, a przede wszystkim spojrzeć na nią jako na porę roku, którą przeżyć należy, a jeśli nawet dopada mnie melancholia, to jest to miły dla mnie już stan i jeśli łza spłynie po policzku, to też lubię tę łzę, bo organizm musi się od czasu do czasu oczyścić. 😀

Dlatego namawiam – pokochajmy jesień, a dziś pomieszałam moje fotografie z piosenkami, jakie mi pasowały do moich obrazów. Melancholijna dziś jestem i już trochę jakby jesienna.

Miłego popołudnia 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=0sx9UdH2s_Q

Państwo się wali, ale żyć trzeba dalej :)

No cóż! Lud nastawił się na sezon ogórkowy, że będzie ciepło i przyjemnie i już wybierał się zdobywać góry i szczyty, albo moczyć nóżęta w odmętach wód morskich. Już wykupił wycieczki do ciepłych krajów i wybierał się za morza i oceany, a tu jak grom z jasnego nieba – podsłuchy i taśmy. Co się nam zrobiło z sezonu ogórkowego, ano szatkownica do krojenia kapuchy, ugniatanie i zasypywanie solą i albo wyjdzie z tego smaczna kapustka do surówek i sałatek, albo wyjdzie śmierdząca, że nie napiszę CO! Może zależy kto ową kapuchę ugniata. Trzeba czekać cierpliwie do poniedziałku, kiedy to Premier Tusk wróci z weekendu, ale co to za weekend popijany melisą. Tylko współczuć takiego weekendu, zepsutego nie wiadomo przez kogo, 😀

A swoją drogą jakim gamoniem trzeba być, aby dać się podsłuchać, a może trzeba być takim pewnym bykiem, co myśli, że nic mu w naszym kraju nie grozi i klepie trzy po trzy, a pod stolikiem siedzi pluskwa, np. Polacy, nawołuję – sprawdzajcie, sprawdzajcie, bo wszystko się zdarzyć może w tym państwie prawa, hm…

Kto podłożył, pewnie się tego nie dowiemy i dziennikarze różnej maści prześcigają się w domysłach, że może to nawet sam Komorowski zlecił owe podsłuchy, a ja sobie luźno myślę, że może to zwykły kelner, któremu rachunek w banku, nagle zaczął się podobać. Obaczymy, ale jest straszno i śmieszno zarazem.

A my tymczasem słuchamy, trochę się śmiejemy, a jednocześnie pracujemy. Słońce nagrzewa pokój, a więc zdecydowaliśmy bronić się przed upałami. Mąż zakłada rolety, sorry, że w niedzielę, ale w niedzielę ma najwięcej wolnego czasu. A ja pstrykam.

Mimo złych doniesień, które trochę mnie martwią, to  tryskamy dobrym humorem i Wam tak życzę. 🙂P1050528-001

   P1050529-001