Archiwa tagu: niepokój

Strach podzielony pół na pół

Przez całe swoje życie nie bałam się wojny. Przez całe życie myślałam, że żyję w miarę stabilnym kraju i wolnym od zakusów innych państw, że nie grożą nam spadające bomby na polskie domostwa, wsie i miasta.

Mamy w swojej historii tak straszne lata, kiedy nas mordowano i palono w piecach. Czasy kiedy byliśmy Narodem upodlonym i obdartym z ludzkiej godności. Zabijano nas i zamęczano gorzej niż zwierzęta, kiedy to ludzkie życie nie znaczyło dla agresora NIC!

Myślałam, że tamte okropne czasy, naszych Ojców i Dziadów, którzy oddawali swoje życie za Ojczyznę cokolwiek ludzkość nauczyła. Myślałam, że wielcy tego świata na zawsze zapamiętają, że nie wolno już nigdy dopuścić do krwawej rzezi innych narodów i nacji, ale się przeliczyłam.

Oto na naszych prawie oczach, tuż za naszą granicą ludzie znów się mordują i końca tej wojny nie widać. Putin ma krew na rękach i botoks wstrzyknięty w swoją twarz, ale to jest twarz nieruchoma, która nie zdradza emocji i jest twarzą nowych czasów, których należy się bać!

Boję się i nie wstydzę się do tego przyznać. Boję się, że ten nieobliczalny człowiek może zaatakować nasz kraj i na nas spadną niespodziewanie bomby i z artyleryjskich dział będą niszczone miasta i wsie, a ludzie będą zabijani. Temu człowiekowi nic nie stoi na przeszkodzie, bo wszyscy się go boją. Tak, tak boją się obudzić niedźwiedzia i się z nim cackają, bo grozi bombą atomową.

Złapałam się na tym, że wyobrażam sobie, iż na mój dom spada właśnie bomba roztrzaskując wszystko po drodze i zaczyna się chaos i panika. Widzę zabitych ludzi. Ludzi uciekających ze swoich ciepłych i dotąd spokojnych domów. Widzę zakrwawionych ludzi i dzieci. Widzę to przez chwilę, a potem się opędzam od tych moich myśli, ale to jest coraz trudniejsze, bo doniesienia z zagranicy wciąż są niepokojące.

Nie tylko ja się się boję, bo niżej wklejam sondę przeprowadzoną przez Fakt, z której wynika, że połowa ankietujących boi się tak jak boję się ja.

Czy Polsce grozi wojna?

NIE
44%
TAK
56%
Liczba głosów: 4355
I jeszcze jedna sonda z Fakt.pl
Czy cywile powinni być szkoleni na wypadek wojny?

TAK
 
75%
NIE
 
25%
Liczba głosów: 6863
Polacy boją się wojny, ale nie deklarują gotowości do obrony przed agresorem.
Z tych sond wynika, że Obywatele Polski faktycznie się obawiają agresji ze strony Rosji. To już nie są przelewki i nasz Rząd powinien mieć na uwadze strach w Narodzie.
Kiedy spadł Tupolew w Smoleńsku z naszą delegacją, na czele z Prezydentem byłam pięć lat temu przekonana, że to był bardzo nieszczęśliwy wypadek, że Tupolew roztrzaskał się na tysiące kawałków. Dziś mam spore wątpliwości – niestety, ale nie ufam Putinowi i jego rządzącym. Mogli maczać w tym swoje zakrwawione łapska. Nic już nie wiem na 100% i nie boję się napisać o swoich obawach i wątpliwościach. Dlaczego wrak Tupolewa do tej pory leży na rosyjskiej ziemi – to jest pytanie bez odpowiedzi jak na razie.

Niepokój w moim sercu i trwoga!

Poranny telefon, kiedy jeszcze dobrze spałam. Nie słyszałam pierwszego telefonu, ale już drugi postawił mnie na równego nogi, bo niezwyczajnym jest, że ktoś dzwoni do mnie dwa razy o tak wczesnej porze. 

Odbieram i słyszę, że z moją Mamą jest źle. Zadzwoniła córka, a ja słucham uważnie, co ma mi do powiedzenia cała zdrętwiała.

Jak to źle, skoro była u mnie przedwczoraj i wszystko było dobrze – jestem zdziwiona. 

– Mamo nie zauważasz wszystkiego, bo z nią nie mieszkasz, a jak babcia przyjdzie do ciebie, to udaje, że wszystko jest dobrze i nic ją nie boli i ma się świetnie, aby ciebie nie denerwować, ale babcia ma coraz mniej siły i zaczyna sobie nie radzić! – Proszę miej na uwadze fakt, że trzeba ją mieć teraz bardziej na oku, bo gaśnie w oczach!

– Wiem, ale chyba larum jest zbyt wczesne – pomyślałam podczas rozmowy, ale dlaczego ja niczego nie zauważyłam niepokojącego? Owszem, zrobiła się taka malutka i krucha, ale przecież ma już słuszny wiek i z roku na rok będzie tylko gorzej. Rozmawiałam ze swoją mamą o codzienności i o politykę zahaczyłyśmy i stwierdziłam, że moja mama jest doskonałym partnerem do rozmów, bo pamięć ma doskonałą, a więc może mnie ta rozmowa zmyliła i czegoś nie zauważyłam, chcąc widzieć ją zawsze taką przebojową i mądrą życiowo? Może nie zauważyłam, że traci ten dawny błysk oka? Może bardziej skupiłam się na jej psychice, zamiast zauważyć, że fizycznie jest coraz gorzej. Taka jestem zła córka, że nie zauważyłam? 

Może dlatego, że wciąż ją widzę, spacerującą po naszym mieście, albo siedzącą na ławeczce z innymi paniami w jej wieku. Może tak mi jest po prostu wygodniej i boję się zwyczajnie nieuchronnego, co zbliża się stumilowymi krokami? Może nie chcę wiedzieć, że coś może nagle się skończyć i boję się – zwyczajnie się boję i tu włącza mi się dodatkowe myślenie, które się dziś szczególnie zagnieździło i sądzę, że mnie już nie opuści, bo co mogę zrobić jeszcze dla niej? Czym mogę przedłużyć jej życie i jak urozmaicić, aby była jeszcze szczęśliwa.? Jak mam postępować i jak po prostu pomóc?

Pytanie walą mi się dziś jedno za drugim, a odpowiedzi żadnej. W końcu ze starością jeszcze nikt nie wygrał i nie wygra, a ja tak bardzo bym chciała wygrać ze starością mojej Mamy. 

Nic nie może wiecznie trwać, takie są słowa piosenki, ale może jeszcze trochę potrwa i tego muszę się trzymać, bo inaczej można z trwogi oszaleć i tu mam pytanie kochani do Was! Podpowiedzcie mi, co jeszcze, oprócz tego, że jestem z siostrą blisko Niej?

Siv Andersson

Matka

Matka jest od początku
Jak źródło twojego życia.
Pełnym miłości wzrokiem
Podąża za tobą z ukrycia.

I pierwszy twój posiłek,
Który ci przygotowuje,
Podaje z czułą opieką
I nic w zamian nie oczekuje.

Tak łatwo wszystkim się dzieli,
Co łagodzi wszelkie przykrości.
A rzadko słyszy dziękuję
I widać, kim jest w rzeczywistości.

W całym swoim życiu
Wciąż jest taka sama…
Twoja absolutnie jedyna,
Najukochańsza Mama.

z tomu „Diktkort”, 2005

tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski

https://www.youtube.com/watch?v=vxWK4450G1Y

 

 Moja kochana Mama dzisiaj. Zapatrzona i chłonąca z balkonu kolory jesieni, a ja z Nią dziś rozmawiałam długo i stwierdzam i potwierdzam, że głowa mojej Mamy pracuje doskonale. 

Mama jeszcze jest z nami, a mnie się włącza czerwona lampka – jaką ja też córką dla niej byłam i jestem i sama osobiście się rozliczam, ale może o tym innym razem. Nie mam dziś już do tego głowy! 

Długo wahałam się, czy wrzucić ten jakże osobisty wpis, ale przecież jestem u siebie i mogę w moim domu mówić o najskrytszych sprawach, które wciąż mnie dotyczą.

Święta, święta i po świętach

Hej, witam po świętach.

Wczoraj obudziłam się z syndromem potężnej chandry, nie wiedzieć czemu skąd się pojawiła. Ogarnął mnie taki wielki smutek, czego sama sobie nie potrafiłam wytłumaczyć. Przecież święta były wyjątkowo udane. Wszyscy szczęśliwi i zadowoleni. Nikt z nikim się nie skłócił, a wręcz przeciwnie, bo było dużo śmiechu i żartów. Dzieci dostały od Mikołaja wyjątkowo, trafione prezenty, a po świętach uwinęłam się zwinnie ze sprzątaniem, układaniem wszystkiego na swoje miejsce, w czym pomogły mi moje dzieci. No i nadal nie umiem sobie wytłumaczyć skąd ten dołek, ale pozwoliłam sobie na niego do samego wieczora. Skoro się rozpanoszył, to niech sobie pobędzie i już. Oddaliłam się do swojego świata, wyciszyłam, zajęłam się tym, co lubię i co mnie uspokaja. Włączyłam film, jeden, drugi i podczas oglądania, oko mi się przymknęło ze dwa razy i wpadłam w błogi błogostan, co widocznie było mi potrzebne. Przyszła córka z wnusiem i tak powoli zaczęłam wracać do świata.

A dziś, nie ma zmiłuj się. Mąż także powrócił do zawodowych obowiązków i tym sposobem życie wraca na stare tory i fajnie już jest. Oboje nie potrzebujemy za dużo wolnych dni od zajęć, bo ja wpadam w dołki, a On się zaczyna miotać bez swojej pracy. Oboje się starzejemy i czasu nie da się zatrzymać, ale póki co, musimy się uzupełniać i wspierać, aby unikać zgrzytów i totalnej nudy. Nie umiemy oboje żyć ze sobą przez 24 h, bo to się nigdy nam nie udawało. Mąż jest człowiekiem energicznym, nie potrafiącym zatrzymać się na dłużej w jednym miejscu. Nie jest myślicielem nad życiem i jego sensem, tylko lubi działać i dlatego nie dopadają go żadne chandry i dołki. To jest moja domena, ponieważ to ja coraz częściej zastanawiam się nad upływającym czasem. Zastanawiam się, co to będzie, kiedy oboje opadniemy z sił i będziemy potrzebowali pomocy innych. Jestem już w takim wieku, że święta nastrajają mnie melancholicznie i sentymentalnie. Roztkliwiam się nad sobą i drążę ciężkie tematy i nic na to nie poradzę, bo taka teraz jestem.

Dziś są Urodziny mojej wnusi. Idziemy więc świętować dalej z tortem i w gronie rodziny, a potem wszyscy będziemy czekali na przyjęcie Nowego Roku i będę je spędzała samotnie, gdyż mąż będzie miał o 24 rozstrzygnięcie przetargu i niestety, ale Sylwestra  spędzimy parę godzin osobno, ale ja jestem już do tego przyzwyczajona. Postanowiłam, w związku z Nowym Rokiem, nic nie postanawiać, bo niech życie pisze swój scenariusz, a ja nie będę się zadręczała, przymuszała, zakładała sobie jakieś założenia z góry skazane raczej na niepowodzenie. Ja starsza Pani mogę sobie już pozwolić na luzackie podejście do wielu spraw.

Ciekawa jestem jednak, co nam Nowy Rok przyniesie w polityce, kulturze i sztuce, obyczajach, w świecie celebrytów itp. Co będzie warte zapamiętania, a co stanie się żenadą roku. To jest zawsze wielka niewiadoma.