Do tego wpisu skłonił mnie telefon od mojej wiekowej Mamy.
– Halo Ela!
– Tak Mamo, to ja.
– A wiesz kto umarł w naszym mieście?
– Nie wiem Mamuś, bo ja omijam tablice z nekrologami i o tym wiesz.
I tu moja Mama wymienia mi trzy kobiety, które odeszły, gdyż chorowały na raka.
Kojarzę jedno nazwisko, a dwa powinnam pamiętać wg. mojej Mamy, ale nie kojarzę.
Mama się złości trochę, gdyż powinnam kojarzyć, a ja nie koduję i mówię Jej, że postaram się skojarzyć.
Uspokajam Ją, ale pytam skąd o tym wie, skoro jest chora i nie wychodzi z domu. Okazuje się, że otrzymała telefon i ktoś Jej te wiadomości przekazał, bo w małych miasteczkach wszystko jest ciekawe i wszystko rozchodzi się lotem błyskawicy.
Rak – to jest ta choroba, która najczęściej zabiera ludzi bez względu na wiek na tamtą stronę.
Pomyślałam, że znowu ktoś kogoś zostawił i ktoś płacze po stracie. Pomyślałam sobie, że życie człowieka jest jedną, wielką zagadką i tak jest skonstruowane, że dziś jesteśmy, a jutro nas już nie ma.
Omijam tablice z nekrologami dlatego, że mam już tyle lat ile mam i zauważyłam, że nastała we mnie wielka zmiana, a jest nią moja pokora.
Moja pokora sprawia, że chcę być na koniec życia też dobrym człowiekiem. Człowiekiem, który nie rani i nie zadaje bólu innym. Stałam się cholernie wyrozumiała i wszelkie potknięcia innych ludzi tłumaczę sobie i jak najmniej ich osądzam. Wczoraj ktoś mocno w sieci mnie obraził – niesłusznie, bo miał taki kaprys, a więc odpowiedziałam tylko, że ja w sieci ludzi nie obrażam i życzyłam dobrej nocy. Otrzymałam za swoją postawę ponad 100 lajków. Poszłam spać spokojna i bez wyrzutów sumienia.
Moja psychofanka z Krakowa ponownie zaczęła lżyć na mnie, a więc bardzo delikatnie napisałam do jej córki, by postarała się zatrzymać agresję swojej, niewątpliwie chorej matki i od trzech dni jest spokój. Myślę, że załatwiłam to dyplomatycznie, choć wiem, że nie na zawsze!
Wracając do odchodzenia, to moim marzeniem jest, by odejść szybciej od mojego Męża, a dlaczego?
Nie znoszę permanentnej samotności i wiem doskonale, że po ewentualnym odejściu Męża odejdę wkrótce i ja.
Kocham tak mocno, że odejście Męża spowodowałoby, iż zeszło by ze mnie powietrze i nie szkodzi, że oboje zadaliśmy sobie wiele ran. Kochamy się jak wariaci, którzy na starość zdali sobie sprawę, że nie możemy bez siebie żyć. Wiem, że Mąż też boi się już starości i chorób, bo o tym rozmawiamy.
Moim marzeniem jednak jest, by odejść pierwszą, gdyż kompletne nie poradzę sobie z samotnością i nie dlatego, że słowo samotność jest tak bardzo smutne.
Jeszcze do niedawna w moim sercu był spory żal do Męża i o tym pisałam mejlowo z moją wielką znajomą wirtualną. Opisujemy swoją codzienność i to Ona otworzyła mi oczy, że powinnam wszelkie żale wymazać ze swojej świadomości, bo Mąż o mnie dba. Dzięki niemu codziennie budzę się zaopiekowana i jest między nami wciąż ogromna chemia i tu dziękuję Ci „A”, że otworzyłaś mi oczy. To dzięki Tobie inaczej patrzę na swój związek. Jesteś bardzo mądrą kobietą i życzę Ci szczęścia, choć sama w życiu przeszłaś przez piekło, z którego się podźwignęłaś.
Boję się odchodzenia, bo zaczynam coraz bardziej kochać życie. Choć nie zawsze tak było i tu apelują do zrezygnowanych i zawiedzionych, aby bez względu na koleje życia zawsze myśleli o sobie, że kiedyś zaświeci słońce i szkoda rezygnować z życia, bo perspektywa się zmienia – najbardziej na stare lata.
Dopiero teraz kocham swojego Męża bardziej, a może to On kocha mnie bardziej i naprawdę, że żal będzie się kiedyś rozstać, choć jest to nieuniknione, ale póki czas cieszymy się sobą, bo lepiej późno, niż wcale.
Martwię się jednym, że z pewnością nie doczekam ślubów moich Wnucząt, gdyż moje Córki późno rodziły, ale napiszę, że strasznie Was wszystkich kocham i życzę tylko szczęścia w życiu! Babcia Ela i Dziadek Leszek.
Samotność zdąży nas zawsze dopaść i tu wklejam bardzo mądry artykuł – ku przemyśleniu.

Nagle zostałam sama – w tym dosłownym sensie
Nauczmy się akceptować samotność. Ona prędzej czy później nas znajdzie i żadna praca nas od niej nie uratuje
Siedzę w kawiarni. Piję kawę. Sama. Zastanawiam się, czemu wszyscy dookoła tak bardzo pragną z kimś być. Boją się bycia w pojedynkę czy może boją się samotności? Bo to dwie różne rzeczy. Tak mi się wydaje. Bycie samemu nie oznacza, że jesteśmy samotni. Tylko czy potrafimy zaakceptować ten stan?Gdy zostajemy sami (bo tak ułożył się nasz los, bo coś zepsuliśmy albo ktoś nas zawiódł), wielu z nas stara się robić wszystko, by o tym nie myśleć. Uciekamy do pracy, do ćwiczeń, do wszelakich zajęć, tylko żeby nasze myśli nie krążyły wśród dręczącego tematu. Jednak przychodzi chwila, w której musimy się zatrzymać, i nagle pojawia się moment ciszy przerywanej tylko naszymi myślami. I co wtedy? No właśnie, i co wtedy? To czas na zdanie sobie sprawy, że nie uciekniemy przed sobą, przed swoimi myślami – prędzej czy później będziemy musieli się z nimi skonfrontować.Na pewno przynajmniej raz spotkała was taka sytuacja. Mnie też. A co jeśli po prostu usiąść/położyć się i nic nie robić? I tylko myśleć? O sobie, o sytuacji, o tym, jacy jesteśmy i jacy chcielibyśmy być…Wyjeżdżając samotnie za granicę, nie spodziewałam się, jak bardzo to wpłynie na moje życie i postrzeganie otaczającej rzeczywistości. Nagle zostałam sama – w tym dosłownym sensie. Po raz pierwszy w życiu musiałam zmierzyć się z tym rodzajem samotności, gdzie byłam swoim jedynym rozmówcą.Moje życie wywróciło się całe do góry nogami: popełniłam błędy, które chciałabym dziś naprawić, poznałam ludzi, którzy otworzyli mi oczy, i poznałam siebie – jak nigdy dotąd.Tu znajdziesz wszystkie listy emigrantek z akcji „Polki bez granic”Bycie samemu może dać nam więcej, niż potrafimy sobie wyobrazić. Kto lepiej zrozumie ciebie, jeśli nie ty sam? A jeśli nie potrafisz wytrzymać ze sobą, to jak mają to zrobić inni?Może więc warto odłożyć pracę na bok i przez chwilę po prostu nie robić nic? Sprawdzić, czy podoba mi się to, co mam w środku.Bycie samemu nie oznacza, że jesteśmy samotni i na odwrót. Jednak obu rzeczy musimy się nauczyć lub po prostu zaakceptować. To nie jest takie straszne. Jasne, ja też chciałabym mieć kogoś. Byłoby zawsze raźniej, prawda? A jednak czasem losy toczą się tak, że nie mamy tego, co byśmy chcieli. Nauczmy się akceptować samotność. Ona prędzej czy później nas znajdzie i żadna praca nad od niej nie uratuje.