Archiwa tagu: opowiadanie

Listopadowe opowiadanie!

Andrzej Dąbrówka
+++
Przyjadą
albo nie przyjadą
Przyniosą kwiaty
albo nie przyniosą
Zabiorą wnuki
albo nie zabiorą
Przyjadą, jeśli nie będzie strasznie padać
Przyniosą kwiaty, jeżeli trafią na kwiaciarnię

Wnuki się zjawią, jeśli nie będą miały imprez
Jednym słowem wszystko będzie tak
jak za życia.

„Parę dni wcześniej przed 1 listopada, ludzie sobie przypominają o tych, których już nie ma, a więc pędzą  z wiadrami, szczotkami, aby przygotować groby na Święto i Zaduszki.
Kiedy przy naszych grobach raz do roku spotykają się kuzynki, kuzyni, ciotki, wujkowie, siostry, bracia, prawie cała niemal rodzina.
Zobowiązani tym dniem, aby ubrać się jak najładniej, przywdziać nowy płaszcz, może piękne futro i obowiązkowo nowe buty.
Nie szkodzi, że nie ma śniegu, najczęściej są to długie, pachnące nowością kozaczki.
Panowie w eleganckich kurtkach, nowych spodniach i często w kapeluszu, bo szyk być musi.
Przychodzi ten dzień, a może godzina, odprawiania mszy na cmentarzu, bo przecież wszyscy, to są wzorowi katolicy.
Nie wypada nie zebrać się przy grobach, aby wspólnie nie wysłuchać słów księdza przez kiepskie głośniki – stoją na baczność, może troszkę przestępując z nogi na nogę, w milczeniu.
Jeden patrzy się na migające znicze, drugi skupia wzrok gdzieś w nicość, smutni, jakby nieobecni, zadumani, jakby trochę obojętni.
Nikt na nikogo nie patrzy, nie uśmiecha się, nie próbuje zagadać, choćby jak tam zdrowie, co u ciebie słychać – totalne milczenie jakby nikt nikomu do niczego nie był potrzebny.
Zresztą o czym tu gadać, skoro nie widzieli się cały rok i nikt do nikogo nie ma o to pretensji, to niby dlaczego mieli dzisiaj wymieniać jakieś uprzejmości i się nadmiernie wysilać.
Skończy się msza, to się przecisną w tłumie i wrócą do domu na wcześniej przygotowany obiad, a potem wypiją gorącą kawę,  skosztują kawał ciasta i wszystko wróci do starego porządku.
Ona nie raz widziała takie sceny i kiedy tylko odeszła od grobu, słyszała szepty o innych za plecami. 
– Terenia, widzisz jak ona się zmieniła i zobacz, dalej siedzi z tym swoim mężusiem, ciekawe czy dalej ją zdradza?
– A wiesz, że jej córka straciła kolejne dziecko, co do cholery z nimi jest nie tak?
– Ale to nic moja droga, zobacz jak ona przytyła i wygląda jak potwór.
– Wiesz, a ja słyszałam, że ona choruje na cukrzycę i dlatego.
– Poważnie? No patrz, kto by pomyślał, że ją też choroby dopadły…
I tak dalej, i tak dalej i Ona już nie chce uczestniczyć w tym.
Ona idzie na swoje groby dzień wcześniej, stawia kwiaty i zapala lampki.
Ona nie cierpi szeptanek za plecami, dziwnych aluzji, nie szczerych uśmiechów, bo dla niej najważniejsza jest pamięć o tych, których już nie ma.
Niech inni sobie szepczą do woli i niech mają z tego satysfakcję, że niby z nimi wszystko w porządku i są wiecznie piękni i młodzi.
Ona odcina się od hien cmentarnych. Woli samotnie przejść się alejkami z zaciśniętym gardłem z żalu,  kiedy dochodzi do grobu swoich bliskich, którzy żyją na zawsze w jej pamięci, a reszta?
Niech ich wszystkich ….:.
Opowiadanie wymyślone podczas wędrówki po cmentarzu, kiedy szłam i szurałam butami po jesiennych liściach.

Aneta Obserwator na TT.

Na cmentarz jeżdżę całorocznie, nie tylko w dni świąteczne.Rewia zniczowej mody: kto da więcej!, napruci kierowcy, obgadywanie od kogo ten znicz i za ile, tłok w alejkach nie sprzyja zadumie…Zmarłych ma się w sercu cały rok.

Niech sobie każdy kocha, kogo chce!

To był piękny wiosenny dzień, a w ogrodach zaczęły zakwitać wiosenne, pierwsze kwiaty.

W sadzie zakwitały owocowe drzewa, a w środku stał sobie piękny, duży dom.

Wszystko budziło się do życia, a mieszkańcy domu, przygotowywali się na przyjazd gości w związku z zaręczynami. 

Jerzy, pan po pięćdziesiątce spotkał na swojej drodze Krystynę, kobietę urodziwą, w kwiecie wieku.

Po dłuższej znajomości pragnęli oznajmić swoim dorosłym dzieciom, że chcą spędzić resztę życia we dwoje i planują wspólną przyszłość.

W domu trwały ostatnie przygotowania w związku z uroczystością.

Szampan się chłodził, a przyszła para wyglądała bardzo podniośle i uroczyście.

Wyczekiwali z niecierpliwością na zjazd rodziny.

Pierwsza przyjechała Ola – córka Krystyny.

Mieszka na stałe z Paryżu, gdzie prowadzi prywatną szkołę dla dzieci.

Jest piękną, wysoką blondynką o niebieskich oczach.

Wygląda wspaniale pośród tych wszystkich wiosennych kwiatów.

Piękna kobieta, zgrabna i delikatna w wieku 27 lat.

Następnie w domku na skraju lasu, zjawiła się Alicja – córka Jerzego.

Przyjechała z Warszawy ze swoim narzeczonym Piotrem – bardzo przystojnym młodym brunetem z lekkim zarostem na twarzy.

Alicja zaś była rasową brunetką o gęstych, kruczoczarnych włosach.

Oboje z narzeczonym prowadzili biuro, w którym zajmowali  się architekturą i urządzaniem domów.

Interes nieźle się im rozwijał i należeli naprawdę do grona szczęśliwych par, którym się udało.

Swój ślub zaplanowali za trzy miesiące, o czym pragnęli poinformować Jerzego i Krystynę.

Ola i Alicja nie znały się i to było ich pierwsze spotkanie w cztery oczy.

Jerzemu i Krystynie bardzo zależało, aby ich córki się polubiły i zaprzyjaźniły.

Kiedy nadszedł ciepły i pachnący wiosną wieczór, w domu na skraju rozbrzmiewały toasty i życzenia skierowane do narzeczonych, aby ich związek rozkwitał i byli szczęśliwi.

Słychać było muzykę i rozpoczęły się tańce, a atmosfera zrobiła się bardzo przyjazna.

Obie młode kobiety przypadły sobie do gustu i okazało się, że impreza zapoznawcza okazała się bardzo udana.

Jerzy i Krystyna okazywali sobie wiele czułości, co cieszyło ich córki.

Jerzy i Krystyna nie mieszkali jeszcze razem, a więc następnego dnia Krystyna zaprosiła Alicję do swojego domu, aby omówić ewentualną przebudowę swojego domu.

Pragnęła, aby to w jej domu, oddalonym kilka kilometrów od domu Jerzego, mogli oboje zamieszkać.

Krystyny dom miał piękne położenie, tuż nad malowniczym jeziorem.

Jerzy zgodził się na taki układ, a swój dom pod lasem planował zapisać Alicji.

Takie były to rodzinne plany.

Alicja widziała duży potencjał w domu Krystyny i zapewniła, że razem z Piotrem sporządzą plan przebudowy.

O poranku Krystyna usiadła na ganku i zaraz dosiadła się do niej, jeszcze w porannym stroju, zaspana Ola.

– Olu, zaproś Alicję na spacer i pokaż jej naszą uroczą okolicę – zaproponowała.

– Mamo, oczywiście, że zajmę się Alicją i zapewniam, że nie będzie się nudziła – odparła.

– Pójdziemy na spacer i popływać , a potem się poopalamy.

Piotr został z Jerzym, aby mu pomóc w układaniu drzewa, to zaopiekuję się Alicją – bądź pewna i nie martw się.

Znasz mnie, że jestem bardzo kontaktowa i otwarta.

Kiedy Alicja zeszła z piętra, Ola zaproponowała jej spacer, podając filiżankę, świeżo zaparzonej kawy.

  • Oczywiście, dziękuję Olu.

Wybierzemy się, bo dzień jest przecudowny i szkoda go na leżenie na tarasie – z uśmiechem oznajmiła.

Obie, młode damy poszły wąską dróżką przez las nad jeziorem, zabierając ze sobą koszyk z jedzeniem i koc.

Dzień zapowiadał się cudownie, a na niebie nie było żadnej chmurki.

Tylko lekki wiaterek od jeziora potrząsał młodymi listkami drzew.

– Tu sobie usiądziemy, zaproponowała Ola.

To jest plaża moja i mojej mamy. Tu najlepiej nam się odpoczywa. Tu czytamy książki i relaksujemy się.

Ola wyjęła z koszyka butelkę, czerwonego wina i nalała do plastikowych kubeczków.

– Zapalisz, – posunęła Alicji paczkę z papierosami.

– Chętnie, choć rzadko to robię, odparła Alicja, biorąc papierosa z paczki.

Ola, podała zapalniczkę Alicji, ale wiatr robił swoje i co chwila ogień gasł.

Ola wzięła zapaliczkę i udało jej się zapalić tego nieszczęsnego papierosa, nie spuszczając z oczu Alicji.

Ich oczy co trochę się spotykały, tak jakby chciały sobie coś ważnego powiedzieć.

Czuło się miedzy nimi napięcie, a może to była chemia.

Nagle Alicja niespodziewanie położyła pocałunek na ustach Oli, który trwał długą chwilę.

Nie był to pocałunek przelotny, a był to namiętny pocałunek dwóch młodych kobiet, które nagle poczuły do siebie dziwny pociąg.

– Nie, nie, nie, Alicja złapała się za głowę i zakryła rękoma twarz.

– Co ja robię, wybacz, nie chciałam.

  • Przecież mam Piotra. Za trzy miesiące ślub. Obrączki kupione, zaproszenia wybrane, co ja robię! Wstała szybko z koca i prędko zostawiła Olę na plaży.

Ola pobiegła szybko za nią i kiedy dogoniła, wpadły sobie w ramiona.

Nie mogły się sobą nasycić, a ich pocałunki były  odwzajemnione bardziej i bardziej.

Nie wiedzieć kiedy znalazły się w domu, na pięterku i tam oddały się sobie w całości.

Ich miłość i kochanie były bardzo delikatne, sprawiające obu i każdej z osobna ogromną radość i satysfakcję seksualną.

Stało się, że te dwie, młode kobiety nie wiedzieć kiedy poczuły do siebie ogromną miłość i pożądanie.

Odnalazły się i nie miały ochoty nigdy skończyć.

Nie mogły się sobą nasycić i nic więcej, gdzieś tam ich nie obchodziło.

Spotykały się jeszcze wiele razy.

Alicja wykradała chwile ze wspólnego życia z Piotrem i leciała jak na skrzydłach na spotkania z Olą.

Oszukiwała Piotra, pudrowała malinki, kłamała, aby tylko być blisko ukochanej.

Nie mogły się nigdy rozstać, aby nie obsypywać się setką pocałunków i uścisków i rozstanie każdą z nich raniło.

Pewnego dnia, obejmowały się na ulicy, kiedy rozstawały się po spotkaniu w hotelu.

Pech chciał, że w tym samym czasie Piotr był też w tym mieście i zauważył Alicję i Olę, gdy obejmowały się czule, żegnając.

Kiedy Alicja przyszła do domu, zauważyła na podłodze samolociki zrobione z ich ślubnych zaproszeń.

Już wiedziała, że tajemnica jej wyszła na jaw i nagle usłyszała, że ma się wynosić.

Piotr siedział w ciemnym pokoju na fotelu.

To koniec, pomyślała Alicja.

– Zmarnowałaś mi siedem lat życia, ty lesbo – usłyszała zdrętwiała i przerażona.

– Wynoś się natychmiast, nie chcę cię znać ty, ty, ty!

Przerażona, szlochając, przyklękła przed Piotrem i wyłkała.

– Wybacz mi, wybacz.

  • Zawsze było ze mną coś nie tak.
  • Myślałam, że jak poznam mężczyznę i się zakocham, to będzie dobrze i będę mogła być szczęśliwa z tobą.
  • Wybacz, ale nie mogę się już więcej oszukiwać.
  • To wbrew mojej naturze.
  • Nie chciałam ciebie skrzywdzić, ale Olkę kocham ponad wszystko i nie wyobrażam sobie bez niej życia.
  • To jest silniejsze ode mnie i pójdę za nią na koniec świata i nie obchodzi mnie, co na to ludzie powiedzą.
  • Nie obchodzi mnie, jak to przyjmie Krystyna i Jerzy. Wybacz – łkała.

– Pakuj się i nie chcę cię znać. Piotr energicznie ją odepchną od siebie.

Zaczęła się pakować , zabierając wszystkie swoje rzeczy.

Niedbale wrzucała swoje ubrania do walizek, aby szybko opuścić Piotra i ten ich dom.

Chciała jak najszybciej znowu móc objąć Olę i być blisko niej.

– Olu, opuszczam Piotra, zdążyła jeszcze zadzwonić, kiedy Piotr przestał krzyczeć.

– Będę, bądź, wyjeżdżamy, tak jak ustaliłyśmy.

W torebce miała bilet do Paryża i czym prędzej udała się na lotnisko, na którym już czekała na nią Ola

Poleciały, aby zacząć wszystko od nowa – razem!

Niech sobie każdy kogo chce – wy bigoci z PiS-u!

Gotowanie nie na ekranie i opowiadanie!

Prawie codziennie zastanawiamy się, co będzie dziś na obiad.

Jakże często kombinujemy, co by tu ugotować tak, aby było zdrowo, tanio i szybko!

I u mnie w domu tak jest i dziś wpadłam na pomysł do powrotu do młodości, kiedy to na biwakach w szybkowarze gotowaliśmy danie jednogarnkowe!

W kuchni były ziemniaki i dokupiliśmy pozostałe produkty i wyszło nam z tego coś smacznego i tak:

  • obrałam 6 średnich ziemniaków, które pokroiłam w talarki,
  • potem pokroiłam kawałek wieprzowiny i boczku,
  • obrałam 6 sporych marchewek, średni seler, por, korzeń pietruszki i też pokroiłam w talarki, a także posiekałam kawałek białej kapusty,
  • dodałam też słoik fasoli w sosie pomidorowym,
  • dodałam też trochę samego sosu pomidorowego,
  • włożyłam wszystko do szybkowaru i na wierzch dodałam zieloną, posiekaną pietruszkę, oraz posiekaną cebulę.
  • wszystko zalałam wodą – nie za dużo i tak mi się to pitrasiło 40 minut!

W szybkowarze wszystkie wydobyte smaki sprawiły, że ugotowała mi się prawie zupa węgierska.

Często jest tak, że w naszych lodówkach są produkty i nie wiemy czasami, co z tym zrobić, a więc polecam taką kombinację, bo wszyło danie sycące i smaczne.

A teraz opowiadanie:

Aby nie zgubić po drodze miłości!

To już ponad trzydzieści lat po ślubie, pomyślała i spojrzała nieśmiało na siebie w lustro.
Był wieczór, taki niby jak zawsze, kiedy wieczorem każde z nich szło do swojego pokoju na odpoczynek po całym dniu.
– O nie, nie może być tak zawsze, do końca życia i poszła do łazienki wziąć wieczorny prysznic.
Ubrała najpiękniejszą koszulę, ułożyła włosy i zrobiła delikatny makijaż.
Spojrzała ponownie na siebie w lustro i stwierdziła, że jest jeszcze fajnie  i  podobała się sobie.
Wzięła głęboki oddech i weszła do pokoju męża, który czytał w łóżku gazetę.
Spojrzał na nią od niechcenia i nie zauważył jej pragnienia w oczach, a zarazem ogromnego zażenowania.
Stanęła w progu z oczekiwaniem, że zaprosi ją do wspólnego łoża i po prostu przytuli.
– Chciałaś coś, coś się stało, tylko takie pytanie usłyszała, rzucone z za gazety.
– Nie, nic się nie stało i wycofała się do swojego pokoju, zakrywając załzawioną twarz.
Położyła się w swoim pokoju, pełna tęsknoty za tamtymi latami, kiedy kochali się namiętnie i prawdziwie, a tu już od czterech lat, żyjąc pod jednym dachem, w pięknym mieszkaniu czuje się coraz bardziej samotna i pomyślała, że chyba wszystko się już wypaliło i nic ją nie czeka.
Tak bardzo go kocha, a mimo to nie potrafi mu opowiedzieć, co czuje, co ją uwiera i do czego tak bardzo jeszcze tęskni.
Codzienna rutyna ją zabijała i coraz bardziej czuła się odepchnięta przez swojego kochanego mężczyznę.
O poranku usmażyła kolejny raz mężowi jajko na bekonie, po czym on wychodził do pracy na długie godziny, bez pocałunku i bez grama czułości.
Gdzieś te wszystkie uczucia się zagubiły i to ją okropnie uwierało.
Nie mogła się pogodzić, że być może on już jej nie kocha i go ani troszeczkę nie pociąga.
Przecież nie może tak dalej żyć, wśród niedomówień i wstydu za czułością, delikatnym dotknięciem, przelotnym pocałunkiem, a o seksie nie wspominając.
Nie może tak być i postanowiła poszukać specjalisty, który pomoże jej odnaleźć się w zaistniałej sytuacji.
Ktoś kto pobudzi ich dwoje do powrotu do siebie, bądź odrzucenia bez względu na wyniki terapii.
Musi to wiedzieć, co między nimi jest jeszcze do ocalenia. Odda każdy grosz, aby ratować swoje małżeństwo, które po odejściu dzieci z domu, stało się skostniałe, jakby go nie było.
Było by jej łatwiej, gdyby ją opuścił i czułaby się mniej samotna, niż obok niego, który zamknął się w świecie swoich zajęć i rutyny.
Gdyby zechciał jej się zwierzyć z tego, czy ma jeszcze jakieś oczekiwania i pragnienia. Nie wiedziała o nim nic właściwie i chciała przy pomocy specjalisty na nowo go poznać i rozszyfrować.
Postawiła wszystko na jedną kartę, bo albo się rozstaną, albo na nowo się do siebie zbliżą w oparach nowej namiętności.
Każda kobieta wychodząc za mąż ma swoje oczekiwania i pragnienia.
Każda z nas chce być pożądana przez swojego mężczyznę wybranego spośród miliona innych.
Wychodzimy za mąż, budujemy gniazdo rodzinne, rodzimy dzieci, pracujemy i tak nam ucieka wiele lat.
Nie zauważamy, że obok żyje z nami drugi człowiek, który także ma swoje fantazje i pragnienia.
Jakże często nie rozmawiamy na te tematy, bo wstydzimy się ujawniać nasze najskrytsze pragnienia.
Mijają lata, dzieci odchodzą z domu i nie potrafimy cieszyć się tą wolnością, przestrzenią, która jest niespodziewanie nam dana.
Codzienne czynności, codzienne przyzwyczajenia zatracają w nas potrzebę bliskości. Dochodzi do tego także zmiana naszego wyglądu, dodatkowych kilogramów, posiwiałych włosów.
To wszystko oddala nas od bliskich spotkań w sypialni, ponieważ szybko przekreślamy swoją atrakcyjność.
Rezygnujemy z bliskości, obawiając się odrzucenia. Spoglądamy na siebie w lustro i stwierdzamy, że nie powinniśmy już domagać się seksu, przytuleń, pocałunków. Oddalamy od siebie swoje pragnienia, choć pojawiają się nie raz.
Ktoś to wszystko źle urządził, ponieważ kiedy mamy tak wiele czasu na bliskość, odrzucamy ją niejednokrotnie, wstydząc się swoich myśli, a co dopiero rozmawiać o tym z kochanym partnerem i dopóki ktoś z tych dwojga nie przerwie tego przeklętego milczenia, poczujemy nagle, że omija nas jeszcze coś bardzo ważnego w życiu.
Omija nas szczęście jakie może dać nam bliska i kochana osoba.
Jak to zmienić? Trzeba rozmawiać, a jeśli się nie udaje, trzeba poszukać rady dobrego psychologa, aby nam pomógł przełamać te lody, bo szkoda czasu, ostatniego czasu na miłość.
PS. Moja bohaterka wygrała, bo mąż zgodził się na terapię i jej determinacja sprawiła, że zostały pokonane wewnętrzne obawy przed bliskością, bo sobie założyła, że jeśli on kocha, to do niej mentalnie i fizycznie wróci i poświęci jej jeszcze nie jedną upojną noc.

 

Znalezione obrazy dla zapytania: szbkowar

Obraz może zawierać: jedzenie

Znalezione obrazy dla zapytania: seks ludzi starszych

Jak weto zrodziło się w głowie Adriana?

 

Zeszły weekend był jednym z piękniejszych tego lata!

Temperatura w granicach 22 stopni nad morzem i lekka przyjemna bryza.

Słońce nie zasłaniane przez chmury, co zapowiadało przyjemne i spokojne dwa dni z dala od zgiełku w mieście.

Tam gdzieś w Polce wyszło tysiące ludzi na ulicę i krzyczeli coś o wolnych sądach, demokracji!

Nieśli transparenty, flagi, jakieś znicze i białe róże – normalnie horror.

Adrian miał dość tego hałasu pod Pałacem Prezydenckim i wykonał telefon do Agaty!

– Kochanie! Zwiewamy z tego miejsca! – Szykuj się kochanie, bo lecimy helikopterem do spokojnej Juraty! – Ja muszę odpocząć!

Wylądowali w Juracie i Adrian liczył na spokojny, przemiły, małżeński czas.

Agata zachwycona miejscem  – z kawą usiadła na tarasie. Miała ciekawą lekturę i się w niej zatopiła.

Czuła się bezpieczna, a kiedy Adrian zaproponował jej rejs skuterem po falach Bałtyku – zaproszenie przyjęła.

Nadszedł wieczór i oboje po atrakcjach, udali się po pysznej kolacji z ośmiorniczkami w roli głównej  – do sypialni.

Sypialnia przepięknie urządzona z dużym łożem i haftowaną pościelą! Bajka!

Agata wzięła relaksujący prysznic, a potem nasmarowała ciało balsamem i twarz najlepszym kremem.

Nałożyła na siebie zwiewną koszulę i wyglądała bardzo ponętnie!

Adrian i nie tylko –  oszalał na widok żony.

Też wziął tusz i spryskał ciało dobrą wodą kolońską.  Był gotowy do skoku jak rasowy lew!

Kiedy wślizgnął się pod kołdrę – Agata czytała Pudelka na tablecie.

Adrian swoją delikatną dłonią pogłaskał udo Agaty, ale ta go ofuknęła.

– Ależ Agatko! – Mam chęć na miłość z tobą, bo przecież nie mamy nigdy na to czasu.

Agata była zła i jej twarz się brzydko zmarszczyła!

– Adrian! – Nie będzie żadnej miłości, bo ty nie masz jaj!

– Jeśli dalej będziesz się uginał przed prezesem, to ja biorę z tobą rozwód, bo mam dość takiego tchórza za męża! Już nie potrafię robić dobrej miny do złej gry – Mam dość – krzyknęła!

– Namyśl się, co masz zamiar zrobić z ustawami o sądownictwie i masz czas do końca weekendu!

– Nawet nie wiesz jak nasza Kinga cierpi przez takiego ojca bez kręgosłupa, co to się nie umie postawić zwykłemu posłowi.

– Masz czas do poniedziałku i jeśli nie zawetujesz tych ustaw to ja odchodzę!

– Odejdę i cały świat będzie się z ciebie śmiał!

Agata obróciła się na drugi bok  z impetem i zasnęła.

Adrian nie spał dwie noce! 😀

Skreślona miłość na stare lata!

Zbliżała się ich 45 rocznica ślubu i Janina pomyślała sobie, że dobrze by było tak doniosłą rocznicę jakoś uczcić.

Zaczęła się więc szykować, a więc obeszła sklepy z odzieżą by kupić coś eleganckiego i stosownego na taką okoliczność.

Kupiła śliczną granatową sukienkę i do tego czerwone korale i wiszące kolczyki. Kupiła też kosmetyki i pięknie pachnące perfumy, gdyż chciała być elegancka i pragnęła podobać się mężowi.

Ale nie tylko siebie obkupiła, ponieważ także zakupiła dla swego męża świąteczną koszulę i dobrała do niej odpowiedni krawat. Zawsze kupowała mu garderobę i on zwykle był zadowolony.

Swoje zakupy ukryła głęboko w szafie, czekając na stosowny moment, by mężowi zakomunikować, że ma ochotę na uroczysty obiad, taki tylko we dwoje.

Tydzień przed rocznicą przytuliła się powabnie do męża i zaproponowała, aby w ten dzień pojechali razem do ich ulubionej restauracji i odświętnie ubrani celebrowali swoją rocznicę.

Spojrzał na nią złowrogo i odsunął od siebie, a to co usłyszała zwaliło ją z nóg.

– Jesteś jak pies w budzie i obiad zjesz i owszem, ale jak sobie i mnie go sama ugotujesz!

Poczuła się okropnie, jakby dostała porządnie w twarz i od tego momentu było już tylko coraz gorzej!

Byli szczęśliwym małżeństwem i tak byli postrzegani przez środowisko w mieście. Zawsze razem pod rękę na spacerach z dwójką dzieci bardzo udanych i grzecznych.

On wojskowy, a ona pani domu, bo to on nigdy nie chciał, by ona pracowała. Miała zajmować się domem i wychowaniem dzieci i tylko tyle od niej wymagał. Mieli rodzinną działkę, gdzie każdego lata ich widywano i tej działce oddawali się w dużej mierze.

On łagodny, lekko łysy z wysokim czołem, a ona wysoka brunetka, szczupła i bardzo zgrabna – malowniczo się prezentowali.

Nikt nie miał o nich złej opinii, gdyż pasowali do siebie pod każdym względem.

Ich dzieci bardzo dobrze się uczyły i ona była szczęśliwa i dumna, kiedy pokończyły studia i poszły swoją drogą w dorosłe życie.

Została z mężem sama i myślała, że teraz już tylko we dwoje będą pędzić szczęśliwe życie na stare lata.

Jednak tak się nie stało, bo coś działo się z jej mężem. Zaczął ją strofować na każdym niemal kroku. Nagle przestały mu smakować jej potrawy, które zawsze chwalił. Nagle zaczął wyliczać jej każdy grosz i twierdził, że jest rozrzutna i wydaje pieniądze na bzdury. Nagle wytykać jej zaczął jakiś kurz i nie wyprasowane na czas ubrania i przede wszystkim strasznie ją wyzywał. Nie przebierał w słowach i ranił ją od rana do wieczora. Jako były wojskowy wprowadził jej domową dyscyplinę i zabraniał gdziekolwiek wychodzić i spotykać się z ludźmi.

Kochała męża, ale bardzo ją martwił swoim zachowaniem i czasami udało się jej tylko wymknąć do ulubionego parku, gdzie przysiadała do równych pań jej wiekiem i się skarżyła na swoje życie. Tyle tylko było jej, że sobie ponarzekała na męża tyrana.

Jednego dnia po przyjściu z parku i zrobieniu potrzebnych zakupów  do domu, zastała swojego męża martwego na dywanie. Zadzwoniła na pogotowie, ale było już za późno. Lekarz oświadczył, że mąż doznał rozległego zawału i w zasadzie nie do uratowania.

Długo nie mogła podnieść się z żałoby, bo jaki był, taki był, ale zawsze go kochała jako jedynego mężczyznę swojego życia, które poświęciła dla niego i dla ich dzieci.

Minęły trzy lata od pogrzebu męża. Wykupiła na cmentarzu miejsce obok niego i żyła z dnia na dzień w samotności przerywanej od czasu, do czasu wizytą dzieci i wnuków.

Jednego lata przyjechały jej dzieci i zaproponowały, że pomogą jej w remoncie mieszkania, które od wielu lat wymagało odświeżenia. Podczas likwidacji wielkiej szafy w przedpokoju znalazła pamiętnik swojego śp. męża.

Usiadła na kanapie i czytała z wypiekami na twarzy, to, co jej mąż pisał o byłych kochankach zapoznanych podczas długich poligonów  w wojsku.

Dowiedziała się, że była w jego życiu Krysia, Marysia, Joanna i wiele innych kobiet. Opisywał swoje pikantne szczegóły, z których się dowiedziała, że przez całe życie była tylko kucharką i sprzątaczką, oraz matką i to wprawiło ją w niesamowitą wściekłość. Nagle znienawidziła tego mężczyznę, którego tak szczerze kochała przez tyle lat.

Oznajmiła dzieciom, że po jej śmierci nie mają prawa jej pochować u boku ich ojca! Zapragnęła po tamtej stronie spokoju i nieograniczonej wolności.

List z szuflady!

Poczuła się źle. Była w momencie wchodzenia w menopauzę i nagle zauważyła, że krwawi częściej niż to kalendarzyk kobiecy przewiduje.

Zmartwiona nie miała więc żadnej wymówki, by pójść do ginekologa. Diagnoza po kilku specjalistycznych badaniach – rak szyjki macicy, a więc dlatego pojawiały się dodatkowe krwawienia.

Szpital i następna diagnoza, że jest o wiele za późno, by dać jej nadzieję na pełne wyleczenie.

Przyjęła to ze spokojem i miała nadzieję, że się wywinie i wszystko będzie dobrze, ale gdzieś podskórnie czuła, że umrze, Miała żal tylko do siebie, bo nie w porę wybrała się do lekarza i zlekceważyła fakt, że kobieta raz w roku powinna się badać. Ona u lekarza nie była trzy lata.

Kiedy powiedziała mężowi, że czuje, iż umrze, to się załamał, ale był przy niej w każdym momencie i woził gdzie tylko trzeba było, a więc na badania, chemię i zrobiłby dla niej wszystko.

Dzieci tak samo. Były przy niej i ją wspierały z całych sił. Kiedy ona leżała w szpitalu opiekowały się też bezradnym ojcem, który gdyby nie one – zagłodziłby się na śmierć.

Wszyscy myśleli, że jeśli w tych ciężkich chwilach będą razem, to pokonają chorobę matki i żony.

Opadała z sił, bo chemia ją wykańczała. Miała lepsze i gorsze dni, ale kiedy włosy traciła, zaczęła żegnać się z życiem.

W cichości szpitalnej pisała pamiętnik. Powolutku rozliczała się ze swoim życiem. Kazała sobie przywieźć swój komputer i kiedy tylko czuła się na siłach – pisała.

Założyła  w sieci bloga i tam opisywała wszystko, co jej się w życiu zdarzyło. Opisywała życie przy boku ukochanego mężczyzny, którego kochała z całych sił. Pisała o dumie ze swoich dzieci i o tym, jak wyjeżdżali całą rodziną na wakacje i byli tacy szczęśliwi. Pisała o koleżankach i kolegach z pracy i o tym, że wiedziała, że jej mąż ją zdradzał, ale nie miała sił z tym walczyć, bo był dla niej zawsze dobry i kochający. Pisała, że zawsze miał ciągoty do innych kobiet i się im podobał, ale nigdy nie odważył się ją i dzieci opuścić. Pisała, że mocno cierpiała i nie przespała nie jedną noc, ale nie zrobiła nigdy awantury i ruchu, żeby się rozstać i zakończyć ten dziwny związek. Pisała, że przeprasza swoje dzieci za to, że godziła się na upokorzenia, ale robiła to wszystko dla dobra rodziny.

Kiedy rozliczyła się z życiem – napisała mejla do swoich dzieci i podała link do swojego bloga, w którym mogły przeczytać wszystkie jej myśli i poprosiła, aby dzieci wskazały swojemu ojcu miejsce, gdzie schowała dla niego list, który miał być spowiedzią ze swojego życia, bo jest mu to winna. List był schowany w ostatniej szufladzie, gdzie mąż trzymał klasery, bo był hobbystą i zbieraczem znaczków pocztowych. Napisała ten list zaraz, gdy dowiedziała się, że jest nieuleczalnie chora.

Napisała do dzieci, że o liście mają ojca powiadomić po roku od jej śmierci  i tak też się stało, że dzieci ustosunkowały się do jej ostatniej woli.

Minął rok i kiedy nastała Wigilia – dzieci wskazały miejsce tajemniczego listu. Wigilia była już bez matki, ale wszyscy starali się spędzić ją tak, jakby ona wciąż z nimi była.

Kiedy ojciec dostał ten list pod choinkę, na kopercie było zaznaczone, że ma go przeczytać w samotności i koniecznie bez obecności dzieci.

Kiedy dzieci poszły do swojego życia, rozerwał z ciekawością list, jakby za grobu i przeczytał:

„Kochałam Cię nad życie. Kochałam z całych sił i robiłam wszystko, aby utrzymać rodzinę, choć zdradzałeś mnie na lewo i na prawo, a ja to pokornie znosiłam. Wiedziałam kiedy mnie zdradzasz i wiedziałam z kim, ale wciąż byłeś dla mnie i dzieci taki dobry, że nie potrafiłam tego zakończyć i przerwać, ale wiedz o jednym:

Zdradziłam i ja Cię dwukrotnie i to byli Twoi koledzy, którzy na mnie zawsze lecieli. Chciałam poznać to uczucie, kiedy się jest w innych ramionach i w innym łóżku. Chciałam poznać smak innego mężczyzny i poczuć ten dreszczyk adrenaliny, ale zdradzę Ci kochany mężu, że żaden z tamtych nie sprawił, żebym poczuła się szczęśliwa. Ja nie potrafię mechanicznie się kochać, tak ja Ty. Zawsze mnie zaspokajałeś, a tamci nie umywali się do Ciebie. Czy żałuję, że Cię zdradziłam? Nie żałuję i sądzę, że tamte Twoje kobiety pieściłeś i całowałeś jak przez kalkę, bo to mnie kochałeś najbardziej i wybaczam Ci te durne wyskoki, bo nam w łóżku było kosmicznie – czyż nie? Jeśli jakaś kochanka byłaby lepsza ode mnie, byś mnie zostawił!

Żegnam Cię, całuję Cię i teraz możesz sobie ułożyć na nowo życie, bo mnie już nie ma!

A kiedy to szata nie zdobi człowieka, a to, co w sercu się nosi

Pani Ania siedziała samotnie na ławce  każdego dnia, kiedy tylko pogoda sprzyjała wyjściu z domu. Siedziała zawsze na tej samej ławeczce, która nie wiadomo czemu nie była uczęszczana przez innych ludzi i zawsze stała tak, jakby czekała na nią. Może dlatego, że była ukryta w zaroślach i z tej ławeczki nie wiele było widać.

Pewnego razu mijały ją trzy panie, które każdego dnia umawiały się na spacer z kijkami i w ten sposób spędzały swoją emeryturę. Szły sobie i gawędziły o tym i o tamtym, dość głośno i zachowywały się jak nastolatki. Opowiadały sobie w marszu jakie to zakupy poczyniły i co tam dziergają na drutach i szydełku. Jak to starsze panie miały sobie wiele do powiedzenia, a więc Anna tylko z za książki czasami na nie spojrzała i zaraz wracała do czytania, bo czytanie to jej wielka namiętność i właśnie na tej ławeczce czytało się jej najlepiej.

Pewnego razu usłyszała niespodziewanie, że panie wędrujące skrytykowały ją, że dziwacznie i bez gustu się ubiera i usłyszała, że z pewnością ubiera się w lumpeksie, bo to od razu rzuca się to w oczy. Reszty rozmowy już nie słyszała, ale zrobiło się jej strasznie przykro. Należała do samotnic i nie chciała, a może uważała, że nie umie zawierać znajomości i pokochała swoją samotność. Jednak przeniosła się z czytaniem na inną ławeczkę, aby te panie już nigdy jej na swojej drodze nie widziały.

Ania często rozmyślała o swoim życiu i chciała coś w nim zmienić. Brakowało jej ludzi i rozmów z nimi, ale była nową mieszkanką małego miasteczka, do którego przybyła z przyczyn osobistych. Miała malutkie mieszkanko, kupione za dość niską cenę i starała się nikomu nie zawadzać i nie przeszkadzać. Lubiła kwiaty, a więc od wiosny sadziła je na swoim balkonie i tam też, kiedy tylko pogoda pozwalała, coś tam w zeszycie pisała. Nikt nie wiedział o niej nic, a ona przemykała po osiedlu i siadywała na swojej wybranej ławeczce.

Kiedyś zauważyła wywieszone ogłoszenie, że Biblioteka Miejska zaprasza Seniorów, aby zgłosili swoją chęć czytania poezji, jeśli takową uprawiają amatorsko.

Pomyślała sobie więc, że dlaczego by nie. Poszła i zapisała się na listę, przezwyciężając swoją nieśmiałość, ale może to będzie dobry sposób, aby kogoś ciekawego poznać i zaistnieć w miejskiej społeczności.

Kiedy przyszedł ten dzień, to okazało się, że jest jedyną, która ma chęć czytać swoje wiersze. To była niewielka salka, gdzie zapalono świece, aby stworzyć dobry nastrój. Po krótkim wstępie, zaproszono ją i wręczono mikrofon, a na sali siedziały także trzy wędrowniczki z parku.

Zaczęła czytać swoje wiersze, ale jakie to były wiersze? Pełne miłości do męża, którego już nie ma i tęsknoty do dzieci, które umarły zaraz po porodzie, Wiersze o spleceniu się przyrody z ludzkimi tęsknotami i wiersze opowiadające o tęsknocie do ludzkich serc. Było w nich tyle bólu i tyle piękna, bez patosu, a wszystko ubrane w przepiękny, polski język, pełen metafor i niedopowiedzeń.

Słyszała, że ktoś tam na końcu zaszlochał i widziała łzy w oczach tych pań, którym nie podobał się jej ubiór i uznały ją za dziwaczkę.

Kiedy przyszedł czas na ostatni wiersz, Ania wstała, poprawiła swoją spódnicę z lumpeksu i głośnym i pewnym głosem przeczytała swój wiersz, coś w rodzaju, że nie szata zdobi człowieka, ale to, co jest ukryte we wrażliwym sercu.

Kiedy na salce rozbrzmiewały oklaski pełne podziwu, nikt nie wiedział do kogo kierowany jest ten ostatni wiersz, a panie wędrowniczki skuliły się ze wstydu.

Próbowały Anię przeprosić i Ania przeprosiny przyjęła, ale jednak wolała wrócić na swoją ławeczkę, tę pierwszą – już bez wstydu, a od dyrekcji biblioteki dostała zaproszenie, by organizowała dla miasta wieczorki autorskie i przy okazji prezentowała swoje, wspaniałe wiersze. 🙂

Dwie kobiety, dwie zdrady – opowiadanie

Poszedł jak zwykle do pracy na wieczorną służbę i kiedy układała się do snu, położywszy dzieci, nagle zadzwonił telefon. Zdziwiła się, że o tej porze ktoś do niej dzwoni.

– Halo jesteś? – Tak, a co chodzi, spytała poznawszy, że dzwoni ciotka plotkara.

– Posłuchaj uważnie, bo już dłużej nie mogę milczeć. Wiem, że twój mąż przebywa często, gęsto u tej, co mieszka na głównej ulicy. Oni się tam wspaniale zabawiają, no wiesz alkohol i oczywiście seks i mówię ci o tym dlatego, że to trwa już dłuższy czas. Tam odbywają się orgie i czas temu postawić kres – słuchasz mnie, grzmiało z słuchawki,bo ciotka się nie hamowała nigdy, gdy jakąś plotkę dorwała.

– Że co? Wyjąkała w słuchawkę zdenerwowanym głosem. – Gdzie jest to mieszkanie, spytała.

– Poczekaj, mam zapisany adres, a więc nr domu 34b/6 i idź tam prędko, bo może nie jest jeszcze na późno i pamiętaj, że nic ci nie mówiłam, no to cześć i działaj kochana. Dobrej nocy.

Zdjęła z wieszaka pierwszy lepszy ciuch i nie przebierając nawet dolnej pidżamy poszła pod wskazany adres. Nie było to daleko i na szczęście ulica była pusta, a więc nikt nie widział, że jest w pidżamie. Podeszła pod okna i z pierwszego piętra dopływała muzyka, było dość głośno. Poznała rozweselony głos swojego męża i ją sparaliżowało. Nie wiedziała, co ma począć. Iść i zrobić awanturę, czy sama nie wiedziała co? Usiadła na stopniu i zapaliła papierosa, który miał ją uspokoić, a u góry było coraz głośniej i słychać było, że towarzystwo świetnie się bawi.

Nie weszła na górę, bo się wstydziła, a może nie ręczyła za siebie. Wróciła do domu i do rana nie zmrużyła oka. Kiedy sięgała w łazience po zapasowe mydło, z kubeczka wyleciały prezerwatywy, a ona przecież zabezpieczała się tabletkami. Wszystko ułożyło się jej w całość i już wszystko wiedziała.

Kiedy wrócił, zaczął kręcić i się tłumaczyć, że to tylko koleżanka, której załatwił ważną sprawę i dlatego go zaprosiła,  ona w to nie uwierzyła, albo chciała uwierzyć.

Ogarnęła się i poszła do tej kobiety, a kiedy zapukała, otworzyła jej brunetka w ciąży, lekko jeszcze wstawiona.

– Musimy porozmawiać, kategorycznie zażądała i proszę mi powiedzieć, czyje to będzie dziecko.

– To nie pani sprawa, śmiało i z impetem wypowiedziane słowa, mocno ją uderzyły.

– Proszę napisać mi oświadczenie, że nie jest to dziecko mojego męża i za kilka miesięcy nie będzie miał mój mąż sprawy o alimenty. Tak chcę się zabezpieczyć, rozumie pani.

Odmówiła, a więc się bała i za kilka miesięcy jej mąż zawisł na wokandzie o alimenty na być może swoje dziecko.

Nie wywaliła go z domu, bo sama miała z nim dzieci, a wyprowadzić się nie chciał. Żyli jak pies z kotem, nie odzywając się do siebie, a tamta urodziła i dalej się świetnie bawiła z tym, że już bez jej męża.

Postanowiła dać mu szansę, ale nie mogła poradzić sobie z emocjami. Zaczęła pisać w sieci z pewną młodą kobietą, na babskim forum, która przeszła dokładnie to samo. U niej minęły cztery lata od zdarzeń i mimo, że strasznie to przeżyła dała mężowi szansę.

Było ciężko, bo przeszła szpital psychiatryczny i w czasie jej leczenia, mąż bardzo się o nią martwił i klękał, że nigdy więcej jej nie skrzywdzi, a teraz, po latach nie żałuje, że dała mu kredyt zaufania, bo jest najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.

Pisały, a ona wylewała w jej rękaw wszystkie swoje zmory i wątpliwości, aż spotkały się w realu i długo trwało ich spotkanie, bo przegadały całą noc i cały dzień i opłaciło się, bo zrozumiała mechanizm męskich wyskoków. Tamta była młodsza, a jakby bardziej doświadczona, a może dlatego, że była po studiach psychologii i do tematu podeszła z innej strony, bardziej naukowej. Postawiła jej fundamentalne pytanie, czy nadal kocha męża i wiedziała, że kocha do granic wytrzymałości, a więc postaraj się zapomnieć, bo tamta tylko będzie się cieszyła, że do niej się przeprowadzi, a gdy zostanie z żoną, będzie gryzła pazury.

Minęły cztery lata i ten niewdzięczny mąż stara się jak głupi, aby zatrzeć ślady dawnej zbrodni i robi wszystko, aby była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem i tak pozytywnie skończyła się sprawa, dwóch kobiet i dwóch zdrad.

Morał z tego taki, że kochani zazwyczaj zostają same, bez skradzionej miłości, bo żony cechuje większa mądrość i rozwaga i dlatego mężowe zostają przy tych mądrych, a najwyżej głupsze tylko pukają, ale jak świat, światem tak było i będzie, że pierwsza miłość nie rdzewieje, a te samotne kochanki zostają w każde święta same licząc na marny telefon  który nagle dzwonić przestaje i tym się różnią, bo kochanki gryzą tylko psy i wyrzuty sumienia, choć nie zawsze  he he.

Myślałam, że on pani nie kocha!

Myślała, że zwariuje, kiedy odczytała sms – a o treści:

– Myślałam, że jemu na pani nie zależy i ciągnęłam ten romans 4 lata. On obiecywał, że się z panią rozwiedzie, a teraz zostawił mnie. Chcę się z panią spotkać, aby obnażyć jego w pani oczach. Mam nadzieję, że nie wybaczy mu pani tego i ja się zemszczę. Proszę o kontakt.

Przeczytała i ugięły się pod nią nogi. A więc to tak! Te wszystkie delegacje, wyjazdy, kiedy ona siedziała na wychowawczym z ich dwiema córeczkami. Była taka cierpliwa i podsuwała po nos wszystko, co najlepsze, bo przecież jest przemęczony i pracuje ciężko na ich rodzinę.

Odpisała, że zgadza się na spotkanie i chce wiedzieć wszystko! Do kawiarni weszła wysoka i zgrabna brunetka, całkiem ładna, gdy ona była rasową blondynką, jego ukochaną blondynką. Dowiedziała się, że obiecał się rozwieźć i pozostawić rodzinę, bo żyć bez brunetki nie może, a do tego ten seks nieziemski, jakiego żona mu nigdy nie dała. Obiecywał kupić mieszkanie i zamieszkać z brunetką, a na dzieci będzie płacił alimenty. Brunetka naciskała na rozwód, ale on zwlekał i w końcu powiedziała – dość, bo wciąż zwlekał, a ona nie chciała kolejny raz spędzać samotnie świąt.  Okazało się, że on wciąż kocha żonę i jakoś trudno mu rozstać się z dziećmi.

Dość! I niech pani pogoni mu kota, bo zdradzał panią w każdą nadarzającą się okazję. Umawiali się w hotelach, a także jeździła z nim w delegacje namiętnie spędzane. Obsypywał ją prezentami i na nic jej nie żałował. Brunetce nie zamykała się buzia, bo w ciągu krótkiej chwili chciała opowiedzieć swój czteroletni romans z mężem blondynki.

Już wszystko wiem – rzekła blondynka i dopiwszy resztkę kawy odeszła od stolika. Nie wiedziała, co ma powiedzieć brunetce. Nie wiedziała, czy powinna plunąć jej w twarz, czy też odejść bez słowa. Zakręciło jej się w głowie i na chwilę straciła świadomość i trzeźwe myślenie. Nie wiedziała jak znalazła się na ruchliwej ulicy i nagle klakson jadącego samochodu ją otrzeźwił.

Nie wiedziała jak doszła do swojego domu i co z dziećmi, bo przecież nie mogą jej zobaczyć w takim stanie. Poprosiła, aby córki spakowały kilka rzeczy i mogą iść do ukochanej babci, mieszkającej na tej samej ulicy. Musiała w samotności dojść do siebie.

Kiedy została sama, wyjęła z barku butelkę wódki i piła jeden kieliszek za drugim. Musiała znieczulić się i chciała zapomnieć. Chciała, aby było tak, jak przed kilku godzinami. Nie wyobrażała sobie dalszego życia przy boku męża. 

Co robić, myślała już podchmielona, a kiedy w butelce pokazało się dno, sięgnęła po następną butelkę. 

Nagle drzwi się otworzyły i usłyszała – cześć kochanie, jak minął ci dzień? Wrócił zadowolony jak zawsze, ale kiedy zauważył ją pijaną mina mu zrzedła.

Kochanie, napiłam się, bo mam dziś zły dzień – bełkotała. Położył ją do łóżka nie pytając o nic i niczego się nie domyślając.

Kiedy obudziła się rano z wielkim bólem głowy, męża już w domu nie było. Wszystko wróciło do niej, ten cały koszmar, ale postanowiła, że da mu odpowiednią nauczkę.

Kupiła sobie bardziej seksowną bieliznę na gorący wieczór z mężem. Chciała mu pokazać, że też potrafi być pociągająca i zrobi wszystko, aby miał na nią ochotę. Włożyła więcej pracy w perfekcyjny makijaż i fryzurę i obejrzała się w lustrze. Była o wiele ładniejsza i zgrabniejsza od brunetki i choć łzy lały jej się po twarzy i zanosiła się z rozpaczy, postanowiła, że się opanuje i zrobi swój chytry plan.

Wieczorem zachęciła go do łóżka i swoimi sztuczkami go rozpaliła. Kiedy był gotowy i miało dojść do miłosnej igraszki, wcisnęła guzik w telefonie. Usłyszał to, czego by nigdy usłyszeć nie chciał. Kochanka go zdradziła i wyśpiewała wszystko w tej przeklętej kawiarni.

Zbladł i spytał tylko, co teraz? 

Blondynka długo podnosiła się z traumy i musiała skorzystać z porady psychologa, ale się opłaciło, a dzieci trzymały ją przy życiu. 

Od czasu, do czasu przechodząc przez miasto, mija załamanego i pijanego mężczyznę, który stracił w jednej chwili wszystko.  To jest jej mąż!

łzaPs. Brunetka ma już nowego faceta, ale czy żonaty, blondynki to już nie interesuje.

Był na każde jej skinienie!

ha haByli bardzo młodzi, kiedy się poznali i od razu wybuchło między nimi wielkie uczucie, a więc nie widzieli bez siebie  życia. Oboje pochodzili z rodzin bardzo ubogich, wręcz patologicznych, gdzie jedno z rodziców nadużywało alkoholu. Nie mieli dzieciństwa wcale i dlatego postanowili szybko się pobrać, choć na rodzinę nie mogli liczyć wcale.

Wiedzieli, że muszą sami dorabiać się od początku i do wszystkiego, a więc zaraz po skończeniu studiów oboje poszli do pracy, aby jakoś zacząć sobie układać swój świat. Na początek kupili domek do remontu, który powoli zamieniał się w miłe gniazdko. Uwielbiali to swoje ciche miejsce na ziemi, a wspólny cel tylko umacniał ich uczucie. Kochali się strasznie i wiedzieli, że mają tylko siebie.

Za jakiś czas urodziła im się zdrowa i śliczna córeczka. On skakał do sufitu ze szczęścia, bo nie należał do facetów, którzy marzą o pierwszym synu. Miał je dwie i wiedział, że da im wszystko, co najlepsze.

Ona przy dziecku miała swój grafik, a więc opieka nad córeczką, gotowanie dla niego obiadu, bo ciężko pracował i te wszystkie domowe kobiece zajęcia. Nie narzekała, bo nie miała powodu. Finansowo układało im się coraz lepiej.

Za jakiś czas urodziła syna. Podobny do ojca jak dwie krople wody. Szczęścia końca nie było i wszystko układało się wspaniale. Dom na ukończeniu, dużo miejsca dla dzieci i wspaniały ogród zadbany jej ręką. Trochę się martwiła, że on pracuje po 12 godzin dziennie, ale miała nadzieję, że gdy dzieciaki podrosną, ona wróci do pracy i będą mieli więcej czasu dla siebie.

Tak im mijały lata, kiedy dzieciaki zdrowo im rosły i dobrze się uczyły i nie mieli z nimi żadnych wychowawczych kłopotów, a kiedy poszły na studia, dom opustoszał i ona zauważyła, że jest w tym domu sama. Dalej ciężko pracowała, aby zapełnić sobie czas, a w tym czasie on dostał jeszcze lepsze stanowisko i wyjeżdżał na zagraniczne delegacje i był coraz bardziej zmęczony, ale się nie skarżył, gdyż należał do ludzi, którzy bez pracy żyć nie mogą.

Zaczęli się kłócić – o wszystko. O brak seksu, a także o jej samotność w dużym domu. On jej zarzucił, że znacznie przytyła i powinna coś z tym zrobić, bo go nie pociąga. Robiło jej się coraz smutniej i oddaliła się od niego, choć wciąż bardzo kochała. Zaczęła chorować i to od razu na wiele chorób, zagrażających jej życiu. Załamała się i schowała w domu i ogrodzie będąc na rencie chorobowej.

Postanowili, że oboje muszą od siebie odpocząć i on wyjedzie na samotne wakacje, aby to wszystko przemyśleć i sobie poukładać. Ona się na to zgodziła i czekała na niego z książką na leżaku. Dwa tygodnie szybko minęły i myślała, że po powrocie rzucą się sobie w ramiona i rzucili, tylko ona poczuła od niego dziwny chłód, jak to zazwyczaj kobiety intuicyjnie wyczuwają.

Kiedy brał kąpiel, na jego komórkę przyszedł sms i go przeczytała, że tamta już tęskni i śle całusy na następnego razu. Już wszystko wiedziała, dlaczego bił od niego ten dziwny chłód!

Kiedy skończył się kapać, podała mu jego telefon i kazała odczytać. Nie wypierał się, tylko, że on ją wciąż bardzo kocha, a ta kobieta jest z jego zakładu pracy i napatoczyła się, kiedy między nimi nie iskrzyło i się coś popsuło i bardzo przeprasza. Nie chce stracić tych wspólnych lat i zerwie z tamtą, bo kocha nad życie i to jest jego wielka pomyłka.

Słuchała tego wszystkiego w miarę spokojnie i liczyła na jego inteligencję. Wiedziała, że dała mu do zrozumienia, że powinien się wyprowadzić, ale przyrzekła sobie, że skoro dalej ją kocha, będzie na jej każde skinienie.

Wyprowadził się z dwoma walizkami, pozostawiając jej wszystko, ale widziała, że robi to wbrew sobie i chciałby wszystko naprawić. Nie przejednała się i pozwoliła mu odejść. Nie potrafiła na tę chwilę mu wybaczyć.

Cierpiała okrutne męki i musiała zająć się swoim zdrowiem, co łączyło się z częstymi wyjazdami po lekarzach i szpitalach. Nie miała prawa jazdy, a więc dzwoniła do niego, aby ją podwiózł, czy też zawiózł do lekarza w innym mieście, gdzie przyjmowali specjaliści. Nigdy jej nie odmówił i zawsze przy niej był.

Dzwoniła, że coś w domu się popsuło i potrzebuje jego pomocy. Dzwoniła, że nie da rady sama skosić trawnika i nie da rady skopać ogrodu. Dzwoniła, że trzeba poobcinać drzewa w sadzie i przywieźć obornik. Był na każde jej zawołanie i zawsze miał dla niej miłe słowo.

Minęły trzy lata i obojgu posiwiały głowy, a on był na każde jej skinienie i tylko raz się poskarżył, że jego młodsza o 15 lat kobieta ma do niego pretensje, że pomaga swojej byłej i po każdym telefonie robi mu karczemną awanturę, że nie chce mu się do domu wracać i wcale nie jest z nią szczęśliwy i nagle usłyszał – no to wracaj. Po tych słowach oczy zalały mu się łzami i za dwie godziny stanął w progu ich dawnego domu z dwiema walizkami.

Teraz oboje siedzą w ogrodzie na leżakach z książką i tak jest im teraz dobrze!