Od jutra zacznie się nowy magiel – podsłuchy oczywiście. Tym razem zostanie złamana kariera prawnicza Romana Giertycha. Nie wiem i zastanawiam się gdzie ja żyję? Żyję w kraju, w którym dziennikarstwo sięgnęło poziom dna.
Ludzieńki, uważajcie, bo Was też mogą podsłuchiwać jak wyklinacie na nieudolne rządy w naszym kraju. Mogą Was podsłuchiwać podczas oglądania telewizji, jak rzucacie w nań kapciem, bo się kurna tego słuchać już nie da.
Premier schował się do ciemnej dziury i nosem Pinokia podgląda tylko i prawdopodobnie nie wie za jakie linki ma pociągnąć, bo go to przerosło i obezwładniło.
Część społeczeństwa ma ręce zakute w katolickie kajdany i zaraza rozlewa się na cały kraj. Mackami sięgają po wszystkie sfery naszego dotąd, w miarę wolnego życia. Rząd i poszczególne partie nie wiedzą, co z tym fantem zrobić, bo wszyscy boją się kościoła właśnie. Ledwie dyszą posłowie w obawie, czy też czasami nie zostali nagrani i to wypłynie, a także boją się przeciwstawić największej, katolickiej partii.
Ostatnio sobie myślę, czy nie lepiej było przed transformacją, kiedy naród trzymany był w ryzach i była rządowa cenzura. Nie wszystko było wolno napisać i powiedzieć, a więc naród był trzymany w nieświadomości i miał spokojną głowę. Teraz może być wszystko sfilmowane, nagrane i podsłuchane, co wiąże się z niszczeniem poszczególnych ludzi i łamanie im karier, tylko dlatego, że sobie coś tam, coś tam klepnęli przy obiedzie w knajpie.
Może powiedzenie, iż naród za pysk trzeba trzymać, twardą ręką – byłoby lepsze?