Archiwa tagu: porządki

Wiosenne porządki

Może być zdjęciem przedstawiającym w budynku

Dzisiaj u mnie w zachodniej Polsce znowu była cudowna, słoneczna pogoda.

Wstaliśmy o 9 godzinie i po śniadaniu zabraliśmy się za wiosenne porządki, bo przy takiej pogodzie pojawiła się wena do sprzątania.

Ja jestem logistykiem, a Mąż po kolei spełnia moje polecenia.

Działamy wspólnie i świetnie się dogadujemy i napiszę szczerze, że sama już bym nie dała rady tego wszystkiego ogarnąć, bo wiek robi swoje.

Najpierw zdjęliśmy wszystkie firany do prania na delikatny program, a potem zaczęło się odsuwanie mebli i odkurzanie, a także mycie podłóg i górę mebli.

Niby się codziennie sprząta, ale kiedy zajrzy się głębiej, to widać, że kurz lubi wejść wszędzie i nie zawsze go się dostrzega.

Ja pomyłam wszystkie szkła w serwantkach, a także wazony i bibeloty, a potem Mąż wziął się za okna, kiedy ja umyłam wszystkie ramy!

Kiedy ja myłam szyby, to tratowałam je płynem do szyb, ale walczyłam ze smugami i to mnie bardzo denerwowało.

Mąż kupił myjkę do szyb, podobną do tej jaką pokazuję niżej i powiem Wam, że to jest rewelacja.

Potrzebna jest tylko ciepła woda w niewielkiej misce i do tego kilka kropel płynu do naczyń, a my używamy „Ludwika”

Wystarczy myjkę zamoczyć w tym roztworze i gąbką rozprowadzić na szybie, a ostrym kantem ściągać wodę w dół i przetrzeć papierem.

Tym sposobem myje się jedno okno po prostu 5 minut, a szyby błyszczą jak kryształ i nie trzeba walczyć ze smugami, bo ich po prostu nie ma.

Jest to wielka oszczędność czasu, a efekt jest rewelcyjny.

Kiedy okna już były umyte, to zostało nam tylko zawieszenie firan, a potem umyliśmy żyrandole i kinkiety i to by było na tyle.

Sprzątaliśmy bardzo dokładnie i zeszło nam na to, 6 godzin, a potem oboje padliśmy jak kawki, ale miło jest być w odświeżonym domu.

Od jutra mogę myśleć o gotowaniu już na święta, ale nie będę szalała.

Dzisiaj oglądałam dokument w przelocie podczas sprzątania, w którym pokazano jak ludność meksykańska wieje do USA, a przede wszystkim rodzice opłacają przemyt swoich dzieci za ogromne pieniądze.

Zmartwiło mnie to, że świat jest taki okrutny i pomyślałam sobie i powiedziałam do Męża, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma i być szczęśliwym, gdyż kiedy jest własny kąt, to niczego mi do szczęścia nie brakuje.

Na świecie jest tyle zła i w Polsce jest tyle zła, a my mamy gdzie mieszkać i co jeść i nigdy nie marzyłam o własnym domu z basenem, gdyż nigdy nie byłam zaborczą materialistką!

Już na dniach, bo może jeszcze przed świętami będę sadziła kwiatki na balkon i tak się toczy, to nasze życie!

Dobrej nocy Wam życzę!

A i jeszcze:

Adrian złożył Polakom i Polkom na Twitterze tak beznadzieje życzenia, że znowu się za niego wstydzę!

Ani słowa o pandemii i, że dzisiaj umarło ponad 600 osób, a napisał tak:

„Prezydent @AndrzejDuda: Życzę Państwu spokojnych świąt Wielkiej Nocy, aby były one w rzeczywistości odrodzeniem: duchowym i fizycznym – dla nas i całej Ojczyzny”

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Może być zdjęciem przedstawiającym perfumy, kosmetyki i w budynku

Od wschodu do zachodu słońca

Udało się przeżyć kolejną zimę i doczekałam się kolejnej wiosny – dziś u mnie cudnej!

Wstałam o poranku i zauważyłam z balkonu, że drzewa posadzone w szpalerze ślicznie się ukwieciły na różowo.

Nawet nie wiem jak się te drzewa nazywają, a ja po swojemu je nazwałam czerwone klony, bo kiedy kwiaty przekwiatają, to zamieniają się w czerwone liście, aż do jesieni.

Oczywiście szukałam w Google, ale trudno mi nazwę dopasować do drzewa.

Skoro nastał tak piękny dzień i zauważyłam pojawiające się na balkonach kwiaty, to też mi się zamarzyło.

Co roku mówię sobie, że dam sobie spokój z kwiatami na balkonie, bo to jest trochę zachodu, gdyż trzeba systematycznie podlewać, nawozić, a i chronić przed szkodnikami, to się przełamuję i tej wiosny już je mam na balkonie.

Poprosiłam Męża, aby mi przytargał jakieś kwiecie prócz bratków i mam w jednej skrzynce stojące pelargonie, a w drugiej kolorowe begonie.

Ta sobota okazała się dniem takim trochę gospodarczym, bo  chodniki , oraz mały dywan zostały przez Męża wytrzepane, a ja odkurzyłam w mieszkaniu podłogi i starłam kurze po to, by poczuć się odświeżona i wiosenna.

Niby nic, a jednak ten dzień, to było takie przywitanie wiosny i tak bardzo się cieszę, bo świat nabiera barw i zapachów, a to zawsze jest ważne, by na nowo czuć pogodę w duszy.

Wieczorem, tuż przed zachodem słońca – Maż pojechał nad nasze jezioro i cyknął mi zachód słońca, co jest klamrą na zamknięcie bardzo dobrego dnia.

A teraz takie spostrzeżenie.

Otóż włączyłam w tv program „Jaka to melodia” i zatrzymałam się na dłużej, gdyż w pogramie zobaczyłam dawno niewidzianych „Trubadurów” i zespół „Vox”.

Jaka byłam zdziwona, bo panowie mocno się przez lata zmienili i wyglądają jak dinozaury,  a w pamięci miałam ich jako młodych, przystojnych mężczyzn – powalających urodą!

Popatrzyłam więc na siebie w lustrze i stwierdziłam, że jeszcze się tak nie posunęłam – żartuję!

 

 (Wiosna przyszła…)

Andrzej Poniedzielski

Wiosna przyszła z tą swoją zielenią
blade toto , niemrawe , brudzi
zanim jakie kwiatki wystrzelą
to nastęka się , namarudzi…
No i co ,że ptacy wrócili?
No i co , że fruwają w parkach?
-tyle że w jakich drzewach czy hebziach
z przeproszeniem złożą swe jajka
Te zającki, królicki, kacuski
wszędzie- w lasach, po łąkach, po domach
Mam się cieszyć, że „budzi się życie”
– mam się cieszyć, że budzi się komar?

Przyszła wiosna z tą swoją nadzieją
blade toto, niemrawo się dłubie
Pytam – czemu NA SZCZĘŚCIE?
Pytam – czemu NAJBARDZIEJ?
Pytam – …czemu ja tak to lubię?

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, kwiat, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: roślina, kwiat, drzewo, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: kwiat, roślina, drzewo, przyroda i na zewnątrz

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: niebo, na zewnątrz, woda i przyroda

 

Witaj Wiosno – witajcie święta!

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Oj niemłoda ja już – niemłoda i dziś kolejny raz sobie przypomniałam, że już jestem niemłoda!

Wstałam o poranku i zrobiłam sobie kawencję, bo przy niej przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, bo kofeina robi swoje.

Rozejrzałam się po moim domu – spojrzałam w kalendarz i automatycznie mnie naszło, że czas robić porządki świąteczno – wiosenne, bo jeśli nie dziś, to kiedy?

Coraz bliżej święta, a ja byłam z ręką w nocniku, że mam tyle do zrobienia.

Nie szkodzi, że sprząta się na bieżąco, ale zimą, kiedy dni są krótkie, robimy to mniej dokładnie, gdyż tego kurzu tak nie widać ha ha.

Pod siedzeniem przy tej kawie coś mnie drapało i gadało – zrób to dzisiaj, zrób to dzisiaj!

Ubrałam się więc cieplej i wlazłam na drabinkę i zaczęłam ściągać firany. Wydawały się czyste na pozór, ale były brudne. Wpakowałam je do pralki na opcję – firany.

Kiedy się prały obleciałam okna, meble, przydasie, bibeloty, wazony, obrazy, książki i albumy.

Miałam to szczęście, że Mąż miał dzisiaj wolne i jak mi obiecał – odsunął graty i tam porządnie mi odkurzył i zmył na mokro podłogi.

Skończyliśmy sprzątać w okolicach godziny 17 i ja padłam na kanapę – bo już jestem niemłoda!

Kiedy trochę złapałam odpoczynku – wzięłam po robocie prysznic i tak sobie znowu usiadłam z kawą, ale piłam ją z wielką przyjemnością – nie nerwowo, a to dlatego, że kolejny raz daliśmy radę.

Teraz pozostała mi tylko lista zakupów i spokojne pitraszenie na święta.

Lubię ten swój, spokojny byt i to, że mam dla kogo wciąż żyć.

Na całe szczęście mam do umycia tylko trzy okna i na szczęście nigdy nas z Mężem nie podkusiło, aby się wybudować!

Kiedyś rozmawialiśmy ze starszym od nas małżeństwem, które już odeszło i oni stwierdzili, że po co się budować i mieć do mycia 10-12 okien.

Jest tak dobrze, bo nie trzeba palić w piecu, a woda w kranie jest ciepła i zimna, a więc po co się skazywać na większe wydatki w celu ogrzania mieszkania i inne niedogodności, kiedy miasto zapewnia ciepłe kaloryfery.

W naszym niewielkim mieszkaniu wychowaliśmy dwoje Dzieci, a teraz jesteśmy tylko we dwójkę i w naszym wieku utrzymanie mieszkania w czystości, to już jest dość duży wysiłek.

Tak, tak jestem już niemłoda, ale cieszę się, że kolejny raz dałam radę!

Witaj Wiosno!

 

Podobny obraz

 

Niech ten małżeński tandem trwa na wieczność!

Mimo choroby Mamy, to ja i mój Mąż powolutku pchamy przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia!

Tak sobie myślę, że może i dobrze, że jest taka tradycja, aby przygotować dom do świętowania.

W środku jestem bardzo smutna, bo Mama coraz bardziej słabnie, ale z drugiej strony nie umiem usiąść i nic nie robić.

Nie można się poddać i nie można usiąść i płakać, bo to niczego nie zmieni.

Jak to się potocznie mówi – trzeba żyć dalej, bo nikt za mnie, ani za mojego Męża nie zrobi tego, co powinno być choć symboliczne zrobione.

Byłoby mi jeszcze bardziej ciężko gdybym była sama, ale na szczęście Mąż włącza się w tym czasie do sprzątania i za to mu dziękuję.

Już mam pomyte okna, a Mąż zdjął mi brudne firany i założył czyste, abym nie spadła z drabinki!

Jakoś nam się rozpanoszyły kable w domu, a więc je pięknie ukrył i w końcu nie będzie na nich siadał kurz, tak trudny do usunięcia.

Odkręcił też klosze od żyrandoli, abym je w końcu umyła.

Naprawił mój zegarek, który się zepsuł.

Oboje zdecydowaliśmy, że trzeba pozbyć się staruszka komputera liczącego sobie prawie 20 lat, a był tylko dla Wnucząt, aby mogły się bawić w ubieranki i aby mogły oglądać bajki. Na oczyszczonym biurku pojawił się laptop, który też czeka na Wnuki. Zrobiło się przestronniej i bardziej cywilizowanie. 😀

Ja zrobiłam listę zakupów, ale to Mąż mi wszystko przytacha do domu.

O cokolwiek poproszę, to mogę liczyć na Męża i tak stanowimy małżeński tandem i za to memu Mężowi dziękuję.

Zawsze twierdzę, że chwilo trwaj! Jestem szczęśliwa, a przygotowania do świąt jeszcze bardziej mnie w tym utwierdzają, bo On mi pomaga!

Podczas porządków oczywiście słucham polityki, bo lubię. Mąż mniej!

Dziś pozbyli się Beaty Szydło i Kaczyński wywalił Ją jak zbitego psa i  bardzo jest mi Jej żal!

Beato wracaj do Męża i tu dedykuję Ci piosenkę. Wracaj do Męża, bo pryncypał potraktował Ciebie jak ścierę!

Jak się czuję


Kiedy ktoś zapyta, jak ja się dziś czuję,
grzecznie mu odpowiadam, że „dobrze, dziękuję”.
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby, krew w cholesterol bogata…
lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki chodzić teraz już nie mogę,
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
ale przyjdzie ranek… i znów dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć „figle” płata
lecz dobrze się czuję jak na swoje lata.Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi,
że kiedy starość i niemoc nareszcie przychodzi,
to lepiej się zgodzić ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
i wszystkich dookoła chorobami nie nudź!

Powiadają, że starość okresem jest złotym,
i kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym…
„Uszy” mam w pudełku, „zęby” w wodzie studzę,
„oczy” na stoliku zanim się obudzę…
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
Czy to wszystkie są części, które się wyjmuje?”

Za czasów młodości (mówię bez przesady)
łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił mi pozostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą…
A teraz na starość czasy się zmieniły,
spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły…

Dobra rada dla tych, którzy się starzeją
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Niech wstaną rano, „części” pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają,
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
To znaczy, że są ZDROWI I DOBRZE SIĘ CZUJĄ.

Józefa Jucha

https://www.youtube.com/watch?v=3RM2qgywHKI

Zbliżają się Święta Wielkanocne!

Zbliżają się Święta Wielkanocne, a więc ja – starsza pani muszę się już pomału obudzić po zimie, aby szykować dom do świąt i na przywitanie Wiosny.

Chciał, czy nie chciał, trzeba to zrobić, aby czuć się komfortowo samej ze sobą.

Jeśli jeszcze tli się we mnie życie, to nie mogę pozwolić sobie i odpuścić, by w pewne kąty nie zajrzeć i nie odświeżyć dokładniej przede wszystkim.

Słońce już zagląda w okna, a więc chce się, aby były czyste i ja już to mam za sobą. Najtrudniejsze dla mnie teraz jest właśnie umycie okien  i dachów mebli, ale mam fajną drabinkę, co mi niesłychanie ułatwiło pracę.

Niziny też już ogarnięte jako tako, co mnie cieszy, bo będę miała czas na planowanie menu i następnie gotowanie.

Ciekawe jaka pogoda będzie na te dni i życzę sobie i wszystkim cudownie, słonecznych dni.

W zamrażarce mam już białą kiełbasę i dziczyznę, a resztę dokupimy w zaprzyjaźnionym sklepie, a nie w żadnych tam marketach, gdzie kolejki są porażające.

Postanowiłam, że tym razem upiekę samodzielnie dwa ciasta, które zawsze się udają.

Jeśli tylko pogoda dopisze, to na balkonie zasadzę kwiaty, aby już był wiosenny akcent.

Także sama zrobię wielkanocny stroik, choć talentu artystycznego nie posiadam zbytnio, ale zawsze coś tam „namodzę”.

Nie wyrzucam sznureczków i papierków od wiązanek kwiatowych i zawsze mam takie piedrołki do wykorzystania na stoiki właśnie.

Myślę, że mimo dwóch osób chorych na raka w mojej Rodzinie, to trzymam się dość dobrze, choć dopadające mnie dołki czasami dają mi w kość. Od nowego roku otoczona jestem widmem śmierci i czasami nakryłabym się kocem i płakała.

Jednak nie wolno mi się poddać, bo ja mam wciąż dla kogo żyć i niech tak zostanie jak najdłużej.

Przecież się nie zabiję, jeśli nie zajrzę do każdego kąta!

Dzień dobry. 🙂

Oj dzieje się w polityce, oj dzieje!

Ciotki, wujki, szwagrowie, żony i kochanki otrzymują najwyższe stanowiska w Polsce, a także, a nawet – ludzie z Internetu!

Porządki robią przedświąteczne, że ino miotła lata jak łopata.

Zdegradowali Prokuratorów wojskowych, bo teraz K..wa oni!

Klacze padają, żona Ziobry Pati Koti –  ma świetne stanowisko, a więc nie ma żadnej próżni w polityce. Wszystko aż drży w posadach i tak tęgo pracują, że może nie zauważą, że idą święta. 😀

Zresztą prezes może i nie zauważy i nie podzieli się jajeczkiem z kotem. Prezes jest pracuś i pracuje w dzień i w nocy, aby nic mu nie umknęło i nikt!

Podobno jest zły na Prezydenta Dudę, bo ten za słabo lobbuje pomnik smoleński. Masakra wprost – taki niewdzięczny Prezydent.

Mordy w kubeł i cisza na statku, który płynie wprost na rafę i tak mu zostanie na cztery lata.

U mnie już bigosem pachnie i postanowiłam sobie, że nie będę zaglądała do każdego kąta i nie będę się katowała wyrzutami sumienia, czego i Wam serdecznie życzę. 🙂

Piosenka i wiersz na złagodzenie syndromu przedświątecznego. 🙂


https://www.youtube.com/watch?time_continue=85&v=uml7eymSN7A

 

Katarzyna Lengren

Oni

Pedantów nie kochamy. Może
dlatego, że oni, kiedy się tak
wyczyszczą, napną, odprasują – to
„normalnemu” człowiekowi zaraz
robi się jakoś przykro. Poezja mu
więdnie, fantazja opada – a ręce
z poobgryzanymi paznokciami
chowają się same do kieszeni. No,
ale tych stukniętych bałaganiarzy
też nie można kochać bez
zastrzeżeń. Przecież oni list miłosny
zawsze zgubią, herbatę naleją do
brudnej szklanki i w ogóle wyjść
z takim rozczochrańcem na ulicę
jakoś wstyd. W PORZĄDKU jestem
JA – bo zawsze myślę o sobie,
że w sam raz. Jaki pedant…?
Po prostu człowiek dobrze
zorganizowany. Bałaganiarz…?
Ależ skąd! Odrobina artystycznego
nieładu i tyle. To oni, inni są
niemożliwi.

Porządki świąteczne rozpoczęte

Dobry wieczór.

Obudziłam się dzisiaj i spojrzałam przez okno,  a tam brzydko, szaro i nudno. Pomyślałam sobie, że chyba czas rozpocząć wiosenne porządki, ale ta pogoda kompletnie mnie nie zachęcała.

Siedzę przy porannej kawie i nagle powiedziałam sobie, że dość zwalania na pogodę, samopoczucie, niechęć, lenistwo.

Rozkazałam Mężowi zdjąć firany i poszło.

Kiedy widzę gołe okna, to one nie mogą dla mnie długo być gołe, a więc koniecznie muszę je natychmiast umyć i tym sposobem, podstępem wobec siebie samej okna na święta mam zrobione.

W międzyczasie ugotowałam jeszcze obiad, zawiesiłam świeże firany, odkurzyłam po kątach, a także meble oraz kwiaty i na wieczór jestem padnięta jak kawka.

Niestety, ale wiek robi swoje, ale jak Szydło powtarza – dałam radę.

Jak tam u Was kochani idzie z pracami wiosennymi?

Ja jestem szczęśliwa, że ta robota jest już za mną. Teraz jeszcze do świąt wykonam jakieś drobne prace i mogę witać święta i gości, bo pitraszenie zostawiam na po niedzielę.

 

 Po robocie jestem prawie jak ta Pani – w skowronkach 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=PAMdB1FOg-A

Na starość dzieci są jak balsam na wszystko!

Dobra, nie ma się już, co oszukiwać, że dopadła mnie starość i jestem już uzależniona od pomocy dzieci, a było to tak:

Odpalam o poranku komputer, zaraz po wypiciu kawy i prysznicu, a na Fb widzę wiadomość od mojego dziecka, że zaraz wpada do mnie i zabiera się za sprzątanie kuchni.

Na mojej twarzy pojawia się grymas, bo przecież sprzątam na bieżąco i jestem systematyczna, ale kiedy założyłam okulary zauważyłam, że moje dziecko ma rację.

Nie mogę już wleźć na stołek, czy drabinkę, by ścierą sięgnąć wszystko, bo grozi to upadkiem i ewentualnym połamaniem gnatów, ku zmartwieniu rodziny, a więc wolałam nie ryzykować.

Wpadła jak burza i wyciągnęła ścierki, rękawice gumowe i potrzebną chemię i tak mi zrobiła błysk w mojej ukochanej kuchni, że kiedy założyłam okulary, to faktycznie zauważyłam znaczącą różnicę.

Mam na święta Wielkanoce posprzątane, ale jutro robię sobie dzień bez komputera, bo wpadam w bezpieczne rejony, na siedząco i będę robiła porządki w szufladach kuchennych. To zrobię sama, bo bezpiecznie i bez wchodzenia na drabinki.

Moja kochana Córko, bardzo Ci dziękuję za troskę o starą matkę i tylko mnie martwi, że już dopadł mnie SKS! 😀

Teraz sprzątanie to bułka z masłem – wspomnień wcale nie czar

Uciekają lata, uciekają dni, a więc od czasu do czasu włącza mi się w głowie taki guzik, że kiedy się narodziłam i moja siostra, to naszej Mamie nie było łatwo ogarnąć w tamtych czasach nas i nasz dom, w którym wzrastałyśmy.

Z pamięci wygrzebuję tamte obrazy, kiedy miałam jakieś cztery, pięć lat i moją Mamę – siłaczkę, która była niesamowitym czyścioszkiem. Pamiętam jak musiała na kolanach wiórować podłogi, które zwały się parkietem. Na kolanach szorowała deskę po desce, aby się pięknie podłoga błyszczała, którą następnie pokrywała nabłyszczającą pastą z woskiem chyba, a zapach w domu roznosił się od tej pasty, który pamiętam do dziś.

Jak wyglądało w latach pięćdziesiątych pranie? Nie było pralek przecież, a więc pościel i ubrania prała na tarze w ocynkowanej wannie, a następnie znosiła to do pralni, gdzie trzeba było rozpalić pod kotłem, by woda się zagotowała i tam gotowała białą pościel, którą potem rozwieszała na strychu. To była mozolna i ciężka praca. Pamiętam, że wszystko, co było białe, takie było po praniu, a następnie to wszystko jeszcze krochmaliła i oczywiście prasowała.

 

Tak wyglądały pralnie, gdzie kobiety spędzały na zmianę dużo czasu, aby zrobić pranie,  które było zawsze śnieżno białe.

Nie pamiętam, kiedy w domu pojawiła się pierwsza pralka, która znacznie ułatwiła domowe pranie, ale chyba w latach sześćdziesiątych. Jednak i tak gotowała pranie w kotle, z którego pewnego razu chlusnął jej wrzątek na rękę i pamiętam, że  bardzo cierpiała.

Teraz z perspektywy wspomnień, to strasznie podziwiam moją Mamę, że tak bardzo ciężko pracowała dla nas dzieci i dla rodziny, a teraz?

Teraz kobiety mówią, że jest im ciężko ogarnąć dom, choć prawie w każdym domu stoi automat, a włączenie pralki nazywają, że zrobiły pranie – akurat! 😀

Podłogę wystarczy odkurzyć rach ciach i zmyć mopem i już jest czyściutko. Ubrania i pościel są obecnie z takich tkanin, że nie wszystko prosi się o żelazko. Reasumując, kobiety mają teraz jak u Pana Boga za piecem i nie chciałyby się nigdy już zamienić z tamtymi kobietami, a więc może i ja nie będę już tak narzekała, że jest mi ciężko ogarnąć mieszkanie. Teraz to jest bułka z masłem, choć z roku na rok, mnie seniorce jest coraz trudniej, ale takie jest życie. Nikt nam młodości nie podarował na zawsze.

Ciekawe, czy pojawią się wspomnienia innych pań, tu do mnie zaglądających i Panów też. 🙂

Czy to aby nie za wcześnie?

Wstałam o poranku, po dobrze przespanej nocy, a za oknem jeszcze ciemno, a wstałam o 7.50. Trzeba było koniecznie wypić poranną kawę, skoro żołądek się jeszcze nie buntuje. Siedzę tak i patrzę na tę mgłę za oknem ze świadomością, że chyba dziś nikt nie ujrzy ani jednego promyka słońca. No więc tak siedzę i zdałam sobie sprawę, że zbliżają się przecież święta, a ja starsza pani muszę liczyć siły na zamiary i nie będzie tak hop siup i obskoczę mieszkanie w dwa dni, by potem spokojnie gotować i pitrasić. No więc siedzę i myślę, że chyba już jest czas, aby po trochu i w miarę bez większego wysiłku zacząć cokolwiek robić, aby potem nie było na hurra.

Uf, jednak się zmęczyłam i dopiero usiadłam, aby odsapnąć, bo obskoczyłam okna, poprałam firany, umyłam podłogi i takie tam. Postanowiłam sobie, że od dziś będę codziennie coś robiła, aby po kolei i pomalutku odświeżyć mieszkanie, a więc jutro pomyję szkła, a po jutrze odkurzę meble na samej górze, a potem to już pójdzie, ale muszę być systematyczna i muszę dać sobie słowo honoru, że sama siebie nie będę oszukiwała he he.

Mam nadzieję, że ten mój zryw nie jest przedwczesny, a może jednak? Hm…

 

Bernadyna Łuczaj

O NICZYM

Patrzcie no
na co mi przyszło
nie mam
na wiersz
pomysłu
a może
powiem coś
o moim domu
bo o tym
nie opowiadam
nigdy nikomu
dom zwykły
zwykły do kwadratu
nie posiada
ani jednego
ATU
zwykłe ściany
zwykła podłoga
na niej
dywan zasłany
jest też
u stołu noga
wszystkie rzeczy
zupełnie normalne
najzwyklejsze
w świecie
wszystko
przewidywalne
nie można
nigdzie odlecieć
no chyba
że w marzeniach
dopuszczalne są
uniesienia
wtedy to
nawet w chmurach
mogę szybować
mogę się
magią zajmować
być księżniczką
na grochu
wszystkim mogę
być
po trochu…

(pażdziernik 2009)