Archiwa tagu: powieść

Może dożyję!

obajtek

Moja dość sprawna głowa w kwestiach polskiej polityki zaczyna się gubić, bo już nie wiem, kto  Polską rządzi, a zwłaszcza pod koniec 2022 roku.

Można spytać, czy leci z nami pilot, bo w tym nierządzie już każdy uj mówi na swój strój i nikt nie jest w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy dostaniemy fundusz z KPO, ale zdaje się, że nie dostaniemy tej kasy.

Unia Europejska nie jest idiotką i zdaje sobie sprawę z tego, iż Polka nie zrobiła nic, aby naprawić w Polsce praworządność.

Swego czasu Kaczyński powiedział, że jest gotów poświęcić polską gospodarkę byle tylko zostać przy władzy.

Tak się właśnie dzieje, bo sprzedali Saudyjczykom naszą rafinerię za śmieszne pieniądze i czuć tutaj wielki przekręt, bo może największy od 100 lat.

Solidarna Polska walczy o to, aby w Polsce chronić chrześcijan, a sprzedali nasze dobro ludziom, którzy zabijają innych jeśli chcą przejść na katolizcyzm i nie ma w tym żadnej logiki.

Tak, to w tym nierządzie są ludzie doszczętnie zepsuci i to na nich głosowali Polacy w 2015 roku, bo im ochłap rzucono.

Trwa to już 7 lat i Polska została doszczętnie okradziona, a w tym nierządzie są:

Kłamcy, oszuści, oportuniści, spekulanci, naciągacze, złodzieje, głupcy, marionetki,  lobbyści, narcyzi i tumany!

Nie protestowaliśmy, że takie miernoty jak Kaczyński, Morawiecki, Ziobro, Sasin, Suski, Przyłebska, Piotrowicz, Pawłowicz itd. usiedli na najwyższych stanowiskach w kraju, a wszyscy, to są same miernoty bez wykształcenie i kompetencji.

W 1980 roku powstał wspaniały serial pt. „Kariera Nikodema Dyzmy” na podstawie powieści Dołęgi – Mostowicza.

Opowiadał on o tym jak Nikodem Dyzma wdarł się na salony, a pracował jeno na poczcie.

Nikodem atrakcyjny, oszukał warszawskie elity i nikt nie poznał się na tym, że jest nieukiem i dyletantem.

Spójrzmy więc na takiego Obajtka, który w Polsce trzęsie Orlenem, a był tylko wójtem w Pcimiu.

Jakże historia lubi się powtarzać i tylko Żorżyk Ponimirski w powieści poznał się na Dyzmie i wykrzyczał, że jest on oszustem wyniesionym na piedestał.

Czytamy więc słowa, które kieruję do Kaczyńskiego i do Polaków, którzy poparli tych bydlaków i mamy to co mamy!

Może dożyję i doczekam, że na ważnych stanowiskach w Państwie znajdą się ludzie wykształceniu i odpowiedni, a teraz czas czekać do wyborów!

— Milczeć! — wrzasnął Ponimirski i jego blada twarzyczka chorowitego dziecka zrobiła się czerwona z wściekłości. — Milczeć! Sapristi! Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha… Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz Cincinnatus, wasz wielki człowiek, wasz Nikodem Dyzma to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idjota, nie mający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomji, lecz o ortografji! To cham, bez cienia „Kinderstuby“, bez najmniejszego okrzesania! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manjerom! Skończony tuman, kompletne zero! Daję słowo honoru, że nie tylko w żadnym Oxfordzie nie był, lecz żadnego języka nie zna! Wulgarna figura z pod ciemnej gwiazdy o moralności rzezimieszka. Sapristi! Czy wy tego nie widzicie? Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi! To wy sami wwindowaliście to bydlę na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryterjów! Z was się śmieję głuptasy! Z was! Motłoch!…
Nareszcie udało mu się włożyć monokl. Obrzucił wszystkich pogardliwem spojrzeniem i wyszedł trzaskając drzwiami.

Reklama

Marzę o napisaniu książki, ale…

Od kilku miesięcy chodzi mi po głowie szatańska myśl. Łazi i grzebie w moich zwojach mózgowych, że chciałabym napisać książkę.

Powiecie wariatka i po co jej to, ale gdzieś mnie gna wewnętrznie, ale także mam obawy, że nie zdołam nigdy tego uczynić, bo nie mam warsztatu, choć pomysł w głowie jest prawie gotowy.

Chciałabym zamknąć swoje życie na kartach powieści, czy też biografii i tu się trochę waham. Mam o czym pisać, choćby ze swojego życia, bo było ciekawe i burzliwe, ale boję się, że nie zdołam oddać słowem swoich emocji i sprawić, aby nie wyszedł z tego gniot, którego nikt nie będzie chciał wydać.

Zdaję sobie sprawę, ze swoich ułomności i braków, ale w końcu nie wszyscy piszący mają obcykany warsztat, choćby taka Danuta Wałęsa i wielu, wielu innych, którzy dyktowali swoje wspomnienia, a ktoś inny ubierał je w działy i pisał w sumie za te osoby.

Noszę w sobie wiele emocji i przemyśleń, o których nie chcę, a może nie mogę napisać na blogu. Kotłują się we mnie i wciąż proszą się o spisanie, ale ja jestem w tym temacie kobietą małej wiary w swoje umiejętności i w sumie nie wiem jak się do tego zabrać.

Mam w domu dwa komputery i mogłabym jeden wykorzystać tylko na pisanie, aby się nie rozpraszać, a drugi używać do pisania bloga, bo sprawia mi to przyjemność. Dzięki blogowi poznałam wspaniałych, wirtualnych ludzi komentujących i też piszących swoje blogi. To wspaniałe uczucie, kiedy się wie, że piszę bloga nie tylko dla siebie, a jednocześnie mogę podglądać innych i czytać, co mają do powiedzenia światu.

Czuję się spełniona, pisząc bloga, a jednak czegoś mi brak i marzy mi się rozszerzone pisanie, ale myślę, że jestem na to za słaba i emocje idą w odstawkę.

Dlatego pytam, czy warto poważnie pomyśleć o pisaniu i doskonalić swój warsztat oraz szukać w sieci porad, jak się zabrać do pisania książki.

Idzie zima i długie wieczory, a więc łatwiej będzie usiąść i popróbować, ale skłaniam się od razu do tego, że nie każdy pisać może.

Oczekuję w komentarzach jakiś porad, a może wskazówek, ale jeśli ich nie będzie, to spróbuję usiąść do stacjonarnego komputera i coś tam spróbować.

Dobrej nocy 🙂

 

Kilka odsłon Anny Kareniny – moje kino

Dzień dobry i miłego dnia. :

Kampania sięgnęła dna i już szczerze mam dość populistycznych, wykrzykiwanych zdań i całej tej wrzawy, ale ja nie o tym.

Nie wiem co mnie podkusiło, ale bardzo dobrze, że podkusiło, ponieważ zachciało mi się obejrzeć film pt. „Anna Karenina”. Dawno temu czytałam książkę Lwa Tołstoja, który pisał swoją powieść bardzo długo i nawet miał moment, aby swoją powieść zniszczyć. Miał wrażenie, że z Anny zrobił zwykłą kurtyzanę, której zachciało się amorów i zdrady męża, a nie o to mu zupełnie chodziło. Chciał pisać o kobiecie, która się nieszczęśliwie zakochała.

Pisał i nanosił poprawki i w końcu usatysfakcjonowany swoją powieść skończył. Na szczęście nie doszło do zniszczenia tak wielkiego dzieła, co po latach dało wielu reżyserom pole do popisu, by ową powieść ekranizować.

W sieci wpisałam frazę na najlepszą adaptację „Anny Kareniny” i ilu jest miłośników tej powieści, tyle jest zdań. Nie wszystkie adaptacje można znaleźć w języku polskim i nie wszystkie jej ekranizacje, a więc najbardziej się skupiłam na adaptacji z 1997 roku z przecudowną aktorką – Sophie Marceau.

Uważam, że żaden film nie odda klimatu samej powieści, gdyż jeśli by się zawarło w filmie wszystkie wątki i zamysły Lwa Tołstoja, bo wyszedł by tasiemiec, który mógłby znudzić widza i spowodować, że na filmie zaśnie, a tego nie chce przecież żaden twórca.

Myślę, sobie, że dobrym wyjściem byłoby nakręcić serial, wierny detalom z powieści i zdaje mi się, że kiedyś taki serial oglądałam, ale nie mogę sobie przypomnieć kto odgrywał Annę Kareninę. Byłam szczerze zachwycona i szkoda, że pamięć ludzka jest zawodna.

Film z Sophie Marceau nie rozczarował mnie, choć w sieci wielu odbiorców skrytykowało tą wersję, a mnie wcale nie. Jak wiadomo rosyjskie klimaty oddają najlepiej sami Rosjanie, a tu mamy film amerykański, nakręcony z wielką pompą, aby pokazać wiernie rosyjską duszę i tamten klimat, a także to wielkie, wzajemne zauroczenie i miłość Anny i Wrońskiego.

Można powiedzieć, że Lew Tołstoj nie napisał powieści, a arcydzieło, które rozpala umysły kolejnych twórców, by przenieść losy tamtego społeczeństwa i tej smutnej historii na ekran. Zawsze coś było nie tak i każda ekranizacja miała swoich krytyków, że odtwórczyni Anny, czy też odtwórca Wrońskiego, to strzał w stopę i dyskusje rozpalały emocje, a jednak każdy nowy film ściągał tłumy do kin.

Obejrzałam też najnowszą ekranizację „Anny Kareniny” z 2012 roku z rolą główną  Keiry Knightley, ale taka uwspółcześniona ekranizacja zupełnie mi się nie spodobała i dlatego polecam film z roku 1997 właśnie z Sophie Marceau.

Warto tak po latach odświeżyć swoje wspomnienia i przeanalizować oraz przewartościować swoje spojrzenie na cokolwiek. Warto wrócić do dawnych wspomnień i wyobrażeń. Muszę napisać, że wczoraj wróciłam też do filmu „Fortepian”, który kiedyś mnie bardzo przeraził, a po latach spojrzałam na niego zupełnie inaczej.

 

Anna 1914. W niemym, rosyjskim filmie zagrała ją trzydziestoletnia wtedy Maria Germanowa.

Anna 1915. W głównej roli wystąpiła Betty Nansen, duńska aktorka teatralna, która przyjechała do Stanów spróbować sił w świecie kina.

Anna 1927 i Greta Garbo w roli Kareniny w kinie niemym.

Anna 1935. Greta Garbo, tym razem przemówiła.

Anna 1948. Zagrała ją Vivien Leigh – to jej talent i uroda sprawiły, że film wciąż ma wiernych fanów.

Anna 1953 to prawdziwa perełka i zarazem koszmar wszechczasów! Zagrała ją niewątpliwie zasłużona artystka Ałła Tarasowa, która w chwili kręcenia tego dzieła miała lat 55.

Anna 1967. To bardzo udana  Karenina, nakręcona przez Rosjan, z ich wielką gwiazdą Tatianą Samojłową („Lecą żurawie”).

Anna 1974, czyli urzekający rosyjski balet, oparty na motywach powieści Tołstoja. Muzykę napisał Rodion Szczedrin, a partię Anny tańczy jego żona, legendarna primabalerina Maja Plisiecka.

Anna 1985.  Jacqueline Bisset w adaptacji przygotowanej dla amerykańskiej telewizji.

Anna 1997. Anna ma twarz Sophie Marceau.

Anna 2000. Zagrała ją Helen McCrory (może ją pamiętacie z „Królowej”, gdzie zagrała żonę premiera Blaira).

Anna 2005, Ostatnia rosyjska adaptacja z Tatianą Drubich, aktorką nieznaną poza Rosją.

Anna 2012, Obejrzałam, ale mi się nie spodobało, choć ma śliczną buzię Keiry Knightley.