Archiwa tagu: praca

Mobbing!

P1050028

Takie mam kwiatki za balkonem. Miło się na nie patrzy.

lis

Tomasz Lis – dziennikarz i szef tygodnika „Newsweek Polska” został parę tygodni zdjęty ze swojej funkcji i na jego miejsce wskoczył Tomasz Sekielski.

Także dziennikarz od dokumentu o pedofilii w kościele „Tylko nie mów nikomu”

Doskonały dziennikarz, ale coś czułam, że po objęciu szefostwa spotka go na początku coś nie miłego i zaskakuącego.

Dziennikarka Renata Kim zgłosiła, że Tomasz Lis od lat mobbinguje swoich pracowników i czytam, że:

Sekielski: „Tomasz Lis jak autokrata”. Kontrola w „Newsweeku” po zawiadomieniu Renaty Kim.

Lubiłam czytać Lisa na Twitterze, bo miał w sobie coś z drapieżcy w pokazywaniu, że polityka PiS jest zła.

Miał celne uwagi i naprawdę się z nimi zgadzałam, a tu takie coś.

Podobno od lat znęcał się nad swoimi pracownikami i ich zastraszał, ale wielu siedziało cicho, bo każdy ma rodzinę, kredyt i tak dalej.

Wielu się bało, a niektórzy płakali i mieli ataki paniki, bo to działo się podobno nagminnie.

Nie chciało mi się wierzyć, że facet komentujący politykę w TVN i w radio okazuje się despotą i nie osądzam, bo jest komisja, która ma to dogłębnie wyjaśnić.

Jeśli to się okaże prawdą, to Lis jest skończony i nigdzie roboty nie znajcie, bo mobbing boli i zostaje na całe życie.

Często tak bywa, że ktoś, kto jest wyżej od innych sprawia, że traci się poczucie własnej wartości i sprowadza się go do gówna , które jest gorsze i nic nie warte i śmierdzi!

Nie zwolnią z pracy, bo wiedzą, że nie mają żadnych dowodów, iż ten ktoś popełnia kardynale błędy w swojej pracy i jest bezużyteczny.

Upatrzą sobie ofiarę i jadą po niej latami.

Przeżyłam w swoim życiu taki mobbing i faktycznie odcisnął na mnie piętno na zawsze.

Wykonywałam swoją robotę z pełnym zaangażowaniem i nie miałam sobie nic do zarzucenia, ale znalazła się taka naczelniczka, która co rusz sprowadzała mnie do parteru.

Patrzyła nieustannie na ręce, wymyślając, co rusz nowe obowiązki i wytrzymywałam to 3 lata.

Pewnego dnia znowu mnie zaatakowała, a ze mnie zeszło powietrze.

Stanęłam jak wryta i nie potrafiłam już odpierać jej ataków.

Nie byłam sobą, nie miałam już sił i odebrało mi mowę.

Znalazłam się u lekarza psychiatry, bo tam mnie skierowała rodzinna.

Dostałam zwolnienie na pół roku, ale już nigdy do tej pracy nie wróciłam.

Musiałam brać leki, bo nie mogłam funkcjonować i spać.

Byłam na psychoterapii, abym doszła do porządku sama ze sobą i dopiero uwierzyłam w siebie.

Po jakimś czasie dowiedziałam się, że ta osoba została aresztowana, bo okazała się złodziejką.

Podrabiała faktury, a kasę sobie wkładała do portfela i to jest taka dla mnie pociecha, że w końcu dopadła ją sprawiedliwość.

Ja sobie żyję z nieposzlakowaną opinią, a ona od lat nie może znaleźć roboty, bo nikt jej nie ufa.

Jeśli sprawdzą się zarzuty wobec Tomasza Lisa, który przeżył udar, to tym bardziej sądzę, że karma wraca za wiele jego ciemnych spraw – czytaj Kinga Rusin i nieudany związek z Hanną Lis.

Było i minęło!

Awers

Mamy wyjątkowo zimny maj w tym roku, a więc siadłam dziś do albumów ze zdjęciami, aby sobie to i owo powspominać, a zdjęć mam bardzo dużo

Zdjęcia są z różnych okresów mojego życia i życia mojej rodziny!

Lubię sobie tak od czasu do czasu powspominać i pochylić się chwilę nad każdym zdjęciem, bo wówczas włączają się wspomnienia z życia, które już nie wróci.

Dzisiaj wygrzebałam zdjęcie, kiedy to pracowałam w Wojskowej Służbie Kontrwywiadu i kurde wcale się tego nie wstydzę!

Na tym zdjęciu wręczono mi medal – ha ha – Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny!

Byłam tam pracownikiem cywilnym i pracowałam w kancelarii tajnej, a do moich zadań należało przyjmowanie i wysyłanie korespondencji wojskowej, a także jej ewidencjonowanie.

Pamiętam, że tajną korespondencję przeszywałam specjalnym sznurkiem i lakowałam, a potem oznaczałam specjalną pieczęcią!

Lak trzymało się nad świeczką i tak skapywał na oznaczone miejsce.

Przepisywałam także na maszynie wszelkie doniesienia Tajnych Współpracowników zwanych „TW”

Przyjmując tę pracę myślałam, że to będzie praca spokojna, ale taka nie była wcale.

W wydziale panowała bardzo nerwowa atmosfera i mogę z czystym sumieniem napisać, że był mobbing i może nie w stosunku do mojej osoby, ale do towarzyszącego mi podoficera w kancelarii!

Oficerowie pełniący w wydziale służbę, także byli nerwowi, gdyż byli zmuszani do pozyskiwania jak najwięcej „TW”, a przez wydział przewijali się różni ludzie i naprawdę niektórych znałam i często po charakterze pisma wiedziałam kto jest kto!

Działo się tak, że kolega donosił na kolegę za bzdury często, że ktoś sobie z magazynu przywłaszczył zwykłą śrubkę, czy śrubokręt!

Praca ta nauczyła mnie jednego, że nigdy nie wiemy z kim rozmawiamy i komu się zwierzamy, bo jesteśmy w pewnych sytuacjach obserwowani, a potem zdradzeni!

Gdybym miała od początku zaczynać swoją karierę zawodową, to nigdy więcej nie podjęłabym pracy w tym resorcie!

Mój kolega z kancelarii tak został zajeżdżony, że umarł na zawał, a był to młody człowiek, bo po 30-tce!

Po tym wszystkim zwolniłam się z tej pracy, bo nerwowo nie wytrzymałam, ale dlaczego, to nie chcę napisać, bo działy się dziwne rzeczy, które nie pasowały mi etycznie!

Mimo wszystko wspomnienia zostały i na Facebooku znalazłam tylko jednego oficera, który będąc na emeryturze wyjechał na głuchą wieś i zajmuje się pszczelarstwem – odpoczywa!

Ot takie są moje wspomnienia z mojego życia i ciekawa jestem kiedy przeglądając zdjęcia włączy mi się następne!

Wiem jedno, że na szczytach władzy ludzie wciąż na siebie donoszą dla różnych korzyści i tak też jest w polityce, gdy ludzie mają na siebie haki i to się nie zmieniło i nie zmieni!

Latami nie wiedziałam, że trafiłam na Listę Wildsteina, który rozpracowywał ludzi groźnych dla Polski ha ha.

Dowiedziałam się zupełnie przypadkowo!

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby i ludzie stoją

Wspomnienia i refleksja!

Był rok 1975, kiedy po maturze dostałam pracę w dawnym obozie Oflag II B w Arnswalde i tu wklejam krótką historię jak do tego doszło!

„Organizacja obozu – okres polski.

Obóz powstał w 1939 r. w Choszcznie na bazie koszar niemieckiego 3 batalionu 25 pułku piechoty zmotoryzowanej i 3 dywizjonu 2 pułku artylerii zmotoryzowanej. Infrastrukturę obozu stanowiły cztery dwupiętrowe bloki, sala gimnastyczna, dwa budynki administracyjne, cztery garaże, duży plac apelowy. Teren ten ogrodzono podwójnym płotem kolczastym o wysokości. 2,5 m i szerokości 1,5 m.

Nadano mu nazwę Arnswalde II B co oznaczało; Arnswalde – nazwa miejscowości, w której usytuowano obóz – Choszczno, II – numer okręgu wojskowego w tym przypadku Szczecin (PomorzeMeklemburgia), B – kolejność obozu w okręgu – drugi. Pierwszy transport liczący 2254 osób (1618 oficerów i 636 szeregowych) przybył do obozu 6 listopada 1939 roku z Dulagu w Stargardzie. Jeńcy wywodzili się z Armii „Kraków”SGO „Polesie” i z obrońców wybrzeża21 listopada przywieziono kilkuset rannych jeńców ze szpitali polowych. Następny większy transport (1067 jeńców) przybył 7 grudnia 1939 r. także ze Stargardu”.

Poniższe zdjęcia pokazują jak to w tamtych, smutnych czasach działało.

Po skończonej szkole o profilu ekonomicznym nie miałam szans w tej mojej pipidówce dostać pracy zgodnie z wyuczonym zawodem.

Na szczęście dostałam umowę o pracę w Jednostce Wojskowej i zostałam przyjęta do pracy w Garnizonowym Węźle Łączności, która polegała na łączeniu rozmów telefonicznych, ale także na pisaniu depesz do innych, odległych jednostek łącznie z Bydgoszczą!

Praca była na zmiany, a więc trzeba było pracować na zmianę ranną, drugi dzień na popołudniową i następny dzień na nocną, a potem miałam dwa i pół dnia wolnego.

Praca była ciekawa i spokojna, ale kiedy na świecie pojawiły się moje Dzieci, to przeniosłam się do drugiej pracy w innej jednostce jak księgowa – czyli zgodnie z zawodem.

Nie było jeszcze komputerów, a więc trzeba było  wszystko robić ręcznie.

Wypisywałam kartoteki na poszczególny asortyment  w ilości 3 tysięcy sztuk potrzebnych  do księgowania i rozliczenia – pamiętam, że były w kolorze różowym.

Potem pokusiłam się na większe pieniądze i przyjęto mnie do Żandarmerii Wojskowej i Kontrwywiadu i tam zderzyłam się z mobbingiem stosowanym przez wiecznie pijanych oficerów.

Zestresowani pili od rana do wieczora, bo przecież praca była stresująca, ale także taka była dla mnie i mojego współpracownika w kancelarii.

Kazano mi przepisywać książkę kucharską na maszynie, a przepisy dotyczyły np. jak oporządzić niedźwiedzia i jak przyrządzić z niego pieczeń.

Oni wszyscy zabijali zwierzynę!

Zapamiętałam z tego wszystkiego to, że do każdej potrawy z dziczyzny należ dodać skórkę ze startej cytryny!

Mój współpracownik zmarł na zawał serca w wieku 33 lat, a ja po trzech latach koszmaru się zwolniłam, bo ta praca mnie nie rozwijała, a tylko stresowała i opuściłam pijanych facetów w mundurach z gwiazdkami.

W tym miejscu przepracowałam 15 lat i kiedy tak biegałam między robotą, a domem, to nie zastanawiałam się nad tym, że pracowałam w historycznym miejscu zbudowanym na ludzkiej krzywdzie.

Te koszary stoją do dziś, choć wojska polskiego tam już nie ma, ale są chronione przez cywilne służby, a kiedyś by wejść na teren tych jednostek trzeba było mieć przepustkę specjalną.

Moje miasto miało w tamtych czasach profity z tego, że mieliśmy swoje koszary, bo ludzie znajdowali tam zatrudnienie i byliśmy miastem rodzin wojskowych!

Biegałam do tej jednostki codziennie po 2 kilometry w jedną stronę z Dziećmi, które prowadzałam do przedszkola i naprawdę nie miałam czasu zastanowić się nad historią tego miejsca, a teraz mam czas.

Potem pracowałam blisko mojego miejsca zamieszkania, bo tylko 10 minut drogi w Urzędzie Miejskim.

I tu dopadł mnie mobbing ze strony naczelniczki, która wciąż stawiała mnie do „pionu”, a sama okradła urząd na wielką sumę – fałszując faktury!

Zawsze wychodziłam z twarzą, bo do swojej roboty się przykładałam, ale nie miałam po prostu szczęścia do uczciwych ludzi!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją i na zewnątrz

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją, ludzie spacerują i na zewnątrz

Obraz może zawierać: na zewnątrz

Obraz może zawierać: na zewnątrz

Obraz może zawierać: na zewnątrz

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i na zewnątrz

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i na zewnątrz

Obraz może zawierać: niebo i na zewnątrz

 

Prawdziwa przyjaźń!

 

Dzikość serca

Zdjęcie pochodzi z filmu „Dzikość serca”.

Kiedy się budzę o poranku, to nigdy nie wiem, co napiszę wieczorem na blogu.

Trzeba mi mijającego dnia, aby pozbierać swoje myśli i przemyślenia, wspomnienia, które wieczorem nadają się do napisania kolejnej notki.

Piszę bloga od 9 czerwca 2013 roku i jest tych notek  już 2791, ale to są moje statystyki, a piszę coś codziennie i dlatego nazwałam bloga „Lustro codzienności”.

W swoim życiu spotkałam naprawdę wielu ludzi na swojej drodze.

Mam 63 lata i natknęłam się na różnych ludzi z racji szkół, a potem zawodowej pracy.

Jedni zapisali się mniej w pamięci, a drudzy tkwią w głowie przez całe moje życie.

Pamiętam jak dostałam pracę w urzędzie i już prawie na początku spodobał mi się młody mężczyzna, który pomagał mi trochę wdrożyć się w pracę, a bliżej w obeznaniu się z komputerem.

Byłam od niego starsza co najmniej o  10 lat, ale stało się tak, że spotkały się bratnie dusze i nadawaliśmy na tych samych falach – mimo różnicy wieku!

Był w małżeńskim związku z piękną kobietą, ale coś tam było nie tak!

Nie wnikałam, a on nic o tym nie mówił, ale czułam, że cierpi, bo małżeństwo chyliło się ku rozwodowi.

Gadaliśmy dużo o naszych duszach, bo on wrażliwy człowiek miał wysokie wymagania w stosunku do siebie, ale ta wrażliwość go pożerała i się miotał, a ja też byłam w dość ciężkim okresie i oboje byliśmy poobijani.

Czułam, że mam w nim przyjaciela, a łączyła nas polityka, gdyż oboje nie zgadzaliśmy się na politykę w czasach Wałęsy.

W tej naszej znajomości nie było żadnych podtekstów, a tylko tyle, że mogliśmy gadać ze sobą na różne tematy.

W pewnym momencie zauważyłam, że on nadużywa alkoholu i wspierałam rozmową, a i mój Mąż próbował do niego dotrzeć, ale on sam postanowił się zwolnić z pracy i po rozwodzie opuścił nasze miasteczko.

Po latach poszukałam go na FB i nie wiem, co u niego słychać, ale sądzę, że się pozbierał i ja nie pytam, co u niego, ale jesteśmy dyskretnie w znajomych!

Najważniejsze, że pracuje!

Mój kolega był taki niepokorny jak to powyższe zdjęcie – dużo papierosów i nie godzenie się na wiele i czuję, że wciąż ma swoje życiowe dylematy, bo taki po prostu jest i taki zostanie.

Macie kogoś takiego, zapisanego w sercu, o którym się myśli wciąż!

 

Wampiry energetyczne atakują!

Przez ostatnie lata pracy przeżyłam piekło i do dziś niechętnie to wspominam.

Przez sześć lat miałam do czynienia z wampirem energetycznym, choć wówczas mówiłam na to mobbing i psychiczne się znęcanie przez naczelnik mojego wydziału.

Po latach wiem, że miałam nad sobą wampira energetycznego, który ze mnie wyssał moją energię i chęć do wykonywania obowiązków zawodowych.

Pójdę dalej, bo w tamtym czasie straciłam wręcz chęć do życia i wstawanie o poranku, by pójść do pracy.

Wstawałam cała nerwowa o 4 rano, wystraszona, strasznie zmęczona i myślałam do czego się ona dziś do mnie przyczepi?

Starałam się wykonywać swoje obowiązku zgodnie z zakresem pracy i nikt nie miał do mnie żadnych pretensji, a tylko ona wciąż o coś mnie upominała i dodawała dodatkowe, wymyślone przez siebie zadania.

Starałam się odpierać ataki uśmiechem i nie wdawałam się w pyskówki i to był mój błąd.

Powinnam reagować i nie dać się stłamsić, ale o tym wiem dopiero po latach, kiedy czasami o tym rozmyślam.

Pewnego dnia doskoczyła znowu do mnie i coś we mnie pękło – zaniemówiłam i nagle nie wiedziałam gdzie się znajduję, co tutaj robię i czego ta kobieta ode mnie chce.

Zapadłam się w sobie i trafiłam do lekarza, który stwierdził wysoki poziom nerwicy, która spowodowała, że się poddałam.

Byłam na zwolnieniu, aby do siebie dojść, ale nie dawałam rady i w końcu skierowano mnie na psychoterapię trzy miesięczną i dopiero tam zaczęłam na nowo wierzyć w siebie.

Kiedy wróciłam do domu naprawiona, nagle dowiedziałam się, że mój wampir okradał swoje miejsce pracy, fałszując faktury i tym sposobem wpadła jej spora sumka do kieszeni.

Została wywalona na pysk z pracy, a ja poczułam się bardzo dobrze, bo na tej, jakże nieprzyjemnej relacji – wygrałam!

Do dzisiaj ludzie wspominają mnie jako empatyczną, a ona nazywana jest złodziejką.

Karma jednak wraca!

W swoim, dość długim życiu spotkałam jeszcze inne wampiry, ale ten opisany dał mi najwięcej w kość.

Doświadczyliście kiedyś czegoś takiego? Może macie takie doświadczenia?

 

Znalezione obrazy dla zapytania wampir energetyczny

„Pomocy, to wampir energetyczny!”. Jak rozpoznać, że ktoś chce zanurzyć zębiska w twojej szyi?

Określenie „wampir energetyczny” (emocjonalny) nie jest pojęciem klinicznym. Każdy więc rozumie je inaczej i wskazuje na inne aspekty, opisując kogoś tymi słowami. Zwykle jednak mamy na myśli osobę, która nam coś zabiera, nie dając nic w zamian, tak jak legendarny wampir: wypija krew, odbierając życie. Co więcej, wampiry, jak głosi legenda, manipulowały, wręcz „zaklinały” i „oczarowywały” swoje ofiary – mówi psychoterapeutka z Ośrodka „Centrum”, Karolina Jarmołowicz.

Wampiry na każdym kroku
Mając na uwadze szeroki zakres pojęcia, można zaryzykować stwierdzenie, że każdy z nas miał kontakt z taką „wysysającą energię” jednostką. Przez krótki czas lub długotrwale. Ponosząc mniejsze lub większe straty. Ważne jednak, by nie bagatelizować swoich emocji, a często również sygnałów od ciała (bóle głowy, brzucha, senność) i oderwać wampirze zębiska od swojej szyi.

Najogólniej rzecz ujmując, po kontakcie z wampirem energetycznym czujemy się wyczerpani, osłabieni, smutni, uważamy, że podejmowanie jakichkolwiek działań jest bez sensu. Emocją, która nam towarzyszy jest również zdezorientowanie – zauważamy, że mamy problem z kontrolowaniem i zarządzaniem tą relacją, że dzieje się coś, co zaburza naszą stabilność.

Czy wampir wie, co robi i działań z premedytacją? Nie ma na to jednej i właściwej odpowiedzi. Niektórzy celowo wykorzystują innych, kłamią i manipulują, by osiągnąć swój cel – równie dobrze może być nim jedynie zgnębienie drugiego człowieka. Inni działają podświadomie. Źródła wampiryzmu również mogą być bardzo różne: niezaspokojenie potrzeb w dzieciństwie, trudne doświadczenia, nałogi, zaburzenia i choroby psychiczne.

https://mamadu.pl/143131,wampir-energetyczny-jak-go-rozponac-bronic-sie-i-jak-przestac-nim-byc

Wspomnienia z dawnych lat!

 

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją i na zewnątrz

Chyba każdy z nas w sercu nosi jakąś osobę – niekoniecznie z rodziny, którą się zapamiętało na zawsze.

Pracowałam przez 7 lat z dwoma kobietami w Jednostce Wojskowej – w księgowości i zapamiętałam na zawsze moje można powiedzieć – koleżanki.

Ela, moja imienniczka była starsza ode mnie o 10 lat, a Krystyna o 7 i to ją zapamiętałam  z tego okresu najbardziej.

One pracowały już w księgowości, a ja dobiłam jako trzecia w 1979 roku.

Byłam już mężatką i matką jednej Córeczki, a drugą nosiłam pod sercem.

W obu ciążach pracowałam do rozwiązania, bo kiedyś lekarze niechętnie wysyłali kobiety w ciąży na zwolnienia.

Dlaczego zapamiętałam tak dokładnie Krystynę, ano dlatego, że była piękną kobietą, która była niesłychanie zaradna.

Wysoka blondynka o długich nogach!

Faceci się o nią bili, ale ona długo nie miała zamiaru się wiązać, albo trafiała na dupków.

Bardzo dbała o swój wizerunek, bo sama sobie z niczego szyła ubrania, a drutami i szydełkiem śmigała tworząc cudeńka.

Jakoś zdobywała niemiecką „Burdę” i stamtąd czerpała swoje pomysły i zawsze była modna i inna!

W jej towarzystwie czułam się onieśmielona, bo wydawało mi się, że urodą jej do pięt nie dorastam, choć także dbałam o siebie.

Było tak, że mając dwójkę dzieci wstawałam o 5 rano. Brałam prysznic, robiłam makijaż i włosy, a potem budziłam dzieci, aby je nakarmić  i rowerem zawieźć do przedszkola.

Krystyna mieszkając na wsi oddalonej o 10 kilometrów od miejsca pracy jechała autobusem i najczęściej spóźniała się.

Kiedy Ela i Krysia docierały, to ja w tym czasie robiłam dla nich kawę i pewnego razu Krystyna spojrzała na mnie i spytała:

  • Jak ty Ela to robisz, że mając małe dzieci jesteś pierwsza w pracy i jesteś taka ładna i nie wyglądasz na zmęczoną?

Po tych słowach zaczerwieniłam się i pamiętam, że miałam na sobie bluzkę pluszową z małym golfem, a do tego spódnicę w kratkę. Miałam długie, lekko skręcone włosy i mój makijaż, to lekki tusz na rzęsach, a usta pociągnięte  pomadką.

Zbliżyłyśmy się do siebie, a kiedy jednostka oferowała tanie wczasy w Zakopanym, to zabrałam Męża i z Krystyną spędziliśmy bardzo przyjemny czas – zimą.

Dostałam propozycję pracy w innej jednostce i tak się rozstałyśmy na zawsze, bo w końcu Krystyna trafiła na dużo starszego mężczyznę – dość bogatego i wyjechała, a kontakt się urwał.

Teraz ma na pewno około 70-ki i nawet nie wiem czy żyje, bo doszły mnie słuchy, że zachorowała na raka, ale w mojej pamięci zostanie na zawsze.

Macie w pamięci kogoś takiego, kto wrył się w pamięć na zawsze?

Ten wpis oznacza to, że wciąż siedzę w zdjęciach i wspominam.

Nowa miotła!

 

Znalezione obrazy dla zapytania urząd miasta choszczno

W tym budynku Urzędu Miasta pracowałam ostatnie 11 lat mojej kariery zawodowej.

Jest to niepozorny budynek, który stoi pośrodku ulicy głównej w moim mieście.

11 lat wchodziłam przez drzwi główne do urzędu, w którym po lewej stronie znajdowało się biuro informacji.

Każdy, kto chciał profesjonalnej porady, pomocy, pokierowania w tym biurze znalazł.

Minęło parę lat, a ja do dziś pamiętam na jakim piętrze znajdował się dany wydział, choć numery telefonów z głowy mi wywietrzały.

Doznałam w swojej pracy mobbingu, ale pocieszam się tym, że osoba mnie nękająca ma zarzuty karne za grabież i podrabianie faktur na swoją korzyść i nigdzie do dzisiaj nie dostała pracy, a mnięło jakieś 5 lat, a do tego rozleciało się jej małżeństwo!

Piszę o tym wspomnieniowo, bo w moim mieście odbędzie się II tura wyboru Burmistrza mojego miasta.

4 listopada mieszkańcy ponownie udadzą się do urny, aby zdecydować kto będzie naszym miastem władał.

Zawsze tak jest, że kiedy zbiżają się wybory, to pracownicy urzędów, szkół, przedszkoli, szpitali, bibliotek itp. – żyją w ogromnym stresie.

Jeśli wybory wygra obecny Burmistrz, to mogą żyć spokojnie, gdyż z pewnością nie będzie chciał zmieniać swojej zaufanej kadry i sprawdzonej.

Jednak kiedy do władzy dojdzie nowa twarz, to jak to zwykle bywa będzie zamiatał i wielu ludzi może pracę stracić.

Pamiętam ten stres przed każdymi wyborami i po wyborach, gdyż ze zmianą włodarza ludzie się bali utraty pracy i to nie ci starzy, umocowani pracownicy, a właśnie ci nowi, którzy nie zdążyli się jeszcze wykazać.

Naprawdę współczuję wszystkim samorządowcom w województwach, powiatach, gminach, którzy drżą o swoją przyszłość.

Jak to się potocznie mówi, że nowa miotła będzie zamiatać, bo zapragnie powoływać na stanowiska swoich znajomych, a częto rodzinę, bo tak było zawsze i tak będzie.

Mogą polecieć na bruk ludzie wykształceni, ale nie z tej opcji i nastanie czystka.

Jak ja zagłosuję?

Poprę Burmistrza miasta, który od wielu lat się sprawdził, bo wiele dobrego zrobił dla ludzi i są tego ewidentne, zrobione dla miasta inwestycje.

Drugi kandydat ogłasza się jako bezpartyjny, a jednak na samym początku kłamie, bo dał się sfotografować z logo PiS, a więc ma u mnie pozamiatane.

Jak do tej pory w moim województwie PiS nie rządziło, a więc niech tak będzie dalej!

Nie wolno oszukiwać wyborców!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, garnitur i tekst

Matka Polka!

 

Zachorowało jej dziecko. Wiadomo, wszak jest sezon grypowy i jakieś wirusy fruwają w powietrzu, a przecież dzieci trzeba zaprowadzić i przyprowadzić z przedszkola.

Najpierw starsze zachorowało. Z temperaturą 39 stopni leżało bez sił, a więc trzeba było zgłosić się do lekarza. Diagnoza! Wirus i trzeba wyleżeć przede wszystkim z pomocą syropów obniżających temperaturę i innych leków.

Mama bierze zwolnienie, bo przy chorym dziecku, które leje się przez ręce, to właśnie matka jest niezastąpiona.

Stres, bo zanosi się na dłuższe zwolnienie, aż do wyzdrowienia dziecka, a tu pech i drugie, młodsze choruje po trzech dniach. Choruje z takimi samymi objawami, a więc najgorsza jest wysoka gorączka.

Podwójny stres u matki, bo zanosi się jednak na dłuższe zwolnienie, a matka boi się, że tam, w pracy robota się nawarstwia i nie jest na bieżąco, a tego nie lubi jej szefowa – starsza już pani, która zaraz idzie na emeryturę.

Denerwuje się więc ta matka z powodu chorych dzieci i z powodu, że po powrocie do pracy nie będzie wiedziała, w co włożyć ręce, bo nikt za nią tego nie zrobi.

Wie, że nikt nie zrobi, bo jest fatalna organizacja i brak dobrej woli. Denerwuje się matka, bo zna swoją szefową, że będzie miała focha. Jednak matka odgania od siebie złe myśli, bo wyzdrowienie dzieci jest dla niej priorytetem i to jest dla niej najważniejsze.

Matka ma chwilę wolną, bo opiekę nad dziećmi przejmuje ojciec dzieci, a ta biegnie do zakładu pracy, aby przedłożyć zwolnienie z powodu choroby dzieci. Chce być uczciwa i w porządku w stosunku do swojego pracodawcy, mimo tego, że telefonicznie powiadomiła brak obecności w pracy.

Idzie ulicą zapłakana, młoda matka. Płacze tak mocno, że obraz ulicy jej się zamazuje. Wraca do domu i chorych dzieci na pamięć, bo łzy zlewają jej oczy.

Nie może zrozumieć, że jej szefowa zasugerowała jej podczas złożenia zwolnienia lekarskiego, że pewnie zrobiła sobie ferie z dziećmi w domu, a robota leży odłogiem!

Młodej matce bardzo zależy na pracy, ale co ma zrobić z chorymi dziećmi skoro w pobliżu nie ma babci, ani dziadka, którzy zaopiekowali się jej chorymi dziećmi, by ta mogła spokojnie pracować?

Pracodawca nie widzi, że młoda matka, aby nadgonić robotę, bardzo często idzie do pracy w wolną sobotę, aby choć odrobinę wyrobić  zbyt wysoką normę z powodu złej organizacji. Tego pracodawca nie widzi, ale kole pracodawcę w oczy, zwolnienie na chore dzieci, które są faktycznie chore i zwolnienie nie jest żadną naciąganą historią.

Proponuję lekarzom pediatrom, aby do zwolnienia lekarskiego było obowiązkowo wypisywane zaświadczenie, że dziecko jest chore na to i na to, a pod spodem widniała wiarygodna pieczątka lekarza prowadzącego. Takie zaświadczenie może by zapobiegło spekulacjom wobec biednej matki, która wciąż musi wybierać między pracą, a swoimi dziećmi i rodziną!

Takie spekulacje powinny być zabronione i karalne. Nie wolno w ten sposób gnębić w Polsce – Matek Polek! Najlepszych Matek na świecie!

Przetrzepać swój życiorys!

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Kiedy byłam młodą mamą, to kiedy ułożyłam Dzieci wieczorem do snu – miałam czas tylko dla siebie.

Wówczas siadałam w PRL – wskim fotelu i robiłam na drutach czapeczki, szaliczki dla Dzieci.

Dziegałam też swetry dla Dzieci i dla siebie także.

Brałam często szydełko i obrabiałam koronką płócienne chusteczki do nosa, albo ozdobne serwetki, dziergane z cieńkiego kordonka.

Naprawdę mi to nieźle wychodziło i lubiłam to robić, bo tym bardziej, kiedy w sklepach nie było żadnego wyboru.

Wzory na serwetki i robienie na drutach czerpałam z czasopism dostępnych wówczas, albo od koleżanek z pracy, które też dziergały i się tym bawiły.

Moim ulubionym zajęciem po godzinach po pracy, była uprawa działki, gdzie produkowałam z Mężem ekologiczną żywność.

Pamiętam jak pewnego, udanego lata wychodowaliśmy pomidory tak cudne i tak dużo, że nie nadążałam z ich przetwarzaniem.

Tak samo udały się pachnące truskawi, marchew i inne jarzyny.

W ten sposób ratowaliśmy swój budżet domowy, a Dzieci jadły świeże warzywa i owoce.

U nas w środku miasta jest jezioro i dostałam nagle olśnienia, że przecież mogę stać się wedkarzem i spędziłam wiele godzin na kładce i wędkowałam. Nauczyłam się obsługi wędek i moim największym trofeum był 4 kilogramowy – lin bodajże.

Kiedy straciłam pracę i w mojej mieścinie nie mogłam jej znaleźć – otworzyłam własną działalność i sprzedawałam używane ciuchy, po które z Mężem jeździliśmy do hurtowni.

Kiedy urosła konkurencja, to się przebranżowiłam i otworzyłam sklepik szkolno – chemiczny i prowadziłam go 3 lata.

Jeździłam też za granicę, a więc do Berlina i do Wiednia i tam się kupowało to, czego u nas na rynku nie było.

Sprzedawałam to jak wielu innych na ulicy i zawsze jakiś grosz się zarobiło.

Czasy się zmieniały i dostałam pracę na naszym Urzędzie Miejskim i tak zleciało mi kolejne 10 lat.

Na rynku można już było kupić prawie wszystko, a więc zaniechałam robienia na drutach i uprawy działki.

Zawsze w swoim życiu coś robiłam i starałam się o dodatkowe pieniądze, ale cieszyłam się kiedy dostałam pracę na pełen etat, Wówczas byłam spokojniejsza i była zabezpieczona finansowo moja Rodzina, bo Mąż też miał stałą pracę.

Przyszła emerytura i teraz na niej piszę bloga, bo nie umiem nic nie robić.

Poznaję tu na blogu interesujących ludzi i im dziękuję za zainteresowanie i komentarze.

Uwielbiam robić zdjęcia i dziś złapałam w obiektyw – zachód słońca.

Emerytura, to jest czas na spełnianie swoich marzeń i jeśli zdrowie jako tako dopisuje, to można być aktywnym w sieci.

Jeśli trafi się na ciekawych ludzi, to jest to czysta przyjemność.

Opiszcie jakie macie zainteresowania i co Was kręci. Napiszcie, co robicie poza pracą i co sprawia Wam radość?

 

 

Kiedy alkohol rządzi życiem!

Daj im szansę – odpowiedziałam, kiedy Mąż mnie zapytał, czy ma zatrudnić pewne małżeństwo do pracy.

Nie był pewny, czy powinien, bo w tym małżeństwie wiele złego się działo, gdyż alkohol zawsze stał na stole.

Pił on i piła jego żona, a dzieci poszły na swoje, gdyż nie mogły dłużej patrzeć na swoich rodziców i na biedę w domu.

Nie miały co jeść, ale rodzice na alkohol pieniądze zawsze jakieś wyłuskali. Dzieci więc zwiały gdzie pieprz rośnie i musiały znaleźć pracę, by się jakoś utrzymać.

Do mojego Męża zadzwoniła matka pijącego syna z prośbą o jakiekolwiek zajęcie, ponieważ ciągnęli z jej niskiej emerytury pieniądze, a ona nie potrafiła synowi odmówić.

Ręczyła, że jeśli w końcu znajdą pracę, to będą mieli motywację, aby wyjść z biedy i zarobić parę groszy na życie i na rachunki.

Mama tego syna jest moją znajomą i dlatego powiedziałam Mężowi, by dał im szansę, bo człowiekowi zawsze trzeba ją dać.

Mąż uprzedził, że jeśli zawiodą, to nie będzie sentymentu i robotę stracą.

Przyrzekali oboje, że chcą pracować i dziękują za zaufanie i w końcu staną na nogi.

Opcjonalnie, każde z nich mogło zarobić tysiąc dwieście złotych, a więc razy dwa, to już nie jest tak mało jak na warunki w Polsce.

Praca nie była ciężka i ja od czasu do czasu pytałam Męża jak im idzie. Mąż był z nich zadowolony, bo stawiali się do pracy i byli w porządku. Uśpiło się w Mężu podejrzenie, że mogą coś wywinąć.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do Męża Policja i okazało się, że pani w pracy ma w krwi ponad 1 promil alkoholu. 

Piła w pracy w ukryciu i Mąż musiał ją natychmiast zwolnić z roboty. Bardzo się zdenerwował, bo zawsze stawia na kulturę w pracy i zależy mu, aby nikt nie zarzucił mu, że coś jest nie tak.

Jej mąż wziął sobie zwolnienie L4, gdyż oboje z żoną wpadli w ciąg i na nowo piją w domu.

Mąż nie miał sentymentów już i oboje pracę stracili.

Moja znajoma już nie dzwoni do mego Męża i już nie prosi o kolejną szansę, bo jest jej okropnie wstyd za tych dwoje, dorosłych ludzi.

I taki z tego wniosek, że ja się myliłam, by dać im szansę, bo tam gdzie rządzi alkohol, to tam będzie rządził.

Bardzo rzadko ludzie odbijają się od dna. To są wyjątki!

Aby odejść od tej przykrej historii, pojechałam z Mężem na zdjęcia jesieni, a w głowie śpiewała mi Zdzisława Sośnicka, którą uwielbiam:

 W błękicie mamy swój dom na wyspie słońca 
W błękicie mamy swój ląd zwyczajnych spraw 
Jesteś mój, czemu więc 
Tak często myślę, że 

Bez Ciebie jesień dogoni mnie 
Bez Ciebie marzeń oduczę się 
Bez Ciebie pasjans nie wyjdzie mi w pochmurne dni 
Bez Ciebie zmartwi mnie byle co 
Bez Ciebie nic nie będzie mi szło 
Bez Ciebie na zawsze schowam się na serca dnie 

Jeszcze wciąż jest tyle słońca 
Jeszcze nam nie płynie czas 
Jesteś mój, czemu więc 
Tak często myślę, że 

Bez Ciebie wino utraci smak 
Bez Ciebie nigdy nie powiem,”tak” 
Bez Ciebie drogi zasypie wiatr popiołem z gwiazd 
Bez Ciebie smuci mnie każdy wiersz 
Bez Ciebie nie przychodzi sen 
Bez Ciebie w jesień zapadnie świat na tysiąc lat 

Bez Ciebie jesień dogoni mnie 
Bez Ciebie marzeń oduczę się 
Bez Ciebie pasjans nie wyjdzie mi w pochmurne dni 
Bez Ciebie zmartwi mnie byle co 
Bez Ciebie nic nie będzie mi szło 
Bez Ciebie na zawsze schowam się na serca dnie 

Bez Ciebie jesień…