Archiwa tagu: psychiatria

A teraz drogie dzieci pocałujcie ten rząd w dupę!

 

Obraz może zawierać: tekst „Polska jest krajem, W którym współczynnik samobójstw wśród dzieci młodzieży jest jednym z najwyższych w Europie. Około 630 000 dzieci w Polsce wymaga opieki psychiatrycznej psychologicznej. W naszym kraju mamy obecnie 419 psychiatrów dzieci młodzieży. Dzieci wymagajÄ…ce pilnej pomocy psychiatrycznej czekajÄ… w kilkumiesiÄ™cznych kolejkach. ww.zieciecapsychvlvcia.pl”

PiS nakazuje rodzić, rodzić nawet dzieci bez mózgu, z rozszczepem kręgosłupa, bez rąk i nóg tzw. potworki i takie dzieci, które zagrażają życiu matki oraz dzieci pochodzące w gwałtu!
Dlatego kobiety w Polsce wyszły na ulicę, aby się temu kategorycznie sprzeciwić!
Na razie Strajki Kobiet są zawieszone, ale jestem pewna, że wrócą na nowo!
W Senacie nie przegłosowano 80 milionów na psychiatrię dziecięcą, bo senatorom z PiS temat jest mało ważny!
Każą rodzić, ale jeśli nasze, polskie dzieci mają problemy psychiczne z różnych powodów, to dla tych dzieci w Polsce pieniędzy brak!
Dzieci miesiącami czekają na pomoc i ich rodzice także, a w szpitalach brakuje łóżek i dzieci koczują na korytarzach, a także brakuje personelu medycznego, czyli jest dramat!
Pamiętam, że ten rząd zamknął telefon zaufania dla dzieci i młodzieży i to my, jako społeczeństwo zbieraliśmy na to pieniądze!
Urodziłeś się i masz problemy psychiczne w wieku dziecięcym i  dorastania, a rząd ci mówi – a teraz drogie dzieci pocałujcie misia w dupę!
Obraz może zawierać: 1 osoba, mem, tekst „A TERAZ DROGIE DZIECI Chamsko POCAŁUJCIE MISIA W DUPE”
Psychiatria dziecięca w Polsce jest w dramatycznym stanie.
Potrzeba natychmiastowych działań i ogromnych pieniędzy, by zatrzymać katastrofę i zapobiec jeszcze większej katastrofie.
Tymczasem kolejny raz zostaje wstrzymany budżet mający ją ratować.
Nie pojmuję, nie rozumiem, boję się co będzie dalej…
Polska jest krajem, w którym współczynnik samobójstw wśród dzieci i młodzieży jest jednym z najwyższych w Europie.
Około 630 000 dzieci w Polsce wymaga opieki psychiatrycznej i psychologicznej.
Dzieci i młodzież umierają na skutek śmierci samobójczej, miesiącami czekają na wizytę u psychiatry, psychoterapeuty, psychologa. Miesiącami cierpią i nie mają pomocy.W naszym kraju mamy obecnie 419 psychiatrów dzieci i młodzieży. Tak- 419 na całą Polskę.
Potrzeba lat, by wykształcić nowe pokolenia psychiatrów dziecięcych.
Brakuje psychoterapeutów dzieci i młodzieży. To również lata kształcenia, bo psycholog bez wykształcenia psychoterapeutycznego nie ma uprawnień do prowadzenia psychoterapii, której potrzebują dzieci z zaburzeniami psychicznymi.
W teorii ruszyła reforma psychiatrii, powstają centra zdrowia psychicznego, jednak to ciągle za mało.
Brakuje pieniędzy na szkolenia specjalizacyjne, brakuje pieniędzy na tworzenie nowych placówek, brakuje pieniędzy na szpitale psychiatryczne- na remonty, wyposażenie, stworzenie dzieciom warunków wspierających w zdrowieniu. Psychiatria dziecięca nie może dłużej czekać.
Potrzebuje priorytetowego wsparcia.
Chodzi o zdrowie i życie dzieci. Mam nadzieję, że mówienie o tym głośno, w końcu wpłynie na tych, od których wszystko zależy…Źródło danych:

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę

 https://fdds.pl
http://orka2.sejm.gov.pl/…/ATTBDKHYQ/%24FILE/i31560-o1.pdf 

 

Reklama

Jestem, a jakby mnie nie było!

Mam to po śp. Ojcu – skłonność do depresji!

Depresja to nie jest wymysł ludzi, gdyż depresja atakuje znienacka i tylko kto ją przeżył i na jakiś czas pogonił, to wie, że ona lubi wracać!

Mnie dopadła po 10 latach od psychoterapii i tak dekadę byłam w jako takim dobrym stanie.

Psychoterapia bardzo mi pomogła uwierzyć przede wszystkim w siebie i uwierzyłam, że wszystko mogę i wszystko chcę!

Jednak życie nie jest wolne od złych zdarzeń.

Osoba skłonna do depresji w pewnym momencie upada i traci chęć życia.

Nie tak dawno w moim życiu wydarzyła się bardzo zła historia i ja poczułam się jak nic nie warte istnienie – jak gówno!

Jakiś czas sobie z tym radziłam, ale niestety mam w genach depresję i rozpadłam się na milion kawałków.

Najgorsze jest to, że nie mam nikogo z kim mogłabym to przegadać!

Mam, ale to jest korespondencja, a powinnam w cztery oczy!

Stało się tak, że tydzień temu wstałam z łóżka i poczułam się jak nic nie warty śmieć!

Inni ludzie w takiej sytuacji powiedzieliby sobie – pieprzę, nic mnie to nie obchodzi, muszę żyć dla siebie i być silną, bo życie to nie jest bajka.

Ja się zapadłam niestety i przegrywam sama ze sobą, gdyż czuję się jak trzcina na wietrze, którą potrafi złamać zła, ludzka wola i złe słowo, oraz uczynek.

Zawsze starałam się żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić, ale teraz czuję się jak niechciane istnienie i zostały przekreślone wszelkie moje zasługi dla innych ludzi!

Budzę się rano z pieczeniem w klatce piersiowej jak zranione zwierzę i znowu padam na łóżko i chciałabym przespać dzień i noc i następny dzień i noc, bo tak mnie moja egzystencja boli.

Potem głowa zaczyna pracować i zadaję sobie tysiące pytań – dlaczego?

Resztami sił robię cokolwiek w domu i wiem, że powinnam udać się do lekarza, ale nie mam kompletnie siły!

Nie wiem ile mnie to potrzyma, bo może długo, ale walczę sama ze sobą, by nie pojawiły się najgorsze myśli!

Nie jest to życie, bo pisałam bloga z wielką chęcią i radością życia, a teraz piszę, bo może mi to pomoże oczyścić się!

Jest mnie mniej na Facebooku, bo nie mam ochoty na komentowanie np. polityki i nie mam ochoty na nic!

Zmuszam się do pisania, bo pisanie oczyszczało zawsze moją duszę, ale jak ten stan potrwa dużej, to boję się o siebie!

Osobę, którą dopadła depresja zrozumie tylko ktoś, to to przeżył.

Inni tylko mówią weź się w garść, nie udawaj, podnieś się, to minie i się wyprostuje – żyj!

Jednak to tak nie działa!

Jutro czeka mnie kolejny dzień walki o siebie i napiszę Wam, czy będę się ponownie czuła jak śmieć, czy powoli dam sobie radę przeżyć dzień jako – tako!

W tym wpisie chcę Wam zwrócić też uwagę na to, że polskie dzieci zaraz po Niemcach popełniają w Europie najwięcej samobójstw z powodu nie akceptacji przez otoczenie.

Został napisany bardzo ważny artykuł o tam jak społeczeństwo szykanuje inność z czym nie radzą sobie nastolatki.

Kiedy w Polsce ksiądz brzmi:

Marek Jędraszewski jak mantrę powtarzał hasło o tęczowej zarazie.

Cały artykuł pod linkiem:

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/milosc-w-czasach-zarazy/nbqxxwm?utm_source=t.co_viasg_wiadomosci&utm_medium=social&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2

Znalezione obrazy dla zapytania: depreja"

Z troską o dzieciach!

Będąc na balkonie obserwowałam małe dzieci w piaskownicy i tak mi przyszedł pomysł na kolejny wpis.

Dzieci ze sobą współpracowały kopiąc dziury w piasku i żywo ze sobą dyskutowały.

Pomyślałam sobie na kogo te dzieci wyrosną i jak im się potoczy życie.

Tak samo oczywiście myślę o swoich Wnukach rzecz jasna.

Potocznie się mówi, że małe dzieci, to mały kłopot, a duże, to duży kłopot i choćby rodzice dbali i wychowywali swoje dzieci jak najlepiej, to może w przyszłości pójść coś nie tak!

Rozmawiałam nie tak dawno z moją  Córką, która opowiedziała mi historię 12 letniej córki jej koleżanką.

Dziewczynka bardzo inteligentna, zaopiekowana przez rodziców i niczego jej nie brakuje, a jednak coś z nią dzieje się niedobrego.

Jestem bardzo wrażliwa na dzieci i każda zła wiadomość sprawia, że w moich oczach pojawiają się łzy. Musiałam się powstrzymać przy Córce, by się nie rozkleić.

Przecież to nie moje dziecko, nie moje Wnuki, a jednak mnie wrażliwca dotyka i zajmuje myśli.

Otóż 12 lata wmówiła sobie, że może być taka sama jak jej idolka, którą wypatrzyła w sieci i chce się do niej upodobnić, a więc pojawiła się anoreksja i z tego powodu dziewczynka odmawia pożywienia!

Rodzice są załamani, bo postępowanie ich dziecka spędza im sen z powiek.

Pamiętam, że kiedy byłam dziewczynką, to nigdy nie chciałam się do nikogo upodobnić, ale to były spokojne czasy bez internetowego szału, gdzie dzieci odnajdują swoich idoli i koniecznie chcą ich naśladować, a najbardziej pod względem wyglądu!

Pamiętam, że w latach 60-tych biegłam do kiosku i kupowałam tygodnik (chyba) pt. „Film” i „Ekran”, a w nich były zdjęcia aktorów i aktorek.

Czytam tą prasę i namiętnie wycinałam zdjęcia i wklejałam do osobistego zeszytu z aktorami.

Tak się dowiedziałam o istnieniu Sophii Loren, Claudii Cardinale, Brygitte Bardot, Alana Delona itp.

To była zdrowa fascynacja, która także uczyła tego wielkiego świata w zasklepionej Polsce, do której tak mało docierało z zachodu!

Teraz dzieci są bombardowane pięknem poprawianym przez programy graficzne i ślepo wierzą, że ci ludzie tak naprawdę wyglądają i dążą do tego, by się upodobnić do nie istniejącego.

Dzieci nie wiedzą, że za tym pięknem stoi chirurgia plastyczna, a więc sztuczne „cycki”, usta, botoks, kawasy, wycinanie żeber, by mieć piękną talię i inne sztuczki chirurgiczne.

Te dzieci są oszukiwane i wpadają w kompleksy i przeróżne choroby natury psychicznej.

A tymczasem w Polsce brakuje dziecięcych psychiatrów i zamykane są oddziały w szpitalach w całej Polsce.

Z zawodu odchodzą psycholodzy i psychiatrzy i czytam:

Psychiatria dziecięca tonie. Zamyka się kolejny oddział, istnienie kilku innych jest zagrożone.

„Brak miejsc w szpitalach, brak zaplecza ambulatoryjnego, zagrożonych zamknięciem jest kilka ośrodków w kraju. Mamy problem z kadrą, a warunki pracy są nie do zniesienia. Musimy odmawiać pacjentom z myślami samobójczymi przyjęcia, bo brak miejsc, a oni nam grożą, że się zabiją”.

„Stajemy przed dramatycznym pytaniem: czy powiesi się nastolatek z myślami samobójczymi odesłany ze szpitalnej izby przyjęć do domu, czy ten przyjęty na oddział, któremu nie będziemy w stanie zapewnić opieki?”

https://oko.press/psychiatria-dziecieca-tonie-zamyka-sie-kolejny-oddzial-istnienie-kilku-innych-jest-zagrozone/

 

Pacjent zabił drugiego pacjenta – to jest możliwe w Polsce

Pewnego jesiennego dnia Maria poczuła się bardzo źle. Nagle w pracy zakręciło się jej w głowie i omal nie zemdlała. – To pewnie ten stres, pomyślała sobie. Jej szef wciąż miał do niej jakieś uwagi, choć tak bardzo się starała, aby swoje obowiązki wykonywać jak najlepiej potrafiła. Co chwilę wzywał ją do siebie do gabinetu i rugał za każdą literkę nie tak postawioną. Często zdarzało się, że zwracał jej uwagę przy innych pracownikach, a oni nie mogli się nadziwić, dlaczego stosuje na niej tak bezpośredni mobing. Była wykończona i każdego poranka zastanawiała się ile jeszcze zniesie. Nie radziła sobie ze snem i szła do pracy wykończona i zdenerwowana.

Musiała pracować, bo przecież miała na utrzymaniu dwoje małych dzieci, a mąż jej myślał tylko jak by tu urwać się z domu i zabaniaczyć z kumplami, aby wieczorem zjawić się  i  robić jej tysiące wymówek, że wszystko jest nie tak.

Trwała w tym związku już ładne parę lat i wciąż miała nadzieję, że on się zmieni i poprawi, bo tak jej obiecywał, kiedy był trzeźwy. Padał wówczas na kolana i błagał ją o wybaczenie, kiedy coraz częściej wspominała o rozwodzie.

Mijały więc lata, a problemów jej przybywało, zamiast ubywać. Nagle zachorowało jej młodsze dziecko, a lekarze nie wiedzieli co mu dolega. Szukali przyczyny, a ona potrzebowała coraz więcej pieniędzy na rehabilitację swojego dziecka. Czasami zakrywała twarz, aby się wypłakać sama ze sobą, bo liczyć mogła tylko na siebie.

Nerwy Marii były napięte jak postronki i każdego dnia borykała się z szefem w pracy i z swoimi osobistymi problemami. Nie chciała się poddać i codziennie wstawała z myślą, że da radę przeżyć dany jej kolejny dzień, bo przecież do jasnej cholery kiedyś musi się to zmienić.

Poszła do lekarza, który zapisał jej tabletki na uspokojenie i zaczynała każdy dzień od tabletki i łyka wody. Czuła się po nich znacznie lepiej i dodawały jej one sił, tak, że góry mogła przenosić. Po zażyciu tabletki odczuwała wielki, wewnętrzny spokój i przypływ sił witalnych.

I znowu minęło parę lat między wizytami u lekarza, który wypisywał jej te tabletki, a potem pędziła szybko do apteki, aby je natychmiast wykupić, bo dbała o to, aby je mieć zawsze przy sobie. Nie wyobrażała sobie już bez nich życia. One dodawały jej skrzydeł i dzięki nim mogła przeprowadzić sprawę rozwodową i uwolnić się od męża pijaka.

Ale wszystko, co piękne kiedyś się kończy, bo przecież zasłabła w pracy i wysłano ją na zdrowotny urlop, aby odpoczęła i nabrała sił. Kiedy zjawiła się u swojego lekarza, okazało się, że już nie pracuje i na jego miejsce jest inny. Usłyszała, że więcej tych magicznych tabletek jej nikt nie przepisze i musi koniecznie stawić się w szpitalu na detoks, aby odtruć organizm od chemii, jaką przyjmowała przez wiele lat.

– Sama nie da sobie pani rady, usłyszała i wręczono jej skierowanie do szpitala psychiatrycznego.

Nie miała wyjścia i kiedy wróciła do domu była tak roztrzęsiona, że z ledwością wykonała telefon do siostry, aby ta przyjechała pomóc jej się spakować i przypilnowała dzieci podczas jej pobytu w szpitalu. Nie było łatwo, gdyż nie miała zbyt dobrych stosunków ze swoją siostrą, ale nie miała innego wyjścia.

Do szpitala zawiózł ją szwagier, który postawił jej bagaże przed dyżurką szpitala i zaraz odjechał. Musiała radzić sobie sama. Ktoś ją zarejestrował, a ktoś inny przegrzebał jej bagaże, zabierając jej wszelkie metalowe przedmioty, lusterko, suszarkę do włosów i powyjmował wszelkie paski – tak dla bezpieczeństwa. Podano jej byle jaką pidżamę i zaprowadzono do pokoju z kratami.

Była przerażona, bo pokój był bardzo smutnym miejscem z odrapanymi poręczami łóżka. Kazali jej się rozpakować i położyć do  i tyle ich widziała wszystkich.

Spała przez trzy dni, z przerwami na byle jakie posiłki, na które wcale nie miała ochoty. Od czasu do czasu słyszała z innych pokoi okropne wycie i stękanie  chorych pacjentów. Czuła się jak w klatce, niepotrzebna nikomu.

Na czwarty dzień lekarz przeprowadził z nią wywiad i zapisał jakieś lekarstwa, którymi ją karmiono trzy razy dziennie. Leżała na tym swoim łóżku i nie była w stanie logicznie myśleć. Nie mogła ani leżeć, ani chodzić i czuła, że brakuje jej tych dawnych tabletek. Zupełnie się rozsypała i taka trzęsąca nie miała znikąd pomocy.

Kiedy zgłosiła do pielęgniarki swoje okropne samopoczucie usłyszała, odpowiedź, że sama sobie jest winna i musi to wszystko teraz przetrzymać i odpokutować. Za kilka godzin od zgłoszenia, inna pielęgniarka podała jej tajemniczy zastrzyk w taki sposób, że zdrętwiała jej cała noga.

Świat walił się Marii na głowę, a w głowie miała tysiące niespójnych myśli. Chciała spać, ale nie mogła. Chciała jeść, ale wymiotowała. Nie miała siły nawet umyć swojego rozdygotanego ciała – nikt jej w niczym nie pomógł. Nikt nie zapytał jak się czuje. Była jak ten niepotrzebny balast , podobny do innych, beznadziejnych przypadków. Nie chciało jej się żyć!

Kiedy był obchód, któremu przewodniczył szanowany profesor psychiatrii w towarzystwie dziesiątki studentów, czuła się jak królik doświadczalny. Żadnej reakcji, żadnej pomocy i nawet nie próbowała  się skarżyć, że wciąż źle się czuje. Raz tylko usłyszała od profesora, że musi wziąć się w garść i jak najszybciej wracać do pracy, bo obudzi się z ręką w nocniku. Po tych słowach zamilkła i zwinęła w bezradności jak ślimak w skorupce. Była bezradna i załamana i nie tak to sobie wszystko wyobrażała.

Za dobre sprawowanie dostała awans na wyższe piętro i wówczas oddano jej telefon komórkowy. Dano jej pozwolenie na spacery i wyjścia do sklepiku. Na sali były cztery inne kobiety. Chorowały na różne zespoły depresyjne i jedyną ich rozrywką były wyjścia do palarni i spacery po długim korytarzu. Nie działo się nic więcej, oprócz wydawania leków przez leniwe pielęgniarki, które wolały siedzieć w kantorku i mieć święty spokój. Czuło się na oddziale, że pacjenci to zło konieczne, które trzeba karmić i utrzymywać za państwowe pieniądze. Czuła się intruzem, który dzięki własnej, silnej woli dochodziła do jako takiej równowagi.

Lekarz oznajmił jej, że szykuje ją do wypisu, a ona miała żal, że przez wiele tygodni nie podano jej ani jednej kroplówki, aby wypukać z organizmu chemię zażywaną przez wiele lat. Nikt z nią poważnie nie rozmawiał, a rzucono ją pośród najcięższych, niewyleczalnych przypadków. Pośród ludzi zagrażających innym pacjentom, wyjących z bólu i rozpaczy. Nie jeden raz bała się przebywać na tm oddziale, bo widziała ludzi zdolnych do wszystkiego.

Kiedy pewnego dnia z programu telewizyjnego dowiedziała się, że na oddziale psychiatrycznym pacjent zamordował drugiego pacjenta, to wiedziała, że jest to możliwe, gdyż szpitale tego typu w kraju, to najbardziej zaniedbana strefa w polskiej służbie zdrowia. Pacjenci chorzy i mniej chorzy wrzucani są do jednego worka, wymieszani jak ziemniaki i nie posortowani. Pokutuje wciąż przekonanie, że należy bać się takich chorych i wpycha się ich do najgorszych nor, szczędząc dla nich państwowych pieniędzy, nie mówiąc już o psychologicznym wsparciu, którego praktycznie nie ma!