Archiwa tagu: rodzina

Urodziny mojego dziecka!

aga2

12 maja 1976 roku urodziła się moja pierworodna w czasie, kiedy w telewizji była dobranocka dla dzieci o godzinie 19.20, a więc już była na świecie!

Zaczęło się dorosłe życie i z dziewczyny zamieniłam się w matkę.

Pamiętam, że po porodzie położyli mnie w sali, gdzie było 8 łóżek, bo to był czas, że kobiety naprawdę rodziły dzieci i nie bały się lekarzy i pielęgniarek – nie to co teraz.

Był to bum na imię Agnieszka i pięć mam tak nazwało swoje córeczki i ja także, choć imię wybrał M, a mnie się podobało także.

Dziecko, to zawsze jest dziecko niezależnie ile ma ono lat i mimo, że żyje swoim życiem, to zawsze się o nie martwimy.

Zadzwoniłam wczoraj do Niej i spytałam, jaką chce mieć nową roślinę do ogrodu, bo Ona kocha swój ogród i padło na różę na pniu.

Dostała dwie od M i ode mnie i jedna jest w kolorze biało czerwonym, a druga w żółtym i mam nadzieję, że się przyjmą.

A czego Jej życzymy?

Przede wszystkim zdrowia i szczęścia, a od matki – spowolnienia i nauki odpoczywania, resetu, bo z tym jest kłopot.

Cd. niżej:

Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo

Nasz niby prezydent nie należy do ludzi lotnych i kto ma ochotę, niech odsłucha wypowiedź jego na temat rakiety, która spadła na nasz, polski teren.⬇️

To co on z siebie wydalił w tej sprawie zakrawa na potępienie i świadczy o braku powagi, a więc my tu w Polsce nie możemy czuć się bezpiecznie z takimi  tumanami.

A gdyby ta rakieta była uzbrojona nuklearnie i sadła na Warszawę, to te gamonie także by to ignorowali?

Powiem Wam szczerze, że mam fobię, iż taka rakieta może spaść na mój dom i nie raz sobie to wyobrażam, bo z nimi fajtłapami nie można się tutaj czuć bezpiecznie.

Adrian jesteś debilem i Żulczyk faktycznie nie doszacował.

 

Reklama

Za zgodą kobiety!

Ośmioletni chłopczyk z Częstochowy przebywa w szpitalu w Katowicach w stanie śpiączki farmakologicznej, gdyż był skatowany przez 27 letniego męża – kobiety 35 letniej.

Chłopczyk był katowany tak, że trudno jest to opisywać, gdyż to było spowodowane bardzo brutalnym postępowaniem wobec niego.

Ma połamane nóżki i rękę, a także ojciec przypalał go papierosami i oblewał gorącą wodą, smażąc go na gorącym piecu.

Cała ta tragedia odbywała się za zgodą matki chłopca, która w żadnym razie nie próbowała zapobiec katowaniu jej syna.

Takich przypadków jest bardzo dużo w Polsce, o których nie zawsze wiemy, ale tak się dzieje w domach patologicznych, w których jest więcej niż jedno dziecko.

Często się słyszy o tym, że ojciec, ojczym, czy konkubent gwałcą dzieci i to za zgodą kobiety właśnie.

W takich przypadkach najczęściej nikt nic nie słyszy i nie widzi, a służby sprawdzające także nie dostrzegają patologii i policja także, a więc zło dzieje się nadal.

Dopiero kiedy wydarzy się tragedia i dziecko umrze robi się raban.

Myślę sobie o tym, dlaczego kobiety pozwalają na dręczenie dzieci w zaciszu domowym i dochodzę do wniosku, że dla wielu z nich ważniejszy jest w domu chłop – przemocowiec, bo chłop w spodniach nosi „węża” – taki buchaj rozpłodowy.

Dla nich ważniejszy jest „bzykacz”, który je zaspokaja, a nie ich własne dzieci i dlatego nie zgłaszają przemocy domowej.

Chłop, który płodzi im kolejne dzieci, bo 500+ nie śmierdzi.

Takie kobiety o niskim instynkcie macierzyńskim będą broniły „bzykacza” dopóki patologia nie wyjdzie na świat.

PiS nakazał rodzić dzieci bez opamiętania, ale kiedy dzieje się krzywda dziecka – oni milczą.

W Norwegii, o ile wiem, każda zła postawa wobec dziecka działa natychmiastowo i dzieci są automatycznie zabierane od takich rodziców.

U nas milczy Rzecznik Praw Dziecka i inni władni, a więc jest przyzwolenie na katowanie dzieci w domach rodzinnych.

Rodzice oprawcy zostali aresztowani i mam nadzieję na sprawiedliwy wyrok, a nadmienię, że w więzieniu nie lubią oprawców dzieci i tam dostaną za swoje.

Cudowny czas!

O godzinie 15 pojechaliśmy na obiad, który przygotowała dla nas moja Najstarsza i spotkaliśmy się rodzinnie w drugi dzień świąt.

Nie spotykamy się często, bo każda z moich Córek jest zabiegana w codziennym życiu, ale staramy się bywać razem właśnie w święta.

Obiad był pyszny, a Wnuki miały przestrzeń na podwórku za domem, który zaraz rozkwitnie kolorami i ogród jest ogarniany po zimie.

Dzieci po obiedzie szukały w ogrodzie „zajączków”, a my dorośli przy kawie i cieście prowadziliśmy rozmowy na tematy różne.

Mój M wziął całą czwórkę naszych Wnuków na lody i towarzyszyła im suczka – maltańczyk – Tessi, która kocha dzieci.

Pojawiły się rozmowy radosne, ale i trudne, bo chociażby o przemijaniu.

Mamy w rodzinie osobę już wiekową i każdy z nas jest nią zatroskany, choć każdy stara się uczestniczyć w tej starości bardzo niełatwej.

Jako, że często nie rozmawiam z młodymi, to dowiedziałam się, że już w szkole podstawowej dzieciaki są narażone na hejt.

Przeraziłam się jako babcia, bo ze swoich lat szkolnych nie pamiętam, aby dzieci sobie tak dokuczały, a teraz w sieci dzieje się zło.

Widocznie, to wina mediów społecznościowych i uważam, że to wszystko idzie w złym kierunku.

Potocznie się zawsze mówi, że święta, święta i już po świętach, a moje były cudne.

Odpoczęłam sobie w gronie mojej rodziny i jestem szczęśliwa.

Maleństwo 3 letnie „cytrynką na wodę” podlewało sadzonki przygotowane pod folię.

Jutro powrót do codziennego życia. Pewnie politycy znowu nam zatrują życie i dowiemy się o nowych aferach, złodziejstwie i przekrętach.

Co dalej?

Migawka z mojego miasta

Wczesny poranek i ktoś dzwoni na domofon – otwiera M i słyszy od nieznajomego – dlaczego pan głodzi swoją matkę!

Moja Teściowa liczy sobie 86 lat i już nic nie zrobi koło siebie, a więc wszyscy się organizujemy, aby jej w tej starości pomóc.

Moja Teściowa często wychyla się przez okno i skarży się przechodniom pod blokiem, że jest głodna, albo wymyśla inne powody, aby tylko kogoś z nas wezwać.

Nie raz ludzie do nas dzwonią i mówią, że starsza pani stoi w oknie i zaczepia ludzi.

Jest zaopiekowana, bo cała rodzina jest w to włączona i zmieniamy się z gotowaniem dla niej posiłków, a do tego zatrudniona jest opiekunka, która przychodzi do niej trzy razy w ciągu dnia.

Opiekunka pilnuje posiłków i tego, aby Teściowa je zjadała, a także podaje leki i do tej pory jakoś to funkcjonowało.

Jednak jest coraz gorzej, bo wkrada się demencja, oraz fakt, że Teściowa stała się złośliwa, co rozumiemy i jakoś to wszyscy znosimy.

Nikt jednak nie może z nią być całą dobę, bo M pracuje, a także wciąż pracuje jego brat, a więc byłaby potrzebna opiekunka na całą dobę, ale takiej się nie znajdzie oczywiście.

Robimy, co możemy, aby jej tę samotność jakoś zapełnić, a więc M często chodzi, aby z nią posiedzieć, ale widocznie to wszystko już nie spełnia swojego zadania.

Brat M także nie zapomina o matce i mając sklep zawsze dostarcza jej wszystko świeże – z najwyższej półki, a więc moja Teściowa z pewnością nie jest głodna, ale fama po osiedlu może się roznieść, kiedy ona informuje ludzi, że jest głodna.

Ja gotując obiad zawsze gotuję z myślą o Teściowej, aby na czas miała zupę, czy też drugie danie.

Staram się, aby ta zupa była zawsze ciepła i pożywna i tak samo robi druga synowa, bo dzielimy się dniami, która w jaki dzień przygotowuje jej obiad.

Jeśli chodzi o higienę, to Teściowa tylko mojej Córce daje się wykapać, która zabiera rzeczy jej do prania, ale widocznie wszystko jest za mało co, robimy, gdyż Teściowa nikomu nie dziękuje i wciąż ma o wszystko pretensje.

To szczegół, bo się przyzwyczailiśmy do narzekania, ale co dalej, bo z miesiąca na miesiąc jest coraz tragiczniej.

Tak sobie myślimy, że dobrym rozwiązaniem było by umieszczenie Teściowej w DPS i u nas w mieście taki wybudowali.

Weszłam na ich stronę i faktycznie warunki są luksusowe, a więc może w takim miejscu Teściowa by się odnalazła – w towarzystwie innych seniorów, ale to kosztuje i uwaga –

za jeden miesiąc opieki, to jest 6 tysięcy złotych.

Zajrzałam do innych ośrodków i jest to samo, a więc kogo na to jest stać się pytam?

Jest to dylemat, który nas wszystkich rozwala i mamy związane ręce!

A tak sumując dzisiejszy dzień, to minęło właśnie, że jesteśmy z M już 47 lat!

Upokorzyć biedę!

Polsat wpadł na świetny pomysł, aby zrobić dokument pt. „Bogaty dom – biedny dom”

Osobiście jestem zbulwersowana tym programem, bo w nim upodla się jeszcze bardziej biedę.

Dwie rodziny zamieniają się miejscami i bogaci przez pięć dni żyją w warunkach biedy i odwrotnie.

Zamieniają się także dziennym budżetem, a więc bogaci na dzień mają 20 złotych, a biedni np. mają 500 złotych na jeden dzień.

Wydaje mi się, że obie rodziny za taką zamianę otrzymują jakieś pieniądze i za wzięcie udziału w tym programie.

Zrozumiałe jest, że biedna rodzina przystaje na te warunki, bo jakieś pieniądze im się przydadzą, a jakie pieniądze mogą zadowolić bogatych, że godzą się na udział w tym dla mnie kontrowersyjnym programie?

Dzisiaj obejrzałam jeden z odcinków, w którym występowała samotna matka z piątką dzieci – niepracująca, a żyjąca jedynie z socjalu.

Mieszkanie malutkie i w nim ona i te dzieci, a ogrzewanie elektryczne, bo piec węglowy jest zepsuty.

Toaleta w przedpokoju, którą trzeba spłukiwać wężem z kranu.

Rzeszy i ubrania poupychane w każdy kąt, bo brakuje miejsca do przechowywania.

Bogata rodzina, to żona pracująca i dobrze zarabiająca i mąż także.

Na miesiąc mają do dyspozycji 20 tysięcy i oczywiście stać jest ich na luksusowe życie z dwojgiem dzieci.

Dom luksusowy, w którym jest wszystko bardzo nowoczesne i piękne z dużą przestrzenią do życia.

Nagle po zamianie bogacze zderzają się z ograniczeniami i ciasnotą, a biednym na 5 dni daje się odetchnąć od tej, swojej biedy.

Jednak dla biednych, udział w tym programie niczego nie zmienia, bo wrócą do tej swojej biedy, a bogaci mogą to traktować jako przygodę i rozrywkę, oraz zabawę w biedę.

Uważam, że jest to upokorzenie ludzi biednych, bo ludzie piszą, że do programu bierze się patologię, która nie pracuje i żyje z państwowych datków i wcale nie mają dla nich żadnego współczucia.

Biedna matka wchodząc z dziećmi do domu bogatych, rozpłakała się i po prostu czuła się jako gorszy gatunek człowieka, a tylko dlatego, że jest biedna.

Rozumiałabym przekaz tego programu, że Polsat robi remont w mieszkaniu biednej matki i polepsza jej los i dzieci, a tak jest to program o pokazywaniu faktu, że rodzina, rodziną, ale najważniejsze są jednak pieniądze.

Moje święta!

Jak ja się cieszę, że los tak dał, że póki co, nie muszę korzystać z jadłodajni i paczek Caritas.

Poniżej wkleiłam zdjęcie z Bydgoszczy, które ktoś zrobił kolejce stojącej po darmowe jedzenie z Caritas właśnie.

Ja nie wiem, czy w tej kolejce stoją tylko głodni, bo może też pazerni, ale to nie jest moja sprawa.

Media pokazują biedę w Polsce i głodnych Polaków, których nie stać jest, aby kupić sobie cokolwiek na święta, a co będzie dalej?

Panie prezesie niech pan patrzy, co żeście uczynili z tą krainą, w której wielu jest głodnych?

Jadąc dzisiaj z M na obiad do Córki zauważyłam jak bardzo oszczędnie udekorowane świątecznie jest mojej miasto.

Rozmawiam z Zięciem, który z rodziną mieszka w Szczecinie i powiedział mi, że Szczecin prawie całkowicie zrezygnował z iluminacji, bo miasta na to nie stać jest.

Wszyscy oszczędzają, a będzie tylko gorzej, bo energia od Nowego Roku wzrośnie niebotycznie, a to się znowu będzie wiązało ze wzrostem cen!

Osobiście spędziłam dzisiaj pierwszy dzień świąt niesamowicie przyjemnie w prawdziwej, trzypokoleniowej rodzinie.

Córka przygotowała wiele smacznych potraw na obiad i hitem jak zawsze jest jej rosół z prawdziwej kury – żółciutki i fasolka szparagowa w bułką tartą o tej porze roku.

Przy kawie, cieście i lampce wina spędziliśmy cudowny czas na rozmowach, śmiechach i wspomnieniach.

Naszą uwagę skupiała na sobie najmłodsza, ponad dwu letnia Wnusia, która w rozbrajający sposób nas rozśmieszała, a uroku ma w sobie pokłady.

Najstarsza Wnusia, już panienka usiadła w kąciku i zaczęła czytać książkę, którą dostała pod choinkę.

W tle leciał film dla dzieci o Kevinie i dzieci podglądały, a ja stwierdzam, że to jest bardzo smutny film, bo dzieje się w nim bardzo wiele złego i nie ma w nim niczego wesołego.

Mamy taką tradycję, że w święta nie pijemy alkoholu, bo można obyć się bez niego skoro dzieci są mądre i zabawne i niczego nie udają i wprawiają dorosłych w świetny nastrój.

W wielu rodzinach muszą się napić, bo na trzeźwo nie potrafią świętować, gdyż mają w sobie takie hobby, że święta, to jest czas na popicie sobie!

Nie lubię!

Pomału święta się kończą i się rozjedziemy, ale na zawsze zapamiętam taki dzień jak dziś!

Najważniejsze, że prezenty były udane i trafione, a najstarsze Wnuczki ucieszyły się ze szkatułek robionych ręcznie.

Powiedziały, że będą w nich trzymały zaskórniaki i ja się cieszę!

Jeśli na tym obiedzie pojawił się wątek polityczny, to tylko muśnięty i oznajmiłam, że nie mam na kogo głosować!

Walcz Ukraino!

Już pachnie w domu!

Zakupy już zrobione i oto taki wycinek z zaplanowanych na karteczce i kupionych w osiedlowym sklepie bez stania w marketach.

Chyba pierwszy raz tak mam, że nie stresuję się świętami, bo zdałam sobie sprawę z tego, że pewnych spraw nie przeskoczę i nie będę wariowała, by podczas mrozu skoczyć na drabinę, aby umyć okna.

Odświeżone firany muszą jak na razie wystarczyć, a także sięgnięcie dokładniej w celu usunięcia kurzu i umycia podłóg i tak dalej.

Szkło umyte w zmywarce lśni i naprawdę nie będę więcej szaleć tak ze sprzątaniem jak i z gotowaniem.

Nie kupiłam ani jednego świątecznego badziewia, a stroik świąteczny zrobię sama.

To tylko chwila i święta szybko przeminą i nie rozumiem tego szaleństwa ponad miarę!

Wigilię spędzimy we dwoje, a w pierwszy dzień świąt mamy zaproszenie do Córki i to tam zbierze się moja rodzina.

Kiedy dzieci z nami mieszkały, to zawsze było w domu zielone drzewko, a teraz preferuję sztuczną choinkę, która ubrana stoi w piwnicy zabezpieczona folią.

Nie czuję potrzeby, by wyrżnięte drzewko po świętach wywalić na śmietnik, bo musi być po ludzku – ekologicznie i może jestem w tym dziwna.

Jakby nie patrzeć, to i tak chyba sporo jedzenia mi się zrobi, choć starałam się minimalistycznie.

Już dziś w domu pachniało bigosem na golonce z grzybami, tak na wszelki wpadek gdyby ktoś niespodziewany przybył.

Będę robiła sałatkę warzywną jak zawsze, ale tym razem z ananasem dla innego smaku.

Piekła będę w dzień Wigilii drożdżowe racuchy, które jemy z sosem grzybowym i muszę to zrobić, bo M uwielbia.

Upiekę sama ciasto i tylko jeden gatunek z owocami, bo dla nas dwoje więcej nie trzeba.

Zrobię śledzie w oleju, a także gotuję kwaśnicę na białej kiełbasie na drugi dzień świąt.

Miałam jeszcze robić rybę po grecku, ale odpuściłam.

Z pewnością ugotuję kompot z jabłek z suszem i to będzie chyba na tyle.

Od 3 lat jest kłopot z moją Teściową, która z racji wieku odmawia wspólnej Wigilii, czy to u nas, czy to u drugiego syna.

Mój M zawsze idzie spędzić z nią jakiś czas, by nie czuła się kompletnie samotna.

M zawsze dba, by miała akcent świąteczny, a ja szykuję dla niej świąteczne potrawy, choć pamiętam czasy, że kiedy czuła się lepiej u nas bywała.

Niestety, ale takie jest życie, że wszystko przemija i trzeba się z tym pogodzić.

Będę miała ten luksus, że nie będę miała szczególnie z kim się pokłócić na tematy polityczne, bo obiecałam sobie zasznurować w temacie usta.

Zamierzam więc spędzić ten czas na własnych warunkach i dlatego będę odpoczywać, życząc wszystkim zdrowych i spokojnych świąt z takim podejściem, aby spokój nas opanował, bo po nowym roku zacznie się polityczne wariactwo.

Choć może nie jestem wierząca, to wierzę, że te święta scalają rodziny, a może często i nie i nie wyobrażam sobie jak je spędzają faryzeusze z PiS!

Za naszą granicą jest wojna i tam giną ludzie, a więc w te święta bądźmy z nimi myślami.

Sami doceniajmy, to co mamy i cieszymy się z tego, co mamy i nie wariujmy z powodu tych paru świątecznych dni, bo życie szybko mija, że nawet się nie obejrzymy jak minie.

Siedmioletnia Uljana w schronie podczas rosyjskiego ostrzału Bachmuta.

Nikt za nikim nie tęskni!

Jak bardzo wkurzają mnie świąteczne reklamy, które nas atakują już zaraz po Wszystkich Świętych.

To jest istne szaleństwo i tu nie chodzi o fakt, że oto zbliża się ta magia świąt, a chodzi jedynie tylko o to, aby wyciągnąć od ludzi pieniądze i reklamy krzyczą – KUP!

Jak mnie wkurzają te obrazy w reklamach, kiedy pokazywane są rodziny miłujące się i ta miłość aż kapie.

Pokazywane są rodziny kochające się i lubiące spędzać ze sobą ten świąteczny czas od Wigilii aż do końca i tak sobie spijają z dziubków uśmiechnięci, ubrani w reniferki, bo są razem nie tylko w święta, ale i przez cały rok.

Jednak ile jest rodzin, które się nienawidzą z różnych względów, bo z politycznych także.

Właściwie nikt za nikim nie tęskni cały rok, nie dzwonią do siebie cały rok, a mimo wsiadają w środki lokomocji, aby się spotkać na te parę dni i aby przełamać się opłatkiem, bo tak wypada.

Ludzie sami sami siebie oszukują, choć nie wszyscy, że kreują się na chrześcijan, a więc wyobraźmy sobie takiego Ziobrę i Kaczyńskiego i innych akolitów, którzy przez 7 lat odarli Polskę z polskości i ją okradli.

Jak oni śmią łamać się opłatkiem i śpiewać kolędy – obrzydliwość.

Ile ja czytam hejtu w sieci, kiedy rodak opluwa rodaka w sposób, że nie chcę tutaj tego powielać

A potem tacy wyciszeni składają sobie rodzinne życzenia, aby od nowego roku zacząć ponowne okładanie się na portalach społecznościowych, ale i w realu.

Ziobro, jak będziesz mógł ubierać choinkę, która wywodzi się z tradycji niemieckiej, ale tobie to nie będzie przeszkadzać, bo przed świętami zrobisz świąteczną minkę – kanalio.

Tak samo dzieje się w rodzinach, które się nienawidzą, a mimo to zakładają maski siadając do wspólnego stołu.

Ja znam takie dwie rodziny, które nie tęsknią za sobą przez 40 lat mimo, że mieszkają w tej samej miescowości.

Nikt za nikim nie tęskni i nie udaje, że tęskni i każdy sobie rzepkę skrobie i tylko trzeba zadać sobie pytanie kogo to jest wina.

Kogo to jest wina, że siostra nie tęskni za siostrą, a brat z bratem rozmawia tylko służbowo, bo tylko w kwestii chorej matki.

Nie ma mowy, aby razem pobyć ze sobą w święta, bo nikt za nikim nie tęskni!

Moja śp. Mama kiedy odchodziła nie potrafiła na koniec powiedzieć, abym z siostrą były razem, bo takie ma życzenie i tak nikt za nikim nie tęskni i nikomu na niczym nie zależy.

Jak tak sobie wspominam te 40 lat minionych, to jest mi cholernie przykro.

Swoim dzieciom wciąż przypominam, że kiedy odejdą ich rodzice, to zostaną tylko we dwie i mają siebie wspierać, bo nigdy nie było tak, że jedno dziecko jest lepsze od drugiego!

To od dorosłych wszystko zależy!

Być kobietą!

I u mnie spadł śnieg, ale meteorolodzy wieszczą, że długo nie poleży, bo w Polsce już nie ma prawdziwych zim.

Zmiana klimatu i ocieplenie zrobiło swoje.

Może choć u mnie zamarznie jezioro, aby dzieci i dorośli mogli pośmigać na łyżwach!

Chodzi mi po głowie inny temat od jakiegoś czasu.

Ile zakochana kobieta w swoim mężu może znieść i tu posłużę się przykładem małżeństwa Piotra Kraśki.

Jest świetnym dziennikarzem, ale ma na koncie sporo grzechów.

Ożenił się z piękną kobietą i dorobili się trójki dzieci.

Z racji swojej pracy Piotr Kraśko był wciąż zajęty, jako prowadzący główne wydanie Faktów w TVN.

Jest to prestiżowe stanowisko, na którym poległ śp. Kamil Durczok, który wyszedł z raka, ale tego nie docenił.

Piotr Kraśko zna się bardzo dobrze na polityce amerykańskiej, ale są w jego życiorysie rysy.

Miał romans z koleżanką jego żony, panią M. Rozenek i to się wydało.

Z pewnością w domu były awantury, ale jego żona z czasem mu to wybaczyła, bo przecież mają dzieci.

Pewnie wybaczyła, ale nigdy nie zapomniała, bo tego się nie zapomina!

Potem wyszło na jaw, że Kraśko 6 lat jeździł bez prawa jazdy i pojawiła się kolejna rysa, którą musiała przełknąć jego żona – Karolina.

Poszedł na zwolnienie, bo Fakty sugerowały, że musi się na jakiś czas usunąć z pracy, a więc z tego powodu wpadł w depresję i znowu koło niego chodziła żona.

Trochę to trwało, bo kilka miesięcy i został oddelegowany do USA jako korespondent i znowu zostawił żonę z dziećmi.

Jest jakaś granica, kiedy kobieta zostaje wciąż poddawana próbie, a kiedy on jest z daleka od domu, to może znowu trafić się zdrada.

Bardzo współczuję pani Karolinie, że wciąż własny mąż naraża ją na takie próby, a ona żyje w wiecznym lęku – w niepokoju o własną rodzinę i małżeństwo.

Ja nie chcę powiedzieć, że powinna go rzucić i układać sobie życie na nowo, bo wiele kobiet tego nie potrafi i kocha za bardzo!

Jest wiele takich kobiet, które mimo doznanych krzywd są w stanie znieść wszystko dla kochanego faceta, który po prostu okazuje się niedojrzały i jest zwyczajnie narcyzem zakochanym tylko w sobie.

Mężczyzna może być świetnie wykształconym, ale kiedy urodzi się ze słomą w butach, to i z nią się zestarzeje i żadne fakultety nic tu nie pomogą!

Tkwienie w takim, toksycznym małżeństwie nie jest łatwe dla kobiety.

Jedyne, co może je uratować, to przyznanie się do win i jasne określenie, iż owszem wiele razy ciebie zraniłem, ale już jestem inny, starszy, mądrzejszy i żałuję, że ciebie zraniłem i nigdy więcej tego nie zrobię.

Podsumowując, to znam ludzi wykształconych, którzy gnoją swoje żony im oddane.

Nikt by w mieście tego nie podejrzewał, że wykształcony jest chamem!

Rodzinnie!

Listopad w rodzinie obfituje w uroczystości i jakiś miesiąc temu zaplanowaliśmy, że spotkamy się rodzinnie w restauracji.

2 listopada nasza Wnusia dwuletnia obchodziła swoje urodziny.

4 listopada M miał też swoje urodziny.

5 listopada ja obchodzę imieniny, a teściowa urodziny, a więc trochę się tego nazbierało.

Wszystko cudownie się układało i wszyscy byli zadowoleni, że się rodzinnie spotkamy, ale nie zawsze jest tak pięknie, jak sobie to wyobrażamy.

2 letnia Wnusia zachorowała i Mama musiała z nią zostać w domu w Szczecinie.

Były balony dla malutkiej i był tort, a została nam tylko video konferencja i wszystkim było po prostu przykro.

Zjedliśmy wspólny obiad, potem kawa, ciasto i po malutkim drinku było.

Wspólnie spędzony czas każdemu dobrze zrobił, a dzieci starsze złapały świetny kontakt i tak minęło parę wspólnych godzin.

Tym sposobem oszczędziłam sobie agresywnych wystąpień Kaczyńskiego, co wiem z powtórek i dobrze mi to zrobiło.

Jako rodzina lubimy się spotykać, ale w obronie Polski staję tylko ja, gdyż inni nie widzą tego, co ja.

Mówią, że panikuję i w rozmowie chyba wyszłam na oszołomkę.

W Polsce jest hiper i super, a więc mimo uwielbienia dla nich, ostatni raz zajęłam swoje stanowisko.

Kurtyna.