Archiwa tagu: rozmowa

Każdy dzień, to jest niespodzianka!

Obraz może zawierać: pies, tabela i w budynku

My piszący blogi codziennie się zastanawiamy, o czym by tu napisać w danym dniu!

Jednak jest tak, że życie pisze swoje scenariusze i temat jest jak znalazł, by się nad nim pochylić!

Spałam dzisiaj sobie do godziny 9, a kiedy odpaliłam laptopa, to miałam na priv filmik o tym, że sunia Tessi  – mojej Wnusi oszczeniła się i na świecie pojawiły się maleńkie Maltańczyki!

Odbyła akt miłosny i oto dziś pojawił się cud natury, bo Maltańczyki, to są malutkie pieski, filigranowe, a więc 5 sztuk, to naprawdę jest wynik!

Tessi jest cudnym pieskiem i choć rzadko mam z nią kontakt, to kocham ją całym sercem, za jej dobroć i przywiązanie do człowieka!

Cudem natury jest także to, że taki mały piesek od pierwszych chwil pojawienia się potomstwa na świecie, oddaje się mu całym sobą i od pierwszych chwil budzi się niesamowity instynkt!

Córka, kiedy zauważyła, że się zaczyna nie spała całą noc, gdyż pilotowała, aby wszystko poszło dobrze.

Pierwszy szczeniaczek pojawił się o 5 rano z minutami i kiedy chciała szczenię chronić, aby mama je nie przygniotła, to od razu dostała od Tessi ostrzeżenie – nie ruszaj!

Teraz trzeba poczekać zdaje się 8 tygodni, kiedy maluchy pójdą do dobrych domów ze wszystkimi papierami rodowodowymi!

A tak ogólnie, to wzięło mnie dzisiaj na rozmowy z Córkami, bo tęsknię za nimi w tej pandemii i  może chociaż porozmawiać przez telefon!

Dzwonię do Starszej, a ta – mamo nie mam czasu za dużo, bo oprócz pilnowania Tessi mam jeszcze nauczanie zdalne i muszę przypilnować Twoją Wnusię, która ma dosyć siedzenia w domu i się buntuje!

Dzwonię do Młodszej, która ma teraz trójkę dzieci i malutka Natalka zasnęła z suszarką w tle.

Usłyszałam delikatnie, że muszę szybko coś ugotować, bo dwoje moich Wnuków także odrabia lekcje zdalnie i jest w domu istny cyrk!

Wszystko to rozumiem jako babcia i wiem, że obie mają w swoim życiu kocioł, bo pandemia nie ułatwia!

Sorry powiedziałam – nie przeszkadzam – do następnego telefonu!

A ja dziś biegałam wokół Męża, który jest lekko przeziębiony i cały dzień spędził w łóżku, a kiedy facet czuje się źle, to niestety nie wolno tego folgować.

Trzeba znosić jego przeróżne zachcianki, gdyż 37,5, to już jest dramat! 😀

Obejrzyjcie sobie ten cud natury!

 

 

 

Ja babcia i moje wnuki!

 

Obraz może zawierać: 2 osoby, uśmiechnięci ludzie

Miałam z Mężem dzisiaj gości, czyli moją młodszą Córkę z rodziną.

Wiedziałam, że przyjadą dość wcześnie, a więc wstałam szybciej niż zwykle i wpadłam do kuchni, bo chciałam ich ugościć po cmentarzu ciepłym obiadem.

Myślę, że im smakował, bo bardzo się starałam, by po wędrówce po alejkach się rozgrzali gorącym rosołem i do tego skomponowałam drugie danie.

Kiedy o 11 poszli na cmentarz, wstawiłam ziemniaki i podgrzałam karkówkę w sosie i zrobiłam wydaje mi się pyszną surówkę z kiszonej kapusty z cebulą i jabłkiem.

Potem przyszła moja Starsza z moją Wnusią i na stole pojawiła się kawa z mlekiem i ciasto.

Gadaliśmy, dużo gadaliśmy na przeróżne tematy i było strasznie miło, bo doszedł po jakimś czasie mój drugi Zięć.

Opuściłam towarzystwo w pewnym momencie i poszłam do drugiego pokoju, w którym zgromadziły się nasze Wnuki.

Przysiadłam i zaczęłam ich słuchać!

Okazało się, że dzieci grają już w zupełnie innej lidze, bo to, co opowiadały, to dla mnie już jest kosmos nie do osiągnięcia.

Niestety, ale siedzą w smartfonach i słuchają na nich swoją ulubioną muzykę.

Kompletnie nie wiem czego słuchają, bo się zwyczajnie na tej muzyce już nie znam.

Słuchają na YT muzyki młodych, japońskich wykonawców i reszty nie potrafię zdefiniować.

Słyszałam tylko – babciu posłuchaj tego, a druga Wnusia prześcigała się, by mi zaprezentować jej idolkę muzyczną.

Kurcze nawijają po angielsku i mają teksty w głowie, a ja nagle zorientowałam się, że jestem naprawdę stara.

Jedno mnie ucieszyło, bo nie gustują w rapie.

Kocham je nad życie, ale kiedy były małe, to miałam więcej do powiedzenia, a teraz zupełnie nie kumam ich języka, choć udaję, że się znam!

Oto rośnie zupełnie inne pokolenie, które posługuje się językiem już dla mnie niezrozumiałym.

Moje Wnuki i chyba wszystkie współczesne dzieci świetnie mają opanowane komputery, laptopy i telefony.

Grają w gry, które dla mnie są czarną magią, a one na pstryk opanowały swoje telefony, co trochę przeraża, ale tu mam zaufanie do ich rodziców, że kontrolują swoje dzieci w sieci.

Okropnie mnie zadowoliło, że najstarsza, moja Wnuczka do mnie mówi – babciu ja nie oglądam wcale telewizji, bo wolę wieczorem poczytać książkę i jestem już z niej dumna!

Proszę przeczytać jeszcze poniższy tekst mówiący o tym jaka jest ta starość w Polsce!

Jacek Wrzesinski

Poruszająca historia(zasłyszane)
Stałem w kolejce do kasy, przede mną stała taka mała starowinka. Trzęsły jej się ręce, miała kompletnie zagubiony wzrok, mocno tuliła do piersi malutką portmonetkę – taką zrobioną na szydełku – widzieliście może kiedyś takie portmonetki? Ja widziałem u swojej prababci… I zabrakło jej 4 zł, żeby zapłacić za zakupy, a w koszyku miała chleb, mleko, jakąś kaszę i maciupeńki kawałeczek pasztetowej. A kasjer był bardzo niemiły i rozmawiał z nią po chamsku. Staruszka stała taka przybita, ze łzami w oczach, no i nie wytrzymałem, dałem kasjerowi te 4 złote i zwróciłem mu uwagę, że nie wolno tak źle traktować żadnego człowieka.
Ale serce mało mi nie wyskoczyło z piersi i nagle wziąłem staruszkę za rękę i poszedłem z nią z powrotem do sklepu. Babulinka szła pokornie ze mną, a ja wkładałem do koszyka produkty dla niej, te co myślałem, że będą najbardziej potrzebne: mięso, porcje rosołowe, jajka, kasze różne, a ona szła obok i wszyscy się na nas patrzyli. Doszliśmy do owoców i zapytałem ją, jakie lubi, a staruszka patrzyła na mnie w milczeniu wielkimi oczami i mrugała. Wziąłem wszystkiego po trochu, mam nadzieję, że starczy jej na długo.
Wróciliśmy do kasy, ludzie się rozstąpili, puścili nas bez kolejki. No i przy kasie zrozumiałem, że nie mam przy sobie dość pieniędzy, by zapłacić za jej zakupy i za swoje, więc swój koszyk zostawiłem, zapłaciłem za zakupy babulinki, cały czas trzymając ją za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz. Spojrzałem staruszce w twarz i zobaczyłem łzy na policzku… Zapytałem, dokąd ja zawieźć, zaprosiłem do samochodu, a ona zaproponowała, ze w domu poczęstuje mnie herbatą. Zaniosłem jej zakupy. Staruszka poszła do kuchni robić herbatę, a ja rozglądałem się po bardzo ubogim, ale czystym i przytulnym wnętrzu. A kiedy postawiła na stole dwie obtłuczone filiżanki i talerzyk, na którym leżały dwa pierożki z cebulą – to nagle dotarło do mnie jak żyją nasi staruszkowie… Wyszedłem od niej, wsiadłem do samochodu i wtedy już nie wytrzymałem. Płakałem chyba z kwadrans…

– Po Pierwsze Człowiek !
Szanuj starsze osoby aby im żyło się godnie bo już nie domagają i są schorowane…a kiedyś i Ty będziesz wiekowy…🤔

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Obraz może zawierać: ludzie stoją, kwiat, roślina, drzewo, na zewnątrz i przyroda

Wrzask kontra spokój!

Kto jest w moim wieku, a więc lekko po 60-tce, to pamięta program Ireny Dziedzic pod nazwą „Tele – cho” emitowany w czasach PRL-u.

Był to pierwszy program z kategorii tzw. talk show i był nadawany od 1956 roku – do 1981.

Zapraszani byli do tego programu najważniejsci ludzie w Polsce i takich rozmów przez 25 lat odbyło się ponad 12 tysięcy.

Byłam nastolatką, ale pamiętam, że czekałam na te rozmowy i może nie rozumiałam zbyt wiele, to jednak ten program wbił mi się w pamięć.

Oglądając ten program miałam wrażenie, że dotykam wielkiego, cywilizowanego świata, bo nawet patrząc na przepiękną kobietę z klasą, jaką była Irena Dziedzic, która w prowincjonalnej Polsce błyszczała.

Brakuje mi obecnie takich programów, w których ludzie mądrzy siadają i prowadzą dysputy.

Cenię sobie „Drugie śniadanie mistrzów”, gdzie zaproszeni goście rozmawiają ze sobą na różne tematy, tak na spokojnie i z wielką kulturą.

Zdarzają się perełki i taką perełką była dziś rozmowa w programie „Fakty po faktach”, do którego została zaproszona Pani Wanda Traczyk – Stawska.

Walczyła w Powstaniu, a swoje życie poświęciła nauczaniu w szkołach i dziś właśnie o tym zawodzie mówiła.

Słuchałam Ją z wielką uwagą, bo każde wypowiedziane przez Nią słowo, to skarb.

Uważam, że to są ostatni ludzie, o wielkiej kulturze, którzy swoją mądrość czerpali z doświadczenia życiowego i potrafili to przkuć na wielką wartość w debacie.

To właśnie jej nie wpuścili pisowcy do Sejmu, kiedy chciała wesprzeć protest niepełnosprawnych!

Powiedziała dziś takie słowa, które dotyczą tych, którzy na gębach noszą partiotyzm, a w rzeczywistości są kłamcami i ludźmi z kompleksami.

Czytamy:

„Patriotyzm nie polega na tym, że się krzyczy o ojczyźnie, o Bogu, o honorze, tylko na postępowaniu, które polega na tym, że ma się pomagać słabszym”.

Zobacz rozmowę z Wandą Traczyk-Stawską w Fakty po Faktach >> >>

Tak właśnie drze się Adrian, bo nie prezydent i mój kolega tak go określił i z tym się zgadzam w zupełności.

Nie mogę słuchać tego człowieka, a więc przeskakuję na inny kanał, bo razi mnie ten styl uprawiania polityki, jego buta i głupota! Zero klasy!

„Chciałbym ja ten Dzień Świąteczny spędzić miło i w spokojnej ciepłej atmosferze, ale niechcący włączyłem telewizor na nie ten kanał a tam… :szok:
Stoi przed mikrofonem (który chyba nie wie do czego służy) – ta namiastka prezydenta i:
WRZESZCZY NA CAŁĄ WARSZAWĘ… :boisie:
Dlaczego ktoś mu nie wytłumaczy do czego służy mikrofon i czym jest wzmacniacz elektroniczny?? :bezradny:
Obrazek
I tak sobie myślę – czy aby on nie robi przedstawienia dla przygłuchych?? :wariat:
Tak wrzeszczeć bez żadnego powodu, to jest objaw choroby, tak sądzę, mogę się mylić, ale wtedy niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego krzyczy jakby go szatan opętał? :szok:
Przeczytałem gdzieś w mądrych rozprawach naukowców – że krzyk jest oznaką słabości. :okok:
Mam taka koncepcję że w ten sposób dodaje sobie ważności – bo przecież do tatusia, czy do Agaty to raczej nie mógł. :stop:
A już do Prezesa Wszystkich Prezesów – to nie daj Boże.. :naplacz:
Może najzwyczajniej w świecie podświadomie (lub nie) zdaje sobie sprawę że ten urząd go przerósł, że nie potrafi sobie z nim poradzić. :bezradny:
Dlaczego dziecko krzyczy i tupie nóżkami? Bo chce być zauważone. Jego chyba bardzo boli – że zauważają go tylko PiS-iory a w Europie i na Świecie jest nikim – stąd te krzyki

Pamiętam ze szkoły że byli nauczyciele którzy się darli, wrzeszczeli i nieomalże tupali nogami, a i tak żeśmy ich olewali. Ale byli i inni – nie podnosili głosu, nie robili spektaklu, nie grozili i nie histeryzowali, a i tak na ich lekcjach każdy słuchał, uważał i nawet nie pisnął. :dziadek:
TO SIĘ NAZYWA … AUTORYTET!!

Macie jakąś swoją koncepcję – DLACZEGO TEN FACET TAK WRZESZCZY??”. :wariat:

Tyle w temacie!!!

 

Mój motywator na każdy dzień brzmi! – „Jeśli padłaś, to się podnieś. Popraw koronę i zasuwaj”

Mniej więcej tak to było i jest!

Czysta matematyka:

12 x 30=360

W listopadzie minął rok od diagnozy, z której się dowiedziałam, że Mama jest chora na raka!

360 razy w tym czasie wspięłam się po schodach – na trzecie piętro, aby dotrzeć do chorej Mamy.

Codziennie pokonuję 90 schodów dla mnie za wysokich i nie boję się opieki nad Mamą, bo sobie z tym jakoś radzę, ale boję się tych, cholernych schodów.

Nie mam pojęcia kiedy minęło te 360 ich pokonywania, bo kiedy się już wskrabię, to zapominam, że je pokonałam i cieszę się, że serce nie odmówiło mi kolejny raz!

Kiedy Mama zachorowała, to cała Rodzina była wystraszona i nie wiedziała jak się w tym wszystkim zachować.

To naturalna reakcja, która dotyka każdego – kto znajdzie się w tak przykrej sytuacji.

Jednak z czasem osfajamy się z diagnozą i wypracowujemy w sobie bodźce obronne i stajemy się mocniejsi oraz uodparniamy się, gdyż musimy być silni!

Towarzyszymy choremu w codziennej walce o jeszcze jeden dzień i cieszymy się, że jesteśmy pomocni i potrzebni.

Opieka nad takim chorym wyssysa z nas energię, bo przeżywamy z chorym jego boleści i walkę o to, aby tak nie bolało.

Jeśli nie wiecie jak się zachować w stosunku do chorego, to na blogu wklejam mały poradnik. Może się komuś przyda, bo ja wiem o tym, że w tej chorobie trzeba zachować się przyzwoicie.

Mam swój ulubiony motywator na każdy dzień, a brzmi on tak: „Jeśli padłaś, to się podnieś. Popraw koronę i zasuwaj”.

 

Choroby nowotworowe coraz częściej dotykają naszych bliskich oraz osoby z naszego otoczenia. Mimo to, wciąż rozmawia się o nich mało – najczęściej szeptem lub ze wstydem. Tematyka raka wprowadza rozmówcę w zakłopotanie, stanowi tabu, jest czymś, co łatwiej przemilczeć. Warto to zmienić! Czy ktoś z Twoich bliskich choruje na nowotwór? Chciałbyś wiedzieć, jak mądrze towarzyszyć mu w chorobie i jak spróbować pomóc? Oto kilka praktycznych wskazówek jak rozmawiać z chorym na raka.

 

Jak rozmawiać z chorym na raka?

– bądź. Diagnoza choroby nowotworowej to bardzo trudny czas dla bliskiej Ci osoby. Ważne zatem, by nie zostawiać jej z tym samej. Bądź przy niej, choćby tylko milcząc

. – pytaj. Zastanawiasz się, jak możesz pomóc osobie chorej? Zapytaj ją o to. Ona przecież najlepiej wie, czego potrzebuje. Jak zapytać? Najlepiej wprost: „Jak mogę Ci pomóc?“, „Co mogę dla Ciebie zrobić?“.

– oferuj pomoc. Być może osoba chora nie chce nikogo obciążać sobą, mimo że potrzebuje pomocy. Jeśli masz ochotę być z nią, nie czekaj, aż sama Cię o to poprosi (proszenie dla osób chorujących często jest trudne). Przejmij inicjatywę, dzwoń, oferuj swoją pomoc, gotowość i wsparcie na różnych płaszczyznach.

– bądź szczery/a. Nie udawaj, że Ci łatwo, jeśli tak nie jest. Nie mów choremu, że „wiesz co czuje“ i że „będzie dobrze“, bo nie wiesz, jak będzie. Zawsze mów prawdę i słuchaj z uwagą. Spokojna i empatyczna rozmowa działa uspokajająco. Istotne jest pozwolenie chorującemu na wyrzucenie z siebie tego, co czuje i myśli.

– mów, co czujesz. Nie udawaj, że z łatwością przychodzi Ci rozmawianie na dany temat, jeśli tak nie jest. Mów o swoich lękach, obawach, odczuciach. Może się okaże, że osoba chora oczekuje właśnie takiej szczerości, a nie kolejnego „bohatera“ u swojego boku. – pozwól sobie i choremu na wyrażanie emocji. To ważne dla osób chorujących, by móc wyrzucić z siebie męczące i złe emocje. Już sama sytuacja choroby potrafi być bardzo trudna, nie obciążajmy się dodatkowo kumulowaniem negatywnych emocji.

– daj sobie czas na odnalezienie się w nowej sytuacji i przyzwolenie na to, że nie wiesz, co dokładnie robić. Najważniejsza w tej sytuacji jest Twoja gotowość. Spróbuj otworzyć się na swojego przyjaciela, bardzo możliwe, że sam będzie chciał Cię poprowadzić przez najlepszą drogę towarzyszenia mu.

Czego nie należy robić podczas opieki/rozmowy z osobą chorą na raka?

– nie wyręczaj chorego, nie zabieraj mu jego autonomii. Mimo, że choroba może ograniczać sprawność, pozwól Twojemu bliskiemu na niezależność. Chory oczekuje normalności. W jego życiu i tak wystarczająco dużo już się zmieniło.

– nie dawaj rad i nie pouczaj. Nie wiesz, co jest dobre dla Twojego przyjaciela i nie jesteś na jego miejscu. – nie mów, że „wszystko będzie dobrze“. To oczywiście naturalne, że chcesz, aby tak było. Nie możesz jednak mieć pewności, że tak będzie, a nie należy kłamać.

– nie lekceważ choroby. Chorzy nie lubią komentarzy „nie wyglądasz na chorego“, mogą to odebrać, jako kwestionowanie ich choroby.

– nigdy nie lituj się nad chorym. Większość pacjentów jest na to bardzo wyczulona.

– nie udawaj, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest. Mów o swoich uczuciach i o tym, co jest dla Ciebie ciężkie. Nie traktuj złości chorego osobiście. Ma prawo do wykrzyczenia swojego bólu i smutku. Pozwól mu na to. Choroba jest bardzo trudnym momentem, często zatem towarzyszy jej agresja, bezsilność i złe emocje. Pamiętaj, że najważniejsza w byciu z osobą chorą na raka jest szczerość. Jej brak bardzo łatwo wyczuć. Udając, grając i nie mówiąc prawdy oraz tego, co faktycznie czujesz – tworzysz barierę między Tobą a chorym. To powoduje narastanie poczucia osamotnienia, frustracji, zagrożenia i smutku.

zobacz więcej na: https://www.zwrotnikraka.pl/jak-rozmawiac-z-chorym-na-raka/ |

Święta i Wnuki :)

Dziś przyjechały moje Wnuki i stwierdziłam, że przez trzy miesiące, od ostatniego spotkania bardzo dorosły.

Miesiąc u dzieci, to bardzo dużo, a co dopiero jeśli nie widzi się Ich trzy miesiące.

Po wypakowaniu z plecaków wszystkich skarbów wielkanocnych, robionych w szkole i przedszkolu – przyszedł czas na rozmowę.

Rodzice poszli do sklepu, a ja jako babcia byłam ciekawa, co tam u nich działo się przez ten czas.

Dowiedziałam się, że w szkole i przedszkolu wszystko dobrze i wiele innych cennych dla mnie wiadomości.

Potem Wnusia z plecaka wydobyła dość grubą książkę. Usiadła na dywanie i zaczęła ją czytać.

Ucieszyłam się bardzo, że lubi czytać i spostrzegłam, że do końca książki zostało jej kilka stron.

Usłyszałam, że ta książka Wnusię tak pochłonęła, że wieczorem nie mogła się od niej oderwać!

Bardzo dobra wiadomość dla mnie, że woli czytać książki od jakiegoś tam siedzenia przy komputerze, czy z telefonem.

W telewizji była włączona muzyka z dawnymi przebojami i na jednym z teledysków pokazana była całująca się para.

Mój 6 letni Wnusi zakrzyknął, że to jest para zakochana.

Poszłam za ciosem i pytam jak się czuje zakochany człowiek i usłyszałam, że mocno bije mu serce, nie może spać, jest nerwowy, nikogo nie słucha i w ogóle to chory człowiek!

Mój Wnusiu zakomunikował mi, że jednemu człowiekowi na świecie nie wolno się zakochać.

Spytałam o kim mówi!

Ksiądz nie może się nigdy zakochać – usłyszałam.

No i gadaj z nimi!

Zaczyna się czas trudnych pytań

Weekend i święto, a więc spotkanie z Córką i jej Rodziną i nagle mnie olśniło w sprawie małych „człowieków”, czyli moich wnucząt.

Nie da się już ich oszukać i nie da się im wcisnąć żadnego kitu, bo dzieci są wspaniałymi obserwatorami i nawet kiedy myślimy, że nie słuchają rozmów dorosłych, to słuchają, choćby dorośli kamuflowali się nie wiem jak.

Nawet kiedy siedzą w innym pokoju, a dorośli w innym, to słyszą o czym dorośli rozprawiają, a więc uważajcie dorośli, bo małe „licho” nie śpi ha ha.

Przekonałam się o tym nie jeden raz podczas odwiedzin, a dziś nagle mój wnuk zadał mi pytanie za 100 punktów, że dlaczego Babciu nie byłaś dzisiaj w kościele?

Zdębiałam, bo nagle zaczął się czas zadawania trudnych pytań.

Nie chodzę do kościoła to fakt, gdyż ksiądz nie jest dla mnie autorytetem, ale za to cenię piękne, polskie kościoły. Do Boga mi daleko, ponieważ jest taka piosenka i tu zacytuję:

Powiedz, powiedz – jak to jest,
Że na świecie tym.
Jest tak dużo łez
Co dzień wielki deszcz.
Pada wokół nas.
Powiedz – jak to jest?
Że świat płacze cały czas?
Że świat płacze cały czas …

Ref:

Świat nie wierzy łzom.
Szkoda naszych łez.
Świat nie wierzy łzom.
Bo za dużo jest …
Na tym świecie łez.

 Moje wnuki chodzą, co niedziela ze swoimi rodzicami do „kościółka” i nie mnie się wtrącać w wychowanie moich wnuków, bo uznaję pełną dowolność w życiu i szanuję okropnie cudze wybory. Niechaj każdy żyje według własnych zasad i tak też wychowuje swoje potomstwo, ale wiecie co?

Spytałam, czy obchodzą to dziwne  dla mnie święto –  halloween, a moje wnuki, że absolutnie, że nie i tu mi ulżyło, bo jako Babcia nie cierpię przenoszenia na polski grunt jakiś ‚zagramanicznych” zwyczajów i tu byłam dumna ze swoich, rozumnych wnuków.

Zbliża się czas zadawania trudnych pytań i zdaję sobie z tego sprawę, a więc trzeba się przygotować na mądre odpowiedzi, aby Babci w jakieś kwestii  nie zażyły. Oczywiście muszę być wiarygodna w dyskusji z tymi mądrymi obserwatorami, bo przed dziećmi he he nic się nie ukryje.

My dorośli powinniśmy dzieci traktować jak pełnoprawnych obywateli i dawać im przykład w rozmowie i postępowaniu. Nie możemy ich zbywać i okłamywać, gdyż dzieci są nadzwyczaj szczere, a każde nasze kłamstewko zostanie zdemaskowane.

Z dorastającymi wnukami musimy rozmawiać szczerze i jeśli Babcia nie wierzy w Boga, a One wierzą, to trzeba im przedstawić swój punkt widzenia, aby wyjść z tego z twarzą.

Opracowuję strategię w swojej głowie, aby im kiedyś wytłumaczyć, dlaczego myślę inaczej niż moje małe „ludziki.” Chcę być wiarygodna, bo pragnę być z nimi szczera.

Wpadłam w konsternację, bo ten mały człowiek zadał mi pytanie i oczekiwał odpowiedzi na miarę swojego dziecięcego rozumu.

Odpowiedziałam, że nie byłam w kościele, ponieważ gotowałam dla niego i siostry obiadek, a więc nie miałam czasu, ale wiem, że skłamałam, a za rok ten mały człowiek zada mi o wiele trudniejsze pytanie ha ha.

Już się boję. 😀

 

 

Dobrze się rozmawia przez telefon w samochodzie, aż tu nagle grube drzewo!

Wczoraj o 17 godzinie dzwoni telefon. Na wyraźnym wyświetlaczu czytam, że to moje dziecię dzwoni do matki.

– Mamo, co tam u ciebie, bo wiesz, że nie mam czasu, ponieważ to koniec roku i trzeba wszystko w szkole zapiąć na ostatni guzik, ale kocham cię.

– Dziękuję, że pamiętasz o starej matce, ale zdaje się, że jedziesz samochodem.

– Tak mamo, jadę na wywiad do takiej biednej rodziny i muszę z tego zrobić notatki, bo tam źle się dzieje, ale chciałam ci powiedzieć, że mijam takie cudne pola, gdzie są same czerwone maki i niech tata cię tu podwiezie, a zrobisz cudne zdjęcia.

– Chcesz mi powiedzieć, że jedziesz samochodem i do mnie dzwonisz prowadząc samochód – wrzasnęłam do słuchawki, bo nagle zobaczyłam w wyobraźni, że jej samochód wpada w poślizg, bo go prowadzi jedną ręką.

– Tak mamo gadam prowadząc i nagle nastała w telefonie cisza!

Zrozumiała więc!

Jestem uczulona na ludzką nieodpowiedzialność i niezależnie, czy to mój mąż, czy moje dziecko, które dzwoni do mnie w dobrej wierze. Nie toleruję takiego zachowania i zawsze będę się stawiała i opieprzała, bo tak nie wolno, by narażać siebie na wypadek, a także innych użytkowników ruchu. Koniec i basta i ze mną żadne tam maki na polu widziane z za szyby samochodu,choć propozycja kusząca i może jutro męża namówię na sesję. 🙂

Byłam za ostra do swojego dziecka, które zaraz skończy 39 lat, ale dla mnie to jest zawsze dziecko i mam prawo je wciąż wychowywać jeśli się zapomina, ale z drugiej strony, by być uczciwą wobec siebie i ja często dzwonię do męża, który dużo podróżuje samochodem i nie wiem, czy jest w trakcie jazdy, bo czasami naprawdę nie wiem i też mogę być potencjalnym powodem do wypadku. 

Mąż ma te wszystkie bajery, aby je podłączyć w samochodzie i bezpiecznie rozmawiać, ale taki z niego pędziwiatr, że te wszystkie bajery leżą w domu i jak to zmienić, aby nie zapominał mimo, że wciąż się spieszy.

Ludzi dopiero uczy fakt, że można było zapobiec nieszczęściu, ale często jest już za późno i apeluję, aby przyjrzeć się swoim bliskim jak korzystają w samochodach z tego dobrodziejstwa, jakim jest telefon komórkowy, bo na obcych wpływu nie mamy. 

„Przepis zabraniający rozmawiania w aucie przez telefon „wymagający trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku” znalazł się w kodeksie drogowym już w 1997 roku, a zaczął obowiązywać od 1 stycznia 1998 r.

 

Od początku wzbudzał wiele kontrowersji. Jednak badania przeprowadzane na całym świecie nie pozostawiają wątpliwości: zachowania kierowcy rozmawiającego przez telefon komórkowy są zbliżone do reakcji osoby znajdującej się pod wpływem alkoholu. Jak wykazały testy wykonane na Uniwersytecie Utah w USA, w obydwu tych sytuacjach występuje efekt widzenia tunelowego. Kierowca skupia się jedynie na tym, co widzi na drodze przed sobą. Badania przeprowadzone już w 1996 roku w Wielkiej Brytanii oraz USA jednoznacznie dowiodły, Fot. M.Pobocha: Używanie telefonu komórkowego podczas prowadzenia samochodu jest zabronione. Mandat wynosi 200 zł i 2 punkty karne.że kierując samochodem i jednocześnie rozmawiając przez trzymany w ręku telefon, zwiększamy ryzyko wypadku aż o 40 proc.

 

Mandat

 

Nic zatem dziwnego, że właściwie w całej Europie, Ameryce Północnej i wielu innych miejscach na świecie rozmawianie przez telefon bez zestawów „hands free” jest zabronione.

 

W Polsce kierowca przyłapany z telefonem przy uchu musi zapłacić mandat w wysokości 200 zł i dodatkowo otrzymuje 2 punkty karne. Łamanie tego przepisu jest więc nie tylko niebezpieczne, ale i nieopłacalne – za 200 zł bez trudu kupimy dobrej klasy zestaw słuchawkowy bądź jeden z tanich zestawów głośnomówiących.”

Rozmowa w samochodzie przez komórkę

Byłam u fryzjerki i zadałam niewygodne pytanie

Poszłam ja sobie do fryzjera, a mam go pod nosem, gdzie przeważnie nie ma kolejek i nie trzeba się zapisywać na termin i chciałam tylko podciąć sobie włosięta i wchodzę.

– Dzień dobry pani Joasiu, skrócić można? 

– A proszę, proszę, mam chwilę wolnego, a więc tniemy tak jak zawsze.

Pani Joasia zmoczyła mi włosy, bo były świeżo umyte i siadam na fotel przed wielkim lustrem i zaczyna swoją robotę. O czymś rozmawiać trzeba i z uśmiechem zaczynam konwersację bardzo życzliwie.

– Pani Joasiu, a na kogo to pani zagłosuje w niedzielę.

– Ale, że co? Pani Joasia zdziwiona mnie pyta. – A jakie wybory i na kogo?

– Pani Joasiu wybieramy w niedzielę Prezydenta Polski i emocje są jak Niagara i tu na podłogę spadają moje kosmyki włosów.

– Oj pani Elu, ja to się na polityce nie znam kompletnie i nie wiem o co mnie pani pyta. Mam w nosie to wszystko i wolę oglądać w telewizji „Małych gigantów” i takie tam, a polityka mi zwisa i powiewa, bo ja muszę obliczyć, czy stać mnie na kupno farb do włosów i pianek, a reszta to dla mnie kosmos.

Nie ciągnęłam dalej tej rozmowy, bo stwierdziłam, że można i tak żyć, kiedy ja skrupulatnie kalkuluję komu przeznaczyć ten mój głos, osoby starszej, ale zatroskanej o losy mojego kraju. Inni inaczej do tego podchodzą i nie mnie to oceniać.

Duda i Komorowski w II turze i znowu mam zagwozdkę ha ha.

Już nigdy nie zadam pani Joasi pytania na kogo będzie głosowała, bo żyją ludzie wśród nas, że kompletnie ich to nie interesuje.

 

Telefon do Matki – jestem lekko rozedrgana :)

Dzwoni telefon. Widzę kto dzwoni, bo na smatfonie mam duże czcionki. Dzwoni moje dziecię, te najstarsze. Słyszę w słuchawce głos zdyszany. Kurcze, co Ona znów taka zdyszana.

– Mamo, jak się czujesz? – W miarę moja Córko się czuję, a co Ty taka zdyszana jesteś?

– Mamo, mam chwilę wolnego, a więc biegnę na około jeziora, bo muszę nabrać dystansu do tego wszystkiego i odświeżyć umysł, bo w pracy jest tyle roboty i nie mam zupełnie czasu dla siebie, a właśnie wróciłam ze Szczecina z dwóch szkoleń i jestem padnięta, a mój mąż też siedzi w pracy i wykorzystałam moment, że moja córka bawi się z kuzynem, a więc poszłam na trasę, aby nabrać do tego wszystkiego dystansu. – Wiesz, na tym szkoleniu pewna psycholożka mnie pochwaliła, że mam dużą wiedzę i powinnam zająć się szkoleniami innych, ale ja nie mogę jeszcze, bo Luizka jest jeszcze taka mała i mnie potrzebuje. – Może zajmę się zmianą zawodu po 40- tce, kiedy ona podrośnie, choć już mnie kusi, bo jestem zmęczona pracą w gimnazjum.

– Tak, podzielam tę myśl, ale pamiętaj, że świata nie uzdrowisz, a więc podejdź do tego z dystansem, bo się wypalisz, ale znam Ciebie, że inaczej nie potrafisz i bierzesz wszystko tak bardzo poważnie, a dzieciaki w gimnazjum mają coraz więcej problemów i jeszcze do tego ta cholerna biurokracja.

– Wiem mamo, że radziłaś mi bardziej luzackie podejście do pracy, ale ja inaczej nie umiem i z tego powodu często nie sypiam, a do tego Luiza ma jakiś skok rozwojowy i zasypia dopiero po północy.

– Mamo, dzwoniłam do Babci Halinki i ona kompletnie już nie słyszy, co ja do niej mówię, a więc jest z nią coraz gorzej.

– Wiem, ale jak ze mną rozmawia, to się strasznie pilnuje i nie powtarza się, a więc nie chce mnie martwić i jest bardzo zdyscyplinowana, a więc uważam, że nie jest z nią tak bardzo źle. Wiem, że udaje, ale to jest jakaś forma ćwiczenia mózgu!

– Mamo, wpadnę do Ciebie, ale teraz jestem tak cholernie zajęta, a więc mam za chwilę szkolenie, a potem muszę zrobić sprawozdanie, a potem jakoś ogarnąć dom, bo go zaniedbałam i jeszcze teście, coraz gorzej się czują. Wybacz, że tak rzadko jestem u Ciebie.

– Córko, a czy Ty myślisz, że ja tego nie czuję i dlatego z byle pierdołą do Ciebie nie dzwonię, bo wiem, że nie wiesz gdzie palcem i tak dalej…

Wiem, że współczesny świat pędzi i moje dzieci też. Wiem, że nas kochają, ale to nie moja wina, że ja już ten pęd mam za sobą, a wyścig szczurów wciąż trwa i co ja na to mogę?

Mogę się rozedrgać i kochać i wspierać ich – tyle mogę z mężem, a w naszym domu ja klikam bloga, a mąż ogląda swoje programy, a tam gdzieś świat pędzi jak oszalały i wchłonął nasze dzieci. Koniec, ale może jeszcze nie!

– Mamo strasznie Cię kocham i tylko jeśli znajdę chwilę czasu, to wpadnę do Ciebie na pogaduchy i dobrą kawę. Kocham i pamiętaj, że zawsze o Tobie myślę.

A ja po takim telefonie płonę z radości, a jednak drżę, bo coś mi się przypomina, że sama tak pędziłam przez życie i wiele po drodze pogubiłam, ale na starość chcę to wszystko naprawić i powiedzieć im, że bardzo ich wszystkim kocham, aż po śmierć.

Niech te słowa zostaną na moim blogu, bo może ktoś, kiedy mnie już nie będzie, zrozumie, że odczuwałam i czułam historię naszych relacji, ale hello, jeszcze żyję.

Ps. Ja już przepłynęłam Ocen Życia i została mi do przepłynięcia malutka zatoczka i gdzieś tam jest przystań z motto, że oto już jest koniec, a moje dzieci wciąż płyną po morzach i oceanach, zahaczając o drobne wysepki i tak mnie to cieszy, że wciąż walczą. 🙂

Niektóre kobiety nigdy nie zmądrzeją!

Zauważyliście, że  Internet opanował jakiś dziwny trend pod kryptonimem „taka sytuacja”? Z początku kiedy czytałam notki na FB, czy TT z tym stwierdzeniem, pod którym pojawia się  zdjęcie z wakacji, czy też obojętnie czego sytuacja dotyczyła, myślałam, że to jest jednostkowe i autor wpisu nie chcąc się rozpisywać, opatrzył swój wpis „taką sytuacją”

Niestety, ale jest to chyba nowa moda i wiele osób podaje coś od siebie i zawiera w wiadomości  te dwa słowa, co nie za bardzo mi się to podoba, ale i postanowiłam pierwszy i ostatni raz opisać taką sytuację 😀

Jest głęboka noc i śpimy z mężem sobie w najlepsze, a sen po północy podobno jest najlepszy i najwartościowszy, a tu ni z tego, ni z owego ktoś dzwoni na telefon mojego męża.

Po drugiej stronie telefonu  odzywa się bełkoczący, kobiecy głos, zachęcający mojego męża do nocnych pogawędek. Oczywiście mąż szybko pozbył się tej rozmowy i jasno i wyraźnie oświadczył, że to nie jest najlepsza chyba pora na nocnych Polaków rozmowy.

Dzwoniła z Irlandii dawna nasza znajoma, która wyjechała z Polski, a z którą zerwaliśmy kontakty ładne parę lat temu z powodu jej alkoholizmu, z którego jak widać nie wyszła i pije nadal. Ja wiem, że może czuć się nieszczęśliwa, bo mąż jej zginął jakieś 15 lat temu w wypadku, a syn powiesił się w więzieniu. Ja czuję, że ona jest nieszczęśliwa i topi swoje smutki w alkoholu i nie wyciągnęła dotąd żadnych wniosków, że jako, zawsze pijana matka i żona nie zdołała uratować swojego życia i pogrążała się w nałogu i pogrąża. Ja czuję, że tęskni za krajem i jestem w stanie ją zrozumieć, ale nie zrozumiem tego, że skoro wyjechała z kraju po lepsze życie i pieniądze – pije nadal.

Po tym telefonie na nowo przyłożyliśmy się do snu i zasnęliśmy, zapominając o tej sytuacji, tłumacząc sobie, że po pijaku człowiek jest zdolny do różnych zachowań.

Ale dzisiaj rano, parę minut po 8, kiedy jeszcze smacznie spaliśmy, odezwał się telefon z tego samego numeru, a więc akcja nawiązania pogawędki nie została odpuszczona mojemu mężowi, bo skoro nie chciał rozmawiać w nocy, to może skusi się rozmawiać o świeżym poranku?

Mąż odebrał, a tam o tak wczesnej porze znów odzywa się bełkoczący i w amoku głos – no kurza twarz – sobie pomyślałam. Co to znaczy, że po prawie dziesięciu latach nieutrzymywania kontaktu, ta kobieta sobie coś ubzdurała, a więc trzeba wkroczyć i ją wyprostować, bo mąż sobie tego nie życzy, a nie wie jak postąpić, by się delikatnie mówiąc – odchrzaniła, gdyż nie widzi sensu, aby ona traciła pieniądze dzwoniąc z zagranicy pod wpływem alkoholowego impulsu.

Dzwonię ja, aby uzmysłowić pijanej kobiecie, że sobie nie życzę, aby nagabywała mojego męża telefonami, a rozmowa wyglądała tak: 😀

– Czy to pani xxxx? – Tak – słyszę bełkot i przedstawiam się.

– Dlaczego wydzwaniasz po nocach do mojego męża – pytam stanowczo.

– Ja! – pada odpowiedź. – Chyba się coś ci pomyliło – zaprzecza stanowczo.

– No to jak myślisz, skąd mam twój numer? – zapytałam.

– No nie wiem! – konsternacja i jest zdziwiona.

– Słuchaj, ja jeszcze żyję i nie wysilaj się, ponieważ powtarzam, że sobie nie życzę, abyś budziła nas w nocy!

– Ale XXXXX jest moim przyjacielem – mięknie i przyznaje się, że jednak dzwoniła.

Słyszę, że ma dobrze w czubie o ósmej rano!

– I ty też jesteś moją przyjaciółką – zaczyna mi po latach wyznawać.

– Nie jestem twoją przyjaciółką i zaprzestań, bo powtarzam, że nie życzymy sobie twoich nocnych telefonów – cześć i zakończyłam rozmowę, ale za chwilę pijana kobieta ponownie dzwoni, ale już do mnie.

Nie odebrałam, uważając rozmowę z pijaną kobietą za zakończoną, choć głowy nie dam sobie obciąć, że telefonów już nie będzie i tylko szkoda mi, że po traumatycznych przejściach w swoim życiu, ta kobieta niczego w nim nie zrozumiała, a wciąż brnie po równi pochyłej, ku upadkowi, bo tak to się skończy!

Taka sytuacja!