Archiwa tagu: rozmowy

Świąteczne dyskusje!

Byliśmy na świątecznym obiedzie u Córki i w końcu spotkała się prawie cała rodzina.

W końcu zobaczyłam swoje Wnuki, bo niestety, ale pandemia nas rozdzieliła na wiele miesięcy, a każdy dmucha na zimne.

Córka naprawdę się napracowała, aby to wszystko przygotować i chylę czoła, bo robi teraz to, co kiedyś szykowałam ja!

To tylko obiad powiecie, ale trzeba się napracować, aby nakarmić tyle osób i tu dziękuję Jej i mojemu Zięciowi, którzy nas ugościli!

Dostałam pozwolenie, ale i cudne prezenty, na to by napisać o czym żeśmy rozmawiali, bo i u nas nie obyło się bez rozmów o kościele, księżach i polityce.

Było nawet ostro i ja sama wdałam się w rozmowy i już wiem, że młodzi ludzie zupełnie inaczej postrzegają naszą rzeczywistość pod rządami PiS-u.

Ja się jako seniorka wściekam, pomstuję i nie zgadzam się z tym, co oni wyprawiają, a młodzi przyjmuję pozycję lajtową, a więc stało się tak, że moje argumenty, iż rządzi nami mafia się nie przebiły.

Oni, czyli młodzi zupełnie inaczej to wszystko widzą i usłyszałam, że żaden polityk z PiS od kradzieży i afer nie zostanie rozliczony, a zresztą, to wszystko jest winą PO i gadaj z nimi.

W sprawie migrantów też mi się dostało, ale miałam i poparcie, że ci ludzie tam na granicy potrzebują naszej pomocy!

Ktoś inny, że nie należy ich wpuszczać, bo to są nieroby i brudasy i nigdzie nie chcą pracować, a wymagają!

Tematów było wiele i nie o wszystkich chcę pisać, ale jeden był taki, że gdyby 6 lat temu opozycja dała ludziom pomoc finansową i zatroszczyła się o swoich rodaków, to by nigdy nie straciła władzy i tu się kurna zgadzam.

Młodzi uważają, że za dwa lata PiS ponownie wygra wybory, a, że chcą nam zabrać Wolne Media, to i co z tego!

Nie dochodzi do nich, że będziemy jak Węgry, Turcja, czy Rosja, bo oni biegnąć przez życie nie mają czasu na jakieś tam media.

Jak napisałam, było ostro, ale najważniejsze, że rozstaliśmy się w zgodzie, bo można dyskutować i skakać sobie do oczu.

Dziś jeszcze jasno i wyraźnie ogłosiłam wszystkim, że kiedy umrę, to nie życzę sobie żadnego księdza i wiem, że to zostanie spełnione.

Nie wierzę w księży, a jeśli jest Bóg, to niech mnie On rozliczy, a może rozgrzeszy!

Zrobiłam to dziś oficjalnie, bo nie tylko na blogu!

Mam być wesoło, bo kiedy kitę odwalę, będzie wspaniale i wszyscy mają się cieszyć, choć moje życie etapami było bardzo smutne.

Nieustająco – Wesołych Świąt.

Ja tam dalej będę walczyć po swojemu i będę miała swoje, niezależne poglądy:

Dymisja Mejzy mnie nie rusza!
Ruszy mnie dymisja całej tej bandy

i nie pozwólmy im spieprzyć do Argentyny!

Reklama

Przebywanie z Wnukami – odmładza!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i w budynku

Dzisiaj w południe małe piąstki zapukały do moich drzwi!

Poszłam otworzyć i oto zjawiła się u mnie Wnusia – lat 9 ze swoim pieskiem Maltańczykiem o imieniu Tessi!

Bardzo się ucieszyłam, gdyż w związku z pandemią spotykamy się rzadko bardzo!

Opowiedziała mi, że Tessi może być w ciąży i jeśli tak, to będą małe pieski!

Gadu, gadu i powiedziałam Jej, że zgrałam jej filmik z tańcem dla nauczycieli na swój kanał na YT!

Zaskoczona spytała – babciu, to ty masz kanał na YT, a ja jej odpowiedziałam, że i owszem, bo wszyscy trzymają  filmiki w smartfonach, a ja mam wszystko na kanale uporządkowane.

Pokazałam Jej swój kanał z filmikami z różnych wydarzeń, a Ona, że  będzie do mnie zaglądała i zrobiło mi się bardzo miło!

Mam na swoim kanale sporo filmików, które zaczęłam kręcić na wydarzeniach rodzinnych i takie opowiadające, co działo się w moim mieście!

Jest sporo filmików, kiedy Wnuki były młodsze, a wiec mam filmiki z Dnia Babci i Dziadka nakręcone w przedszkolu, a także takie, gdzie pojawiały się moje Wnuki – choćby z wakacji na naszym jeziorze.

Zasiadłyśmy więc przed laptopem i wspólnie sobie przypomniałyśmy zdarzenia nakręcone moim aparatem!

Staram się być tam, gdzie coś ciekawego się dzieje, choć teraz mniej, bo COVID!

Spytałam Wnusię jakiej muzyki lubi słuchać i weszła na piosenki francuskiej piosenkarki – o pseudonimie Indila, którą i ja uwielbiam, czyli mamy taki sam gust i wrażliwość.

Zaśpiewała mi jej piosenkę po francusku, choć nie uczy się tego języka!

Słów i melodii nauczyła się sama i strasznie mi zaimponowała.

Poczęstowałam Ją mandarynkami, winogronem, a także rosołem, który wiem, że uwielbia!

To były dla mnie bardzo cenne chwile, bo miałam z Nią kontakt w dobie koronawirusa i jak pisałam w poniższej notce, to nie wiadomo, czy się rodzinnie spotkamy na święta, czy też 1 listopada, bo wirus szaleje, a ja jestem seniorką i uważam na siebie i na bliskich.

Jeszcze tylko napiszę, że jeśli ktoś w moim wieku pragnie mieć pieska w domu, to tylko Maltańczyka!

Rasa ta jest tak strasznie rodzinna, że nie odlepia się od człowieka. Wciąż musi być blisko swojego właściciela i lubi być głaskana, przytulana, całowana.

Nie jest uciążliwa, bo dużo śpi w ciągu dnia, a kiedy nie śpi, to wzrokiem wodzi za człowiekiem, który daje pieskowi swoją miłość!

Ja gdybym była młodsza, gdybym była, to bym sobie takiego przyjaciela kupiła!

Przebywanie z Wnukami – odmładza! 🙂

Kocham je całym sercem!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, w budynku

To był świetny dzień!

Moich Wnucząt nie widziałam –  zaraz będzie 5 miesięcy, bo wiadomo – koronawirus!

Dziś przyszedł ten dzień, kiedy się u mnie zjawiły i stwierdziłam, że urosły i wydoroślały!

Najstarsza Wnusia od września pójdzie już do 6 klasy, a babci sięga już do brody, a więc to nie są już dzieci, a nastolatki, z którymi można pogadać już jak z dorosłymi ludźmi.

Można pogadać na wszelkie tematy i właśnie na takich rozmowach minął nam czas!

Rozmowy były o książkach, muzyce, planach na przyszłość i nawet chwilkę o polityce, co szybko ucięłam!

Naprawdę to był dla mnie i myślę, że i dla  nich miły  czas, kiedy mogliśmy pobyć ze sobą!

Najbardziej mnie zagięli, kiedy wymieniali zespoły zagraniczne z brzmieniem angielskim, a są to ich idole i w tym temacie babcia jest do tyłu!

One mają teraz swój czas na rozwój i naukę i bardzo się cieszyłam, że nie chowały głowy w telefony i mój laptop!

Kocham je bardzo i kiedy jestem z nimi, to przypominają się czasy mojej młodości, kiedy moje dzieci były w tym wieku, a ja miałam lekko po 30-tce!

Dziś miałam w ogóle dobry dzień, bo kiedy się dowiedziałam, że Adrian przeprowadził rozmowę po angielsku z komikami z Rosji, to automatycznie poprawił mi się humor – wery, wety, wery!

Ten czas jego prezydentury, to będzie bardzo wesoły czas, a kiedy 3 dni po wyborach zapowiedzieli, że Seniorzy figę dostaną, bo kasa pusta, to też zrobiło mi dzień, bo przecież jakże często pisałam na blogu – a nie mówiłam!

Ja się czujecie – wy jego wyborcy teraz, bo ja się czuję świetnie, gdyż swój głos oddałam na prawego człowieka, a nie na bandę – grandę!

Hej – wy tam na wschodzie – nos na kwintę macie na własne życzenie!

Nie będę kupowała tylko polskich produktów jak mi nakazuje jedynie słuszna partia, bo będę kupowała jak mi się podoba, a ludzie w Polsce tak samo deklarują, że produkty produkowane na wschodzie – będą bojkotować!

Wiecie dlaczego – za to, że za srebrniki sprzedaliście Polskę!

Koniec – kurtyna!

 

Obraz może zawierać: 2 osoby, uśmiechnięci ludzie, ludzie siedzą, dziecko i w budynku

Życiowe wybory!

Obraz może zawierać: 1 osoba, ocean, na zewnątrz i woda

Jest taka piosenka, którą śpiewa Andrzej Rybiński ze słowami – „Ne liczę godzin ni lat. To życie mija nie ja”

I tak sobie mogliśmy śpiewać mając 20, 30, 40 lat, bo mieliśmy wrażenie, że mamy masę czasu przed sobą.

Kiedy przyszła 50 – tka, to już czuliśmy, że tego czasu mamy coraz mniej – niestety.

Biegliśmy przez życie jak szaleni, bo rodzina, bo dzieci, praca, nauka i nie zauważyliśmy kiedy na kark skoczyła 60 – tka.

Ups – kiedy to zleciało?

Emerytura i co z nią zrobić, bo nagle zrobiło się tak dużo wolnego czasu.

Nagle domyślamy się, że do końca żywota mamy tego czasu coraz mniej i gdzieś wewnątrz pojawia się strach, że po naszej śmierci świat dalej będzie istniał, a my już tego nie zobaczymy.

Pojawiają się wspomnienia i zadajemy sobie coraz więcej pytań, czy mogliśmy to życie przeżyć lepiej, pełniej, piękniej i czy żałujemy czegoś, co nam nie wyszło!

Zastanawiamy się, czy może po drodze kogoś skrzywdziliśmy i włączają się wyrzuty sumienia jeśli tak!

Zaglądamy do albumów i na zdjęciach nasze życie jest zapisane.

Pochylamy się nad nimi i wspominamy, analizujemy i zadajemy sobie pytanie, czy żyliśmy szczęśliwie i może coś odkładaliśmy całe życie na potem, a potem było już za późno.

Całe życie starałam się być dobrym człowiekiem, obowiązkowym, punktualnym by nikogo nie ranić, ale pewnie zdarzało mi się coś zaniedbać i zostawić na potem!

Moje Dzieci wiedzą, że je kocham i tych słów nie zostawiłam na potem i tak samo jest z Mężem, którego doceniam i kocham i tych słów nie zostawiam na potem.

Kiedy byłam młodsza, to jeździłam po Polsce i trochę po świecie, a teraz będąc wiekową już mi się nie chce i mam swój intymny, mały świat i nie żałuję, że nie byłam wszędzie i jakieś podróży nie zostawiłam na potem.

Żyję wg.  swojego, wypracowanego rytmu i uspokoiłam się po burzliwym życiu i dopiero teraz żyję tak jak chcę i jak mi się podoba.

Będąc na emeryturze mam ten komfort, że mogę zostawić na potem mycie okien i takie tam domowe obowiązki, bo jak mawia moja koleżanka,  że oto przyszedł czas na odpoczynek od życia i świat się nie zawali jeśli są nie starte kurze.

Ludzie zostawiają na potem ważne rozmowy z bliskimi, tak jak moja Mama, która umarła w lutym tego roku.

Zostawiła ważną rozmowę na potem, albo na święte „nigdy” wpędzając mnie w poczucie winy, a ja codziennie biję się z myślami i zadaję sobie pytanie – za co?

Już nie mam kogo spytać!

Przeczytajcie poniższy tekst wzięty z FB i napiszcie coś o swoim ” na potem”.

Reiki Master London

Świetny tekst, który napisał Boucar Diouf . Bardzo prawdziwy…

Ledwo zaczął się dzień i… jest już szósta wieczorem. Tydzień ledwo przybył w poniedziałek i już jest piątek.
… a miesiąc już minął.
… a rok prawie się kończy.
… i minęło już 40, 50 lub 60 lat naszego życia.
… i zdajemy sobie sprawę, że straciliśmy naszych rodziców, przyjaciół.
I zdajemy sobie sprawę, że jest już za późno, aby wrócić. Więc… Spróbujmy jednak jak najlepiej wykorzystać czas, jaki nam pozostał. Nie zwlekajmy z szukaniem zajęć, które lubimy. Dodajmy kolorów naszej szarości. Uśmiechnijmy się do małych rzeczy w życiu, które są balsamem dla naszych serc.
I mimo wszystko, nadal cieszmy się spokojem tego czasu, który nam pozostał. Spróbujmy wyeliminować „potem”…

Zrobię to potem…
Powiem potem…
Pomyślę o tym potem…
Zostawiamy wszystko na później, jakby „potem” było nasze.
Ponieważ nie rozumiemy, że:
potem – kawa jest zimna…
potem – priorytety się zmieniają…
potem – rok się skończy…
potem – zdrowie się kończy…
potem – dzieci dorastają…
potem – rodzice się starzeją…
potem – obietnice są zapomniane…
potem – dzień staje się nocą…
potem – życie się kończy…
A potem często jest za późno…
Więc… nie zostawiaj niczego na później, ponieważ czekając na później , możemy stracić
najlepsze chwile,

najlepsze doświadczenia,
najlepszych przyjaciół,
najlepszą rodzinę…
Dziś jest odpowiedni dzień… Ta chwila jest teraz …
Nie jesteśmy już w wieku, w którym możemy sobie pozwolić na odłożenie na jutro tego, co należy zrobić od razu. Zobaczmy więc, czy będziesz mieć czas, aby przeczytać tę wiadomość, a następnie udostępnić ją. A może odłożysz to na… później ?

I nie podzielisz się tym nigdy !?

Magia poświątecznych dni, czyli rozmowy kontrolowane!

Święta, święta i po świętach!

To maksyma stara jak świat, a jednak wszyscy do tych świąt się przygotowujemy na długo przed świętami.

Planujemy menu, sprzątamy, odświeżamy, dekorujemy i wpadamy w to przedświąteczne szaleństwo.

Przecież wszyscy wiemy, że święta, to jak mgnienie wiosny, a jednak się sprężamy do granic możliwości, aby się udały i aby spotkać się w rodzinnym gronie przy świątecznym stole.

Kiedy pierwsza gwiazdka pojawia się na niebie – zasiadamy do stołu, a dzieci wypatrują Mikołaja, Gwiazdora z prezentami.

Przy pięknie oświetlonej choince, przełamujemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia na następny, zupełnie, niewiadomy Nowy Rok.

Kiedy zaspokoimy swoje żołądki czerwonym barszczem, rybką smażoną, kompotem z suszu, zlatuje trochę z nas przedświąteczne napięcie. Zaczynamy głębiej oddychać i poprawiają się nam humory, bo przecież znowu jesteśmy wszyscy razem i udało się być w niezmienionym gronie.

Dzieci ciekawie zaglądają pod choinkę w oczekiwaniu na prezenty, a my dorośli im kibicujemy w tej radości rozrywania paczek z pięknych opakowań.

Coś się dzieje! Jest przyjemnie, kolorowo. Jest miło, zachowawczo, kiedy w świetle lampek i płonących świec po roku odnajdujemy siebie – my dorośli.

Kiedy dzieci są zajęte prezentami, to my dorośli z powrotem siadamy do stołu świątecznego i zaczynamy jakieś rozmowy. Często są to wspomnienia z naszego dzieciństwa i wspomnienia o tych, których z nami przy stole już nie ma.

Staramy się tak lawirować z tematami, aby tylko nie doszło do zadrażnień i jak to teraz młodzi mówią – do kwasów, a przecież w każdej rodzinie jest coś nie tak, coś wstydliwego, coś, czego być nie powinno.

Rozmawiamy tak, aby rozstać się w zgodzie i w świątecznej atmosferze.

I u mnie tak było, że Wigilia i święta były miłe, poprawne i w uroczystej atmosferze.

Jednak inaczej jest, kiedy opada kotara i wkraczamy w normalny rytm. Ktoś jeszcze nie pojechał po świętach do domu i awizuje się na kawę i pozostałe ciacho świąteczne. Jest więc okazja, bez dzieci podsumować mijający rok i porozmawiać o tych dniach codziennych, kiedy się nie widzimy.

Dziś spędziłam czas z moją Córką i przez cztery godziny rozmawiałyśmy o tym, co dzieje się u niej w ciągu całego roku i u mnie z Mężem.

Opowiedziała mi wiele i ja Jej opowiedziałam i nie mogłyśmy się rozstać, bo tyle było jeszcze do przegadania.

To są te chwile oczyszczające. To są dopiero te chwile, które bardziej zbliżają, niż chwile spędzone przy suto zastawionym stole.

Bardzo Ci Córko dziękuję, że obdarzyłaś mnie kolejny raz zaufaniem, bo wszystko to, co mi powiedziałaś zostanie tylko w moim sercu. Wszystko wpadło jak do studni i bardzo dobrze, że popłynęły łzy, bo łzy oczyszczają duszę!

Never, never już nigdy nie zaloguję się na żadne forum

I znów napiszę, że to było tak. Kiedy dzieci odeszły z domu, bo się zakochały w swoich mężczyznach, co oczywiście skutkowało złotym pierścionkiem i weselem, to ja jako matka kompletnie się zagubiłam. Odeszły do swojego świata, a były z nami ponad dwadzieścia lat, ale wszystko, co piękne kiedyś się kończy i wyleciały z gniazda moje jaskółki, by budować i kleić swój własny świat.

Pamiętam, że miałam w telewizji kanał HBO i tam się skupiałam na filmach, które były w naszej telewizji nie popularne. Rano posprzątałam, coś ugotowałam i brakowało mi tego jak to się mówi młodzieńczego świergotu, a więc wpadłam w ten kanał, aż do porzyganienia, bo mi się znudziło i nie wiedziałam, gdzie mogę swoją energię spożytkować.

Eureka, odpaliłam komputer i zaczęłam szukać swojego miejsca w sieci. Wszytko było dla mnie cholerną nowością, bo niby jak mam się odnaleźć w sieci? Przecież nikt mnie nie prowadził i nie wskazał, że to jest super miejsce dla Seniorki.

Wyszukiwarka i trafiłam na forum dla Seniora. Kurcze, co to jest loging i co to jest hasło, ale psim swędem udało mi się zarejestrować na tym forum dla ludzi z doświadczeniem, hurra.

Nieśmiało się przedstawiłam i na wejściu zostałam pouczona, że nie w tym dziale, ups!

Zaczęłam zapoznawać się z forum i szybko mi to poszło, a to znaczy, że byłam  bystra. Szybko nauczyłam się wklejać obrazki i nie tylko z sieci, bo i moje własne prace w postaci zdjęć na przykład znad morza.

Założyłam wątek o poezji i muzyce i dobrze się kręciło, aż pewnego razu zachciało mi się odezwać w dość kontrowersyjnym temacie, a napisałam dosłownie zdanie, że mi się nie podoba i momentalnie spłynął na mnie hejt psiapiółek. Dostawałam na priv takie teksty, że włos się na głowie jeżył. Mam je na drugim komputerze i staram się po nie nie sięgać, bo są bez dwóch zdań tak podłe, że wątpiłam, czy to pisze osoba starsza i nobliwa. Świadczą one  o małości ich nadawczyń.

Co zrobił admin tego forum? Nie zablokował tych pań, które okazały się zwykłymi chamkami z kraju i za granicy, a pozbył się problemu w mojej osobie i czytam:

„Twój adres IP został zabanowany, nie możesz z niego połączyć się z Klub Senior Cafe. Jeśli uważasz że to pomyłka, lub chcesz wyjaśnić powód zabanowania, kliknijtutaj by skontaktować się z administratorem . Prawdopodobna przyczyna zabanowania to naruszenie przez Ciebie lub kogoś innego korzystającego z tego IP Regulaminu Klub Senior Cafe, prawa lub zasad bezpieczeństwa w sieci. Koniecznie skontaktuj się z administracją, jeśli Twoim zdaniem nic takiego nie miało miejsca.”

Jestem bystra i czytam to forum przez bramki proxy i właściwie mogłabym się udzielać pod innym nickiem, ale już mi się nie chce, a wiecie dlaczego? Ponieważ momenty euforii z czasem zamieniły się w niechęć  i ubolewanie, że seniorki tam piszące o swojej codzienności niczym mnie nie porywają. Są tak monotematyczne, tak diabelnie nudne, że chce się krzyczeć, że starość jest tak strasznie płytka i bez przedmiotowa, a ja tak nie  chcę. Mimo, że zdrowie mi siada, to chcę wiedzieć więcej i więcej, niż to, jak piszą, boli je kręgosłup, że pogoda jest do kitu i taka jedna z drugą siedzi pod kocykiem cały dzień, że mąż zrobił zakupy, bo ona jest do dupy, że tyle na działce trzeba zrobić, a jej nogi odmawiają posłuszeństwa, że noc była przekichana, a kawa zaszkodziła  i tak dalej. Okej, są osoby, które mają tylko komputer i to jest ich odskocznia, ale żeby tak codziennie zdawać sprawozdanie, że się wstało, aby się położyć spać i tak bez końca, każdego dnia.

Nie ma mocy w tym forum, a ględzenie o powszednim dniu, od rana do nocy jest dla mnie kompletnym nieporozumieniem.

Od rana, a nawet od połowy nocy, bo spać nie mogą nuisie, srusie, polusie, alusie spowiadają się publicznie, że strzyka im w nodze, albo kręgosłupie, że dzieci nie pomagają, że są przepracowane przed świętami, że mają dość tej orki i tego sprzątania, że mąż nie pomaga, a dzieci przyjadą na gotowe i tak codziennie, publicznie i tak od rana do wieczora, a mnie się zapala czerwony lampka, że nie wszystko jest na sprzedaż. Może byłoby warto napisać coś na temat przeczytanej książki, czy obejrzanym filmie, albo zrobić kilka zdjęć ze spaceru mimo wszystko, zamiast tak gęgać, gęgać, gęgać. Nie lubię!

Dostałam nauczkę na resztę życia, że nie warto na forach się angażować. Nie warto być szczerym i prawdomównym. Nie warto zakładać wartościowych wątków mówiących o czymś, bo zawsze znajdzie się zazdrosna szajka, co podpierdzieli i spowoduje, że zamkną ci klawiaturę na zawsze z zazdrości. Szajka ma układy z adminem, a więc po co się szarpać skoro i tak się jest na straconej pozycji. To jest tak jak w państwie, kto ma kasę, ten rządzi, a ja wolę oddalić się w takim układzie na swoje pozycje, a więc na mojego bloga. Stąd nikt mnie nie wykurzy i oddycham pełną piersią – szczęśliwa i dziękuję sobie, że się otrząsnęłam i w końcu jestem sobą. Już żadne forum mnie nie porwie, bo szkoda krwi, a życie takie piękne jest.  🙂

Dobrego popołudnia  🙂

Może nie udać się z mężem, ale dlaczego nie udało się z dziećmi?

Jestem daleka od wchodzenia z butami w cudze życie i długo się zastanawiałam, czy ten temat poruszyć, bo można kogoś skrzywdzić. Pani Dorota Zawadzka powiedziała sporo w mediach o swoim życiu, może nawet za dużo i zbiera teraz tego plony. 

Nie ukrywam, że śledzę jej fan – page na Facebooku i w niektórych jej wpisach dostrzegam straszną niespójność i okropny fałsz. Przeczytałam chyba wszystkie jej wywiady, w których opowiedziała o swoim pierwszym małżeństwie i następnie o drugim. Poznała w sieci mężczyznę, z którym jest obecnie, który zrezygnował z kariery zawodowej i robi teraz za szofera swojej żony. Na  lewo i prawo chwalą się tą miłością – no i na zdrowie, bo każdy człowiek na tej ziemi zasługuje na szczęście. Nie szczędzi  swoim czytelnikom zdjęć z nowym mężem i jako zaangażowana i uzależniona od Facebooka, co trochę wkleja dowody swojej małżeńskiej miłości. Cieszę się razem z nią, że w końcu jest szczęśliwa, ale niechaj na Boga, przestanie gwiazdorzyć, bo jej aura celebrytki już dawno zgasła i robienie czegoś na siłę, staje się zwyczajnie śmieszne. 

Ja wiem, że ciężko zejść z piedestału Super Niani, ale na jej miejscu tak bym właśnie zrobiła i ukryła się w swoim szczęśliwym życiu, bo przestało być już ciekawe – wszystko na pokaz. 

Okej, nie rozumiem,  że szokiem jest, iż coraz mniej ludzi i telewizji chce ze mną gadać, ale aby zachować resztki przyzwoitości, tak bym zrobiła i wtuliła bym się w swojego męża, usuwając się i już. Ale nie Zawadzka. Ona walczy o resztki popularności i czytam takie komentarze!

~Stefan -07.08 (09:00)

Dorota Zawadzka, czyli prowadząca program „Superniania”, straciła swoją szansę na karierę medialną przez… margarynę. Występ w reklamie tego produktu spowodował to, że medialna kariera Doroty Zawadzkiej ostatecznie dobiegła końca. Podpadła też popierając reformę nakazującą wysyłanie do szkół sześciolatków. Jakiś czas temu odeszła z TVN-u. Potem na chwilę zaczepiła się w Polsacie w programie „Studio weekend”. Producenci szybko jednak z niej zrezygnowali. Potem Dorota Zawadzka podpadła TVP za krytykę serialu Rodzinka.pl. Wiadomo, jak mocna jest pozycja Hanny i Tomasz Lisów, a Zawadzka pozwoliła sobie na głupie docinki wobec Hanny. Na Facebookowym profilu psychoterapeutki Małgorzaty Ohme pojawił się link do bloga Hanny Lis, na którym prezenterka zwierzała się, że choć je jak Francuzka, waży jak Amerykanka. Linka skomentowała Superniania. „A dlaczego wygląda jak topielica?” – napisała pod artykułem Zawadzka. „Też się nad tym zastanawiam” – odpowiedziała jej Ohme, która jest przyjaciółką Kingi Rusin, pierwszej żony Tomasza Lisa. Zawadzka okazała się pazerna do granic nieprzyzwoitości. Oworzyła gabinet psychologiczny. Wynajęła pomieszczenia w warszawskim Sheraton Plaza. Cenę konsultacji ustalila na 350 zł, co miało jej dawac za 4 dni pracy w m-cu…10 tys. złotych. Szajba odbiła jej całkowicie, kiedy po 20 latach małżeństwa matka dwójki dzieci rozwiodła się, znajdując sobie partnera za pośrednictwem internetu. Dodając do tego skandal, jakim był udział w jej programie dzieci znajdujących się pod wpływem leków psychotropowych, dalsza kariera Zawadzkiej poszła w ch(…)! PS: A teraz do urzędu pracy! Za jakiś czas dowiemy się, że jest w depresji, popadła w alkoholizm (to jest ostatnio modne – już sie nie mówi pijaństwo tylko choroba, dzięki celebrytkom, którzy normalnie chleją, a nie są rownież zwyczajnymi k(…), tylko nimfomankami, bo to ładnie brzmi – tak dostojnie)! PS: To medialne wystąpienie już nic nie pomoże. Do urzedu pracy!

Czytaj więcej na http://www.pomponik.pl/plotki/news-dorota-zawadzka-karci-zachowanie-polskich-rodzicow-na-wakacj,nId,1480855,strona,2#commentsZoneListutm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Powiecie, a co mnie to obchodzi, ano obchodzi, bo razi mnie diabelnie, że można się rozwieść, ale kiedy młodociane dzieci opuszczają matkę i idą z ojcem, to mi tu zgrzyta. Dorota Zawadzka doradza rodzicom jak wychowywać swoje dzieci. Prowadzi na Facebooku ostre dyskusje na temat wychowania dzieci i często dochodzi tam do  jatki. Dorota Zawadzka często poniża swoje rozmówczynie i każe im czytać ze zrozumieniem jeśli one negują i się nie zgadzają. Poniża je i nie słucha ich argumentów, co stawia ją w szeregu z kobietami wszystko wiedzącymi, nie dającymi sobie podskoczyć. Ten jej profil to jedna, wielka pomyłka w dyskusji, bo musi wyjść na jej, koniec i kropka.

Czytając jej prowokacyjne wpisy dochodzę do wniosku, że z Dorotą Zawadzką jest coś nie tak. Prowokuje dyskusję, a potem zjeżdża swoje rozmówczynie i sprowadza je do szamba i nie daje za wygraną. To takie smutne jest, że psycholog rozwojowy niszczy poglądy tych  młodych matek, bo ona musi być górą!

Okej, niech się tak bawi dalej, ale mnie śmieszy, że jej synowie musieli się do niej zrazić, że w cholerę ją zostawili. Co z nią było nie tak, że własne dzieci poszły do ojca. Ja bym umarła z rozpaczy!

Wiem, czepiam się i jestem wredna, ale sądzę, że tej kobiecie brakuje klasy 😦

Skąd biorą się tacy ludzie?

Oglądam namiętnie „Szkło Kontaktowe”, ponieważ odpowiada mi ta forma rozmów o polityce i tym, co dzieje się w kraju i na świecie. Nie szkodzi, że niektórzy ludzie wyśmiewają ten program, a odbiorców szkła nazywają oszołomami i lemingami. Mnie to nie uwłacza w żadnym razie, bo oglądaczy programów takich jak „Dlaczego ja”, „Trudne sprawy”, czy też „Ukrytej prawdy”, także uważają za idiotów, choć sami oglądają te denne programy, bo skąd by wiedzieli, że są to programy ogłupiające. W kwestii wyboru, co oglądają inni ludzie, mnie to nic nie obchodzi, bo tak jak o gustach się nie dyskutuje. Każdy ma prawo wyboru, tak więc moją wieczorną rozrywką przed snem jest „Szkło Kontaktowe” i nikomu nic do tego.

Mam swoje ulubione pary prowadzących ten program, ale mniejsza o to. bo mnie interesują także telefony do tego programu od odbiorców tej satyrycznej pozycji, chyba najlepszej pod kątem rozmów o polityce, bo z lekką nutką humoru i sarkazmu w wykonaniu inteligentnych prowadzących. Ale do rzeczy…

Dzwoni telefon, bodajże przed wczoraj od Pani, ale imienia nie pamiętam i skąd dzwoniła jedna z słuchaczek.

– Dobry wieczór,  tak się cieszę, że się dodzwoniłam – zaczyna owa pani rozmowę, czyli euforia, bo trudno do szkła się dodzwonić. Kiedyś sama próbowałam, bez efektu.

– Pani Mario, życzę pani wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Tak, zgadza się Pani Maria Czubaszek urodziła się w tym samym miesiącu, co ja, czyli jest sierpniowa. 🙂

– Dziękuję za życzenia, odpowiada wzruszona Pani Maria.

– Pani Mario, ale ja jeszcze spytam, czy nie było by Pani miło, gdyby otrzymała teraz Pani życzenia od dzieci, które Pani usunęła, chyba było ich dwoje? Tak sobie myślę, że byłaby Pani szczęśliwa, że pamiętają – prawda? 

Ja zapadam się pod ziemię i razem z mężem wpadamy w konsternację, by za chwilę przedyskutować ten telefon, choć nie szło nam to najlepiej. Powstało zasadnicze pytanie – skąd biorą się tak nietaktowni ludzie? Nic więcej nam nie przyszło do głowy, a Pani Maria po tym telefonie, na początku słodkim i uprzejmym, a za chwilę z wbitym nożem w brzuch, szybko się pozbierała, aby włączyć się w dalszy ciąg programu.

Ten telefon utkwił mi w pamięci, gdyż sobie pomyślałam, że osoby publiczne powinny mieć swoje tajemnice, z którymi nie powinni latać po mediach i opowiadać o najskrytszych sprawach ze swojego życia i tu Pani Maria Czubaszek popełniła życiowy błąd i w zasadzie zbiera tego teraz żniwo. Powinno to być przestrogą dla każdego człowieka, nie koniecznie medialnego. Nie wszystko jest na sprzedaż, bo nigdy nie wiadomo na jaką kanalię się natrafi.

Uważam, że w dobie Internetu wszelkie pretensje i uwagi do cudzego życia można załatwić drogą korespondencji, a nie wywlekać to na wizji, by zdyskredytować cudze, życiowe decyzje. Ten telefon był dla mnie wyjątkowo nietaktowny i perfidny i należy trzy razy się zastanowić, czy warto upodlić inną osobę, a więc najpierw myśl, a potem mów – to taki apel na moim blogu.

Udało się im wyrwać chwilkę – dla swojej Matki

 

dzień mamy

 

 

Pamiętam czasy, kiedy było w ciągu dnia tak wiele do zrobienia, że nie wiadomo gdzie wsadzić ręce. Kiedy dzieci były małe i pracowałam, dzień wypełniony był po brzegi. Praca, żłobki, przedszkola, działka, pranie, sprzątanie, ugotowanie obiadu na drugi dzień. Wieczorne prasowanie i kiedy nastał głęboki wieczór miało się często wszystkiego po kokardy. Na drugi dzień wszystko zaczynało się od nowa, bo praca, zakupy, lekarz, bo akurat dziecko ma temperaturę i tak minęło wiele lat.

W czasie tej gonitwy zapominało się często o rodzonej Mamie, która z pewnością czekała na mnie, czasami głęboko zawiedziona, bo upiekła ciasto, a ja się nie zjawiałam, no bo praca, dzieci itd.

Teraz patrzę na moje córki, które są zapędzone w codzienności i robią wszystko, aby pogodzić ze sobą pracę i wychowywanie moich wnucząt. Dzwonią i przepraszają, że nie mogą wpaść, bo akurat przybyło im obowiązków w pracy, a chcą się wywiązać, gdyż w dzisiejszych czasach tak trudno jest o pracę. Bywa tak, że nie mają czasu na fryzjera, czy wyjście do kina, no bo praca, temperatura u dziecka, albo zarośnięta bezczelnie działka i tak im schodzi do wieczora kiedy skonane wieczorem udają się na spoczynek.

Ale dzisiaj dały radę, za co im serdecznie dziękuję, że znalazły chwilę w tak napiętym grafiku, dla swojej matki, zresztą bardzo wyrozumiałej, bo wiem, że u nich praca, dzieci, obowiązki i w zasadzie nie wiele się zmieniło u matek przez te ponad 30 lat.