Archiwa tagu: rozstanie

Zdrada!

Byli małżeństwem z 20 letnim stażem. Maria i Ryszard uchodzili za wzorową parę, tylko wszyscy im współczuli, że nie mogli mieć dzieci.

Maria leczyła się długie lata, ale bez efektu, a na adopcję nie miała odwagi. Bała się, że nie zdoła pokochać adoptowanego dziecka. Ryszard bardzo był za dziećmi, lecz los tak mu się ułożył, że dzieci mieć nie będą. Mieli psa i to on zastępował im to upragnione dziecko.

Zajmowali się po pracy ogrodem działkowym, który był dla nich alternatywą na zapełnienie tej istotnej dla nich luki. Oboje kochali kwiaty i wiele pracy wkładali w uprawę własnych warzyw i owoców. Tak leciały im wspólne lata.

Pewnego wieczoru Ryszard przyszedł do domu dobrze wstawiony. Był z kolegami na piwie i Maria tolerowała te jego koleżeńskie wypady. Sama w tym czasie lubiła obejrzeć dobre kino w samotnym przeżywaniu.

Ryszard wrócił bardzo zmarnowany i szybko położył się spać ku uciesze Marii, która nie lubiła jego wywodów filozoficznych pod wpływem.

Krzątając się jeszcze w kuchni usłyszała dźwięk smsa w kieszeni kurtki Ryszarda. Zdziwiło ją, że ktoś o tak późnej nocy wysyła wiadomości. Podeszła do wieszaka i wyjęła komórkę z kieszeni kurtki męża.

Nigdy tego nie robiła, bo nie czuła takiej potrzeby, aby sprawdzać telefon swojego mężczyzny. Ufała mu bezgranicznie i brzydziła się inwigilacją jaką stosowały inne kobiety. Wiedziała, że jej koleżanki z pracy sprawdzają komórki swoich życiowych partnerów, a także ich komputery kiedy tylko nadarzy się taka okazja. Nie czuła takiej potrzeby, ale tym razem dźwięk komórki ją zafrapował.

Trochę trwało, kiedy zorientowała się, jak odczytać wiadomość i kiedy mąż pochrapywał na kanapie, Maria przeczytała:

– Kochanie, musimy to powtórzyć. W mojej lodówce już chłodzi się wino na następny raz – twoja kochająca cię Paula.

Maria myślała, że to jest jakiś absurd i kobieta o imieniu Paula się pomyliła, śląc wiadomość do jej męża. Wzięła komórkę, zapaliła więcej światła w kuchni i usiadła na kuchennym taborecie. Postanowiła bliżej przyjrzeć się telefonowi i odczytała wszystkie wiadomości.

Było ich w telefonie bardzo wiele. Miłosne wyznania, a także terminy i miejsca spotkań. Słowa tęsknoty i zapewnienia, że wkrótce powiadomi ją o tym, że odchodzi do żony.

Maria odłożyła komórkę i podeszła do lodówki, aby nalać sobie sporą ilość schłodzonej wódki. Wpiła trzy kieliszki jeden za drugim, aż poczuła w żołądku przyjemne ciepło. Nie docierało do niej, że jej ukochany i dobry mąż ma w pobliskiej miejscowości inną kobietę, z którą już sobie zaplanował dalsze życie.

Ośmielona wypitym alkoholem postanowiła wycisnąć numer do tej jego Pauli. Czekała chwilę, aż tamta odbierze. W końcu była już noc i najzwyczajniej ją obudziła.

– Proszę jutro przygotować miejsce w szafie na ciuchy mojego męża – cichym i spokojnym głosem oznajmiła jednym tchem.

– Ale… Nie ma żadnego ale, dobrej nocy i wyłączyła rozmowę.

Gdzie ja mam te walizki, chwilę się zastanawiała i poszła do garderoby, aby spakować jego rzeczy. Robiła to na chłodno i z rozmysłem. Jednak kiedy pakowała jego przybory toaletowe, które stały w toalecie obok jej, nagle się załamała. Spojrzała na pustą półkę, spojrzała w lustro na swoje odbicie i łzy zalały jej twarz. 

Nie spała tej nocy. Nie mogła, bo właśnie rozsypał się jej poukładany świat. Nie mogła skojarzyć faktów, kiedy spotykał się z tamtą kobietą. A więc te wszystkie jego wyjazdy na ryby były doskonałą przykrywką do tajemnych randek i uniesień. A więc skąd były te wszystkie trofea, czyżby kupione w sklepie? Oszukiwał ją cały czas i ciekawa była kim jest tamta kobieta? Lepsza, ładniejsza i pewnie mogąca urodzić mu dzieci? Myśli jej się kłębiły jak szalone, a świat zawalił w jednej chwili.

Kiedy o poranku Ryszard jak zwykle chciał sobie zrobić kawę, potknął się o wystawione w korytarzu walizki. Jego zdziwienie było wielkie, kiedy zauważył, że już tutaj za chwilę nie będzie mieszkał. Rozstanie odbyło się prawie bez słów. Obmył tylko twarz i włożył ubranie, aby znieść swoje rzeczy do samochodu.

Maria stanęła przy oknie i ostatni raz widziała swojego męża, który właśnie rozpoczął swoją nową drogę życia. Nie mogła sobie poradzić z rozstaniem. Zamknęła się w domu i wzięła długie zwolnienie z pracy. Nie chciała z nikim rozmawiać i nikomu niczego tłumaczyć. Zwinęła się jak kot i leżała dniami i nocami bez ruchu, bez emocji, jakby życie z niej uleciało. Nie odbierała telefonów od nikogo i w końcu wyłączyła całkowicie aparat, a tylko ukradkiem przed znajomymi wymykała się na spacer z psem, który tylko jej został. Nie malowała się i nie dbała o posiłki. Niczego już nie chciała od życia.

Pewnego dnia, zaniepokojone koleżanki z pracy tak mocno pukały do drzwi, że musiała je otworzyć. Zobaczyły rozgrzebane łóżku, a obok stos zapłakanych chusteczek.

– Nie możesz tak żyć, paplały jedna przez drugą. – Ogarnij się i wracaj do życia, do nas – nie dawały za wygraną. 

Wyprosiła je, dziękując za troskę, ale oznajmiła, że musi sama przeżyć to, co się wydarzyło i chce zostać sama. Nie przyjmowała żadnych rad i pocieszeń. Nie chciała wracać do życia, co bardzo zmartwiło jej znajome z pracy. Odpuściły i dały jej dwa tygodnie na pozbieranie się i powrót do pracy. Przysięgła, że się pozbiera, ale niech już sobie idą.

Minęły 3 lata od rozstania. Przez ten czas nie widziała ani razu Ryszarda. Ostatni raz, tylko na rozprawie rozwodowej, która przebiegła bez komplikacji z orzeczeniem o  winie jej męża. Przez ten czas wiodła spokojne i monotonne życie. Praca, dom, spacer, działka. Chwile samotne zapełniała sobie udziałem na forum, gdzie takich porzuconych kobiet było więcej. Szukała tam pocieszenia i wsparcia, a i sama udzielała rad innym, świeżo porzuconym. Była na tyle silna już, że stać było ją już na pisanie, iż ból jest wciąż silny, ale da się z nim żyć, bo bardzo ją wzbogacił wewnętrznie i nauczył pokory. Pisała, że bardziej siebie poznała i  wierzy, iż dała sobie radę ze zdradą.

Tak mijały jej dni, ale była zadowolona, że ten wewnętrzny spokój zaczął się jej podobać. Radziła sobie z obowiązkami i czuła się coraz bardziej silniejsza. Postanowiła, że kupi nowy komputer i zajmie się pisaniem książki. W głowie miała jej zarys i chciała spróbować, co z tego by jej wyszło. Tak tylko dla siebie i nie koniecznie o sobie. Pragnęła umieścić swoich bohaterów na ciepłej wyspie i otoczyć ich wspaniałymi sąsiadami, co wiązało się z przeróżnymi zabawnymi i mniej zabawnymi historiami. Jak zaplanowała, tak zrobiła i pisała wieczorami przy filiżance aromatycznej herbaty. Czasami schodziło jej do północy, kiedy zatraciła się w swojej wyobraźni i budowaniu fabuły.

Była wreszcie szczęśliwa, bo miała coś tylko swojego, a była to jej powstająca książka. Budziła się i kładła z głową zaprzątniętą pomysłami i była z siebie bardzo zadowolona.

To była długa majówka i chciała ją spędzić ze swoją książką, ale jej plany popsuł niespodziewany dzwonek do drzwi, a więc w szlafroku poszła zobaczyć kto też zakłóca jej spokój. Kiedy je uchyliła, zdębiała. Ryszard stał w drzwiach niczym zbity pies. Nie ogolony i nie świeży. Widziała, że się bardzo postarzał i zaniedbał. Nigdy nie widziała go w takim stanie. 

– Witaj Mario, możemy porozmawiać chwilę. – Proszę poświęć mi swój czas, bo… ja już tak nie mogę żyć – wymamrotał.

– Wejdź, skoro już jesteś – serce jej mocno zabiło i nie wiedziała, czy dobrze robi wpuszczając go do mieszkania.

Usiadł w pokoju na dużej sofie, a Maria oddaliła się w kierunku okna, z dala od niego. Czekała na dalszy rozwój tej jakże dziwnej sytuacji.

– Mario, chcę do ciebie wrócić, bo ja już nie chcę z nią. Mam dość trzech etatów, bo wiecznie jej mało i mało. Tych wiecznych awantur o pieniądze, o jej dzieci,które wszystko muszą mieć. Tylko praca, praca, by zaspokoić jej potrzeby stało się ponad moje siły. Ja wiem, że ciebie skrzywdziłem i wiem, że możesz mnie za chwilę wyprosić ze swojego domu i będziesz miała słuszną rację i powiem ci tylko, że zdałem sobie sprawę, jak bardzo ciebie kochałem i wciąż kocham. Nie chcę żebrać o uczucie, ale musisz wiedzieć, że to, iż odszedłem to był mój wielki błąd. Daj mi drugą szansę Mario.

W pokoju zapanowała cisza, iż słyszała jak mocno bije jej serce. Nie wiedziała jak ma się zachować i była na niego zła, że burzy jej ponownie poukładany świat, na który pracowała trzy lata.

– Jak sobie to wyobrażasz – spytała. Mam cię przyjąć i udawać, że nic się nie stało? Jesteś dorosłym człowiekiem i mniemam, że odpowiedzialnym, a więc wracaj skąd przyszedłeś. Ja choć wciąż cię także kocham, nie zbuduję już z tobą swojego życia. Nie po to upadałam i się podnosiłam, aby znowu upaść. Nie, nie, nie – oznajmiła jak na bezdechu.

– Mario, ale jednego ci nie powiedziałem – jestem chory na raka!

Małżeństwo z przerwą na romans!

To był wiosenny, ciepły poranek. To był dzień budzącej się przyrody do życia, a i oczywiście budzącej się nadziei w każdym człowieku, zmęczonym długą i mroźną zimą, której ma się szczerze dość i każdy zielony listek i każdy wschodzący kwiat cieszy cieszy.

Wiosną ludzie budzą się do życia z nowymi wyzwaniami, że schudną, że będą się lepiej odżywiać, że więcej będą się ruszać, jeździć na rowerze, biegać, plażować i odpoczywać, a więc budzi się w człowieku tyle marzeń i zamiarów do spełnienia.

Jadwiga obudziła się w tym wiosennym dniu z nadzieją, że ugotuje mężowi pyszny obiad, posprząta, a potem pójdą na spacer i małe zakupy.

Obudziła się, ale męża już w łóżku nie było, choć lubił sobie pospać do dziewiątej, jak to na emeryturze.

Nie było go, a więc założyła podomkę i udała się do drugiego pokoju, oddzielonego długim korytarzem. Jeszcze trochę zaspana szurała kapciami i lekko ziewała, ale po kawie z mężem zawsze się dobudzała. Mieli taki poranny rytuał, póki nie przeszli do normalnego cyklu dnia.

Roman się pakował!

– A cóż ty wyprawiasz, po co te walizki? – Wyjeżdżasz gdzieś, o czym mi nie wiadomo nic?

– Odchodzę Jadwigo. – Zakochałem się i chcę jeszcze przeżyć coś nowego. – Chcę pożyć jeszcze i wybacz, ale nie utrudniaj mi tego.

Zamilkła i stanęła jak wryta i od razu się przebudziła!

– Kto to jest, powiedz mi!

– Będę szczery i nie mam zamiaru cię okłamywać. – Pamiętasz tą kelnerkę, która nas obsługuje w tej kawiarni, gdzie pijemy czasem kawę? – To ona i spotkam się z nią już pół roku. Kłamałem, że jestem na rybach. – Byłem zawsze u niej i zakochałem się jak sztubak. – Owinęła sobie mnie wokół palca i nie utrudniaj mi, bo nasze małżeństwo, to już tylko rutyna, a ja potrzebuję czegoś świeżego.

– Przecież ona jest od ciebie nieprzyzwoicie młodsza – krzyknęła. – Jak się nie wstydzisz naszych dzieci i chyba rozum ci odjęło!

– Dzieci są już dorosłe, a tobie będę pomagał finansowo. – Zostawiam ci mieszkanie i z czasem złożę pozew o rozwód. – Wybacz mi Jadwigo i życzę ci wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że się pozbierasz.

Zostawił klucze na toaletce i zamknął za sobą drzwi.

Nie wstawała z łóżka przez trzy miesiące. Wyła z rozpaczy i brała środki na uspokojenie w nadmiernej ilości, aby tylko spać, spać i nie myśleć o swoim losie. Nie powiadomiła dzieci i on ich nie powiadomił, a więc żyły w błogiej nieświadomości, że ich rodzice nie są już razem.

Pewnego letniego poranka postanowiła to wszystko zmienić. Miała dość rozpaczy po niewiernym mężu. Wyszła do ludzi i zapisała się na kurs malarstwa i uczyła się robić zdjęcia w klubie dla seniora. Pochłaniała książki i zaczęło być jej dobrze na tym świecie i w swoim świecie. Zaczęła być szczęśliwa, choć wciąż tęskniła za tymi porankami ze wspólną kawą przed telewizorem.

Jadwiga biegała po wernisażach i po prostu zadbała o swoją sferę duchową. Zaczęła bardziej o siebie dbać i na znak protestu zmieniła kolor włosów i fryzurę i kiedy patrzyła na siebie w lustro, to zaklinała, że jest dobrze, że jest okej i daje sobie radę. Cierpienie rozstania blakło.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i miały przyjechać dzieci z zagranicy, gdzie pracowały na poważnych stanowiskach, ale nagle zadzwoniły, że nie mogą, bo właśnie na święta jadą na kontrakty i nie dadzą rady jej odwiedzić.

Załamała się świadomością, że to jej pierwsze, samotne święta, ale miała na półce filmy i postanowiła spędzić święta spokojnie i na luzie, bo i poczyta książki, pójdzie na spacer i obejrzy zaległą porcję filmów. Nie przestraszyła się tej samotności i było jej całkiem  fajnie samą ze sobą, ale nagle ktoś zadzwonił do drzwi i kiedy otworzyła, to zdębiała z wrażenia.

– Mogę wejść – spytał jakby skruszony Roman. – Wejdź, choć nie wiem, co cię tu do mnie sprowadza. – Chcesz mi złożyć życzenia świąteczne? – Mogłeś telefonicznie, a więc po, co ta fatyga?

Zmieszany wszedł i klęknął i jednym tchem wyrzucił z siebie.

– Wciąż cię kocham, wciąż tęsknię za tobą, bo to ty dawałaś mi paliwo do życia, a tamta to każe mi tańczyć w rytm hip hopu i disco polo. Jest pusta ja wiadro. W domu są wieczne imprezy, alkohol, bałagan, a ja w tym wszystkim jestem dodatkiem do wynoszenia śmieci, sprzątania, gotowania. Ona mną poniewiera i wyzywa od staruchów. Zdradza mnie z kolesiami, a mnie wytyka błędy i wyzywa od nieudaczników, którzy nie czują bluesa.

– Jadziu, to z tobą miałem wspólny język, bo ty zawsze byłaś mądrą kobietą, oczytaną, mającą własne zdanie. To ty interesujesz się polityką. To ty masz zawsze swoje, jakże trafne zdanie. To ty kochanie wiedziałaś, co mi trzeba. – Wybacz, ja pragnę do ciebie wrócić.

Łzy leciały z jego oczu i błagalnym wzrokiem prosił o przebaczenie, a Jadwiga uklękła obok niego zapłakana i pogładziła go po twarzy.

Usłyszał, że ma zostać. Wciąż go kochała i w jednej minucie wybaczyła!

Dzieci się nigdy nie dowiedziały o ich rozstaniu i następne święta Bożego Narodzenia spędzili już wszyscy razem.

Zdradziła i on jej nigdy tego nie wybaczył

Majka miała 30 lat, a jej  mąż Zbigniew był  o 6 lat starszy. Byli małżeństwem od 5 lat. Zbigniew był dla niej najlepszym człowiekiem na świecie jakiego spotkała. Był miły, szarmancki, kochany i zaradny  i na dodatek pieruńsko przystojny. W łóżku był pełen czułości i oddania. Nigdy nie wierzyła, że kogoś takiego spotka, bo jej  poczucie własnej wartości było niemal zerowe.

Wiedziała, że mąż ją kocha, ponieważ okazywał jej to na każdym kroku. Sam czasami stwierdzał, że za chwilkę oszaleje ze szczęścia. Nawet jak się pokłócili, to zawsze znalazł ciekawy sposób, aby ją przeprosić. Przykład? Wracając kiedyś z pracy kupił dla niej anioła, zapukał do drzwi i powiedział: „To jest Anioł Stróż, aby chronił Cię przede mną.”  Wymiękła od razu!

W wakacje zaplanowali wspólny urlop w Hiszpanii, ale 2 dni przed wyjazdem okazało się, że Zbyszek nie może jechać ze względu na pracę. Szkoda było rezygnować z wypadu, więc pojechała razem z siostrą.  Jeszcze dzień przed wyjazdem, sam od siebie, kupił jej strój plażowy i dał duże kieszonkowe.

Na miejscu poznały 2 facetów, którzy od razu nimi się zainteresowali. Wspólne zwiedzanie, opalanie, dyskoteka i Pan J.  bardzo zwrócił jej uwagę, a ona jego również. Podobał jej się fizycznie, tylko tyle. Ostatniego wieczoru puściła się jak najgorsze ścierwo. Jedno było pewne, że była wtedy świadoma i absolutnie się przed sobą  nie tłumaczyła. Na do widzenia powiedziała J., że już nigdy więcej się nie spotkają i tak też się stało.

Po powrocie do domu zaczął się jej wewnętrzny koszmar. Kilka miesięcy tłumiła w sobie to, co zrobiła. Nie mogła spokojnie spać. W nocy wstawała i spędzała kilka godzin w kuchni. Patrzyła na zakochane oczy męża i po chwili odchodziła i płakała. Nie mogła, zwyczajnie nie mogła stłumić wyrzutów sumienia. Schudła 7 kg, a mąż zachodził w głowę, co się dzieje.

Pewnej nocy, jak zwykle poszła do kuchni, żeby się wypłakać. Jej mąż przyszedł do kuchni i po chwili i zadał jej pytanie (bardzo spokojnie) , które dobiło ją ostatecznie: „Czy masz mi coś do powiedzenia?”. Nie wiedziała, jaką miała wtedy minę, ale nic mu na to nie odpowiedziała, tylko na niego patrzyła. Po chwili miał szkliste oczy, usiadł i się rozpłakał.  Zebrała się na odwagę i o wszystkim mu opowiedziała. A on nic, nawet nie na nią nie krzyknął. Ten żal w jego oczach mówił sam za siebie.  Błagała, żeby jej wybaczył, a on jej na to ze łzami w oczach powiedział: „Miałem wspaniałą żonę, która przez jedną sytuację zbeształa wszystkie wartości, które w niej ceniłem.”

Mąż jej od roku mieszka u kumpla. Ona czuja , że nie wybaczy jej tego nigdy! Zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić. Jego kumpel  nawet do niej zadzwonił i powiedział, że ma dać mu czas!

Spotkali się na sali rozpraw i po kilku miesiącach już nie byli małżeństwem. On kupił anioła, ale już dla innej kobiety.

Nie zaszalałam w tym życiu :)

Dzień dobry 🙂

Tak sobie od rana myślę, że nie zaszalałam w swoim życiu, nic, a nic. Taka ze mnie spokojna kobieta była i jest. Tylko tu i teraz i ani krok w bok. Zawsze taka zachowawcza, poukładana, w miejscu stworzonym na swoje życiowe potrzeby. Z tym samym partnerem życiowym od prawie 40 lat – to chyba chore, co nie? Ha ha.

Kto porusza się w sieci, ten wie jak zajrzeć na strony portali plotkarskich i zna ich nazwy, jak choćby sławny „Pudelek”. Proszę się nie wymigiwać, bo każdy tam zagląda, choć nie wszyscy się przyznają, bo to niby wstyd podglądać cudze życie i czytać, co tam u elit z wielkiego i rodzimego świata, słychać. Lubimy wiedzieć i podglądamy, choć nie we wszystko wierzymy.

Wchodzimy i czytamy, że oto ktoś się rozstał z długoletnim partnerem, czy partnerką i niezależnie ile dzieci jest z tego związku. Nagle dowiadujemy się, że po dwóch tygodniach jakiejś znajomości z nowym partnerem, wybucha namiętna miłość i poprzedni partner idzie w odstawkę, a dzieci są między młotem, a kowadłem.

Zastanawia mnie z jaką łatwością ludzie się rozstają i z jaką łatwością sprzedają swoje nowe miłości w tabloidach. Zastanawia mnie fakt, że po drodze krzywdzą swoje dzieci, wplątując je w nowe, zupełnie inne położenie. Podam przykład, bardzo jeszcze głośny, kiedy to Zbigniew Zamachowski zostawił byłą żonę z dziećmi i poszedł do Moniki Richardson, która też swoje dzieci ma. 

Takich przykładów jest więcej oczywiście, bo ludzie wciąż się rozstają i zakochują, oraz biorą śluby i korzystają z życia ile się da. 

Mamy jedno życie – wszyscy i myślę sobie, że ja jakaś głupia jestem, będąc tyle lat z jednym partnerem, w którym jestem wciąż zakochana, jak nastolatka. Nigdy mi do głowy nie przyszło, aby go zostawić i poszukać kogoś innego i świeżego. Nie potrafiłabym iść gdzieś indziej i zostawić to wszystko, co udało mi się w życiu zbudować.

Moje życie chyba dla innych, to totalna nuda, bo znam panie, które za mąż wychodziły nie dwa razy, ale czasami i pięć. Porzucały starego męża i szły w ramiona innych panów i najlepiej, aby mieli zasobny portfel i co najważniejsze sprawny „korzeń”. 

Różnie się takie migracje kończyły, bo często kiedy przyszła starość, owe panie zostawały z niczym, ale co się nażyły, nakochały – to ich. 🙂

A ja, spokojna prowincjuszka, żyję sobie ze swoim staruszkiem i nie żałuję niczego i niech dalej to moje spokojne życie się toczy wiele lat, gdyż nie oczekuję nic więcej.

A inni, a co mnie oni obchodzą! Czasami tylko pokiwam głową z ubolewaniem, że tak potrafią sobie to życie zagmatwać i czasami po prostu – spieprzyć.

Oblicze miłości – moje kino

Dzień dobry. 🙂

Dawno nie oglądałam tak dobrego filmu. Filmu o tak nie banalnej fabule, która z każdym kadrem wciąga coraz bardziej i chce się więcej i więcej. Chce się dowiedzieć jak najszybciej jak ta historia się zakończy. 

Wczoraj na VOD zapłaciłam za ten film 9,90 i szybko otrzymałam dostęp do  filmu i ani odrobinę się nie nudziłam, gdyż film jest świetnie zrobiony, a każdy kadr ma swoją wymowę. Reżyser pokusił się o temat bardzo już mi bliski, bo odchodzenia w małżeństwie i poczucia wielkiej straty po utracie ukochanej osoby.

A więc pokrótce zachęcam do oglądania: Kobieta po utracie kochanego męża, który był jej wielką miłością życia, nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Cierpi straszne męki, nie mogąc znaleźć nowego celu w życiu, aż nagle na swojej drodze spotyka sobowtóra swojego męża, którego w sobie rozkochuje.

I na tym skończę, gdyż cały psychologiczny odbiór tego filmu jest bardzo indywidualny, a ja od siebie napiszę, że film na długo ze mną zostanie, a może i na zawsze. 🙂

Tak bardzo chciała być szczęśliwa

Byli młodymi ludźmi i zaraz i za niedługo się pobrali. On był trochę starszy od niej, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Podobało się jej, że ma dobrą pracę i jest zaradnym człowiekiem, który potrafi zaoszczędzić i wydaje pieniądze rozsądnie i bez szaleństw. Zakochała się bez umiaru i wszystko jej się w nim podobało, a najbardziej jego poczucie humoru.

Szybko dostali mieszkanie, a ona pomagała w urządzaniu tego wspólnego gniazdka, bo w końcu też pracowała i pragnęła pokazać mu, że zależy jej, aby ich miejsce do miłości było bardzo przytulne i takie, do którego chce się wracać, a więc ich miłość kwitła i cieszyli się z każdej zakupionej rzeczy.

Po roku urodziła się im śliczna córeczka, która rosła zdrowo, a ona będąc na macierzyńskim oddała się małej bez reszty. Była szczęśliwa, tym bardziej, że zarobki męża były coraz wyższe, ale pracował naprawdę wiele godzin – ponad normę.

Czekała na niego z gorącą kolacją – zawsze i starała się ile sił, aby był z niej dumny. Pewnego razu przyszedł z pracy skonany i zarzucił jej, że ta kolacja jest na odpieprz i odsunął talerz od siebie ostentacyjnie. Wyszedł i zostawił ją w konsternacji, a przecież się tak bardzo starała. Nie dało jej to nic do myślenia i zastanawiała się chwilę, że być może słabo się postarała, a rano, po nocy usłyszała z kuchni dlaczego nie zrobiła mu śniadania do pracy, kiedy on tak ciężko pracuje. Pomyślała sobie, że faktycznie, bo niepotrzebnie zaspała, ale córka w nocy marudziła, bo zachorowała na zapalenie ucha i całą noc ją tuliła i uspokajała. Wstała i zrobiła mężowi śniadanie, zawijając, aby miał co jeść.

Przyszło na świat drugie dziecko i wszystkie zajęcia były razy dwa. Córeczka była zazdrosna o braciszka i wybuchała co rusz płaczem z zazdrości i ona musiała to wszystko pogodzić. Sama do lekarzy i sama ogarniała dom, aby mąż po pracy nie miał żadnych pretensji, ale nie raz jej wypomniał, że nie wie, co ona robi, ale wszystko w domu jest nie tak. Chodził po domu i sprawdzał, czy czyste są podłogi, a kurze starte z mebli. Zawsze znalazł coś, co jej wypomniał. Zdarzało się, że krzyczał i pokazywał palec pełen kurzu i machał nieświeżym ręcznikiem, według niego.

Kiedy dzieci podrosły wróciła do pracy i była bardzo szczęśliwa, że oderwie się od domowej rutyny. Zaczęła się bać swojego męża, ale w pracy była zawsze uśmiechnięta i nikt niczego się nie domyślał, ale ona biegła z pracy do domu, aby szybko przygotować mu posiłek i ogarnąć dzieci, które musiały być bardzo cicho, kiedy ich ojciec wracał zmęczony z pracy. Jej życie zamieniło się w koszmar, bo mąż nigdy nie był zadowolony i potrafił ostro to wykrzyczeć.

Przestała dobrze sypiać i obwiniała się za taki stan rzeczy. Myślała, że jest do niczego, skoro mąż jest wiecznie niezadowolony. Wpadła w paranoję sprzątania, wycierania i układania. Gotowała z wyprzedzeniem, ale on nigdy sobie nie zagrzał gotowego obiadu, bo – czekał, aż poda mu się pod nos. Nie nadążała i wciąż myślała co dalej i ile jeszcze wytrzyma.

Wytrzymała do czasu, kiedy dzieci poszły na swoje i w pewnym momencie spakowała się i bez słowa odeszła. Wynajęła sobie pokój u starszej pani i pełna obaw myślała, że mimo skromnych środków da radę. Napisała pozew o rozwód, bo nie chciała wrócić nigdy więcej do tego piekła. Nie było łatwo w sądzie, ale rozwód otrzymała i odetchnęła z ulgą, że teraz zajmie się tylko pracą i swoimi dziećmi, które też odczuły terror domowy. Kiedy na świat przyszły wnuki, zajęła się nimi w miarę wolnego czasu.

Zatęskniła za miłością, ale taką prawdziwą. Miłością szczerą i pragnęła poznać człowieka, który ją doceni i zaakceptuje taką jaką jest. Jej były mąż zupełnie sobie nie radził z życiem, ale jej już to nic nie obchodziło. Nie miała dla niego odrobiny litości i zamknęła za sobą ten rozdział.

Pewnego dnia na spotkaniu klasowym, po 30 latach, jedna z koleżanek zapoznała ją z Jurkiem. Jurek był na emeryturze i dobrze mu z oczu patrzyło. Pierwszy taniec i tak do rana dużo ze sobą rozmawiali, oboje poranieni.

Wyszła za mąż za Jurka, zakochana po uszy. 60 latka czuła, że to jest ten mężczyzna, który bierze ją jaka jest. Nie krytykował, a kochał, obsypując kwiatami, zabierał na wczasy i wypady.  Była tak bardzo wreszcie szczęśliwa. Była wreszcie sobą.

Pewnego dnia, miesiąc po ślubie ktoś do niej zadzwonił ze szpitala i poinformował, że Jurek upadł na ulicy i zmarł na zawał!

Zrobiła mu wspaniały pogrzeb, na który przybyło pół miasta, a potem długo chorowała, ale postanowiła żyć – wciąż dla dzieci.

A gdy się czasem w życiu uda kobiecie z przeszłością, mężczyźnie po przejściach, kąt wynajmują gdzieś u ludzi i łapią, i łapią trochę szczęścia!

Śmigam sobie po tym Facebooku, bo lubię być na bieżąco z tym, co piszczy w trawie i mam wszystko jak na dłoni, bo ludziska lajkują i udostępniają,co i ich ciekawi. Nie muszę zaglądać na inne portale w poszukiwaniu wiadomości, bo mam wszystko w jednym miejscu i chyba się ze mną zgodzicie, bywalcy tego portalu.

Nagle przykuwa moją uwagę zapytanie od Faktu pl. – która fajniejsza i widzę wstawione twarze dwóch kobiet. Jedna, to młodziutka jeszcze Isabel Marcinkiewicz, a druga, to oczywiście Pani Maria Marcinkiewicz. Od razu się we mnie zagotowało, bo jak można porównywać te dwie kobiety i pytać się, która fajniejsza? Fakt sięgnął bruku, albo nigdy się z niego nie podniósł!

Jak można porównywać kobietę, która urodziła Kaziowi czwórkę dzieci, wciąż pracującą w szkole z siksą, która zabrała jej męża 5 lat temu? Oczywiście, od razu nadmieniam, że gdyby Kaziu nie zechciał opuścić swojej rodziny, to by nie opuścił, ale opuścił, więc wina spada i na niego. Zakochał się, a więc skoro kochaczka gorsza niż sraczka, to se poszedł w długą i upublicznił swój związek w telewizji ze słynnym zapytaniem Izabel na wizji – Kaziu kochasz mnie?!

Chodzą słuchy, że wielka miłość między nami, tak delikatna jak aksamit, właśnie się skończyła i brukowce bezczelnie piszą, że Kaziu wykopał Izabel z chałupy i chce wracać do żony! Były, szanowany Premier od okrzyku yes, yes, yes użył słowa „wykopał” w rozmowie telefonicznej z kolegą i poinformował, że to już koniec i nie ma już nic! Chce wracać do żony jak szalony i poraniony, bo nagle się odkochał i zamierza zacząć żyć na nowo.

Oczywiście w każdej plotce jest ziarenko prawdy i na salonach dawno się mówiło, że Kaz się zawiódł na Isabel, a może pieniądze się skończyły i przestało się kleić? Nie wiem, ale pewnie się dowiem, bo oboje po rozstaniu prawdopodobnie będą brylować w wywiadach, tylko mam nadzieję, że Kaza raz na zawsze wykopią też z polityki, bo ja sobie nie życzę w polityce takiego drania, który za każdym razem nie potrafi się rozstać przyzwoicie z żadną kobietą. 

Tęczowa opowieść

To był piękny wiosenny dzień, a w ogrodach zaczęły zakwitać wiosenne, pierwsze kwiaty. W sadzie zakwitały owocowe drzewa, a w środku stał sobie piękny, duży dom. Wszystko budziło się do życia, a mieszkańcy domu, przygotowywali się na przyjazd gości w związku z zaręczynami.  Jerzy, pan po pięćdziesiątce spotkał na swojej drodze Krystynę, kobietę urodziwą, w kwiecie wieku. Po dłuższej znajomości pragnęli oznajmić swoim dorosłym dzieciom, że chcą spędzić resztę życia we dwoje i planują wspólną przyszłość. W domu trwały ostatnie przygotowania w związku z uroczystością. Szampan się chłodził, a przyszła para wyglądała bardzo podniośle i uroczyście. Wyczekiwali z niecierpliwością na zjazd rodziny.

Pierwsza przyjechała Ola. Mieszka na stałe z Paryżu, gdzie prowadzi prywatną szkołę dla dzieci. Jest piękną, wysoką blondynką o niebieskich oczach. Wygląda wspaniale pośród tych wszystkich wiosennych kwiatów. Cudo kobieta, zgrabna i delikatna w wieku 27 lat.

Następnie w domku na skraju lasu, zjawiła się Alicja. Przyjechała z Warszawy ze swoim narzeczonym Piotrem, bardzo przystojnym młodym brunetem z lekkim zarostem na twarzy. Alicja zaś była rasową brunetką o gęstych, kruczoczarnych włosach. Oboje z narzeczonym prowadzili biuro, w którym zajmowali  się architekturą i urządzaniem domów. Interes nieźle się im rozwijał i należeli naprawdę do grona szczęśliwych par, którym się udało. Swój ślub zaplanowali za trzy miesiące, o czym pragnęli poinformować Jerzego i Krystynę.

Ola i Alicja nie znały się, gdyż Ola była córką Krystyny, a Alicja córką Jerzego i to było ich pierwsze spotkanie w cztery oczy. Jerzemu i Krystynie bardzo zależało, aby ich córki się polubiły i zaprzyjaźniły.

Kiedy nadszedł ciepły i pachnący wiosną wieczór, w domu na skraju rozbrzmiewały toasty i życzenia skierowane do narzeczonych, aby ich związek rozkwitał i byli szczęśliwi. Słychać było muzykę i rozpoczęły się tańce, a atmosfera zrobiła się bardzo przyjazna. Obie młode kobiety przypadły sobie do gustu i okazało się, że impreza zapoznawcza okazała się bardzo udana. Jerzy i Krystyna okazywali sobie wiele czułości, co cieszyło ich córki.

Jerzy i Krystyna nie mieszkali jeszcze razem, a więc następnego dnia Krystyna zaprosiła Alicję do swojego domu, aby omówić ewentualną przebudowę swojego domu. Pragnęła, aby to w jej domu, oddalonym kilka kilometrów od domu Jerzego, mogli oboje zamieszkać. Krystyny dom miał piękne położenie, tuż nad malowniczym jeziorem. Jerzy zgodził się na taki układ, a swój dom pod lasem planował zapisać Alicji. Takie były to rodzinne plany. Alicja widziała duży potencjał w domu Krystyny i zapewniła, że razem z Piotrem sporządzą plan przebudowy.

O poranku Krystyna usiadła na ganku i zaraz dosiadła się do niej, jeszcze w porannym stroju, zaspana Ola.

– Olu, zaproś Alicję na spacer i pokaż jej naszą uroczą okolicę – zaproponowała.

– Mamo, oczywiście, że zajmę się Alicją i zapewniam, że nie będzie się nudziła – odparła.

– Pójdziemy na spacer i popływać , a potem się poopalamy. Piotr został z Jerzym, aby mu pomóc w układaniu drzewa, to zaopiekuję się Alicją bądź pewna i nie martw się. Znasz mnie, że jestem bardzo kontaktowa i otwarta.

Kiedy Alicja zeszła z piętra, Ola zaproponowała jej spacer, podając filiżankę, świeżo zaparzonej kawy.

Oczywiście, dziękuję Olu. Wybierzemy się, bo dzień jest przecudowny i szkoda go na leżenie na tarasie – z uśmiechem oznajmiła.

Obie, młode damy poszły wąską dróżką przez las nad jeziorem, zabierając ze sobą koszyk z jedzeniem i koc. Dzień zapowiadał się cudownie, a na niebie nie było żadnej chmurki. Tylko lekki wiaterek od jeziora potrząsał młodymi listkami drzew.

– Tu sobie usiądziemy, zaproponowała Ola. To jest plaża moja i mojej mamy. Tu najlepiej nam się odpoczywa. Tu czytamy książki i relaksujemy się. Ola wyjęła z koszyka butelkę, czerwonego wina i nalała do plastikowych kubeczków.

– Zapalisz, posunęła Alicji paczkę z papierosami. – Chętnie, choć rzadko to robię, odparła Alicja, biorąc papierosa z paczki.

Ola, podała zapalniczkę Alicji, ale wiatr robił swoje i co chwila ogień gasł. – Poczekaj, Ola wzięła zapaliczkę i udało jej się zapalić tego nieszczęsnego papierosa, nie spuszczając z oczu Alicji. Ich oczy co trochę się spotykały, tak jakby chciały sobie coś ważnego powiedzieć. Czuło się miedzy nimi napięcie, a może to była chemia.

Nagle Alicja niespodziewanie położyła pocałunek na ustach Oli, który trwał długą chwilę. Nie był to pocałunek przelotny, a był to namiętny pocałunek dwóch młodych kobiet, które nagle poczuły w sobie dziwny pociąg.

– Nie, nie, nie, Alicja złapała się za głowę i zakryła rękoma twarz.

– Co ja robię, wybacz, nie chciałam. Przecież mam Piotra. Za trzy miesiące ślub. Obrączki kupione, zaproszenia wybrane, co ja robię! Wstała szybko z koca i prędko zostawiła Olę na plaży.

Ola pobiegła szybko za nią i kiedy dogoniła, wpadły sobie w ramiona. Nie mogły się sobą nasycić, a ich pocałunki były  odwzajemnione bardziej i bardziej. Nie wiedzieć kiedy znalazły się w domu, na pięterku i tam oddały się sobie w całości. Ich miłość i kochanie były bardzo delikatne, sprawiające obu i każdej z osobna ogromną radość i satysfakcję seksualną. Stało się, że te dwie, młode kobiety nie wiedzieć kiedy poczuły do siebie ogromną miłość i pożądanie. Odnalazły się i nie miały ochoty nigdy skończyć. Nie mogły się sobą nasycić i nic więcej, gdzieś tam ich nie obchodziło.

Spotykały się jeszcze wiele razy. Alicja wykradała chwile ze wspólnego życia z Piotrem i leciała jak na skrzydłach na spotkania z Olą. Oszukiwała Piotra, pudrowała malinki, kłamała, aby tylko być blisko ukochanej. Nie mogły się nigdy rozstać, aby nie obsypywać się setką pocałunków i uścisków i rozstanie każdą z nich raniło.

Pewnego dnia, obejmowały się na ulicy, kiedy rozstawały się po spotkaniu w hotelu. Pech chciał, że w tym samym czasie Piotr był też w tym mieście i zauważył Alicję i Olę, gdy obejmowały się czule, żegnając.

Kiedy Alicja przyszła do domu, zauważyła na podłodze samolociki zrobione z ich ślubnych zaproszeń. Już wiedziała, że tajemnica jej wyszła na jaw i nagle usłyszała, że ma się wynosić. Piotr siedział w ciemnym pokoju na fotelu. To koniec, pomyślała Alicja.

– Zmarnowałaś mi siedem lat życia, ty lesbo – usłyszała zdrętwiała i przerażona. – Wynoś się natychmiast, nie chcę cię znać ty, ty, ty.!

Przerażona, szlochając, przyklękła przed Piotrem i wyłkała.

– Wybacz mi, wybacz. Zawsze było ze mną coś nie tak. Myślałam, że jak poznam mężczyznę i się zakocham, to będzie dobrze i będę mogła być szczęśliwa z tobą. Wybacz, ale nie mogę się już więcej oszukiwać. To wbrew mojej naturze. Nie chciałam ciebie skrzywdzić, ale Olkę kocham ponad wszystko i nie wyobrażam sobie bez niej życia. To jest silniejsze ode mnie i pójdę za nią na koniec świata i nie obchodzi mnie, co na to ludzie powiedzą. Nie obchodzi mnie, jak to przyjmie Krystyna i Jerzy. Wybacz – łkała.

– Pakuj się i nie chcę cię znać. Piotr energicznie ją odepchną od siebie.

Zaczęła się pakować , zabierając wszystkie swoje rzeczy. Niedbale wrzucała swoje ubrania do walizek, aby szybko opuścić Piotra i ten ich dom. Chciała jak najszybciej znowu móc objąć Olę i być blisko niej.

– Olu, opuszczam Piotra, zdążyła jeszcze zadzwonić, kiedy Piotr przestał krzyczeć.

– Będę, bądź, wyjeżdżamy, tak jak ustaliłyśmy.

W torebce miała bilet do Paryża i czym prędzej udała się na lotnisko, na którym już czekała na nią Ola.