Archiwa tagu: rzeczy

Umrzesz, a oni przyjdą i rozwalą twój dom!

W swoim małżeńskim pożyciu zmienialiśmy wystrój domu trzy razy, a może cztery.

To łączyło się z zakupem nowych mebli, aby mieszkanie nie zalatywało PRL-em.

Po śmierci Mamy przyrzekłam sobie, że nie kupię do domu już żadnego mebla, chyba, że coś się popsuje, załamie i trzeba będzie zmienić.

Dzieje się tak, że kiedy umieramy i nasze mieszkanie jest przepiane na nasze dzieci, to po śmierci następuje wywalenie wszystkiego na śmietnik, bez żadnych sentymentów, aby tylko jak naszybciej mieszkanie sprzedać i mieć z tego kasiorę.

Na śmietniku lądują więc meble, mało wartościowe obrazy, garnki i naczynia – aby jak najszybciej tego badziwia się pozbyć.

Bez sentymentu lądują do spalenia wszelkie książki,  dokumenty, świadectwa, listy, kartki, zaproszenia, bo nikomu te papierzyska nie są potrzebne, bo liczy się przede wszystkim szybkie opróżnienie mieszkania po zmarłych i jak najszybsza sprzedaż chałupy.

Wydaje się, że nikt się nie bawi w ogłoszenia typu – oddam za darmo, bo szybsze jest wywalenie rzeczy i przedmiotów na śmietnik.

Jest na tym świecie tyle ludzi i tyle rodzin, których nie stać jest na porządne np. meble, dywan, kanapę, fotele, ubrania i z chęcią by przyjęli te niepotrzebne rzeczy, ale ci bogatsi nawet o tym nie myślą, bo kasa przysłania im zdrowy rozsądek.

Gdzieś przeczytałam, że jest wielu ludzi takich, którzy ze śmietniska pozyskują istne perełki i po renowacji są to przepiękne przedmioty, za które można otrzymać porządne pieniądze.

Uwaga, śmieciarka jedzie! – czyli kim są fani mebli ze śmietnika.

Meble wystawione na śmietnik coraz częściej znikają zanim przyjedzie MPO. Okazuje się, że przy kontenerach można znaleźć prawdziwe skarby i są ludzie, którzy potrafią ich szukać, a potem je wykorzystać.

Meblościanka z politurą rozłożona na części – model „późny Gomułka wczesny Gierek”, komplet krzeseł Aga z przybrudzoną tapicerką, materac z IKEA, gazetnik z lat 60. , szafa laboratoryjna, sekretarzyk z pierwszej połowy XX wieku. Takie rzeczy i wiele innych można codziennie spotkać na śmietniku.

Albo jest to efekt „czyszczenia” mieszkań po zmarłych dziadkach, albo po prostu ludzie wystawiają meble i przedmioty, które im się znudziły, zużyły lub przestały być potrzebne. Albo robią remont, łącznie ze zmianą wystroju. Jeśli obok kontenera stoją antyki, to znaczy, że osoba, która je wystawiła nie miała co z nimi zrobić, albo nie miała świadomości, ile mogą być warte.

Dzięki powszechnemu w czasach PRL „zbieractwu”, po opróżnieniu takiego mieszkania, przy śmietniku można natrafić na designerskie perełki, które po renowacji mogą mieć naprawdę dużą wartość.

Powszechne wyobrażenie osoby grzebiącej w śmietniku to bezdomny albo żul, tymczasem współcześni „łowcy okazji” to zwykle ludzie młodzi, wykształceni, niektórzy nawet dobrze sytuowani. Przechodząc obok kontenerów, fotografują wystawkę i wrzucają zdjęcia do sieci.

Potem zaczyna się wyścig, kto szybciej zarezerwuje lub podjedzie i odbierze. Czasami walka o zdobycz rozgrywa się dopiero przy śmietniku i towarzyszą jej ogromne emocje, czasem członkowie „śmieciarkowej wspólnoty” współpracują ze sobą, przetrzymując innym wymarzone zdobycze, żeby nie zabrał ich serwis sprzątający albo konkurencja.

Pierwszą stronę na Facebooku zatytułowaną „Uwaga, śmieciarkajedzie!” założyła Dominika Szaciłło z Warszawy, która nie mogła znieść myśli, że tyle wspaniałych mebli kończy swój żywot na śmietnikach Saskiej Kępy. Dziś fani mebli z odzysku mają swoje lokalne grupy w każdym większym mieście. Są m.in. w Krakowie, Łodzi, Białymstoku. Lista „śmieciarek regionalnych”

Kim są fani mebli ze śmietnika? Pierwsza grupa, to designerzy, projektanci. Widzą potencjał w wyrzucanych rzeczach i potrafią dać meblom „drugie życie”. Lubią rzeczy, ładne, nietuzinkowe, dobrej jakości. Odremontowany fotel vintage nadaje mieszkaniu inny charakter, niż siedzisko z marketu, dlatego wiedzą, czego szukają i to oni najczęściej wyławiają prawdziwe skarby. Osobną podgrupę stanowią ludzie zajmujący się profesjonalnie odnawianiem mebli i na tym zarabiają. Oryginalne meble z epoki potrafią osiągnąć zawrotne ceny na rynku.

Drugi typ to ekolodzy i „świadomi konsumenci”. Żyją w duchu„zero waste”, starając się marnować jak najmniej. Dla nich recykling mebli ze śmietnika to forma chronienia środowiska naturalnego. Przyświeca im idea, że lepiej się podzielić, coś odnowić i naprawić, zamiast wyrzucać i kupować nowe. To wśród tej grupy najwięcej jest altruistów – osób, które aktywnie fotografują śmietniki i przechowują dla innych przedmioty, „by się nie zmarnowały”.

Trzecia grupa wśród „śmieciarkowiczów” to młode pary albo studenci, którzy nie mają pieniędzy, by urządzić sobie mieszkanie, a nie chcą inwestować w tymczasowy lokal. Ci chętnie przygarniają rzeczy nowsze, bez patyny i niewymagające renowacji. Ostatni typ to artyści, którzy śmietnikowe wystawki wykorzystują jako elementy swoich instalacji czy prac plastycznych.

Oczywiście są też tacy, którzy łączą wszystkie te cechy – chcą żyć ekologicznie, a jednocześnie tęsknią za posiadaniem wyjątkowych rzeczy, lub „hipsterzy”, którzy udekorują mieszkanie jakimś gadżetem ze śmietnika, bo to jest aktualnie modne wśród ich znajomych.

Użytkownicy Facebooka oprócz zdjęć śmietników czy kontenerów zamieszczają na nich fotografie własnych sprzętów, mebli lub czegokolwiek innego, co już nie jest im potrzebne, a chcą oddać. Zawsze obowiązuje jedna zasada – ma to być nieodpłatnie.

A co stoi dziś przy Waszym śmietniku?

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

https://www.salon24.pl/u/magazyn/845237,uwaga-smieciarka-jedzie-czyli-kim-sa-fani-mebli-ze-smietnika

 

fot. Facebook/Uwaga Śmieciarka Jedzie

 

Reklama

Czy spadek przynosi szczęście w rodzinie?

Dzień dobry, mimo, że pół dnia mamy za sobą.

Opowiem pewną historię bardzo dobrze mi znaną.

To był początek lat 80 – tych, zaraz po zakończeniu stanu wojennego. Polska wkraczała w demokrację, uwolniwszy się z pod systemu socjalistycznego. Wszyscy mieliśmy wielkie nadzieje i zaczynało się w naszym kraju powoli zmieniać.

Z Ameryki, na stare lata postanowiła wrócić pewna stara kobieta, gdyż po latach spędzonych na obczyźnie zatęskniła za Polską. Kupiła wielki dom w Milanówku, w zasadzie to taki mały dworek, osadzony w głębi ogrodu. Taki, że z głównej ulicy mało go było widać, gdyż przesłonięty był okazałymi drzewami. Nazwijmy starszą panią – Marią. Otóż wyjechała ona do tej Ameryki w latach trzydziestych, zostawiając w Polsce dwóch synów. Zostawiła ich na pastwę klasztorów, w których zostali wychowani. Jeden z nich podobno zginął w Powstaniu Warszawskim, a drugi po wojnie wyjechał na Ziemie Zachodnie, gdzie się ożenił i zamieszkał. Nazwijmy go Karol, a jego żonę Stanisławą, tak dla niepoznaki.

Nagle, niespodziewanie Karol otrzymał wiadomość, że po tylu latach odszukała go matka, która nagle przypomniała sobie, że ma syna w Polsce. Oczywiście było wielkie spotkanie, ale ja nie byłam przy tym, a więc nie wiem jak owo spotkanie wyglądało. Czy były łzy szczęścia, czy też wylewanie żali.

Po kilku miesiącach Karol otrzymał wiadomość, że jego matka nagle zmarła w tym Milanówku, a więc ponownie pojechali na pogrzeb, a także po spadek – tak sobie myśleli. Jednak po przybyciu zorientowali się, że już ktoś maczał rączki i wyniósł z domu wiele cennych rzeczy. Maria, ta amerykanka wiele przywiozła dóbr z tej Ameryki, jakich my w biednej Polsce nie widzieliśmy na oczy. Kryształy, pełne kufry przepięknej bielizny, ręczników i kolorowej, gatunkowej pościeli. Dywany, meble, żyrandole stanowiły obiekt pożądania, łącznie ze świecidełkami, biżuterią, bibelotami. W tamtych czasach, co dech w piersiach zapierało, stała sobie nowiutka pralka – włoski automat i wiele, wiele innych rzeczy, do których świeciły się oczy. Ale najważniejszy był ten dom, stojący w dużym, pięknym ogrodzie.

Dwie ciężarówki wypchane maksymalnie dobrami, pojechały na ziemie zachodnie, a dom został wystawiony na sprzedaż, gdyż Karol i Stanisława nie chcieli zamieszkać w Milanówku. Chcieli bogaci wrócić do siebie i oczywiście im się to udało, gdyż dom znalazł bardzo szybko nabywcę.

Bogaci, bo na tamte czasy ponad milion z dobrym kawałkiem to było coś. Wygrać w Toto – Lotka, taką sumę było marzeniem każdego, ale Karol i Stanisława nie musieli skreślać kuponu już.

Co zrobić z tymi pieniędzmi nie bardzo oboje wiedzieli, ale ich życie zmieniło się na lepsze. Nagle jeden z synów zaczął się budować, a brat Stanisławy też chciał postawić dom. Rozpoczęły się szybkie prace z zakupem materiałów budowlanych i robota szybko się rozkręciła. Brat Stanisławy kupił także sobie samochód, a Karol kupił samochód synowi, ale tylko jednemu, choć miał ich dwóch. Ten drugi syn, to jakby się dla Karola nie liczył i diabli wiedzieć czemu. Może to jakaś tajemnica rodzinna.

Stanisława, jak na bogaczkę przystało, zaczęła się wreszcie stroić, co budziło okoliczną zazdrość, a Karol aby pochwalić się, że jest bogatym człowiekiem, szedł do knajpy i pokazywał kumplom jakie pierścionki są w jego posiadaniu.

Oczywiście w rodzinie nastąpił rozłam, bo ktoś coś dostał, to znaczy mu skapnęło, a ktoś inny został co najmniej pominięty. Nikt nie przyznawał się, jaka sumka mu skapnęła. Pierwszy syn wystawił wspaniałą, piętrową chatę, a brat Stanisławy bardzo podobną. Tylko ten drugi syn został zepchnięty ze swoją rodziną do bloku.

Obserwując tę sytuację po latach, to Karol umarł, a Stanisława żyje teraz sobie bardzo skromnie, bo nie wiedzieć czemu i kiedy ta kasa się tak szybko ulotniła. Bogaci ludzie, a jednak biedni. Nie potrafili zainwestować pieniędzy tak, aby one im na stare lata procentowały. Na koncie zostało zero, a może jednak w tych domach są te pieniądze zainwestowane – a kto to wie!

Stanisława obecnie żyje bardzo skromnie, gdyż wszelkie dobra, wartościowe rzeczy podarowała najczęściej lekarzom i zostało z tego co kot napłakał. Pewnego razu zadzwoniła do tego syna, który figę dostał, że potrzebuje telefon w dużym wyświetlaczem i głośnomówiący. No więc ten pominięty syn, poleciał do sklepu na poszukiwania takiego telefonu. Kupił jej. Kiedy Stanisława potrzebuje jechać do lekarza, a zdarza się to bardzo często, to ten pominięty syn, wiezie starą matkę. Takich sytuacji jest wiele, że stara matka dzwoni z prośbami do pominiętego syna, bo ten co dostał, raczej nie ma dla niej czasu!