„Modlitwa o wschodzie słońca”:
„Każdy Twój wyrok przyjmę twardy/
Przed mocą Twoją się ukorzę/
Ale chroń mnie Panie od pogardy/
Przed nienawiścią strzeż mnie, Boże/
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro/
Którego nie wyrażą słowa/
Więc mnie od nienawiści obroń/
I od pogardy mnie zachowaj/
Co postanowisz niech się ziści/
Niechaj się wola Twoja stanie/
Ale zbaw mnie od nienawiści/
I ocal mnie od pogardy Panie„
(autor: Natan Tennenbaum)

Miejcie Drodzy Polacy świadomość, że żyją obok Was jakby Polacy z innej planety – obłąkani, albo jakby im ktoś płacił za hejtowanie wszystkich protestów w kraju.
Protestów w obronie demokracji i niezawiłych sądów w Polsce.
Wiecie, co oni piszą na portalach społecznościowych, bo się nauczyli Facebooka i Twittera?
Przytoczę przykład dlatego, abyście zdali sobie sprawę, że nawet przemiły sąsiad może okazać się barbarzyńcą!
A więc:
Nie idźcie pod dom Kaczyńskiego. Jeden kamień rzucony przez prowokatora i się zacznie. Zostawmy w spokoju ich i ich domy. Mamy ulice.
Ta wymiana zdań na Twitterze jasno obrazuje do czego dążą fanatycy tej zbrodniczej partii.
Oni chcą rozlewu krwi i czekają na to, aby ONR razem z kibolami zwalczali legalne protesty przeciwko łamaniu prawa w Polsce! Chcą, aby rozwalali nam czaszki.
Następuje czas strachu, że nie wiadomo z kim rozmawiać i trzeba bardzo uważać o czym się rozmawia.
Nie wiem jak można zagrzewać patologię do ruszenia z bejsbolem na Polaka, który inaczej myśli.
W Polsce nie gaśnie łańcuch świateł i w całej Polsce wychodzą na ulicę. Wychodzą też w stolicach innych państw!
Nie mam pojęcia, czy „Prezydent” podpisze ustawę o sądownictwie, która przerodzi się w przyszłości przeciw nim. Kiedy przegrają wybory, to będzie instrument do tego, by robić im szybkie wyroki i stawianie przed Trybunałem Stanu i to jest dobra zmiana – tak na przyszłość, bo kręcą bat na siebie!
Bójcie się Polacy, gdyż dziś przeczytałam na Facebooku rozmowę dyżurnego Policji z funkcjonariuszem patrolującym miasto:
Dyżurny – ilu ich tam jest pod tym sądem?
– Prewencja – jakiś tam xxxx osób.
– Dyżurny – jakieś gadżety, transparenty?
– Prewencja – tyle i tyle!
– Dyżurny – a tak z ciekawości, to kto przemawia?
Prewencyjny – na razie nie znam gościa!
Czujesz się bezpieczny Polaku?
Jednak jest w tym wszystkim doba wiadomość.
Pamiętacie jakie utwory artystyczne powstały w czasach komunizmu, kiedy walczyliśmy o wolność?
Starsi pamiętają, bo Mury, mury śpiewaliśmy wszyscy.
Tak sobie myślę, że teraz kiedy Polska znów jest uciśniona, to w podziemiu już powstają songi, wiersze i kabarety, a pisarze mają pełne ręce roboty.
Wracamy do korzeni, kiedy piosenki Grechuty wciąż wzruszają.
Będą takie podobne dla naszych Dzieci i Wnuków.
Tyle dobrego kochani!

https://www.youtube.com/watch?v=jhaIV1yjVe0
https://www.youtube.com/watch?v=7TVubx3fcZA
https://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI
https://www.youtube.com/watch?v=eXzn0vjRJM4
Polska muzyka w walce z komunizmem.
Bajm
Słynny przebój tej grupy pt. „Józek, nie daruję ci tej nocy” był protest songiem. Wbrew powszechnym, kosmatym skojarzeniom, noc, o której śpiewała Beata Kozidrak, nie była upojną nocą siedmiokrotnego grzechu przeciw szóstemu przykazaniu. Jeśli już – chodziło raczej o przykazanie poprzednie. Artystka, najwyraźniej rozgoryczona tak płytkim odbiorem swojego utworu, w programie „Szymon Majewski Show” z czerwca 2007 roku przedstawiła widzom polityczne kulisy swoich poetyckich inspiracji: „Kiedy pisałam ten tekst, Polska była innym krajem. Trzeba było przemycać to, co się naprawdę chciało napisać (…) Chodziło o noc 13 grudnia.”
Walka z systemem totalitarnym toczyła się więc na poziomie niezwykle subtelnych, choć morderczych w swej celności aluzji, rzadko jasnych dla mało rozgarniętych cenzorów. Równie niedoceniony jak Bajm jest w tej materii zespół…
Kombi
Podczas koncertu, który odbył się 30. sierpnia w Nowym Dworze Gdańskim Sławomir Łosowski, dawny lider tego zespołu, dziś występujący solo, wyjawił swoim fanom, że hit „Słodkiego miłego życia” był tak naprawdę utworem antykomunistycznym. Nikogo nie mogło to właściwie zdziwić, a już na pewno nie tych, którzy pamiętają inną zaangażowaną piosenkę Kombi – „Nietykalni”. Ten brawurowy literacko utwór powstał w 1988 roku, a rok później w TV pojawił się nakręcony do niego odważny, rozrachunkowy teledysk. Ktoś małoduszny mógłby co prawda powiedzieć, że w 1989 roku na krytykę wypaczeń systemu było już trochę za późno, ale z dzisiejszej perspektywy wiemy już, że wszystko mogło się wtedy wydarzyć, zwłaszcza, że w Polsce wciąż stacjonowali Rosjanie, a rodzimi komuniści trzymali się nad wyraz nieźle.
We wczesnych latach osiemdziesiątych trzymali się jednak zdecydowanie lepiej, więc – mimo wszystko i z całym szacunkiem dla opozycyjnego dorobku Łosowskiego i spółki – na większe uznanie zasługuje zespół…
Turbo
I to nie tylko dzięki piosence. Gorzki tekst „Dorosłych dzieci” musiał z pewnością mocno zatrząść posadami ustroju, ale zdecydowanie lepszy numer nieulękli muzycy wykręcili komunistom za pomocą okładki swojego debiutanckiego albumu. Otóż perkusista miał na niej pałeczki ułożone w charakterystyczny znak „V”, a jeden z gitarzystów w podobny sposób rozwarł górne kończyny, trzymając w nich – wypasioną swoją drogą – gitarę. Turbo przebiło więc i Bajm, i Kombi, zamiast aluzji literackich, stosując graficzne symbole sprzeciwu. Niestety – reżim w ogóle się w tym nie zorientował. O przysługujący grupie splendor musiał się więc upomnieć Wojciech Hoffman. Muzyk Turbo w koncercie „Przeboje z przebojami”, który przed trzema laty odbył się w ramach Festiwalu Jedynki w Sopocie, szczegółowo opisał całe wydarzenie. Owacja publiczności, która po tym nastąpiła, była zapewne dla niego miłą – choć ewidentnie spóźnioną – nagrodą.
Warta większego podziwu jest jednak postawa innego popularnego w tamtym czasie zespołu. To oczywiście…
Maanam
Utwór „Nocny patrol” – co rozumie dziś każdy, ale, o dziwo, cenzura jakoś się wtedy nie połapała – opisywał stan wojenny widziany oczami dziecka. Kontestacyjna aura piosenki Maanamu niknie jednak w obliczu odważnego gestu, na jaki zdobyła się ta kapela, kiedy w 1984 roku poproszoną ją o występ na zjeździe przywódców partii komunistycznych państw bloku wschodniego. Zespół dzielnie odmówił. I dostał zakaz funkcjonowania. Policzek PZPR wymierzył również Marek Niedźwiecki, który w miejsce zabronionego na liście Trójki utworu „Simple Story”, puszczał werbel z piosenki „To tylko tango”. W rytm tego werbla drżała potęga partii. Komuniści, zatrwożeni tak jednoznacznie wrogą reakcją, w końcu ulegli silnemu głosowi rozdrażnionego społeczeństwa. Decyzja została cofnięta. Maanam wrócił na estradę, do radia i TV. Wg niektórych źródeł gehenna zespołu trwała kilka miesięcy. Są jednak i takie, które wspominają o jedynie 6 tygodniach. Tzn. aż 6 tygodniach.
O ile jednak Maanam raz na jakiś czas musi przypomnieć fanom o chlubnych kartach w swojej bio- i dyskografii, takich problemów nie ma na szczęście zespół…
Lombard
Grupa Grzegorza Stróżniaka (Małgorzata Ostrowska od dawna już z Lombardem nie występuje) jest ikoną solidarnościowej opozycji. W 2006 roku wielokrotnie gościła na fetach z okazji 25-lecia powstania związku. „»Śmierć dyskotece«!, »Taniec pingwina na szkle«, »Kto mi zapłaci za łzy« – to wszystko są politykujące teksty” – mówił Grzegorz Stróżniak w jednym z wywiadów. – „Nawet »Szklana pogoda« w jakiś sposób oddaje atmosferę tamtych dni. »Przeżyj to sam« nawet nie potrzebowało przenośni…”
Klarowny obraz Lombardu jako czołowego bandu otwarcie antysystemowej, cichej, lecz jakże w gruncie rzeczy perfidnie podstępnej rewolty, mącą jednak pewne wątpliwości, które, miejmy nadzieję, z czasem zostaną ostatecznie rozwiane. Słowa znanego krytyka Grzegorza Brzozowicza, pomieszczone niegdyś w „Tygodniku Powszechnym”, wynikają zapewne wyłącznie z zawiści: „Lombard w niezłej piosence »Przeżyj to sam« wykrzykiwał »milczenia dość!«, by jako pierwszy dawać koncerty w jednostkach wojskowych po wprowadzeniu stanu wojennego.”
Z kalumniami takiego kalibru trzeba się będzie jakoś uporać. Podobne oskarżenia padły pod adresem innej, na pewno nie mniej – a z kolejności wynika, że wręcz bardziej zasłużonej formacji. Mowa oczywiście o…
Lady Pank
Jeden z największych zespołów w historii polskiego rocka i jeden z najzagorzalszych przeciwników ustroju socjalistycznego został niecałe dwa lata temu brutalnie zaatakowany przez Tomasza Budzyńskiego, lidera Armii. Poszło o śmiały tekst do hitu „Strach się bać”. Budzyński na łamach „Dziennika” sączył jad następująco: „Z utworu przeziera tęsknota za czasami PRL, w których byli megagwiazdami. Ale jak sobie przypominam, to w tamtych czasach zespołowi Lady Pank do głowy nie przyszło buntować się przeciwko komunistycznej, totalitarnej władzy. Za to było ich pełno w reżimowych mediach i na różnych Opolach.” Atak godnie odparli sami muzycy: „Tomasz Budzyński nie był na listach przebojów, bo po prostu nagrywał niezbyt interesujące piosenki” – mówił na gorąco Janusz Panasewicz w wywiadzie dla tej samej gazety. W rozmowie z dziennikarzem miesięcznika „Teraz Rock” odniósł się jednak do zarzutów w bardziej merytoryczny sposób: „Przypomnij sobie, jak zabili Grzegorza Przemyka, a my wystartowaliśmy z takim numerem jak »Mniej niż zero«. Przecież to był ewidentny komentarz do tego, co się działo. Tak jak »Du Du«, »Fabryka małp« czy »Zamki na piasku«. To tak naprawdę były teksty polityczne.”
Aż tak niesprawiedliwego ataku na swój dysydencki dorobek nie doświadczył na szczęście absolutny lider w naszej klasyfikacji. Kto taki? Rzecz jasna…
Perfect
O antyreżimowych działaniach zespołu Zbigniewa Hołdysa można by napisać książkę. Na użytek tego tekstu przypomnijmy tylko największe dokonania tej kapeli: „Autobiografia” (wiadomo – „wujek Józek zmarł” wypadło, ale „wiatr odnowy” też nie w kij dmuchał), „Chcemy być sobą” (jasna sprawa – bić, nie „być”, nie „sobą”, ale ZOMO, publiczność tego typu sugestie chwytała w lot), „Nie bój się tego wszystkiego” (czyli, oczywiście, „Nie bój się tego Jaruzelskiego” – uświadomionym politycznie fanom Perfectu niczego nie trzeba było tłumaczyć). Do tego jeszcze „Objazdowe nieme kino” – czytelna, choć wyjątkowo dobrze zakamuflowana aluzja do wydarzeń w kopalni „Wujek”, numer w stylu Turbo, czyli słynna sprawa tytułu płyty „UNU” (Hołdys wmówił naiwnemu cenzorowi, że chodzi o staroegipskiego ptaka, boga wolności, gdy tymczasem były to literki z wojskowych tablic rejestracyjnych) oraz ulotki z tekstem „Hołdysowi zabroniono mówić”, rozrzucane wśród publiczności, gdy lider Perfectu dostał zakaz odzywania się ze sceny. „Nasze występy w tamtym czasie to właściwie nie były koncerty tylko manifestacje, spektakle wolności” – mówił Grzegorz Markowski we wrześniowym wywiadzie dla dziennika „Polska”.
Nie ma najmniejszego powodu, żeby nie wierzyć w to, że Markowski rzeczywiście tak myśli.
Chór zawistników wciąż jednak jątrzy, nie zważając na kontestatorski dorobek tak nieprzejednanych tekściarzy jak Kozidrak, Tkaczyk, Sobczak, Olewicz, Hołdys, Mogielnicki czy Dutkiewicz. W wiarygodność artystów wątpi bowiem nie tylko Budzyński. Wątpią w nią także rzesze rodaków, którzy – nie wiedzieć czemu i wbrew temu, co cierpliwie eksplikują sami muzycy – mają z tamtego okresu zupełnie inne wspomnienia. Są nawet tacy, którzy z życiorysów naszych walecznych herosów gitary i mikrofonu otwarcie się wyśmiewają. To bardzo nieładnie. Miejmy więc nadzieję, że w ostatecznej wersji dziejów polskiej piosenki zaangażowanej, do której nieśmiałym przyczynkiem jest także ten – siłą rzeczy – skrótowy tekst, prawdziwi bohaterowie zmagań z reżimem znajdą zasłużenie poczesne miejsce.