Archiwa tagu: spadek

Test na cierpliwość

Waga sprawiedliwości w życiu społecznym

Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek i weekend!

W wymienione dni powszednie czekam na listonosza, który u mnie roznosi korespondencję mniej więcej do południa!

Czekam i czekam na list polecony dotyczący sprawy o zachowek, a sprawa toczy się już równo dwa lata!

21 stycznia otrzymałam ekspertyzę wyceny mieszkania mojej Matki przez Biegłego Sądowego i myślałam, że sprawa zmierza ku końcowi, ale nie!

Dla seniora dwa lata, to jest bardzo długo, bo może się choćby pogorszyć stan zdrowia i ten zachowek nie będzie wcale cieszył.

To jest mój test na cierpliwość, a więc na drodze stanął mi oczywiście COVID,  bo sądy orzekały bardzo wolno, a do tego z pewnością nowe, rządowe przepisy wprowadzone w sądach, bo jest jakieś losowanie i dlatego tak się to ślimaczy!

Z tym zachowkiem mam plany, bo chciałabym swoją kuchnię przebudować i odświeżyć, ale póki co, jest to wszystko w sferze marzeń.

Nowy rząd mówił w kampanii, że sądy będą pracowały szybciej i sprawy będą szybciej wprowadzone na wokandę, a jak jest, to ja piszę!

Nie napiszę więcej na ten temat, bo czyta mnie rodzina, a więc muszę cedzić słowa.

Mimo wszystko – Mamo spoczywaj w spokoju!

A teraz taka „przypominajka”z naszych dziecinnych lat:

Może być czarno-białym zdjęciem przedstawiającym 5 osób, dziecko i ludzie stoją

„Tak było…
Dorastałem w Polsce.
Szliśmy do szkoły i z powrotem z przyjaciółmi. Nasza kolacja była o 19. Tak jak dobranocka… Muminki, Smerfy, Drużyna RR, Przygód kilka Wróbla Ćwirka, Krecik…
NIGDY nie jedliśmy w restauracji. Obiady były zawsze w domu. Ziemniaki chowało się pod pierzynę aby były gorące. Klucz zawsze był pod wycieraczką. Nikt nikogo nie okradał. Ciuchy się nosiło jeden po drugim. Tak po prostu było. Święta się spędzało z rodziną i wtedy była sałatka warzywna.
Zdejmowałem szkolne ubrania, jak tylko wróciłem do domu i zakładałem ubrania do zabawy. Musieliśmy odrobić lekcje, zanim pozwolili nam wyjść na zewnątrz. Obiad jedliśmy przy stole.
Nasz telefon tarczowy stał na naszym ′′stoliku telefonicznym′′ w przedpokoju i miał przymocowany „sznurek”, więc nie było takich rzeczy jak rozmowy prywatne.
Telewizja miała tylko kilka kanałów. Właściwie to 3! Zawsze trzeba było zapytać o pozwolenie, przed zmianą kanału.
Skakaliśmy w gumę i w kabel, bawiliśmy się w chowanego, gonitwę na ulicach czy grę w piłkę. Zimą wracając ze szkoły zjeżdżaliśmy z górek na tornistrach
Pobyt w domu był karą i jedyne, co wiedzieliśmy o ′′znudzeniu′′ to: ′′Lepiej znajdź sobie coś do roboty, zanim ja znajdę to dla Ciebie!”
Jedliśmy to, co mama zrobiła na obiad albo…nic nie jedliśmy.
Wszyscy byli mile widziani i nikt nie wyszedł z naszego domu głodny.
Nie było wody butelkowej, piliśmy z kranu lub z węża ogrodowego na zewnątrz (i wszyscy zdrowi).
Naszym ulubionym poczęstunkiem była kromka białego chleba z masłem i cukrem.
Oglądaliśmy kreskówki w sobotnie poranki, jeździliśmy godzinami na rowerach, pływaliśmy w rzekach.
Nie baliśmy się niczego. Graliśmy do zmroku… zachód słońca był naszym czasem powrotu do domu (a nasi rodzice zawsze wiedzieli, gdzie jesteśmy).
Gdy ktoś się kłócił, za chwilę zapominał o co i znowu byliśmy przyjaciółmi – tydzień później, jeśli nie szybciej.
Wszystkie ciotki, wujki, dziadkowie, babcie i najlepsi przyjaciele naszych rodziców byli „przedłużeniem” naszych rodziców, a my nie chcieliśmy, żeby powiedzieli naszym rodzicom, jeśli źle się zachowywaliśmy. Graliśmy w 2 ognie, w podchody i w siatkę na trzepaku.
To były stare dobre czasy. Tak wiele dzieci dzisiaj nigdy nie dowie się, jak to jest być prawdziwym dzieckiem. Kochałem moje dzieciństwo. Słowo, przepraszam, dziękuję, proszę ( i „dzień dobry”) było używane przez nas na co dzień, bo to było normalne, bo tak nas wychowali rodzice.
A szacunek do starszych i do drugiego człowieka był wyssany z mlekiem matki. Oglądaliśmy bajki które uczyły, jak być dobrym człowiekiem, jak kochać ludzi, jak pomagać słabszym.
Dobre czasy!”~ Autor nieznany

Podsumowanie roku 2019!

Za chwilę powitamy Nowy Rok 2020!

Czas podsumować rok odchodzący i po przemyśleniu doszłam do wniosku, że był to rok różnorodny, wielopoziomowy na różnych płaszczyznach mojego życia.

Polityka koszmarnie załamująca mój  kraj, bo codziennie za rządów PiS wybuchała nowa afera i kolejna afera i wszystkie zostały zamiecione pod dywan!

Codziennie Polska była i będzie osłabiana na arenie międzynarodowej i nawet teraz, kiedy Putin fałszuje naszą historię, to nikt z zachodu Polski nie broni nas, a to oznacza jak jesteśmy słabi i opuszczeni.

W tym roku odeszła moja Mama, bo 1 lutego, którą opiekowałam się także przez dwa lata.

Usłyszałam od rodziny, abym Mamę wzięła do siebie na pół roku, aby było po równo!

Nie powiedziano mi jednak, że za opiekę nie dostanę złamanego grosza, bo Mama na mnie nie przepisała ani szeląga!

W tym właśnie roku zastanawiałam się z udręką, kim dla mojej Mamy byłam skoro przez dwa lata w chorobie, ani razu nie zarzuciła mi zaniechania i zaniedbania, a mimo to nie zrobiła nic, abym poczuła się jak jej córka.

Inną kwestią jest fakt, że w 2019 roku zostałam przebadana i okazało się, że mam słabe serce i dość poważną cukrzycę.

Podczas choroby mamy schudłam 20 kilogramów, bo zjadał mnie stres!

Mam więc takie pudełeczko na leki, które zapełniam tabletkami i jakoś udaje mi  się przeżyć kolejny dzień.

Po śmierci Mamy część rodziny kompletnie odsunęła się ode mnie, choć gdy byłam potrzebna, to przemawiali ludzkim głosem, a teraz jestem wykluczona!

Moja mama leży w grobie na cmentarzu zaraz za Sądem Rejonowym i już za życie musiała wiedzieć, że tam się zgłoszę po swoje, a mimo wszystko jest mi okropnie przykro.

Wychodzi na to, że nic dla Mamy nie znaczyłam, ale przyjmowała moją pomoc i troskę o nią w czasie choroby!

Nie pożegnała się z e mną, a tylko powiedziała, że jestem dobrą dziewczyną!

Karmiłam, przewijałam, prowadziłam do WC, zmieniałam pampersy i byłam dumna z tego, że podołałam!

Od 25 lat wiedziałam, że Mama  woli towarzystwo mojej Siostry, a będąc u mnie na święta uciekała tam, gdzie czuła się lepiej i ja wiem jaki to był powód, ale nie chcę o tym pisać.

22 stycznia 2020 roku odbędzie się sprawa w Sądzie i jestem na prawie z urzędu i dostanę to, co mi się należy, bo nie wypadłam Mamie spod ogona i sprawiedliwość musi być po mojej stronie.

Dlatego piszę, że ten mijający rok ma różne zwroty akcji i następny może być jeszcze bardziej ciekawszy, bo Polska tonie w mafijnych układach.

Ja nigdy już nie osiągnę poprawnych układów z rodziną, bo kasa jest ważniejsza, a ja tylko chcę rodzinie zakomunikować, że głupia nie jestem, tak jak myśleliście!

W tym wszystkim nie chodzi mi o kasę, bo żyje mi się z Mężem całkiem dobrze, a chodzi o zasadę, że w życiu trzeba być uczciwym!

Jeśli Sędzina zaleciła ugodę, a ktoś to lekceważy i się upiera, to ja będę się podpierała literą prawa!

Obraz może zawierać: 1 osoba, tekst

Warto być przyzwoitym!

Znalezione obrazy dla zapytania spadek

Pani Julia kiedy jej mama została wdową, to sprowadziła ją do swojego miasta i wzięła pod swój  dach.

Mama pani Julii przystała na taki układ, gdyż bała się samotności i chętnie się spakowała i zamieszkała u córki.

Była pełna werwy, a więc szykowała rodzinne obiady, kiedy pani Julia i jej mąż byli w pracy.

Dom był duży, a więc mama miała swój, osobisty pokój, gdzie mogła wypoczywać, oglądać telewizor, czy też poczytać.

Pani Julia z mężem pracowali bardzo ciężko i do późnych godzin, a więc dom ogarniała mama, ale nigdy się nie skarżyła i w domu nie było nigdy żadnych zatargów, a i mąż pani Julii nigdy nie wszedł w konflkt z teściową.

Mama pani Julii lubiła też latem pogrzebać w przydomowym ogródku, a także czuwała nad dziećmi pani Julii, które babcię bardzo szanowały i kochały.

Żyli w takiej symbioze ładne, parę lat i wszystko do siebie pasowało i się układało.

Mama pani Julii miała jeszcze dwie córki, mieszkające w innych miastach, ale to była zgrana rodzina i spotykali się na wspólne świętowanie i celebrację rodzinnch stosunków.

Ta rodzina stanowiła przykład dla innych, że można żyć w rodzinie zgodnie i się nie sprzeczać i nie drzeć pierza.

Minęło parę lat i nagle mama pani Julii zaczęła chorować.

Pakowali ją do samochodu i jeździli z nią po lekarzach, a także pilowali, aby brała systematycznie leki, ale niestety było coraz gorzej i w końcu mama pani Julii wylądowała w łóżku, nie mogąc pokonać swojej choroby.

Pani Julia zrezygnowała z pracy i opiekowała się swoją, chorą mamą, a więc wykonywała wszystkie zabiegi niezbęde przy chorym jak mycie, karmienie, pilnowanie higieny, a także towarzyszenie matce prawie przez 24 h.

Nie była w tym sama, bo w opiekę włączył się też mąż pani Julii i jej już dorosłe dzieci.

Mama w końcu odeszła otoczona troskliwymi i kochającymi bliskimi.

Na pogrzeb przyjechali wszyscy i okryci żałobą, po stypie – usiedli do wspólnego stołu i między sobą podzielili wszystko, co po mamie zostało – sprawiedliwie!

Mama pani Julii nigdy nie napisała żadnego testamentu, bo wiedziała, że jej córki są przyzwoitymi ludźmi i żadna z nich się nie wyłamie, a podział majątku odbędzie się w spokoju i zgodzie.

Nikt nie musiał się awanturować, że komuś się więcej należy, a także nie musiał iść się sądzić o spadek, bo po prostu warto być przyzwoitym.

Znam jeszcze drugą, bardzo podobną historię, że po śmierci mamy wszystkie dzieci po pogrzebie podzieliły spadek po matce tak, że z narady wyprosiły swoich małżonków i tylko we wspólnym gronie – jako dzieci rozdysponowały wszystko między sobą – sprawiedliwie.

Warto być przyzwoitym, tak, aby do końca życia móc sobie spojrzeć w lustro.

Jeśli rodzina się rozpada, to najczęściej przez wiarę, politykę i pieniądze!

Czy spadek przynosi szczęście w rodzinie?

Dzień dobry, mimo, że pół dnia mamy za sobą.

Opowiem pewną historię bardzo dobrze mi znaną.

To był początek lat 80 – tych, zaraz po zakończeniu stanu wojennego. Polska wkraczała w demokrację, uwolniwszy się z pod systemu socjalistycznego. Wszyscy mieliśmy wielkie nadzieje i zaczynało się w naszym kraju powoli zmieniać.

Z Ameryki, na stare lata postanowiła wrócić pewna stara kobieta, gdyż po latach spędzonych na obczyźnie zatęskniła za Polską. Kupiła wielki dom w Milanówku, w zasadzie to taki mały dworek, osadzony w głębi ogrodu. Taki, że z głównej ulicy mało go było widać, gdyż przesłonięty był okazałymi drzewami. Nazwijmy starszą panią – Marią. Otóż wyjechała ona do tej Ameryki w latach trzydziestych, zostawiając w Polsce dwóch synów. Zostawiła ich na pastwę klasztorów, w których zostali wychowani. Jeden z nich podobno zginął w Powstaniu Warszawskim, a drugi po wojnie wyjechał na Ziemie Zachodnie, gdzie się ożenił i zamieszkał. Nazwijmy go Karol, a jego żonę Stanisławą, tak dla niepoznaki.

Nagle, niespodziewanie Karol otrzymał wiadomość, że po tylu latach odszukała go matka, która nagle przypomniała sobie, że ma syna w Polsce. Oczywiście było wielkie spotkanie, ale ja nie byłam przy tym, a więc nie wiem jak owo spotkanie wyglądało. Czy były łzy szczęścia, czy też wylewanie żali.

Po kilku miesiącach Karol otrzymał wiadomość, że jego matka nagle zmarła w tym Milanówku, a więc ponownie pojechali na pogrzeb, a także po spadek – tak sobie myśleli. Jednak po przybyciu zorientowali się, że już ktoś maczał rączki i wyniósł z domu wiele cennych rzeczy. Maria, ta amerykanka wiele przywiozła dóbr z tej Ameryki, jakich my w biednej Polsce nie widzieliśmy na oczy. Kryształy, pełne kufry przepięknej bielizny, ręczników i kolorowej, gatunkowej pościeli. Dywany, meble, żyrandole stanowiły obiekt pożądania, łącznie ze świecidełkami, biżuterią, bibelotami. W tamtych czasach, co dech w piersiach zapierało, stała sobie nowiutka pralka – włoski automat i wiele, wiele innych rzeczy, do których świeciły się oczy. Ale najważniejszy był ten dom, stojący w dużym, pięknym ogrodzie.

Dwie ciężarówki wypchane maksymalnie dobrami, pojechały na ziemie zachodnie, a dom został wystawiony na sprzedaż, gdyż Karol i Stanisława nie chcieli zamieszkać w Milanówku. Chcieli bogaci wrócić do siebie i oczywiście im się to udało, gdyż dom znalazł bardzo szybko nabywcę.

Bogaci, bo na tamte czasy ponad milion z dobrym kawałkiem to było coś. Wygrać w Toto – Lotka, taką sumę było marzeniem każdego, ale Karol i Stanisława nie musieli skreślać kuponu już.

Co zrobić z tymi pieniędzmi nie bardzo oboje wiedzieli, ale ich życie zmieniło się na lepsze. Nagle jeden z synów zaczął się budować, a brat Stanisławy też chciał postawić dom. Rozpoczęły się szybkie prace z zakupem materiałów budowlanych i robota szybko się rozkręciła. Brat Stanisławy kupił także sobie samochód, a Karol kupił samochód synowi, ale tylko jednemu, choć miał ich dwóch. Ten drugi syn, to jakby się dla Karola nie liczył i diabli wiedzieć czemu. Może to jakaś tajemnica rodzinna.

Stanisława, jak na bogaczkę przystało, zaczęła się wreszcie stroić, co budziło okoliczną zazdrość, a Karol aby pochwalić się, że jest bogatym człowiekiem, szedł do knajpy i pokazywał kumplom jakie pierścionki są w jego posiadaniu.

Oczywiście w rodzinie nastąpił rozłam, bo ktoś coś dostał, to znaczy mu skapnęło, a ktoś inny został co najmniej pominięty. Nikt nie przyznawał się, jaka sumka mu skapnęła. Pierwszy syn wystawił wspaniałą, piętrową chatę, a brat Stanisławy bardzo podobną. Tylko ten drugi syn został zepchnięty ze swoją rodziną do bloku.

Obserwując tę sytuację po latach, to Karol umarł, a Stanisława żyje teraz sobie bardzo skromnie, bo nie wiedzieć czemu i kiedy ta kasa się tak szybko ulotniła. Bogaci ludzie, a jednak biedni. Nie potrafili zainwestować pieniędzy tak, aby one im na stare lata procentowały. Na koncie zostało zero, a może jednak w tych domach są te pieniądze zainwestowane – a kto to wie!

Stanisława obecnie żyje bardzo skromnie, gdyż wszelkie dobra, wartościowe rzeczy podarowała najczęściej lekarzom i zostało z tego co kot napłakał. Pewnego razu zadzwoniła do tego syna, który figę dostał, że potrzebuje telefon w dużym wyświetlaczem i głośnomówiący. No więc ten pominięty syn, poleciał do sklepu na poszukiwania takiego telefonu. Kupił jej. Kiedy Stanisława potrzebuje jechać do lekarza, a zdarza się to bardzo często, to ten pominięty syn, wiezie starą matkę. Takich sytuacji jest wiele, że stara matka dzwoni z prośbami do pominiętego syna, bo ten co dostał, raczej nie ma dla niej czasu!