Archiwa tagu: straość

Carpe diem – chwytaj dzień!

Jestem Seniorką już niestety i z tej racji dużo miejsca poświęcam na blogu właśnie tematowi o strości, o samotności ludzi starszych, a także o ich bezradności – kiedy zostają całkiem sami na tym świecie.

W Polsce ludzie starsi przeszkadzają, co często widać w szpitalach, kiedy traktuje się Seniora jak potencjalnego trupa i nie warto koło niego chodzić i się o niego troszczyć. Wiem coś o tym, bo sama bywałam ostatnio w szpitalu u mojej Mamy i obserwowałam zniecierpliwienie personelu. Nie było to tak bardzo rażące, ale się zdarzyło złe traktowanie i niedopilnowanie. Gdyby nie rodzina, to byłoby jeszcze gorzej.

Rządzący też mają w nosie ludzi starszych, którzy pobierają głodowe emerytury i nie ma żadnych szans na ich podwyżkę, bo by nie starczyło na 500+.

Jestem szczęściarą, że wciąż żyję pod jednym dachem z moim Mężem – już, a może dopiero 43 lata i tu opowiem coś, co dało mi do myślenia.

Przed wczoraj Mąż został obudzony w nocy przez swoją Mamę, bo ta poczuła się źle.

Nie słyszałam tego telefonu i nie obudziłam się w momencie, kiedy Mąż wychodził w nocy z domu.

Obudziłam się jednak i macając – zorientowałam się, że Męża nie ma w domu. Przeczuwałam, że jest u Matki i powinnam być spokojna, ale tak nie było!

Pomyślałam sobie, a gdyby tak było każdej nocy, że pozostawałabym samotna w ciemnej ciszy i w ciągu dnia też, to co by ze mną było!

Przestraszyłam się swoich myśli i do rana nie zmrużyłam oka – czekając na powrót Męża.

Wiem jedno, że gdyby go mi zabrakło, to szybko bym za nim powędrowała – z tęsknoty.

Wiem jedno, że bym nie jadła i nie żyła, a tęsknota bym mnie pokonała.

Bardzo szanuję ludzi starszych, którzy mimo samotności trwają i są to bohaterowie codzienności.

A teraz opowiadanie, które może wywołać łezkę w oku, bo ktoś zrobił tak mało, ale w dzisiejszej znieczulicy – tak dużo:

„Panie, wożę czasami taką babcię. 94 lata” – opowieść taksówkarza wzruszyła tysiące osób.

 

Czemu ta historia tak poruszyła ludzi? Bo dowiodła, że istnieje jeszcze coś takiego jak bezinteresowność.

Samotność starszych osób, które nie mają rodziny, jest trudna. Gdy zabraknie partnera, dzieci, czy wnuków, ciężko jest czasem poradzić sobie z trudnościami dnia codziennego. Zwłaszcza gdy ma się 94 lata. Wiele takich osób może wyłącznie liczyć na wsparcie i opiekę obcych osób i to od ich dobroci serca zależy, jak upłyną ostatnie dni ich życia.

Historia, którą podzielił się Witold Szablowski, została opowiedziana przez taksówkarza o wielkim sercu. Dla samotnej kobiety, której rodzina zginęła w Powstaniu, każdy ludzki i pełen empatii odruch, jest na wagę złota. Dziś niestety ciężko o szacunek dla starszych i osoby, które nie założyły rodziny, spotykają się zazwyczaj z niechęcią i poczuciem, że są „zbędne”. Tym bardziej opowieść pana Witolda daje nadzieję, że można trafić na bezinteresowność i spotkać człowieka, dla którego pieniądze są ważne, ale na pewno nie najważniejsze.

WITOLD SZABLOWSKI

Facebook

Jedna z piękniejszych historii, jakie usłyszałem od taksówkarza. Właściwie to najpiękniejsza.
 Bayer taxi, kilka dni temu. Pan w okolicach pięćdziesiątki, ogolony na łyso, wielki, z wyblakłym już nieco tatuażem na przedramieniu.

 

„Panie, wożę czasami taką babcię. 94 lata. Samotna, mieszka na Woli, cała rodzina zginęła w Powstaniu. Raz przyjechałem do niej na wezwanie, jakoś mnie polubiła, powiedziała, że zawsze już po mnie będzie dzwonić. Dzwoni raz — Panie Irku, na zakupy jedziemy. Jadę, babcia wychodzi, a tu sernik upieczony. Dla córki. Zapamiętała, że mam córkę i upiekła, specjalnie dla niej.

Myślę sobie: jak ona w ten sposób, to ja też. I następnym razem, jak zadzwoniła, że jedziemy do przychodni, to przyjechałem z szarlotką. Woziłem ją potem nie raz i nie dwa. W domu u mnie była. Ja u niej. Kilka razy jej pomagałem zakupy wnieść. Zaprosiła na herbatę. Albumy pokazała „Wszyscy oni już nie żyją’ – popłakała się. No sama babcia. Jak palec. Fajnie się z nią rozmawia, dużo opowiada. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo.

 

Zeszłego lata wybieraliśmy się z rodziną nad morze. Urlop zaklepany, zadatek zapłacony. I dwa dni przed wyjazdem dzwoni babcia. Że ma operację. I żeby ją zawieźć. I płacze. Że się boi. Pytam żonę, co robić. A żona: przecież dobrze wiesz, co. No wiem.

Panie, zawiozłem rodzinę do Ustki. Przenocowałem i następnej nocy, o północku, ruszyłem do babci. Podjechałem pod kamienicę, zdążyłem się jeszcze chwilę zdrzemnąć, i 7:30 dzwonię, że jestem. Słowa jej nie powiedziałem, że przyjechałem z Ustki. Myślała, że jestem normalnie w pracy. Kurs wyszedł 32,40. Mam w domu paragon na pamiątkę, bo przecież to szaleństwo było, no sam pan powiedz. Za darmo bym ją zawiózł, ale babcia by się nie zgodziła. Ona zawsze płaci więcej, niż się należy. Taka jest.

Zaprowadziłem babcię na oddział, przytuliłem. No jakbym kogoś z rodziny odprowadzał, mówię panu. I jak już ją wzięli, to w auto — i z powrotem do Ustki. Babcia wyszła po tygodniu, cała i zdrowa. Urlop mi się skończył, więc ją odebrałem już normalnie. Do dzisiaj nie wie, że wtedy specjalnie dla niej z Ustki leciałem”.

 

Smutne trochę, że taki prosty odruch staje się dziś bohaterskim czynem, bo każdy powinien umieć się tak zachować. Niestety ludziom brakuje czasu, by rozejrzeć się wokół, dostrzec potrzeby innych ludzi. Oby więcej takich taksówkarzy jeździło po polskich drogach!

http://mamadu.pl/131797,opowiesc-taksowkarza-wzruszyla-tysiace-osob-samotnosc-starosc

Reklama

Starość jest sprawiedliwa – moje kino

Starość jest sprawiedliwa, ponieważ dotyka każdego człowieka, bez względu na to, kim byliśmy i jesteśmy. Niezależnie, czy jesteśmy skromnymi ludźmi, żyjącymi w swoim małym świecie, nie znanymi większej publice, czy ludzi, którzy swoją twarz pokazali w wielu filmach i w swojej artystycznej pracy. Ludzi, którzy dostarczali nam emocji poprzez granie najróżniejszych ról w swoim życiu na planie filmu, czy też deskach teatru. Mowa jest tutaj o wielkich, polskich aktorach, którzy powoli odchodzą od nas, pozostawiając po sobie wielkie, swoje role.

Starość, to taki niemodny temat i w naszej kulturze i sztuce niechętnie pokazywany. Starość, ta obrzydliwa, omijana jest szerokim łukiem, bo współczesny świat ma zapotrzebowanie na piękno i perfekcyjną urodę, bez grama zmarszczek i niedoskonałości. Ludzie nie lubią brzydoty i umierania i takie obrazy są oddalane na bardzo daleki plan, jakby nigdy miałyby nas  dotyczyć. Jednak ona przychodzi i z dnia na dzień straszy nas, że możemy nagle stać się chorzy i niedołężni, a obok nas nie ma nikogo, kto będzie nam w tej starości towarzyszył.

Wczoraj, w te dni refleksji, telewizja wyemitowała film pt. „Jeszcze nie wieczór” – Jacka Bławuta. Bohaterami filmu są mieszkańcy Domu Aktora w Skolimowie. 

Obejrzałam ze łzami w oczach, gdyż temat już mi jest bliski – niestety. Mamy wciąż wspaniałych aktorów, którzy bardzo realnie odegrali swoje role, tak jakby  wszyscy byli mieszkańcami Domu Starości w Skolimowie. Film jest bardziej dokumentem, aniżeli fabułą i ma się wrażenie, że aktorzy są realnymi mieszkańcami tego domu i realnie ze sobą tworzą społeczność, skazaną na zapomnienie i wegetację, aż nie przyjdzie po nich śmierć.

Oglądając, tak sobie pomyślałam, że już nigdy w jednym miejscu nie obejrzymy takiej plejady doskonałych aktorów – od Beaty Tyszkiewcz, po Ninę Andrycz. Nigdy już nie pojawią się oni razem, ze swoim doskonałym, aktorskim warsztatem i kunsztem starej szkoły.

Proszę prześledzić nazwiska aktorów, tych, którzy jeszcze żyją i tych, którzy odeszli zaraz po premierze filmu, a od razu zauważymy, że przychodzi taki czas, kiedy dana rola, jest rolą ostatnią.

Polecam ten film, każdemu, kto chce chwilę podumać i wiecie co? Przeczytałam gdzieś taki komentarz, że aktor w pogoni za rolą, za nagrodami, za docenieniem przez widza i wielkiej pasji grania, gdzieś tam po drodze nie potrafił zbudować rodziny i więzi z bliskimi i przychodzi taki moment, że zostaje na starość całkiem sam. Może i coś w tym jest.

 

OBSADA:

Żyjąca:

Zmarli: