Poznali się całkiem przypadkowo. Oboje byli entuzjastami wszelkiej sztuki i kiedy tylko czas pozwalał odwiedzali w mieście wszystkie wystawy i galerie. Beata niespodziewanie na niego wpadła, potrącając delikatnie łokciem, a on się uśmiechnął znacząco, że zrobiła mu przyjemność i poszedł po dwa kieliszki szampana, aby wyrazić w ten sposób, że wpadła mu w oko. Nie zamierzał utracić okazji, aby się do niej nie zbliżyć. Beata odwzajemniła uśmiechem i pomyślała, że ten szampan to dobre posunięcie, bo i jej Zbigniew się spodobał.
Pasowali do siebie jak mało, która para. Ona wysoka blondynka, o filigranowych kształtach i spojrzeniu spod błękitnych tęczówek. Delikatny makijaż rozświetlał jej piorunujące i zalotne oczy. Takich oczu nie spotyka się często i ten wzrok poraził Zbigniewa.
On, wysoki i przystojny brunet, ubrany w sportowe ciuchy, podszyte wielką elegancją i smakiem. Twarz oprószona delikatnym zarostem, współgrającym z lekką siwizną, taką jaka podoba się płci przeciwnej. Miał w sobie ten urok, jaki Beacie zawsze imponował i jakiego w mężczyźnie szukała.
Umówili się następnego dnia, aby zjeść wspólnie obiad w dobrej restauracji, za który zapłacił Zbyszek. Spodobało się jej, że mieli ze sobą o czym rozmawiać, bo łączyła ich wspólna pasja do sztuki. Mogli o niej rozmawiać godzinami i nigdy w swoim towarzystwie się nie nudzili.
Mijały tygodnie, a potem miesiące na wspólnych randkach, pełnych miłosnych uniesień. Pasowali do siebie w łóżku i stanowili jedną całość. Oboje bez żadnych zobowiązań mogli cieszyć się sobą do upadłego i do zatracenia. Beata była taka szczęśliwa, a Zbyszek nie spuszczał jej z oczu. Wszędzie bywali razem. Na bankietach, spotkaniach z przyjaciółmi – wszędzie nierozłączni i imponowało jej to, że nie odstępował jej na krok, a także, że inni postrzegali ich jako wzorową i przepiękną parę. Oboje byli dowcipni i towarzyscy i żadne spotkanie towarzyskie nie mogło być bez nich udane. Ich szczęście, było szczęściem ich przyjaciół, a Beata była coraz bardziej zakochana.
Pojechali do Paryża, aby uciec trochę od swojej pracy i odetchnąć innym powietrzem. Mieli w planie zwiedzanie galerii i paryskich wystaw, na co Beata bardzo się cieszyła. Pewnego wieczoru, przy kolacji w paryskiej kafejce, Zbigniew oświadczył się Beacie. Wino, romantyczna muzyka i wspaniałe jedzenie, tak to sobie zaplanował – w Paryżu właśnie. Ależ oczywiście, że zauroczona Beata oświadczyny przyjęła ze łzami szczęścia.
Pragnęła, aby być najpiękniejszą panną młodą. Wybrała suknię, w której wyglądała jak księżniczka i zabrali się za listę gości na wesele i ślub, na który nie szczędzili grosza. Oboje świetnie zarabiali, a więc nie będą sobie na nic żałować.
Ślub i wesele odbyło się w cudownej oprawie i wszyscy życzyli im długich lat w szczęściu i zdrowiu z gromadką wspaniałych dzieci. Czuli się jakby wygrali los na loterii, bo mieli siebie, a kiedy Zbigniew wręczył jej klucz do ich mieszkania, znajdującego się w luksusowym apartamentowcu z widokiem na miasto, nie posiadała się ze szczęścia. Nie wierzyła, że ta bajka jej się w życiu przydarzyła i kochała jeszcze bardziej swojego wybranka na całe życie.
Pewnego poranka obudziła się, kiedy promienie słońca zaglądały do wielkich okien. Zbyszka już przy niej nie było. Poszedł do pracy, a więc postanowiła, że spędzi ten dzień na domowych zajęciach. Posprząta i ugotuje Zbyszkowi obiad, bo kochała tak bardzo, że robienie mu przyjemności, uważała za coś zupełnie normalnego. Pragnęła go codziennie uszczęśliwiać, a wiec poszła do miasta i kupiła bukiet świeżych kwiatów, bo tak lubił i poczyniła zakupy, aby ugotować mu posiłek, gdyż nie uznawał jedzenia poza domem.
Krzątała się po ich luksusowej kuchni, a w tle leciała jej ulubiona muzyka. Kroiła, siekała, mieszała i dosmaczała, aby tylko mu smakowało. Następnie ubrała się elegancko i zrobiła makijaż, bo chciała mu się podobać każdego dnia i o każdej porze. Oboje byli estetami i dbali o swój elegancki wizerunek, a Zbigniew też potrafił się ubrać i nie szczędzili pieniędzy na ubrania w najlepszej jakości. Było ich na to stać, gdyż Zbigniew bardzo dobrze zarabiał. Beata zrezygnowała z pracy, bo tak chciał Zbyszek, twierdząc, że póki co, jego żona nie musi się przemęczać. Beata zgodziła się na taki układ, ponieważ starali się o dziecko, a więc powinna być wypoczęta i zrelaksowana.
Usłyszała, że Zbigniew wszedł do domu, w którym unosił się zapach obiadu. Rozejrzał się po mieszkaniu i zauważył w wazonie, świeże kwiaty. Na przywitanie pocałował i przytulił Beatę, tak jak robił po powrocie z pracy każdego dnia.
Kiedy rozkładała na talerze przygotowany posiłek, nagle poczuła uderzenie w plecy, tak silne, że podkurczone z bólu nogi, zwaliły ją z nóg. Upadła na podłogę nie zdając sobie sprawy, co się wydarzyło. Straciła na chwilę świadomość, by z trudem się podnieść i nagle na swoim brzuchu poczuła mocne kopnięcie. Bił ją tak, że nie miała szans, aby stanąć do pionu i tylko słyszała, że kurze są na meblach i pewnie cały dzień się leniła i go zdradzała.
– Wymagam bezwzględnej czystości – wrzeszczał i kopał ją coraz mocniej, a ona nie wiedziała dlaczego tak mocno ją kopie i katuje. Nie poznawała swojego męża , który w jednej chwili obdarł ją z godności i poświęcenia jakie mu pragnęła zapewnić – wszystko z miłości przecież!
Kiedy przestał ją katować, mocno posiniaczona doczołgała się do łazienki, aby zmyć z siebie bestialstwo i obejrzeć serię siniaków na swoim ciele.
Płakała tak bardzo, że nie usłyszała, kiedy wszedł za nią i pociągnął za włosy tak silnie, że nie miała żadnej szansy na wyzwolenie, a następnie powalił na podłogę i ją perfidnie zgwałcił. Zgwałcił bez żadnych skrupułów, a kiedy skończył, oznajmił, że nigdy się od niego nie uwolni i stanowią jedną całość i jest mu przypisana do końca jego dni, a więc niech się nie waży, mu się przeciwstawiać, bo jest jego własnością i ma robić wszystko, tak jak on chce.
Tej nocy nie spała, nie mogąc pozbierać myśli. Nie mogła zrozumieć, że jej ukochany mąż zamienił się w takiego potwora. Nie docierało do niej, że wcale go nie zna i nie wie jak dalej będzie wyglądało jej życie.
Kiedy się rano pozbierała, zauważyła, że jest uwięziona i zabrał jej telefon. Zabrał jej klucze od domu i odciął od wszelkiego kontaktu ze światem, wyrywając kable od telefonu stacjonarnego. Nie miała już nic swojego. Nie miała jak uciec i obolała przeleżała kilka godzin do jego powrotu.
Przyszedł z wielkim bukietem czerwonych róż i założył jej na szyję drogi naszyjnik na znak zgody, a potem ponownie ją zgwałcił. To był dla Beaty koniec jej małżeństwa i już wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo przy boku tego człowieka, dla którego stała się zabawką i bezwolną kobietą.
Nie zamierzała się jednak poddać i pewnego razu, stanęła na parapecie okna, wysokiego piętra i zaczęła krzyczeć, że rzuci się z okna i chce popełnić samobójstwo.
Za chwilę służby wszelkie postawione w stan gotowości zjawiły się w jej mieszkaniu, wywarzając drzwi i w ten sposób stała się wreszcie wolna. Zabrała z domu kilka rzeczy i zaoszczędzone pieniądze. Wsiadła w pierwszy, lepszy pociąg, aby pojechać jak najdalej od miejsca, w którym spotkało ją tyle zła. Uciekła przed swoim oprawcą, nie wiedząc gdzie trafi i jak się otrząśnie po traumie, oraz wyleczy z fatalnego związku.
Minęło kilka lat i ponownie związała się bez ślubu z człowiekiem, który podał jej dłoń i starał się wyciągnąć z depresji po poprzednich zdarzeniach. Był to bardzo dobry człowiek i jemu urodziła dwoje dzieci. Była bardzo szczęśliwa, wiodąc spokojne i bezpieczne życie.
Wciąż, gdzieś tam z tyłu głowy miała wrażenie, że Zbigniew gdzieś tam za nią jest. Nie raz łapała się na tym, że się go boi i nigdy od niego nie uwolni, gdyż miała wrażenie, że się zjawi nieoczekiwanie, by zmusić ją do powrotu, zgodnie z groźbami, iż należy tylko do niego.
Pewnego dnia wzięła gazetę do ręki i przeczytała notatkę, że pewien, bogaty prezes korporacji targnął się na swoje życie w związku z chorobą psychiczną!
Poczuła się wolna!