Archiwa tagu: urlop

Wspomnień czar!

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, niebo, chmura, łódź, góra, ocean, na zewnątrz, przyroda i woda

Tak sobie słucham Festiwalu w Sopocie i jestem zadowolona, bo naprawdę jest to duży format i trzyma pozom.

Zawsze słuchałam i oglądałam wszelkie festiwale, bo sprawia mi to ogromną przyjemność, ale ja nie na ten temat chciałam.

Mój Mąż, notoryczny paracocholik postanowił tego lata więcej odpoczywać i co jakiś czas spędza kilka godzin nad naszym, pięknym jeziorem, co mnie bardzo cieszy, że uczy się relaksu!

Mamy w mieście taki komfort, że jezioro jest w środku miasta i jest połączone kanałami z dwoma, innymi jeziorami.

Jakieś 20 lat temu te kanały były drożne i wpływaliśmy łodziami, jakby przez amazońską dżunglę i przeprawialiśmy się z namiotami, materacami i całym ekwipunkiem na naszą wyspę, gdzie spędzialiśmy czas – biwakując dwa tygodnie.

To były piękne czasy, kiedy dzieci z nami były, a ja wędkowałam i łowiłam ryby na kolację.

Mieliśmy tam wszystko, bo nawet maszynkę do mielenia ryb na kotlety, a także butle gazowe, na których gotowaliśmy dania jednogarnkowe.

Teraz te kanały są zawalone połamanymi drzewani i nikt o nie nie dba, a więc pewna epoka się skończyła.

Mamy w tym roku cudne lato! Termometry się grzeją na maksa, ale niestety minęło tyle lat, kiedy  znosiłam wysokie temperatury i mogliśmy z Rodziną spędzać na plaży całe dnie.

Dzieci były pod opieką i mogły się moczyć w jeziorze, a my Rodzice szykowaliśmy jedzenia tyle, aby wystarczyło do wieczora.

Pamiętam, że miasto miało awarię sieci wodociągowej i w kranach nie mieliśmy wody, ale uratowało nas jezioro i hangar WOPR, gdzie nabieraliśmy wodę i się kapaliśmy, a więc byliśmy uratowani.

Wszystko, co piękne kiedyś się kończy, ale pozostają cudowne wspomnienia i zdjęcia z wypraw i biesiadowania nad jeziorami.

My naprawdę nie musieliśmy jechać do Chorawcji, aby poczuć bryzę, bo mieliśmy i mamy ją nad naszym jeziorem.

Potrafiliśmy zorganizować wszystko tak, aby nasze Dzieci były szczęśliwe i my dorośli, którzy kiedy Dzieciaki poszły spać, rozpalaliśmy ognisko i sobie  biesiadowaliśmy – rozmawiając, żartując.

Mieliśmy na stanie wojskowy samochód – Gaza 69 i tym samochodem odbywał się transport naszego ekwipunku – było cudownie, a polityka nie zajmowała nas wcale.

Gdybym była młodsza, gdybym była, to bym ten scenariusz spędzania wolnego czasu powtórzyła, bo byłam szczęściarą w spędzaniu urlopu z naturą.

Mąż teraz na plaży spotyka się ze swoimi, dawnymi kolegami i nazywam ich dinozaurami i o zgrozo jeden z nich od wczoraj leży na onkologii z poderzeniem raka płuc, a więc kochani chwytajcie chwile, chwytajcie dzień – carpe diem!

Ja już tylko w tak gorące lato mam za przyjaciela – wiatrak!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi, chmura, niebo, okulary przeciwsłoneczne, na zewnątrz, przyroda, zbliżenie i woda

 

Gdzie na urlop?

 

Gdybym była młodsza kochany, to bym chciała z Tobą pojechać do Albanii!

Uwielbiam oglądać, bo na stare lata mi tylko to zostało – reportaże emitowane w TVN BIS!

Dzisiaj natrafiłam właśnie na reportaż o Albanii i się zakochałam, a moje oczy nasyciły się pięknem tego kraju.

Ludzie jeżdżą daleko, aż po Egipt, kiedy pod nosem Europejczycy mają właśnie Albanię.

Albania, położona jest nad dwoma morzami: Adriatyckim i Jońskimi i jest jednym z niewielu krajów w Europie, który nadal zadziwia swoją autentycznością. Lata długiej izolacji sprawiły, że zachowała niepowtarzalną atmosferę.

Jest to kraina orłów, kraj ludzi mówiących otwarcie – to nazwy, których używają Albańczycy, mówiąc o swojej pięknej ojczyźnie. Wspaniałe zabytki, góry, plaże, jeziora, śródziemnomorski klimat i gościnność mieszkańców sprawiają, że coraz częściej odwiedzają ten niewielki kraj turyści, szukający nowych, autentycznych miejsc do odkrycia.

W Albanii jest wszystko, bo jeziora, laguny, góry, rzeki, przepiękne, puste plaże.

Albania jest dość biednym krajem, bo krótko demokratycznym  i bardzo liczy na napływ turystów, którym oferuje swoje cudowne walory do zwiedzania i poznania.

To jest ten kraj, w którym muzułmanie z katolikami nie są w sporze, a ataki terrorystyczne prawie nie grożą.

Jest to spokojny kraj z niesamowitą tradycją i gościnnością.

W Albanii  ludzie są otwarci na turystów, którym oferują wszystkie swoje, wspaniałe widoki i dobrą kuchnię, oraz niesamowitą radość życia.

Ja nie wiedziałam, że istnieje miejsce w Europie, gdzie muzułmanie, choć stanowią większość, żyją w idealnej zgodzie z katolikami i prawosławnymi. Nie ma islamskich gett, wezwań do wprowadzenia szariatu, terroryzmu.

Witajcie w Albanii – państwie, które w wizji komunistycznego dyktatora miało być pierwszym stuprocentowo ateistycznym, a stało się światową stolicą tolerancji.

I tylko gdybym była młodsza kochany! 😀

Zdjęcia pobrałam z Google Grafika!

Znalezione obrazy dla zapytania albania

Znalezione obrazy dla zapytania albania

 

Znalezione obrazy dla zapytania albania

Znalezione obrazy dla zapytania albania

Znalezione obrazy dla zapytania albania

Podobny obraz

 

Przyjechała patologia nad polski Bałtyk?

Gdybym mogła coś zmienić w swoim życiu – nie teraz, a kilka lat temu, to bym bardzo chciała mieszkać nad naszym morzem Bałtyk.

Urodziłam się nad morzem i wiele, dziecinnych lat tam mieszkałam, a więc zrozumiałe jest to, że to morze wciąż szumi we mnie.

Wiele razy byłam potem nad morzem, w okresie letnim i zawsze ładowałam tam swoje akumulatory.

Morze mnie uspokajało i mogłam godzinami siedzieć na piasku i gapić w  horyzont – daleko, daleko!

Spacer linią brzegową to czysta przyjemność, podczas którego uspokajała się cała dusza.

Brodzenie po piasku na skraju, między kolejną falą, to najlepszy środek na uspokojenie.

Tak bardzo tęsknię za morzem, ale los chciał inaczej i rzucił mnie 100 kilometrów, prawie w linii prostej od mojego ukochanego morza.

Byłam kilkakrotnie na wakacjach i nigdy nie trafiłam na ludzi, którzy nie potrafią odpoczywać i zachowują się agresywnie.

Może miałam szczęście, że zawsze trafiałam na mądrych i wychowanych wczasowiczów, którzy przyjechali odpocząć i poleniuchować.

Przyjeżdżali z dziećmi też i nigdy nie widziałam i nie słyszałam, że te dzieci są źle wychowane i nie potrafią się zachować. Były z reguły dopilnowane przez rodziców  i nie robiły siku do morza, ani do piasku. A jeśli tak się zdarzyło, to była wina gospodarzy okolicznych plaż, że nie było po prostu gdzie  załatwić swoich potrzeb.

Po przejrzeniu Internetu odechciało mi się marzeń, kiedy to przeczytałam jak to przyjechała warszawka w osobie Doroty Zawadzkiej, która wdeptała Polaków w morski piasek.

Dorota Zawadzka przyjechała nad polskie wybrzeże w ramach akcji „Przytulmy lato”.

Akcja ta jest pod patronatem Rzecznika Praw Dziecka i ma na celu edukowanie rodziców i ich dzieci w różnych hotelach i ośrodkach wczasowych.

Jednak tej pani z Warszawy to nie wystarczy i przemierzając polskie wybrzeże postanowiła skrytykować program rodzinny 500+, gdyż jej zdaniem nad morze przyjechała patologia, która nie potrafi wychowywać swoich dzieci i zachowuje się prymitywnie.

Dzisiejsza prasa zawrzała i zawrzały Wiadomości TV1 i wzięli na tapetę słynną Super Nianię, która i moim zdaniem chce kolejny raz zabłysnąć. W konsekwencji wylała się na nią ogromna fala hejtu , który jej wytknął, że syn jej jest gwałcicielem i nie powinna oceniać innych rodzin i ich dzieci i tak oto czytamy:

 

Kolejna celebrytka obraża Polaków na wakacjach. Tym razem gwiazda TVN

– Jedzą te wszystkie frytki, gofry, ryby na starych tłuszczach i nie wytrzymują. Dowiedzieliśmy się, jaka naprawdę jest polska rodzina – uważa Dorota Zawadzka, znana jako „Superniania” z TVN. To kolejna już pogardliwa wypowiedź przedstawicielki „elyty” o zwykłych Polakach.

Polaku, nie jedź nad Bałtyk, bo zostaniesz zaliczony przez telewizyjnych celebrytów  do tłuszczy, której w ogóle nie powinno tam być. Tym razem do ataku na polskich turystów wypoczywających nad morzem przystąpiła Dorota Zawadzka, psycholog znana jako „Superniania” TVN.

Jej wypowiedź o polskich rodzinach – zamieszczona w „Newsweeku” wydawanym przez Axel Springer – jest obrzydliwa:

 

Największy tegoroczny szok? Matka jak gdyby nigdy nic myjąca w morzu ubrudzone fekaliami dziecko. Jedzą te wszystkie frytki, gofry, ryby na starych tłuszczach i nie wytrzymują. Dowiedzieliśmy się, jaka naprawdę jest polska rodzina. Nie chodzi o brak obycia. Nawet nie o to, że ludzie nie wiedzą, że na wydmach nie załatwia się potrzeb, że tych koszulek z Wołyniem nie zmieniają przez kilka dni. Chodzi o to najbardziej, że ojcowie, matki też, są na plażach pijani i agresywni.


A propos agresywnych mężczyzn i prawdziwych „polskich rodzin”, warto przypomnieć, że Paweł Z. – syn „Superniani”, która poucza Polaków o dobrych manierach – został oskarżony o próbę gwałtu na swojej koleżance. Zdaniem śledczych miało do tego dojść podczas imprezy – pod koniec 2014 r.

Wypowiedź Zawadzkiej

Jestem ciekawa jakie są Wasze urlopowe

doświadczenia z pobytu nad polskim morzem, bo moje

są z reguły pozytywne.

Dla Zawadzkiej mam radę, aby opuściła nasze wybrzeże

i pojechała w góry, albo na Mazury! Może tam spotka się

z większą kulturą i tu moja maksyma, że ludzi się albo

lubi, albo nienawidzi i smutne jest to, że nie ma niczego

pośrodku!

Hrabina Młynarska Agata wybrała się nad Bałtyk!

Agata Młynarska, zwolniona z telewizji partii jedynej, a ściślej z programu „Świat się kręci” – wybrała się na wypoczynek nad nasze Morze Bałtyk. 

Wybrała się, ale nie odrobiła lekcji domowej i nie sprawdziła gdzie można nad naszym morzem odpocząć prawie tak, jak na bezludnej wyspie.

Pani Agato! Po co ma Pani Internet i dlaczego nie zorientowała się Pani o wyjątkowo pustych miejscach i plażach nad naszym morzem? Dlaczego pchała się Pani dobrowolnie w tłumy Polaków, którzy na urlopie zachowują się całkiem inaczej, aniżeli na co dzień. Czy Pani nie wie, że podczas urlopu też Polakom trochę odbija i czasem wypiją o jedno piwo za dużo, ale nazywając wszystkich państwem Kiepskich, to wielkie przegięcie.

Podpowiem gdzie znajdzie Pani totalny spokój, o jakim Pani marzy, a więc:

Dziwnów na Wydmie. Tam plaże są prawie bezludne, a wsiadając w samochód i jadąc kilka kilometrów dalej w kierunku Międzywodzia można trafić na plażę bezludną, a więc akurat dla Pani. 

Albo trzeba szukać pustych plaż między Międzyzdrojami, a Dziwnowem i zdziwi się Pani, że wczasowiczom nie chce się szukać takiego spokoju, jakiego oczekuje Pani. Wolą rozstawić metrowe parawany i się tłoczyć, bo człowiek, to ssak stadny jest jednak!

Trzeba Pani Agato być sprytnym i pytać, pytać, a nie ple, ple w sieci! Dwója z geografii i turystyki – chyba chciała tym wpisem Pani na nowo zaistnieć, ale wyszedł z tego taki trochę niesmak w wykonaniu Młynarskiej, a Ojciec takie cudne wiersze pisał – bliżej ludzi i nie nazywał ich Kiepskimi. Daleko padło jabłko od jabłoni – kiepskie!

Agata Młynarska

Podróż samochodem z Helu do Trójmiasta w lipcowy dzień potrafi twać 6 godzin. We Władysławowie jest totalny armagedon – zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi, jedzenie jest drogie i przeważnie niedobre – ryby smażone na oleju niepierwszej świeżości, króluja gofry i fryty. Wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciaży opędzaja się od swoich dzieci i umęczonych żon.Wiadomo, dobry browar to podstawa! Wieje, pada deszcz i bywa zimno.
A jednak w przebłyskach łaskawego słońca wieczorna joga na tarasie, spacer brzegiem morza, rower wzdłuż Zatoki , zachód słońca w Juracie, zapach sosen wynagradzaja wszystko! Szukam miejsc bez ludzi, z dala od tych, którzy niszcza ten rajski kawałek Polski, bez samochodów, co jest prawie niemożliwe. Jak wiemy szczęście i spokój sa zawsze w głowie a wakacje nad naszym morzem doskonałym wyzwaniem by taki stan osiagnać.Dobrego odpoczywania życzę bez chamstwa i hałasu:)

Zdjęcie użytkownika Agata Młynarska.
Zdjęcie użytkownika Agata Młynarska.
Zdjęcie użytkownika Agata Młynarska.
Zdjęcie użytkownika Agata Młynarska.

Moi bliscy na wakacjach!

Moja Córka z Rodziną pojechała na wakacje i wiem tyle, że są gdzieś na południu Polski i zwiedzają po drodze wszystko, co się da.

I tu ponownie jest pochwała dla Internetu, że o poranku jeszcze nie zdążę włączyć komputera, a relacja z Ich wakacji już na mnie czeka na Facebooku.

Tym sposobem zwiedzam z Nimi.

Dziś byli na Safari w Czechach! 🙂

 

 

 

 

 

 

 

Czy wszystkie kobiety nadają się na matki?

Kiedy dziecko przychodzi na świat, każda kobieta po porodzie czuje się szczęśliwa i spełniona, o ile oczywiście tego dziecka sama chciała. Następuje w życiu kobiety taki moment, że matką chce być i pragnie dać swojemu mężczyźnie cudownego potomka.

W czasie ciąży kobieta robi wszystko i dba o siebie przygotowując się psychicznie na nowe obowiązki, które zaważą na jej całym późniejszym życiu, bo dziecko to nie jest zabawka, że kiedy się znudzi, można odłożyć w kąt i o tym należy pamiętać planując przyszłe pokolenia.

Przeczytałam poniższy tekst i się wystraszyłam, że może pisać w ten sposób matka, która urodziła z pełną świadomością, a potem to wszystko ją przerosło. Zastygłam nieruchomo czytając, ale za chwilę przyszła mi taka refleksja, że podobnie przeżywałam swoje pierwsze macierzyństwo.

Mąż był w wojsku, kiedy siłami natury przyszła moja pierworodna. Kiedy mi ją przynieśli, taką malutką kruszynkę, ogromnie podobną do swojego taty, ucieszyłam się, że niczego jej nie brakuje. Ma dwie rączki, dwie nóżki, wszystkie paluszki i dużo czarnych włosków na głowie, a do tego różniła się od innych dzieci, bo odziedziczyła po ojcu śniadą cerę. Była taka śliczna i pamiętam do dziś, jak ją oglądałam i nadziwić się nie mogłam.

Ale w domu już było gorzej. Nie wiedziałam wiele o macierzyństwie, bo poradników było jak na lekarstwo i wiedzy nie było skąd czerpać. Miałam taką jedyną książkę, z której czerpałam co, kiedy i jak! Dużo pomogła mi moja mama, ale kiedy poszła do pracy, zostawałam z córką sama. Karmienie piersią odpadało, gdyż pokarm znikał jak kamfora, a więc przyszło mi karmić niebieskim mlekiem, jedynym, dostępnym. Kiedy córka płakała, ja płakałam razem z nią i często nie wiedziałam co robię źle, że mała płacze. Z tej mojej książki wyczytywałam kiedy podać pierwszy soczek i jak ugotować pierwszą zupkę. 

Pieluchy to inna bajka, bo się siedziało przy pralce, która codziennie prała sporą ilość pieluch tetrowych, nie to co teraz, że do kosza i po kłopocie. Kiedy mała zachorowała, czym prędzej pędziłam do lekarza nie zwlekając, bo byłam bardzo uczulona na tym punkcie. 

Każda kobieta wie ile jest pracy przy malutkim dziecku, choć dziś wydaje mi się, że w dobie nowoczesnych pieluch i gotowych zupek, macierzyństwo jest o wiele łatwiejsze, oczywiście jeśli dziecko jest zdrowe.

Kiedyś nikt nie wiedział, co to jest depresja po porodowa i dlaczego młode kobiety macierzyństwo przerasta. Kiedy byłam początkującą matką, pewnie i ja ją przechodziłam, ale nikomu się nie skarżyłam i nie wiedziałam, że i ja momentami, kiedy wychowywałam córkę – ją miałam. Może dlatego warto o tym mówić i mieć na oku każdą matkę, aby w porę jej pomóc, czy też wyręczyć w obowiązkach od czasu do czasu. Kobieta zamknięta w domu z dzieckiem może czuć się opuszczona i samotna i nie radząca sobie, bo macierzyństwo to trudna rola w życiu kobiety.

Ps. Z drugim dzieckiem już nie przeżywałam tak bardzo, bo doświadczenie zrobiło już swoje, a teraz oddajcie się lekturze i nie potępiajcie.

http://potworywozkowe.pl/2014/07/niechciane-macierzynstwo.html

„Muszę wstać, muszę wstać, muszę kurwa do niej wstać. Jej płacz jest tak cholernie męczący. Dlaczego ja nic do niej czuję? Dlaczego mam ochotę wyjść i ją tutaj zostawić? Niech sobie płacze, niech się drze jak chce. Dlaczego jej po prostu nie wezmę i nie nakarmię? Próbuję zagłuszyć jej krzyk swoim płaczem.

Ryczymy obie, dzień w dzień to samo, ten sam pieprzony scenariusz. Nikt nic nie wie, bo przecież nikomu się nie przyznam, że mam ochotę się zabić. Moja córka jest taka idealna. Jest tak idealnie grzeczna i w ogóle, cholera, nie płacze. Bo nie płacze, jak jesteśmy u teściów, u babci, jak jej ojciec jest w domu. Ja też jakoś wtedy nie ryczę, nawet staram się rysować uśmiech na swojej twarzy. Odgrywać szczęśliwą matką polkę. Tak, rzygam szczęściem. Przepraszam, ale nie mogę być szczęśliwa, nie dopóki ona tu jest.

Irytuje mnie wszystko. To, że znowu pielucha pełna, że dzisiaj musi wisieć cały dzień na cycu.  Że nie mogę nigdzie wyjść sama, bo ona nawet pieprzonej minuty beze mnie nie wytrzyma. Irytuje mnie mąż, bo nie robi kompletnie nic żeby mi pomóc. Nic. Wychodzi sobie na dwanaście godzin z domu i zostawia mnie z wszystkim samą. A potem wraca, uśmiecha się do niej i robi wszystko, żeby się nią nie zajmować. Wchodzę pod prysznic i udaję, że nie słyszę wrzasku. Że nie słyszę wołań męża. Pięć minut dla siebie. Pięć cholernych minut dla siebie. Przegryzam wargi, mam ochotę wrzeszczeć razem z nimi. Zanoszę się płaczem. Przecież tak łatwo o wypadek pod prysznicem…  Ale jak gdyby nigdy nic, z uśmiechem na twarzy, wracam do swojej szczęśliwej rodzinki.

***

Pierwszej nocy w domu, po powrocie z małą ze szpitala, miałam sen. Przerażająco prawdziwy sen. Spałyśmy razem, ona wtulana do mojej piersi, w końcu nic mnie nie bolało. Zobaczyłam przed sobą męża z dużą poduszką. Zaczął przykładać mi ją do twarzy, dosięgała też buzi małej. Dociskał i dusił. Robił to bez żadnych emocji. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam siły, uciekało z nas życie. Czułam jak umieramy, czułam strach i ból. Obudziłam się przerażona, sprawdziłam co z córką. Ledwo łapałam oddech. Spała spokojnie w swoim łóżeczku.

***

Nie wiem kogo bardziej nienawidzę. Siebie, za to że dałam sobie zrobić dziecko. Męża, za to że mi je zrobił. Czy córkę, za to że jest. Papierosów też nienawidzę, za to że mnie mdli po każdej próbie wypalenia. A ja tak bardzo potrzebuję nikotyny! Wiem tylko jedno, że moja nienawiść musi zostać we mnie, gdzieś schowana w środku. Całymi dniami siedzę na kanapie, ona leży obok. Gapię się w puste ściany i modlę, się żeby ta cisza trwała wiecznie. Beznamiętnie spoglądam na jej twarz i widzę, patrząc na nią widzę, ile jeszcze będę musiała przejść. Ile jeszcze będę musiała poświęcić. Ile nocy będę musiała przepłakać. Patrzę na nią i chcę, żeby znikła.

Mijają tygodnie a ja mam wrażenie, że mijają lata. Dni się dłużą a ja coraz częściej siedzę w kącie i nie czuję nic. Żeby coś poczuć muszę sprawiać sobie ból, najczęściej drapiąc nogi do krwi. Tak jest właśnie najlepiej, bo nikt nie widzi i nie zadaje głupich pytań. Zresztą, ja mam większe rany w sobie. W mózgu, w sercu. Tam krwawię cały czas. Zastanawiam się jak by to było, gdyby mnie nie było, gdybym tak sobie znikła. Gdybym wyszła i nie wróciła. Nie było by ryku, zasranych pieluch i mojej obojętności. Byłabym wolna od niechcianego obowiązku.

I tak sobie wyszłam z domu,  z hukiem. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do nocnego po marlboro lajty. Zaciągnęłam się najmocniej jak potrafiłam. Nie czułam nic prócz zimnego powietrza w płucach. Drugi, trzeci, czwarty, piąty raz, buch. Dalej nic nie czuję. Biegnę dalej, przed siebie. Na ulicach pusto, nie ma nikogo kto mógłby mnie zatrzymać, kto mógłby zobaczyć że jestem wrakiem. Zatrzymuję się dopiero na wiadukcie. Zapalam drugiego papierosa. Patrzę na jeżdżące w dole samochody. Strasznie szybkie samochody. Obserwuję je. Te światła. I naglę coś czuję, przez kilka sekund. Pierwszy raz od kilku miesięcy coś czuję. Chęć skoczenia. Tak, tam na dół. Na te rozpędzone auta. To tylko chwila, kilkanaście metrów. Przecież to tylko chwila i mnie nie ma.

Od dwóch godzin wiszę nad kiblem. Chcę mi się rzygać i nie wiem czy od tych pieprzonych papierosów, czy od emocji. W końcu czuję, coś czuję. I chcę już czuć, uczyć się tych emocji od nowa. Chcę kochać, móc ją pokochać. I żyć, w końcu zacząć żyć…

Opisałam pierwsze pięć miesięcy mojego macierzyństwa, nikt o tym nie wiedział, a przynajmniej nikt nie dał mi do zrozumienia, że wie. Trzy miesiące później zaczęłam pisać bloga, pewnie gdyby nie to, szybko popadłabym w ten sam schemat. Po roku od oprzytomnienia dowiedziałam się, że to była depresja.”