Archiwa tagu: Wałęsa

Wałęsa i PiS!

Prezydent Lech Wałęsa wystąpił dziś u Moniki Olejnik i można go lubić, albo nie lubić, ale on Polskę zawsze miał w sercu i zawsze się o nią martwił i tak jest nadal.

Kaczyński Wałęsę wygumkował z historii, ale świat pamięta dawną „Solidarność” na czele, której stał Wałęsa.

Nastąpiła transformacja i Polska wracała do swoich korzeni polskości i zaczęliśmy być innym narodem.

Nabroił w życiu, ale to on dostał Pokojową Nagrodę Nobla i takiej nagrody nigdy nie dostanie Kaczyński – zbój i cynik polityczny.

Kaczyński na kartach historii zostanie zapisany jako obrzydliwa postać i przyszłe pokolenia poznają złodzieja, cwaniaka i nieroba.

Nie dostąpi ani Powązek, a tym samym Wawelu, a spocznie koło swojej biednej matki, która zrodziła dwóch nieudaczników i tyle.

Co się wydarzyło dzisiaj, to ja już nie wiem, czy się śmiać, czy może wyć z rozpaczy.

Oto dziś trafił do gabinetu Morawieckiego niejaki Kuchciński okrzyknięty totalnym dzbanem i zerem intelektualnym

Pamiętamy jego wyskoki w Sejmie jako marszałka, te nocne procedowanie ustaw, a także kotarę, którą się odgrodził od reszty Sejmu.

To ten, co ma wciąż na karku obcowanie z 14 letnią dziewczynką, a także zamówienia po 200 kilogramów krewetek i innych owoców morza.

Pamiętamy jego przeloty samolotami na koszt podatnika, ale takie ucho prezesa Kaczyńskiemu jest potrzebne w kampanii wyborczej, bo każdy donosik będzie na wagę złota.

Inny kwiatek, bo dziś została w Sejmie przegłosowana kandydatka pisowka do Rady Polityki Pieniężnej – Gabrysia Masłowska niezbyt kompetentna, a wygląda tak:

Jakby tego było mało, to oto dziś na konferencji wystąpił niesamowity idiota z NBP – Glapiński i naprawdę sobie tego oszczędziłam, bo to już by było za dużo na moje nerwy.

Wiem tylko z Twittera, że pieprzył te swoje kocopły bez składu i ładu i podejrzewam, że nie jest on zdrowy psychicznie, a my Polscy milczymy!

Bardzo dobry ekonomista dr Bogusław Grabowski o PiS-e wypowiedział się tak:

„Ekonomista wypunktował rząd w „Kropce nad i”. „Widać, że są bez majtek”

  • Jak to mówi słynny inwestor Warren Buffet: jak spadnie poziom wody w basenie, to widać kto pływa bez majtek. I teraz widzimy, kto z ministrów, kto z władz jest bez majtek. Oni są niezdolni do rozwiązywania problemów, a teraz dopiero one nadeszły – stwierdził w „Kropce nad i” dr Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej. A to był dopiero początek krytyki rządzących.
  • Powiedział, że otwiera media i widzi wariatów.
    Więcej: https://wiadomosci.radiozet.pl/Biznes/Ekonomista-wypunktowal-rzad-w-Kropce-nad-i-Widac-ze-sa-bez-majtek

Tak sobie marzę, że pewnego dnia obudzę się w Polsce, w której bandyci zostaną aresztowani.

Jest mi lżej na duszy!

Nie głosowałam nigdy na Lecha Wałęsę, choć to on doprowadził do podpisania postulatów sierpniowych i fakt stał się faktem – pokonania komunizmu.

Uważałam go za nieokrzesanego faceta bez żadnej kindersztuby i obycia oraz awanturnika.

To świat uznał go za bohatera i nadania mu Nagrody Nobla.

W tygodniku „Nie” Urban tłumaczył, co Wałęsa miał na myśli, kiedy był Prezydentem i mówił te swoje nie „chcem, ale muszem”

Z czasem spokorniał, ale ja myślę, że nie był dobrym Prezydentem i nie był dobrym mężem.

Nie szanował swojej żony, która z tyłu walczyła też o Polskę, a wszystkie kobiety będące żonami bojowników, nigdy nie zostały docenione i zauważone.

Danuta Wałęsa nie dość, że rodziła Wałęsie dzieci, to jeszcze obsługiwała ludzi polityki w ich własnym domu robiąc mocną kawę, karmiąc i wyrzucając pety z popielniczek.

Wałęsa nigdy jej za to publicznie nie podziękował, a nawet wręcz mentalnie ją zostawił, a ona dzisiaj:

W 42 rocznicę podpisania porozumień, kiedy Lech jest niezbyt zdrowy wyszła i przemówiła pod Bramą Stoczni w Gdańsku, że nie pozwoli wygumkować z historii jej męża!

Chyba świadczy to o tym, że nigdy nie przestała go kochać i to ona jest bohaterką tamtych czasów – tak uważam.

Poczułam się dzisiaj lepiej, kiedy właśnie zobaczyłam prostą kobietę, ale jakże odważną, która kto wie, czy nie znajdzie się w polityce na rzecz kobiet właśnie.

A ty pisówko krytykująca na forum seniora tą dzielną kobietę w te słowa:

Czy ta emerytka która swoją emeryturę zawdzięcza wyłącznie partii PiS, nie kolekturze totka czy własnej pracy, może w ogóle kogoś zmiażdżyć?
No bez jaj

Może napiszesz pisówko, co dobrego zrobiła dla Polski Niemowa Anżeja – co?

Ja mam dość finansowania mimozy kapewu!

Potem na Campusie przemawiała do młodych ludzi Powstanka – Wanda Traczyk Stawska.

Młody człowiek ją spytał jak ma rozmawiać ze swoją babcią, która jest słuchaczką kurwizji?

Padło wiele pytań od młodych, którzy ją przyjęli oklaskami.

PiS -owi nie leży ten Campus kompletnie i na Twitterze jest wyśmiewanie i szykanowanie, bo dziś też wystąpił z Trzaskowskim – Donald Tusk.

To była dobra debata i Tusk w świetnej formie, elegancko ubrany i zdaje się, że z tej mąki będzie chleb.

Dobry humor mi powrócił, bo jest nadzieja na zmiany.

PiS zabrał nam wszystkie święta i dziś nagrałam ponownie Anżeja, który obchodził też sierpniowe porozumienia i kuźwa znowu się darł, jak stare prześcieradło.

Nie szkodzi drodzy, że oni się tak rzucają.

Suweren się budzi i jest nadzieja na zmianę i powrót do normalności, ale droga jest długa.

Jak macie ochotę, to sobie przeczytajcie instrukcję obsługi do pewnej ławki i powiem Wam, że to są debile!

Inflacja na poziomie 16.1%, a debile tworzą ławki w barwach Rosji, kiedy żaden człowiek niepełnosprawny tam nie będzie mógł usiąść, ale wiemy, że oni inności nienawidzą!

Tchórz Kaczyński!

Hej Jarek?

Tego zdjęcia też szczerze nienawidzisz, co nie?

Niedawno leżałeś na tym samym łóżku, w szpitalu na Szaserów.

Mam nadzieję, że cię w dupę uwierało, a duch Jaruzelskiego straszył po nocach.

Bo kiedy Wałęsa, Michnik i inni wielcy siedzieli w pierdlu, ty się chowałeś za spódnicą mamusi.

Im było trudniej, tym mniej Kaczyńskich – to słowa Lecha.

Drażni cię, że Michnik szanował Jaruzelskiego, dlatego, że ty srałeś przed nim w gacie.

Nigdy nie pojmiesz, że można wybaczyć, bo nie jesteś zdolny do wyższych uczuć.

A najobrzydliwsze jest to, że dziś, zatruty żółcią dziadu, nękasz tych, którzy wywalczyli dla nas wolność, jedocześnie po kawałku nam ją zabierając.

Dobrze wiesz, że doskonała większość społeczeństwa ma ciebie dość i życzy ci najgorzej.

Inaczej nie otaczałbyś się dzień i noc kordonem sługusów w mundurach.

Obudziłeś w porządnych ludziach najczarniejsze emocje.

Zapalają świeczki w intencji, żebyś rana nie doczekał.

Sam sobie przyznajesz nagrody, jaki ty jesteś śmieszny Jarek.

Nie wystarczy wejść na drabinkę, żeby być wielkim.

Marnie skończysz i cieszy mnie to, bo z pewnością nie tego chciałeś.

Wielcy zawsze pozostaną w kartach historii, choć w żałosny sposób próbujesz ich wymazać.

Prawie mi ciebie żal…

Dzień dobry Polsko!

Ania Wloch

Jarosław Kaczyński zawsze był tchórzem i nic tego nie zmieni!

Wszyscy pamiętamy, kiedy to na ulice Warszawy wychodzili ludzie, kobiety, a ten otaczał się na Żoliborzu radiowozami i policją – jaki to był smutny widok, z którego można było odczytać, jak ten drań się boi!

W tamtych czasach też były kanalie, które na tamtejszej polityce się chcieli wybić i takim jest obecnie były opozycjonista – Andrzej Gwiazda!

Po 40 latach sobie przypomniał, że był w więzieniu i teraz od obecnego reżimu chce 2 miliony odszkodowania i tyle jest warty były działacz w Stanie Wojennym.

Na poniższym zdjęciu widzimy moje miasto w Stanie Wojennym.

Jest to ulica Muru Południowego, a tam był sklep z alkoholem – tak ludzie stali za alkoholem z kartkami w rękach!

My zwykli obywatele staliśmy w kolejkach za wszystkim, ale i tak było jakoś fajniej, aniżeli w tych ponurych czasach w Polsce jaką mamy teraz!

Wspomnienia z PRL-u – część druga!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Dzisiaj 4 czerwca obchodziliśmy 31 Rocznicę częściowo wolnych wyborów i uważam, że ten dzień powinien być dla Polaków – dniem wolnym od pracy, bo to było wielkie zwycięstwo!

Przyszedł PiS i wszystko się zmieniło, gdyż oni pozbawili nas przez 5 lat demokracji – okradli nas z demokracji i wprowadzili na nowo czasy prosto z PRL-u i to jest strasznie przykre dla kochających Polskę moich Rodaków!

Miałam wówczas 33 lata i pamiętam, że głosowałam w lokalu wyborczym mieszczącym się w Domu Kultury i pamiętam ten fakt jak by, to było wczoraj.

Nie zapomina się takich chwil!

Dzisiaj w Gdańsku była uroczystość z tego zdarzenia i przyszło naprawdę dużo ludzi, którzy skandowali Rafał, Rafał, bo przybył do Gdańska właśnie Rafał Trzaskowski!

Ryczałam ze wzruszenia i chcę, by ten człowiek był moim Prezydentem, za którego bym się nie wstydziła!

W Sejmie dziś oglądałam tą farsę z orędziem Morawieckiego i zastanawiam się, co oni biorą, bo chyba na trzeźwo nie dałoby się wydalić z siebie tyle propagandy i już nie wierzę, że głupi lud to kupuje, bo ludowi zaczynają się otwierać oczy!

Stoją w kolejkach, aby podpisać listy na Trzaskowskiego i PiS już czuje, że w partii jest pożar!

Boją się i przegrają, a Duda z niemową niech pakuje walizki!

Niech pakuje walizki, ale niech też oczekuje, że za złamanie Konstytucji odpowie prawnie, bo złamał ją 9 razy!

O jego głupocie przekonałam się kolejny raz, kiedy ojciec Rydzyk w TV „Trwam” postawił go do pionu jak chłopczyka w krótkich spodenkach i to było tak żenujące, ale nie śmieszne!

Do wyborów pójdziemy 28 czerwca i mam nadzieję, że ten dureń nie dostanie kolejnej kadencji i to będzie koniec tej partii, która upokorzyła Polskę w świecie!

A teraz zapraszam do tekstu wspomnień z czasów PRL-u, kiedy ja byłam dzieckiem, ale wiele pamiętam z tamtych czasów!

Pamiętam, że dorośli w tamtych  czasach  zbierali się w jednym mieszkaniu i przy wódce i papierosach grali w kości, albo w pokera, a my dzieci w tym czasie mogliśmy bawić się na podwórkach grając w piłkę, albo w gumę, skacząc w klasy i bawić się w państwa – miasta!

Pamiętam, że na ekranie telewizora czarno – białego na żyłce wisiała osłona kolorowa, która dawała wrażenie, że telewizor emituje audycje kolorowe!

Zapraszam do powspominania!

GDZIE SIĘ PODZIAŁY TAMTE PRYWATKI?

 

Pojawienie się komputerów spowodowało, że dzieci zniknęły z peerelowskich podwórek /Sławomir Olzacki /Agencja FORUM

Pojawienie się komputerów spowodowało, że dzieci zniknęły z peerelowskich podwórek /Sławomir Olzacki /Agencja FORUM
Kiedy młodzież i dzieci zaczęły znikać z podwórek?

„- Dzieci zaczęły spędzać mniej czasu na podwórkach w latach 80., kiedy pojawiła się telewizja satelitarna, pierwsze magnetowidy i oczywiście komputery. Wcześniej jedyną konkurencją dla zabawy z kolegami była telewizja. W radiu nie było zbyt wielu propozycji dla dzieci. Telewizja wystartowała wprawdzie w latach 50., ale w całym kraju było wtedy zaledwie kilka tysięcy odbiorników. Dopiero w latach 70., kiedy niemal każda rodzina miała już swój telewizor, zaczęto przed nim spędzać czas wolny.

  • Duży przeskok nastąpił w latach 80. Pojawiła się telewizja satelitarna, a w niej pierwsze filmy oglądane po niemiecku czy holendersku – co nie miało żadnego znaczenia. Ważne, że był Rambo i strzelał (śmiech). Aby korzystać z tych dobrodziejstw, trzeba było uzasadnić potrzebę oglądania telewizji satelitarnej i uzyskać odpowiednie zezwolenie.

  • Niemal w tym samym czasie Polacy rzucili się również na kasety VHS. Pojawiły się magnetowidy, choć początkowo ich zakup był poza zasięgiem finansowym przeciętnego obywatela. Nie stanęło to jednak na przeszkodzie rozwojowi rynku wideo w naszym kraju. Zaczęły się pojawiać pierwsze wypożyczalnie kaset, a także miliony pirackich kopii, których jakość często pozostawiała wiele do życzenia.

  • No i kolejna zmiana, po której nic już nie było takie samo: pojawiły się komputery. Swój pierwszy, Atari 65 XE, dostałem w 1987 r. Pamiętam, jak z bratem znaleźliśmy go przed gwiazdką – był schowany pod jakimś kocem. Nie mieliśmy pojęcia, co to jest! Ale wiedziałem, że na pewno odmieni moje życie (śmiech). Wtedy najbardziej dało się zauważyć zmianę: coraz mniej dzieciaków biegało po ulicach, a coraz więcej przesiadywało przed komputerami Atari, ZX Spectrum, Commodore 64 i konsolami.

A co z dorosłymi? Jedna osoba powiedziała mi, że głównie pili, bo nie mieli zbyt wielu alternatyw.

  • Alkohol rzeczywiście był dużym problemem. Dotarłem do danych, z których wynika, że w 1975 roku statystyczny Polak wypijał 8 litrów czystego spirytusu w ciągu roku, czyli dziewięć razy więcej niż przed wojną! Pamiętam, że pili wszyscy i wszędzie. Wynikało to z wielu przyczyn, między innymi z nudy. W jednej z gazet znalazłem wypowiedź mężczyzny: „Gdybym miał okazję, piłbym nawet codziennie. Zapiję mordę, zapomnę o moim beznadziejnym życiu, tanim kosztem przeniosę się w świat nierealny, kolorowy, radosny”. Alkohol był na kartki i dostępny dopiero od godziny 13, ale dla nikogo nie stanowiło to przeszkody. W latach 80. pojawiała się też narkomania. Skala zjawiska była mniejsza i dotyczyło ono głównie młodych ludzi, ale problem był odczuwalny.
  • Wracając do spędzania wolnego czasu przez dorosłych: z grubsza możemy podzielić go na czas spędzany w domu, na podwórku, w ogródkach działkowych i na wakacjach.

Co Polacy porabiali w domach?

  • Zacznijmy od tego, że w domu tego wolnego czasu nie było zbyt wiele – zwłaszcza wśród kobiet, które po powrocie z pracy miały mnóstwo obowiązków domowych. A do tego dochodziło stanie w kolejkach w sklepach. Dla nich czas wolny był luksusem. Zupełnie inaczej było w przypadku mężczyzn: ich czas pracy kończył się wraz z wyjściem z zakładu. Statystyka pokazuje, że tylko nieco ponad 30 proc. mężczyzn aktywnie uczestniczyło w wychowaniu dzieci.

  • W pierwszych dekadach PRL-u najpopularniejszą formą spędzania wolnego czasu było słuchanie radia. Potem pojawiła się telewizja, wideo i komputery. Polacy chętnie odwiedzali się w domach. Były wizyty na kawkę, wspólne obiady, imieniny i oczywiście prywatki. W oczekiwaniu na sobotnie prywatki można było też spędzić czas w najprostszy możliwy sposób – pod kioskiem z piwem. Fenomenalnie rzeczywistość pod budką z piwem pokazał Jerzy Gruza w filmie „Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy” z 1973 roku.

Jaki był przepis na udaną prywatkę?

  • Jak na każdej prywatce, nie tylko w PRL, musiało być dobre towarzystwo, muzyka, napoje i jedzenie. Odpalało się gramofon Bambino i puszczało przeboje Paula Anki, Neila Sedaki czy Andrzeja Zauchy. Do tego była wódka lub wino, na przykład riesling. Piwa raczej się nie piło. No i obowiązkowo zagrycha, czyli galareta, sałatka jarzynowa, kanapki. Ten kto miał dostęp do mięsa, przynosił kiełbasy. Ktoś inny wódkę, a jeszcze inni robili ciasto. Pamiętam kilka takich prywatek w domu. Podczas jednej z nich mój nauczyciel ze szkoły zasnął w wannie – na szczęście bez wody (śmiech). Podczas innej wspólnie śpiewano piosenki Zauchy, a jeszcze innej – przebierano się.

  • A gdy już prywatka się skończyła, to można było poczekać na poranny przejazd polewaczki i tak wrócić do domu. Na taksówkę nie było szans. Taki obraz możemy zobaczyć w jednym z odcinków serialu „Czterdziestolatek”. Najbardziej pamiętny opis prywatki z PRL-u to oczywiście ten z piosenki Wojciecha Gąssowskiego: „Gdzie się podziały tamte prywatki”.

Czytaj więcej na https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-gdzie-sie-podzialy-tamte-prywatki,nId,4508216,nPack,2#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Wybory 4 czerwca 1989 roku. Historia wielkiego zwycięstwa Solidarności

Alkohol i polityka!

 

Obraz może zawierać: jedzenie

Drogie kobietki i nie ważne, czy jesteście mężatkami, czy też żyjecie w związkach nie formalnych ileś tam lat , a o mężczyznach chcę pisać.

Każdy mężczyzna, choć są wyjątki, od czasu do czasu musi się napić z kumplami, bo inaczej by usechł u boku wybranki jak kaktus nie podlewany.

Zgadują się na takie sjesty potajemnie, tak aby  kobieta nic, a nic nie wiedziała, bo na co im te babskie gadanie. 😀

Spotykają się w pubach, bo niby będą oglądali fascynujący mecz, choć Polska zazwyczaj przegrywa, ale mają nadzieję.

Spotykają się w garażach, bo akurat trzeba coś naprawić w samochodzie, a tylko jakiś tam kumpel jest od tego specem.

Spotykają się na rybach i na grzybach, ale szukają niepijącego, który do chaty bezpiecznie ich odwiezie.

Spotykają się, aby obgadać to i tamto, a często w tle jest flaszka.

To są bardzo poważne, męskie spotkania i kobieta raczej nie jest mile widziana, bo nie mieści się w męskiej konwencji, bardzo poważnych rozmów.

Oni przy flaszce mają swoją bajkę i traktują to wszystko śmiertelnie poważnie.

To są ich strasznie ważne tajemnice, a więc wyjątkowo żadna kobita im nie  jest potrzebna w tym czasie. 😀

Mężczyzna napije się różnie, a zazwyczaj na dwa sposoby, bo na wesoło i gorzej jak na smutno.

Na wesoło to jest tak, że przychodzi do swojej czekającej kobiety i mamrocze, że kocha ją nad życie i jest ona jedyną miłością jego życia, aż po grób.

Twierdzi, że znalazł diament i cieszy się, że ma takie fajne cycki itd. 😀

Chce się z nią na” tentychmiast” kochać, bo ona go rozpala do czerwoności i ciężko takiego faceta jest zgasić, kiedy całuje każdą cząstkę i miejsce swojej wybranki, dopóki nie padnie w swoim łóżku.

Kobieta gasi więc światło i zmęczona gadaniem kładzie się obok, albo w zupełnie innym miejscu, bo zaraz słyszy potężne chrapanie. 😀

Jeśli facet upija się na smutno, to robi wywód, że on tak ciężko pracuje, ale nie przestanie dopóki nie zapewni jej i dzieciom wszystkiego.

Skarży się, a jednocześnie zapewnia, że nie ustanie i będzie pracował, aby ją zabrać wszędzie.

Gada tak i gada i żali się i płacze, ileż to go zdrowia kosztuje, ale nie żałuje, bo pracuje, a ma dla kogo.

Kocha ją nad życie i niech będzie cierpliwa, bo jeszcze rok, najwyżej dwa – mamrocze i nagle zasypia jak zmęczony niedźwiadek i też chrapie. 😀

Oj, takich przykładów jest mnóstwo i co pijany facet, tyle scenariuszy, a jak jest u mnie?

Jestem najpiękniejszą i najmądrzejszą żoną i kiedy wytrzeźwieje, zdania nie zmienia i ma szczęście. 😀

Czego mi do szczęścia więc trzeba, a do tego  mam wypracowany sposób, aby mój niedźwiedź szybko zasnął i nie marudził, uf! 😀

Ciekawa jestem jak to u innych kobiet wygląda i jakie sposoby mają na umiarkowanie i bezpieczne pozbycia się natręta hi hi . 🙂

Ale dziś było inaczej i Mąż się przyznał, że chce się spotkać ze swoimi kolegami – dinozaurami i poprosił mnie, abym przygotowała jakąś zakąskę na szybko.

Spojrzałam do lodówki i zobaczyłam jajka i wyprodukowałam im jajka w majonezie z moją osobistą kombinacją. Chyba nie porzygają się ha ha.

A teraz nie byłabym sobą, abym nie zahaczyła o politykę.

Obchodziliśmy dzisiaj 38 rocznicę Porozumień Sierpniowych, w których przewodnią rolę pełnił Lech Wałęsa, który wielkim długopisem te porozumienia podpisywał.

Jestem dużą dziewczyną i pamiętam tamte czasy, kiedy działa się wielka historia Polski i pamiętam jak powoli wchodziliśmy w stan transformacji otrzepując się spod rosyjskiego buta i budowaliśmy naszą tożsamość.

Byłam dumna jako zwykła Obywatelka i tysiące ludzi działających w „Solidarności”.

Dzisiaj powieszono na bramie w Gdańsku portret Wałęsy i innych działaczy, które zostały zdjęte przez dzisiejszą „Solidarność” pod wodzą niejakiego Dudy, który sprzedał się PiS-owi – drań nad dranie, a nawet chłystek polityczny.

Wysłuchałam płomiennego przemówienia Adriana – drugiego chłystka, który w kościele świętej Brygidy nie wspomniał ani razu od Lechu Wałęsie, a Mazowiecki, Bujak, Borusiewicz nie przeszło mu przez garło.

Płakałam, bo uważam, że prawda jest tylko jedna, a wszystko, co Adrian powiedział w kościele, to jest gówno prawda.

Kochani uczcie swoje dzieci, wnuki prawdziwej historii i opowiadajcie jaka była prawda!

Posłuchajcie! Łzy leją się u mnie strumieniami i dziwię się rodzicom Adriana, że wpoili mu do głowy takie szambo!

Jeszcze Polska nie zgnięła, a kiedy moje Wnuki będą na tyle dorosłe, to Im opowiem o prawdzie tamtych dni!

Adrian, może dożyję chwili, że staniesz przed Trybunałem Stanu za wychwalanie komunistycznego prokuratora – Piotrowicza i łamanie Konstytucji, która jest święta draniu!

Pycha i Szmal!

Obrazek

Myślałam, że ta niedziela upłynie mi w spokojnej atmosferze i taka była do czasu, bo chciałam zadbać o mój spokój psychiczny, tym bardziej, że za oknem cudowna wiosna i jestem zwolniona od opieki nad Mamą.

Posiedziałam sobie w leżaku na balkonie, a widok mam cudowny, bo gdzie nie sięgnę wzrokiem, to mam dużo, świeżej zieleni i kiedyś zrobię zdjęcia na temat mojego widoku z balkonu i pozostałych okien.

Tonę w zieleni i tej wiosny Mąż zasadził dodatkowo krzaki bzu i forsycji i na przyszły rok będzie pięknie tuż pod balkonem.

Potem obejrzałm film, bardzo dobrze zrealizowany o nieszczęsnej Marilyn Monroe, który można znaleźć na CDA!

Piękna i niesamowita kobieta. Zjadła ją przeszłość, strach, depresja, alkohol, brak szczęśliwej miłości. Doprowadziło ją to do degradacji psychicznej i w końcu do samobójstwa choć tego do końca nie wiemy, co się wówczas wydarzyło!

Mamy w domu dwa telewizory, bo każde z nas dwojga lubi swoje programy i staramy się to uszanować. Ja lubię wiadomości, a Mąż raczej programy rozrywkowe i nikt sobie pilota nie wyrywa z rąk ha ha.

Jednak w pewnym momencie – w godzinie po 15 -tej – Mąż krzyczy do mnie z drugiego pokoju, abym przełączyła szybko na TVN – 24!

Boże, sobie myślę, co znowu się stało?

Włączam trzęsącymi się rękoma i co usłyszałam?

Widzę Salę BHP w Gdańsku, na której to narodziła się Solidarność i Lech Wałęsa z innymi, wielkim długopisem podpisywał postulaty sierpniowe.

Jeśli coś pokręciłam, to mnie poprawcie, bo młoda byłam, zapędzona i nie wszystko zapamiętałam.

Dzisiaj do tej historycznej sali przybył „Premier” Morawiecki i przedstawił Polskę miodem i mlekiem płynącą.

Jedank po dwóch godzinach nawijania makaronu – ludzie się zburzyli i zaczęli protest przeciwko kłamczuchowi, który ma w nosie niepełnosprawnych.

Ludzie nie są głupi i widzą, co dzieje się w Polsce i zaczęli skandować – hańba, Lech Wałęsa, Solidarność i zarzucili „Premierowi” kłamstwo i manipulację!

Powstały na tym spotkaniu dwie grupy – za i przeciw i rozgorzała ogromna awantura, a moje serce pikowało ku zawłowi.

Jestem człowiekiem spokojnym i każdą awanturę przepłacam palitacją serca, bo tak mi zależy, aby ludzie się na tym świecie dogadali, a nie skakali sobie do gardeł!

„Premier” Morawiecki opuścił to spotkanie, ale niesmak pozostał i długo będzie to komentowane w mediach i na portalach społecznościowych.

„Premier” mówi, że w Polsce jest dobrze, to niech mi to wytłumaczy, że w moim mieście jest kobieta, która jest zadbana, uczesana i ładnie ubrana, która wieczorową porą wychodzi w miasto i w śmietniku szuka puszek po piwie!

Pracowała uczciwie całe życie, a emaryturę ma głodową i tak ratuje swój budżet, aby mieć chociaż na leki!

Tak wygląda Polska panie „Premierze”.

Uczestniczka spotkania na sali BHP opisała dzisiejsze zdarzenie i czytamy!:

Magdalena Filiks

Szanowni Państwo

Nie jest prawdą, że KOD na spotkaniu z premierem Morawieckim prowokował kogokolwiek.

Przez prawie dwie godziny słuchaliśmy w ciszy i z uwagą kwiecistego przemówienia premiera.
Roztoczył przed nami wizję Polski mlekiem i miodem płynącej.

Po raz kolejny dowiedziałam się, że stocznie – w tym szczecińska będą prężnie działac.
Ale też dowiedziałam się z rozdanego uczestikom spotkania Sprawozadnia z prac rządu, że „tak dobrej sytuacji w finansach publicznych jeszcze nigdy nie było”” To cytat.

Jeśli pan premier rozdaje foldery, w których oświadcza, że sytacja budżetowa jest najlepsza w historii wolnej Polski, to musi się liczyć z pytaniem o te finanse.

Jedyne co zrobiłam, to zadałam pytanie: „skoro jest tak doskonale z finansami, to dlaczego od kilkudziesięciu dni niepełnosprawni mieszkają w Sejmie…zapytałam też, dlaczego przy poprzednim proteście niepełnosprawnych pani Mazurek krzyczała z mównicy sądowej o premierze Tusku, który nie potrafi pomóc niepełnosprawnym.

Nie doczekałam się jednak odpowiedzi. Pan premier powiedział, że z 2 tysięcy zł PIS podniósł dochody dla tych osób, do 3 tysięcy.

W trakcie zadawania pytania miłośnicy Pisu krzyczeli i ubliżali mi, przerywając.

To, czego doświadczyliśmy później jest już nie do opowiedzenia.
Byliśmy popychani, wyzywani, oblewani wodą, a także opluwani.
Pan premier zamiast reagować uciekł :)

Kilka razy uderzono mnie w żebra i popychano. Wyrwano mi telefon z ręki. Takiej agresji i nienawiści nie widziałam nigdy i nigdzie. Nijak nie komponuje się to z opowieścią premiera o Polsce dla wszystkich, o Polsce solidarnej, o Polsce przyjaznej, ani o jedności.

Premier Morawiecki objeżdża Polskę mając usta pełne frazesów i bajek. Na pierwsze konkretne pytanie reaguje nerwowo. Bo przecież chodziło tylko o oklaski. :)

Pan premier mówił o Solidarności wymieniając nazwiska zasłużonych działaczy, ale jakimś dziwnym trafem zapomina wymienić nazwisko Lecha Wałęsy.
To wszytko jest żenujące i smutne.

Będziemy obecni na spotkaniach w całej Polsce, bo mamy prawo zadawać pytania premierowi swojego kraju, ministrom i całej reszcie przedstawicieli obozu rządzącego.

Poziom agresji wśród zwolenników Pisu jest przerażający.

Władysław Frasyniuk opowiedział jak łamano ludzi!

Warto przeczytać wywiad z Władysławem Frasyniukiem, by zrozumieć tamte, mroczne czasy.

Zanim rzuci się kamieniem w Lecha Wałęsę, warto wrócić do kart historii, w których łamano ludzi przez bicie i zastraszanie.

Może i Wałęsa coś podpisał. Może! Jednak nikt nie wie dlaczego to zrobił i co podpisał!

Kto stoi za tym, by skompromitować legendę wielkiego Polaka? Komu zależy, by jutro opublikować kwity z szafy Kiszczaka, bez badań i analizy, czy owe dokumenty są oryginalne?

To wszystko jest szyte grubymi nićmi, a mnie się wydaje, że mały karakan Kaczyński narozrabiał i jak zwykle schował się do nory, w której zaciera ręce, iż sprawi, że na czele „Solidarności” stał nie Wałęsa, a jego śp. brat.

Dzieje się coraz ciekawiej, a Polska już w świecie jest postrzegana jako panna z zaburzeniami psychicznymi.

Smutne to wszystko!

http://wyborcza.pl/magazyn/1,150990,19652285,wladyslaw-frasyniuk-kto-rzuca-w-lecha-walese-kamieniem.html#TRwknd?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

Daj se spokój, masz długopis. Przestanie boleć, kilka godzin i będziesz z żoną, dzieciakami. A właśnie, wiesz, właśnie ktoś do nich jedzie. Z Władysławem Frasyniukiem rozmawia Jacek Harłukowicz

Władysław Frasyniuk – legenda opozycji w PRL. Rocznik 1954. Technik samochodowy, kierowca wrocławskich autobusów. Szef dolnośląskiej „Solidarności”. Siedział od października 1982 do lipca 1984 r. – za „próbę obalenia ustroju” – i od lutego 1985 do lipca 1986 r. Uczestnik Okrągłego Stołu. Poseł trzech pierwszych kadencji Sejmu, był szefem Unii Wolności. W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Dziś jest przedsiębiorcą, prowadzi firmę transportową.

Jacek Harłukowicz: Kiszczak pisze historię zza grobu i pewnie śmieje się, widząc, jak politycy tańczą do jego melodii.

Władysław Frasyniuk: Reakcje ludzi niechętnych Wałęsie to „kompleks nieobecności”. Nie było ich, kiedy trzeba było walczyć, więc siedzą, czytają o kolejnych wykładach Lecha i klną pod nosem: „Co, kurwa? Ten głupek bez szkoły, zwykły elektryk bohaterem? A ja się nie wykazałem, ja, absolwent szkół i uczelni? No musiał ktoś temu Wałęsie pomagać. Pewnie Kiszczak z bezpieką!”.

Te wszystkie dokumenty powinny być zweryfikowane i sprawdzone. A tym, którzy nie chcą poczekać, tylko od razu rozliczać Lecha, proponuję rachunek sumienia. Czy przeszli choć raz „ścieżkę zdrowia”? Mieli do czynienia z esbecją i wykazali się męstwem i odwagą?

Większość siedziała cicho. Albo robiła w pieluchy.

– A przy mnie esbek brał pistolet, przeładowywał i mówił: „Byliście, Frasyniuk, w wojsku, to wiecie, że to ostra amunicja”. A potem przystawiał mi do głowy. Albo pokazywał zdjęcia dzieci i informował, że ktoś właśnie jedzie je zgwałcić. Dlatego, choć nigdy nie wierzyłem w tę współpracę Lecha, jestem w stanie zrozumieć, jeśli rzeczywiście coś tam podpisywał w latach 70.

Pamiętam, jak do biura, w którym teraz rozmawiamy, przyszedł kiedyś były robotnik z wrocławskiej Fabryki Automatów Tokarskich. Mówi, że przychodzi w imieniu większej grupy tych, co strajkowali i dymili w stanie wojennym, i prosi, żebym im poświadczył, że po 13 grudnia działali na rzecz państwa. Bo chcą to sobie wliczyć w lata pracy.

Pytam, dlaczego nie pójdą do IPN-u. A on, że się boją. „Czego?” – pytam. A on mi na to, że go zatrzymali podczas pacyfikacji FAT-u. Wylądował w auli w komendzie na Łąkowej. Tłum, ścisk. Nagle do tej auli wchodzi dwóch byków i jak nie zaczną napierdalać pierwszych dwóch z brzegu. Nie jego, jakichś innych.

Tłuką ich i tłuką, krew się leje po podłodze. Skończyli, wyszli, wchodzi mundurowy i wyczytuje nazwiska. Mój gość idzie na przesłuchanie. Esbek już czeka i jak gdyby nigdy nic grzecznie pyta: „Zapalisz?”. On, że nie pali. Na to esbek jak go w ryj nie zawinie i z gębą: „Jeszcze nie zaczęliśmy, a ty już, kurwa, kłamiesz? Co ty, robol jesteś i nie palisz?”. No to wziął papierosa. A esbek, że tu się nie pali, won na korytarz! Na korytarzu słyszy, że tu palą tylko oficerowie, a on ma spierdalać do klatki na końcu korytarza. No to poszedł do tej klatki. „Władek, zjadłem tego papierosa, tak się bałem. Bo tam wszędzie na ścianach krew i włosy. Może tylko, żeby postraszyć. I do dzisiaj nie wiem, co podpisywałem. A coś dawali. Ta klatka jeszcze mi się śni”.

Więc jak dziś jakiś gnojek mówi: „Słabiak, ja bym nie spękał”, to mnie nosi. Może by nie spękał, ale wtedy nie stanął, nie sprawdził się. To niech teraz lepiej nie otwiera gęby. Bo nic nie wie o tamtych czasach. Barczewo to nie był ośrodek wczasów pracowniczych. Łęczyca to nie był ośrodek wypoczynkowy. Ja mogę dzisiaj żartować, że to było zaplecze socjalne PRL-u. Ale nikomu tego nie życzę.

Wałęsa to rocznik ’43. W 1970 roku miał 27 lat i był prostym robotnikiem w wielkim obcym mieście.

– A na ulicach strzelają do robotników! Są dokumenty, filmy, można zobaczyć, co się wtedy w Gdańsku działo! W komisariatach katowali ludzi, a nie było KOR-u, adwokatów, prasy podziemnej, kontaktów z Zachodem. I ktoś dzisiaj ocenia, że chcieli kalectwa unikać? Że rodzinę chronili?

Lat 70. nie pamiętam, ale stan wojenny tak. Wiem, ilu kolegów podpisywało i dlaczego. Nawet w mojej sprawie. Jeden miał odwagę i w sądzie przyznał, że podpisał, bo go bito, a drugi odwagi nie miał i do końca życia będzie żył z piętnem gościa, który donosił na Frasyniuka, jakie mu przylepiła podziemna prasa. A ja nie mam do faceta żalu. Czytałem potem te dokumenty i wiem, że gadał wszystko, co chcieli, byle tylko przestali bić.

Albo „żołnierze wyklęci”. Przecież 90 proc. z nich zeznawało w śledztwie! I są bohaterami, nikt nie ma pretensji, bo wszyscy zdają sobie sprawę, co im robili.

Wiemy o sobie tyle, ile doświadczyliśmy. Dlatego robienie wielkiej sensacji ze sprawy „Bolka” bez znajomości kontekstu czasów, w których miał dać się złamać, to zwykłe skurwysyństwo.

Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan, że Wałęsa mógł coś podpisać?– Nie wiem. Ale zawsze stawałem w jego obronie. Jak te pogłoski zaczęły się pojawiać, już miałem za sobą „ścieżkę zdrowia” i wiedziałem, że nie ma lekko. Widziałem ludzi, którzy jeśli nie załamali się w śledztwie, to załamywali się potem w kryminale. A więzienie uczy pokory. Pokazuje nasze słabości.

<podzial_strony>

Jak przyszła pierwsza amnestia, to byłem jedynym, który nie podpisał lojalki. Nie dlatego, że byłem jakiś chojrak. Tak dla jaj. A oni mnie puścili! Tylu i tylu miało doświadczyć łaski, a ja po prostu byłem ostatnim, który stanął przed sądem penitencjarnym, i fartem przeszło.Jak wyszedłem do kolegów, to tylko wzrok w buty wbijali. A ja nie miałem im za złe. Dawali ci wiele dokumentów: „Tu podpisz, tu i jeszcze tu. I jeszcze tu, a za parę godzin będziesz w domu z żoną, dzieciakami”. Albo kładli pustą kartkę i prosili tylko o jedno – żebyś się na niej podpisał. To co, nie podpisałbyś się? Jak za ten bazgroł mieli odciąć dwa, trzy lata z wyroku?
Pamiętam kolegów z Lubina. Rok 1982, sam środek stanu wojennego, strategiczne Zagłębie Miedziowe, a oni robią wielką manifestację w mieście. Przeszli w więzieniach takie tortury, że kiedy trafili do Prokuratury Wojskowej we Wrocławiu, to ona wszczęła postępowanie w sprawie pobicia! Wszyscy wyszli z tego z orzeczeniami o kalectwie, wielu z pierwszym stopniem. Ale jak upadła komuna, żaden nie wniósł sprawy.
Dlaczego?– Bo się bali, czy czegoś przypadkiem nie podpisali. Tak ich katowano, że niczego nie pamiętali.Wałęsa, nawet jeśli się zaplątał, to później po tysiąckroć ten błąd odpracował.

– I myślę, że ci wszyscy, co dziś tak na niego plują, mają tego świadomość. Wiedzą, że w latach 80. był nieskazitelny i nie ma najmniejszego dowodu, żeby wtedy współpracował z bezpieką.

On był przeciwnikiem dużej organizacji związkowej. Kiedyś zapytałem: „Lechu, dlaczego?”. A on na to: „Władek, biorę tych, co do których możemy mieć pewność, nawet ograniczoną pewność. Ci, na których możemy się oprzeć, to wyłącznie ci, którzy zaryzykowali i strajkowali w sierpniu ’80 roku. Ci, co zapisali się po 1 września, to nigdy nie wiesz, z jakich pobudek. Nigdy nie wiesz, czy ktoś im nie kazał”.

Własne doświadczenie z lat 70. nauczyło go ostrożności?– Teraz jestem tego pewien.Lechu był cholernie nieufny. Przez 16 miesięcy „karnawału”, między sierpniem ’80 a grudniem ’81, to on był z nas najbardziej ostrożny. Bez przerwy bał się prowokacji, agentury, mało komu ufał.My, młodzi, odbieraliśmy to wręcz jako obsesję, paranoję. A potem przyszedł stan wojenny i wywieźli go do Arłamowa. Został kompletnie sam. Cały aparat wywierał na niego presję, żeby się złamał. Ale się nie złamał! Czy tak się zachowuje agent?
Prof. Andrzej Friszke mówił, że gdyby Wałęsa wówczas współpracował, to przecież w jakiś sposób poparłby stan wojenny.– A gdyby nie chciał, to bezpieka użyłaby tych papierów, jakie na niego miała! I mieliby sprawę z głowy. To był czas, że coś takiego by nas zabiło. Wszystko by upadło! Nie byłoby żadnego podziemia, bo esbecja miała na pęczki działaczy, którzy – jak zaczęli ich wyciągać z domów, wywozić, internować – to z miejsca gotowi byli iść na ugodę. Zgadzali się być tym drugim szeregiem „Solidarności”, który poprze stan wojenny, byle tylko wrócić do domu.Ja znam nazwiska tych ludzi, ale ich nigdy nie upubliczniłem. Bo wiem, że każdy ma swój próg wytrzymałości. A Wałęsa był wtedy naszą latarnią morską. Samym sobą bronił honoru „Solidarności”.
Najlepszy dowód na to, że Kiszczak nim nie sterował.– Oczywiście. Przecież gdyby szantażował Lecha, nigdy nie dopuściłby do takich przecieków, do gadania, że podpisał. Miałby palić takiego agenta? To wbrew logice. Zwłaszcza że to był czas, kiedy rząd robił wszystko, żeby Wałęsa nie dostał pokojowego Nobla. To byłby straszny cios w „czerwonych”, więc się starali, produkowali fałszywki, Kiszczak uruchomił wtedy wszystkie swoje służby. A i tak udało mu się tylko opóźnić przyznanie nagrody o rok. Po co to wszystko robił, jeśli wtedy prowadził Wałęsę? To się kupy nie trzyma!Dlatego mam bardzo ograniczone zaufanie do scenariusza, którym ktoś próbuje nas teraz karmić. Dla mnie dużo większym skandalem od tych „rewelacji” pani Kiszczakowej jest to, że dwaj polscy wicepremierzy nie czekają na jakąkolwiek weryfikację dokumentów, tylko bezrefleksyjnie wchodzą w grę, którą zza grobu funduje Polsce były szef bezpieczniaków. I natychmiast podważają to, co najlepszego w historii Polski!Przestrzegam wszystkich tych, którzy mają dziś tak dobre humory, żeby się opamiętali. Bo mogą zacząć pojawiać się pytania, które dotychczas nie padały.
Jakie pytania?
– Powiem ostrożnie: może niech się młody Morawiecki zastanowi, co będzie, jak pojawi się chęć lustrowania ludzi z otoczenia jego ojca? Nikogo nie oskarżam, tylko powtarzam: jeden epizod nie może mieć wpływu na czyjeś całe życie.Jak w ogóle można wymagać od Wałęsy, by kogoś za coś przeprosił? To jest tak upokarzające, takie głupie… Przepraszam bardzo, ale za co on ma przepraszać? Za to, że go bili, bo wtedy Gliński i inni jemu podobni z PiS-u nie mieli odwagi, żeby stanąć w jego obronie?! Bo dlatego go, kurwa, bito! Dlatego bito ludzi w latach 70. i 80. Gdzie wtedy byli ci wszyscy niezłomni? Gdyby po 13 grudnia do podziemia poszło 10 milionów ludzi, to może by nie bito. Ale nie poszło, była nas garstka. Więc jeśli ktoś mi dzisiaj mówi, że Lechu ma za coś przepraszać, to ja odpowiadam: „A może byście, kurwa, kiedyś przeprosili Lecha Wałęsę za to, że nie mieliście wtedy odwagi za nim stanąć?”.Może warto powiedzieć ludziom po chamsku: „Nie pierdol, bo nie masz prawa oceniać ludzi, którzy przeszli piekło. Nie masz prawa!”. 
 

Wałęsa bohaterem jest i basta!

17 lutego 2016 roku dokonał się atak na byłego Prezydenta Polski – Lecha Wałęsę.

Głupia blondynka – żona generała Kiszczaka poszła do IPN z kwitami na ikonę, która do tej pory uważana była za bohatera w walce ze znienawidzonym komunizmem.

Blondynce mało było kasy z emerytury po mężu w wysokości 7 tysięcy miesięcznie i tu nich mi ktoś poda inną wdowę w Polsce z tak dużą emeryturą?

Blondynka teraz musi postawić pomnik swojemu mężowi. Musi spłacić jakieś kredyty swoich dzieci i musi zatrudnić Ukrainkę, która pomoże jej utrzymać dom.

Blondynka w wieku 80 lat zapragnęła więcej pieniędzy, bo bądź, co bądź jej się należy więcej, a więc wyjęła z szafy Kiszczaka dokument i pobiegła donieść na Wałęsę.

Blondynka zamiast spalić w piecu te kwity, albo oddać je anonimowo – chętnie wypowiada się w telewizjach i opowiada takie bzdury godne tylko blondynki.

Blondynka przy mężu musiała trzymać mordę w kubeł, bo mężuś machną silną ręką i nakazał blondynce zająć się gotowaniem i sprzątaniem, bo to on jest najważniejszy, ale stało się i umarł.

Blondynka poczuła się wolną kobietą i szaleje. Powiedziała sobie, że teraz K…wa ja! 😀 Przy okazji promuje swoje nędzne książki.

Blondynka kasy na waciki nie dostała, a prokuratura wpadła do jej domu i skonfiskowała wszystkie kwity i tyle blondynka z tego będzie miała, a będzie miała niesławę i tak jej się zejdzie z tego świata w niesławie z przydomkiem głupiej blondynki!

Generałowe w Polsce, to przeważnie paniusie, którym za czasów komuny w de się poprzewracało, bo to – to w kolejkach za niczym nie stało, ale za to bywało się na rautach i balach i wymagano od nich jeno milczenia o tym, co dzieje się w domu i na tych rautach. Miała tylko sprzątać i pachnieć!

Generałowe żyły w innej Polsce i były oderwane od rzeczywistości, bo zawsze jakiś żołnierzyk przyniósł do domu wszystko, co generałowej potrzebne było. Żyć nie umierać!

Jak zwerbowano Wałęsę? Jest na to proste wytłumaczenie i ja wiem jak to działało!

W każdej, większej jednostce wojskowej działała żandarmeria wojskowa i wojskowy kontrwywiad.

Na czele kontrwywiadu stał wysoko postawiony oficer, najczęściej delegowany z dużej jednostki, sprawdzony.

Ten oficer miał pod sobą kilku oficerów, którzy mieli swoje rejony w jednostce i z nich werbowali swoich TW (tajnych współpracowników).

Oficerowi ci pili dużo wódy, gdyż byli rozliczani ze swojej roboty, a więc werbowali ludzi do donoszenia, a ta robota była bardzo stresująca, a więc zalewali to wódą, albo łykali prochy na uspokojenie.

Za słabe wyniki byli rozliczani, a więc starali się spotykać ze swoim TW, którzy też byli zastraszani, że dobiorą się temu i temu do życiorysu i stracą pracę, a także dobiorą się do ich rodzin, a więc zastraszali ludzi, aby tylko mieć wyniki.

Ludzie podpisywali lojalki ze strachu, bo każdy chciał żyć, by rodzinę wykarmić, a więc donosili na kolegów i stawali się lojalnymi współpracownikami. 

Pisali więc notatki na kolegów z pracy, nawet to, że kolega wyniósł z magazynu pędzelek do malowania i inne drobnostki były na papierze, by tylko dano im spokój.

Tak więc zastraszono taką metodą Wałęsę, który miał niepracującą żonę i dzieci, a więc podpisał, ale z czasem się wycofał, a teraz ci, z którymi kiedyś pił wódkę w imię lepszej Polski wieszają na facecie psy.

Jeśli masz ochotę rzucić w Wałęsę kalumnią, że jest zdrajcą, to przeczytaj:

  

Beata Czuma
Warszawa, Polska ·
Poprosiłam o komentarz mojego Tatę, prawnika, historyka, byłego ministra sprawiedliwości, który spędził prawie 10 lat w więzieniach komunistycznych:

Andrzej Czuma: „Według ustawy lustracyjnej oraz ustawy o IPN, jeśli ktoś współpracował z SB i porzucił współpracę, a potem działał na rzecz wolności Polski, wówczas nie wolno go uważać za agenta bezpieki”.

PS. Dla mnie pozamiatane.

Nadmienię, że Lech Wałęsa nigdy nie był z mojej bajki, ale nie godzę się na to, że MY Polacy tak szybko burzymy swoją historię i lubimy babrać się w szambie, To jest odrażające i tu widzę macki Jarosława Kaczyńskiego, bardzo ominiętego w zasługach „Solidarności” i jego śp. Brata!