Kiedyś było inaczej ze świętowaniem.
Pamiętam, że mieszkaliśmy w Ustce, a ja mając 7 lat, dostałam od Mikołaja taką książkę pt.”To „Mister Twister” Samuela Marszaka, a był to dziecięcy poemat o amerykańskim milionerze, który wybrał się z wycieczką do Związku Radzieckiego. W przekładzie Janusza Minkiewicza ten fragment zaczyna się od słów „Mister Twister, były minister, fabrykant guzików, właściciel dzienników i hut w USA”.
Była to książka propagandowa, ale ja jako dziecko oczywiście tego nie wiedziałam.
Pamiętam, że piec kaflowy był ciepły, a ja usiadłam przy nim i pochłaniałam lekturę wyobrażając sobie wszystko.
W domu było cicho, spokojnie i czułam się bezpieczna tak bardzo, że zatraciłam się w lekturze i nie pamiętam nic więcej.
Potem pamiętam, że telewizja puszczała dzieciom polskim bajki Disneya w barwach czarno – białych wówczas i sytuacja się powtórzyła, że kiedy Mama szykowała święta i z kuchni leciały zapachy, to dzieciaki oczarowane były tymi bajkami!
Kiedyś było inaczej, bo nie było w telewizji tych cholernych reklam, które tylko psują nastrój świąteczny i zalewu tych wszystkich do kupienia przedmiotów, a z telewizora padają okrzyki – kup to, kup to!
We wszystkich reklamach pokazywane są takie super, zgodne rodziny i miłość leje się strumieniami, kiedy wcale tak nie jest!
Nie pamiętam oczywiście jak Mama zdobywała te wszystkie produkty na święta, ale jeśli udało jej się kupić pomarańcze, czy orzechy to to było, a jeśli nie, to tego po prostu nie było.
Prezenty dla dzieci były raczej praktyczne, które przydawały się po świętach i pamiętam jak bardzo cieszyłam się z nowego dresu na lekcje w-f.
Kiedyś było inaczej, szczerzej, normalniej, bezpieczniej bez tego tłumu w galeriach i bezmyślnego kupowania.
Święta miały inny wymiar, bo bardziej radosny, rodziny, z miłością do bliźniego, bo rodziny nie były tak bardzo podzielone jak dzisiaj.
Kiedyś babcia i dziadek byli na piedestale, a teraz staruszków oddaje się do szpitali, aby można sobie pochlać!
Zastanawiam się, co się teraz z Narodem stało, że nie potrafimy często usiąść do stołu z własną rodziną?
Co tak bardzo nas podzieliło, bo czy to jest polityka, czy też kościół, a może pieniądze!
Ludzie jadą na święta przez pół świata i Polski często nie mając chęci zjawić się na święta, bo się po prostu nienawidzą i nie cierpią, ale tradycja przeważa, że w te święta trzeba być razem.
Czasy tak bardzo się zmieniły, że jesteśmy zagubieni z Mężem, co Wnukom kupić pod choinkę, bo po prostu nie znamy się na nowych markach zabawek i zwyczajnie dajemy im pieniądze.
Jeśli by udało się poznać nastroje świąteczne każdej rodziny, to by wyszedł z tego niezły pasztet, bo co rodzina, to inne nastroje i problemy.
Zanikają już rodziny wielopokoleniowe, a te rodziny nowoczesne pałają do siebie często złością i niezrozumieniem, kiedy jedni łamią się opłatkiem, a inni dostają drgawek i o tym napisała Dorota Wellman i ja się z nią zgadzam!
„Dorota Wellman o świętach Bożego Narodzenia: Współczuję tym, którzy muszą spotkać się z rodziną.
Niemałe poruszenie wywołała w sieci Dorota Wellman, opowiadając o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia. W swoim najnowszym felietonie dla „Wysokich Obcasów” wytknęła Polakom fałsz i skrytykowała wszystkich, którzy spędzają święta na nartach lub w egzotycznych krajach.
„Współczuję tym, którzy w święta MUSZĄ spotkać się z rodziną. Nie mają ochoty, nie lubią tych ludzi. To musi być męka. W imię świętego spokoju. (…) I może czasem trzeba dać sobie spokój. Zostać w domu i w czwórkę przełamać się opłatkiem. Nie słysząc docinków teściowej, złośliwości wuja, który po alkoholu robi za mądralę, uwag kuzynek, które pieką lepsze makowce, ale zjedzą twój, obrabiając ci d..ę.” – napisała dziennikarka, wytykając Polakom fałsz wokół świąt Bożego Narodzenia.
Gwiazda „Dzień Dobry TVN” powiedziała też, że nie wyobraża sobie spędzania świąt poza krajem i wyznała, że w tych dniach będzie z najbliższymi.
„Lubimy się, to może nam jest łatwiej. Łatwiej być razem… Narty, egzotyczne wyjazdy, pobyt w spa muszą poczekać – dodała Wellman”.
Co sądzicie o jej słowach? Czy ma rację?
