Archiwa tagu: wózek

Seks z osobą niepełnosprawną

Adam bardzo kochał swoją rodzinę i był pełen poświęceń. Brał po pracy fuchy, bo był dobrym fachowcem i budował ludziom domy. Akurat w okolicy powstało osiedle domków jednorodzinnych, a więc pracy było moc. 

Dzieci rosły i ich potrzeby także, a w międzyczasie zbudował dom dla swojej rodziny, aby żyło się im wygodnie, bo w domu była trójka dzieci, a on marzył zawsze o dużej rodzinie. Kochał swoją żonę, która nie pracowała, bo uważał, że jako mężczyzna musi im zapewnić dostatnie życie, gdyż w końcu jest mężczyzną z krwi i kości. Taki dumny z niego facet był. 

Żona miała się opiekować dziećmi, gotować im i opierać i na to się zgodziła, choć gdzieś tam z tyłu marzyła by do pracy wrócić jak najszybciej, by realizować się zawodowo, ale póki co, zgodziła się na taki układ.

Byli szczęśliwą i wzorową rodziną, podziwianą przez sąsiadów. Nikt im nie mógł niczego zarzucić, gdyż dom był zadbany i wyjątkowo ułożone dzieciaki. Koło domu powstał piękny ogród i to było dzieło jego żony. Lubiła grzebać w ziemi, kiedy dzieci przebywały w szkole. Ogród był jej pasją i wciąż coś przesadzała, albo przycinała. Kochał ją za to i podziwił jej zmysł ogrodniczy. Był z niej dumny i pragnął przynosić do domu więcej pieniędzy, a więc pracował bardzo dużo.

Zawsze czekała na niego z gorącą kolacją podczas, której omawiali swoje sprawy i dzielili się tym, jak minął dzień. Ich intymne życie było bardzo sporadyczne, ale śmiali się, że kiedyś to nadrobią. 

Jeden telefon zwalił jego żonę z nóg. Jej mąż miał groźny wypadek samochodowy i przebywa w szpitalu. Natychmiast udała się do szpitala, kiedy lekarze robili mu operację, bo stan był na tyle ciężki, że natychmiast wymagał pomocy lekarzy.

Po operacji lekarz ją powiadomił, że być może, ale jej mężowi grozi wózek do końca życia. Obrażenia były na tyle groźne, że kręgosłup doznał wielu urazów.

Nie wierzyła i miała nadzieję, że to tylko takie gadanie. Minęły miesiące i jej mąż poddany rehabilitacji został jednak na wózku, a ćwiczenia nie przynosiły żadnych efektów.

Kiedy wrócił do domu, wymagał całodobowej opieki, ale ich życie zamieniło się w szpital. Wózek, wyciągi i codzienna pielęgnacja męża ją przeraziły. Przerosło ją to wszystko i się załamała. Nie mogła patrzeć na swojego męża – inwalidę. Nie miała sił i odeszła od niego razem z dziećmi. Nie zatrzymywał jej, gdyż jego duma mu na to nie pozwalała, choć wył z rozpaczy, że nigdy już jej nie przytuli i nie nadrobi z nią tego obiecanego seksu.

Sprzedał ten duży dom i kupił mniejszy na obrzeżach miasta. To był dom przystosowany dla osoby niepełnosprawnej i powoli do siebie dochodził, tłumacząc sobie, że nie wolno się załamywać.

Z czasem brakowało mu kobiety. Był jeszcze młodym facetem i co z tego, że na wózku. Siedział dużo w sieci i przeglądał fora dla takich ludzi jak on. Dowiedział się, że można zapłacić za towarzyszkę niedoli, która przyjedzie i zrobi, co do niej należy.

Zadzwonił i przyjechała do niego niepozorna blondynka, która była profesjonalistką. On nigdy nie zapomni tej nocy, kiedy zajęła się nim, niepełnosprawnym z taką delikatnością i czułością. Czuł się jak dziecko prowadzone w krainę szczęśliwości i pierwszy raz poczuł się tak zaopiekowany i obsłużony. Płakał kiedy odchodziła i prosił o więcej, bo dawno nikt nie zwrócił takiej uwagi na jego potrzeby.

Zawarł umowę z tą kobietą, że zapłaci każde pieniądze, aby zawsze miała dla niego czas i tak się też stało, gdyż ta kobieta najbardziej na świecie rozumiała potrzeby niepełnosprawnego. Była na każdy jego telefon, a po roku znajomości wzięli ślub, bo jemu nie przeszkadzało, że jest prostytutką, a jej, że on jest niepełnosprawny.

Ps. W Polsce żyje podobno 5,5 miliona osób niepełnosprawnych i jak myślicie, kto zaspokaja ich potrzeby seksualne, kiedy opuszcza ich rodzina, albo nigdy jej nie mieli?

W Polsce zaczyna się dopiero dostrzegać ten problem, kiedy w innych krajach istnieją agencje obsługujące tylko osoby niepełnosprawne i oby u nas w kraju ten problem, przestał być problemem, a normalną koleją życia.

Reklama

Muszę wywołać uśmiech na twarzy dziecka

Wczoraj sobie pomyślałam, że trzeba zrobić w swoim  życiu coś szalonego, a jednocześnie dobrego. To, że już nie pracuję nie zwalnia mnie od marzeń i działania. Pomyślałam sobie, że niech to będzie coś malutkiego, wymyślonego przeze mnie, czyli ja wpadam na pomysł, a przy pomocy mojego męża będzie to zrealizowane.

Nie wiem ile dzieci w moim mieście jeździ na wózkach. Nie wiem, bo nie widać na ulicach takich dzieciaków, ale z pewnością są, ale stali się  niewidoczni, pewnie z różnych powodów, może nawet architektonicznych. U nas władze zadbały o podjazd do urzędu miasta, ale za to banki i inne instytucje są nadal i wciąż zamknięte na niepełnosprawność. Nie ma podjazdów, ale są za to wysokie krawężniki i nierówne chodniki. Może gdzieś tam w bloku meszka dziecko na ostatnim piętrze i nie ma sposobu, aby wydostać się z domu. Nie myślimy o tych dzieciach, a także o ludziach dorosłych, bo wszędzie napotykają schody.

No więc wracam do mojego pomysłu i już zgłosiłam mój pomysł do męża, aby na naszym placu zabaw  postawić huśtawkę dla dzieci na wózkach i będę upierdliwa do bólu, aby mój pomysł został zrealizowany, a huśtawka by mniej więcej tak wyglądała:

Może pojawi się uśmiech na twarzy jakiegoś dziecka i o to mi tylko chodzi. Negocjuję już z mężem i wiem, że się podejmie wyzwania, bo On też uwielbia robić dobre rzeczy.