Wczoraj, w Dzień Ojca odeszła od nas polska aktorka, Małgosia Braunek. Najbardziej podobała mi się w serialu „Nad rozlewiskiem” i choć nie śledziłam dokładnie tego serialu, to tam była najbardziej prawdziwa, ale to jest moje zdanie.
Przegrała walkę z rakiem, choć miała przed sobą jeszcze szansę leczenia za granicą. Na to leczenie zostały zebrane duże pieniądze, czym zajęła się rodzina, a najbardziej jej syn. Widziałam wywiad z nim w telewizji i biła z niego wielka nadzieja na uratowanie życia swojej mamy.
Taka wiadomość, że ktoś z chorobą przegrywa każdorazowo przybija i wczorajsze, niespodziewane odejście aktorki, pełnej determinacji i walki oczywiście i mnie przybiła. To takie smutne, że lekarze w pewnym momencie w Polsce opuszczają ręce i twierdzą, że nic więcej zrobić nie mogą. To dlaczego w innych krajach mają dodatkowe metody rozprawienia się z gadziną, a u nas pakują w człowieka chemię i każą iść sobie do domu, do następnej chemii. Nie generalizuję, ale wydaje mi się, że nasza, polska medycyna w tym zakresie wciąż raczkuje, a leczenie jest okropnie drogie.
Wbiłam sobie hasło w wyszukiwarkę, aby się podszkolić, jak powinnam się zachować, kiedy na mojej drodze stanie osoba cierpiąca na tę straszną chorobę i w pierwszym linku, jaki otworzyłam, prawie wskoczył mi paskudny wirus, z którym zapora na szczęście sobie poradziła. No kurza twarz, co jest grane, że hakerzy atakują tak ważne informacje, znając dokładnie nasze przemyślenia i chęć dowiedzenia się czegoś więcej, niż tylko intuicja i zachowanie się z klasą, ale nieprofesjonalnie.
Na pewnym forum użytkowniczką jest osoba cierpiąca na to choróbsko i wiem, że bardzo brakuje jej pieniążków na dalsze leczenie. Przecież nie jest sławną aktorką i przebicie się o pomoc jest prawie zerowe, ale jako długoletnia uczestniczka forum, pewnie liczyła na pomoc, umieszczając taki oto wpis 4 czerwca tego roku:
„A co u mnie? szkoda gadać,z każdym dniem coraz słabsza.Znów byłam w szpitalu,znów dali kilka worków krwi,ale nie na wiele się to zdało.Tak utrymują mnie przy życiu,bo sami nie mają pomysłu na leczenie.
Ja staram się ratować co mogę,piję ten osławiony czystek,krwawnik.Ale jakiś rewelacji nie ma.No może tylko to,że mam nieco lepszy smak i nie mam problemu z zatwardzeniami.Ale najcięższe są dla mnie nocne gorączki,które czasami do 40 stopni dochodzą.Pralka ma tylko stały stałe zajęcie ,bo po nocy i 8 koszul potrafi być doszczętnie przemoczone.Od tego potu i prania już się chyba niedługo rozsypią.Te gorączki nie słychanie osłabiają.
Zapomniał o mnie świat,zapomnieli „przyjaciele”,chyba każdy się boi ,że się zarazi.
Całe szczęście ,że mam teraz męża w domu i córa zamieszkała nade mną.Ma mi kto pomóc.
I to tyle o mnie.”
Otrzymała kilka odpowiedzi, zbulwersowanych seniorek, że jak to zapomnieli. Są obok i myślą o niej nieustająco, a nawet się modlą o jej zdrowie. Odpowiedzi były zaraz po wpisie chorej kobiety i nastała cisza i tak jest do dzisiaj. Myślą – akurat! Wspomagają finansowo – może są to jakieś groszowe sumy i nikomu do głowy nie przyszło, aby uruchomić pomocowy wątek dla chorej koleżanki, który byłby na wierzchu przez cały czas, przez 24 h na dobę. Wątek spadł prawie do archiwum i nikt już tam nie zagląda i chora kobieta musi pocieszyć się kilkoma wpisami, bo czytamy:
„XXX, dlaczego piszesz, że nie masz przyjaciół? Zapomniałaś o forum? Nie czujesz wsparcia? Nie mogę mówić za innych, ale – ciągle pamiętam i myślę o Tobie. Żałuję, że mogę wspierać Cię tylko życzliwością i dobrym słowem. Dzielę się tym, co mam. Nie mam więcej… nie mam czasu, możliwości przyjazdu do Ciebie, nie mogę Cię realnie potrzymać za rękę. Nie umiem także powiedzieć/napisać nic mądrego. Może tylko to, że czuję wsparcie i dobre myśli kierowane w moją stronę. Czuję wiarę, że stanę na łapach. I ze wszystkich sił staram się nie zawieść zaufania. To nie znaczy, że nie wpadam w doły, że się nie boję, nie nerwię… Każdy, kto ma odrobinę wyobraźni wie, że nie może być inaczej.”
„Bardzo dużo od nas samych zależy. Jeśli Los postawił nas przed podobnym wyzwaniem, dał taką lekcję do przeżycia… to znaczy, że ta nauka jest nam do czegoś potrzebna. Ucieczka byłaby tchórzostwem, więc stań i walcz! Decyzja i jej realizacja do nas należy. Nie mów, że do tego trzeba nadludzkich sił… nie wiesz jakie są w Tobie ukryte. WALCZ, nie uciekaj, choć ucieczka w depresję jest najprostsza.”
„Nie znamy się, nie miałyśmy kontaktu 🙂
Jednak czytam, ilu lubianych i szanowanych przeze mnie forowiczów darzy Ciebie wielką sympatią. Spojrzałam w Twój profil, trochę poczytałam i dowiedziałam się, jak utalentowaną i cudowną jesteś kobietą.
Jeśli więc pozwolisz, to i ja, nieznana, serdecznie pożyczę Tobie siły, wielkiej siły do pokonania tego potwora. Często myślę o Tobie, wierzę, że te dobre myśli, chociaż jestem obca, też Tobie pomogą !
Przytulam mocno !”
XXX co Ty opowiadasz…..walcz….myslimy o Tobie,choć nie mamy innej możliwosci pomocy tylko szczere życzenia zdrowia.
TO nie jest tak że zapomielismy i zostałas sama….człowiek nie bardzo wie jak może pomóc i wydaje sie że trzymanie kciuków pomoże.
Musimy częsciej sie odzywać żebyś czuła naszą życzliwośc.Obiecuję.Pa…..trzymaj sie ciepło.”
Ostatnie zdanie jest znamienne, bo dziś mamy 24 czerwca i minęło 20 dni, a nikt do chorej kobiety się nie odezwał. Nikt nic więcej nie napisał – nawet pocieszenia i troski. Oni tam, na tym forum doskonale sobie radzą z wklejaniem zniczy, kiedy ktoś nagle odejdzie i wysilą się na klepnięcie w klawiaturę – spoczywaj w pokoju, a jeśli chodzi o realne działanie, następuje zasłona milczenia i niech mi nikt nie mówi, że fora to wspaniała forma komunikacji między ludźmi. Niech mi nikt nie mówi, że oni tam, będąc po 7 lat się wspierają, a figę. Weszłam na profil chorej, a tam pustki i wieje wiatr. Nic tam nie ma i w zasadzie jakoś mnie to nie dziwi, po tym jak Adminka tego forum mnie wywaliła, bo domagałam się tylko szacunku.
Wniosek z tego taki, że te wszystkie fora to jedna wielka ściema i klepią na nich ludzie nie mający co zrobić z wolnym czasem i tylko szkoda, że nie mogę osobiście wspierać tej kobiety, gdyż nie znam ani danych, ani nie wiem czego na tę chwilę jej potrzeba najbardziej. Zostałam wyalienowana z tego środowiska z czego się właściwie cieszę, bo już nie muszę być codzienną obserwatorką potwornej obłudy i fałszu.
Wiem, że dostanie mi się za ten wpis, ale ja już tak mam, że co w sercu, to i na klawiaturze. Weźcie się za realną pomoc kobiecie, która Was potrzebuje, zamiast kopiować moje komentarze i przenosić je na śmietnik. Macie lustra w domu?
A ja dalej nie wiem, jak rozmawiać z chorym na tego potwora. Może tutaj mi ktoś podpowie, abym potrafiła wesprzeć w razie – cholernie trudny temat!