Archiwa tagu: wybór

Samotność!

Obraz może zawierać: roślina i jedzenie

Jutro będzie u mnie na obiad fasolka szparagowa – oczywiście z masłem i bułką tartą.

Moje Dziecko ma ogromną działkę, którą uprawia z Mężem i tym sposobem mamy na jutro obiad.

Moje dzielne Dziecko – takie pracowite – praca, dom rodzina i działka, ale ja kiedyś byłam taka sama.

Uczę się robić zdjęcia smartfonem i wybrałam taką opcję jak na zdjęcu powyżej.

Przeskoczę na inny temat, bo właśnie w telewizji usłyszałam, że w Polsce ludzie są coraz bardziej samotni i już prawie, co trzeci Polak żyje jako singiel z wyboru, albo z konieczności.

Najbardziej samotni są seniorzy, którym umarł małżonek i nie mają zamiaru szukać na stare lata partnera.

Seniorom żyć w pojedynkę  – z jednej emerytury jest bardzo ciężko, gdyż są one głodowe i dlatego nie stać ich na warzywa i owoce, które w tym roku są bardzo drogie.

Zazdroszczą emerytom żyjącym np. w Niemczech, gdzie emerytury są przyzwoite i stać ich jest nawet na zagraniczne wakacje.

U nas senior liczy każdy grosz i wybiera między jedzeniem, a wykupem leków!

Ludzie młodzi także wybierają samotne życie, bo chcą posmakować życia, zrobić karierę zawodową i coraz później wstępują w związki!

Na wsi sytuacja jest nie lepsza, bo młodzi uciekają do miasta, a ci co zostają nie mają szans założyć rodziny.

Podobno jest taka tendencja na całym świecie, że ludzie są bardzo samotni, a chyba najbardziej samotni są Japończycy, którzy pracują bardzo dużo i nie mają czasu na życie prywatne.

Jesteśmy społeczeństwem starzejącym się i obserwuję ludzi w moim mieście i stwierdzam, że tej starości jest coraz więcej.

Widać to wiosną, kiedy wychodzą ze swoich domów, aby pospacrować z laseczką, albo balkonikiem.

Każdego dnia cieszę się, że jesteśmy z Mężem wciąż razem, bo to nadaje życiu sens.

Nie tak dawno zrobiłam sejsę i zatytuowałam ją – Senior w mieście:

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją, drzewo i na zewnątrz

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i na zewnątrz

Obraz może zawierać: drzewo, niebo, na zewnątrz i przyroda

 

Przeczytajcie poniższe, wzięte z Facebooka. Łza w oku!

LEKCJA DLA NAS WSZYSTKICH 

Przyjechałem pod adres do klienta, i zatrąbiłem. Po odczekaniu kilku minut, zatrąbiłem ponownie. Był późny wieczór, pomyślałem że klient się rozmyślił i wrócę do „bazy”… ale zamiast tego zaparkowałem samochód, podszedłem do drzwi i zapukałem. „Minutkę!”, odpowiedział wątły, starszy głos. Usłyszałem odgłos tak jakby coś było ciągnięte po podłodze…
Po długiej przerwie, otworzyły się drzwi. Stała przede mną niska , na oko dziewięćdziesięcioletnia kobieta. Miała na sobie kolorową sukienkę i kapelusz z dopiętym welonem; wyglądała jak ktoś z filmu z lat czterdziestych.
U Jej boku była mała nylonowa walizka. Mieszkanie wyglądało tak, jakby nikt nie mieszkał w nim od lat. Wszystkie meble przykryte były płachtami materiału.
Nie było zegarów na ścianach, żadnych bibelotów ani naczyń na blacie. W rogu stało kartonowe pudło wypełnione zdjęciami i szkłem.
„Czy mógłby Pan zanieść moją torbę do samochodu?”, zapytała. Zabrałem walizkę do auta, po czym wróciłem aby pomóc kobiecie.
Wzięła mnie za rękę i szliśmy powoli w stronę krawężnika.
Trzymała mnie za ramię, dziękując mi za życzliwość. „To nic”, powiedziałem, „Staram się traktować moich pasażerów w sposób, w jaki chciałbym aby traktowano moją mamę.”

„Och, jesteś takim dobrym chłopcem” , odrzekła. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, dała mi adres, a potem zapytała: „Czy mógłbyś pojechać przez centrum miasta?

„To nie jest najkrótsza droga”, odpowiedziałem szybko, włączając licznik opłaty.
„Och, nie mam nic przeciwko temu”, powiedziała. „Nie spieszę się. Jestem w drodze do hospicjum.”
Spojrzałem w lusterko. Jej oczy lśniły. „Nie mam już nikogo z rodziny”, mówiła łagodnym głosem. „Lekarz mówi, że nie zostało mi zbyt wiele…”

Wyłączyłem licznik… „Którędy chce Pani jechać?”

Przez kilka godzin jeździliśmy po mieście. Pokazała mi budynek, gdzie kiedyś pracowała jako operator windy.

Jechaliśmy przez okolicę, w której żyli z mężem jako nowożeńcy. Poprosiła abym zatrzymał się przed magazynem meblowym który był niegdyś salą balową, gdzie chodziła tańczyć jako młoda dziewczyna.

Czasami prosiła,by zwolnić przy danym budynku lub skrzyżowaniu, i siedziała wpatrując się w ciemność, bez słowa.

Gdy pierwsze promienie Słońca przełamały horyzont, powiedziała nagle „Jestem zmęczona. Jedźmy już proszę”. Jechaliśmy w milczeniu pod wskazany adres. Był to był niski budynek z podjazdem, tak typowy dla domów opieki.

Dwaj sanitariusze wyszli na zewnątrz gdy tylko zatrzymałem się na podjeździe. Musieli się jej spodziewać. Byli uprzejmi i troskliwi.
Otworzyłem bagażnik i zaniosłem małą walizeczkę kobiety do drzwi. Ona sama została już usadzona na wózku inwalidzkim.

„Ile jestem panu winna?” Spytała, sięgając do torebki.

„Nic”, odpowiedziałem.

„Trzeba zarabiać na życie”, zaoponowała.

„Są inni pasażerowie,” odparłem.

I nie zastanawiając się kompletnie nad tym co robię, pochyliłem się i przytuliłem Ją. Objęła mnie mocno.

„Dałeś staruszce małą chwilę radości”, powiedziała. „Dziękuję”.

Uścisnąłem jej dłoń, a następnie wyszedłem w półmrok poranka. Za mną zamknęły się drzwi – był to dźwięk zamykanego Życia.

Tego ranka nie zabierałem już żadnych pasażerów.Jeździłem bez celu, zagubiony w myślach. Co jeśli do kobiety wysłany zostałby nieuprzejmy kierowca, lub niecierpliwy aby zakończyć jego zmianę? Co gdybym nie podszedł do drzwi, lub zatrąbił tylko raz, a następnie odjechał?

Myśląc o tym teraz, nie sądzę, abym zrobił coś ważniejszego w całym swoim życiu.

Jesteśmy uzależnieni od poszukiwania emocjonujących zdarzeń i pięknych chwil, którymi staramy się wypełnić nasze życia.

Tymczasem Piękne Chwile mogą przydarzyć się nam zupełnie nieoczekiwanie, opakowane w to, co inni mogą nazwać rutyną.
NIE PRZEGAPMY ICH..  💫💞😃💞💫

Reklama

Polska odzyskała uśmiech!

„Czekam na wiatr, co rozgoni
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy na „RAZ!”
Ze słońcem twarzą w twarz”.

Olga Jackowska – Kora

Od wczoraj cieszę się jak dziecko, które dostało w prezencie coś, co spełniło jego marzenia.

Od trzech lat, kiedy PiS doszedł do władzy byłam w politycznej depresji – dosłownie.

Nie mogłam znieść tych głosowań w sali kolumnowej, barierek na ulicach Warszawy i kordonów Policji wystawionej przeciwko godnym Polakom.

Nie mogłam znieść łamania polskiej Konstyucji, żarcia w Sejmie przez Pawłowicz i popychania innych posłów, oraz znieważania.

Nie mogłam znieść pogardy dla mnie i dla innych Polaków, którzy cenili sobie wolność i bycie w Unii Europejskiej.

Nie mogłam znieść marszów nazioli po warszawskich ulicach z podłymi hasłami obrażającymi nas Polaków, którzy są chronieni przez PiS.

Nie mogłam znieść arogancji i wyzywania mnie od komunistów i złodziei, gorszego sortu i mord zdradzieckich.

Nie mogłam znieść wycinki Puszczy Białowieskiej, zabijania leśnych zwierząt i konania koni w Stadninie w Janowie.

I tak bym mogła wymieniać i wymieniać, bo tych draństw jest tyle, że gdzie się nie wejdzie, to tam widać jak Polskę traktuje PiS.

Traktuje Polskę jak swój własny folwark i jak szmatę, którą płucze się we wiadrze, wykręca i na nowo szoruje się nią podłogę.

Nie mogę znieść tego w końcu, że PiS chce Polskę wyprowadzić z Unii Europejskiej i chce nasz kraj wykluczyć ze wszystkich struktur – dość!

Na Facebooku i na moim fan-page udzielałam ludziom porad, jak mają głosować, ale bez wskazania. Ludzi wciąż trzeba edukować jak mają głosować i ile krzyżyków trzeba postawić na każdej karcie.

Robiłam to dla dobra Polski, którą noszę w sercu, a byłam zła, że ludzie omamieni 500+ nie dostrzegają tego, że Polska idzie w niebyt na arenie europejskiej.

Prosiłam, aby Polacy ruszyli dupę i zaczęli decydować o swoich, małych Ojczyznach i robili tak też inni ludzie ze świata politycznego i artystycznego, oraz kulturalnego.

I zadziałało, bo Polacy do urn poszli i stał się cud, bo PiS dostał cięgi, gdyż utracił większe miasta i te mniejsze też!

Polska wczoraj odzyskała uśmiech i nadzieję, że PiS za dwa lata utraci swoją siłę, a w Polsce będzie jeszcze pięknie i normalnie po tym jak rozliczymy „Prezydenta” za łamanie Konstytucji, a inni staną w stan oskarżenia za demolkę w Polsce.

Od rana się cieszę, że w końcu coś drgnęło i Polacy zrozumieli, że wszystko jest w ich rękach, a nie tylko 500+ na koncie.

Zauważyłam, że szczury pisowskie zaryglowały swoje konta na Twitterze i usunęły z avatarów swoje facjaty! Niby wygrali, a jednak przegrali.

Mam radę dla opozycji, aby nie kopali leżącego, a wzięli się uczciwie do roboty, aby nie oddać sukcesu w następnych wyborach!

Na Nowogrodzkiej wielkie poruszenie i będzie ziemi trzęsienie, bo Kaczyński rozliczy swoich za błędy! 😀

Mojej kochanej Polsce dedykuję Walc skomponowany przez Anthoniego Hopkinsa, który nie jest tylko aktorem, ale i kompozytorem.

Jest tak piękny, że zasługuje na to, abym za każdym razem ryczała tak, jak płaczę nad Polską!

Obraz może zawierać: 1 osoba, garnitur

Wybranek na całe życie!

Znalezione obrazy dla zapytania chłopak łobuz

 

  • Najdroższa pani Heleno, czy chce pani być moją?
  • To zależy od tego, czy zawsze pan będzie mi posłuszny.
  • Zawsze i wszędzie.
  • I pozwoli pan mieszkać przy nas i mojej matce?
  • Ależ naturalnie, droga pani!
  • Nie będzie pan grał w karty, pił trunków, palił tytoniu i spoglądał na ładne kobietki?
  • Nigdy, przenigdy.
  • I nie będzie pan nigdy przychodził po 10-tej do domu?
  • Niech Bóg mnie zachowa.
  • No to ja pana przepraszam ale takiego safanduły nie zniosłabym w domu. Do widzenia panu!

Wkleiłam taki żarcik, bo coraz częściej słyszę, że kobietom bardziej podobają się mężczyźni przebojowi, odważni, tacy trochę łobuzy.

Sama zakochałam się lata temu w takim właśnie chłopcu, który imponował wielu dziewczynom i błyszczał – taki trochę nie wychowany, ale z ułańską fantazją.

Zresztą przez lata nic, a nic się nie zmienił i wciąż ma w sobie taki powab i błysk w oku.

Kiedy spokojni chłopcy w szkole prosili mnie to tańca na szkolnej zabawie, to byłym nimi znudzona i kompletnie mnie nie poiągali, a więc nie tworzyła się żadna chemia.

Ciekawa jestem jakich mężczyzn wolałyście drogie Panie i jacy Was porywali oraz jak potoczyło się życie przy boku wybranka?

Wybór Pani Leokadii

Letnie późne popołudnie, które pozwoliło po dziennym upale opuścić swoje domy, ponieważ w mediach ostrzegali, aby w takie upały najlepiej pozostać w domu. W małym miasteczku rozdzwoniły się dzwony, które przypominały ludziom o wieczornej mszy. Dzwoniły tak głośno, że ich dźwięk rozchodził się po wszystkich uliczkach tonących w zieleni i letnim marazmie.

Dwie kobiety z jednej ulicy wyraźnie słyszały, że czas iść do kościoła, a po mszy siadały w uroczym parku obok kościoła,  na ławeczce, kiedy tylko pogoda pozwalała i siedziały czasem rozmawiając, a czasem milcząc zupełnie. Lubiły się, choć dzieliła ich wielka przepaść, ale może jednak przeciwieństwa się przyciągają.

Często się spierały i jedna na drugą fukała, ale za chwilę gładziły się po rękach i uśmiechały do swoich starczych fobii i dziwactw. Obie to był gatunek powojenny i obie miały wiele przykrych wspomnień z tego powodu, ale nie lubiły wracać w swoich rozmowach do tamtych lat, kiedy to Niemcy wpadali do domu i robili przeszukania i  jeśli im się coś nie podobało, to walili na oślep tak, że i małym dziewczynkom się dostało. Jedna z nich pamięta, jak rodzice pędzili po kryjomu bimber, aby mieć z czego żyć, a jak kupili plasterek wędliny, to tylko dla niej, a więc jadła najpierw chleb, a ten plasterek smakowała i smakowała, aby nie zapomnieć smaku. Druga też pamiętała, jak wpadli Niemcy do domu i szukali czegoś wartościowego, a kiedy nie znaleźli nic, to demolowali dom i pamięta, że jadła surowe śledzie z beczki na zmianę z kiszoną kapustą i nigdy nie zapomni uczucia głodu i bezradności, a potem jeszcze widziała stosy spalonych ciał w miejscowej fabryce i nigdy nie zapomni tego fetoru, który zakodował się na całe jej życie.

To wszystko sobie Pani Melania i Pani Leokadia opowiedziały, a także i to, jak ułożyło się ich życie, kiedy Niemcy opuścili zrujnowany kraj, który wziął się za odbudowę, aby podnieść się gruzu, prochu i pyłu.

Obie się zakochały w chłopcach, którzy stanęli na wysokości zadania i zależało im, aby Polska powstała z kolan i tak:

Pani Melania pokochała i z przyszłym mężem zamieszkała w niewielkim domku, bez wody i kanalizacji, ale po ślubie robiła wszystko, aby żyć w miarę godnie i tak z wielkiej miłości urodziła dwie córki. Pani Melania z czasem przeprowadziła się do nowego bloku, gdzie otrzymali piękne, dwupokojowe mieszkanie i tam jej córki dorastały, które z czasem powychodziły za maż i też urodziły po dwie córki, a potem te córki urodziły wspólnie troje dzieci i tak Pani Melania stała się babcią trójki wnucząt, ale tego szczęścia nie doczekał jej mąż, który przedwcześnie zmarł i zostawił Panią Melanię w wielkiej rozpaczy. Jednak to wnuczęta pozwoliły jej przetrwać ciężkie chwile i teraz żyła tylko dla tych małych istotek i cieszyła się, że ma przy sobie swoje dzieci i te szkraby, które rozpromieniały jej każdy dzień.

Inaczej było z Panią Leokadią, gdyż po wojnie zakochała się też, ale jeszcze przed ślubem zorientowała się, że jest w ciąży i cieszyła się jak każda kobieta, ale na samym początku ciąży dowiedziała się, że z jej chłopakiem w ciąży jest jeszcze inna kobieta. Wściekła się i kompletnie rozsypała i czym prędzej swoją ciążę usunęła, bo nie chciała mieć nic po tamtym człowieku, który ją tak śmiertelnie zranił i tak już nigdy w swoim życiu nie zaufała żadnemu mężczyźnie. Została starą panną, która mieszkała ze swoją matką staruszką i jej życie toczyło się tylko wokół matki i jej pielęgnacji, kiedy ta się postarzała. Gotowała jej, wyprowadzała staruszkę na spacer, a wieczorami obie oglądały w telewizji swoje ulubione programy i tak mijało życie Pani Leokadii.

Kiedy Melania zaczęła opowiadać coś o swoich wnukach, jej towarzyszka ją strofowała i przypominała, że nie lubi słuchać opowiastek o wrzeszczących bachorach, bo nie lubi dzieci i już i nie rozumie kompletnie tej fascynacji dziećmi zasmarkanymi, wrzeszczącymi i roszczeniowymi, że to świat powinien się kręcić wokół nich. Wówczas Pani Melania milkła, aby się nie kłócić i nie nadepnąć na odcisk swojej towarzyszki, bo jednak ją lubiła i starała się zrozumieć, że Pani Leokadia tych dzieciaków nie cierpi i już.

Przeszło gorące lato i nieubłaganie drzewa zaczęły zmieniać swoją szatę, na brązy, czerwienie i złocienie i nagle Leokadia przestała przychodzić do kościoła, aby prosić Boga o wybaczenie za swoją aborcję, bo tego domyślała się Pani Melania. Nagle miejsce na ławce krzyczało pustką i Pani Melania się zaniepokoiła, a okazało się, a wieści w małym miasteczku rozchodzą się błyskawicznie, że Pani Leokadia trafiła do szpitala, bo nagle zaczęło ją bardzo mocno boleć. Lekarze rozłożyli ręce i przeniesiono Panią Leokadię do  przyszpitalnego hospicjum, bo nie było dla niej ratunku już. Wciąż żyjącą 90 letnią mamę Pani Leokadii umieszczono w domu spokojnej starości i tylko Pani Melania kuśtykając i podpierając się laseczką w ostatniej chwili trzymała rękę odchodzącej koleżanki, bo innych bliskich Pani Leokadia nie miała, bo taki był jej życiowy wybór.

Jak wyprostować „leminga” ?

Wpadł mi w oko taki oto wpis matki do syna umieszcziny na portalu, którego ja nie czytam, ale skoro wpis zrobił furorę w sieci, to go tu wklejam, a potem się odniosę jak ja to rozumiem. Nie wydaje mi się, że ten wpis to ściema, bo portal Niezależna pl. poświęcił mu sporo miejsca:

http://niezalezna.pl/61699-moj-syn-byl-lemingiem-chcial-glosowac-na-po-wyleczylam-go-opowiesc-matki

Po przeczytaniu tego wpisu zastanowiłam się więc, na kogo zagłosuje syn tej mamy? Jeśli zrezygnował z bycia lemingiem, to może zagłosuje w następnych wyborach na pana Prezesa Kaczyńskiego, który 13 grudnia wyprowadza Rodaków na ulice Warszawy, łudząc się, że wreszcie, po latach, zostanie internowany, bo za młodu się spóźnił. Może zagłosuje na pana, który nigdy nie założył rodziny, nie ma konta w banku i prawa jazdy. Nie potrafi sam niczego zrobić, bo zawsze robiła to za niego śp. matka, a teraz robi ochrona itp.

Może, to chłopakowi pomoże?

– Kaczyński narzucił nam swój scenariusz, a my gramy tak, jak on nam pozwala. Na czele z mediami, które tylko nakręcają tę spiralę. Zamach i Smoleńsk już się znudziły, więc potrzebne było nowe paliwo, aby rozwalać państwo. No i jest: teza, że sfałszowano wyniki wyborów – mówi Władysław Frasyniuk, opozycjonista w PRL, polityk Unii Wolności, przedsiębiorca.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17021758,Frasyniuk__Ludzie__nie_grajcie_w_teatrzyku_Kaczynskiego.html#ixzz3K5DKFbFC

A może zagłosuje na Janusza Korwin Mikke, który jasno zaznacza, że kobieta zgwałcona sama jest sobie winna i, że : „Każda kobieta udaje, że stawia jakiś opór”

A może zdecyduje się na Janusza Palikota, co to po telewizjach biegał z wibratorem i świńskim łbem robiąc szum wokół swojej osoby i spektakularne show.

A może na pana Millera w końcu – szefa SLD,  który ma ostatnio ciągotki do PiS, zgodnie ze swoim życiowym motto, że nie ważne jak mężczyzna zaczyna, ale ważne jak kończy.

Jakie to jeszcze mamy w swoich zasobach partie, bo chyba został chłopakowi PSL, które to nie rządzi i nie ma na nic wpływu, ale świetnie się przykleja i wciąż o dziwo trwa, a przewodniczący owej partii niespodziewanie stał się poetą.

A może chłopak zdecyduje się na wyjazd za granicę, gdzie polonusi tak nas postrzegają? 

 
Mar-Basia's Avatar
XXX Mar-Basia jest offline
Stały bywalec
Domyślnie

XXX, te wszystkie goloslowne gadki i bredzenie, ze to i owo na temat „niewypalu” wyborowego …pana Prezydenta i innych tuzow politycznych, swiadcza tylko o ich ignorancji spraw, o ktorych byli i sa doskonale poinformowani.Nie wyobrazam sobie prezydenta, obojetnie jakiego kraju, ze nie ma w kazdym kacie swego „donosiciela” czytaj ucha i oka.A tak miedzy nami, pobili i pewnie beda jeszcze raz bili rekordy kazdego cyrku.Moze, my zagraniczne Polonusy jestesmy „tlukami” jak nas ciagle nazywa pewna banda bezzebnych i wylysialych komandosow z marginesu spolecznego …to jednak mamy swoj rozum i potrafimy trzezwo patrzec na sytuacje.
Ich blabla o wiezowcach ze szkla, autostradach, mostach..lotniskach, niesamowitym dobrobycie…i sam Pan Bog wie co…wszystko to jest do bani, kiedy ludzie nie maja co jesc, nie moga wykupic zapisanych lekarstw z braku funduszy…..lista dluga. Jednym slowem cosik tu nie gra !Kurcze, kiedy Polacy sie obudza i zaczna myslec, ze nalezy wybierac ludzi, ktorzy zrobia cos dla nich…nie podwina ogona i wezma 4 litery w troki, wiedzac, ze za pare minut bedzie katastrofa. Naturalnie wyborcza.Dobrze, ze piszesz o tych wszystkich przekretach. Chocby dla rownowagi.
__________________

http://www.klub.senior.pl/polityka/t-quo-vadis-polsko-xxx-cz.co-z-ta-polska-page12-15128.html

Dla Polonii jesteśmy głupim, nie wykształconym i zaniedbanym Narodem. Postrzegają nas jako ignorantów i śmierdzieli bezzębnych, a do tego z marginesu społecznego. Naród z oddali widziany oczami pewnej pańci, która siedzi sobie gdzieś tam w ciepłym kraju i robi nawijkę, oceniając nas tak z daleka i zapewniam, że nie jest odosobniona, ale na szczęście jesteśmy wciąż Narodem dumnym i sami potrafimy wyciągać wnioski na temat, jacy są nasi rządzący i sami sobie z tym radzimy. Nie trzeba nam tu uciekinierów, którzy urządzili się gdzieś tam i za diabła niczego nie pojmują, gdyż są oderwani od polskiej rzeczywistości.

Kończąc ten wpis stwierdzam, że chłopak ma ciężki orzech do zgryzienia i nie zazdroszczę mu dzielnej mamusi.

Wsi spokojna, wsi wesoła

Stanisław Dygat

„Po­gar­da jest właści­wa ludziom słabym i nik­czem­nym, którzy usiłują od­wrócić uwagę od drob­nych świństw, przy których po­mocy przedzierają się przez życie. „

Zaczynam swój dzisiejszy wpis od cytatu –  dlaczego? Ponieważ toksyczna seniorka napisała, że ja żyję w jakiejś kiszce liczącej 30 metrów kwadratowych i się mądrzę. A ja się pytam – NO… i?!

Wiem, że ludzie pogardzają tymi, którzy mieszkają w blokach, a nie w wypasionych domkach jednorodzinnych na wsiach, czy też obrzeżach miasta. My mieszkańcy bloków jesteśmy dla nich grupą w najniższej hierarchii, biedni i zakompleksieni. Dla nich jesteśmy niczym zaraza skupiona obok siebie i żyjąca w symbiozie, jakiej oni nie znoszą. Jesteśmy dla nich barachłem, biednym elementem, które do niczego w swoim życiu nie doszło! Jesteśmy dla nich leniami, którym nie chciało się pracować, aby do czegoś dojść w życiu,  zamiast pławić się w luksusach o powierzchni przynajmniej 200 metrów kwadratowych i poruszać się po wielkim i wypasionym ogrodzie wypełnionym licznymi roślinami z tarasem i najlepiej z basenem. 

Tak sobie myślę, że osoba kpiąca z moich metrów kwadratowych, pewnie tak mieszka i dlatego jest taka złośliwa, bo nie wie, co zrobić z tym swoim szczęściem posiadania. 😀 Pewnie siedzi pod baldachimem z filiżanką kawy w chińskim, porcelanowym kubku i miesza swoją kawkę srebrną łyżeczką, a wynajęta służąca wachluje jej powabne ciało, aby czacha się jej nie przegrzała za bardzo. 😀

Swoje mieszkanie wykupiliśmy z mężem, a liczy sobie blisko 50 metrów kwadratowych. Mamy dwa pokoje, spory przedpokój, kuchnię wystarczającą i oczywiście wyśmiewany mój balkon. Po naszej śmierci moje dzieci zadysponują naszym mieszkaniem i dostaną za nie niezłą sumkę, ale póki co, kocham swoje mieszkanie, w którym mieszkam ponad 35 lat i nie zamierzam go zmieniać. To w tym mieszkaniu wychowały się moje dzieci i wyszły na porządnych ludzi, z których dumna jestem. To w tym mieszkaniu wydarzyło się całe nasze życie i może przyjdzie mi w nim umrzeć, a bardzo bym chciała.

Obok mojego bloku są inne bloki, w których mieszkają lekarze, nauczyciele i ważni ludzie w moim mieście, bo nie wszyscy chcą, podkreślam chcą się budować, czy też kupować domek jednorodzinny. Nie wszyscy pragną mieszkać na wsi i dojeżdżać codziennie do pracy, skoro mają wszystko pod nosem i szybko wszędzie. 

Młodzi ludzie nie garną się do wsi, a starzy często sprzedają domki i wracają do bloków, aby resztę życia spędzić sobie w wygodnych warunkach z ciepłą wodą w kranie i ogrzewaniem c.o. Sama znam takich, którzy po latach mieszkania w domku jednorodzinnym, nagle na stare lata, kiedy brakuje sił na utrzymanie domku i ogrodu, wprowadzają się do niewielkich mieszkań w bloku i najlepiej do pierwszego piętra, aby mieć siłę wejść po schodach.

Spytałam swoich starszych znajomych swego czasu, czy chcieli by zamieszkać gdzieś z dala od zgiełku miasta, a Oni mi na to, że nigdy w życiu. bo domek na wsi, to owszem, ale wyłącznie na wakacje. Nie lubimy małych miejscowości gdzie każdy o każdym wszystko wie i robactwa latającego w koło, szczekających w nocy psów, ciemności, nieodśnieżonych dróg, grzebania się w ziemi w ogrodzie, naprawiania wszystkiego samemu, odległości od wszelkich sklepów i rozrywek jakie daje miasto, a także słabej komunikacji i możliwości, że nie dojedzie karetka pogotowia – tak mniej więcej mi odpowiedzieli.

Każdy swoje metry w bloku urządza po swojemu i z reguły są to przemyślane i coraz ładniejsze wnętrza. Bloki są odnawiane i ocieplane, a samorządy blokowe dbają o czystość w koło i zieleń, aby każdemu miło się żyło w tej blokowej społeczności. U mnie są ławeczki i trawniki, a klatka pilnowana domofonem, czysta i spokojna. Sąsiedzi dbają, by był porządek i starają się, by innym nie zakłócać  spokoju. Naprawdę żyje się się w bloku całkiem miło, ale to wszystko zależy od świadomości społecznej. 

Dla niektórych wieś jest szczytem marzeń i domek jednorodzinny, a inni wybierają życie w społeczności i to jest indywidualny wybór, a więc nie potępiajmy innych za te wybory, a wieś i owszem, ale najpiękniej dla mnie już teraz  -wygląda w wierszach, ponieważ była i jest natchnieniem poetów.

Ludmiła Marjańska

Lato na wsi

Marii i Wiesławowi Feduniewiczom

Susza. Spękana ziemia. Nawet kret
chowa się głębiej w korytarze chłodu.
Wody brakuje w studniach. Strumień
wysechł i mostek śmiesznie zawisł w próżni.
Upał wysysa sok z czarnych porzeczek,
maliny jak suszone korale na krzaku.
Bielinek niestrudzenie lata nad grządkami
młodej kapusty, lekki jak powietrze,
wolny od trosk o jutro.
Pełnia lata. Siano w brogach schnie.
Konie rżą.
Na pagórach wiszą mgły poranne,
zanim słońce z nich zrzuci przejrzyste koszule
i zalśni – bezlitosne jak wspaniały władca
złotą kolczugą okryty
i tak spragniony, że gotów jest wypić
nie tylko Wiar , Turnicę, San,
lecz Jezioro Solińskie.
Wtedy na mieliźnie
osiądą wodne rowery, łodzie i stateczki,
a jachty zwiną skrzydła jak bielinki
pod koniec upalnego dnia. Z wieczorem
przyjdzie uspokojenie.
Siądziemy pod gruszą
pijąc schłodzone wino i będziemy mówić
o Pogórzu Przemyskim, Bieszczadach, o życiu
w mieście i na wsi,
o tym jak się rodzą wiersze
i legendy.