Iwonka i Janek poznali się w Domu Dziecka. Mieli po piętnaście lat, kiedy poczuli, że się w sobie zakochują i pragną spędzać ze sobą każdą, wolną chwilę. Iwonka nie pamiętała swoich rodziców, gdyż oddali ją zaraz po urodzeniu i nie chcieli się nią nigdy zajmować. Iwonka urodziła się z defektem i skazana była na wózek przez całe swoje życie i może dlatego rodzice ją od siebie odepchnęli.
Janek pamięta swoich rodziców jak przez mgłę i wspomina, że jego rodzice pili dużo alkoholu i w domu były wieczne libacje i awantury. Chciałby to wymazać z pamięci, ale nie zawsze się dało, a zwłaszcza w chwilach kiedy tęsknił za normalnym domem z mamą i tatą. Zabrali go do domu dziecka kiedy miał pięć lat i nigdy nie zanosiło się na to, że rodzice kiedyś sobie o nim przypomną,
Iwonka i Janek byli w jednym wieku i kiedy przyszedł czas na opuszczenie domu dziecka, postanowili zamieszkać razem w niewielkim mieszkanku za niewielkie pieniądze. Nie było ich stać na wiele, ale się kochali i wiedzieli, że jakoś powoli będzie się im żyło coraz lepiej. Ale na razie dorabiali się od jednej łyżki i talerza, bo nie mogli liczyć na żadną pomoc.
Mijały lata i Iwonka urodziła śliczną, zdrową córeczkę – taką słodką i wyczekiwaną przez obojga. Cieszyli się, że mimo, iż Iwonka była na wózku, to wspaniale sobie radziła ze wszystkimi czynnościami jakie trzeba robić przy dziecku, a Janek w tym czasie dużo pracował na budowie i brał dodatkowe prace. Chciał zapewnić swoim kochanym dziewczynom coraz lepszy byt. Pragną, zarobić na większe mieszkanie, na nową lodówkę i meble, a także na zabawki dla swojej córeczki. Kochał żonę i kochał swoje dziecko i przysięgał sobie, że nigdy nie doprowadzi do takiej sytuacji, że jego dziecko byłoby nieszczęśliwe, bo ma złych rodziców. Dostał ogromną szkołę życia i wiedział, że tylko ciężką pracą może do czegoś dojść.
Jan nie miał wiele czasu dla rodziny i jedyną niedzielę jaką miał dla żony i córki rozpoczynali od wspólnego śniadania, a potem obowiązkowo wychodzili do kościoła. Wierzyli oboje w Boga i zaszczepiali ją w swojemu dziecku, aby w każdej złej chwili, mogli modlitwą zwrócić się do najwyższego, bo przecież nie mieli nikogo oprócz siebie i Pana Boga.
Zaczęło im się coraz lepiej układać finansowo i Janek postanowił kupić swojej żonie komputer, gdyż z racji jej ułomności nie miała szerokich kontaktów towarzyskich i chciał, aby okienko komputera było dla niej taką namiastką i oknem na świat.
Iwona szybko nauczyła się obsługi komputera i faktycznie szybko się połapała jak nawiązać kontakty z innymi ludźmi, którzy mieli podobne kłopoty ze zdrowiem, a więc trafiła na forum ludzi z inwalidztwem, skazanych na samotność. Zawarła wiele znajomości wirtualnych i była szczęśliwa z tym swoim wirtualnym świecie, ale nie zaniedbywała swojej córeczki. Zawsze miała dla niej czas, bo była troskliwą matką, pełną miłości do swojego dziecka, zawsze oddana.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i Janek chciał zabrać swoje kobiety do pięknego ośrodka wypoczynkowego, takiego z basenem i innymi atrakcjami. Złożył rezerwację przez Internet i przelał prawie ostatnie swoje oszczędności, aby tylko spędzić czas świąteczny inaczej. Bardzo się cieszył, że to będzie ich wspólny czas spędzony w innym otoczeniu i warunkach, a Iwona pakowała powoli rodzinę na ten wspólny, wymarzony wyjazd.
Janek do ostatniego dnia przed wyjazdem pracował na budowie, ale Iwona była jakaś poddenerwowana tego dnia. Jakby coś przeczuwała, że wydarzy się coś strasznego. Nie wiedziała skąd u niej pojawił się taki stan, tuż przed wyjazdem.
Zadzwonił telefon i usłyszała smutny głos kolegi Janka, że wydarzył się tragiczny w skutkach wypadek, gdyż nie wiadomo jak to się stało, ale Janek wpadł pod ciężarówkę, która wgniotła go w ścianę budynku i zginął na miejscu. Powiedział, że nie była to wina kierowcy i nikt nie może sobie wytłumaczyć dlaczego jej mąż znalazł się w tym miejscu. Coś przegapił, a może się spieszył, a Iwonie telefon wypadł z ręki.
Pogrzeb zorganizował zakład pracy Janka, a ona musiała się szybko pozbierać, bo przecież miała córeczkę, której nie wiedziała jak powiedzieć, że taty już z nimi nie będzie. Rozpacz rozsadzała ją od środka, ale musiała być twarda jak skała i chciała jakoś dalej żyć – dla dziecka.
Minął miesiąc od wypadku, a jej dodatkowo zaczęło brakować pieniędzy. Uszczuplony budżet, o świąteczną rezerwację do ośrodka, której nie odmówiła i pieniądze przepadły. Trzeba było opłacić czynsz i inne rachunki i Iwona oglądała każdy banknot kilka razy, zanim go wydała, a dziecku przecież jeść musiała dać. Pomoc społeczna przydzieliła jej małe wsparcie i na szczęście, bo przyszłoby im głodować.

Przyszedł czas kolęd, a Iwona tak bardzo wstydziła się swojej biedy. Nie godziło się przyjąć księdza i nie mieć co włożyć do koperty dla niego i dlatego postanowiła, że tego roku nie przyjmie księdza, choć bardzo nad tym ubolewała. Powiedziała córeczce, że gdy ktoś zapuka do drzwi, ta ma być cichutko jak myszka i ma nie otwierać nikomu, ale malutka zapomniała i kiedy rozległo się pukanie, ochoczo pobiegła do drzwi.
Ksiądz przyszedł i poświęcił jej smutny dom i powiedział kilka ciepłych słów, ale bardzo się zdenerwował, kiedy Ilona oznajmiła, że nie ma tym razem koperty, gdyż wiąże ledwie koniec z końcem.
Ksiądz się zdenerwował i powiedział jej, że następnym razem ma od progu go poinformować, że nie ma czym przyjąć księdza, a on potrzebuje pieniędzy na remont kościoła, a tak jest to strata czasu dla niego!
Iwona zaniemówiła i przysięgła sobie, że już nigdy do kościoła nie trafi, choćby nie wiadomo co się działo, a więc tak ksiądz osłabił w niej jej wypielęgnowaną wiarę i jednym momencie postanowiła, że córka będzie chodziła do kościoła, bo tego jej zabronić nie może, ale ona już nigdy.
To był dla Iwony zimny kubeł wody wylany na jej biedną głowę. Nie może dopuścić do podobnej sytuacji i mimo wielkiej żałoby po mężu wiedziała, że musi zarabiać jakieś pieniądze, by nikt już nią tak nie pogardził.
Usiadła do komputera i zaczęła pisać. Pisała wieczorami, kiedy córeczka jej już spała i sama nie wiedziała skąd brały się w jej głowie historie dla dzieci w postaci optymistycznych i pouczających bajek. Pomysły na bajki brały się nie wiadomo skąd i odkryła w sobie talent do ich pisania. Wymyślała zabawne postaci, nadawała im śmieszne imiona i umieszczała w zabawnych i ciekawych sytuacjach.
Wysłała swoje prace do wydawcy i wielkim biciem serca i nie spodziewała się, że jej bajki komuś się spodobają, a jaka radość w nią wstąpiła, kiedy wydawca zgodził się na wydanie jej wyobraźni. Jej bajki zostały zilustrowane przepięknymi obrazami i wspaniałą okładką, a ona szalała ze szczęścia, że się jej udało i w tym momencie podziękowała księdzu, że tak ją upokorzył.