Archiwa tagu: wypadek

Nigdy nic nie wiadomo!

Jest takie przysłowie, że gdybyś wiedział, że się przewrócisz, to byś sobie usiadł!

Nasze życie to wielka zagadka i nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co za sekundę może się wydarzyć!

Możemy w ciągu sekundy skaleczyć się nożem gotując obiad i możemy się przewrócić i złamać nogę, czy też rękę.

Nigdy nie przewidzimy, że oto wychodzimy z domu i możemy nigdy do niego nie wrócić!

Nie zdajemy sobie sprawy z tego ile na nas czyha i dobrze, bo byśmy wariowali.

Piękne Mazury i tam wypoczywał z rodziną i żoną polski reżyser Piotr Wożniak – Starak, mąż dziennikarki Agnieszki Szulim.

Był wieczór i wyszedł z kawiarni z kobietą  – wsiedli do wypasionej motorówki.

Nie przewidział, że to będzie jego ostatni rejs i w ciągu sekundy podczas nieszczęśliwego manewru oboje znajdą się w jeziorze.

Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić tego, co tam za tragedia się działa!

To jest taka zagadka życia, że kobieta się uratowała, a reżyser uderzony w głowę śrubą od silnika utonął – prawdopodobnie!

Gdyby przewidział, to by nie podejmował brawurowej jazdy po jeziorze!

Był bogatym człowiekiem – milionerem i może to go zgubiło, a w tej historii możemy sobie zadawać setki pytań, które zostaną bez odpowiedzi!

Odwiedziła mnie dzisiaj Córka z rodziną – zjedliśmy obiad, a potem sobie rozmawialiśmy na przeróżne tematy.

W moim mieście dzisiaj odbywają się wyścigi szybkich samochodów, czego ja nie znoszę, gdyż w tym sporcie nie widzę niczego pięknego, a tylko ryk silników i wybuchy z tłumików – masakra.

Córka z rodzinką poszli zobaczyć ten rajd, bo w małych miasteczkach kiedy się coś dzieje, to ludzie wychodzą na ulicę, by to zobaczyć – taka atrakcja od czasu do czasu!

Kiedy wyszli ja zasiadłam do komputera, ale moja głowa była jakaś niespokojna.

Pomyślałam sobie, a co będzie jak zdarzy się wypadek i ktoś z widzów straci życie?

Wstałam od komputera i wyszłam na balkon, a za chwilę usłyszałam huk, trzaśnięcie i zobaczyłam biegnących ciekawskich!

Powróciłam do pokoju z komputerem i sięgnęłam po telefon!

Dzwonię i odbiera Córka, a ja się drę, czy są zdrowi i cali?

Jestem czarownicą, bo czułam, że z tych wyścigów, to nic dobrego nie będzie!

Kierowca na szczęście staranował lampę i znak drogowy! Wylał się z samochodu olej, a moi bliscy mieli tam właśnie stanąć, by oglądać ten wyścig.

Los inaczej podpowiedział i stanęli w innym miejscu!

Wyszli ode mnie i mogli już nigdy do mnie nie powrócić!

Tym razem ucierpiała tylko latarnia i znak drogowy, a następnym razem może być bardziej tragicznie i dziwię się włodarzom, że pozwalają na takie wyścigi po głównych w mieście ulicach!

Przyjechała Straż Pożarna i usunęła olej z jezdni i jeszcze o tej porze słyszę warkot samochodów!

Wolę moje miasto wyciszone, tak jak na moich poniższych zdjęciach!

Śpijcie spokojnie – śnijcie kolorowo i wszyscy miejmy nadzieję, że jutro nic złego nam się nie stanie!

Obraz może zawierać: samochód i na zewnątrz

 

 

Obraz może zawierać: roślina, drzewo, niebo, trawa, dom, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, dom, roślina, niebo, trawa, na zewnątrz i przyroda

Reklama

Alkoholiczka!

 

Zadzwonił budzik jak każdego poranka, nastawiony wieczorem przez Hanię. Niestety, czas wstawać pomyślała, ale postanowiła poleżeć jeszcze pięć minut. Pięć minut przeciągnęło się do piętnastu i Hania wystraszona, że spóźni się do pracy jak katapulta wyskoczyła z łóżka.

Prysznic i te wszystkie zabiegi kobiece, obowiązkowe każdego poranka miała opracowane do perfekcji. Kiedy skończyła makijaż, przypomniała sobie, że wieczorem wywiesiła na balkon upraną bluzkę, a więc poszła, aby ją zdjąć i przeprasować lekko żelazkiem.

To był moment, kiedy rzuciła okiem dalej niż wisząca jej ulubiona bluzka i stanęła jak wryta. Zauważyła w zaułku oddalonego budynku, między jedną, a drugą klatką, swoją koleżankę z pracy – Beatę.  Siedziały w jednym pokoju w urzędzie. Znały się od roku i bardzo polubiły, a tu taki widok.

Widziała bardzo wyraźnie, że Beata odkręciła małą buteleczkę i wypiła jej zawartość jednym haustem. Postała jeszcze chwilę i wzięła głęboki wdech, a za chwilę odwinęła gumę do życia i skierowała się w stronę miejsca pracy.

Beata przeważnie pierwsza była w pracy i tłumaczyła innym współpracownikom, że cierpi na bezsenność i dlatego jako pierwsza rozpoczynała dzień w urzędzie, robiąc przy okazji wszystkim poranną kawę.

Wszyscy się do tego już przyzwyczaili i pytań było coraz mniej, bo Beata po prostu tak ma i już!

Hania niewiele wiedziała o Beacie, ale ta raz jej się zwierzyła, że jej mąż jest bardzo wymagający i wręcz obsesyjnie perfekcyjny, kiedy ona sama nie przywiązuje wagi do wielu detali i dlatego żyje z mężem jak pies z kotem.

Mąż Beaty wymagał od niej bezwzględnej czystości w domowych kątach i zwracał jej na każdym kroku uwagę, a więc na tym tle dochodziło do ostrych spięć.

Beata nie skarżyła się nikomu, że jej małżeństwo to czyste piekło, z którego nie wiedziała jak się uwolnić, gdyż mąż zawsze twierdził, że nigdy nie da jej rozwodu i jest skazana na niego do końca życia.

Hania zaczęła obserwować Beatę i zauważyła, że jej koleżanka z pracy często wychodzi z torebką do toalety po czym czuła od Beaty zapach alkoholu, tłumiony cukierkami miętowymi.

Hania wiedziała już wszystko – Beata pociąga alkohol przed pracą i w pracy. 

Minęło kilka dni, a Beata wciąż przychodziła do pracy pod wpływem i tylko Hania to już wiedziała na pewno. 

Nie wiedziała, co ma zrobić z tą wiedzą, bo żal było jej koleżanki, która była bardzo dobrą pracownicą i wykonywała swoje obowiązki najlepiej jak umiała.

Petenci ją szanowali za kompetencje, a ona była dla nich zawsze miła i bardzo pomocna, a więc nikt się nie domyślał, że Beata ma problem.

Hania pewnego razu zdobyła się na odwagę i prosto w oczy powiedziała Beacie, że wie o jej problemie.

Rozmowa odbyła się w pokoju, kiedy innych współpracowników w nim nie było.

Beata zrobiła się czerwona, a jej oczy zalały się łzami. Nie wiedziała jak ma się zachować, ale poprosiła, aby Hania nikomu o tym nie mówiła, a ona zrobi wszystko, aby się takie sytuacje więcej nie zdarzyły. 

Hania czuła, że Beata ma poważny problem w swoim życiu, ale uwierzyła koleżance, że stanie na wysokości zadania i więcej do tematu nie wracała, gdyż czuła, że Beacie jest bardzo z tym źle.

Nie chciała jej zdemaskować, choćby ze względu na to, że jak dotąd Beata była świetnym pracownikiem.

Przyszedł okres, kiedy Beata stwierdziła, że musi zostać dłużej w pracy, gdyż musi dokończyć sprawozdanie, aby je przedłożyć nazajutrz przełożonemu.

Wszyscy już wyszli z pracy, a Beata została, ale nikogo to nie dziwiło, gdyż Beata miała takie okresy w swojej pracy, wymagające godzin nadliczbowych.

Nagle w mieście rozległy się syreny karetki jadącej na sygnale w godzinie dość już późnej, a do Hani zadzwonił kolega z pracy, że Beata wpadła pod samochód i jest bardzo ciężko ranna, a najgorsze jest to, że była kompletnie pijana i to była jej wina, że pod ten samochód wpadła.

Hania zamarła po tym telefonie i na drugi dzień wybrała się do szpitala, aby dowiedzieć się jaki jest stan jej koleżanki.

Lekarze nie chcieli z nią rozmawiać, ale po znajomości dowiedziała się, że Beata jeśli przeżyje i wybudzą ją ze śpiączki, już nigdy nie stanie na własnych nogach.

Czeka ją wózek i prawdopodobnie rehabilitacja nie przyniesie oczekiwanej poprawy.

Mijały miesiące i Beata otrzymała grupę inwalidzką. Zniknęła wszystkim z oczu i zapadła się jakby pod ziemię i tylko Hania wie, że mąż Beaty złożył pozew o rozwód i ją zostawił z tym nieszczęsnym wózkiem!

Życie choć piękne, tak kruche jest – opowieść prawdziwa!

Pisanie bloga jest przyjemnością – przynajmniej dla mnie.

Jednak istnieje prawdopodobieństwo, że bloger napisał już wszystko i nagle brakuje mu tematów, albo straci wenę.

Jeśli tak się zdarzy, że nagle odczuwamy, coś w rodzaju wypalenia, to mam radę!

Koniecznie trzeba wyjść z domu, a zaręczam, że temat spadnie nam z nieba. Trzeba tylko umiejętnie patrzeć na świat i słuchać ludzi.

Trzeba być spostrzegawczym i od razu zapisywać sobie w głowie temat na następną notkę, a najlepiej mieć ze sobą notes i długopis, aby w zarysie zanotować, to – co nas zaciekawiło i jest warte uderzeniom w klawiaturę.

Wyszłam z domu wczoraj i po pół godzinie miałam temat na nowy wpis (cholernie smutny) – tak więc o tym, co zasłyszałam.

W naszym mieście jest przedszkole, połączone z grupą żłobkową. Bardzo ludzie sobie chwalą to przedszkole, bo dużo się w nim dzieje. Panie opiekunki są bardzo profesjonalne i swoją pracę wykonują z wielkim serduchem.

Ostatnio zorganizowały wspaniały czas dla dzieci i ich rodziców, a była to „Zielona Noc”. Oznacza to, że dzieci spędziły noc w przedszkolu, a figlom nie było końca. Było to wielkie przeżycie dla tych maluchów i rodziców oczywiście też.

Ta noc była ostatnią porą, kiedy dzieci i opiekunki spędziły ze sobą czas przed wakacjami.

Pani Dyrektor, super kobieta, bardzo profesjonalna, zaproponowała wszystkim pracownikom wieczór pożegnalny, by mogły ze sobą pobyć na luzie – tuż przed zasłużonym urlopem.

Osobiście zajęła się wyborem restauracji i pilnowała, by wszystko było zapięte na ostatni guzik.

Wszystkie pracownice się oczywiście wystroiły i zjawiły  punktualnie na swoim babskim wieczorze.

Odrobina alkoholu, dużo śmiechu i pogawędek, jak to bywa podczas luźnych, babskich spotkaniach. Kobiety wszystkie bardzo się lubią, co zdarza się rzadko, ale o atmosferę w miejscu pracy też dba Pani Dyrektor i każdą sprzeczkę, czy niedomówienie gasi w zarodku.

Pracownice bardzo ją lubią i jej niezmiernie ufają, a więc to spotkanie miało być czasem mile spędzonym ze sobą.

Nagle Pani Dyrektor odbiera telefon.

Nie chce psuć atmosfery, a więc wychodzi na zewnątrz, by ten telefon odebrać.

Za chwilę wraca, ale bystrzejsze kobiety widzą, że coś jest nie tak, bo ich Pani Dyrektor nagle stała się blada, jak kartka papieru.

Pani Dyrektor mimo widocznego zdenerwowania jednak nakłada uśmiech na swoją twarz i wypowiada zdanie w kierunku wszystkich, że najważniejsza w życiu jest miłość i wzajemny szacunek człowieka do człowieka i na końcu pada – kochajmy się, bo życie to tylko chwilka!

Telefon dotyczył jednej z jej pracownic, ale Pani Dyrektor od razu nic jej nie powiedziała. Pomyślała sobie, że to powinna załatwić policja, albo rodzina.

Młody chłopak jechał samochodem i wpadł w poślizg. Zarzuciło go na drugą połowę jezdni i zaczął koziołkować. Z naprzeciwka jechał rozpędzony motocyklista i wpadł prosto pod lecący samochód. Dwa trupy na miejscu!

W końcu ktoś powiadomił, nic nie wiedzącą matkę i oto przyjemne spotkanie zamieniało się w stypę!

Nie miała pieniędzy dla księdza

                                 

Iwonka i Janek poznali się w Domu Dziecka. Mieli po piętnaście lat, kiedy poczuli, że się w sobie zakochują i pragną spędzać ze sobą każdą, wolną chwilę. Iwonka nie pamiętała swoich rodziców, gdyż oddali ją zaraz po urodzeniu i nie chcieli się nią nigdy zajmować. Iwonka urodziła się z defektem i skazana była na wózek przez całe swoje życie i może dlatego rodzice ją od siebie odepchnęli.

Janek pamięta swoich rodziców jak przez mgłę i wspomina, że jego rodzice pili dużo alkoholu i w domu były wieczne libacje i awantury. Chciałby to wymazać z pamięci, ale nie zawsze się dało, a zwłaszcza w chwilach kiedy tęsknił za normalnym domem z mamą i tatą. Zabrali go do domu dziecka kiedy miał pięć lat i nigdy nie zanosiło się na to, że rodzice kiedyś sobie o nim przypomną,

Iwonka i Janek byli w jednym wieku i kiedy przyszedł czas na opuszczenie domu dziecka, postanowili zamieszkać razem w niewielkim mieszkanku za niewielkie pieniądze. Nie było ich stać na wiele, ale się kochali i wiedzieli, że jakoś powoli będzie się im żyło coraz lepiej. Ale na razie dorabiali się od jednej łyżki i talerza, bo nie mogli liczyć na żadną pomoc.

Mijały lata i Iwonka urodziła śliczną, zdrową córeczkę – taką słodką i wyczekiwaną przez obojga. Cieszyli się, że mimo, iż Iwonka była na wózku, to wspaniale sobie radziła ze wszystkimi czynnościami jakie trzeba robić przy dziecku, a Janek w tym czasie dużo pracował na budowie i brał dodatkowe prace. Chciał zapewnić swoim kochanym dziewczynom coraz lepszy byt. Pragną, zarobić na większe mieszkanie, na nową lodówkę i meble, a także na zabawki dla swojej córeczki. Kochał żonę i kochał swoje dziecko i przysięgał sobie, że nigdy nie doprowadzi do takiej sytuacji, że jego dziecko byłoby nieszczęśliwe, bo ma złych rodziców. Dostał ogromną szkołę życia i wiedział, że tylko ciężką pracą może do czegoś dojść.

Jan nie miał wiele czasu dla rodziny i jedyną niedzielę jaką miał dla żony i córki rozpoczynali od wspólnego śniadania, a potem obowiązkowo wychodzili do kościoła. Wierzyli oboje w Boga i zaszczepiali ją w swojemu dziecku, aby w każdej złej chwili, mogli modlitwą zwrócić się do najwyższego, bo przecież nie mieli nikogo oprócz siebie i Pana Boga.

Zaczęło im się coraz lepiej układać finansowo i Janek postanowił kupić swojej żonie komputer, gdyż z racji jej ułomności nie miała szerokich kontaktów towarzyskich i chciał, aby okienko komputera było dla niej taką namiastką i oknem na świat.

Iwona szybko nauczyła się obsługi komputera i faktycznie szybko się połapała jak nawiązać kontakty z innymi ludźmi, którzy mieli podobne kłopoty ze zdrowiem, a więc trafiła na forum ludzi z inwalidztwem, skazanych na samotność. Zawarła wiele znajomości wirtualnych i była szczęśliwa z tym swoim wirtualnym świecie, ale nie zaniedbywała swojej córeczki. Zawsze miała dla niej czas, bo była troskliwą matką, pełną miłości do swojego dziecka, zawsze oddana.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i Janek chciał zabrać swoje kobiety do pięknego ośrodka wypoczynkowego, takiego z basenem i innymi atrakcjami. Złożył rezerwację przez Internet i przelał prawie ostatnie swoje oszczędności, aby tylko spędzić czas świąteczny inaczej. Bardzo się cieszył, że to będzie ich wspólny czas spędzony w innym otoczeniu i warunkach, a Iwona pakowała powoli  rodzinę na ten wspólny, wymarzony wyjazd.

Janek do ostatniego dnia przed wyjazdem pracował na budowie, ale Iwona była jakaś poddenerwowana tego dnia. Jakby coś przeczuwała, że wydarzy się coś strasznego. Nie wiedziała skąd u niej pojawił się taki stan, tuż przed wyjazdem.

Zadzwonił telefon i usłyszała smutny głos kolegi Janka, że wydarzył się tragiczny w skutkach wypadek, gdyż nie wiadomo jak to się stało, ale Janek wpadł pod ciężarówkę, która wgniotła go w ścianę budynku i zginął na miejscu. Powiedział, że  nie była to wina kierowcy i nikt nie może sobie wytłumaczyć dlaczego jej mąż znalazł się w tym miejscu. Coś przegapił, a może się spieszył,  a Iwonie telefon wypadł z ręki.

Pogrzeb zorganizował zakład pracy Janka, a ona musiała się szybko pozbierać, bo przecież miała córeczkę, której nie wiedziała jak powiedzieć, że taty już z nimi nie będzie. Rozpacz rozsadzała ją od środka, ale musiała być twarda jak skała i chciała jakoś dalej żyć – dla dziecka.

Minął miesiąc od wypadku, a jej dodatkowo zaczęło brakować pieniędzy. Uszczuplony budżet, o świąteczną rezerwację do ośrodka, której nie odmówiła i pieniądze przepadły. Trzeba było opłacić czynsz i inne rachunki i Iwona oglądała każdy banknot kilka razy, zanim go wydała, a dziecku przecież jeść musiała dać. Pomoc społeczna przydzieliła jej małe wsparcie i na szczęście, bo przyszłoby im głodować.

Przyszedł czas kolęd, a Iwona tak bardzo wstydziła się swojej biedy. Nie godziło się przyjąć księdza i nie mieć co włożyć do koperty dla niego i dlatego postanowiła, że tego roku nie przyjmie księdza, choć bardzo nad tym ubolewała. Powiedziała córeczce, że gdy ktoś zapuka do drzwi, ta ma być cichutko jak myszka i ma nie otwierać nikomu, ale malutka zapomniała i kiedy rozległo się pukanie, ochoczo pobiegła do drzwi.

Ksiądz przyszedł i poświęcił jej smutny dom i powiedział kilka ciepłych słów, ale bardzo się zdenerwował, kiedy Ilona oznajmiła, że nie ma tym razem koperty, gdyż wiąże ledwie koniec z końcem.

Ksiądz się zdenerwował i powiedział jej, że następnym razem ma od progu go poinformować, że nie ma czym przyjąć księdza, a on potrzebuje pieniędzy na remont kościoła, a tak jest to strata czasu dla niego!

Iwona zaniemówiła i przysięgła sobie, że już nigdy do kościoła nie trafi, choćby nie wiadomo co się działo, a więc tak ksiądz osłabił w niej jej wypielęgnowaną wiarę i jednym momencie postanowiła, że córka będzie chodziła do kościoła, bo tego jej zabronić nie może, ale ona już nigdy.

To był dla Iwony zimny kubeł wody wylany na jej biedną głowę. Nie może dopuścić do podobnej sytuacji i mimo wielkiej żałoby po mężu wiedziała, że musi zarabiać jakieś pieniądze, by nikt już nią tak nie pogardził.

Usiadła do komputera i zaczęła pisać. Pisała wieczorami, kiedy córeczka jej już spała i sama nie wiedziała skąd brały się w jej głowie historie dla dzieci w postaci optymistycznych i pouczających bajek. Pomysły na bajki brały się nie wiadomo skąd i odkryła w sobie talent do ich pisania. Wymyślała zabawne postaci, nadawała im śmieszne imiona i umieszczała w zabawnych i ciekawych sytuacjach.

Wysłała swoje prace do wydawcy i wielkim biciem serca i nie spodziewała się, że jej bajki komuś się spodobają, a jaka radość w nią wstąpiła, kiedy wydawca zgodził się na wydanie jej wyobraźni. Jej bajki zostały zilustrowane przepięknymi obrazami i wspaniałą okładką, a ona szalała ze szczęścia, że się jej udało i w tym momencie podziękowała księdzu, że tak ją upokorzył.

Seks z osobą niepełnosprawną

Adam bardzo kochał swoją rodzinę i był pełen poświęceń. Brał po pracy fuchy, bo był dobrym fachowcem i budował ludziom domy. Akurat w okolicy powstało osiedle domków jednorodzinnych, a więc pracy było moc. 

Dzieci rosły i ich potrzeby także, a w międzyczasie zbudował dom dla swojej rodziny, aby żyło się im wygodnie, bo w domu była trójka dzieci, a on marzył zawsze o dużej rodzinie. Kochał swoją żonę, która nie pracowała, bo uważał, że jako mężczyzna musi im zapewnić dostatnie życie, gdyż w końcu jest mężczyzną z krwi i kości. Taki dumny z niego facet był. 

Żona miała się opiekować dziećmi, gotować im i opierać i na to się zgodziła, choć gdzieś tam z tyłu marzyła by do pracy wrócić jak najszybciej, by realizować się zawodowo, ale póki co, zgodziła się na taki układ.

Byli szczęśliwą i wzorową rodziną, podziwianą przez sąsiadów. Nikt im nie mógł niczego zarzucić, gdyż dom był zadbany i wyjątkowo ułożone dzieciaki. Koło domu powstał piękny ogród i to było dzieło jego żony. Lubiła grzebać w ziemi, kiedy dzieci przebywały w szkole. Ogród był jej pasją i wciąż coś przesadzała, albo przycinała. Kochał ją za to i podziwił jej zmysł ogrodniczy. Był z niej dumny i pragnął przynosić do domu więcej pieniędzy, a więc pracował bardzo dużo.

Zawsze czekała na niego z gorącą kolacją podczas, której omawiali swoje sprawy i dzielili się tym, jak minął dzień. Ich intymne życie było bardzo sporadyczne, ale śmiali się, że kiedyś to nadrobią. 

Jeden telefon zwalił jego żonę z nóg. Jej mąż miał groźny wypadek samochodowy i przebywa w szpitalu. Natychmiast udała się do szpitala, kiedy lekarze robili mu operację, bo stan był na tyle ciężki, że natychmiast wymagał pomocy lekarzy.

Po operacji lekarz ją powiadomił, że być może, ale jej mężowi grozi wózek do końca życia. Obrażenia były na tyle groźne, że kręgosłup doznał wielu urazów.

Nie wierzyła i miała nadzieję, że to tylko takie gadanie. Minęły miesiące i jej mąż poddany rehabilitacji został jednak na wózku, a ćwiczenia nie przynosiły żadnych efektów.

Kiedy wrócił do domu, wymagał całodobowej opieki, ale ich życie zamieniło się w szpital. Wózek, wyciągi i codzienna pielęgnacja męża ją przeraziły. Przerosło ją to wszystko i się załamała. Nie mogła patrzeć na swojego męża – inwalidę. Nie miała sił i odeszła od niego razem z dziećmi. Nie zatrzymywał jej, gdyż jego duma mu na to nie pozwalała, choć wył z rozpaczy, że nigdy już jej nie przytuli i nie nadrobi z nią tego obiecanego seksu.

Sprzedał ten duży dom i kupił mniejszy na obrzeżach miasta. To był dom przystosowany dla osoby niepełnosprawnej i powoli do siebie dochodził, tłumacząc sobie, że nie wolno się załamywać.

Z czasem brakowało mu kobiety. Był jeszcze młodym facetem i co z tego, że na wózku. Siedział dużo w sieci i przeglądał fora dla takich ludzi jak on. Dowiedział się, że można zapłacić za towarzyszkę niedoli, która przyjedzie i zrobi, co do niej należy.

Zadzwonił i przyjechała do niego niepozorna blondynka, która była profesjonalistką. On nigdy nie zapomni tej nocy, kiedy zajęła się nim, niepełnosprawnym z taką delikatnością i czułością. Czuł się jak dziecko prowadzone w krainę szczęśliwości i pierwszy raz poczuł się tak zaopiekowany i obsłużony. Płakał kiedy odchodziła i prosił o więcej, bo dawno nikt nie zwrócił takiej uwagi na jego potrzeby.

Zawarł umowę z tą kobietą, że zapłaci każde pieniądze, aby zawsze miała dla niego czas i tak się też stało, gdyż ta kobieta najbardziej na świecie rozumiała potrzeby niepełnosprawnego. Była na każdy jego telefon, a po roku znajomości wzięli ślub, bo jemu nie przeszkadzało, że jest prostytutką, a jej, że on jest niepełnosprawny.

Ps. W Polsce żyje podobno 5,5 miliona osób niepełnosprawnych i jak myślicie, kto zaspokaja ich potrzeby seksualne, kiedy opuszcza ich rodzina, albo nigdy jej nie mieli?

W Polsce zaczyna się dopiero dostrzegać ten problem, kiedy w innych krajach istnieją agencje obsługujące tylko osoby niepełnosprawne i oby u nas w kraju ten problem, przestał być problemem, a normalną koleją życia.

Bandyta za kierownicą. To nie miało prawa się stać!

To było już nie zbyt młode małżeństwo, bo bodajże z 15 letnim stażem. Pobrali się z wielkiej miłości i myśleli, że tak będzie zawsze. W ich małżeństwie pojawiło się dwoje dzieci. Wszystko układało się wspaniale, bo wspólnymi siłami dorabiali się i wychowywali swoje potomstwo. On i Ona pracowali, a po skończonej pracy biegli do swojego domu, aby popołudnia spędzać wszyscy razem. On zajmował się swoim hobby – modelarstwem, a Ona siedziała z dziećmi nad lekcjami i przygotowywała obiad na następny dzień. Nie tylko Ona zajmowała się domem, gdyż i On bardzo chętnie włączał się w prace domowe, a bardzo lubił robić zakupy, a więc to odpadało jego żonie.  Był to mężczyzna tzw. „złota rączka”, także wszelkie domowe naprawy należały do niego włącznie z remontem domu. Żyli sobie szczęśliwie i jak na przeciętną rodzinę dość godnie. Oboje na to wszystko pracowali i to procentowało. Ich dzieciaki dobrze się uczyły i nie przysparzały żadnych poważnych kłopotów. Sielanka po prostu.

Ale pewnego razu coś między nimi zaczęło się psuć i nie wiedzieć czemu przestali się rozumieć. Coraz częstsze kłótnie, właściwie o nic, były jakby na porządku dziennym. Sami nie wiedzieli i nie potrafili zlokalizować skąd bierze się w nich ta agresja. Ona się zaczęła czepiać o rzucone w kącie skarpetki, a On, że Ona wydaje za dużo pieniędzy. Między jedną, a drugą kłótnią wisiała cisza w powietrzu. Kłócili się o wszystko dosłownie, ale uważali jednak, aby w to nie wciągać swoich dzieci. Ona nie mogła w nocy spać, a On przeniósł się na drugą kanapę. Jak napisałam, długo nie przyznawali się w sobie, że zwyczajnie przestali się kochać. Każde z nich wiedziało, że to koniec, ale mówić o tym nie chcieli. Każde z nich myślało, że to zwyczajny kryzys i poradzą sobie z nim, a wszystko wróci do normy.

Pewnego dnia Ona otrzymała wiadomość, że musi pilnie zgłosić się do swojego lekarza, a leczyła się na tarczycę. Pilnie, to pilnie, a więc musiała poprosić męża, aby ją szybko, na ustaloną godzinę zawiózł do innego miasta. Wsiedli do samochodu, raczej milczący. Powiedział tylko, aby zapięła pasy. Nastąpiła dziwna atmosfera, bo rozmowa się nie kleiła między nimi, a więc kiedy wyjechali poza miasto, coś ją tknęło, gdyż nie mogła znieść tej cholernej ciszy.

– Dlaczego milczysz jak zaklęty, co ja ci takiego zrobiłam i polał się potok słów niekontrolowanych.

– A o czym mam z tobą rozmawiać, przestań się czepiać. Chciałaś jechać, to  jedziesz, a więc o co ci chodzi – burknął.

– Dlaczego się tak strasznie traktujemy, co się nam stało, dlaczego się nie rozumiemy. Ja tak dalej nie jestem w stanie żyć, bo to nie jest życie – mam dość – zapłakała.

– Zamknij się –  wrzasnął, bo jak jebnę w drzewo, to będzie po nas i wszystkie problemy się rozwiążą – zagroził jej i zacisnął zęby.

Opisuję tę historię, gdyż tak wyobrażam sobie kłótnię w tym nieszczęsnym wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęła cała niemal rodzina. Ludzie kochani, zginęła rodzina z powodu kłótni w samochodzie z pijanym i naćpanym bandytom, podczas której powiedział, że jebnie w drzewo i będzie po wszystkim, tylko ten bandyta w amoku nie zauważył idących sobie spokojnie, ludzi. Nie ma różnicy w takim razie, czy kierowca jest trzeźwy, czy narąbany jak mops, bo kiedy emocje i agresja obudzą się podczas jazdy i zabraknie wyobraźni, to ja od kilku dniu czuję ból i nie mogę pogodzić się z tym,co zaistniało. Przecież to mógłby być każdy z nas – jebnięty przez bandziora.

Ps. Drogie Panie, nie kłóćcie się w żadnym wypadku, kiedy Wasz kierowca nie panuje nie tyle nad pojazdem, ale przede wszystkim nad sobą! 

Przepraszam za niecenzuralne słowo, ale musiało się pojawić.