
Na zdjęciu, którego nie mogę opublikować jest pojmany złodziej, a kradzież została dokonana w Szczecinie.
Ten mężczyzna nosi na rękawie opaskę biało – czerwoną chyba dla kamuflażu.
Otóż mój Wnuk umówił się z kolegą na boisku, aby pograć trochę w piłkę.
Wszystkie swoje skarby zapakowali do plecaków, a w plecakach mieli telefony, klucze od domu, a Wnuk dwie pary drogich okularów.
Plecaki położyli pod drzewem na widoku.
Złodziej im te plecaki ukradł i przeskakując przez płot – zbiegł z łupem.
Nie będę opisywała całej akcji, ale było obywatelskie szukanie złodzieja wraz z dojściem do monitoringu, na którym wszystko się nagrało.
Ojciec kolegi mojego Wnuczka doprowadził do zlokalizowania złodzieja i przyjechała policja, bo sam nie chciał wymierzać sprawiedliwości.
Podobno złodziejaszek ma na koncie wiele takich zuchwałych kradzieży, a fanty sprzedawał do Lombardu.
Dzieci odzyskały swoje rzeczy, ale z pewnością trauma dziecięca w nich zostanie, bo on okradł małe dzieci, które wciąż są ufne w swojej dziecięcej ufności.
Często piszę, że nie ma dzieci na podwórkach, a teraz się nie dziwię, bo czyha na nie wiele niebezpieczeństw.
W związku z tym przykrym wydarzeniem przypomniało mi się, że sama w moim dorosłym życiu byłam okradziona w swojej dorosłej ufności do świata i ludzi.
Miałam działkę i uprawiałam na niej warzywa i pewnego razu wzięłam rower, aby szybciej dotrzeć na miejsce.
Pomyślałam, że kupię sobie coś do picia i postawiłam rower pod sklepem.
Moja wizyta w sklepie trwała może 3 minuty, a kiedy wyszłam ze sklepu – roweru już nie było.
Poczułam się z tym bardzo źle i w sumie nie zawiadomiłam milicji, bo to było za czasów PRL-u, a więc milicji.
Innym razem, też wiele lat temu pobrałam pobory z pracy.
Zadzwoniła do mnie świeża koleżanka – tak myślałam – na kawę.
Nie wiem kiedy i nie wiem jak ukradła mi całą, moją pensję.
Zauważyłam brak portfela dopiero na drugi dzień i znowu niczego bym jej nie udowodniła, a teraz kiedy ją widzę, to zbiera mi się na wymioty.
Chodzą słuchy po mieście, że nie tylko mnie tak załatwiła.
Biegłam innym razem szybko z pracy, aby w barze „Społem” o świetnej renomie kupić kilka gołąbków dla dzieci na obiad.
Nie zawsze zdążyłam ugotować obiad, to do smacznych gołąbków dorobiałam sos i gotowałam ziemniaki i tak czasami się ratowałam.
W barze było dwóch panów, którzy stali do kasy i zaproponowali mi pomoc w załadowaniu towaru do torebki.
Fakt, że znowu nie mam portfela z całą wypłatą zauważyłam przy kiosku, kiedy chciałam kupić sobie kobiece czasopismo.
Szukaj wiatru w polu, a mój pusty portfel znaleziono na drodze prowadzącej do jakieś wioski przejechany samochodem.
Złodzieje byli zawsze i kiedyś kradli i teraz kradną i trzeba bardzo uważać.
W związku z zaistniałą sytuacją w kraju, kiedy jesienią na rynku wszystko się może zdarzyć, bo głód i chłód już ludzie kradną na potęgę żywność i nawet benzynę.
A W Warszawie pojawiają się takie widoki:
Bogdan Kucharski na Facebooku
Zaobserwowałem dzisiaj bardzo niepokojącą rzecz . Kiedy wracałem ulicą Wiejską w W-wie , z biura około godz 12 , obok biura przepustek w Sejmie RP , stało czterech funkcjonariuszy straży Marszałkowskiej uzbrojonych po same zęby , włącznie z karabinami maszynowymi , kaskami , itd . Nie zdążyłem zrobić zdjęcia , a poza tym , miałem zajęte ręce . Kiedy wróciłem do namiotu Miasteczka Wolność , podzieliłem się tą niepokojącą informacją z mieszkańcami oraz Lodzią i Dorotką z Częstochowy . Postanowiliśmy z Lodzią zbadać tą sprawę . Nastawiłem apart w tel i ruszyliśmy do Biura przepustek . Co się okazało , straż Marszałkowska sprowadziła do Sejmu jakąś formację , być może wojskową , a może to była straż Marszałkowska i przeprowadzali na szeroką skalę ćwiczenia . W jakim celu , dlaczego !? To niestety musicie sobie sami zinterpretować , sądzę że chodzi o ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego i rozruchów , ale nie wiem tego napewno … Niemniej jednak , wyglądało to strasznie …