Archiwa tagu: żona

Każda żmija kiedyś przemija

Dzisiaj Premier Donald Tusk był w Pszczynie, w której mieszkała Iza z Pszczyny, której lekarze pozwolili umrzeć w szpitalu, bo zobligowani byli klauzulą sumienia.

Spotkanie odbyło się niemal tylko z kobietami i rozmawiano właśnie o kobietach i tym, co zgotował im PiS, a więc piekło.

Donald Tusk pochylił się nad problemami kobiet w Polsce, a więc rozmawiano o aborcji, in vitro, pigułce dzień „PO’, ale także o sytuacji finansowej kobiet pracujących i tych, które opiekują się dziećmi z niepełnosprawnościami.

Polskie kobiety są bardzo mądre i zadawały pytania precyzyjne, oczekując na odpowiedzi jak to widzi być może przyszły Premier Polski.

Spytały także jak mogą pomóc, aby KO pokonała PiS, gdyż chcą wyjść z tego średniowiecza.

Donald Tusk doskonale rozumie polskie kobiety, a rozmowa z nimi była spokojna i empatyczna i twierdzę, że takie rozmowy z kobietami będą się odbywały, bo to jest bardzo ważny temat.

Ale ja tylko nie o tym, bo także twierdzę, że mózgi wyznawców PiS są zainfekowane jadem i tego nikt z nich nie wypleni, bo oni tak mają, że zieją nienawiścią do każdego, inaczej myślącego.

Jest takie powiedzenie, że każda żmija, kiedyś przemija i przeminie żmija, która kiedy Tusk realnie zagraża Kaczyńskiemu wyciąga mu, że kiedyś jego żona zakochała się w innym i ujawniła, to w swojej książce pt. „Między nami” – niepotrzebnie o tym napisała.

Żmija nazywa więc Tuska rogaczem i pastwi się z uwielbieniem nad tym małżeństwem, bo coś się dowiedziała i jedzie z tematem, aż do orgazmu bez masturbacji, aby tylko dokopać.

Ta żmija jest już wiekowa, ale uwielbia ubliżać, a sama nie wie, czy czasem jej mąż nie przyprawił jej rogów, bo co 3 facet dopuszcza się w Polsce zdrady.

Może biedaczyna jest nieświadoma, ale ona nie wie, bo skąd, że uratowanie takiego małżeństwa jest cudem i to się udało Tuskowi i jego żonie.

Nikt nie wie ile ich to kosztowało, aby ratować rodzinę, aby sobie na nowo zaufać i żyć dalej ze sobą.

Tuskowie pobrali się bardzo młodo i takie zawirowanie zdarza się w wielu małżeństwach, ale najważniejsze, że osiągnęli kompromis i wspólnie wychowali dzieci i doczekali się wnucząt i ta sytuacja ich tylko wzmocniła.

Żmija tego nie pojmuje, a więc sączy ten swój jad, a tak praktycznie okazała się zwykłą prostaczką, ale nie ma się co dziwić, kiedy się taką prostaczką urodziła i na taką została wychowana!

Brzydzę się takimi ludźmi, którzy bronią dwukrotnej rozwódki Marty Kaczyńskiej, która żyje w trzecim związku, co mówi o niej, że była wycieruchem, kiedy każde dziecko ma z innym.

Ma to szczęście, że trzeci mąż mocno wziął ją za twarz, zakazując wypowiadania się w mediach!

Jest więc taka zasada, że żony polityków powinny zachować słabe strony tylko dla siebie i taki błąd popełniła żona Tuska, a ja im życzę jak najdłuższego pożycia bez zwracania uwagi na żmije, by żyć szczęśliwie ze sobą!

Może żmija się pochyli raczej nad Kaczyńskim, który ma za sobą epizody gejowskie, ale raczej tego nie zrobi, gdyż będzie jechała narracją o rogaczu Tusku!

Minimalizm i zło!

W różowym pudełku po butach mam swój osobisty sekretarzyk, w którym jest wszystko czego potrzebuję do funkcjonowania.

Pudełko zawsze jest blisko mnie, kiedy korzystam z sieci i opłacam domowe rachunki.

W zeszycie są zapisane wszystkie logi i hasła, a także mam blisko siebie kartę kodów, latarkę gdyby zabrakło światła, długopis, słuchawki potrzebne podczas oglądania filmów, telefon, ładowarkę i takie tam inne drobiazgi.

Jestem minimalistką i do życia więcej mi nie potrzeba, by funkcjonować i nie kupuję od lat żadnych bibelotów, bo to, co stoi na półkach zupełnie mi wystarczy.

Choć musze się przyznać, że przywiązuję się do rzeczy, które mam w domu.

Piszę o tym dlatego, że jestem zupełnie inna od mojego M.

Oj jak on lubi kupować gadżety, które ukazują się na rynku i w sumie krótko się nimi cieszy.

Jednak to wszystko zalega w szufladach i czasami mam ochotę zrobić z tym porządek, bo to zajmuje miejsce.

Podchodzę do porządków, ale zaraz się studzę, że wywalę mu coś, czego za chwilę będzie szukał, a więc odpuszczam, a sam twierdzi, że kiedyś się przyda.

Dziś wpadł na pomysł, że komputer mu muli i będzie musiał kupić nowy – póki co ostudziłam zapędy, bo jego laptop był u lekarza i wg. mnie śmiga.

Ja już nie liczę nawet jego butów i nowych kurtek, choć sama nie robię dla siebie takich zakupów, ale on jest strojniś, a mnie wystarczy z ubrań, co mam i tylko czasami sobie coś kupię.

Już idealnie się wpisuję w dyrektywy Unii Europejskiej, bo jem bardzo mało mięsa, kupuję mało ciuchów i nie latam samolotami!

Z kosmetykami też jest tak, że znowu jestem w tyle za nim, ale przymykam oko na to, że jeśli M sobie czegoś nie sprawi, to jest nieszczęśliwy.

Nie mam prawa M bronić się uszczęśliwiać, bo wciąż ciężko pracuje i niech sobie kupuje bez uszczerbku na naszym budżecie.

Ciekawa jestem jak to jest z Wami, bo czy lubicie się uszczęśliwiać robiąc sobie zakupowe przyjemności?

Spadam na Ziemię i wiecie, że wciąż na granicy z Białorusią umierają tam ludzie, których nasze służby wywalają stosując wypychanie z naszej ziemi i oni tam umierają.

O tym się coraz mniej mówi i najchętniej by zasznurowano buzie ludziom, którzy to zjawisko śledzą!

Śmiertelne żniwo push backów na granicy z Białorusią – znaleziono ciała aż 4 migrantów!

Jedną z ofiar jest młody lekarz z Jemenu. Jego kolega twierdzi, że prosili polskich mundurowych o pomoc dla umierającego, a ci, miast jej udzielić, wypchnęli ich na Białoruś. Od początku kryzysu na granicy polsko – białoruskiej zaginęło co najmniej 217 osób.

Ja pewnie już tego nie dożyję, ale wierzę, że kiedyś dojdzie do procesów ludzi – morderców, dla których ludzkie życie nic nie znaczy.

Kamiński i Wąsik – dranie są zadowoleni, że postawili mur dla ludzi szukających pomocy.

W tym katolickim kraju nie ma litości dla drugiego człowieka, a zwłaszcza o innym kolorze skóry, bo to są rasiści.

Ukraińcy mają szczęście, że są biali.

Aktywiści tropią lasy i znajdują zwłoki ludzkie w rozkładzie często, ale naszego nierządu to nie obchodzi, bo oni muszą się nachapać na fundacjach i kradną do imentu.

Taka jest Polska katolicka i tylko usiąść i zapłakać i Kurdej Szatan miała rację!

Co oni z Polską zrobili?

W Polsce po raz wtóry zbierane są podpisy w sprawie refundacji in-vitro, które zostało rodzinom zabrane w 2016 roku, kiedy tylko te diabły dorwały się do władzy.

Wiele małżeństw nie może mieć dzieci z różnych powodów i jest to trend na całym świecie.

Powody mogą być cywilizacyjne, czyli stres, pośpiech, a także jedzenie jakie teraz spożywamy.

Dlaczego tak się dzieje, tego nie wiedzą nawet do końca lekarze i naukowcy.

Te diabły z PiS-u po objęciu władzy natychmiast wzięli się za rozrodczość w Polsce, oferując leczenie na zasadzie ziółek i zaklęć, które jest nieskuteczne, a nazywa się, to naprotechnologia i zawodzi kompletnie.

Cały cywilizowany świat stosuje in-vitro i w ten sposób pary doczekują się upragnionego potomstwa, ale nie w tym kołtuńskim kraju.

In-vitro jest efektem długich badań i jeśli istnieje taka metoda, to nikt nie ma prawa do tego, by brać małżeństwa w szach i im tego bronić.

Metoda ta jest droga i nie zawsze po pierwszym zabiegu kobieta zachodzi w ciążę, a więc ma prawo do tego, aby otrzymać pomoc od państwa, któremu powinno zależeć na zwiększeniu demografii.

In-vitro prowadzi do spełnienia marzeń wielu kobiet, a często trzeba wziąć po prostu kredyt, by to dziecko pojawiło się na świecie i w życiu stęsknionej kobiety i jej męża.

W tym kraju kobiety i mężczyźni będący małżeństwem są traktowani jako zbędne elementy i nikt w tym nierządzie im nie współczuje z powodu osobistego dramatu.

Wszystko opiera się na tym, że zamrożone zarodki, to są ludzie i nie mają prawa być zamrażane.

Naprawdę nie wiem o co chodzi tym draniom, bo wielu z nich nie powinno się nigdy urodzić skoro na czole dziecka spłodzonego tą metodą widzą bruzdę na czole jako naznaczone!

Sądzę, że dopóki te kołtuny będą u władzy zbiórka podpisów o refundację nie przyniesie przełomu i jest to daremny trud!

Aż tu nagle Polskę obiegła wiadomość, że kobieta rodzi piątkę dzieci metodą cesarskiego cięcia.

Dzieci są wcześniakami, ale nauka i opieka ja wierzę, że te dzieci uratuje, bo wiedza, oraz doświadczenie lekarzy otoczy je należytą opieką.

Kiedy usłyszałam, że to małżeństwo ma w domu już siódemkę dzieci, to mnie zmroziło, gdyż taki poród zdarza się raz na 52 milionów urodzeń.

Inna sprawa, że są na tym świecie kobiety, które rodzą się po prostu by być matkami i nie przeraża je ile tych dzieci rodzą, a więc nie zamykają kluczyka.

Na szczęście rodzina ta nie jest patologią, ale i tak sobie nie wyobrażam wychowywanie takiego plutonu!

Dziś wyłączyłam się na trochę z polityki, ale z wieczornych wiadomości dowiedziałam się, że znowu dziś coś ukradli i nawet z tym się już nie kryją.

I jeszcze o tym biednym panu Sebastianie Kościelniku, którego aparat państwa dręczy go od 6 lat, bo to limuzyna rządowa walnęła w jego samochód, a panu Sebastianowi zniszczono kawał życia.

Musimy tych bandytów odsunąć od władzy, bo ich bezczelność przyprawia mnie o mdłości, kiedy widzę jak matka byłego księdza Szydło kłamie, choć mieni się katoliczką!

Tfu!

Moja najstarsza pojechała do Karpacza z Mężem celebrując Walentynki!

Cnoty niewieście!

M  wczoraj był w lesie i nazbierał grzyby jakby już ostatnie tej jesieni.

Wiemy, że te grzyby są jadalne, bo nie raz je już jedliśmy, a są to siwki i miodówki – tak my je nazywamy.

Zrobiłam z nich obiad, bo z grzybów wyszedł mi smaczny sos w śmietanie i po prostu ugotowałam ziemniaki i obiad był inny niż zwykle.

W szerokim garnku rozpuściłam dwie łyżki masła i dolałam trochę oleju.

Dwie, duże cebule pokroiłam na piórka i rzuciłam na rozgrzany tłuszcz.

Potem dodałam dwa ząbki czosnku, ziele angielskie i liść laurowy, oraz łyżkę jarzynki i pieprzu sporo.

Kiedy cebula się zeszkliła dodałam przygotowane i umyte grzyby i wszystko podlałam niecałą szklanką bulionu.

Grzyby się objętościowo zmniejszyły po 10 minutach i zredukowałam wodę, a kiedy były miękkie dodałam śmietanę i garść zielonego koperku i cała to filozofia.

Zmieniam temat.

Oto nastała jakąś nowa moda jeśli chodzi o relację w małżeństwie, jakby na styl amerykański z lat 50 – tych, kiedy to kobiety całkowicie oddawały się swojemu mężowi, tak jakby kochały być dla nich służącymi, a nawet niewolnicami.

To zjawisko pojawia się w Polsce i coraz więcej jest takich kobiet, które rezygnują z kariery zawodowej, mimo dobrego wykształcenia.

Widziałam to tej niedzieli w „Mieście Kobiet” na TVN Style i to się nazywa – światowy ruch tradwife 

Marzena urodziła dwoje dzieci i kiedy minął okres urlopu macierzyńskiego postanowiła swojemu mężowi i rodzinie poświęcić się całkowicie.

Jej mąż Rafał ma za zadanie jedynie pracować na rodzinę, a ona w czasie gdy pracuje, oddaje  się wychowaniu dzieci, sprzątanku, praniu, prasowaniu i robieniu zakupów i uwielbia to.

Wstaje rano i robi mężowi śniadanie, a on w tym czasie bierze prysznic.

Po śniadaniu podaje mu świeżą, wyprasowaną koszulę i nawet wyprasowane skarpetki i bokserki.

Zawiązuje mu krawat, czyści marynarkę i tak odprowadza go do drzwi dając całusa, życząc miłego dnia.

Kiedy on wychodzi do pracy, to ona bierze się za siebie, a więc ubiera się i robi delikatny makijaż, a potem zaczyna zajmować się domem.

Okna myje raz na tydzień, a pościel zmienia co dwa dni.

Wszędzie jest wypucowane i dzieci zadbane, oraz kwiaty w domu także.

Mąż nie może się niczego doczepić, bo wszystko zrobione jest perfekcyjnie.

Kiedy Rafał wracał z pracy, to ona zawsze otwierała mu drzwi w szpilkach i bierze od niego aktówkę i pomaga mu się rozebrać z garnituru.

Kiedyś odwiedziła ją koleżanka, która przyszła pożyczyć książkę i zastała dziwną sytuację.

Otóż Rafał leżał na kanapie i poprosił ją o to, by dolała mu wody do herbaty.

Marzena się poderwała, zostawiając koleżankę, która przecierała oczy ze zdziwienia.

Nie wiedziała, że jest u Marzeny taki układ nie mogła tego zrozumieć, że wykształcona kobieta tak biga i robi za służącą. 

Marzena bała się, że jej koleżanka sobie poplotkuje na jej temat i tak też się stało.

Zadzwoniła do niej i uświadomiła ją, że nie ma prawa się wtrącać w jej życie, bo ona jest szczęśliwa w takim układzie i nikt nie ma prawa jej krytykować, bo ona kocha swojego męża i nie przeszkadza jej taki układ, który uwielbia.

W czasach, kiedy kobiety dążą do coraz większego rozwoju, a ich priorytetem jest nauka oraz kariera, dziwią osoby, które decydują się na poświęcenie całego życia rodzinie i wychowywaniu dzieci. Coraz częściej podobne decyzje utożsamiamy z pewnego rodzaju zacofaniem albo przynajmniej dziwactwem.

Trzeba chyba zadać pytanie, co taka kobieta zrobi jeśli nagle zabraknie jej męża, skoro przez całe życie nie zadbała o swoją przyszłość!

pani domu

Żona i kochanka!

Jan i Beata od ponad 20 lat tworzyli bardzo udane małżeństwo.

Niesłychanie do siebie pasowali pod każdym względem.

Ona wysoka, szczupła brunetka, a on wysoki i przystojny mężczyzna, a i w łóżku od lat było im dobrze.

Dorobili się pięknego domu, bo finansowo doskonale im się wiodło i wychowali swoją, jedyną córkę, która była mądrą, studiującą panienką.

Jan miał dobrze, bo żona dbała o dom i ich wzajemne relacje, gdyż kochała swojego męża, a on kochał ją.

Przychodził do domu zadbanego i wszystko w tym domu miał, bo i dobre jedzenie, a także wspólne, spokojne wieczory przy boku Beaty.

Stać ich było na zagraniczne wycieczki i wypady do restauracji, by we dwoje zjeść wykwintną kolację przy świecach – dbali o swój związek.

Jan od jakiegoś czasu zaczął znikać z domu zasłaniając się nawałem obowiązków, albo delegacjami.

Beata w tym czasie nie czuła się najlepiej i chodziła do lekarza, a o tym wiedziała tylko jej przyjaciółka, bo mężowi nic nie mówiła nie chcąc go martwić.

Pewnego dnia Jan przyszedł do domu i oświadczył Beacie, że odchodzi, bo poznał o wiele młodszą kobietę i chce się z nią związać i nalegał na rozwód.

Beata wiedziała, że Jan ma kochankę, bo przypadkowo przeczytała w jego telefonie pikantne smsy.

Jednak nie zdradziła się z tym ani razu i tylko poprosiła męża, by do ślubu ich córki i wesela żyli tak samo jak do tej pory.

Nie robiła Janowi żadnych wyrzutów, ale jeszcze go poprosiła, aby sfinansował kupno mieszkania dla ich córki, a ten się zgodził.

Był zdziwiony, że żona nie robi mu awantur, nie płacze, nie rozpacza i planował sobie przyszłość z kochanką, o której Beta nie powiedziała ich córce.

Szykowali wesele dla córki w restauracji i w tym samym czasie Jan się zorientował, że jego kochanka jest z nim tylko dla pieniędzy.

Znalazł na stole pismo z sądu, że jego nowa kobieta ma potężne długi, a jednocześnie zorientował się, że ona wcale go nie kocha gdyż była dla niego zła i opryskliwa.

Pojawiła się w jego głowie myśl, że tak bardzo by chciał przeprosić Beatę i aby mógł wrócić do domu.

Zdał sobie sprawę z tego, że Beata zawsze była kobietą jego życia i marzy o powrocie do domu i oglądaniu wspólnie filmy z żoną w miękkim dresie wtulając się w nią przy lamce wina.

Zrozumiał, że kochanka to był błąd i fanaberia mężczyzny w kryzysie wieku średniego.

Kiedy po weselu poszedł z Beatą rozliczyć się definitywnie z restauracją Beata nagle zgięła się w pół i zawyła z ogromnego bólu.

Natychmiast zawiózł ją do szpitala, gdzie podjęto od razu operację!

Beata miała tętnika na jelitach, który się rozlał na stole operacyjnym i nie było dla niej żadnego ratunku.

Kiedy lekarz Janowi tę złą nowinę przekazał – ten zawył z rozpaczy i zdał sobie sprawę z tego, że nie zdążył powiedzieć Beacie jak bardzo ją przeprasza i jak bardzo kochał ją przez te lata.

Piszę o tym dlatego, że jakże często ranimy swoich bliskich, a jedna głupia decyzja może sprawić, że do końca życia nie zmażemy z siebie wyrzutów sumienia.

Sierpień!

Jeżeli odlatują dzieci z domu, to już na zawsze.

Sierpień u nas, to taki rocznicowy miesiąc, gdyż 15 i 16 lat temu moje Córki odleciały z domu rodzinnego.

Młodsza odleciała 16 lat temu, a starsza 15, bo wychodziły za mąż rok po roku.

Ja 28 sierpnia mam urodziny, a więc miesiąc jest bogaty w rodzinne daty.

Odeszły z domu późno, gdyż obie wychodziły za mąż mając po 30 -tece i nawet się do dziś dziwię, że tak długo ze ‚starymi” wytrzymały.

Po prostu pewnego dnia oświadczyły, że wychodzą za mąż i tak jak w każdym domu w takich sytuacjach jest konsternacja, ale i radość, że znalazły sobie mężczyznę do wspólnego życia.

Nie było żadnego gadania z naszej strony, że może to nie ten, bo może niech się zastanowi – nic z tego!

Wybrały tak i koniec i kropka oraz całkowita akceptacja przyszłych zięciów.

Kiedy odleciały z domu, to zrobiło się tak pusto, a ja trzy lata nie umiałam tego tylko zaakceptować.

Musiałam się odnaleźć w tej ciszy, a także odnaleźć się z Mężem w powiększonej przestrzeni, ale to mnie nie było łatwo.

Nie wiedziałam, co ze sobą począć i jak zagospodarować swój czas i pamiętam, że pewnego dnia odpaliłam komputer, który mi zostawiły.

Wcześniej na tym komputerze pisały swoje prace licencjackie i na studia.

Szukałam swojego miejsca w sieci i uczyłam się serfować i tak mnie to wciągnęło i trzyma do dziś.

Kiedy Córki wychodziły za mąż, to ja nie byłam w najlepszej kondycji, gdyż cierpiałam na depresję z powodu mobbingu w pracy, a także na to nałożyły się i inne problemy nie do zniesienia.

Córki właściwie same organizowały sobie wesela, a ja z ledwością byłam w stanie kupić jakąś sukienkę na wesele.

Wszystko mnie przerażało i przerastało i teraz jak patrzę wstecz, to nie mogę zrozumieć, co się właściwie działo?

Mąż rozumiał, że się źle ze mną dzieje i był przy mnie, ale niewiele mógł pomóc, bo to wszystko działo się w mojej głowie.

Jakże trudne pamiętam było dla mnie błogosławieństwo pary młodej.

Uczyłam się wszystkiego na pamięć, a i tak okropnie się bałam, że nie dam rady tego zrobić.

Na weselu młodszej Córki o mało nie umarłam.

Z nerwów i emocji zakrztusiłam się kęsem kotleta i po prostu nie mogłam oddychać.

Nie pamiętam kto, to zauważył i tylko pamiętam, że wzięto mnie pod pachy i wyprowadzono do toalety waląc mnie dłońmi w plecy i tak oto żyję.

Ile razy ja uciekłam śmierci, to tylko ja wiem.

Jeśli jest ktoś tam u góry, to wiem, że mnie całe życie chronił!

Nie wyszłabym sama z tej depresji.

Lekarz mnie skierował na 3 miesięczną psychoterapię oddaloną o dużo kilometrów od od domu.

Nie chciałam tam jechać – bałam się, ale wyszło mi to na dobre, gdyż tam dowiedziałam się, że jestem wartościowym człowiekiem, a tylko natrafiłam w swoim życiu na złych ludzi – pomogło!

Tu chciałabym podziękować moim Dzieciom, że były tak wyrozumiałe i dzielne.

I tu chcę Wam powiedzieć w te słowa:

„Kim bym była, gdyby Was nie było?

Wiem, że tu gdzie jestem, jestem sobą.

Kochaną i kochającą kobietą.

Dopełnioną Twoim życiem Mamą ❤

Na te cykliczne rocznice życzę Wam miłości, zdrowia i Polski powrotu do normalności, bo kiedy mnie już nie będzie pamiętajcie, że od 7 lat walczę o Polskę, byście doznali tu spokoju i praworządności.

Spotkamy się rodzinnie w przyszłą niedzielę.

To będzie nasz czas.

Andrzej Rodan!

Jest to okładka do książki – biografii pisarza Andrzeja Rodana, którą napisał jego przyjaciel – Bogdan Gadomski, który odszedł z tego świata w dziwnych okolicznościach dotąd do końca niewyjaśnionych.

W tej książce jest jeden wpis z mojego bloga „Lustro codzienności”

Jest to taki mój malutki sukces.

Oczywiście zostałam zapytana, czy autor książki może pobrać mój wpis, a ja się zgodziłam.

Pisałam, że ludzie starsi zawsze mają szansę na miłość, jeśli tylko znajdą swoją drugą połowę.

Pan Andrzej Rodan poznał śpiewaczkę o ciekawym głosie – Bogumiłę Pawłowską i oni się w sobie zakochali i pobrali.

Kim jest Andrzej Rodan:


KIM JEST?

„Jest absolwentem wydziału filozoficzno-historycznego Uniwersytetu Łódzkiego, pisarzem, filozofem, historykiem i publicystą. Napisał 54 książki historiozoficzne i powieści, ponad tysiąc artykułów i felietonów prasowych oraz ok. dwóch tysięcy felietonów i postów na portalach społecznościowych, w tym Facebook”

Kiedy założyłam konto na Facebooku – może 12 lat temu, to od razu spodobała mi się grupa dyskusyjna na FB pod patronatem Andrzeja.

Weszłam w to i do tej pory jestem na FB tylko w tej grupie, która mnie nie zwiodła, a raczej ciągnęła do dyskusji politycznych, ale nie tylko.

Andrzej jest mistrzem w sumowaniu tego, co w Polsce się wyprawia i w swoich felietonach o tym pisze.

Niestety, ale przyszedł PiS i Administracja FB wiele razy go blokuje, bo jest niewygodny i ma cięty jęzor nie owijając nic w bawełnę.

Wiele razy dostawał bana, a ja i inni czekaliśmy na jego powrót – często nawet miesiąc.

Była kiedyś taka audycja w radio „Kocham pana – panie Sułku” a ja strasznie lubię Rodana choćby dlatego, że urodził się w Łodzi tak jak moi rodzice i urodziny ma w tym samym dniu, co moja śp. mama.

To nas jakoś złączyło, choć nigdy nie spotkaliśmy się w realu.

Jednak warto uwierzyć, że można kogoś polubić ot tak – wirtualnie, co trwa już tyle lat.

Nigdy w komentarzu nie nazwał mnie Elą, a zawsze byłam Elką, co mnie rozbawia i imponuje, bo Andrzej jest sobą.

A teraz wyjaśnię dlaczego o tym piszę.

Nie ma Andrzeja na FB i myślałam, że znowu dostał baba.

Delikatnie się pytałam żony Andrzeja – Bogusię ile mu jeszcze zostało tego braku kontaktu z nami.

Andrzej jest chory, gdyż dostał udaru i leży w szpitalu.

Rodzina walczy – lekarze walczą, a mnie kuźwa jest tak smutno.

Wierzę, że wyjdzie z tego, a myślami od kilku dni jestem z jego żoną i chorutkiem!

Posłuchajcie Panią Bogusię – cudo!

Moje drugie pelargonie o zupełnie innych kolorach!

Białe małżeństwo!

Bożena i Krystyna od 5 lat pracowały w jednym dziale, dużej korporacji w księgowości.

Nigdy nie były jakoś ze sobą blisko i w zasadzie niewiele się sobie zwierzały – ot były tylko koleżankami.

Nigdy nie spotykały się po pracy na damskich pogaduchach w kawiarni, czy retauracji.

Każda z nich po pracy biegła do domu, bo obie będąc mężatkami z małymi dziećmi spełniały się jako żony i matki, bo rodzina była dla nich bardzo ważna.

Pewnego dnia szef ogłosił, że w związku z podpisaniem intratnego kontraktu z bogatą firmą – organizuje wyjazd integracyjny i nie ma mowy, aby ktoś z tego się wymigał.

Wyjazd do ekskluzywnego hotelu z basenem i SPA miał trwać 3 dni i dwie noce.

Na początku była wytrawna kolacja z dobrym winem, a potem tańce przy mocniejszym alkoholu, a wszystko po to, aby załoga się bliżej poznała.

Zabawa była naprawdę wesoła, bo po wypitym alkoholu było, że panowie proszą panie, a także, że panie proszą panów do tańca.

Zabawa skończyła się około północy i wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi.

Bożena i Krystyna miały pokój tylko we dwie i zamówiły jeszcze po dwa drinki, bo buzie się im rozwiązały.

Bożena ośmielona alkoholem zadała Krystynie pytanie, czy byłaby ona zdolna do zdrady męża w takich frywolnych okolicznościach.

Krystyna się trochę zamyśliła i zdumiała pytaniem, ale po krótkiej chwili odparła, że ona z mężem po prostu nie uprawiają seksu.

W tym momencie Bożena zaniemówiła, no bo jak to – nie uprawiają seksu.

  • Ale macie przecież dziecko, a więc skąd się ono wzięło.
  • A wiesz Bożeno, bo kiedyś się upiliśmy i poszliśmy na całość, a ja po prostu zaszłam w ciążę.
  • Obiecaliśmy sobie, że nigdy więcej tego nie zrobimy, gdyż oboje się seksu brzydzimy i uważamy to – za niehigieniczne.

Ale przecież musicie jakoś się zaspokajać spytała Bożena.

  • Nie moja droga, boja nie lubię być dotykana, a mój mąż to rozumie, bo i on taki jest.
  • Wystarczą nam nasze wspólne pasje, prowadzenie domu, wychowywanie dziecka, obowiązki i jesteśmy w tym szczęśliwi.
  • Wiemy, że spędzimy ze sobą całe życie, bo bardzo się kochamy, a ja wiem, że mój mąż nigdy mnie nie zdradzi.

Bożena zamilkła, bo trudno było jej pojąć taki model relacji między kobietą i mężczyzną, ale zadała pytanie – gdzie się poznali.

Krystyna chętnie odpowiedziała, że w grupie zamkniętej „Białe małżeństwo” na Facebooku i najpierw długo ze sobą pisali i od razu sobie wyjaśnili, że nie lubią seksu, a za rok wzięli ślub.

Zdradziła, że śpią osobno, a poranny buziak im zupełnie wystarcza i ona i on czują się szczęśliwi w takim układzie.

Mają zamiar być ze sobą na zawsze i ona nie boi się, że mąż ją zdradzi, bo wie, że i on brzydzi się seksem.

Po tej integracji obie kobiety się zaprzyjaźniły, bo Bożena zrozumiała, że Krystyna jej zaufała, a nikt w firmie się nie dowie jak ona żyje.

Spotykają się od czasu do czasu na kawie i lampce i Krystyna zdradza, że jej wieczory z mężem często wyglądają tak, że wymieniają opinie o wspólnie obejrzanym filmie, albo o przeczytanej książce i są w tym całkowicie spełnieni!

46 lat minęło!

Nowy Rok się zaczął, a więc od nowa obchodzimy wszyscy swoje uroczystości i świętowania.
Dzisiaj, tj. 24 stycznia przypada nasza Rocznica Ślubu – to już 46 lat razem.
24 stycznia 1976 roku, to była piękna, słoneczna zima – taka, którą chyba wszyscy lubią!
Był mróz, a ja biegłam od fryzjera podziwiając oszronione, pięknie drzewa.
Z tej okazji dostałam od M skromne kwiatki i od Córki taki oto wiersz:
 
 
Już wiele lat idziecie razem,
Obrączki złote podrapał czas,
Tyle spotkało Was różnych zdarzeń,
Lecz przecież miłość trwa dalej w was.
Czasami burze, czasami deszcze,
To znowu tęcza kolorem lśni,
Wiele przed Wami tych chwil jest jeszcze,
Wiele przed Wami słonecznych dni.
Więc idźcie dalej tą wspólną drogą,
bo przecież
Wasze marzenia tak wiele mogą,
Nawet gdy czasem brakuje sił.
 
Wszystko się w tym wierszu zgadza, bo jak każde małżeństwo z długim stażem musiało przejść przez różne fazy jego trwania.
I u nas raz świeciło słońce, kwitły kwiaty, ale także były burze i gromy z jasnego nieba.
Myślę, że wszystko w życiu jest po coś i jeśli były burze i gromy, to dlatego by nauczyć się od nich uciekać, łagodzić i dążyć do tego, aby żyć w przyjaźni i zgodzie, bo lata lecą tak szybko, że na naprawę może być za późno!
Jesteśmy spełnionym małżeństwem, bo wychowaliśmy dwie wspaniałe Córki – mamy Wnuki i najbardziej mnie dziwi, że patrząc na moje Dzieci nie widzę tego, że są już po 40 – tce.
Dla mnie to są wciąż tamte – małe dziewczynki!
Był w naszym życiu taki epizod, że wniosłam sprawę do sądu o rozwód – niestety!
Pani Sędzina z sali rozpraw zaprosiła nas do swojego gabinetu i powiedziała, że nie udzieli nam rozwodu, bo jesteśmy dla siebie stworzeni i mamy się po prostu dogadać.
Tak było i dość często zastanawiam się jakby nasze życie wyglądało gdybyśmy się rozwiedli?
Teraz takie długoletnie związki są chyba niemodne i ludzie się rozstają dość wcześnie, ale ja nie będę moralizowała, bo ja wygrałam swoje życie przy boku faceta, który jest dla mnie w tej chwili wszystkim i wydaje się na odwrót – bo zmądrzeliśmy oboje i wiemy, że bez siebie nigdy nie mogliśmy żyć!
Od Córki na nową kuchnię dostaliśmy nowe garnki, a stare spakowałam i oddałam potrzebującym.
Czego sobie życzę i mojemu M – tylko zdrowia i tego abyśmy dalej się ze sobą nie nudzili!

Zerwanie się ze smyczy!

 

Zaprzysiężenie Andrzeja Dudy. Łukasz Schreiber tłumaczy krytykę w stronę PO

Żony polityków PiS chyba zaczynają się stawiać w tym homofobicznym kraju i próbują  wychodzić przed szereg – gwałcąc cnoty niewieście głoszone przez ich mężów.

I oto żona Łukasza Schreibera bez jego kompletnej wiedzy – jako męża,  zgłosiła się do programu „Top Model” realizowanego do tego przez znienawidzone TVN, a w  jury siedzi trzech gejów!

Pobiega sobie po wybiegu na pół naga, bo przecież te kobitki też chcą być dostrzeżone, a nie tylko stłamszone ha ha.

Tu trzeba sobie pytanie na ile zaszkodziła swojemu mężowi, będącym, mocno w polityce?

I czytamy za Onet:

Marianna Schreiber, małżonka ministra Łukasza Schreibera z PiS, zgłosiła się do popularnego show modowego Top Model. Jak przyznała na wizji – zrobiła to bez jego wiedzy – informuje TVN.

Top Model. Do programu zgłosiła się żona ministra Schreibera
  • Uczestniczka programu wyjaśniła jurorom, że jej udział w show jest sprzeczny ze spojrzeniem jej męża na obraz rodziny
  • Polityk nie chciał skomentować występu swej żony. Napisał nam jedynie SMS-a: „Miłego dnia życzę”
  • Marianna Schreiber trzy lata temu przyciągnęła uwagę mediów opublikowanym na Twitterze zdjęciem dziewczyny w autobusie, która na kolanach trzymała tęczową torebkę
  • Teraz całą sprawę określa „fake newsem”. Zapewnia, że ma wśród znajomych i przyjaciół wiele osób LGBT.

Jak wyznała Marianna Schreiber jurorom Top Model, jest zestresowana, bo na casting do programu przyszła sama. – Mąż nic nie wie – przyznała. Pytana o to wyjaśniła, że jej zgłoszenie do programu jest sprzeczne ze spojrzeniem małżonka na obraz rodziny. Pomimo różnicy zdań kobieta chce zostać modelką i postanowiła spróbować swoich sił w reality show.

  • Uczestniczka programu wyjaśniła jurorom, że jej udział w show jest sprzeczny ze spojrzeniem jej męża na obraz rodziny
  • Polityk nie chciał skomentować występu swej żony. Napisał nam jedynie SMS-a: „Miłego dnia życzę”
  • Marianna Schreiber trzy lata temu przyciągnęła uwagę mediów opublikowanym na Twitterze zdjęciem dziewczyny w autobusie, która na kolanach trzymała tęczową torebkę
  • Teraz całą sprawę określa „fake newsem”. Zapewnia, że ma wśród znajomych i przyjaciół wiele osób LGBT.

Jak wyznała Marianna Schreiber jurorom Top Model, jest zestresowana, bo na casting do programu przyszła sama. – Mąż nic nie wie – przyznała. Pytana o to wyjaśniła, że jej zgłoszenie do programu jest sprzeczne ze spojrzeniem małżonka na obraz rodziny. Pomimo różnicy zdań kobieta chce zostać modelką i postanowiła spróbować swoich sił w reality show.REKLAMA

– Kim jest twój mąż? Czym się zajmuje, że to przeczy jego spojrzeniu na rodzinę czy na to, że jesteś w naszym programie? – zapytał Dawid Woliński. – Jest politykiem – odpowiedziała. – Ten minister? – dopytał juror i uzyskał twierdzącą odpowiedź.

  • Uczestniczka programu wyjaśniła jurorom, że jej udział w show jest sprzeczny ze spojrzeniem jej męża na obraz rodziny
  • Polityk nie chciał skomentować występu swej żony. Napisał nam jedynie SMS-a: „Miłego dnia życzę”
  • Marianna Schreiber trzy lata temu przyciągnęła uwagę mediów opublikowanym na Twitterze zdjęciem dziewczyny w autobusie, która na kolanach trzymała tęczową torebkę
  • Teraz całą sprawę określa „fake newsem”. Zapewnia, że ma wśród znajomych i przyjaciół wiele osób LGBT.

Jak wyznała Marianna Schreiber jurorom Top Model, jest zestresowana, bo na casting do programu przyszła sama. – Mąż nic nie wie – przyznała. Pytana o to wyjaśniła, że jej zgłoszenie do programu jest sprzeczne ze spojrzeniem małżonka na obraz rodziny. Pomimo różnicy zdań kobieta chce zostać modelką i postanowiła spróbować swoich sił w reality show.REKLAMA

– Kim jest twój mąż? Czym się zajmuje, że to przeczy jego spojrzeniu na rodzinę czy na to, że jesteś w naszym programie? – zapytał Dawid Woliński. – Jest politykiem – odpowiedziała. – Ten minister? – dopytał juror i uzyskał twierdzącą odpowiedź.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideohttps://pulsembed.eu/p2em/5kD0rsVl3/

Kim jest Łukasz Schreiber? „Mały premier”

Łukasz Schreiber to poseł PiS i minister w rządzie Mateusza Morawieckiego. Ma 34 lata, pochodzi z Bydgoszczy i jest synem innego polityka, Grzegorza Schreibera.

Schreiber junior uważany jest za jednego z najbliższych współpracowników premiera. Jest przewodniczącym Stałego Komitetu Rady Ministrów, sekretarzem Rady Ministrów i przewodniczącym zespołu ds. programowania prac rządu. Z tego powodu określa się go „małym premierem”, odpowiedzialnym za ustawy, którymi zajmuje się rząd.

Schreiber nie chciał skomentować występu swej żony. Napisał nam jedynie SMS-a: „Miłego dnia życzę”.

Kim jest Marianna Schreiber?

Marianna Schreiber przedstawia się w mediach społecznościowych jako magister pedagogiki, przyszła doktorantka oraz nauczyciel/terapeuta.

Marianna Schreiber: wcale nie chcielibyście być na moim miejscu

Marianna Schreiber po ujawnieniu jej udziału w Top Model odniosła się do tej sprawy. W udostępnionej relacji w mediach społecznościowych stwierdziła: – Nie macie pojęcia, czy w tym jest jakiś procent prawdy. Wy się nad tym nawet nie zastanawiacie. Nie pytacie, nie chcecie wiedzieć. Ważne, że jest napisane i nie ważne, czy zostało to stworzone na potrzeby tego, aby na przykład dopiec mojemu mężowi – powiedziała do użytkowników, którzy ją obserwują.

– Czy to, że jestem żoną ministra z PiS to znaczy, że ja myślę tak samo, czy myślę w ten sam sposób, czy mam te same poglądy? Nie, wy nawet się nad tym nie zastanawiacie i myślę, że wcale nie chcielibyście być na moim miejscu, bo jest to bardzo trudne, kiedy nie masz możliwości powiedzieć prawdy i wytłumaczyć się z czegoś, co jest fake newsem – stwierdziła.

W kolejnej relacji Marianna Schreiber zapewniła, że ma wśród znajomych i przyjaciół wiele osób LGBT oraz „popiera wiele rzeczy, które promuje LGBT”. – Oni dobrze to wiedzą, że ja w ten sposób nie myślę i tak tego nie czuję, jak zostało to napisane w internecie – dodała.

Żródło: Onet