Bożena to kobieta w wieku po czterdziestce, zbliżająca się do pięćdziesiątki, skierowana do kliniki z psychoterapią przez swojego lekarza. Chodziła do niego regularnie skarżąc się na lęki spowodowane tym, że mąż ją zdradzał regularnie, a ona tylko dzięki niemu jakoś żyła z trzema córkami. Sama nie miała pracy i odpowiedniego wykształcenia. Płakała u lekarza, że nie może męża zostawić, gdyż ma mało lat pracy, a dzieci chcą jeść, ale ona nie może się pogodzić, że ten facet ją zdradza notorycznie i dlatego boli ją jej dusza.
Przyjechała na oddział i od razu rzuciła się w oczy. Była niezbyt wysoka, ale miała piękne i przekonywujące, brązowe oczy. Położyli ją na sali, gdzie była jako szósta z łóżkiem tuż przed drzwiami, którego żadna z kobiet nie chciała, ale Bożenie pasowało.
Szybko się rozpakowała, a miała bardzo dużo rzeczy w walzkach. Różne bluzeczki, kilka par spodni, eleganckie swetry i góra kosmetyków. Nie kryła tego, że lubi o siebie dbać i każdego wieczora po kąpieli wklepywała w twarz dwa kremy i koniecznie zawijała wałki na włosy, by o poranku mieć elegancką fryzurę. Siadała na łóżku i ćwiczyła mięśnie Kegla, bo bała się w przyszłości nietrzymania moczu, a więc jakby zarażała inne do tych ćwiczeń. Masowała każdą z wieczora, rozluźniając im spięte mięśnie, a więc była jednym, wielkim skarbem na sali, ale działo się z nią coś dziwnego kiedy:
Sala i fotele ustawione w kółeczko, a więc obowiązkowa psychoterapia i kiedy psycholog przychodził na trzy godzinne zajęcia, to Bożena zamieniała się w jedną wielką płaczkę, która łkała i opowiadała jak zły jest jej mąż i jak ciężko jest jej w życiu, a bez męża by klepała biedę, a pracy nie ma i ta sytuacja ją bardzo męczy i od tego ma wieczne lęki i depresję. Wprawiała wszystkich w osłupienie, bo kiedy kończyły się zajęcia, to Bożena pokazywała zupełnie inną twarz i zamieniała się w kobietę swobodną i wolną od jakichkolwiek psychoz i lęków. Potrafiła tańczyć i śpiewać i była duszą towarzystwa dla kobiet zranionych i często bardzo chorych i tak trwało to sześć miesięcy. Kiedy trzeba było opuścić szpital, Bożena otrzymała opinię lekarską, że kategorycznie nie nadaje się do pracy i nigdy się to nie zmieni, bo Bożenka nigdy nie wyzdrowieje. Ta opinia spowodowała, że Bożence ZUS zasądził rentę i choć nie zbyt wielką, ale o to jej wszak chodziło, aby tylko ją dostać.
Polska jest mała i wydało się, że Bożenka żyje wciąż z tym samym mężem, co to ją bezczelnie zdradzał, a do tego ma hodowlę chodliwych piesków typu york i bigle czy jakoś tam, a obok domu ma szklarnię, gdzie pod jej opieką rosną róże i frezje i każdego miesiąca wpływa na jej konto dodatkowa, wypłakana kasa i szafa gra, choć chodzą też słuchy, że swoją rentę kupiła białą kopertą pod stołem w gabinecie lekarskim, ale tylko ona wie jak to było naprawdę!