Archiwa tagu: życie codzienne

Teraz sprzątanie to bułka z masłem – wspomnień wcale nie czar

Uciekają lata, uciekają dni, a więc od czasu do czasu włącza mi się w głowie taki guzik, że kiedy się narodziłam i moja siostra, to naszej Mamie nie było łatwo ogarnąć w tamtych czasach nas i nasz dom, w którym wzrastałyśmy.

Z pamięci wygrzebuję tamte obrazy, kiedy miałam jakieś cztery, pięć lat i moją Mamę – siłaczkę, która była niesamowitym czyścioszkiem. Pamiętam jak musiała na kolanach wiórować podłogi, które zwały się parkietem. Na kolanach szorowała deskę po desce, aby się pięknie podłoga błyszczała, którą następnie pokrywała nabłyszczającą pastą z woskiem chyba, a zapach w domu roznosił się od tej pasty, który pamiętam do dziś.

Jak wyglądało w latach pięćdziesiątych pranie? Nie było pralek przecież, a więc pościel i ubrania prała na tarze w ocynkowanej wannie, a następnie znosiła to do pralni, gdzie trzeba było rozpalić pod kotłem, by woda się zagotowała i tam gotowała białą pościel, którą potem rozwieszała na strychu. To była mozolna i ciężka praca. Pamiętam, że wszystko, co było białe, takie było po praniu, a następnie to wszystko jeszcze krochmaliła i oczywiście prasowała.

 

Tak wyglądały pralnie, gdzie kobiety spędzały na zmianę dużo czasu, aby zrobić pranie,  które było zawsze śnieżno białe.

Nie pamiętam, kiedy w domu pojawiła się pierwsza pralka, która znacznie ułatwiła domowe pranie, ale chyba w latach sześćdziesiątych. Jednak i tak gotowała pranie w kotle, z którego pewnego razu chlusnął jej wrzątek na rękę i pamiętam, że  bardzo cierpiała.

Teraz z perspektywy wspomnień, to strasznie podziwiam moją Mamę, że tak bardzo ciężko pracowała dla nas dzieci i dla rodziny, a teraz?

Teraz kobiety mówią, że jest im ciężko ogarnąć dom, choć prawie w każdym domu stoi automat, a włączenie pralki nazywają, że zrobiły pranie – akurat! 😀

Podłogę wystarczy odkurzyć rach ciach i zmyć mopem i już jest czyściutko. Ubrania i pościel są obecnie z takich tkanin, że nie wszystko prosi się o żelazko. Reasumując, kobiety mają teraz jak u Pana Boga za piecem i nie chciałyby się nigdy już zamienić z tamtymi kobietami, a więc może i ja nie będę już tak narzekała, że jest mi ciężko ogarnąć mieszkanie. Teraz to jest bułka z masłem, choć z roku na rok, mnie seniorce jest coraz trudniej, ale takie jest życie. Nikt nam młodości nie podarował na zawsze.

Ciekawe, czy pojawią się wspomnienia innych pań, tu do mnie zaglądających i Panów też. 🙂

Reklama

Noworoczna opowieść

Miniony już rok był dla Aleksandry dość stresujący, a zwłaszcza jego końcówka. Żyła już myślą, że oto nadejdzie pismo z ZUS-u, które brutalnie jej przypomni, że czas zbierać dokumenty na komisję lekarską, bo kończył jej się dwuletni czas pobytu na rencie.

Choruje na przewleką depresję od 20 lat, która skutecznie wyeliminowała ją z życia w społeczeństwie, gdyż jej depresja jest drapieżna i nie wiadomo kiedy zaatakuje. Aleksandra jest przez wiele lat na lekach i tylko dzięki nim może jako tako funkcjonować, ale najważniejsze jest to, że dzięki lekom jest w stanie przesypiać swoje samotne noce.

Jej życie nie było usłane różami, bo zranił ją ogromnie mężczyzna, którego poślubiła z wielkiej miłości i kiedy dowiedziała się o zdradzie, to jej świat runął. Przysięgał, że zrobił to z czystej głupoty i prosił o wybaczenie, a więc po jakimś czasie, pełnym bólu i rozpaczy – wybaczyła. Wiedziała, że związek po zdradzie jest jak pęknięty wazon, ponieważ po sklejeniu nadaje się tylko na suche kwiaty, ale zaryzykowała, bo kochała nad życie swego męża. Bywają takie miłości, bez których nie wyobrażamy sobie życia i Aleksandra wpadła jak w sieć w taką właśnie miłość. Czuła, że mąż ją też kocha po swojemu i stąd ta decyzja, aby związek ratować i tak żyli ze sobą kilka lat.

Jednak ta zdrada odbiła na niej piętno, co spowodowało, że czuła się w swojej skórze bardzo źle. Czuła się obdarta z kobiecości i nie mogła w sobie poszukać pełnokrwistej kobiety z wysokim poczuciem własnej wartości. Czuła się wybrakowana i to ją męczyło w środku, a więc miała wiele bezsennych nocy, co ją wypalało doszczętnie, ale się nie skarżyła nikomu, a i mąż nie wiedział, że ona przeżywa katusze. Była świetną aktorką, bo w pracy też nikt nie domyślał się, że ona tak cierpi, a i przed dziećmi ukrywała swój bardzo zły stan.

Minęło kilka lat, a ona się ratowała biegając do psychiatry, który od początku szpikował ją złymi lekami, po których omdlewała i zaczęła siebie nie poznawać, a tu jeszcze wiadomość spadła na nią jak grom z jasnego nieba.

Jej mąż zrobił sobie z inną kobietą w terenie dziecko! Dowiedziała się bardzo przypadkowo, podsłuchawszy rozmowę z kolejce po bułki. Usłyszała jak dwie kobiety wymieniają sobie świeże ploteczki i zaczęła kojarzyć, że jej mąż wcale nie był w pracy na nocnych dyżurach, a bywał u tamtej.

Tego już było za wiele dla niej. Nie wytrzymała i targnęła się na swoje życie, ale bardzo nieskutecznie, bo dzieci szybko sprowadziły karetkę i ją odratowano, a ona klęła – po co?

Nie wiedziała jak ma dalej żyć. Nie miała siły założyć sprawy rozwodowej, bo nie miała siły żyć. Telefon do kliniki wykonany przez dzieci i zawieziono ją do szpitala na psychoterapię. Decyzja dzieci była nieodwołalna, a ona pakowała się i wyła z rozpaczy, bo tak bardzo czuła, że już nikt nie postawi jej na nogi.

Przepracowała z psychologiem dziesiątki godzin, który uświadomił jej, że musi wziąć swoje życie w swoje ręce i musi zrobić porządek w swoim życiu i uwierzyć w siebie i tak też się stało. Po powrocie wzięła się za rozwód, choć kosztowało ją to powrotem złego samopoczucia i znów bezsennością.

Otrzymała rentę, ale nie były to wielkie pieniądze, ale musiała jakoś dalej żyć i sobie radzić. Niewielkie alimenty i tak sklejała swoje życie do kupy, bo choć biednie, to z godnością tylko, że już nigdy nie pozbyła się stanów depresyjnych i walczyła jak lwica o każdy dany jej dzień.

Przyszło powiadomienie, że ma się stawić na komisji 30 grudnia i to ją dobiło, ale nie miała innego wyjścia jak wsiąść w pociąg i jechać po nie znany jej werdykt lekarza orzecznika. Tyle się nasłuchała, że odbiera się rentę ludziom na wózkach. Tyle się nasłuchała, że lekarze nie mają litości nad ludźmi o kulach, a ona niby zdrowa, tylko ta cholerna depresja. Czuła podskórnie, że obleje ten egzamin, mimo mocnych papierów od lekarzy, a mimo to drżała przed drzwiami jak osika i miała najczarniejsze myśli w głowie, bo jak trafi na jakiegoś lekarza, który lubi odrzucać renty, bo ma z tego ponoć profity?

Siedziała i się trzęsła, że trzy lata przed uprawnieniem do emerytury mogą zabrać jej te parę groszy i wyślą ją do pracy. Miała złe przeczucie, że los może jej spłatać paskudnego figla i psikusa, aż rozbolało ją serce po ukrytym zawale. Nagle otworzyły się drzwi i została zaproszona przez lekarkę w jej prawie wieku. Blondynka, bez fartucha, w białym sweterku. Przejrzała pobieżnie jej dokumenty, coś tam pozaznaczała, podkreśliła i spytała ją tylko czy jeździ na wakacje od czasu do czasu, a potem kazała poczekać na decyzję podaną elektronicznie.

Wyszła z gabinetu i nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim, a czekanie na decyzję trwało wieki i wrócił strach, że ją zdyskwalifikują.

Jakiś miły głos poprosił ją do rejestracji i pan powiadomił ją, że już może spać spokojnie, bo otrzymała rentę do końca przyznania jej wieku emerytalnego.

Nie ucieszyła się i nie spadł jej kamień z serca, bo nie wierzyła, że to była jej ostatnia komisja i już nigdy w życiu nie będzie się musiała tłumaczyć ze swojego życia, ze swoich wzlotów i upadków. Już nigdy nie będzie pytana o próbę samobójczą i nie będzie się spowiadała jak sobie radzi po rozwodzie i po tym wszystkim czego doświadczyła złego w życiu. Była wolna, ale się nie potrafiła cieszyć, gdyż dopiero w Nowym Roku uwierzyła, że jest oto wolna i zaprzyjaźniona ze swoją depresją i będąca na lekach do końca życia.

Przyjechała do domu i swoją obszerną dokumentację wieloletniego leczenia schowała w najniższej szufladzie jako pamiątkę dla potomnych i przewodnik po jej smutnym życiu. Odetchnęła z ulgą. i postanowiła żyć jak najpiękniej już bez strachu 🙂

Pan z dużą kasą pilnie poszukiwany

Jolanta była młodą, wykształconą kobietą po studiach polonistycznych, a do tego bardzo ładną. Jej wydatne piersi zwracały uwagę facetów i jej bardzo interesujące rysy twarzy. Biła z nich mądrość i wzbudzała swoją osobą u płci przeciwnej takie męskie mlaśnięcie, że warto by było i tak dalej.

Jolanta wyszła jednak za mąż zaraz po studiach i myślała, że to jest miłość do końca życia. Pasowali do siebie i niektórzy sądzili, że chyba żartują, że są małżeństwem, bo wyglądali jak siostra z bratem, bo tak się dopasowali powierzchownością.  Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i ich miłość z każdym dniem kwitła, a Jolanta chodziła z głową w chmurach od tego ich szczęścia, a jej mąż prawie codziennie obsypywał ją kwiatami. Jednym słowem, taka miłość się nie zdarza!

Jolanta urodziła dwoje dzieci, ślicznych dzieci i całkowicie się im poświęciła, a mężowi pragnęła pokazać, że jego dzieci i on są dla niej całym światem i zrezygnowała z kariery zawodowej, która zupełnie poszła na drugi plan.

Mijały lata i dzieci rosły, a małżeństwo zapragnęło nowego domu z ogrodem gdzieś na przedmieściach, z dala od zgiełku miasta. Mąż Jolanty dobrze zarabiał, ale zbyt mało, aby zacząć budowę na wykupionej działce nad pięknym jeziorem. Wzięli więc kredyt bardzo wysoki i ruszyła niemal natychmiast budowa  ich upragnionego miejsca na ziemi.

Po dwóch latach wyrzeczeń wprowadzili się do swojego domu i cieszyli się jak dzieci, że się udało zrealizować ich wielkie marzenie. Jolanta wciąż nie pracowała, ale miała dość pracy w domu  przy dzieciach i w ogrodzie. Mąż jej pracował z całych sił, aby spłacać regularnie kredyt wzięty na budowę. Nie było go często całymi dniami w domu, ale Jolanta znosiła to bardzo dzielnie, bo wiedziała, że pracuje na rodzinę.

Zapełniała sobie czas i czytała bardzo dużo książek, bo zawsze to lubiła i pragnęła nie wypaść z obiegu na rynku pracy, a więc wciąż się dokształcała jakby coś czuła, bo pewnego dnia zadzwonił telefon i po krótkiej chwili słuchawka wypadł jej z rąk, gdyż to co usłyszała zwaliło ją z nóg i zupełnie załamało.

Okazało się, że jej mąż popełnił samobójstwo, wieszając się w lesie na mocnej gałęzi. Okazało się, że przyjął wysoką łapówkę i to się wydało w firmie, a jej mąż się kompletnie załamał. Wiedziała, że zrobił to dla rodziny, ale dlaczego niczego nie zauważyła? Obwiniała go i siebie za to, że on zrobił tak wstrętną rzecz, a ona niczego się nie domyślała i żyła obok niego w kompletnej nieświadomości.

Musiała szybko się pozbierać, ponieważ zostawił po sobie masę długów i komornik pukał do drzwi, a bank naliczał coraz to wyższe odsetki za zwłokę, a więc w panice wysyłała dziesiątki CV, aby natychmiast gdzieś znaleźć pracę i właściwie nie miała czasu na żałobę. Zawsze była silną kobietą i tym razem musiała pokazać dzieciom, że w domu biedy nie będzie.

Dostała pracę w szkole, ale jej pensja nie starczała na spłatę zadłużeń i musiała brać dodatkowe godziny, ale i to było mało, a więc musiała koniecznie coś jeszcze wymyślić, aby spłacać rachunki i aby jej dzieci nie odczuły straty ojca tak cholernie mocno, bo lodówka jest pusta i nie ma czym zapewnić dzieciom tego wszystko, kiedy ich ojciec żył.

Jolanta szalała, bo wciąż tych pieniędzy było jej mało i ta sytuacja kompletnie ją zmęczyła. Była wyczerpana na zmianę ze zrezygnowaniem i pewnego dnia wbiła w wyszukiwarkę hasło – szybkie i duże pieniądze i wyskoczyła jej strona ze sponsoringiem, a więc zaczęła czytać te wszystkie anonse kobiet utrzymujących się w taki właśnie sposób.

Zaryzykowała i założyła sobie profil z aktualnym zdjęciem i napisała, że musi zarabiać, ponieważ posypał się jej świat i chętnie nawiąże współpracę z mężczyzną, który za dotrzymanie towarzystwa i ciekawą rozmowę sypnie groszem i o dziwo za chwilę otrzymała dwie, bardzo pociągające propozycje. Po przeczytaniu o mało nie zapadła się pod ziemię, ale szybki zarobek wziął górę i nawiązała korespondencję z dwoma panami, którzy oprócz towarzystwa pragnęli seksu z nią.

Musiała się przespać z tymi propozycjami, ale w końcu uzgodniła z nimi mejlowo, że się zgadza, choć miała w sobie wysokie poczucie, że to jest zwykła prostytucja, ale nie miała wyjścia.

Z każdym z panem uzgodniła dwa spotkania w miesiącu i kiedy zostawiała dzieci pod opieką najbliższej koleżanki, to mówiła jej, że znalazła pracę na nocne zmiany i musi koniecznie dorabiać, bo rachunki są bezwzględne.

Nikt nie wiedział, że Jolanta jeździ do luksusowych hoteli by świadczyć usługi i sprzedawać swoje ciało i przez dwa lata jej procederu nikt się tego nie domyślał, a tylko ona po „pracy”, w nocy gryzła się ze świadomością, że jest zwykłą dziwką, ale obiecała sobie, że kiedy stanie finansowo na nogi, to kategorycznie z tym skończy, by odzyskać twarz.

Pracowała w takim biegu przez dwa lata, bo w pracy jako pedagog, a na drugim etacie jako kobieta lekkich obyczajów, bo tak się w skrytości ducha nazywała. Przez ten czas spłaciła wszystkie długi i dom stał się jej własnością i w zasadzie historia ta mogłaby się zakończyć, ale się nie kończy, bo:

Jolanta zakochała się bez pamięci w jednym z panów, bo seks z nim to był kosmos i nigdy czegoś podobnego w swoim życiu nie przeżyła, a do tego z tym panem się jej świetnie rozmawiało na wszelkie tematy, bo był wszechstronnym rozmówcą, a i ona nie była idiotką, którą to faceci chcieli mieć tylko w łóżku. Po seksie z tym panem wychodzili do restauracji i czuła się z nim jak królowa intelektualna i parkietu, a więc byli idealną parą, gdyby nie fakt:

Pan był żonaty i miał dwoje dzieci i od początku zastrzegł, że nigdy się z żoną nie rozwiedzie, ale Jolanta spotykając się wciąż z nim ma nadzieję, że kiedyś to nastąpi, bo oboje uzależnili się od idealnego seksu i wzajemnej adoracji.

Nikt z nich nie wie, jak to się skończy i nikt z nich nie wie, czy uda się skończyć wzajemną fascynację, która nie zdarza się często, tylko jak żyć wiele lat w kłamstwie i oszukiwaniu swoich bliskich.

Ps. Jolanta zachorowała na raka piersi i walczy z chorobą, a jej ukochany zabrał rodzinę i przeprowadził się do Hiszpanii i tylko czasami do niej mejluje, że życzy jej powrotu do zdrowia i wstawia fotki ze szczęśliwą żoną i dziećmi na plaży, kiedy ona patrzy w lustro, że nie ma włosów i brwi, ale odwiedzają ją jej ukochane dzieci, dla których się tak zakochała i  zeszmaciła!

Nie mogę spać „Mój pierwszy raz”

Położyłam się ok. 22 i przewracam się i przewracam, a mąż już chrapie. Zmęczony chłopina, bo biega cały dzień, a ma sporo zajęć związanych ze swoją pracą. Ja żyję na luzie, więc stąd ta bezsenność, bo niczym się nie zmęczyłam. Mam w głowie temat pt. „Mój pierwszy raz”, a więc kombinuję i sobie przypominam jak to było z tym moim pierwszym razem. W zasadzie ludzie nie pamiętają jak to było i kiedy się zaczęło. Wspominam, to co pamiętam, a więc:

Pierwszy raz zwiałam mojej Mamie nad morze, schodząc z wysokiej  wydmy sama, mając 4 lata. Mama umierała ze strachu.

Pierwszy raz, spuściłam swoją, jedyną siostrę ze skarpy do pobliskiego jeziorka, prawie ją topiąc, a potem w wózku pchnęłam na lustro, rozbijając je i mało jej nie zabiły szpikulce  – dostałem ostre wciry od Mamy.

Pierwszy raz postawiłam się Ojcu, aby nie bił mojej Mamy i o mało nie zadał mi cios nożem.

Pierwszy raz prokurator mnie zapytał, czy będę zeznawała przeciwko Ojcu – odpowiedziałam, że Nie!

Pierwszy raz się zakochałam w chłopcu, z mojego podwórka i jesteśmy ze sobą do dziś, jakieś 38 lat.

Pierwszy raz kochałam się z nim, na obozie i przeżyłam swój nie zapomniany orgazm – cudowne uczucie.

Pierwszy raz zaszłam w dwie ciąże i urodziłam śliczne dzieci, zdrowe.

Pierwszy raz zostałam zdradzona i On sprawił mi wielki ból.

Pierwszy raz, musiałam podjąć decyzję, czy chcę z nim być mimo bólu w sercu – zostałam, choć cierpiałam.

Pierwszy raz, po 38 latach zaufałam i chyba będziemy razem, aż do końca, ale  nie pamiętam kiedy pierwszy raz wypiłam małą, czarną, z cukrem, czy bez cukru, z mlekiem, czy bez mleka, a więc pamięć ludzka jest jednak ulotna 🙂