Archiwa tagu: Afryka

Świat nie wierzy łzom!

Odbył się chrzest małego księcia Archiego – syna Megan i Harrego na zamku Windsor.

Cały świat czeka na każde narodziny nowego członka rodziny królewskiej, a potem świat z wypiekami na twarzy śledzi wszystko, co się w tej rodzinie dzieje.

Małemu księciu w przyszłości nie zabraknie ptasiego mleka, bo cała rodzina utrzymywana jest przez podatników, którzy kiedy opadają emocje – pomstują, że muszą utrzymywać darmozjadów.

Podobno wszystkie dzieci nasze są, ale to jest slogan, bo wczoraj w TV usłyszałam, że w Afryce tylko – pracuje bardzo ciężko 7 milionów dzieci, które pracują, aby pomóc swoim rodzicom, by jakoś przeżyć na głodowych stawkach.

Znalezione obrazy dla zapytania aferyka dzieci pracujące

Tak ten świat jest ułożony, że jedni opływają w luksusy, a drudzy umierają z głodu i nędzy.

Dzisiaj oglądałam dokument nakręcony w Etiopii – najbiedniejszym kraju świata, w którym dzieci pokonują pustynię, burze pisakowe, groźne zwierzęta i idą do szkoły.

Idą 15 kilometrów w jedną stronę po pustyni, na której żar z nieba się leje, a piasek osiąga 70 stopni Celsjusza.

Te dzieci łakną wiedzy i każde z nich mówiło, że kiedyś opuszczą to miejsce i odejdą do lepszego świata i będą miały wodę z kranu, a nie z brudnej studni.

Kiedy te dzieciaki szły do szkoły w tym piekle, gdzie z nieba leje się skwar, bo mnie tak poruszyło i wzburzyło na to, że wielcy tego świata mają tych ludzi i dzieci w czterech literach.

Bolały mnie nogi, kiedy patrzyłam jak parzą sobie stopy w tak gorącym piasku, a do studni z wodą mają kilometry.

Ja wiem, że na świecie są misje, które pomagają tym ludziom z biednych rejonów, ale do cholery – to wszystko jest kroplą w morzu.

Spójrzmy na Donalda Trumpa, który odgradza się od Meksyku, a sam ma miliony na koncie!

Spójrzmy na Unię Europejską, w której eurodeputowani zarabiają krocie za siedzenie w Parlamencie.

Jeśli jest Pan Bóg, to ja się pytam dlaczego pozwala na takie dysproporcje, że miliony ludzi żyje w dobrobycie, a inne miliony muszą walczyć jak lwy o kroplę wody!

Moje pisanie niczego nie zmieni, ale ja się choć trochę oczyszczę z tego, iż nie jestem obojętnym człowiekiem i dostrzegam to draństwo.

Te dokumenty o tych biednych dzieciach powinny być wyświetlane naszym dzieciom, którym jakże często nie chce się uczyć i uważają szkołę na jakiś dziwny wytwór.

5-godzinna podróż w górach. Prawdopodobnie najbardziej odległa szkoła na świecie. Gulu, Chiny.

1

Dzieci wspinają się po drabinie. Zhang Jiawan, południowe Chiny.

2

Uszkodzony most. Lebak, Indonezja.

4

 

Tajemnice tego świata!

Zmęczona polityką okrutnie uciekam w inny świat.

Szukam sobie produkcji dokumentalnych i przyrodniczych i dziś poznałam życie ostatnich na Ziemi Pigmejów.

Podobnio człowiek powstał na Ziemi jakieś 3 miliony lat temu i właśnie ci ludzie w głębi dżungli, blisko afrykańskiego równika wciąż prowadzą takie samo życie jak ich przodkowie.

Oczywiście do niektórych plemion Pigmejów dotarła cywilziacja, ale są wcąż dzikie plemiona, które zostają dopiero odkryte.

Pigmej, to mały człowiek i słynie  z tego, że jest bardzo niskim człowiekiem.

Niektórzy ich nazywają ludżmi – małpami, ludźmi dżungli, a także prymitywami.

Jest to wielki błąd, bo ci ludzie od tysięcy lat potrafią się wyżywić z tego, co im daje las, a więc polują, zbierają, wchodzą na drzewa w poszukiwaniu miodu i są samowystarczalni.

Kobiety mierzą sobie 138 centymetrów, a mężczyźni najwyżej 145 centymetrów i ten wzrost pomaga im w swobodnym poruszaniu się wśród gąszczu lasów deszczowych.

Oni są zwinni i znają na pamięć 3 tysiące roślin i wiedzą jak ich używać i do czego.

Wiedzą, które rośliny są trujące, a które wyleczą np. ukąszenie żmiji, a które są jadalne.

Kobiety zajmują się zbieractwem wszystkiego do jedzenia, a mężczyźni najczęściej polują na wszystko, co daje się zjeść.

Mimo, że w swoim jadłospisie mają tylko naturalne pożywienie, to są do ludy, które żyją dość krótko, a do tego zagraża im wkraczająca cywilizacja, która w poszukiwaniu zasobów naturalnych spycha ich w inne rejony i muszą wciąż wędrować.

Na tych terenach kopie się kobalt, który ma zastosowanie w produkcji telefonów komórkowych i naszych laptopów, a więc wszyscy się przyczyniamy do zagłady tych, jakże niewinnych ludzi i stajemy się sprawcami do ich wyginięca.

Pigmeje Baka – jak wygląda życie w dżungli Kamerunu. Projekt „Swoją drogą” Tomka Michniewicza.
Pigmeje Baka są jedną z ostatnich, a według wielu ostatnią grupą etniczną, którą można nazwać „ludźmi lasu”. Żyją w dżungli równikowej Afryki Centralnej na terenie Konga, Kamerunu, Gabonu i Republiki Środkowoafrykańskiej.

Dziennikarz i podróżnik Tomek Michniewicz mieszkał z nimi w ramach projektu „Swoją drogą”, podczas którego zabiera „zwykłych ludzi” w dowolne wybrane przez nich miejsce na świecie, by skonfrontować ich z odmienną rzeczywistością. Do projektu może się zgłosić każdy.

Tomek Michniewicz opisał wyprawę do Pigmejów Baka w książce„Swoją drogą” (to jedna z trzech zawartych w niej opowieści). Do Kamerunu zabrał księgowego z dużej korporacji, który chciał „poczuć, że żyje”. Wyprawa do Pigmejów Baka miała odpowiedzieć mu na pytanie, czego w życiu naprawdę potrzebuje. Inni bohaterowie książki konfrontowali się ze swoimi obawami w świecie ortodoksyjnego islamu i spełniali swoje życiowe marzenia, dotychczas odkładane na później.

Z tych podróży powstała bardzo osobista opowieść o życiowych priorytetach i wątpliwościach, obawach i wypaleniu, przeplatana reportażem o wyzwaniach współczesności i cywilizacyjnych zmianach.

Projekt „Swoją drogą” trwa. Wciąż można zgłaszać swój udział na stronie autora: tomekmichniewicz.pl/swojadroga

William Golding – „Człowiek wyt­warza zło, jak pszczoła miód”

 

Lubię oglądać programy dokumentalne, z których czerpię wiedzę o świecie, bo nie samą Polską chcę żyć. Skoro nie mogę podróżować, by świat zwiedzać, to chłonę wiedzę z telewizji i z Internetu.

Jednak nie zawsze mi to na dobre wychodzi, ponieważ ostatnio jestem po trzech dokumentach i jestem bardzo zasmucona i zastanawiam się w jakim kierunku ten świat podąża.

Jest taka piosenka, w której się śpiewa, że świat nie jest taki zły, niech no tylko zakwitną jabłonie, a ja wiem z tych dokumentów, że świat jest potwornie zły i aby nie płakać nad światem, to trzeba przestać oglądać filmy dokumentalne, bo wówczas w nieświadomości żyje się lżej.

Człowiek jest zdolny do wszystkiego i z premedytacją niszczy swoje środowisko – faunę i florę tylko dla wielkich pieniędzy.

Afryka, gdzie masowo zabijane są tam słonie i nie dla mięsa, a tylko dla dwóch słoniowych ciosów, które są przetwarzane na pieprzone bibeloty, wisiorki i biżuterię. Mięso słonia zostaje zostawione naturze i po prostu nikomu nie jest potrzebne. W ciągu miesiąca potrafią kłusownicy zabić nawet 300 słoni, by pozyskać kość słoniową, którą przemyca się do Tajlandii, Chin i krajów arabskich.

Ilości pozyskane są zatrważające, bo idą w tony, które nielegalnie są transportowane do gangów, które je przetwarzają.

Ilości idą w tony, a więc proszę sobie wyobrazić ile zwierząt zostaje zabitych. Kilogram kości słoniowej kosztuje 500 dolarów i na nic są strażnicy, którzy wyłapują kłusowników, którzy wciąż są ponad to.

To samo dzieje się z nosorożcami, które też są masowo wybijane, a więc powstaje pytanie dokąd ten świat zmierza, kiedy wciąż jest wielkie zapotrzebowanie na te produkty i dopóki będzie to świadczyło o wysokim statusie, tak długo będzie rzeź zwierząt w imię wielkiej mamony.

Kiedy zabiją ostatniego słonia, albo nosorożca, by z ich kości  zrobić naszyjnik, albo kolczyki? Kiedy krajobraz afrykański pozbawiony zostanie w dostojnie kroczące słonie, bo jak na razie produkcja narkotyków stoi na drugim miejscu, bo na pierwszym jest rzeź elefantów! 

I co mi to dało, że sobie popisałam ze łzami w oczach, nad ginącym gatunkiem, który ewaluował przez tysiące lat, kiedy w tej właśnie chwili, strzelba kłusownika ponownie zabiła, co najmniej pięć słoni!

 

https://www.youtube.com/watch?v=8AwRkOaqPsQ

Drugi dokument dotyczący wojny w Syrii, gdzie brat zabija brata, a zbudowane miasta zmieniły się w ruiny. Nikt nie wie kto strzela i po co strzela, a reżim ma się świetnie.

I zmierzam do najpiękniejszej plaży w Copacabany – dzielnica Rio de Janeiro, gdzie odpoczywa i plażuje cały świat, ale nikt nie wie, co dzieje się tuż za plażą. Tam jest najbardziej nędzne życie pośród wąskich uliczek, śmierdzących uliczek, kiedy bogaci wygrzewają się na piaskach Copacabany.

To tam biedni ludzie walczą o przetrwanie i robią wszystko, by przeżyć z turystów dogadzając im najlepszymi usługami, drinkami, leżakami i parasolami znoszonym wąskimi uliczkami, brudnymi uliczkami za marne pieniądze.

A tymczasem w Polsce do władzy dorwali się wariaci i kompletnie oderwani od europejskich standardów i mamy u władzy w maleńkim kraju oszołomów, którzy sprowadzają wszystko do poziomu średniowiecza, ale co to jest wobec zabijanych słoni, wojny w Syrii i ogólnoświatowej biedy. Oni mają w zamyśle tylko jedno – skasować dotychczasowy porządek w kraju i jeśli tak dalej pójdzie, będziemy mieli swoją Syrię, Majdan i jeszcze większą biedę!

I pamiętajcie, nigdy nie wdawajcie się w dyskusję z fanatykami Ojca Rydzyka, Prezesa Kaczyńskiego i tego całego PiS, bo oni są gorsi od tych, którzy zabijają słonie!

Moje łzy – moje dzisiejsze kino

Chcecie sobie popłakać, albo chwilę zatrzymać się na problemach tego świata, to zapraszam do obejrzenia filmu pt. „Mary i Marta”. 

Szukałam filmu takiego na po obiedzie, kiedy to seniorka ma prawo sobie odpocząć, a także z takiej wewnętrznej potrzeby, bo dawno nic nie pisałam o filmie, a więc nadrabiam.

Film zaczyna się tak, iż matka widząc przemoc w szkole swojego dziecka i to, że zatraca się jej syn w grach komputerowych, postanawia pokazać mu inne życie i zabiera go na pół roku do Afryki, udzielając mu samodzielnie edukacji. 

Druga mama wyraża zgodę na wyjazd swojego, ukochanego syna na misję do Afryki w szkole dla afrykańskich dzieci. Chłopak jest szczęśliwy i się wspaniale aklimatyzuje.

Na jednej z afrykańskich dróg spotykają się te dwie kobiety, gdyż obie tracą swoje dzieci przez ukąszenie komara i zabiera ich malaria.

Zatracone w bólu postanawiają walczyć ze skostniałą polityką, aby w swoich budżetach zwiększyli środki finansowe na walkę z malarią, aby chronić dzieci przed tą śmiercionośna chorobą i udaje im się to.

Ostatnie kadry, to ciężarówki załadowane moskitierami i lekarstwami jadące do wioski, gdzie obie kobiety straciły swoich synów.

Z filmu dowiadujemy się, że rocznie na tę chorobę ubiera pół miliona dzieci, a więc walka tych kobiet jest walką z wiatrakami, ale zrobiły pierwszy krok.

Nie wiem, czy film jest na faktach, ale z pewnością jest bardzo potrzebny i zapewniam, że jest świetnie zrobiony i nie ma w nim heroicznego patosu, a jest przede wszystkim pokazany fakt, że świat nie radzi  sobie z Afryką wciąż i nieustannie.

Polecam z czystym sercem to kino, dające tak wiele do myślenia i na chwilową refleksję, że tam, gdzieś bardzo daleko wciąż jest tyle łez na co zwykły człowiek nie ma wpływu, ale światowa polityka już tak!