Archiwa miesięczne: Marzec 2015

Proszę tylko się ze mnie nie śmiać

No nie dała Bozia talentu, ale próbuję swoich sił, aby już powoli był akcent przedświąteczny. Zrobiłam więc stroik z jajkami, które tylko przewiązałam i wsadziłam kwiatki, ale to pikuś, bo chciałam z rolek po papierze zrobić zające, ale mi wyszły jakieś bardzo smutnawe. Ja mam świetny humor, a zające są smutne. Nie szkodzi, niech będą jakie są, ale ja się świetnie bawiłam ha ha.

Jak tam u Was kochani z przygotowaniami? Muszę napisać, że na moje świeże okna leje i leje i tak ogólnie jest za oknem do bani. U mnie pogoda kapryśna okropnie, bo czasem słońce, czasem deszcz, ale skoro pogoda robi sobie takie psikusy, to, to chociaż w sercu staram się mieć ciepło. Już mamy wszystko obgadane i w tym roku nigdzie się nie wybieramy, a przychodzą do nas. Cieszę się.

Wpis krótki, ale się spieszę, bo mam na dziś jeszcze parę zajęć. Trzymajcie się i nie śmiejcie się z moich smutnych zajączków hi hi.

 

Kocham nasze morze, a może więcej, bo uwielbiam

Jak już tu pisałam urodziłam się nad morzem i mieszkałam nad nim siedem lat mojego wczesnego dzieciństwa. Potem były wyjazdy z kolonią i bywałam nad nim następne siedem lat. Potem były wyjazdy z dziećmi na obozy i tak mi ta miłość do morza się zakodowała i podejrzewam, że tak mi zostanie do końca moich dni.

Potrafię siedzieć godzinami na piasku i wpatruję się w daleki horyzont. Morze wzbudza we mnie różne stany emocjonalne, bo od szczęścia bezgranicznego do histerycznego płaczu. Nad morzem się wyciszam, ale potęguje we mnie wspomnienia i takie tam ludzkie uczucia.

Tak mam i chyba każdy człowiek na ziemi ma takie swoje miejsca. Jedni kochają góry, inni lasy, a jeszcze inni są zakochani w jeziorach, albo jeszcze inni mają w sobie wszystkiego po trochu.

Do czego zmierzam. Ano do tego, że w dobie szybkiej komunikacji otrzymałam dziś świeżutkie zdjęcia z nad morza, od mojej siostrzenicy, o inicjałach „AZ”, która mieszka nad morzem, czego jej szczerze zazdroszczę.

Zdjęcia dostałam na Facebooka i postanowiłam umieścić je na swoim blogu. Bardzo mnie one ucieszyły, bo w głowie pojawiły się wspomnienia z dziecięcych lat i dlatego zobaczcie, że morze najpiękniejsze jest, kiedy się gniewa. Piękne jest ze swoimi falami, rozbijającymi się o falochrony. Dziękuję Ci „AZ”. Zrobiłaś mi wielką przyjemność.

Morze

Czasami w życiu coś się wydarzy,
Dłoń rozpalona drży,
Serce wyrusza w krainę marzeń,
Cudowne roi sny.
Najlepiej w takich chwilach
Nad brzegiem morza iść,
Niechaj z falami biegnie zmęczona myśl.

Morze szumiące, kołyszące szumem fal,
Cudne jak bajka w blaskach wieczornej zorzy.
Morze, ty budzisz w sercu jakiś dziwny żal,
Gdy mgły na falach się położą.
Gdy wiatr obudzi cię zuchwały,
Tyś jest w swym gniewie rozszalałe, wspaniałe.
Morze, ojczyzną twoją niezmierzona dal,
A twoją pieśnią cicha melodia fal.

Czy wielki smutek, czy wielkie szczęście,
Ono zrozumie mnie,
Wszystko zapomnę w jego objęciach,
Niby w cudownym śnie.
I czy to ból rozstania,
Czy też miłości cud,
Wszystko nieważne nad brzegiem wielkich wód.

Morze, szumiące, kołyszące …

Jerzy Lawina-Świętochowski

Francois Mauriac – „W chwi­li, w której umiera w nas dziec­ko, zaczy­na się starość”

Polskie społeczeństwo się starzeje w zastraszającym tempie. Starzeje się ludzkość i na przykład w Japonii za chwilę nie będzie miał kto pracować na starych ludzi. Taka tendencja już zagląda w oczy i naszemu społeczeństwu i czytamy : „Polacy należą do najszybciej starzejących się społeczeństw UE – podkreślali eksperci na posiedzeniu sejmowej komisji polityki senioralnej. Aktywizacji osób starszych mają służyć przyjęte przez rząd założenia polityki senioralnej”.

http://http://polska.newsweek.pl/demografia-starzenie-sie-spoleczenstwa-newsweek-pl,artykuly,287041,1.html

Zbliżają się wybory na Prezydenta Polski i kandydaci do tego pierwszego urzędu w Polsce dużo obiecują, że będą chcieli poprawić to i owo i nie ma sensu tu przytaczać ich programów naprawczych, bo jest to sieczka i słowa bez pokrycia w przyszłości.   Słowa rzucane na wiatr bez większego znaczenia, bo Polska to wciąż biedny kraj i nie ukręci się z piasku bicza.

Martwi mnie tylko dlaczego ludzie starzy w naszym kraju spychani są na margines i w tych wielkich programach wcale się o nas – ludziach dojrzałych nic nie mówi, a może to ja nie słyszę?

W telewizji są różne programy przeznaczone dla ludzi młodych, a o starości się solidarnie milczy. Jesteśmy obecni  jedynie wówczas, gdy wyjdzie jakaś afera ze starym człowiekiem w roli głównej. Afera, że gdzieś tam stary człowiek wziął pożyczkę bo zaufał, a potem jest obciążony spłatą nie na jego możliwości finansowe. Jesteśmy obecni w programach interwencyjnych, kiedy na przykład wychodzi na jaw, że jakiegoś staruszka przywiązano do kaloryfera w domu spokojnej starości.

Nikt się nie pokusi, aby zrobić program przeznaczony li tylko dla ludzi starszych, często samotnych, zamkniętych w czterech ścianach i zdanych tylko na siebie, albo Telewizję Trwam.  A gdyby tak ktoś pomyślał, że w takim programie można byłoby uświadamiać ludzi starszych, doradzać, aby nie dali się nabrać metodzie na wnuczka. Może warto uświadomić ludziom starszym, że nie powinni się bać komputera, bo komputer dla wielu starszych ludzi, to jedyne okno na świat. Może taki program przeznaczony dla starszego pokolenia byłby bardzo pomocny, jak zacząć przygodę z komputerem i krok po kroku oswajał z jego obsługą.

Ludzie starsi boją się tej maszynki, ale należy mówić głośno, że komputer to nie jest groźny smok, który pożera, a uświadomić, że warto w swojej samotności go mieć. Może warto pokazać seniorom, że są w sieci strony przeznaczone tylko dla ludzi starszych? Może warto pomóc założyć seniorowi swoją stronę na Facebooku, albo pokazać, jak założyć bloga tematycznego, a także jak wgrywać zdjęcia i się nimi dzielić.

Niestety, ale komputer kosztuje i miesięczna opłata także, a więc nie każdego seniora stać na ten luksus. Jednak mam marzenie, aby wszystkich odważnych seniorów, chcących mieć komputer, to w chwili osiągnięcia wieku na przykład 60 lat – umownie, zwolnić go z tej opłaty?

Ludzie z NFZ dostają wysokie premie za swoją pracę i są na to pieniądze o czym napisała dziś blogerka: http://http://kuradomowa.blogujaca.pl/,ale w Polsce nie ma pieniędzy dla ludzi starych, co skutecznie powoduje, że rezygnują z komputera z powodu wciąż wysokich opłat i zwyczajnie ich nie stać na korzystanie z sieci i jest jak jest. Siedzą więc samotni w domach i dobrze jest jeszcze, że są w stanie  o siebie zadbać, czy wyjść na spacer. A co z tymi, którzy są unieruchomieni i nie mają żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym?

Nasze rządy powtarzam się, ale nie dbają o ludzi starych i nóż w kieszeni się otwiera, kiedy się słucha obiecanek cacanek, a potem wszystko wraca na stare śmieci, a więc jest byle jak, bez empatii do tych, którzy pracowali w naszym kraju i go dźwigali z wojennych ruin.

Tak samo nikt nie dba o ludzi starych w domach opieki, czy jak zwał, tak zwał – starości. Zajrzałam do sieci, aby się zorientować jaki rytm dnia mają ludzie starzy w takich przybytkach i wygląda to bardzo blado:

PLAN DNIA MIESZKAŃCÓW DOMU POMOCY SPOŁECZNEJ

7.00 – 8.00 poranna toaleta
8.00 – 9.00 śniadanie
9.00 – 13.00

  • fizjoterapia
  • terapia grupowa: muzykoterapia, zjęcia manualne, realizacja indywidualnych programów dla mieszkańców
  • w trakcie trwania zjęć przerwa na drugie sniadanie, kawę i herbatę

13.00 14.00 obiad
14.00 -15.30 warsztaty terapii zajęciowej, realizacja indywidualnych programów dla mieszkańców prowadzona przez pracowników pierwszego kontaktu
15.30 – 17.00 czas wolny
17.00 – 18.00 kolacja
18.00 – 19.00 wieczorna toaleta
19.00 – 7.00 czas wolny, odpoczynek, sen.

Owszem, proponuje się warsztaty terapii zajęciowej, jakieś muzyczne, jakieś pogadanki, ale w jednym z warunków jest odpłatne słuchanie radia i oglądanie telewizji, a więc o czym ja tu gadam – o luksusie korzystania z komputera!? Opłaty w tych domach wciąż są za wysokie, bo wynoszą do trzech tysięcy złotych i dlaczego dodatkowo pacjent ma płacić za telewizję, że o komputerze nie wspomnę.

W jednym z domów takich, o czym czytałam niedawno, pacjenci mieli pieski, które mogli przytulać i głaskać, ale wpadł sanepid i kazał usunąć je, bo coś tam, coś tam. To jest granda banda i dalej będę twierdziła, że w Polsce starość, to kłopot dla rządzących i mają nas w nosie.

„Musi pani usunąć wszystkie zwierzęta – usłyszała w sanepidzie dyrektorka ośrodka opiekuńczego pod Legnicą, gdzie pensjonariusze opiekują się kilkoma psami. ‚Miejcie serce, nie zabierajcie im przyjaciół!’ – w ich obronie pisali internauci, gdy staruszki płakały przed kamerami”

Cały tekst: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/10,88292,17552165,Sanepid_kazal_usunac_psy_z_domu_opieki__Oto_historia.html#ixzz3VrjFwppH

Japończycy wymyślili dla swoich seniorów przyjemną maskotkę, którą można się opiekować i się z nią komunikować. Paro, bo tak nazywa się zwierzątko jest w wielu domach spokojnej starości na świecie, ale nie u nas!

„Paro to terapeutyczny robot osobisty japońskiej produkcji wyglądający jak foka – pełni rolę zwierzęcia domowego w miejscach, gdzie ich przebywanie jest zabronione – w szpitalach oraz domach starców. Ma własny charakter, który zmienia się w zależności od tego, jak się go traktuje. Japońscy inżynierowie projektowali go 12 lat.”

Myślę, że dzieci starych matek i ojców powinni namawiać ich do zaprzyjaźnienia się z komputerem, bo ja sama proponowałam mojej mamie, ale niestety jej wzrok już nie ten i powiedziała mi, że dziesięć lat temu, to i owszem, bo szybko uczy się nowej techniki, ale teraz odmawia ze względu na wzrok. 😦

Tak więc w Polsce ani Paro, ani komputera, choć powoli się to zmienia, ale moim zdaniem zbyt wolno i bez pomocy i edukacji i braku zainteresowania naszych rządzących.

Darmowa reklama mojego bloga na o2 przez moherową desperatkę!

Egzystowanie w sieci bywa normalne, mniej normalne, okrutne, bestialskie i bardzo często śmieszne. W realu spotykamy też ludzi normalnych i mniej normalnych, zagubionych, pewnych siebie, okrutnych, dwulicowych, śmiesznych i cholernie trzymających się swojej racji, kłótliwych, ale i dobrych, spolegliwych i wyrozumiałych, a ja trafiłam w sieci na ludzi chorych psychicznie i znów wraca do mnie temat śmierdzącej szmaty. 😦

Życie pisze codziennie jakiś dla nas scenariusz, bo wstając o poranku kompletnie jesteśmy nie świadomi, co nas tego dnia spotka, bo może trafimy na ulicy na przyjazny uśmiech, a może w kolejce po bułki wepchnie się świnia i będzie twierdziła, że ona tu stała i należy się jej pierwszeństwo.

Identycznie możemy w sieci natrafić na świnię, która siedzi w śmierdzącym korycie i żre śmierdzącą paszę, ale chce się mienić człowiekiem. Nie chcę wciąż o tym pisać. Nie chcę wracać do tematu hejtu, ale się kochani nie da.

Moherowa świnia wciąż zakłada na o2 tematy w celu ośmieszenia mnie i mojego bloga, co pokazuję naocznie. Świnia jest chora ma głowę, bo od dwóch lat mnie namiętnie czyta, z wypiekami na twarzy i nie może znieść, że blog ma jakieś tam powodzenie i czytam każdego dnia nowe wątki zakładane na śmietniku, które mniej więcej tak wyglądają.

Nie przesadzam, ani nie wpadłam w paranoję, bo nie wpadam, ale z każdym nowym wątkiem założonym przez świra wpadam jednak i owszem, ale w śmiech razem z moim mężem, bo On mi towarzyszy w nagonce na moją osobę. Moją osobę jakże skromną i nie wchodzącą w konflikt z psychicznie chorą kobietą. Podałam policji jej profil. Wskazałam jej ID, ale jak już tu pisałam, policja nic nie może, a więc kabaret trwa od dwóch lat.

A ja i mój mąż mamy niezły ubaw i może na tym zakończę wpis dotyczący psychicznych ludzi w sieci.

Ten wątek  dotyczy wpisu o sponsoringu – czytaj niżej.

Przystojny i seksowny facet musi mieć tygodniowy zarost

[28.03.2015] 16:45
wiemy co gra w duszy Elki
Zwłaszcza Renatki, zahukane, niedoceniane i wykonujące zawód przy mężu, lecą na takich nieogolonych brutali. Szczegóły w temacie o sponsoringu, wiadomo gdzie. 
(Zgłoś do usunięcia)
IP i czas połączenia logowane.
[28.03.2015] 17:28

zaniepokojona bardzo
A co z trollami????policja przegnała blogerkę do wariatkowa???
(Odpowiedz cytując)    (Link do tej wypowiedzi)    (Zgłoś do usunięcia)
IP i czas połączenia logowane. [21692122]
[28.03.2015] 17:33

kicikici z lubelskiego
Jakoś do mnie nie dojechali, a tak się bałam.  Widocznie nie było kasy na paliwo, ostatecznie z Ch. kawał drogi. 

Pewnie, że masz prawo babciu moherowa komentować mojego bloga, bo trzęsiesz się na widok każdego  nowego wpisu na blogu i nie jesz i nie śpisz, bo kalinaxa po nocach ci się śni. Jesteś żałosna wiesz?

Mamy prawo komentować treści twojego bloga i będziemy to robić

[29.03.2015] 20:20
nie ważne czy z mopem czy bez
czy ci się to podoba czy nie. Skoro nie można tego robić na twoim blogu z powodu cenzury, będziemy to robić tu. I nie jest to żadne trollowanie. 
(Zgłoś do usunięcia)
IP i czas połączenia logowane.
[29.03.2015] 20:24

słusznie!!!
tym bardziej że elka zżyna posty z klubu seniora bez zgody autorów i je cytuje.Szuka natchnienia.   

Razem z mężem czytam te wypociny i mamy ubaw po pachy. Jakie to żałosne ha ha. Nauczyłam się odporności od Doroty Zawadzkiej, której syn miał zamiar zgwałcić swoją koleżankę,  a w rezultacie mocno ją pobił wybijając jej ząb. Prasa rozpisała się i Internauci, że kobieta jako matka nie ma prawa bytu w mediach, bo synalek ją skompromitował. W sieci jest tysiące komentarzy, że matka, która nie wychowała swoich dzieci, bo uczynił to mąż nie ma prawa wypowiadać się na temat innych dzieci. Zawadzka wciąż jest w mediach, gorzej lub lepiej i się nie poddaje, mimo plwocin jakie na nią spłynęły, a ja?

Mam kochane dzieci, które pracują na poważnych stanowiskach. Mam dobrych zięciów, których uwielbiam, choć każdy jest inny. Mam trójkę wspaniałych wnucząt i mam męża najlepszego na świecie i ukochanego psa. 

Niczego  mi więcej do szczęścia nie trzeba, no może więcej zdrowia, ale w tym momencie prześladowczyni napiszę, że niech się pocałuje w dupę, bo niżej nie zdoła haha.

I mam nadzieję ostatni raz odniosę się o idiotki mającej fobię na moim punkcie. Pisz, komentuj mojego bloga. Ośmieszaj, kradnij treści i wiesz świrze gdzie ja to mam – głęboko gdzieś – moherowy świrze. 😀  Poddaj się leczeniu i wesołych świąt. 😀

 

Ela, czyli ja z nowym aparatem widzi ciemność :)

Wczoraj wieczorem postanowiłam iść w miasto, aby wypróbować możliwości mojego, nowego aparatu. Muszę stwierdzić, że musiałam opanować to i owo, ale poszło szybko, ponieważ jak to się mówi potocznie, to technika sprzyja seniorom w opracowywaniu nowych technologii i wystarczy kilka dłuższych chwil, by poznać instrukcję obsługi.

No więc ciekawa byłam bardzo możliwości mojego przyjaciela i stwierdzam, że efekt jest zadowalający, bo starym aparatem rzadko udało mi się zrobić w miarę widoczne zdjęcie, robione wieczorową porą.

Zdjęcia może niezbyt profesjonalne, bo wciąż się uczę, ale cokolwiek na nich wdać. Widać dość wyraźnie i ogólnie stwierdzam, że mąż nie wywalił pieniędzy na bele co, a ja jestem szczęśliwa. Czekam więc na wiosnę w pełni, ze swoimi urokami, świeżą trawą i zielonymi listkami na drzewach. Czekam na kwiaty w przydomowych ogródkach i będę chodziła i pstykała. 

Zdjęcia wieczorne wstawiłam też na Facebooka i mają powodzenie, co mnie bardzo cieszy. 🙂

„Zostawić Las Vegas” – moje kino

 Dzień dobry niedzielne. 🙂 Mam przykry temat na dzisiaj, ale tak się złożyło.

Zacznę od tego, że ktokolwiek spotkał się w swoim życiu z alkoholikiem, czy też alkoholizmem, to wie, że ta choroba potrafi pokonać najtrwalszych twardzieli. Nie jest łatwo wydostać się ze szponów nałogu i udaje się to tylko tym, którzy tego pragną z całych sił i mają świadomość, że tylko od nich zależy, czy  może się udać, by pokonać potwora mózgu i ciała.

Obejrzałam bardzo smutny film, choć moim zdaniem bardzo dobry, w którym opowiedziano historię mężczyzny, któremu posypało się kompletnie życie. Po odejściu żony z dzieckiem facet kompletnie się rozsypał i uważał, że jedynym środkiem uśmierzającym ból jest alkohol właśnie. Film nosi tytuł „Zostawić Las Vegas” ze wspaniałą grą aktorską Nicolasa Cage.

Pił dużo i na umór, a kiedy został zwolniony z pracy, wyruszył do Las Vegas, aby tam zapić się na śmierć. Nikt nie był w stanie mu pomóc, bo on tego wcale nie chciał. Poznał po drodze kobietę lekkich obyczajów, którą nazwał swoim aniołem. Zakochali się w sobie, ale i miłość do ukochanej kobiety nie pomogła mężczyźnie wyjść z tego okropnego nałogu.

Film jest tylko dla tych ludzi, którzy mają mocne nerwy, by móc przeżywać z bohaterem jego upadek na samo dno! Jednak powtórzę, że film jest bardzo wiarygodny, a los bohatera cholernie smutny.

 

Nicolas Cage Nicolas Cage jako: Ben Sanderson
Elisabeth Shue Elisabeth Shue Sera

Czy polskie prawo jest niewydolne?

Sobotni wieczór i w każdą sobotę wieczorem, bodajże od trzech tygodni emitowany jest program ni to dla dzieci, ni to dla dorosłych „Mali Giganci”. W tym programie występują dzieci utalentowane i mniej utalentowane, ale skoro rodzice są przekonani, że ich ukochane dziecko jest utalentowane, to przyprowadzili je do telewizji, bo każdy rodzic chce dla swego dziecka jak najlepiej. Może, a nóż zostanie zauważone i będzie robiło zawrotną karierę i stanie się dzieckiem celebytą.

Każdy rodzic kocha swoje dziecko i w tym programie dumnie prezentuje swoje dziecko szerokiej publiczności i widzom telewizyjnym, bo może ktoś zauważy ich dziecko i wkręci gdzieś tam, może do serialu i kasa będzie się kręciła.

Nie chcę oceniać tych rodziców, bo skoro przyszły medialne czasy, że wszystko jest na sprzedaż, to oni z tego z czystym sumieniem korzystają, bo niby dlaczego nie!

Dzieci płaczą i dzieci przeżywają każdą porażkę, ale jest zabawa, świetna zabawa i TVN kasuje wielką kasę z tego programu i reklam, a więc co ich tam obchodzi, że ta kasa tonie w dziecięcych łzach porażki. Ma być kasa i producenci nie chcą słyszeć odgłosów oburzenia ludzi medialnych i rodziców, którzy nigdy by swojego dziecka nie narazili na taki stres i łzy przed kamerami.

Niemniej jedne dzieciaki potrafią poradzić sobie z porażką i sukcesem, a inne przeżywają traumę i źle znoszą odrzucenie przez jury.

Producenci manipulują programem i ukrywają przed widownią to, co źle znoszą dzieci, bo co się nie nadaje można wyciąć i nikt nie zobaczy, że dziecko płacze spazmatycznie. Ma być pięknie, bezstresowo i kolorowo, oraz wesoło.

Zrobiłam taki przydługi może wstęp, aby przejść do innego dzieciństwa. Dzieciństwa zupełnie dramatycznego,  niż kolorowe występy uzdolnionych dzieci.

W Radomiu odgrywa się dramat dziecka niespełna trzy letniego – małego i słodkiego chłopca o oryginalnym imieniu Fabian.

Ojciec i matka tego chłopca nie są razem, a ich drogi się rozeszły i po środku, między nimi jest to malutkie dziecko. Walczą ze sobą kto ma mieć całkowitą opiekę nad chłopcem i wyszarpują sobie, skazując je na cierpienie i łzy, które nie do końca wie co się dzieje.

Ojciec nie jest anonimowy i założył sobie stronę na FB i tam walczy z matką i systemem i prawem w Polsce o  dziecko. Twierdzi, że  matka  bije Fabiana i załącza filmiki kręcone zaraz po tym jak matka oddaje dziecko pod opiekę ojca, a także dokumenty medyczne, że matka jest chora na głowę.

Ojciec widzi, że z dzieckiem dzieją się złe rzeczy i twierdzi, że jego syn jest bity przez matkę i tu wstawiam z bólem serca jeden z filmików, gdzie dziecko mówi, że mama go bije. Ojciec widzi siniaki na twarzy swojego syna i zaczyna się jatka z okropną matkę, która znęca się nad dzieckiem.

Kto jest o mocniejszych nerwach, niechaj otworzy załączony jeden z wielu film.

http://www.youtube.com/watch?v=Mv0RUfsfU7Y

A tutaj można prześledzić całą historię ojca, który dopomina się swoich praw jako ojciec i walczy o to, by odebrano dziecko matce, która się nad nim znęca.

https://www.facebook.com/sebastian.nadolski.9?fref=ts

Jest zdeterminowany i włącza w swoją walkę Internautów, zresztą podzielonych, bo jedni wspierają ojca i chcą linczu na matce, a drudzy obstają przy ojcu i bezgranicznie mu wierzą. Osoba publiczna Dorota Zawadzka – psycholog rozwojowy na swojej osi zorganizowała lincz wśród swoich wiernych czytelniczek i pozwoliła na to, by zlinczować ojca. Zawadzka twierdzi, że zna więcej szczegółów z życia ojca, niż przeciętny obserwator tej walki. Twierdzi, że ojciec, były policjant zaangażowany w jakieś tam misje, posiadający prawo do broni palnej nie może być dobrym ojcem, bo niestety, ale Zawadzka jest przekonana, że jego dorobek zawodowy świetnie go nauczył manipulacji dzieckiem i wszystkim zainteresowanym wstawia kit, że tak niby zależy mu na synu.

Sprawa jest dziwna, bo ojciec kiedy odbiera dziecko z rąk matki zawsze jest w towarzystwie kuratora i ten kurator nie widzi żadnej ujmy w opiece matki nad dzieckiem, co mnie niezmiernie dziwi.

Jest podstawowe pytanie dlaczego matka jest pod szczególną ochroną, że nikt nie chce się wychylić i próbować wyjaśnienia tego dramatu dziecka do końca, by przerwać jego traumę.

Ponoć matka ma niezłe układy w mieście. Ponoć nic nie może Rzecznik Praw Dziecka, a więc postawię podstawowe pytanie – co jest grane w naszym kraju, że dziecko płacze, a dorośli skazują dziecko na pożarcie dwoje  nienawidzących się ludzi.

To jest chore!

Jak sponsoring uratował pewną kobietę

To był jesienny dzień listopadowy kiedy to Renata biegła na wywiadówkę swojego syna. Biegła szybko, że mało nie połamała szpilek, gdyż nie chciała się spóźnić. Padał deszcz, a więc parasol zasłaniał jej częściowo pole widzenia, ale nagle kogoś potrąciła na chodniku i wyrósł przed nią mężczyzna. Zatrzymała się, aby przeprosić i spostrzegła, to, że wpadła na swojego męża, który wychodził z pracy i miał jeszcze coś do załatwienia w mieście.

Spytał ją, czy kupiła mu nowe koszule, które powinien mieć na wieczór, gdyż czekało go ważne spotkanie biznesowe.

Odpowiedziała, że nie zdążyła, bo miała w domu dużo pracy, jak pranie, wieszanie i prasowanie ubrań, a do tego życzył sobie każdego dnia świeżego obiadu, a nie żadnego podgrzewanego. Biegła codziennie na zakupy i każdego dnia gotowała mu obiad z dwóch dań i nie było mowy, by mu podała cokolwiek z poprzedniego dnia, bo takie miał wymagania.

Twierdził, że skoro on tylko pracuje, to ona powinna spełniać wszystkie jego zachcianki i często brukał ją, że jest leniwa i nie ma nic w domu do roboty. i Zasyczał przez zęby, że te koszule nie kupione, to jej wielki błąd. Krzyczał na nią na środku ulicy, że jest leniem i ma w nosie, bo te koszule są dla niego bardzo ważne, a ona nie pracuje i się opieprza, co go strasznie denerwuje. 

Nigdy nie mogła sobie pozwolić, aby się wylegiwać w łóżku dłużej, bo była jak wytresowane zwierzę, które od rana miało masę zadań do wykonania. Pierwsze, co robiła, to śniadanie dla synka i dla męża. Koniecznie musiało być ciepłe, a dla męża musiała być obowiązkowo poranna, aromatyczna kawa z odrobiną mleka. Wymagał tego od  niej i jeśli czegokolwiek zapomniała, to nie omieszkał ją zbesztać przy dziecku. Krzyczał i rzucał przedmiotami i wciąż powtarzał, że wybrał sobie za żonę kobietę, która nie słucha jego poleceń.

Byli 15 lat po ślubie i od początku małżeństwa taki nie był, ale z czasem beształ ją za każde niedociągnięcie. Potrafił też ją uderzyć, albo popchnąć tak po męsku, na ścianę, albo na jakiś mebel. Ściskał ją mocno za rękę, albo za szyję zostawiając ślady i siniaki.

Znosiła to, bo przecież on na nią pracował i na ich dziecko. Nie brakowało im niczego, a ona jeśli tylko wspomniała, że chce iść do pracy, by zarabiać jakieś pieniądze, to wywoływała w nim furię i pianę na ustach. Często kończyło się to na strasznej awanturze. Miała być w domu i miała się bardziej przyłożyć – wrzeszczał.

Codziennie odkurzała mieszkanie. Co tydzień zmieniała pościel i przecierała okna, by błyszczały. Starała się z całych sił, aby po jego powrocie z pracy nie było żadnego okruszka na blatach kuchennych, czy też kurzu gdziekolwiek, a więc żyła w strachu, bo wszędzie zajrzał i zawsze się do czegoś przyczepił.

On lubił seks, ale ona z nim już niekoniecznie, ale leżała potulnie w łóżku i często udawała orgazm i zapewniała go, że jest świetnym kochankiem. Po ukończeniu stosunku często płakała w poduszkę i miała do siebie żal, że daje się tak upokarzać i cierpiała, że żyje z facetem, któremu ulega, a on ma ją tylko za pomoc domową, służącą i kobietę do seksu w nocy, a w dzień traktuje ją jak wycierucha.

Miała dość tych lat,  które przeżyła z facetem roszczeniowym. Facetem, któremu trzeba dogadzać tylko dlatego, że on pracuje, a ona w tym związku była jak zwiędła róża. Miała dość, ale  któregoś dnia kupiła sobie sukienkę i kosmetyki zamiast zrobić zakupy na kolejny obiad.

Ubrała się seksownie, umalowała i kupiła wino, aby tak przywitać męża po pracy. Miała nadzieję, że jeśli będzie piękna, to on zobaczy w niej w końcu interesującą kobietę, a nie tylko służącą.

Wszedł do domu i zobaczył ją taką wystrojoną. Chwycił za włosy i pociągnął jak worek do łazienki i kazał zmyć z twarzy ten makijaż, a sukienkę porwał na niej i wyszedł wściekły, że wdała pieniądze na głupstwa, a obiadu mu nie podała. Wrzeszczał, że nie ożenił się z kolorową kurwą i żeby to był ostatni raz.

Któregoś poranka stanęła naga przed lustrem i zobaczyła w nim piękną kobietę. Zgrabną kobietę, tylko bladą i zaniedbaną. Nie dbała o włosy i nie dbała, by każdego poranka nałożyć sobie odżywczy krem i zrobić chociaż lekki makijaż. Nie miała zresztą w swojej kosmetyczce wielkiego wyboru. Tego poranka nie chciało się jej nic. Nie chciało się jej robić w domu wszystko od nowa jak każdego dnia. Nie spieszyło się jej by włączyć odkurzacz, aby odkurzyć czysty dom.

Usiadła w szlafroku z czarną kawą i otworzyła komputer. Wbiła hasło – poszukuję sponsora. Wyskoczyły jej dziesiątki stron i linków, gdzie kobiety ogłaszały się, by jakiś mężczyzna płacił im za seks.

Założyła swoje konto i również opisała siebie, że jest zainteresowana i szuka sponsora. Napisała najszczerzej, że życie małżeńskie jej jest dalekie od ideału i jest bardzo nieszczęśliwą kobietą i czeka  na pana, który ją w niebiosa zabierze i nie będzie nią gardził.

Odezwali się panowie w wielkiej liczbie, ale spośród nich wybrała Łukasza. Napisał, że też szuka szczęścia, a jest w toksycznym związku, gdzie jego kobieta go zaniedbuje i nie chce dać mu potomstwa i zastanawia się nad rozwodem. Pisał, że póki co nie chce rozwodu, ale zapłaci za dobry seks bez zobowiązań i stać go zapłacić za każde spotkanie tysiąc złotych.

Dała to ogłoszenie nie dla pieniędzy, choć nie było jej to obojętne, ale dlatego, aby przeżyć coś innego i świeżego. Umówili się w hotelu i ona pierwsza czekała na mężczyznę wybranego przez siebie. Siedziała na łóżku hotelowym ze ściśniętymi nogami i bała się.

Do pokoju wszedł przystojny mężczyzna, który od razu ją swoim widokiem poraził. Wyskoki, przystojny z tygodniowym zarostem. Nie wiedziała jak ma się zachować, ale to on przejął inicjatywę i po dwóch lampkach wina zaczął ją delikatnie rozbierać, a potem ułożył na łóżku i krok po kroku całkowicie mu się poddała. Nabrała do niego pełnego zaufania i oddała mu się bez reszty. Oboje przeżyli chwile wspaniałej ekstazy i po wszystkim ona opadła na łóżko i zaczęła łkać ze szczęścia, bo tak jej dobrze było.

Spotykali się na jej hasło. Pisała smsy, że mąż wyjechał w delegację i jest gotowa na spotkanie i tak ten romans sponsorowany trwał przez rok. Po każdym spotkaniu ona była jak w niebie, a pieniądze składała na koncie, nie kupując sobie nic za nie, bo nie chciała by mąż się czegokolwiek domyślał.

To była sobota i znów pobiegła jak na skrzydłach na spotkanie z facetem, którego zaczęła kochać. Z facetem, który otworzył przed nią bramy nieba, a także potrafił słuchać, a ona słuchała jego. Stanęła w hotelu w rejestracji i chciała zamówić ten sam pokój, kiedy za chwilę dołączył do niej Łukasz. Kiedy brali klucze do swojej jaskini miłości, to do hotelu przybyła następna zakochana para i od razu oboje zauważyli, że to był mąż Renaty i żona Łukasza, którzy tu przyszli w tym samym celu. Wszyscy stanęli jak wryci i nie wiedzieli jak się zachować. Wszystko Renacie się rozjaśniło dlaczego mąż jej nie szanował,  a Łukasz tylko jej szepnął, że ją kocha z całych sił i już mu nie zależy na małżeństwie, a tamci  dwoje niech robią ze swoim romansem,co chcą!

Wyjechali z miasta i wzięli rozwody. Renata zabrała ze sobą syna, bo mąż jej nie miał na to ochoty i nawet nie walczył o niego. Renata zarobione pieniądze ze spotkań z Łukaszem zainwestowała w ich wesele.

Od rana mam dobry humor :)

Lubię fotografować i gdziekolwiek się wybieram, zawsze biorę ze sobą aparat. Lubię uwieczniać na zdjęciach chwile, a także fotografować moje miasto, czy wszelkie uroczystości rodzinne. Dysponowałam do tej pory aparatem cyfrowym, który ma już chyba 10 lat. Pewnego dnia ot tak rzuciłam mężowi hasełko, że przydałby się nam lepszy aparat, który by robił bardziej dokładne zdjęcia i nie trzeba by ich było już poprawiać programem komputerowym.

Dziś obudziłam się jak niby nic, nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego i myślałam, że to będzie dzień jak co dzień, a mąż mi oświadcza, że wybiera się do sklepu, by kupić mi coś na „zajączka”. Oczywiście, że byłam ciekawa, co On też tam wymyślił, ale mi tego nie zdradził.

Za godzinkę przyniósł mi prezent uwieczniony na zdjęciu i Mam! Mam nowiutki aparat firmy „Canon”. Malutkie cacko i będę musiała się przyzwyczaić. Oczywiście muszę się też podszkolić w obsłudze mojego prezentu, aby umieć wycisnąć z mojej zabawki wszystkie soki i nauczyć się robić wspaniałe zdjęcia.

Jest wszystko w internecie, a więc dziś mam zaplanowaną naukę jak i co poustawiać, a zdjęcia będę robiła od jutra, bo formatuje się bateria, a to trochę musi potrwać. Jest jeszcze jeden plusik z tego, że mam nową zabawkę i przyjaciela w jednym, bo już nie będę musiała kupować baterii do aparatu, gdyż w tym jest ładowarka i można ją podłączyć jak telefon komórkowy. Hurra – musiałam się pochwalić. 🙂

Polki to wariatki jednak

Polskie kobiety to jednak są wariatkami, czy może kobietami ambitnymi trzymającymi się ściśle polskiej tradycji. Matki Polki, jak to jest popularne określane. Matki oddane rodzinie i jej się poświęcające przede wszystkim.

Nasza tradycja przed każdymi świętami nakazuje polskim kobietom je przygotować najlepiej jak umiemy. Biegamy między pracą, a domem i próbujemy to wszystko pogodzić i połączyć w jedną całość, aby nikt nam nie zarzucił, że coś tam, coś tam nie zagrało.

Przed każdymi świętami polskie kobiety dostają gorączki sprzątania, zakupów i potem pitraszenia. Jesteśmy przynajmniej dwa tygodnie przed świętami bardziej nerwowe i układamy sobie plan działania. Piszemy na kartkach co, kiedy i jak i trzymamy się tego wytyczonego planu, a w nocy często cierpimy na bezsenność, bo się martwimy czy wszystko uda się zrealizować.

Pewnie młode kobiety już inaczej do tego szaleństwa podchodzą, ale te starsze pokolenia, kiedy jeszcze jako tako zdrowie pozwala, wciąż trzymają się polskiej tradycji i stają na rzęsach, aby przygotować dom i stół na przyjazd dzieci i rodziny, aby na stole jadła nie zabrakło, a dom świecił czystością.

Zbliżają się święta Wielkanocne i szaleństwo przed świąteczne ma swoje apogeum. Osoby starsze czekają na okazję, kiedy to znów zasiądą ze swoimi dziećmi i ich rodzinami przy wspólnym stole, aby się spotkać i sobą nacieszyć. Kobiety polskie niezależnie od wieku kultywują taką tradycję, aby nikt ich nie posądził, że poszły na łatwiznę i gości swoich nie są w stanie ugościć. Panie siedzą wiele godzin w kuchni pitrasząc, bo w Polsce jest zasada, postaw się i zastaw się, bo na święta musi być na stole żurek, bigosik, biała kiełbaska, mazurki i malowane jajka i oczywiście dom przystrojony akcentami wiosennymi.

Młode Polki, te zapędzone, pracujące być może posłużą się cateringiem, ale starsze pokolenie sobie tego nie wyobraża i wszystko musi być domowe, smaczne i pachnące. Doprawione po swojemu, a przepisy pochodzą ze starych zeszytów zgromadzonych przez lata.

Starsze pokolenie nie wyobraża sobie, aby iść po najmniejszej linii oporu, by zaprosić swoich bliskich do restauracji, a poza tym ich na to nie stać, a więc kombinują, aby małymi pieniędzmi przyszykować te święta, ale starają się, aby było smacznie –  jak u mamy.

Nie wiem, czy byłabym w stanie zaproponować swoim dzieciom, że wybieramy się do knajpy, by tam spędzić kilka godzin świąt. Nie wyobrażam sobie, że mimo uciekającego zdrowia nie wlazłabym na drabinę, aby samodzielnie umyć okna. Mogłabym poprosić kogoś o pomoc, ale wciąż walczę dzielnie ze swoimi ułomnościami i tym razem mi się udało, a co będzie na następne święta, to któż to wie. Jednak póki jeszcze mam trochę siły, to staram się jak jasna cholera i czekam na ten moment, kiedy się wszyscy spotkamy przy wspólnym stole, bo lubię, bo chcę, bo chcę pokazać, że jeszcze mogę.

Na szczęście w tych przygotowaniach nie jestem sama, bo mąż już ze sklepu dostarcza potrzebne produkty, a nawet się zebrał, by kupić stół rozsuwany z większą ilością krzeseł, bo przecież rosną nam wnuki i miejsca potrzeba przy stole już więcej. 

Jak będzie w przyszłości, to któż to jest w stanie przewidzieć, ale póki co, moje święta już się szykują z troską o nie – moją i męża. Może nie będzie dużo potraw, bo nie chcemy wariować, ale będzie wystarczająco i przygotowane własnoręcznie, z miłością do rodziny, bo my matki Polki takie właśnie jesteśmy – rodzinne.

Przeczytałam wpis na jednym z forum pewnej kobiety, Polki,  mieszkającej w Hiszpanii od wielu lat i jakże inaczej święta są postrzegane przez nią. Lajtowo i bez spinki, a może jestem za surowa, bo po co Polki tak się świętami przejmują skoro gdzieś tam w świecie idzie się po najmniejszej linii oporu i jajka ktoś inny może ugotować i pomalować w knajpie, a inne potrawy może podać przystojny Hiszpan. 🙂

Pisownia oryginalna.

 „Witam samotnych wszysciutkich bez wyjatku. Wczoraj mnie nie bylo bo wpadl mi pomysl -„przestawienia” troche mebli. Niezawodna Marie-Carmen pomogla. Potem bylam na targu – swieze kwiaty, jarzynki i koniecznie szczypiorek i kopereczek plus mlode ziemniaczki. Swieta – wyobrazcie sobie, ze nie robie zadnych planow. Dzieciaki przyjezdzaja – synciowie to urodzeni szefowie w kuchni. Nawet nie probuje z nimi konkurowac. A restauracje to od czego? Mycie okien, zwlaszcza oszklonej werandy to zadanie bojowe Marie-Carmen. Robi to dzielnie raz w miesiacu. U nas na poludniu duzo kurzu, ktory nam przylatuje z Sahary…wiec okna trzeba myc czesciej. Nawet samochod nalezy myc minimum raz w tygodniu. Cale szczescie, ze sa automatyczne myjnie. Pozdrowionka dla wszystkich – hurra, mamy sloneczko”.