Archiwa tagu: córka

Opowiadanie!

Plakat Matka całuje swoje dziecko, pojedyncze grafiki symbolem • Pixers® -  Żyjemy by zmieniać

Teresa zawsze chciała mieć dzieci i rok po ślubie urodziła się córeczka, a po trzech latach przyszedł na świat syn!

Bardzo się cieszyła, że dzieci urodziły się zdrowe i kochała oboje nad życie, dając z siebie wszystko.

Wychowanie dzieci spadło jedynie na nią, gdyż mąż pracował dużo, aby zapewnić im byt.

Kiedy dzieci podrosły prowadzała je do przedszkola, a sama biegła do pracy i tak było codziennie.

Po pracy często nie wiedziała gdzie wsadzić ręce i nadrabiała wszelkie roboty w domu!

Było jej ciężko, ale dawała radę, bo była młoda i zdrowa, a więc dzieci rosły i była z nich bardzo dumna.

Były chwalone w szkołach przez nauczycieli i ani razu nie miała powodu, aby się za nie wstydzić, a wręcz odwrotnie – rozpierała ją duma!

Obcy ludzie często Teresie gratulowali tak dobrych i zdolnych dzieci, gdyż nie potrafiły przejść obojętnie obok cudzej krzywdy, a Teresa rosła i rosła!

Czas szybko leciał i Teresa się nawet nie obejrzała, kiedy dzieci jej skończyły studia, a potem się zakochały i córka wyszła za maż, a syn się ożenił dwa lata później.

Dzieci Teresy wyprowadziły się z domu, a Teresa trzy lata dochodziła do siebie z powodu pustego gniazda, ale z czasem się z tym pogodziła!

Gdzieś tam w środku modliła się, aby oboje żyli w szczęśliwych i udanych związkach i czekała na pojawienie się wnucząt.

Przyszedł ten czas, że stała się babcią, a jej mąż dziadkiem i oboje pokochali swoje wnuki może jeszcze bardziej jak swoje dzieci.

Wychowywała oboje tak samo – wpajając im te same wartości i myślała długo, że się jej to udało!

Syn wyjechał do innego miasta wraz z rodziną, a córka mieszkała w tym samym mieście, w którym mieszkała Teresa z mężem.

Jednak coś poszło nie tak i o ile syn wciąż się kontaktował z rodzicami i często dzwonił oraz pisał na komunikatorach o tyle z córką Teresy po latach stało się coś dziwnego!

Często Teresa broniła ją przed mężem, który uważał, że ma lekceważący stosunek do swojej rodziny, choć w mieście miała setki znajomych, którzy ją na każdym kroku podziwiali.

Nigdy sama z siebie nie zadzwoniła do Teresy, a także jej nie odwiedzała, a jeśli to się zdarzyło dwa razy w roku, choć mieszkała dwie przecznice dalej.

Teresa zauważyła wielką zmianę swojej córki, ale starała się nie wisieć na telefonie z pretensjami, bo wiedziała, że córka jest zatyrana i bierze udział w wyścigu szczurów.

Dlatego zawsze ją rozgrzeszała i z tego powodu dochodziło do kłótni z mężem, który uważał, że jeśli chce się odwiedzić rodziców, to czas powinien się znaleźć!

Nagle dotarło do Teresy, że jej córka nienawidzi starości, a ona z mężem się starzała i zrozumiała, że dlatego ich córka ich nie odwiedza.

Przyszedł Dzień Matki i Teresa wiedziała, że w końcu doczeka się odwiedzin swojej utęsknionej córki.

Przygotowała się i upiekła ciasto z rabarbarem i kruszonką w oczekiwaniu na wizytę!

Ktoś już wieczorem zapukał do drzwi i uradowana Teresa pobiegła je otworzyć!

W drzwiach stała jej córka z kwiatami, a więc szybko zaprosiła ją do pokoju z myślą, że zjedzą ciasto, napiją się herbaty i sobie prozmawiają.

Nic z tego!

Córka wręczyła kwiaty Teresie i nawet nie usiadła w fotelu, bo oznajmiła Teresie, że jest śmiertelnie zmęczona i leci do domu, a wizyta trwała aż dwie minuty!

Zszokowana Teresa podziękowała za kwiaty i po wyjściu córki usiadła w fotelu nie myśląc nawet o tym, że te kwiaty trzeba wstawić do wazonu!

Zakryła dłońmi twarz i się rozpłakała i płakała tak długo!

Kiedy doszła do siebie, to pomyślała sobie, że kiedy ona odejdzie z tego świata, to może jej ukochane dziecko zrozumie jaką jej wyrządziła krzywdę!

Teresa z tym się przespała, a na drugi dzień spojrzała z niechęcią na te kwiaty dane od niechcenia!

Doskonale sobie zdała sprawę z tego, że na kolejną wizytę córki u niej, będzie musiała poczekać kolejne pół roku jeśli dożyje!

Nasza kwarantanna!

Ja i Mąż wciąż jesteśmy osłabieni z powodu COVID i wiadomo, że Mąż jest pozytywny, ale nie wiadomo jak jest ze mną?

Prawie jednakowo odczuwamy swoje dolegliwości, a więc osłabienie przede wszystkim.

Z tego powodu śpimy naprawdę długo,  bo nawet do 10 -tej!

Ja swój telefon zawsze zostawiam w pokoju, gdzie mam laptopa, bo nocą nikt przecież do mnie nie dzwoni!

Śpię sobie spokojne i nie usłyszałam, że po godzinie 10 – tej ktoś dzwonił na mój nr!

Odebrał Mąż, a tu Policja dzwoni, bym się pokazała w oknie, bo oni sprawdzają, czy przestrzegam kwarantanny, a mam ją nałożoną na 17 dni!

Mąż powiadomił, że ja śpię, a sam się Policji pokazał w oknie, pomachał i odjechali ha ha.

Inna komiczna opowieść covidowa, to taka, że 3 dni temu Mąż powiedział, że powinniśmy spać osobno, bo nigdy nie wyzdrowiejemy.

Trudno – powiedziałam, choć wiedziałam, że na mojej kanapie, to ja się nie wyśpię, gdyż ona jest bardziej do siedzenia z laptopem, aniżeli do spania!

Położyłam się i jakoś zasnęłam, ale tak się kręciłam, bo gnaty mnie rozbolały i kanapa zaczęła skrzypieć, co obudziło w drugim pokoju Męża!

Zlitował się nade mną i obudził mnie mówiąc – choć do mnie, bo  jeśli mamy umrzeć, to umrzemy razem i resztę nocy przespaliśmy jak zawsze!

Jesteśmy zaopatrzeni we wszystko czego nam brakuje, a więc dba o nas Córka, a także Brat Męża, oraz znajomi, bo sami jesteśmy wciąż uwięzieni.

W Polsce dzień teraz jest taki krótki, bo o 16 już zapada zmrok i naprawdę ciężko tak spędzać dzień w izolacji bez możliwości nawet wyjścia na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.

Dziś spadł u mnie pierwszy śnieg jak widać na powyższym zdjęciu!

Jestem szczęśliwa, bo oboje mamy dostęp do Internetu, który jest teraz naszym oknem na świat – szczególnie pożądanym.

W telewizji pokazywali samotnych Seniorów, którym w tym trudnym czasie niewielu się opiekuje i zdani są na samych siebie w samotności i oddaleniu od bliskich.

Nie mają dostępu do Internetu i naprawdę musi być im bardzo ciężko i beznadziejnie.

Nie wychodzą z domów, bo boją się zarazy i mało, do którego Seniora dociera ciepły obiad, albo zaopatrzenie w żywność, czy też leki!

To wszystko zależy od młodych, aby zainstalowali Internet w domu matki, czy ojca i nauczyli ich podstaw, by mieli staruszkowie jakiś kontakt ze światem!

Ja bez dostępu do Internetu bym zidiociała, bo telewizor i wiadomości, to nie wszystko.

Oglądam w czasie pandemii swoje wybrane filmy, a także porozmawiam z innymi na Facebooku i tak płynie mi czas – nawet jeśli czuję się słabo!

Napiszę notkę na blogu i w komentarzach  z Wami porozmawiam i czuję się spełniona i potrzebna.

A teraz chwila chwalenia się!

Moja Starsza Córka brała udział w projekcie latem i wystąpiła w teledysku pod nazwą „Kapela z kraju nad Wisłą” i dziś ten teledysk miał swoją premierę!

Moja Córka, to ta piękna kobieta w czarnych włosach i jesteśmy jako rodzice bardzo z Niej dumni!

Jest zapracowana, zagoniona, a mimo to, znajduje czas na inne działania dla dobra naszego miasta!

Teledysk jest cudnie zmontowany i bardzo profesjonalnie!

Polecam, bo robi wrażenie i taka piosenka powinna być na Eurowizji jako znak naszej polskości!

 

Jestem cała w skowronkach!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie śpią, niemowlę i zbliżenie

Od wczoraj wieczorem byłam podminowana i mój Mąż także!

Wiedzieliśmy, że na świat dzisiaj przybędzie nasza Wnusia,  a więc od rana oboje byliśmy nerwowi, aby wszystko poszło dobrze i szczęśliwie.

Czekaliśmy w wielkim napięciu i tak zawsze było, kiedy na świat miały przyjść nasze Wnuki!

Czemu tak panikujemy, ano dlatego, że dwoje naszych Wnuków po porodzie, żyło tylko godzinę na skutek licznych wad!

Nigdy nie dane nam było zobaczyć Szymonka i Miłosza, a do dziś mam w oczach białe, malutkie trumienki!

Chromosomy się pokłóciły!

Mamy więc, jako dziadkowie wielką traumę i dlatego tak bardzo przeżywamy każde następne narodziny!

Cesarskie cięcie miało być wczesnym rankiem, a więc od rana znowu nerwy i oczekiwanie na telefon, że wszystko się udało!

Czekaliśmy więc ze ściśniętym gardłem i nagle o godzinie 11.43 przyszło pierwsze zdjęcie malutkiej  Natalii, zaraz po narodzinach, zrobione przez pielęgniarkę!

Popłakałam się tak zwykle po ludzku, kiedy zobaczyłam na zdjęciu szczęśliwą Córkę z maleństwem na piersiach!

Elektronika, to cudna sprawa, bo oto nadeszło pierwsze zdjęcie nowego życia, a rodzina szaleje z radości!

Oddech i wielka nie do opisania radość!

Oto do grona Anielki, Wojtusia, Luizy dołączyła w Dzień Zaduszek – Natalia!

Mam w domu ślicznego fiołka, którym witam nowego członka rodziny!

Witaj więc Natalko i rośnij nam zdrowo – kruszynko!

Z babci i dziadka zszedł ogromny stres i zrobiliśmy się nagle śpiący, bo tak nas wymęczył!

Bardzo jest pocieszające, że personel w szpitalu tak profesjonalnie zajął się tymi narodzinami i Córka czuła się bezpiecznie!

Dziękuję personelowi w szczecińskim szpitalu!

Kiedy trochę ochłonęłam, to zadzwoniłam do mojej 12 letniej Wnusi i spytałam jak się czuję, że oto urodziła się Jej Siostrzyczka!

Usłyszałam – babciu – jeszcze tego nie ogarniam! 🙂

Ja babcia i mój Mąż – jesteśmy cali w skowronkach!

Obraz może zawierać: roślina, kwiat, przyroda i na zewnątrz

Odpoczywamy!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

 

Duma i uprzedzenie do polityki dzisiaj!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie siedzą, chmura, niebo, góra, na zewnątrz, przyroda i woda

U mnie dziś był, kolejny piękny dzień, a więc Dziadek, a mój Mąż zabrał naszą Wnuczkę nad jezioro.

Zaczepił łódkę na hak samochodowy i pojechali ją zwodować, bo pogoda jest akurat na odpoczynek i wakacje!

Wnusia wodniczką była zawsze i nie boi się absolutnie wody, a wręcz odwrotnie, bo na łódce zachowuje się jak ryba w wodzie.

Jednak wielkie zdziwieniem jest, że jej piesek – sunia rasy maltańczyk dziś była pierwszy raz na łódce i także kompletnie nie bała się pływać z zapalonym silnikiem.

Cudnie towarzyszy swojej właścicielce, co widać na zdjęciu. Tylko na wietrze uszy jej latały – taka dzielna, a ja także kocham tego pieska!

Maltańczyki są bardzo rodzinne i kochają się przytulać, a więc taka jest właśnie Tessi!

Już pisałam na blogu, że gdybym była młodsza, gdybym była, to bym sobie takiego pieska kupiła.

Kiedy Mąż z Wnusią był nad jeziorem ja oddałam się oglądaniu filmu i cztery godziny spędziłam oglądając „Doktora Żywago”.

Mam dość kampanii wyborczej Adriana, bo po każdym jego wystąpieniu musiałabym wziąć prysznic, aby obmyć się z jego plugastwa!

Ja będąc w swoim już wieku niezbyt dobrze znoszę upały, a więc wolę pozostać w domu!

W pokoju było gorąco, a więc opuściłam rolety i obejrzałam ten film, przecudownie zrealizowany w 2002 roku!

Jest to melodramat wojenny i naprawdę warto mieć ten film w swojej filmotece.

Nie będę opisywała fabuły, bo kto zechce, to poświęci swój czas, a  zapewniam, że warto!

Cd. niżej:

Doktor Żywago (2002) - Filmweb

Moja najstarsza Córka nagrywała dzisiaj clip na placu przy fontannie w naszym mieście.

Jestem z Niej cholernie dumna, bo działa w tej naszej społeczności i jest Jej pełno wszędzie.

Należy do zespołu pod nazwą „Mała Kapela i dzisiaj po południu „Mała Kapela” z Choszczeńskiego Domu Kultury nagrywała klip do nowej piosenki. Tym razem Paweł Lemiesiewicz zaaranżował utwór ludowy, zatytułowany „Poctar”.

Na razie są tylko zdjęcia, bo clip jest obrabiany, a więc trzeba poczekać na efekt, a moja Córka, to ta piękna  brunetka.

Kocham moją rodzinę – strasznie!

Obraz może zawierać: 3 osoby, na zewnątrz

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, dziecko, na zewnątrz i zbliżenie

Obraz może zawierać: 2 osoby, na zewnątrz i tekst

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, dziecko i na zewnątrz

Obraz może zawierać: 3 osoby, ludzie stoją i na zewnątrz

Obraz może zawierać: 7 osób, na zewnątrz

Obraz może zawierać: 3 osoby, ludzie na scenie

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, niebo, drzewo, chmura, buty, dziecko i na zewnątrz

 

Tak potocznie się mówi, że strzeżonego Pan Bóg strzeże!

Mój pierwszy ogródek działkowy – jak go urządzić?

Kiedy byłam  młodą kobietą, to jak to w Polsce było – Polacy pracowali 6 dni w tygodniu i wolna była tylko niedziela.

Miałam dwoje dzieci, ale miałam także działkę ogrodową, którą trzeba było obrobić, aby coś z niej zyskać, a więc zdarzało się często, że pracowałam na niej także w niedzielę.

Mieć działkę i ją utrzymać w porządku, to kosztuje naprawę dużo czasu i pracy, bo trzeba ją skopać, porobić grządki i na nich zasiać, albo posadzić, a potem podlewać, by wzeszły roślinki!

Zebrane rośliny trzeba było na zimę zawekować, zamrozić i tak dalej!

Wspominam ten czas z rozrzewnieniem, bo starałam się z Mężem byśmy na zimę byli zabezpieczeni w razie co!

Wystarczyło zejść do piwnicy po słoik ogórków, czy sok pomidorowy, albo mizerię w słoikach i zawsze było coś swojego do obiadu, albo na obiad!

Nie wiem czy teraz młodzi ludzie mają swój kawałek ziemi i czy uprawią ją, aby robić przetwory?

Z pewnością nadal działki mają ludzie starsi, którzy jeśli mają zdrowie pracują na działkach. W ten sposób relaksują się i odpoczywają pracując z ziemią!

Moja starsza Córka także z Mężem uprawiają sporą działkę i wiem ile tam wkładają wysiłku.

Na swojej działce mają wszystko, a w centralnym punkcie ustawiają tunel foliowy pod pomidory, które bezpośrednio pod gołym niebem przeważnie chorują.

Mają fasolkę szparagową, truskawki, seler, por, pietruszkę, czosnek i tak dalej.

Niedawno u mnie była Córka i powiedziała, że już siedzi na działce i coś tam robi.

Spytałam, czy aby nie powinna przystopować, gdyż może lepiej w czasie wolnym odpocząć, a Ona do mnie, że nie potrafi zostawić tego wszystkiego odłogiem.

Przekonała mnie jednym argumentem, gdyż oto mamy koronawirusa i może tak być, że sklepy będą puste i nie będzie można w nich nic kupić, bo i tak może się zdarzyć.

Powiedziała, że Ona z rodziną przeżyje, bo ma mnóstwo zapasów na półkach w piwnicy i tu przyznałam jej rację!

Kiedy bywamy u Córki na obiedzie, to Jej największym hitem zimą jest fasolka szparagowa z masłem i bułką tartą – zimą!

Bardzo cenię Jej pracowitość, choć oczywiście pracuje z Mężem, a do tego potrafi się dzielić ze starymi rodzicami!

Dziękujemy!

Obraz może zawierać: napój i jedzenie

Dumna matka

Chyba dwa wpisy moje na blogu, poświęciłam pomocy dla 15 letniej, chorej Mai, o której świat zapomniał!

Maję wychowuje i opiekuje się nią jej kochana, pełna poświęcenia babcia, która jest przy niej 24 godziny na dobę!

Dziewczynką zainteresowała się moja Córka i zorganizowała dla niej „Zrzutkę” w sieci i na tę porę uzbierano na wózek i rehabilitację 11 606 zł  z 14 000 zł (Cel)

Córka i osoby jej pomagające prowadzą na Facebooku aukcje i licytacje, ale to nie koniec!

Właśnie trwa „Karaoke” czyli śpiewanie dla  Mai w naszej, miejscowej restauracji i tam także trwa akcja, by zebrać dla dziewczynki potrzebne jej pieniądze.

Córka i osoby włączone w akcję poświęcają dla sprawy swój osobisty czas, ale wiedzą, że robią dobrą robotę, bo pomagajmy!

Dziś chciał mnie nawiedzić ksiądz, który chodzi po domach po kopertę, ale nie przyjęłam, bo wolę dać ze swojej emerytury i mężowskiej dla takiej sprawy jak pomoc choremu dziecku!

Papież Franciszek powinien zabronić łażenia klechów brzuchatych po domach i tej żebraniny.

Tak się porobiło, że w tym środowisku są pedofile i naciągacze, a jeśli jest Pan Bóg, to mi wybaczy i nagrodzi, że pomagam słabszym, bo chyba w kościele o to powinno chodzić!

Tak po prostu jestem dumną matką!

Jednak jest i tak, że czasami Ją pytam czy potrafi odpoczywać, ale Ona nie potrafi i ciągle coś w życiu musi robić.

Pracuje w szkole dla dzieci z lekkim upośledzeniem i naprawdę, to nie jest lekka praca.

Mówię!

  • masz weekend, weź książkę, zrelaksuj się, odpocznij, ale Ona gna przez życie, bo ten pośpiech ma w genach!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Znalezione obrazy dla zapytania: ksiądz karoca"

Zapamiętam na zawsze!

Znalezione obrazy dla zapytania muzeum techniki szczecin

Od rana u mnie i Męża wielkie poruszenie, gdyż szykowaliśmy się do wyjazdu na 40 Urodziny naszej młodszej Córki.

Prezenty naszykowane, kwiecie kupione i jedziemy piękną obwodnicą wybudowaną za PO, którą omijamy zatłoczony Stargard!

Godzina i parę minut – jesteśmy na miejscu!

Podjeżdżamy pod Muzeum Techniki w Szczecinie, a obok w starej, poniemieckiej zajezdni znajduje się „Cafe Niebko”, w której odbywają się dziecięce imprezy, ale także wynajmowanie jest miejsce na takie uroczystości jak nasza!

W Muzeum Techniki można obejrzeć historię polskiej motoryzacji, a więc stare samochody, motory, autobusy.

Panowie mieli co oglądać przy okazji imprezy, a dzieci miały co robić, bo miały pod ręką zabawki i się po prostu nie nudziły.

Uraczono nas przepyszną zupą crem – pomidorową, w której było dużo aromatów, a także ciepłym drugim daniem, ciastem i na końcu tortem.

Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, porozmawialiśmy i oczywiście odśpiewaliśmy naszej Córce – sto lat!

O godzinie 17 zebraliśmy się do powrotu do domu.

O tej godzinie na drodze jest już ciemno, a ja bardzo nie lubię jechać w ciemnościach i miałam stracha, bo mimo niedzieli na drogach jest tłok.

W drodze powrotnej – w naszą stronę jechało bardzo mało samochodów, ale jadąc na Szczecin samochody jechały w kolumnach i było ich setki, tysiące, bo jest ta pora, kiedy Polacy wracają do pracy w Niemczech!

Obecny rząd chwali się, że Polacy wracają do Polski na stałe, ale to jest ich pobożne życzenie, bo niestety Polak nigdzie w Polsce nie zarobi tyle ile za granicą!

Sumując, to był bardzo przyjemny dzień – taki inny od innych!

1oo lat nasza Córko.

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, tabela i w budynku

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, tabela, napój i w budynku

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, napój, tabela i w budynku

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, tabela i w budynku

40 lat minęło jak jeden dzień!

Był rok 1979 i będąc mamą 3 letniej Córki postanowiłam, że czas na Dziecko drugie, bo zawsze chciałam mieć tylko dwoje dzieci.

8 marca 1979 roku wróciłam wcześniej z pracy i uznałam, że to jest ten moment!

Udało się i 12 grudnia urodziłam drugą, naszą Córkę!

Poród był szybki i sprawny i moja ogromna radość, ale zgasiła ją fatalna opieka nade mną na porodówce.

To była zima stulecia i trzymano mnie na tej sali przy zimnym oknie 7 godzin po porodzie, bo paniusie obchodziły jakieś imieniny!

Zmarzłam jak diabli i o dziwo, że się nie pochorowałam!

Gdybym miała ten rozum, co teraz, to bym walczyła o odszkodowanie!

Zawsze kiedy to wspominam, to mam okrutny żal, ale muszę z tym żyć, choć  to wryło się w pamięć.

Na szczęście Dziecko było zdrowe i nagle okazuje się, że nie wiadomo kiedy minęło 40 lat!

Kiedy ten czas minął, to sama nie wiem, bo w tym czasie Córka urodziła dwoje, naszych Wnuków, które są naszą radością.

15 grudnia mamy zaproszenie do restauracji, aby świętować rodzinnie te urodziny i ja wpadłam do sieci w celu zakupu czegoś na tę chwilę.

Kompletnie nie umiem kupować w sieci, bo boję się, że nie będzie pasowało, ale dziś odważyłam się na zakup klasycznej, białej koszuli, a do tego będzie czarny kombinezon i krótkie kozaczki!

Niestety ale w moim wieku szpilki są już nie na moją nogę, kiedy stopy są lekko spuchnięte!

Mąż też kompletuje sobie ubranie, bo chcemy wyglądać akuratnie do tej uroczystości.

Prezent zaplanowany i już kupony, także przed wyjazdem zamówimy kwiecie i jedziemy na imprę do Szczecina.

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie stoją

 

Kombinezon

Rozmowa matki z córką!

www.egeppert.com

Z moim Mężem poznaliśmy się w 1972 roku i zaczęliśmy ze sobą chodzić-  jak to się dawniej nazywało.

Chodziliśmy więc po naszych alejkach nad jeziorem przez 4 lata.

Długo się nie całowaliśmy, bo każde z nas było bardzo nieśmiałe ha ha.

Pewnego dnia, a był to rok 1976 powiedziałam Mamie, że postanowiliśmy się pobrać i oto moja Mama przeprowadziła ze mną taką rozmowę – prawie tak dokładną jak w piosence Edyty Geppert napisaną przez Michała Łuszczyńskiego:

„Mamo, on zaprosił wczoraj mnie do kina
Mamo, on mi dzisiaj kupił tuzin róż
Mamo, on ma tutaj być za pół godziny
Mamo, on beze mnie żyć nie może już

Córko, sądząc po nazwisku żaden z niego książę ani hrabia
Córko, on nie skończył w życiu żadnych studiów ani szkół
Córko, czy ty wiesz, ile tak naprawdę on zarabia
Córko, nie pozwolę, żeby taki życie tobie psuł

Mamo, dziś nieważne pochodzenie i tytuły
Mamo, nie chcę żeby pieniądz rządził mną
Mamo, nawet nie wiesz jaki on jest dla mnie czuły
Mamo, zrozum dzisiaj czasy całkiem inne są

Córko, chcę pomówić właśnie o dzisiejszych czasach
Córko, to co widzę chyba mi się śni
Córko, taki w nic nie wierzy, nie uznaje żadnych zasad
Córko, on ma jedno w głowie, uwierz mi

Mamo, w takim razie powiedz, czemu wyszłaś za mąż za tatusia
Czemu nie słuchałaś babci przestróg oraz mądrych rad
Mamo, to przeze mnie on się z tobą żenić musiał
Mamo, sama widzisz nie zawalił się od tego świat

Córko, nie porównuj mnie do siebie, bo to nie to samo
Córko, tamte czasy to nie to, co dziś
Córko, mam rozumieć, że zostaniesz… mamą
Córko… mamo… córko… mamo…”

Autor tekstu: Michał „Lonstar” Łuszczyński

Moja Mama uważała, że do siebie kompletnie nie pasujemy, bo mówiła, że jestem spokojną dziewczyną, a wybrałam sobie łobuza takiego, w którym kochały się wszystkie dziewczyny, bo dziewczyny lubią takich chłopaków z fantazją!

Uważam, że Mama się pomyliła, gdyż jesteśmy ze sobą za chwilę 44 lata i mimo przeróżnych turbulencji wciąż się kochamy.

Parę razy było na noże i blisko rozwodowi, ale przetrwaliśmy i już do końca życia naszego będziemy razem.

Moja Mama niestety też źle wybrała, a chciała pouczać mnie, kiedy wzięła rozwód z moim Ojcem po 17 lat pożycia!

Jestem dumna z siebie, że walczyłam jak lwica o swoje małżeństwo, bo teraz na stare lata mam do kogo otworzyć buzię i wciąż się z Mężem uzupełniamy!

Dziś zrobiliśmy wspólnie mały lifting łazienki, bo zmieniliśmy łazienkową lampę na bardziej nowoczesną i jasną, a także kratkę wentylacyjną, oraz zmieniliśmy deskę klozetową. Niby nic, ale zawsze jest to taka mała zmiana!

Mamy dwie Córki, które dokonały samodzielnie swoich wyborów, co do towarzysza życia i nigdy im nie odradzałam i nie tłumaczyłam, że to zły wybór!

Jestem z tego dumna, że pozwoliłam im na samodzielne wybory i żadna nie ma do mnie pretensji, gdyż nie interweniowałam, a im zaufałam!

Morał z tego taki, że niech każdy sam poszukuje swojego szczęścia na tym świecie i jeśli zaiskrzy – nie wtrącajmy się!

W niedzielę oglądałam program pt. „Szansa na sukces”, w którym amatorzy śpiewają piosenki sławnych artystów i trafiłam na Edytę Geppert, którą bardzo lubię i jej piosenki.

Zapraszam więc na koncert jej nietuzinkowych piosenek!

 

 

Teściowa kontra synowa!

Już? Tak prędko? Co to było?
Coś strwonione? Pierzchło skrycie?
Czy nie młodość swą przeżyło?
Ach, więc to już było… życie?

Leopold Staff

 

Znalezione obrazy dla zapytania teściowa

To było 42 lata temu, kiedy się poznałam z moim, przyszyłym mężem, choć w tamtym czasie tego jeszcze nie wiedzieliśmy, że pozostaniemy razem przez tyle lat.

Pamiętam, że moja niedoszła teściowa nie chciała mnie za synową, bo byłam w jej oczach złą partią, zbyt biedną, a ona miała na oku lepszą dziewczynę dla swego synka.

Marzyła o bogatszej pannie, którą  miała na oku, ale jej sen się nie spełełnił.

Nigdy się nie domyśliła ile musiałam włożyć pracy w jej syna, którego wychowała na człowieka, któremu w życiu wszystko było można – takiego sympatycznego cwaniaczka.

Pobralismy się i mąż pojechał na dwa lata do wojska, a ja poważna matka wychowywałam nasze dziecko.

Po powrocie z wojska nie wiedział dalej, że ma rodzinę i dalej cwaniaczkował i sądzę, że gdyby miał inną żonę, bo by go pogoniła i zostawiła, a ten by „popłynął”.

Dużo mnie kosztowało, aby zrobić z niego odpowiedzialnego, poważnego faceta i wciąż nad nim pracowałam.

Kochałam go bardzo i nie wyobrażałam sobie innego mężczyzny u mojego boku i dlatego zniosłam nie jedno, co powodowało, iż byłam zmęczona.

Po paru latach wspólnego życia moja praca się opłaciła i zaczęłam być w końcu szczęsliwą żoną, a moja teściowa zobaczyła, że wciąż byłam przy nim, choć było bardzo różnie, bo z górki i pod górkę.

Jednym słowem wychowałam sobie tego faceta, który też mnie zawsze kochał, ale błądził i z tego zdał sobie sprawę w końcu.

Tydzień temu jechalismy na obiad i on tak wtrącił, że gdyby miał taki rozum jak teraz, to by mnie nigdy nie skrzywdził, a ja zamilkłam i nie skompentowałam, ale było mi pochlebstwem, że opłacilo się!

Mam dwóch zieciów i nigdy się nie wtrącałam w życie i wybory moich Córek – nigdy nie komentowałam ich Mężów i nie wtrącam się w wychowanie moich Wnuków.

Nie pojawiam się w ich domach niezaproszona i zawsze szanuję ich, jako towarzyszy moich Dzieci.

Uważam, że są dorośli wszyscy i mają prawo układać sobie życie tak – jak jest im wygodnie i dobrze na tym wychodzę, ale nie zawsze tak bywa w rodzinach, bo czytamy, że teściowe potrafią zepsuć każdy związek, a ich ingerencja jest  toksyczna.

Walczę z nią nawet o miejsce przy stole. Opowiem wam o mojej toksycznej teściowej.

Wiele młodych kobiet skarży się, że ich model prowadzenia domu, wychowania dzieci jest ostro krytykowany przez zaborcze teściowe. Psychologowie tłumaczą, że konflikt teściowa-synowa ma podłoże ewolucyjne. Matka mężczyzny nie trawi wybranki syna, gdy – z jej perspektywy – nie stanowi ona dobrego materiały genetycznego dla potencjalnych potomków. Wszystko dzieje się na poziomie nieświadomym. Te dwie rywalki w rodzinie walczą o serce jednego mężczyzny. Czy konflikt jest do rozwiązania? List o kłopotach z matką swojego męża przesłała nam nasza czytelniczka.

Teściowa kontra synowa – jak na ringu
– Co powinnam zrobić? – pisze we wstępie 32-letnia Agnieszka, autorka nadesłanego listu. – Przeraża mnie wizja kolejnego, niedzielnego obiadu z teściową, ale mój mąż daje mi do zrozumienia, że bardzo mu zależy, żebyśmy poszli razem. Jesteśmy małżeństwem od 3 lat, a spotykamy się od 5.

 

– To dla mnie trudna sytuacja. Nasz konflikt jest już tak zaawansowany, że nikt nie chce wyciągnąć reki. Chłodna atmosfera na spotkaniach, złowrogie spojrzenia, docinki, kąśliwe uwagi na temat wyglądu i braku dzieci: „Jeszcze ich nie macie” – to norma.

– Tydzień po świętach poszłam do psychoterapeutki – po raz pierwszy. Przy teściowej udaje, że jej nietaktowne (niejednokrotnie prostackie) zachowania mnie nie ruszają. Choć prawda jest taka, że ruszają i to bardzo mocno. Wiele razy przymykałam też oko na to, co robiła i mówiła, ale dłużej już tego nie zniosę.

– A co takiego robiła? Lista jest długa. Zachowuje się, jakbym zabrała jej syna, dosłownie wyrwała z rąk. Jeszcze przed ślubem mówiła, że nic nie jestem warta. Nie akceptowała naszego związku i odradzała Adamowi zaręczyny. Raz wykrzyczała, że mam na jego syna zły wpływ. Podkreślała, że nasz związek to pomyłka. Według niej nie pasujemy do siebie. Rościła sobie prawo do decydowania, z kim ma Adam założyć rodzinę.

– Byliśmy już razem, a ona podsyłała mu linki do profili dziewczyn na Facebooku, córek swoich znajomych. Dziewczyn – według niej idealnych. Przypominało to aranżowanie związku jak w hinduskiej rodzinie. O mały włos się przez to nie rozstalismy.

Obiadki i rosół teściowej
– Obiadki nigdy nie były rodzinne. Panująca atmosfera zakrawała na absurd – sztuczne uśmieszki i kąśliwe pytania to norma. Moje zamiłowanie do zdrowego jedzenia otwarcie krytykowała, mówiąc, że to fanaberie. Gdy u nas w domu serwowałam np.: rybę i warzywa na parze, odsuwała talerz z wykrzywioną miną. – Ja jestem zdrowa, nie muszę tego jeść. Próbowałam nabrać dystansu, więc grzecznie odpowiadałam: – Wiem, że wolisz na obiad schabowego z kapustą, ale my jemy takie obiady. U siebie gotuj, co chcesz, a my wolimy cię przyjąć po swojemu.

Nie rozumiała i prowokowała mojego męża pytaniami: Ona cię tym karmi na co dzień? Kiedyś tak nie jadałeś, więc co się zmieniło? Może dlatego ostatnio bolała cię głowa, bo jesteś niedożywiony?!

– Zaczęła przynosić swoje jedzenie, nakładała ziemniaki, nalewała rosół na talerz męża. Mnie pomijała, bo ja takich rzeczy nie jem – założyła tak oczywiście bez pytania mnie o to, czy chcę spróbować. W międzyczasie potrafiła wejść do łazienki i skomentować, że w koszu jest dużo rzeczy do prania…

– W naszym własnym domu mój mąż sadza ją na honorowym miejscu. W sumie ona sama to wymusza. Kiedyś z nią walczyłam o miejsce przy stole…. Chciałam zająć TO miejsce pierwsza, ale mąż poprosił mnie o ustąpienie – dla dobra ogółu… To wszystko brzmi, jak komedia „Serce nie sługa”, w którym grała Uma Tuhrman i Meryl Streep, ale w rzeczywistości nie jest do śmiechu ani mi, ani mojemu mężowi.

– Bardzo kocham swojego męża i wiem, że on też ma tego wszystkiego dosyć. Oczywiście, to wpływa na naszą relację. Czasem przy chwilach zbliżenia przypominają mi się jej obraźliwe słowa – „Za niska”, „Za wolna”, „Jest blondynką, zawsze ładniejsze wydawały mi się brunetki”, „Ostatnio się chyba przytyło ci się w boczkach”. Może się za bardzo zafiksowałam, może… – sama nie wiem. Nasze rodzinne życie stało się koszmarem. I widzę, że coraz bardziej wpływa to na naszą relację.

– Na sesji terapeutycznej dowiedziałam się, że ogromną rolę w budowaniu naszej relacji jest to, aby między nami – dwoma rywalizującymi kobietami – zajął stanowisko mój mąż. On przez długi czas się w ten konflikt nie angażował, trochę jakby to nie był jego problem. Tak było mu wygodniej. Teraz staramy się o tym dużo rozmawiać, a on częściej zwraca swojej mamie uwagę. Żeby mnie nie krytykowała, że nie musi mnie lubić, ale ma darować sobie chamskie odzywki. Niewiele to pomaga.

– Wiem, że miłości między mną a teściową nigdy już nie będzie. Mnie już tylko chodzi tylko o odnoszenie się do siebie z szacunkiem, by nie ranić nikogo. Chciałabym zaznaczyć granice własnego życia i ich obronić.

I co tu robić?
To sytuacja z kategorii „zrozumieć siebie nawzajem”. Czasem, w imię zachowania relacji rodzinnych, warto iść na pewne ustępstwa. Czasem lepiej przemilczeć, przeczekać, zdystansować się od sytuacji. Gdy emocje są nasilone, ciężko o dobre rozwiązania.

Znacie inne historie o relacjach między teściową i synową?

Napisz do nas: wiktoria.drozka@mamadu.pl