/plakaty-matka-caluje-swoje-dziecko-pojedyncze-grafiki-symbolem.jpg.jpg)
Teresa zawsze chciała mieć dzieci i rok po ślubie urodziła się córeczka, a po trzech latach przyszedł na świat syn!
Bardzo się cieszyła, że dzieci urodziły się zdrowe i kochała oboje nad życie, dając z siebie wszystko.
Wychowanie dzieci spadło jedynie na nią, gdyż mąż pracował dużo, aby zapewnić im byt.
Kiedy dzieci podrosły prowadzała je do przedszkola, a sama biegła do pracy i tak było codziennie.
Po pracy często nie wiedziała gdzie wsadzić ręce i nadrabiała wszelkie roboty w domu!
Było jej ciężko, ale dawała radę, bo była młoda i zdrowa, a więc dzieci rosły i była z nich bardzo dumna.
Były chwalone w szkołach przez nauczycieli i ani razu nie miała powodu, aby się za nie wstydzić, a wręcz odwrotnie – rozpierała ją duma!
Obcy ludzie często Teresie gratulowali tak dobrych i zdolnych dzieci, gdyż nie potrafiły przejść obojętnie obok cudzej krzywdy, a Teresa rosła i rosła!
Czas szybko leciał i Teresa się nawet nie obejrzała, kiedy dzieci jej skończyły studia, a potem się zakochały i córka wyszła za maż, a syn się ożenił dwa lata później.
Dzieci Teresy wyprowadziły się z domu, a Teresa trzy lata dochodziła do siebie z powodu pustego gniazda, ale z czasem się z tym pogodziła!
Gdzieś tam w środku modliła się, aby oboje żyli w szczęśliwych i udanych związkach i czekała na pojawienie się wnucząt.
Przyszedł ten czas, że stała się babcią, a jej mąż dziadkiem i oboje pokochali swoje wnuki może jeszcze bardziej jak swoje dzieci.
Wychowywała oboje tak samo – wpajając im te same wartości i myślała długo, że się jej to udało!
Syn wyjechał do innego miasta wraz z rodziną, a córka mieszkała w tym samym mieście, w którym mieszkała Teresa z mężem.
Jednak coś poszło nie tak i o ile syn wciąż się kontaktował z rodzicami i często dzwonił oraz pisał na komunikatorach o tyle z córką Teresy po latach stało się coś dziwnego!
Często Teresa broniła ją przed mężem, który uważał, że ma lekceważący stosunek do swojej rodziny, choć w mieście miała setki znajomych, którzy ją na każdym kroku podziwiali.
Nigdy sama z siebie nie zadzwoniła do Teresy, a także jej nie odwiedzała, a jeśli to się zdarzyło dwa razy w roku, choć mieszkała dwie przecznice dalej.
Teresa zauważyła wielką zmianę swojej córki, ale starała się nie wisieć na telefonie z pretensjami, bo wiedziała, że córka jest zatyrana i bierze udział w wyścigu szczurów.
Dlatego zawsze ją rozgrzeszała i z tego powodu dochodziło do kłótni z mężem, który uważał, że jeśli chce się odwiedzić rodziców, to czas powinien się znaleźć!
Nagle dotarło do Teresy, że jej córka nienawidzi starości, a ona z mężem się starzała i zrozumiała, że dlatego ich córka ich nie odwiedza.
Przyszedł Dzień Matki i Teresa wiedziała, że w końcu doczeka się odwiedzin swojej utęsknionej córki.
Przygotowała się i upiekła ciasto z rabarbarem i kruszonką w oczekiwaniu na wizytę!
Ktoś już wieczorem zapukał do drzwi i uradowana Teresa pobiegła je otworzyć!
W drzwiach stała jej córka z kwiatami, a więc szybko zaprosiła ją do pokoju z myślą, że zjedzą ciasto, napiją się herbaty i sobie prozmawiają.
Nic z tego!
Córka wręczyła kwiaty Teresie i nawet nie usiadła w fotelu, bo oznajmiła Teresie, że jest śmiertelnie zmęczona i leci do domu, a wizyta trwała aż dwie minuty!
Zszokowana Teresa podziękowała za kwiaty i po wyjściu córki usiadła w fotelu nie myśląc nawet o tym, że te kwiaty trzeba wstawić do wazonu!
Zakryła dłońmi twarz i się rozpłakała i płakała tak długo!
Kiedy doszła do siebie, to pomyślała sobie, że kiedy ona odejdzie z tego świata, to może jej ukochane dziecko zrozumie jaką jej wyrządziła krzywdę!
Teresa z tym się przespała, a na drugi dzień spojrzała z niechęcią na te kwiaty dane od niechcenia!
Doskonale sobie zdała sprawę z tego, że na kolejną wizytę córki u niej, będzie musiała poczekać kolejne pół roku jeśli dożyje!
