Archiwa tagu: narodziny

Jestem cała w skowronkach!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie śpią, niemowlę i zbliżenie

Od wczoraj wieczorem byłam podminowana i mój Mąż także!

Wiedzieliśmy, że na świat dzisiaj przybędzie nasza Wnusia,  a więc od rana oboje byliśmy nerwowi, aby wszystko poszło dobrze i szczęśliwie.

Czekaliśmy w wielkim napięciu i tak zawsze było, kiedy na świat miały przyjść nasze Wnuki!

Czemu tak panikujemy, ano dlatego, że dwoje naszych Wnuków po porodzie, żyło tylko godzinę na skutek licznych wad!

Nigdy nie dane nam było zobaczyć Szymonka i Miłosza, a do dziś mam w oczach białe, malutkie trumienki!

Chromosomy się pokłóciły!

Mamy więc, jako dziadkowie wielką traumę i dlatego tak bardzo przeżywamy każde następne narodziny!

Cesarskie cięcie miało być wczesnym rankiem, a więc od rana znowu nerwy i oczekiwanie na telefon, że wszystko się udało!

Czekaliśmy więc ze ściśniętym gardłem i nagle o godzinie 11.43 przyszło pierwsze zdjęcie malutkiej  Natalii, zaraz po narodzinach, zrobione przez pielęgniarkę!

Popłakałam się tak zwykle po ludzku, kiedy zobaczyłam na zdjęciu szczęśliwą Córkę z maleństwem na piersiach!

Elektronika, to cudna sprawa, bo oto nadeszło pierwsze zdjęcie nowego życia, a rodzina szaleje z radości!

Oddech i wielka nie do opisania radość!

Oto do grona Anielki, Wojtusia, Luizy dołączyła w Dzień Zaduszek – Natalia!

Mam w domu ślicznego fiołka, którym witam nowego członka rodziny!

Witaj więc Natalko i rośnij nam zdrowo – kruszynko!

Z babci i dziadka zszedł ogromny stres i zrobiliśmy się nagle śpiący, bo tak nas wymęczył!

Bardzo jest pocieszające, że personel w szpitalu tak profesjonalnie zajął się tymi narodzinami i Córka czuła się bezpiecznie!

Dziękuję personelowi w szczecińskim szpitalu!

Kiedy trochę ochłonęłam, to zadzwoniłam do mojej 12 letniej Wnusi i spytałam jak się czuję, że oto urodziła się Jej Siostrzyczka!

Usłyszałam – babciu – jeszcze tego nie ogarniam! 🙂

Ja babcia i mój Mąż – jesteśmy cali w skowronkach!

Obraz może zawierać: roślina, kwiat, przyroda i na zewnątrz

Odpoczywamy!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

 

Zaduma!

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, na zewnątrz i przyroda

Na zdjęciu jest droga na nasz cmentarz, którą zawsze idę z Mężem na groby przez park!

Zawsze było tu tłoczno i ludzie idąc na cmentarz nieśli znicze i kwiaty, by ustroić swoje groby!

Dużo mijanych znajomych i mówiliśmy sobie – dzień dobry!

W tym roku jest inaczej, bo moja ścieżka jest pusta i tak bardzo jest pusto w mieście i to napawa ludzi smutkiem, bo nie mogą iść na cmentarz, by pobyć z nimi i z rodziną!

Tak dziwnie jest dziś nie pójść na cmentarz. Tak dziwnie uświadomić sobie, że kwiaty, świeczki zapalone na grobach – one są dla nas, nie dla nich!

Ten spacer po jesiennych, wilgotnych liściach, które jak miękki dywan ścielą się między grobami i ta cicha zaduma jest dla nas, by pomóc nam zrozumieć, jak wiele dostaliśmy, jak ogromne mieliśmy szczęście. Bo mieć kogo kochać, to olbrzymie szczęście.

Ja z Mężem wciąż żyjemy i właśnie mamy oboje, to szczęście, że jeszcze jesteśmy razem, ale w tyle głowy padają oczywiście pytania  – jak długo i chyba w naszym wieku każdy tak ma!

Lubię chodzić alejkami na cmentarzu i bywa, że oddając się zadumie odwiedzam znajomych – czytam tablice – liczę lata ile żyli i to daje mi taką zadumę, że jestem tutaj wciąż i musze być dobrym człowiekiem.

Po to, by po mojej śmierci nie gadali, że byłam zołzą, plotkarą i nie do życia!

Dziś zapaliłam w domu światełko dla mojej matki, ojca, dwóch wnuków, teścia i babci mojego Męża!

Dziś już nic więcej nie napiszę, bo jestem strasznie nerwowa.

Jutro na świat przyjdzie moja trzecia Wnusia, bo tak świat się plecie, że jedni umierają, a inni się rodzą!

Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo przecież mamy pandemię i dlatego tak bardzo się denerwuję!

Będzie sama, bo nawet Męża do Niej nie wpuszczą – takie czasy!

Nie zobaczę Jej szybko, bo pandemia – jasna cholera!

Dobrej nocy Wam!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, kwiat i roślina

Coraz trudniejsza droga do szczęśliwego macierzyństwa

Nasza rodzina nie jest duża, bo ja mam tylko jedną siostrę i mąż ma tylko jednego brata. Siostra ma dwoje dorosłych dzieci i brat mojego męża też ma tylko dwoje dorosłych dzieci. Te dzieci mają już swoje życie i życiowych partnerów, a co się z tym wiąże? No to chyba proste, że się rozmnażają i przyczyniają się do tego, że rodzina nasza rośnie w siłę i na świat przychodzi nowe pokolenie, które podczas naszej starości będzie jakoby przedłużały nasz ród i rodzina póki co będzie miała swój dalszy ciąg.

I oto właśnie na świat, jesiennym popołudniem przywitaliśmy nowego członka od strony mojego męża na tym pięknym świecie, a na imię ma Liliana. Piękne imię wybrano dla maluszka, który uszczęśliwił nie tylko rodziców, ale oczywiście i dziadków i babcie, którzy z utęsknieniem czekali na ten cud narodzin. Tak więc brat mojego męża i jego żona stali się potrójnymi dziadkami pewnego, jesiennego popołudnia. 🙂

Starsi ludzie pamiętają, że bardzo często w rodzinach było więcej dzieci niż dwoje. Kobiety rodziły więcej dzieci i jakoś chyba łatwiej było je mieć, a te dzieci rodziły się zdrowe choć  opieka medyczna była na niskim poziomie.

Sama pamiętam, że w latach siedemdziesiątych, opieka ta była wciąż na poziomie bardzo niskim. Nie było tych wszystkich aparatów, a lekarz zlecał pojawienie się raz w miesiącu na badanie kontrolne i zrobienie wyników, czy nie pojawiła się ewentualna anemia, czy jakieś inne zaburzenie. Chodziłam w ciąży i ani razu nie przeszła mi przez głowę myśl, że z dzieckiem może być coś nie tak. Miałam szczęście, że wydałam na świat dwie, zdrowe istoty, a teraz?

Mamy w ciąży podawane są serii profesjonalnych badań i coraz częściej się słyszy, że ciąża jest zagrożona i wymagana jest stała kontrola przebiegu ciąży i często ciężarna musi leżeć w szpitalu, aby lekarzom coś nie umknęło. Piszę o tym, bo mama Lilianki też musiała leżeć w szpitalu, a także sama mam przykre doświadczenia ze swoimi córkami, które wiele przeszyły, aby w końcu narodziny okazały się sukcesem. Pisałam o tym tutaj, że i moim córkom przytrafiły się wielkie tragedie w związku z wymarzonym macierzyństwem.

Lilianka pojawiła się na świecie, jako długo wyczekiwane dziecko i dlatego jest w rodzinie tak wielka, nie do opisania radość. Dziadkowie i Babcie odetchnęli z ulgą, że w końcu się udało, a rodzice nie posiadają się z radości, że chociaż jedno dziecko będą wychowywać, bo planowanie drugiego dziecka, to znów będzie wielkie ryzyko, a lata lecą nieubłaganie.

Wydaje mi się, że współczesne kobiety do macierzyństwa dochodzą jakby pod górkę. Dbają o siebie i chodzą w ciąży jak z jajkiem, a i tak często kończy się to niepowodzeniem. Nie wiem od czego to zależy, że macierzyństwo staje się dobrem, opłaconym wysokimi kosztami i strachem, czy tym razem się uda!

Może to stres, a może zależy to od tego, jak się odżywiamy, a także, że w jedzeniu jest tyle teraz chemii. Może za bardzo się denerwują, żeby wszystko się udało, aby urodzić zdrowe dziecko? Nie wiem!

Najbardziej jest bulwersujące, że tak wiele matek, z tak zwanej patologii, zachodzą w ciążę z byle kim i byle jak. Nie chodzą do żadnych lekarzy, a kiedy rodzą te dzieci, najczęściej w domu – mordują je i wyrzucają na śmietnik jak niepotrzebny im do niczego balast. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło – zabiła swoje dziecko, a wyskakują nam mroczne sekrety matek, które nie miały zamiaru poświęcić się macierzyństwu i ja tego nigdy nie pojmę.

Tu jest artykuł dla młodych mam o tym, jakie im prawa przysługują, kiedy w szpitalach nie mają odpowiedniej opieki. Warto się edukować i znać swoje prawa.

http://lepszyporod.pl/o-akcji/

Kiedy kropla drąży skałę – dziś o wytrwałości

Nie myślę o tym codziennie, bo bym się zadręczyła, ale czasami wraca do mnie taki wielki żal. Do kogo, albo do czego – spytacie się z pewnością? Mam żal do natury, że zabrała mojej córce dwoje dzieci. Kiedy dziś przeczytałam, że Małgorzata Kożuchowska, aktora w wielu 42 lat zaszła w ciążę dopiero z pierwszym dzieckiem, zapaliła się we mnie czerwona lampka, bo to przecież jest niestety, ale późne już macierzyństwo. Oczywiście kibicuję Pani Małgosi, aby wszystko przebiegało prawidłowo i aby urodziła zdrowe dziecko.

Lekarze mają swoje zdanie na temat tak późnych ciąż, bo przecież po 40 organizm kobiety się bardzo zmienia, tak kobiety jak i mężczyzny, ale w 96 % rodzą się zdrowe dzieci, a pozostałe procenty, to niestety, ale zdarzają się dzieci z różnymi wadami genetycznymi, a więc istnieje realne ryzyko.

Moja Córka, wiem, że dusi w sobie tę niepowetowaną stratę i wiem, że już nie zdecyduje się na kolejne dziecko. Wiem, że cierpi, a ja nie mogę nic jej pomóc, bo niby jak? Kiedy ze sobą rozmawiamy, staram się nie podnosić tego tematu. Staram się nie rozdrapywać troszkę już zabliźnionych ran i wiem, że Ona wie, że i mnie ta strata dotknęła. Każdej Matce zależy na szczęściu jego dziecka. Każda Matka robi wszystko, aby w życiu jej dziecka pojawiały się tylko pozytywne emocje i doznania. Niestety, ale nas wszystkich, a najbardziej moją Córkę dotknęła strata, której nie da się w żaden sposób załatać i w sercu pozostał na zawsze ten wielki żal, jaki niewątpliwie pojawia się po stracie.

Swoją drogą to cieszę się, że Córka intensywnie pracuje. Cieszę się, że jest wiecznie zajęta i całe swoje serce oddała jedynej córce, którą nie dotknął wadliwy gen.

Córko moja kochana, jeśli to przeczytasz, to wiedz, że i we mnie i w Twoim Tacie jest także ta ogromna rana i w nas tkwi i drąży, choć nie chcąc Cię ranić, nie podejmujemy tego tematu, bo czasu nie da rady cofnąć, gdyż życie to nie zegarek, na którym można cofnąć wskazówki. Musimy nauczyć się z tym żyć. Innej rady nie ma.