Archiwa tagu: nienawiść

Rodzeństwo!

Znalezione obrazy dla zapytania skłócone rodzeństwo

Kiedy tworzyłam rodzinę, zresztą w bardzo młodym wieku, to obiecałam sobie, że moje przyszłe dzieci nigdy nie będą traktowane inaczej, bo moje serce mi podpowiadało, że muszę być sprawiedliwą matką.

Przysięgłam sobie, że nigdy nie uderzę swojego dziecka, tak jak czynił to mój ojciec odbijający swoje niepowodzenia życiowe na mnie.

Kiedy urodziłam pierwszą Córkę, to uważałam ją za najpiękniejszą na świecie, bo tak chyba ma każda, świadoma matka.

Tak samo traktowałam swoją drugą – urodzoną trzy lata później.

Wychowywaliśmy nasze dzieci tak, aby żadna z nich nie czuła się gorsza, choć z czasem było tak, iż różniły się od siebie mimo, iż pochodziły z tej samej matki i ojca.

Kiedy rozrabiały i się kłóciły, to najczęściej ich tata latał ze ścierą, aby je uspokoić i pojednać. Taki był groźny!

Minęło już sporo od kiedy się wyprowadziły z rodzinnego domu i mieszkają z dala od siebie, ale ja zawsze proszę, by nie pogubiły się w tych kilometrach i utrzymywały ze sobą kontakt, aby nie się nie stały sobie obce.

Tylko czasami interweniuję, kiedy czuję, że coś jest nie tak, ale staram się robić to bardzo delikatnie i subtelne.

Jako matka i babcia nie wkraczam w życie moich dzieci, bo są mądre i wychowują swoje dzieci nie budząc u mnie żadnych uwag.

Wydaje mi się, że w tej sferze mi się udało i mogę spać spokojnie, a także cieszę się, że udało mi się wychować dzieci w miłości i przyjaźni.

Jestem szczęściarą, ale jakże w wielu domach rodzinach rodzeństwo się nienawidzi i nie chce kompletnie ze sobą utrzymywać kontaktów żadnych.

Nie wyobrażają sobie, by razem spędzić święta, czy też normalnie wyjaśnić sobie różne sprawy.

Jakże często, to ich rodzice doprowadzili do tej nienawiści faworyzując tylko jedno ze swoich dzieci, bo reszta jest mało warta i się zawiedli.

Jakże często rodzice doprowadzają do tej nienawiści nierówno dzieląc swój spadek i odcinają resztę pozbawiając ich praw i prowadzą je na ścieżkę sądową.

Jakie to przykre jest, kiedy własny rodzic nie potrafił w swoim życiu pokochać wszystkie swoje dzieci!

Czytaj felieton więc, a może zrozumiesz dlaczego tak się dzieje, bo może też doświadczyłeś odrzucenia i kłótni w rodzeństwie nie do naprawienia!

Relacje między rodzeństwem w wieku dorosłym.

Podobnie jak zdarzają się szczęśliwe i udane małżeństwa, tak też istnieją zgodne i zgrane rodzeństwa. Tyle tylko, że dla większości z nas to raczej wirtualna rzeczywistość. Nieumiejętność lub niemożność dogadania się zwykle oznacza
jakiś nierozwiązany problem z przeszłości. Ale można przyjrzeć się mu dzisiaj.

Mój brat… właściwie słabo go znam. Pamiętam, że kiedy mama była w ciąży, powiedziałam, że chcę mieć brata albo psa. Urodził się ktoś zupełnie niespełniający moich wyobrażeń, za to w pełni zawłaszczający uwagę rodziców i ich miłość. Dziś kocham go, bo jest moim bratem, ale w sercu nadal wybrzmiewają mi słowa mamy: „Ustąp mu, jest młodszy”.

„Gdyby nie była moją siostrą, pewnie w ogóle byśmy się do siebie nie odzywali”; „Kocham go, ale nie z rodzeństwem łączy nas najsilniejsza więźlubię i ciągle się kłócimy”; „Jest dla mnie ważny, ale jego żona nie pozwala nam się przyjaźnić. Broni do niego dostępu zupełnie jak kiedyś nasza matka” – słyszę od moich pacjentów. Jak widać, w innych relacjach siostrzano-braterskich wcale nie wygląda to różowo.

Lądowanie na planecie rodzina

„To twoja siostra, musicie się kochać”, „Kiedy nas zabraknie, będziecie dla siebie najbliższą rodziną” – jak często od dzieciństwa słyszałaś podobne zdania? To prawda, z rodzeństwem łączy nas najsilniejsza więź – geny. Relacja z bratem czy siostrą jest prymarna (pierwotna, podstawowa, najważniejsza) w stosunku do innych związków, jest też całkiem odmienna od więzi z rodzicami. To jak burza z piorunami – miłość, bliskość, poczucie totalnego zrozumienia przeplatają się z antypatią, złością i rywalizacją. Psychologowie twierdzą, że tak właśnie ma być. Arena siostrzano-braterskich porachunków to cenne źródło nauki dla przyszłych dorosłych. Bezcenne doświadczenie w procesie socjalizacji: możliwość wspólnej zabawy, posiadania świata odmiennego od świata dorosłych, dzielenia tajemnic, trosk i radości, wsparcia i uczenia się od siebie nawzajem.

Jednak to również układ, który dostarcza silnych uczuć: zazdrości, bezradności, żądzy krwi i walki o swoje. Tak czy siak twarda szkoła życia, jaką dostajemy w dziecięcym pokoiku, w dużym stopniu decyduje o tym, kim jesteśmy w dorosłym życiu: o naszym samopoczuciu, zdrowiu i rozwoju, spełnianiu się w relacjach zawodowych, przyjaźni i miłości. Gdyby nie twój brat czy siostra, dziś byłabyś zupełnie innym człowiekiem. Nić historycznej ciągłości, jaką tworzy związek z rodzeństwem, może być ważnym źródłem wsparcia. Jednak czasami trudno w to uwierzyć.

Czy na pewno myślisz samodzielnie?

Magda dziś jest dorosła, ma męża i dzieci, ale jej zazdrość o brata wcale nie zmniejszyła się od czasów dzieciństwa, jedynie wściekłość na rodziców, głównie na matkę, zmieniła obiekt. – Mój brat to idiota, ciągle uczepiony maminej spódnicy. Z byle drobiazgiem dzwoni do niej, a ona świata nie widzi poza ukochanym syneczkiem. Nawet jego syn jest dla niej ważniejszy od moich córeczek, i to mnie najbardziej boli – opowiada.

Kilka tygodni temu Magda miała z bratem kolejną kłótnię. Wygarnęła mu, że przez niego matka nie ma czasu zajmować się jej córkami. Tym razem brat zareagował inaczej niż zwykle. Nie obraził się, nie rzucił słuchawką, tylko spokojnie powiedział: – Pomyśl czasem o tym, że ja mam już dość ingerencji matki w moje życie. Chętnie bym się z tobą zamienił. Do opieki nad synem zatrudniłbym opiekunkę i dzięki temu przestałbym wreszcie słuchać tych wszystkich „mądrych” rad naszej mamusi.

Po tej rozmowie Magda pomyślała, że może ten jej „głupkowaty” brat nie jest taki całkiem do niczego.

Iwona jest wściekła na Izę, swoją siostrę, o to, że ta ciągle absorbuje uwagę schorowanych rodziców. – To absurd, żeby dorosła kobieta dzwoniła do rodziców z najmniejszym katarem. Ojciec wozi ją do lekarzy, mama gotuje jej obiadki. Na dodatek obydwoje oczekują, że ja również będę skakać koło Izuni. Czy ty wiesz, że parę lat temu ojciec kazał mi obiecać, że po ich śmierci zajmę się siostrą? Ja, młodsza od niej o 8 lat – skarży się Iwona. Kiedy w terapii pracowałyśmy nad tym problemem, okazało się, że Iza zaczęła chorować, kiedy urodziła się Iwona. Myślę, że w ten sposób chciała zwrócić na siebie uwagę matki i ojca. Z czyjej winy ten sposób zabiegania o rodziców utrwalił się w jej dorosłym życiu?

Kamila była najmłodszym dzieckiem i na dodatek jedyną dziewczynką spośród trzech braci. W dzieciństwie rozpieszczana przez całą rodzinę jednocześnie została obsadzona w roli opiekunów rodziców. Wiele razy słyszała z ust matki: „Bóg mi cię zesłał na stare lata”. Kamila tuż po skończeniu studiów dostała rodzinny dom. Bracia nie mieli nic przeciwko temu, byli już dorośli, mieli swoje domy, rodziny. Rzadko odwiedzali rodziców, a kiedy któreś z nich chorowało, oczywiste było, że to Kamila się nimi zajmie: załatwi lekarza, wykupi lekarstwa. – Dlaczego i dla kogo jest to takie oczywiste? – pytałam podczas jej pierwszej wizyty. – No wiesz, to z dzieci, które przejmuje rodzinny majątek, ma obowiązek zająć się rodzicami, a poza tym na tych idiotów nie można liczyć – odpowiedziała zdenerwowana. – Czy to twoje zdanie, sprawdziłaś to? A może to opinia twoich rodziców? – spytałam wtedy. Kiedy Kamila przeżyła bolesne rozstanie z mężem, który na dodatek chciał ograbić ją z całego majątku, to właśnie jej najstarszy brat – prawnik – stanął w jej obronie.

Nierozwiązany problem między rodzeństwem

Jeśli twierdzisz, że twój brat czy siostra nie są dla ciebie ważni, wcale ich nie lubisz, nie rozumiesz sposobu, w jaki żyją, nie dogadujesz się z ich partnerami, spotykacie się tylko wtedy, kiedy musicie (najczęściej w obecności rodziców), to często dowodzi właśnie siły waszego związku. Co jest w nim tak ważnego, że musicie trzymać się daleko od siebie? Co dzieje się z twoim „ja”, kiedy jesteś z rodzeństwem? Chęć zerwania siostrzano-braterskich relacji oznacza, że istnieje pomiędzy wami jakiś ważny nierozwiązany problem, który prawdopodobnie ciągnie się od dzieciństwa. Rodzice nie są w stanie pomóc go wam rozwiązać, bo mniej lub bardziej świadomie utrzymują was w rolach, w których obsadzili was przed laty.

Dorosłe kłótnie pomiędzy rodzeństwem często przypominają awantury z dziecięcego pokoiku. Choć jesteście już dorośli i macie swoje rodziny, w waszych sercach drzemią dawne urazy. Najgorsze jest to, że pamiętacie je tak, jak widzieliście je w przeszłości.

Relacje dorosłych

Kiedy przyglądasz się swojemu rodzeństwu, jedyną prawdą o waszych relacjach jest to, co pamiętasz. Brat czy siostra nie mogą się z tobą zgodzić, bo mają własną wersję wydarzeń. Oni także trzymają się osobistej prawdy, by chronić samych siebie. Jednak dziś jesteście już dorośli i w każdym momencie życia możecie nawiązać kontakt na nowo, na dorosłych zasadach. Nie musicie powielać relacyjnych scenariuszy z dziecięcego pokoju. Możecie w pełni świadomie popatrzeć na to, co dziś jest między wami. Jak? Na przykład spróbujcie stworzyć bank miłych wspomnień. Jeśli odłożycie na bok pretensje i urazy, okaże się, że przeżyliście razem sporo fajnych chwil. To całkiem niezła baza do rozpoczęcia nowej relacji, tym razem na dorosłych zasadach. Z kolei raniące doświadczenia możecie opisać osobno, każdy ze swojego punktu widzenia. To pokaże wam, jak zapamiętało je każde z was. Może się okazać, że obydwoje czuliście się pokrzywdzeni. Może dziś jest właśnie ten moment, żeby sobie wybaczyć? Pamiętaj, że wiele bolesnych sytuacji mogło być źle rozwiązanych bądź zlekceważonych przez waszych rodziców.

Dziś nie ma już sensu obwiniać mamy i taty za wszystkie błędy z przeszłości, ale można postawić im granicę. Zacznij od tego, by delikatnie, ale stanowczo powiedzieć im, że nie masz zamiaru dłużej wysłuchiwać ich skarg na brata czy siostrę. A do brata lub siostry możesz napisać list wdzięczności, w którym podziękujesz za wszystko, co było ważne w waszej relacji. W końcu fajnie jest, jeśli kochacie się nie tylko z obowiązku, ale także lubicie i wiecie, że zawsze możecie liczyć na siebie nawzajem.

Ewa Klepacka-Gryz: psycholog, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trener warsztatów rozwojowych dla kobiet.

https://zwierciadlo.pl/psychologia/relacje-miedzy-rodzenstwem-w-wieku-doroslym

Nienawiść w ludziach! Nienawiść w sieci!

Nieustannie dziwię się ludziom młodym, starszym i bardzo starszym, iż nie pojmują wciąż Internetu!

Dziwię się, że piszą takie słowa, zdania, które na wieki w tym Internecie zostaną!

Nawet kiedy się zreflektują, że palnęli straszną głupotę i usuną swój profil z Facebooka, Twittera, czy też swoje zdjęcie, to Internet wszystko takie coś błyskawicznie wychwytuje i to zaczyna żyć swoim życiem poprzez błyskawiczną reakcję Internautów.

Po pozostawieniu w sieci takiego paszkwilu trzeba się liczyć z tym, że takie chlapnięcie będzie się ciągnęło za nazwiskiem, osobą przez całe życie.

Ludzie nie rozumieją wcale tego, że Internet nie zapomina i Internet pamięta – wszystko!

Ludzie nie zdają sobie sprawy też z tego, że ich profile są podglądane i analizowane np. przez pracodawców!

Ludzie nie wiedzą, że kiedy zmienią się rządy, a się zmienią, to ich niefortunne wypowiedzi, często nienawistne mogą być rozliczane przez inną polityczną koniunkturę!

W Internecie mamy prawo krytykować, spierać się, dyskutować, ale niechaj do licha to będzie w ramach dobrego wychowania i wielkiego wyczucia, że nie krzywdzą nikogo i nie obrażają w sposób wulgarny – pisany językiem nienawiści.

Ludzie w sieci, a zwłaszcza młode matki wystawiają swoje pociechy na golasa i nie zadają sobie pytania do czego ich dziecko może być wykorzystane. Potem zostaje tylko płacz, jeśli ich pociecha trafi w łapy pedofila.

Dziś zmroziła mnie wypowiedź młodego człowieka, który ma już jasno sprecyzowane poglądy i uznałam, że czas chyba umierać!

Ja już nie rozumiem młodego pokolenia, które ma wyprany mózg przez półtora roku przez nowe nauczanie w kościele, a może i w szkole!

I czytamy, co młody człek do mnie pisze!

 

Te słowa padły z mównicy sejmowej, które skierowane zostały do przeciętnego Polka, a miała być dobra zmiana, pokora i poszanowanie!

Nie udało się – nie po raz pierwszy!

Pani Beata o cudownie polskim nazwisku – Nowosielska – Dyrektor Departamentu Edukacji i Komunikacji w Ministerstwie Środowiska Beata Nowosielska napisała na Facebooku, że Donald Tusk powinien zostać przywitany w Polsce „kajdankami i szubienicą”. Dziś pracownica MŚ zrezygnowała z pełnionych funkcji.

Zlikwidowała konto na Facebooku i Twitterze, ale to hula po sieci i hulać będzie! Wstyd do końca życia! Matka dwóch córeczek i żona, tak sobie zafajdała życiorys!

Warto było?

Pisałam na blogu, że nasza Rodzina straciła dwóch Wnuków i to podłapała taka jedna, bo napisała w sieci  coś, co dotyczy mnie bezpośrednio, a wymazać się z sieci tego nie da – autorko z Krakowa!

Kwalifikuje się pod Art. KK , ale niech sobie paniusia poszuka!

[17.10.2016] 19:34
/-/
co ci do tego pijaczko (16.10.2016.15 17:27):
pilnuj swoich zdechlaków na cmentarzu! zaraz znicze im zapalisz pier..dolnięty swirze.
(Odpowiedz cytując)    (Link do tej wypowiedzi)    (Zgłoś do usunięcia)
IP i czas połączenia logowane. [22482348]

 

 

 

Od wielkiej miłości – do nienawiści!

Jeśli będziesz mi dawać trzy razy w tygodniu i dodatkowo w weekend, to będziesz widziała moją wypłatę, a więc Iza dawała, choć często nie miała na to zupełne ochoty!

Poznali się na studiach i od razu ze sobą zamieszkali, gdyż Paweł miał swoje mieszkanie, które kupili mu bogaci rodzice. Paweł miał się uczyć na prawnika i wszystko było dla niego, aby tylko tym prawnikiem został. Rodzice Pawła nie spodziewali się, że tak szybko zamieszka z nim kobieta, ale skoro się zakochał, to musieli to zaakceptować, bo Paweł, to było ich oczko w głowie.

Iza się wprowadziła dość ostrożnie, bo bała się jego rodziców, ale zapewniał ją, że wszystko jest w porządku i nie ma się czego obawiać.

Nie wychodzili z łóżka przez pół roku, w którym uczyli się do sesji, kochali i jedli. To była taka miłość, że inni im zazdrościli, że tak dwie połówki jabłka się odnalazły. Iza schudła od tej miłości, bo seks wyssał z niej przynajmniej z pięć kilogramów, ale była taka z nim szczęśliwa.

Od czasu, do czasu wychodzili na imprezy, mocno zakrapiane, a także zdarzyło się im wciągnąć kreskę. Było super, było tak wesoło i fajnie, a do tego ich seks był wciąż atrakcyjny, a więc kochali się rano i w południe, a w między czasie studiowali.

Iza brała tabletki anty, ale nie wiadomo jakim cudem zaszła w ciążę. Piotr był zły, bo nie planował dziecka, przynajmniej w tym momencie, ale Iza się uparła, że urodzi i koniec.

Trzeba było brać szybki ślub, a więc czas im upływał na planowaniu ślubu i wesela, bo rodzice bogaci tak sobie tego życzyli, a więc najlepsza restauracja, najlepsza orkiestra i dwieście gości.

Była w trzecim miesiącu, kiedy Piotr jej przysiągł, że w zdrowiu i w chorobie, a ona była w niego wpatrzona jak w obrazek i wierzyła w każde jego słowo i taka była szczęśliwa, że go ma.

Lekarz oznajmił jej, że ma w swoim łonie dwoje dzieci i jedno może być z zespołem Downa. Biegła do domu cała we łzach i tak spłakana, oznajmiła to mężowi. Przytulił ją i powiedział, że dadzą radę i to ją uspokoiło.

Brzuch jej rósł i zrobiła się wielka,  a do tego źle znosiła tą ciążę. Musiała leżeć, bo lekarz kazał się oszczędzać i dbać o siebie, ale dopadły ją stany depresyjne, bo bała się chorego dziecka.

Pierwszy raz uderzył ją, kiedy była w siódmym miesiącu ciąży, bo nie starła kurzu z mebli, a Piotr był perfekcjonistą. Popchnął ją i walnął pięścią w brzuch, a ona się przeraziła tego, co będzie dalej.

Na przeprosiny przyniósł jej kwiaty i klęczał przysięgając, że to się więcej nie powtórzy, że go poniosło.

Uwierzyła i kiedy urodziła dwoje dzieci i faktycznie jedno z nich było chore, to ją zostawiał samą w tym wszystkim i nie pomagał, ani w dzień, ani w nocy. Balangował i świetnie się bawił, a kiedy coś mu się nie podobało, to bił.

Bił matkę swoich dzieci, które kompletnie go nie obchodziły i wyzywał Izę od nieudacznic życiowych, złej matki, niezguły, brudasa, a ona wciąż mu wybaczała i starała się z całych sił ogarnąć dzieci i dom.

– Jesteś śmieciem, bo urodziłaś mi psychiczne dziecko –  wrzeszczał kiedy był trzeźwy i kiedy był pijany. – Nie nadajesz się szmato do niczego i zobacz jak ty wglądasz! – Umaluj się, bo wyglądasz jak z pod budki z piwem. – Wstydzę się ciebie. – Zostawię ciebie i te bachory. – Mam dość, bo nie nadajesz się, ani na matkę, ani na żonę!

Była zmęczona, bardzo zmęczona. Poszła do sklepu chemicznego i kupiła specyfik do przepchania rur i go wypiła. Lekarzom nie udało się jej uratować!

Ryzykowne zwierzenia w sieci!

Obserwując realia w sieci, jeśli można to nazwać realiami, bo w sieci wszyscy jesteśmy nieprawdziwi – niestety, to stwierdzam, że ludzie się nie lubią w wielu przypadkach, a ja opiszę dwa. Kiedy np. kobieta napisze, że właśnie dowiedziała się, że mąż ją zdradza, a pisze, ponieważ nie ma gdzie się wyżalić i jest ze swoim bólem sama, to następuje coś takiego, że często potem żałuje, że się anonimowo zwierzyła. 

Opisuje taka kobieta swoją historię, ze swojego punktu widzenia, że czuje się okropnie, bo mąż nagle stał się innym człowiekiem i nie uprawia już z nią seksu, albo ogranicza jej pieniążki i nie bywa kompletnie w domu, a jeśli bywa, to traktuje dom jak hotel. Kobieta pisze, że starała się na wszystkie sposoby utrzymać małżeństwo i staje się bardziej czujna, bo chce wiedzieć, co je grane i nagle w jego komputerze, czy komórce odkrywa zdradę jak na dłoni i że kobiety za nim latają jak bociany na Mazury.

Co robi taka kobieta? Zwierza się obcym ludziom na forach i bardzo często otrzymuje odpowiedzi, że może z nią coś jest nie tak, że facet szuka wrażeń gdzie indziej. Może nie jest na tyle dobra w łóżku, że on szuka uciech poza domem. Zaczyna się nagonka na kobietę niczemu nie winną, ale bardzo zrozpaczoną i zagubioną. Co dostaje za swoje zwierzenia? Bardzo często otrzymuje jakieś porady z klauzulą, że pewnie jest nic nie wartą żoną i niech cierpi jak nie umie upilnować chłopa.

Z tego wynika, że ludzie nie lubią zdradzonych kobiet, czego doświadczyłam na własnej skórze – w sieci, ale dałam sobie z tym radę, bo pomimo szczekaczy ja swoje życie wyprostowałam i teraz jestem szczęśliwa, co się innym w głowie nie mieści.

Ale przejdźmy do drugiego, zaobserwowanego zjawiska w sieci. Oczywiście to są moje subiektywne oceny i mogę się mylić, choć nie sądzę.

Kilka kobiet pisze ze sobą na forum. Kobiet w moim mniej więcej wieku, czyli 50+. Rano piją wirtualną kawę i opisują ze szczegółami, jak mija im dzień. Pewnego dnia pada propozycja, że fajnie by było się spotkać w realu. Przecież znają się jak łyse konie z forum właśnie, a więc  obgadują datę i jadą, a potem następują niewiarygodne szopki, bo:

Jedna z nich przeszła poważną kurację  raka piersi i się na tym forum zwierzyła, że walczy, choć jest ciężko. Pokazuje zdjęcia, że wyszły jej włosy i brwi i wygląda fatalnie. Od koleżanek z sieci płyną słowa pociechy i to ją wzmacnia, bo ma wirtualne, wielkie wsparcie. Jest podbudowana, a więc w każdej chwili zwątpienia wie, że  koleżanki z forum  ją pocieszą i dodadzą zawsze otuchy.

Jest spotkanie w Krakowie i ta chora, choć już lepiej się czująca, zgłasza swoją wolę, że spotka się z koleżankami, które tyle czasu ją wspierały.

Dochodzi do upragnionego spotkania, a więc zdrowe koleżanki idą w miasto zwiedzać. Zabrały ze sobą aparaty fotograficzne i gnają ja burza przez miasto i cykają na pamiątkę wszystko po drodze. Jednak  ta chora za nimi nie nadąża, bo nagle poczuła się gorzej i w zasadzie źle oceniła  swoje siły na zamiary.

Rozpętuje się piekło między kobietami, bo chora uważa, że koleżanki epatują siłą witalną, a ona ledwo dyszy i tu zaczyna się konflikt interesu.Niby nie wypada zostawić samotnie koleżanki, kiedy burzą się hormony na zwiedzanie miasta i co tu z nią zrobić – z taką zawalidrogą, która burzy świetne humory.

Chora krzyczy, a zdrowe, wciąż pełne wigoru dziwią się dlaczego ta chora ma do nich pretensje i co się stało?

Po skończonej wycieczce forum się podzieliło na te rześkie i zdrowe i na klakierki będące bliżej chorej, która nie sprawdziła się na tej wycieczce i wszystko popsuła. Żadna z nich nie zaproponowała chorej, że może powinna wrócić do domu pod opieką któreś. Lepiej było po powrocie obrzucić się błotem na publicznym forum, ku uciesze podglądaczy i odciąć się od i tak pokrzywdzonej koleżanki..

Jaki z tego wniosek? Współczujemy chorym wirtualnie, ale jeśli nie dotrzymują kroku w realu, to niech siedzą w norze i nie szwendają się pośród zdrowymi. Niech lepiej nie zawracają dupy. Niech nie epatują swoją chorobą, bo ich miejsce jest w chacie, bo światem rządzą ludzie zdrowi, a ludzie zdrowi brzydzą się chorymi.

Wniosek z tego taki jeszcze, że jednostki słabsze nie mają  siły przebicia i jeśli ja tak może kiedyś chora będę, to dam sobie spokój bywania między zdrowymi, bo to się kończy zazwyczaj żałośnie – dla chorego rzecz jasna.

Jest takie przysłowie, że syty nigdy nie zrozumie głodnego, a zdrowy chorego.

Kiedy miłość zamienia się w nienawiść

Zazwyczaj tak to się zaczyna. Poznaje się dwoje ludzi i się w sobie zakochują. Łączy ich ta chemia, ten strzał amora od pierwszego wejrzenia, albo, że coś tak mocno zaiskrzyło, że nie widzi się świata już, bez tej drugiej osoby. Miłość, to piękne słowo, albo wulgarniej, że kochaczka jest gorsza niż…

Postanawiają być już ze sobą na zawsze razem, niezależnie, czy ze ślubem, czy też bez ślubu, aby tylko być blisko siebie – wciąż i nieustannie.

Pierwsze miesiące są tak silne w zauroczenie tą drugą osobą, że nie wychodzi się z łóżka tygodniami i chce się tej miłości więcej i więcej. Nie mogąc się sobą nasycić, świat za oknem dla nich nie istnieje. Nie dopadają ich żadne wiadomości ze świata, bo nie ma się na to czasu. Łóżko, to jest to właściwe miejsce, gdzie on, albo ona podają sobie śniadanie do łóżka – z różą w zębach i na przemian oddają się rozkoszy. 

Tak to zazwyczaj bywa na początku i chciałoby się, aby było tak zawsze – do końca swoich dni – kiedy to miłość nie wygasa, a uczucia są wciąż na tej samej amplitudzie. 

Potem zaczyna się proza życia, a więc czas wstać z tego łóżka, poprawić bety i zacząć żyć sprawami prozaicznymi, czyli czas wyjść na spotkanie innych spraw, choćby takich jak praca, bo żyć z czegoś trzeba mieć!

Potem pojawiają się dzieci i życie codzienne zamienia się w podział ról, by te dzieci wychować i utrzymać dom, a więc trzeba zarabiać pieniądze, bo bez tego ani rusz. Ona wychowuje dzieci, on pracuje. Bywa też tak, że pracują oboje, aby pomagać sobie wzajemnie. Ona mu gotuje obiady i dogadza. Sprząta i pierze. Biega na wywiadówki do szkoły, a w między czasie do fryzjera i kosmetyczki, bo pragnie mu się wciąż podobać. 

Dzieci rosną jak na drożdżach, ale między nimi zaczyna coś zgrzytać i przestają się rozumieć. Nagle on już w niej nie widzi tamtej kobiety i jego uczucie do niej zmienia się w zniechęcenie. Ona tego nie zauważa, bo też jest zabiegana, ale wciąż go kocha i ma nadzieję, że z wzajemnością.

Pewnego razu, ona daje jej sygnał, że ma wszystkiego dość i pragnie rozwodu. Ma dużo pieniędzy, ale tak się zabezpiecza finansowo, aby przy podziale majątku, ona dostała tylko jakieś ochłapy. Ukrywa swoje dochody, by płacić jak najniższe alimenty na dzieci, bo dla niego przestało już istnieć to wszystko, co ona dla niego zrobiła. Zapomniał, że w pierwszych miesiącach nie mógł się z nią rozstać. Zapomniał, że gotowała mu obiady i prasowała jego koszule, bo nagle przestał ją kochać, gdyż życie z nią stało się nudne i nie atrakcyjne. Rozwiedzie się z nią bez żalu i poszuka sobie atrakcyjnego i świeżego kąska i nie szkodzi, że się starzeje i lekko urósł mu brzuch, a na skroniach pojawiły się zakola, które trzeba maskować nieudolnym tupecikiem, a o kim ja piszę – kto zgadnie?

O Jacku Kurskim drodzy państwo, który miażdży swoją żonę, z którą przeżył wiele lat i ma z nią dwoje dzieci, ale przeszłość z tą kobietą już nic dla niego nie znaczy i postanowił, że w tej walce, to on będzie wygranym. Pożyjemy, zobaczymy, bo życie pisze różne scenariusze –  wszak! Jakie to jest nieeleganckie zagranie i jakie niemęskie to głowa mała, a do tego tchórzostwo na najwyższym poziome. Mam nadzieję, że ta kobieta sobie poradzi i będzie nosiła jeszcze wysoko głowę!