Archiwa tagu: Boże narodzenie

Czepili się ateistów!

Obok naszego śmietnika ktoś w worku foliowym położył przecudne gałązki sosnowe.

Pewnie pochodzą z całej choinki i dobrze, że ten ktoś zadbał, aby ktoś sobie mógł tymi gałązkami udekorować dom.

Padło na mojego M, który mi je do domu przyniósł, a ja je do dużego wazonu z wodą wsadziłam.

W środek wrzuciłam lampki białe i teraz, wieczorem mam spektakularne świecenie świąteczne.

Ja z M już jesteśmy po Wigilii i razem spędziliśmy piękny czas, bo było dużo wspomnień z lat dziecięcych, kiedy jeszcze się nie znaliśmy.

Wspominaliśmy naszych Rodziców i to – jak to kiedyś wyglądały nasze święta.

Jutro spotkanie z naszymi Dziećmi i ich Rodzinami oraz z Wnukami.

Wiem, że będzie to ważny czas dla nas wszystkich i cieszę się na niego!

W sieci toczy się ostra dyskusja, czy ateiści mają prawo do świętowania katolickich świąt Bożego Narodzenia, strojenia choinki i śpiewania kolęd.

Ateiści kiedyś żyli przeważnie w rodzinach katolickich i to z domu wynieśli wszelkie rytuały i tradycję!

Kij w mrowisko wrzucił prof. Matczak – prawnik i znawca Konstytucji, który udzielił wywiadu z takim oto cytatem:

prof. Matczak się wypowiedział, że ateiści to są wypalone maszyny i to jest ten człowiek, którego szanowałam.

Jest on ojcem rapera o pseudonimie „Mata”, który na okrągło rapuje o chlaniu i ćpaniu, a także ma zarzuty za posiadanie narkotyków.

Mam odpowiedź, że mam prawo, jako niewierząca spędzać te święta według własnego uznania i nikogo nie powinno obchodzić, czy stroję w domu choinkę, czy też palmę, na którą zakładam łańcuch i bombki.

Ciekawa sprawa jest z tym rozliczaniem ateistów, którzy wielokrotnie są lepszymi ludźmi od katolickiej masy, kiedy to w kościele dokonuje się pedofilia.

Przeglądając Twittera widziałam dziś życzenia od niby katolickich polityków i widziałam życzenia niby prezydenta, który wielokrotnie złamał moją Konstytucję i za to będzie siedział.

Widziałam życzenia Ziobry – też katolika, który zablokował dla nas ogromne pieniądze z Unii Europejskiej i zniszczył wielu ludzi.

Widziałam życzenie Beaty Szydło i miałam odruch wymiotny, że nie ma ona w sobie żadnego honoru niszcząc życie Pana Sebastiana.

Widziałam życzenia Kaczyńskiego, który zdemolował nam kraj, ale przecież kiedy jest w kościele przyjmuje komunię świętą.

Dziękuję wam faryzeusze za wasz katolicyzm pomieszany z wstrętnymi występkami w swoich życiorysach.

Wiem jedno, że dziś katolicy pójdą na pasterkę, a ilu z nich będzie pijanych – oto jest pytanie.

Ilu katolików w te święta pobije swoją rodzinę i skatuje żonę?

Nie wrzucam wszystkich katolików do jednego worka, bo są wśród nich prawi ludzie, gotowi do pomocy słabszym i działają na ich rzecz.

Jednak nich nikt mi nie mówi, że polityk taki jak Kaczyński jest dobrym katolikiem, bo nie jest, a to wszystko, to gra polityczna i szukanie w kościele elektoratu.

Niech mi nikt nie mówi, że Rydzyk jest katolikiem, bo mogę nie wytrzymać i zareaguję wulgarymem.

Jestem ateistką i staram się być dobrym człowiekiem i to jak spędzam te święta nikogo nie powinno obchodzić!

A jeśli chodzi o kolędy, to jest moja ulubiona i najpiękniejsza w wykonaniu Kuby Badacha, a słowa jej są dla mnie jak słowa z baśni!

Smutek w sercu!

Dziś jest historyczny dzień, kiedy to Wołodymyr Zełenski – Prezydent Ukrainy rozmawia już z Joe Bidenem w Waszynktonie.

Z pewnością dojdzie do uzgodnień w sprawie uzbrojenia Ukrainy nie tylko w Patrioty, niezbędne do obrony Ukrainy.

W ruch pójdą ogromne pieniądze, bo prawdopodobnie 2 miliardy dolarów, ale w świat pójdzie przekaz, że świat zachodni nie zostawi Ukrainy samej i będzie jej pomagał i to się dzieje.

Jednocześni P. Ukrainy przemówi do Republikanów, a także do wszystkich Amerykanów i opowie, dlaczego musi się Ukraina zbroić i bronić.

On nie ma zamiaru negocjować z Rosją, tak jak to radzi kogucik Macorn.

Żyjemy w strasznych czasach, bo świat się nie spodziewał takiej wojny, która jest powtórką z poprzednich wojen.

Kto z nas sobie wyobrażał, że w XXI wieku dojdzie do takiego ataku na kraj blisko nas, a tam ludzie – cywile są zabijani i są burzone ich domostwa i zimą żyją bez prądu i wody!

To spotkanie jest też znakiem dla Putina, że świat nie zostawi Ukrainy bez pomocy!

Dziś słuchałam wypowiedzi Cimoszewicza, który powiedział, że gdyby Prezydentem Stanów Zjednoczonych był Donald Trump, to Ukrainy by już nie było, bo on wsparł by militarnie Rosję, która zmiotłaby Ukrainę z powierzchni ziemi!

A nasz nierząd tak bardzo wspierał bandytę Trumpa i to pamiętamy.

Co dzieje się w Rosji, bo Putin Rosjanom mówi, że on nie walczy z Ukrainą, a z NATO, bo to NATO zagraża Rosji.

Biedni Rosjanie nie mają Internetu, ale mają taką samą tubę propagandową jaką mamy w Polsce i oni nie wiedzą o świecie nic!

Polska telewizja INFO nie powie Polakom nic o drożyźnie i inflacji, a więc naród już jest karmiony „Sylwestrem Marzeń” w Zakopanym i szafa gra.

Będzie znowu disco – polo i będzie wesoło, ale po nowym roku otworzą oczy, kiedy cena wszystkiego znowu podskoczy.

Na Węgrzech są już ograniczenia, gdyż można będzie kupić tylko litr mleka i kilogram ziemniaków, a Kaczyński zapowiadał nam drugi Budapeszt – brawo kaczorku!

Generał Policji wywalił w komendzie głównej granatnik i naprawdę powstały memy na tę okoliczność.

Z początku ogarniał mnie śmiech, bo jakże tak można było odpalić w gabinecie tak groźną broń.

Jednak jak się tak zastanowić, to była zbrodnia przeciwko mieszkańcom Warszawy, bo mogłoby zginąć wielu ludzi i w tym momencie uśmiech z twarzy znika.

Pamiętam taką sytuację z dzieciństwa, kiedy żołnierz – ojciec miał schowaną broń pod poduszką.

Dorwali się do niej jego 8 letni synowie i jeden drugiemu strzelił 5 centymetrów od serca.

Chłopca uratowano, a ojciec poszedł siedzieć na parę lat.

Komendant Główny trwa na stanowisku, choć zdemolował Komendę.

Trwa, gdyż nikt go nie zdymisjonuje, bo w w razie co, wystawi przeciw nam policję!

Albo może być i tak, że Szymczyk ma ciekawe papiery na niektórych.

Dokąd zmierzasz Polsko, bo jest to taki czas, kiedy łzy płyną nad Polską i Ukrainą!

Mimo wszystko święta coraz bliżej, a co czuję na nie – smutek czuję!

Już pachnie w domu!

Zakupy już zrobione i oto taki wycinek z zaplanowanych na karteczce i kupionych w osiedlowym sklepie bez stania w marketach.

Chyba pierwszy raz tak mam, że nie stresuję się świętami, bo zdałam sobie sprawę z tego, że pewnych spraw nie przeskoczę i nie będę wariowała, by podczas mrozu skoczyć na drabinę, aby umyć okna.

Odświeżone firany muszą jak na razie wystarczyć, a także sięgnięcie dokładniej w celu usunięcia kurzu i umycia podłóg i tak dalej.

Szkło umyte w zmywarce lśni i naprawdę nie będę więcej szaleć tak ze sprzątaniem jak i z gotowaniem.

Nie kupiłam ani jednego świątecznego badziewia, a stroik świąteczny zrobię sama.

To tylko chwila i święta szybko przeminą i nie rozumiem tego szaleństwa ponad miarę!

Wigilię spędzimy we dwoje, a w pierwszy dzień świąt mamy zaproszenie do Córki i to tam zbierze się moja rodzina.

Kiedy dzieci z nami mieszkały, to zawsze było w domu zielone drzewko, a teraz preferuję sztuczną choinkę, która ubrana stoi w piwnicy zabezpieczona folią.

Nie czuję potrzeby, by wyrżnięte drzewko po świętach wywalić na śmietnik, bo musi być po ludzku – ekologicznie i może jestem w tym dziwna.

Jakby nie patrzeć, to i tak chyba sporo jedzenia mi się zrobi, choć starałam się minimalistycznie.

Już dziś w domu pachniało bigosem na golonce z grzybami, tak na wszelki wpadek gdyby ktoś niespodziewany przybył.

Będę robiła sałatkę warzywną jak zawsze, ale tym razem z ananasem dla innego smaku.

Piekła będę w dzień Wigilii drożdżowe racuchy, które jemy z sosem grzybowym i muszę to zrobić, bo M uwielbia.

Upiekę sama ciasto i tylko jeden gatunek z owocami, bo dla nas dwoje więcej nie trzeba.

Zrobię śledzie w oleju, a także gotuję kwaśnicę na białej kiełbasie na drugi dzień świąt.

Miałam jeszcze robić rybę po grecku, ale odpuściłam.

Z pewnością ugotuję kompot z jabłek z suszem i to będzie chyba na tyle.

Od 3 lat jest kłopot z moją Teściową, która z racji wieku odmawia wspólnej Wigilii, czy to u nas, czy to u drugiego syna.

Mój M zawsze idzie spędzić z nią jakiś czas, by nie czuła się kompletnie samotna.

M zawsze dba, by miała akcent świąteczny, a ja szykuję dla niej świąteczne potrawy, choć pamiętam czasy, że kiedy czuła się lepiej u nas bywała.

Niestety, ale takie jest życie, że wszystko przemija i trzeba się z tym pogodzić.

Będę miała ten luksus, że nie będę miała szczególnie z kim się pokłócić na tematy polityczne, bo obiecałam sobie zasznurować w temacie usta.

Zamierzam więc spędzić ten czas na własnych warunkach i dlatego będę odpoczywać, życząc wszystkim zdrowych i spokojnych świąt z takim podejściem, aby spokój nas opanował, bo po nowym roku zacznie się polityczne wariactwo.

Choć może nie jestem wierząca, to wierzę, że te święta scalają rodziny, a może często i nie i nie wyobrażam sobie jak je spędzają faryzeusze z PiS!

Za naszą granicą jest wojna i tam giną ludzie, a więc w te święta bądźmy z nimi myślami.

Sami doceniajmy, to co mamy i cieszymy się z tego, co mamy i nie wariujmy z powodu tych paru świątecznych dni, bo życie szybko mija, że nawet się nie obejrzymy jak minie.

Siedmioletnia Uljana w schronie podczas rosyjskiego ostrzału Bachmuta.

Świąteczne dylematy!

Za chwilę będą święta BN, a we mnie wzbudziła się złość – naprawdę po bardzo długim czasie.

Milczałam, można powiedzieć, że latami jak grób i nie wtrącałam się w tę sprawę.

Mama mojego Męża jest panią już bardzo wiekową i doprawdy prawie już nic koło siebie nie robi, bo po prostu nie ma sił.

Nikt nie spyta się z rodziny drugiego jej syna, czy jego matka jest wykąpana, choć kasę trzymają,

ale nie ma pytania, czy matka jest wykąpana i oprana.

Nie ma wcale takiego tematu, bo wystarczy coś matce kupić do jedzenia, rozłożyć leki, ale to za mało.

Wiedzą kto matkę kąpie, ale nie ma żadnego słowa – dziękuję i nie ma żadnej wdzięczności tak jakby ta osoba musiała to robić i uważają, że szafa gra.

Teściowa naprawdę nie lubi się kapać, a więc za każdym razem się wzdryga jak to często jest u starszych ludzi.

Trzeba namawiać do tej czynności czasami parę dni, a do tego nie ma kabiny prysznicowej z krzesełkiem w środku, na którym by bezpiecznie usiadła.

Nie lada siły kosztuje, by ją w wannie umieścić, a potem z niej wyjąć, wytrzeć i przebrać w świeże ubranie.

Potem trzeba zdjąć pościel i przebrać na świeżą, a starą zabrać do prania.

Nikogo to nie obchodzi jakiej ekwilibrystyki to kosztuje i kiedyś sugerowałam, aby tej osobie kupili jakieś dobre wino w podzięce, czy choćby jakieś praliny – bez echa!

Dlatego piszę od jakiegoś czasu, że z rodziną trzeba tak się ustawić do zdjęcia, by móc się odciąć.

W tej sytuacji chodzi tylko o to – ile po Teściowej zostanie pieniędzy i dlatego we mnie jest tyle goryczy, że Teściowa mogłaby zarosnąć brudem i nikogo to nie tyka.

Nie mogę napisać kto jest tą osobą, ale szlag mnie trafia na taką bezduszność w stosunku do niej!

Znalazłam w sieci taki oto wpis i ciekawa jestem Waszego zdania.

Gdyby moje dzieci mi powiedziały, że nie będą z nami na Wigilii, to bym to przyjęła ze zrozumieniem, bo młodzi mają prawo do swojego życia:

Zostawiam rodziców na święta. Chcę przeżyć Wigilię nie jako córka rodziców, ale jako żona i matka – z forum.

Czy zrobiłam świństwo? Mam odwołać wyjazd? – pyta na forum eDziecka Zona.pilota, która po 14 latach szantażu emocjonalnego ze strony rodziców postawiła weto, wypisała się z Wigilii i wyjeżdża z mężem i dziećmi nad morze. Jej post wzbudził spore emocje, a forumowiczki podzielił na obozy „za” i „przeciw”.

Od 14 lat spędzamy święta z moimi rodzicami… Teściom zawsze odmawiałam (trochę ze względu na złe stosunki z teściową, ale też dlatego, że czułam presję przymusu bycia z mamą i tatą).
Mam 38 lat… męża, dwie córeczki… i nadal jestem nie żoną, nie matką, a córką mamy i taty, gotową do poświęceń, służącą radą, obecną na każdy pstryk i z reguły nieodmawiającą niczego. Rodzice są wymagający, mama terroryzuje mnie swoimi humorami i wspaniale umie wzbudzić we mnie poczucie winy, przykaz odwdzięczenia się za wychowanie etc.
Ale do rzeczy.
Pierwszy raz chciałam spędzić święta z mężem i dziećmi, sami. Wybraliśmy hotel i morze. Wcześniej jednak, nieświadoma, że tak postanowimy, umówiłam się rodzicami na Wigilię i Święta. Zostałam też postawiona przed faktem, że tym razem (pierwszy raz) święta będą u mnie (decyzja rodziców). Jednak plany się zmieniły i jedziemy. Mama przyjęła to najpierw spokojnie, potem kilka dni było milczących, a jak już się odezwała, to jej głos w telefonie był pełen obrazy, suchy, zbolały.
Dziś miała miejsce wielka telefoniczna awantura. Jak ja tak mogę? Czy ja wiem, co oni czują? Że tradycja… że to czas spotkania z rodziną… magiczny czas, dzień… Mnóstwo wyrzutów, krytyka mojego wychowywania dzieci… wzbudzanie litości, że tata był chory na raka, że stracili syna (mój brat popełnił samobójstwo pięć lat temu), że oni są samotni (drugi brat byłby z nimi), że nie liczę się z tym, co mama czuje.
Teraz bardzo płaczę, nie mogę się pozbierać, odechciało mi się wyjazdu, że ta moja według nich „ucieczka” to wręcz przestępstwo, „tak się nie robi”, i najgorsze… szantaż emocjonalny w stylu mamy: „a może to nasza ostatnia Wigilia…” , „a może ktoś z nich umrze i następnej nie będzie”. Na koniec rozmowy mama się wyparła wszystkich słów i powiedziała, żebyśmy sobie jechali, i że mnie kocha, że jest wszystko OK.
Mąż ma dość! Powiedział, że chce mnie dla siebie, bo jak będziemy z rodzicami, to znowu będę im nadskakiwać, a on zostanie z boku. Podobno też tata jest smutny, zawiedziony, bo tak się cieszyli, a zrobiłam ich w konia.
Powiedzcie mi, czy zrobiłam świństwo? Czy odwołać wyjazd? Co ja mam zrobić? Jak to wygląda, gdy patrzycie na to z zewnątrz? Jestem bliska jakiegoś obłędu. Czuję się winna, zła, podła, że będę żałować… I wstyd mi. Bardzo wstyd.

Świąteczne dyskusje!

Byliśmy na świątecznym obiedzie u Córki i w końcu spotkała się prawie cała rodzina.

W końcu zobaczyłam swoje Wnuki, bo niestety, ale pandemia nas rozdzieliła na wiele miesięcy, a każdy dmucha na zimne.

Córka naprawdę się napracowała, aby to wszystko przygotować i chylę czoła, bo robi teraz to, co kiedyś szykowałam ja!

To tylko obiad powiecie, ale trzeba się napracować, aby nakarmić tyle osób i tu dziękuję Jej i mojemu Zięciowi, którzy nas ugościli!

Dostałam pozwolenie, ale i cudne prezenty, na to by napisać o czym żeśmy rozmawiali, bo i u nas nie obyło się bez rozmów o kościele, księżach i polityce.

Było nawet ostro i ja sama wdałam się w rozmowy i już wiem, że młodzi ludzie zupełnie inaczej postrzegają naszą rzeczywistość pod rządami PiS-u.

Ja się jako seniorka wściekam, pomstuję i nie zgadzam się z tym, co oni wyprawiają, a młodzi przyjmuję pozycję lajtową, a więc stało się tak, że moje argumenty, iż rządzi nami mafia się nie przebiły.

Oni, czyli młodzi zupełnie inaczej to wszystko widzą i usłyszałam, że żaden polityk z PiS od kradzieży i afer nie zostanie rozliczony, a zresztą, to wszystko jest winą PO i gadaj z nimi.

W sprawie migrantów też mi się dostało, ale miałam i poparcie, że ci ludzie tam na granicy potrzebują naszej pomocy!

Ktoś inny, że nie należy ich wpuszczać, bo to są nieroby i brudasy i nigdzie nie chcą pracować, a wymagają!

Tematów było wiele i nie o wszystkich chcę pisać, ale jeden był taki, że gdyby 6 lat temu opozycja dała ludziom pomoc finansową i zatroszczyła się o swoich rodaków, to by nigdy nie straciła władzy i tu się kurna zgadzam.

Młodzi uważają, że za dwa lata PiS ponownie wygra wybory, a, że chcą nam zabrać Wolne Media, to i co z tego!

Nie dochodzi do nich, że będziemy jak Węgry, Turcja, czy Rosja, bo oni biegnąć przez życie nie mają czasu na jakieś tam media.

Jak napisałam, było ostro, ale najważniejsze, że rozstaliśmy się w zgodzie, bo można dyskutować i skakać sobie do oczu.

Dziś jeszcze jasno i wyraźnie ogłosiłam wszystkim, że kiedy umrę, to nie życzę sobie żadnego księdza i wiem, że to zostanie spełnione.

Nie wierzę w księży, a jeśli jest Bóg, to niech mnie On rozliczy, a może rozgrzeszy!

Zrobiłam to dziś oficjalnie, bo nie tylko na blogu!

Mam być wesoło, bo kiedy kitę odwalę, będzie wspaniale i wszyscy mają się cieszyć, choć moje życie etapami było bardzo smutne.

Nieustająco – Wesołych Świąt.

Ja tam dalej będę walczyć po swojemu i będę miała swoje, niezależne poglądy:

Dymisja Mejzy mnie nie rusza!
Ruszy mnie dymisja całej tej bandy

i nie pozwólmy im spieprzyć do Argentyny!

Wigilijne wspominki!

U mnie już po Wigilii, a spędziliśmy ją tylko we dwoje, bo tak postanowiliśmy.

Zmęczeni jeszcze po remoncie, a do tego Mąż wciąż odczuwa skutki przeziębienia i to była dobra decyzja.

Nie robiliśmy sobie żadnych prezentów, bo prezentem dla nas jest odnowiona kuchnia i zrobiliśmy to razem – dla siebie!

Tak spokojnej i bez stresu Wigilii nie miałam od lat i zdaje się, że robię się odrobinę wygodna, bo cenię sobie już spokój!

Jednak, to nie oznacza, że nie spotkam się z rodziną – spotkam w Pierwszy Dzień Świąt na rodzinnym obiedzie u Córki!

Każdej Wigilii piekę racuchy drożdżowe i za każdym razem sięgam po stary zeszyt z przepisami kulinarnymi!

Nie wiem jak to się dzieje, bo przepis jest bardzo prosty, a ja i tak muszę mieć ten zeszyt na stole.

Teraz każdy przepis można znaleźć w sieci i jest ich bardzo dużo, ale kiedyś tak nie było i gospodynie domowe miały swoje sposoby na ich gromadzenie.

Przepisy pochodziły od naszych mam, teściowych, koleżanek, sąsiadek – tak było.

Mój zeszyt liczy sobie z pewnością 40 lat i już czas sprawił, że pożółkł i widać na nim ząb czasu.

Zawsze mi zależało, aby gotować potrawy na święta – takie jakie gotowała moja teściowa dla mojego Męża, kiedy był dzieckiem.

Te przepisy też mam i je powielam na święta jak np. kapusta czerwona z jabłkami i rodzynkami.

Masę przepisów trzymam w starej książce kucharskiej, którą mam w biblioteczce i ona też liczy sobie ponad 51 lat i trzymam ją jak relikwię!

Ta kulinarna książka została wydana w 1970 roku przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne i w tej książce są nasze, narodowe potrawy.

Ciekawostką jest fakt, że owa Kuchnia Polska nie została kupiona w Polce!

W latach 80 – tych moja teściowa pojechała do ZSRR w odwiedziny do rodziny i tam ją zakupiła!

Kiedyś częściej do niej zaglądałam, a teraz nie wiadomo czemu, szukam przepisów w sieci – takie czasy kochani.

Nieustająco – Zdrowych i Pogodnych Świąt!

Niżej wklejam moją kolędę najpiękniejszą na świecie, którą po mistrzowsku zaśpiewał Kuba Badach:

Rodzina przy wspólnym stole w Wigilię Bożego Narodzenia!

Obraz może zawierać: jedzenie i w budynku

Wydaje się, że Wigilia bez moich racuchów drożdżowych była by dużo uboższa.

Piekę je od lat na ten czas i wszyscy się dopominają, a dziś usłyszałam komplement od Męża, że robię je tak dobre jak Jego śp. Babcia, która była świetną kucharką!

Oczywiście do tego robię sos z borowików suszonych i cieszę się, że smakują i są tak typowo wigilijne!

Już wróciliśmy z Wigilii, która odbyła się u mojej, starszej Córki i i spędziliśmy ze sobą cudny czas, bo przecież z powodu pandemii wiele miesięcy żyliśmy w oddali, choć mieszkamy w tym samym mieście!

Wnuczki też dawno nie widziałam bo byliśmy z Mężem chorzy na koronawirusa, potem była kwarantanna i tak coś w koło.

Urosła bardzo przez ten czas i wstępuje w wieku nastolatki za chwilę!

Było dużo rozmów, opowiadań, prezentów i przede wszystkim pobyliśmy ze sobą!

W domu Córki są dwa koty – jeden o imieniu Franek, który jest pięknym, puszystym kotem, ale nie ugania się za panienkami, bo go wykastrowano, a więc je i śpi!

Drugi kotek to Rudzia i jest prześliczną kotką, która lubi towarzyszyć przy stole.

Nie przywitała nas Tessi – Maltanka, która urodziła pięć szczeniaczków i tak jest wykończona, że kiedy nie karmi, to odpoczywa sobie i nabiera sił na macierzyństwo!

Córka przygotowała wiele, pysznych potraw, że nie do spróbowania wszystkiego.

Zostało zauważone, że ja i Mąż po COVID schudliśmy, co widać najbardziej na buzi!

Mimo, że nie jestem katoliczką, a agnostyczką bardzo chętnie słucham kolęd w telewizji, co mnie uspokaja i wycisza!

Pojawiają się różne wspomnienia z przeszłości i pytania na przyszłość.

Wielka szkoda, że tak z klimatem się porobiło, że nie możemy zaśpiewać, że pada śnieg!

Od kilku lat jest mokro i brzydko, co sprawia, że te święta są okrojone z bieli i mrozu!

Słuchałam dzisiaj w telewizji wypowiedzi psychologa, który opowiadał jak wiele jest ludzi samotnych w święta i o nich trzeba pamiętać, bo ten czas jest dla nich bardzo trudny do zniesienia.

Nie mam w swoim otoczeniu takich ludzi na szczęście, ale gdyby ktoś taki był, to z pewnością bym o nim pamiętała!

Jutro na obiad zapraszam swoją Teściową, która mieszka sama i dlatego staram się o Niej pamiętać nie tylko w dni świąteczne.

Świętujcie kochani, odpoczywajcie w gronie rodzinnym, rozkoszujcie się tymi dniami z bliskimi, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość!

A tak poza tematem nie przyjmuję życzeń od prawicy, bo są to życzenia od fazyreuszy, którzy cały rok kręcą, kradną i oszukują naród, a potem ględzą o Jezusie,  Dzieciątku i Maryi!

Nie znoszę tego ich kłamstwa i oszustwa!

Światu życzę uzdrowienia od tej strasznej pandemii!

 

Obraz może zawierać: choinka, tabela i w budynku

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie siedzą i w budynku

 

Wigilijna opowieść rodzinna!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Bombka, ta różowa z ozdobami złotymi na moje przeliczenie ma jakieś 60 lat!
Przypłynęła do Polski przez Ocean, gdyż wiele lat zdobiła choinkę w Chicago w USA, gdzie mieszkała babcia mojego Męża.
Kiedy je wieszam, a mamy ich trzy sztuki, to zawsze przypomina mi się historia rodzinna ze strony mojego Męża.
Nigdy jeszcze o tym nie pisałam, ale z opowieści wiem, tyle co wiem z opowiadań, choćby Wigilijnych, kiedy spędzaliśmy święta w domu mojej Teściowej i Teścia.
Wiele się zatarło, ale dziś rozmawiałam z Mężem jak to właściwie było, choć i On nie wszystko wie.
Jest to smutna historia, a było tak:
Babcia mojego Męża przed wojną urodziła dwóch synów, a więc mojego Teścia i jego brata.
Niedługo potem umarł jej mąż, a ona spakowała się i wyjechała z Polski statkiem „Batory”, a raczej uciekła.
Chłopców zostawiła w Warszawie jakieś tam rodzinie, ale stało się tak, że chłopcy trafili do domu dziecka, przy jakimś zakonie!
Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie brat mojego Teścia zginął i Ojciec Męża został na tym świecie zupełnie sam!
Nie wiedział gdzie jest jego matka i trudno było mu się pogodzić z faktem, że matka ich opuściła!
Z opowieści wiemy, że uciekinierka pracowała w prestiżowym domu towarowym w Chicago i tam wyszła za mąż po raz drugi za żołnierza, który służył u Andersa, a na imię miał Stefan!
Mijały lata i nadal mój Teść nie wiedział gdzie znajduje się jego matka, a w tym czasie się ożenił i trafił na ziemie zachodnie!
Kiedy umarł uciekinierce drugi mąż, to ta postanowiła wrócić do Polski.
W Milanówku kupiła  willę w dzielnicy willowej, a był to bodajże 1974 rok!
Przyleciała do Polski samolotem, a cały swój majątek nadała na statek i tak do Polski dotarły jej meble, kufry pełne damskiej bielizny z najwyższej półki, pralka automatyczna, o której my mogliśmy pomarzyć, a także kryształowe żyrandole i ekskluzywne bibeloty!
Naprawdę w USA zarobiła dobre pieniądze, ale zatęskniła za Ojczyzną i może dopadły ją wyrzuty sumienia!
Zaczęła poszukiwania swojego syna, czyli mojego Teścia i go znalazła dzięki Czerwonemu Krzyżowi.
Spotkali się bodajże w 1983 roku, ale nie było to po myśli siostry uciekinierki, która wiedziała, że jeśli znajdzie się syn, to majątek zostanie na niego przepisany!
Uciekinierka została okradziona i kiedy tam dotarł mój Teść, to wiele zniknęło i zniknęły pieniądze pochowane w różnych miejscach!
Pewnego dnia Teść dostał telegram, że jego matka umarła, ale zdążyła przepisać na niego dom i to wszystko, co w domu się znajdowało.
Uciekinierka w Polsce żyła tak, że od rana chodziła w strojnych sukniach i kieliszek z szampanem był o rana obowiązkowy!
Mąż, kiedy jeszcze nie był moim Mężem pojechał odwiedzić bacię i co dobrego dla niego zrobiła, to kupiła mu w Pewexie całe ubranie Wranglera, że jak wrócił, to go nie poznałam.
Zmarła pięknie ubrana we własnej łazience na zawał serca.
I ja  tam byłam po jej śmierci, aby pomóc uporządkować ogród przed sprzedażą domu, także wiem, że dom był okazały, ale nikt tam nie chciał zamieszkać, a więc poszedł na sprzedaż!
Mam z tego domu dwa, amerykańskie wazony i te trzy bombki, a cały ten spadek pokłócił resztę rodziny na zawsze ha ha!
Tak od siebie życzę Wam moi drodzy, by pandemia znalazła ujście w piekle i dała światu żyć!
Tak od siebie życzę, aby ten nierząd poszedł precz i abyśmy odetchnęli od ich banialuk i złodziejstwa, a Polska wstawała z kolan, a ja abym przestała przeklinać, bo jak ich widzę, to nie mogę się powstrzymać, ale nie czuję, że to jest grzech!
Przepis na placek z życzeniami
/drogi, ale każdego stać na niego …/
Główne składniki to:
– Zdrowie
Jak cenne, każdy z nas wie
Bez niego niewiele można
Choć czasem… góry przenieść gdy tylko wiara jest
Więc wiary dodajmy moc
Do tego nadzieję koniecznie dorzucić trzeba
By wiara samotną nie była i…
– Miłość
Wszystko wymieszać z ogromem miłości
To najważniejszy składnik
Poza tym dodać:
dwie łyżki pomyślności,
kapkę radości,
szczyptę życzliwości
Wszystko powoli wymieszać z odrobiną uśmiechu 🙂
Uwaga – ważne!!!
Odsączyć troski, przygnębienie i smutek
do smaku doprawić wdziękiem,
urodą czy sławą – to już według uznania
I piec,
piec cały rok
w wysokiej temperaturze pozytywnych uczuć
w rodzinnej atmosferze
Smacznego\
Anna Maria Michalik
Choinka z prezentami - Gify i obrazki na GifyAgusi.pl

Coraz bliżej święta!

Obraz może zawierać: choinka i w budynku

Mimo, że Wnuków nie będzie, bo pandemia, to trochę światełek w domu się pojawiło.

Lubię, kiedy mi się w domu na ten czas coś świeci i migocze, bo poprawia mi to nastrój!

Może to i kiczowate, ale dla mnie, to jest ten czas, taki inny od pozostałych dni, bo czas zastanowienia się i reflekcji!

Już pisałam, że święta traktuję jako rodzinne spotkanie, choć w tym roku wszystko trochę inaczej będzie!

Pojawiły się światełka, a to oznacza, że po koronawirusie doszliśmy w końcu do siebie i po prostu nam się zachciało.

Kiedy byliśmy bez sił nawet nie myśleliśmy o świętach, ale na szczęście dobrze się skończyło!

Jutro zaczynam robić pierwsze potrawy, które w lodówce wytrzymają do świąt.

Nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę, bo się denerwuję, że zarobię się po łokcie!

Ciekawą rozmowę miał mój Mąż ze swoim kolegą, z którym znają się od lat i są w bliskiej znajomości.

Pan po 60 – tce, co niedziela szedł do kościoła na mszę, bo taki z niego jest katolik!

Powiedział, że kończy z kościołem po tym jak Rydzyk się wypowiedział o księdzu kryjącym pedofilię!

Powiedział, że zrozumiał, iż to nie jest jego miejsce i kończy z uczestniczeniem we mszach.

Myślę, że taki proces jest teraz na fali i wielu ludziom otworzyły się oczy, że kościół poszedł w zła stronę!

 

 

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i tekst

Moja ulubiona piosenka na ten czas, to piosenka Seweryna Krajewskiego pt. „Jest taki dzień”

A z zagranicznych, świątecznych piosenek to: „Jadę na święta”, którą śpiewa Chris Rea.

Ponadto choć nie jestem katoliczką, to uwielbiam piosenkę w wykonaniu Kuby Badacha pt. „Mario czy ty wiesz” – mistrzostwo świata!

A jakie Wy macie ulubione piosenki i kolędy i jakie jest Wasze nastawienie do świąt w czasie pandemii, bo ja smutna jestem!