Archiwa tagu: kuchnia

To był dobry dzień!

Ostatnio bardzo słabo spałam w nocy, ale dziś miła odmiana, bo do 10 mi zeszło.

Jestem nieszczęśliwa, kiedy organizm źle działa i wybudzałam się o 4 w nocy.

Nie wiadomo wówczas, co robić z czasem, a więc piłam kawę w nocy i przeglądałam Internet, kiedy M smacznie chrapał – masakra.

Dziś więc miałam dobry dzień, bo się wyspałam w końcu i od razu jest inna energia do działania.

Wpadłam do kuchni i do obiadu przygotowałam śledzie z jabłkiem, cebulą w śmietanie, bo M lubi, a podałam go z ziemniakami polanymi tłuszczem ze skwarkami.

Na kanapki zrobiłam pastę z ryby wędzonej z cebulą, ogórkiem kiszonym i jajkiem oraz wymieszałam z majonezem i zawsze jest to taka odmiana od czasu do czasu.

Nastawiłam też rosół, który jeszcze mi pyrkocze z myślą o sobocie i niedzieli, kiedy to zanosimy obiad dla mamy M.

Teściowa moja zrobiła się niejadkiem, ale rosół lubi i dlatego gotuję go więcej.

Jednak kiedy się obudziłam, to starym zwyczajem zrobiłam sobie kawę z mlekiem i usiadłam, włączając media.

TVN przez 3 dni nie informował nas, co dzieje się w kraju, bo 3 dni jechali z Bidenem i za Bidenem, a więc informacji z kraju prawie nie było.

Dzisiaj dwóch posłów z opozycji – zresztą bardzo pracowitych, a mowa tu o Szczerskimi Jońskim dotarło, że znowu ukradli miliony.

Przeznaczyli je na jakieś lewe fundacje i prawdę powiedziawszy jest tego tyle, że te miliony już mi się pomyliły i nie zliczam, bo rady nie daję.

Wszyscy są umoczeni w ograbianiu Polski i zrobiło mi się niedobrze – autentycznie miałam odruch wymiotny.

W kraju, kiedy społeczeństwo nagminnie ubożeje, to oni garną do siebie na chama i nas mają w głębokim poważaniu.

Jednak to nie wszystko, bo oto 8 marca – Dzień Kobiet wariatka Kaja Godek zawnioskuje o jeszcze bardziej restrykcyjne prawo aborcyjne i chce kobiety wsadzać do więzienia za wskazanie gdzie kobieta może dokonać aborcji!

Dzieje się Drodzy w tym kraju i wciąż ostatnio utyskiwałam, że nie ma w przestrzeni publicznej Donalda Tuska, bo tylko w nim nadzieja, że wygra wybory i załatwi im „Cela+”

Donald Tusk chorował, a więc nie było go, ale dziś się pojawił w FpF i oto wypowiedział słowa, które dają mi nadzieję, że oni będą siedzieć!

Nie wiem, czy dożyję tych procesów, ale zawsze jakaś jest nadzieja, że chociaż jednego procesu dożyję!

Tu jest zbitka, co powiedział i zgadzam się, że trzeba złodziei postawić przed sądami, bo Polska, to jeszcze nie Węgry i Rosja i można ją jeszcze naprawić!

Artur na TT.

Cytat:

D.Tusk: „Czarnek mówi, że willa+ to świetnie przygotowany program, a ja chce wam powiedzieć, że cela+ będzie programem jeszcze lepiej przygotowanym dla tych wszystkich, którzy w sposób tak bezprzykładny i tak świetnie zorganizowali system dojenia państwa i publicznych pieniędzy”
Cytat:
Donald Tusk: ” Ośmiornica, innego słowa tutaj nie znajduję. Wszędzie jest szwagier, znajomy siostry, mąż, narzeczona. Wszystko co ich łączy to PiS, nadzwyczajna pazerność na pieniądze, gigantyczne awanse, nieuzasadnione dotacje.”
W punkt, PiS to OŚMIORNICA!!!!!
Reklama

Jak minął dzień!

Jestem coraz bardziej zmęczona obecną polityką, gdyż codziennie wychodzą nowe ich łajdactwa.

Dziś się dowiedzieliśmy, że willę za 5 baniek sobie kupili z funduszu od debila Czarnka.

Przez taką politykę muszę się Wam do czegoś przyznać, że uciekam od polityki jeśli chodzi o telewizję.

Jako seniorka trochę tej telewizji oglądam, ale aby uciec od polityki TVN nie funduje ludziom żadnej rozrywki, bo lecą tylko same powtórki, aż do znudzenia.

Nie mam zamiaru oglądać po raz setny tych samych odcinków „Kuchennych rewolucji, czy „Ukrytej prawdy”, a teleturniejów nie ma wcale.

I przez taką wstrętną politykę oglądam rozrywkę na reżimówce, bo lubię „Koło fortuny”, „Familiadę”, czy też „Jaka to melodia”

Oni dostali kasę wiem, ale serwują ludziom premiery, bez powtórek, a ja tylko chcę uciec od polityki, gdyż za bardzo ten syf przeżywam i zauważyłam ostatnio, że wpadam w przygnębienie, a więc muszę robić sobie taki reset w ciągu dnia.

Nie potępiajcie!

Posiedziałam dzisiaj trochę w kuchni, bo wciąż gotuję obiady nie tylko dla naszej dwójki, ale i dla wiekowej Teściowej.

Czasami jak w każdym domu jest dylemat, co dzisiaj na obiad i często kończą się pomysły.

Dawno nie robiłam wątróbki drobiowej, bo M ma na nią długie zęby, a ja lubię bardzo.

Jednak dzisiaj zrobiłam w sosie i M smakowało.

Podstawa, to nie solić wątróbki przed smażeniem, bo będzie twarda i faktycznie moja wyszła soczysta i miękka.

Taki dodatek do ziemniaków ubitych z masłem i surówką z kiszonej kapusty, a i Teściowej smakowało.

Ukrainki prześcigają się, która gotuje lepszy barszcz ukraiński, tak jak Polki rywalizują z rosołem.

Ja zawsze gotowałam barszcz czerwony i tak noszę się z zamiarem, aby ugotować prawdziwy – ukraiński.

Przepisów jest bardzo dużo, a ja będę się opierała na przepisie naszej narodowej kucharki – Magdy Gessler, a może Wy macie dobry przepis! 🙂

Kiedy tak szybko lecą na starość lata, to chyba każdy z nas- starszych zastanawia się jak długo będzie dane jeszcze pożyć i kiedy przyjdzie ta ostateczność i jak spędzimy te ostatnie lata i kto będzie nami się opiekował!

Mnie takie myśli bardzo dołują – przyznam się szczerz, ale nie da się od nich uciec.

Taka jest ta starość, która nie udała się Najwyższemu i oto takie minorowe myśli mają też celebryci.

Michał Bajor zwierzył się w wywiadzie, że bardzo boli się bólu i powiedział w „VIVE”:

Michał Bajor otworzył się na temat przemijania i odchodzenia. Przyznał, że zdarza mu się myśleć o samobójstwie. „Nie widzę powodu, dla którego ja miałbym nie zasnąć na zawsze wtedy, kiedy ja będę tego chciał. Nie teraz oczywiście. (…) Ale mam czasami takie myśli” – podkreślił.

Każdego poranka, kiedy się budzę, to sobie myślę, że może uda się przeżyć kolejny dzień i chyba na tym należy się skupić, a nie na Polsce, gdyż moje nad nią umartwianie się mi szkodzi!

Przepraszam, ale mam ostatnio taki właśnie nastrój, że w zasadzie wielu w tym kraju zwisa i powiewa, ale mój wpis na Facebooku o treści, że:

Dziękuję opatrzności, że dane mi było żyć przez 8 lat w normalnej i bezpiecznej Polsce za D. T. uzyskał ponad 400 udostępnień, a więc może z Narodem nie jest tak źle.

Doszłam do wniosku, że swoim zmartwieniem o Polskę jej nie uzdrowię.

Taki jest teraz podły świat, że Putin jak się uprze, to Ukrainę zmiecie, bo mi się wydaje, że szykuje się do wielkiej inwazji, a Duda w Davos robi za wariata.

Dobrej nocy Wam, bo moje ostatnio bywają różne!

Świątecznie, ale i refleksyjnie!

Upiekłam tylko jedno ciasto dla nas dwojga – wyszła duża blacha, a więc starczy.

Przepis jest banalnie prosty i przede wszystkim, to ciasto zawsze się udaje.

Potrzeba:

  • 5 jajek
  • cukier waniliowy
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • dwie szklanki mąki
  • szklanka oleju
  • jedna szklanka cukry – u mnie brązowy
  • kilka kropli olejku zapachowego
  • owoce jakie sobie ktoś zamarzy i tak:
  • jajka ucieramy z cukrem, proszkiem do pieczenia, cukrem waniliowym, olejkiem zapachowym
  • następnie dodajemy mąkę i olej i to wszystko razem mieszamy.

Ja robię kruszonkę i nakładam ją na owoce ułożone na cieście i to wszystko.

Piekarnik nastawiam na 30 minut i piekę w temperaturze 180 stopni i to wszystko.

To są chyba moje pierwsze święta, kiedy szykuję z Mężem je na spokojnie, bez stresu i nerwach, a światełka już migają w całym domu, ale o wiele skromniej.

Dziś ugotowałam sos grzybowy do racuchów drożdżowych, które będę piekła tuż przed Wigilią, a i skroiłam sałatkę warzywną, oraz zrobiłam śledzia w oleju z cebulą.

Odkąd pojawiły się Wnuki w naszym życiu, to zawsze jest problem z prezentami.

Przeważnie dajemy rodzicom pieniądze w ozdobnych kopertach i niech to oni decydują o tym, co jest Wnukom potrzebne, bo rynek zabawkowy mnie przeraża.

Od nas dostają słodycze w świątecznych torebkach, a w tym roku dwie najstarsze Wnuczki dostaną, ręcznie robione szkatułki, na swoje dziewczęce drobiazgi – zdjęcie poniżej.

Najstarsza dostanie dużą szkatułkę, a młodsza mniejszą i tam będą mogły chować swoje drobiazgi jak kolczyki, spinki do włosów, czy też zegarek.

Szkatułki robi pewna osoba i naprawdę widać, że są porządnie wykonane z drewienek i klejone i stwierdzam, że ludzie mają w dłoniach talent.

Jakie będą te święta, to widać po ulicznych sondach, kiedy dziennikarze rozpytują ludzi!

Wszyscy zgodni, że będą dużo skromniejsze i na twarzach ludzi widać smutek, ale jedna pani pytana powiedziała wprost, że ludzie będą padać z głodu jak muchy.

Nie ma w aptekach lekarstw i to też wpływa na stan psychiczny Polaków, kiedy dowiadujemy się, że Morawiecki znowu kupił ziemię za bezcen!

Źle się żyje w takim kraju, w którym ten nierząd składa Polakom świąteczne życzenia, a sami kradną i w propagandówce ogłupiają Polaków.

Można się oczywiście na czas świąteczny odciąć od polityki, ale ona nas dorwie zaraz po Nowym Roku, kiedy zaczną spływać nowe rachunki.

Jeśli piszę o kłamstwach w tym kraju, to proszę sobie wyobrazić, że wizyta P. Ukrainy u P. Stanów Zjednoczonych była mniej ważna od spotkania z Anżejem, bo tak wmawia Polakom INFO!

Prawda jest taka, że gdyby Polacy nie przyjęli pod swój dach Ukraińców, to P. Ukrainy nawet by na Dudę nie spojrzał, bo wie jak szkodliwe ustawy on podpisuje.

Zostawię to kłamstwo tak sobie, bo to wszystko staje się nie do zniesienia, choćby z tego powodu:

Afera z granatnikiem komendanta policji doprowadziła do spadku zaufania do naszych służb. Amerykańska służba Secret Service, przewożąc przez Polskę Wołodymyra Zełenskiego przed jego wylotem do USA, nie zwróciła się o pomoc do polskich służb i policji

Jakże jest mi wstyd.

Walcz Ukraino!

Kuchenne rozmyślania!

Schabowe dzisiaj piekłam, ale inaczej niż zwykle.

Posłuchałam Magdy Gessler, która zawsze radzi, aby rozbite kotlety przełożyć cebulą i zalać zimnym mlekiem.

Zrobiłam właśnie tak i wstawiłam je pod przykryciem na noc do lodówki.

Potem trzeba je odsączyć przed smażeniem i osuszyć papierowym ręcznikiem.

Następnie to standard, czyli mąka, jajko i bułka tarta.

Faktycznie wyszły pyszne, bo mięso przeszło zapachem cebuli, a same kotlety po takim zabiegu są soczyste i w środku i miękkie.

Człowiek uczy się całe życie.

Na Twitterze przeczytałam jak zrobić nalewkę na odporność i wzmocnienie organizmu, kiedy mamy za oknem tak bardzo nieciekawie, a dzisiejsza noc ma być jedną z najmroźniejszych tej zimy!

A więc:

Słoik cudownego eliksiru -3 duże główki czosnku pokroić, zalać sokiem z 10 cytryn i dodać 300-400 ml przegotowanej letniej wody, plus 2 łyżki miodu. Trzymać w lodówce, pić profilaktycznie 1 łyżkę 30’ przed porannym posiłkiem. Na zdrowie, choć ja dodaję jeszcze imbir starty na tarce.

Troszkę o polityce jeszcze wtrącę.

PiS przegra wybory i to już jest pewne – na bank.

Kurski uciekł z Polski dosłownie i to mu umożliwił Glapiński!

Prawie 70% Polaków nie popiera tego ruchu, a tylko 20% popiera.

Te 20%, to jest ich żelazny, betonowy elektorat i w takim procencie na nich zagłosuje.

Im wszystko się zawaliło i nie mogą się pozbierać, bo zaplątali się we własne kłamstwa i krętactwa.

Nie cieszy mnie to nawet, bo przez 7 lat zdemolowali nam kraj i naprawdę będzie ciężko go naprawić tym bardziej, że hajsu już na nic nie ma.

Kaczyński w końcu się zorientował, że bez KPO jest jego koniec i jego akolitów, bo Polacy im tego nie wybaczą i oni to wiedzą.

Zaobserwowałam jak politycy PiS uciekają przed pytaniami dziennikarzy, bo boją się odpowiadać, gdyż przekazu dnia już prawie nie ma, bo Kaczyński już nie panuje nad niczym.

Jest okłamywany, że nawet drukują mu fałszywe sondaże, by dziadek się nie załamał.

Tu już mamy Białoruś skoro mężczyzna, który nastukał Karczewskiemu ma iść na 3 miesiące do kicia, a Komendant od granatnika ma się dobrze i kłamie.

Słuchałam dziś Marka Migalskiego, który mówił dziś, to o czym piszę, że to są ostatnie podrygi tych bandytów.

Jedno, co mnie wciąż martwi, to fakt, że opozycja nie potrafi się dogadać, a tu trzeba już pisać pozwy do naprawionych sądów!

Za parę miesięcy będzie wielka ucieczka podobna do ucieczki Kurskiego.

Rosół!

Zdjęcie rosołu nie jest mojego autorstwa, bo kiedy chciałam zrobić zdjęcie mojego, to mi obiektyw zaparowało.

O rosole pisałam nie raz, że M poszedł do sklepu po wsad i warzywa i od znajomej sprzedawczyni przyniósł nowe wieści jak się ten rosół powinno gotować.

Ja zawsze wkładałam wszystko do garnka, zalewałam wodą, soliłam i wstawiałam na mały ogień i tak mi to pyrkotało parę godzin.

Okazuje się, że zawsze to robiłam źle.

Tym razem zrobiłam zgodnie z zaleceniem i rosół faktycznie wyszedł bardziej klarowny.

Najpierw trzeba zagotować mięso zalane wodą, by zawrzała i absolutnie nie solić.

Potem zmniejszyć gaz i włożyć warzywa, liście laurowe, ziele angielskie i niech to tak się pichci na małym ogniu.

Solić trzeba prawie na samym końcu i powiem Wam, że rosół jest klarowny i smaczny.

Człowiek okazuje się, że całe życie się uczy.

Niby prosta potrawa, a pełna tajemnic i każdy inaczej gotuje tę smaczną i zdrową zupę.

Nasz bramkarz zdradził, że nasza drużyna źle gra i powiedział, że nie jednemu poszło w pięty i tak:

Niewiarygodne. Tak Szczęsny wytłumaczył grę Polski z Meksykiem.

– Moglibyśmy wiele razy spróbować zagrać od tyłu, tylko że gdybyśmy dwa razy tę piłkę stracili i stracili dwie bramki, to nie wiem, czy ktokolwiek byłby zadowolony. My gramy słabo od tyłu. I robimy sobie więcej krzywdy tak grając, niż dobrego – przekonuje Wojciech Szczęsny. Podstawowy bramkarz reprezentacji Polski ocenił możliwości Biało-Czerwonych.

Zdaje się, że jutro Polacy znowu się zawiodą grą naszych, już zmęczonych biało – czerwonych!

Cnoty niewieście!

M  wczoraj był w lesie i nazbierał grzyby jakby już ostatnie tej jesieni.

Wiemy, że te grzyby są jadalne, bo nie raz je już jedliśmy, a są to siwki i miodówki – tak my je nazywamy.

Zrobiłam z nich obiad, bo z grzybów wyszedł mi smaczny sos w śmietanie i po prostu ugotowałam ziemniaki i obiad był inny niż zwykle.

W szerokim garnku rozpuściłam dwie łyżki masła i dolałam trochę oleju.

Dwie, duże cebule pokroiłam na piórka i rzuciłam na rozgrzany tłuszcz.

Potem dodałam dwa ząbki czosnku, ziele angielskie i liść laurowy, oraz łyżkę jarzynki i pieprzu sporo.

Kiedy cebula się zeszkliła dodałam przygotowane i umyte grzyby i wszystko podlałam niecałą szklanką bulionu.

Grzyby się objętościowo zmniejszyły po 10 minutach i zredukowałam wodę, a kiedy były miękkie dodałam śmietanę i garść zielonego koperku i cała to filozofia.

Zmieniam temat.

Oto nastała jakąś nowa moda jeśli chodzi o relację w małżeństwie, jakby na styl amerykański z lat 50 – tych, kiedy to kobiety całkowicie oddawały się swojemu mężowi, tak jakby kochały być dla nich służącymi, a nawet niewolnicami.

To zjawisko pojawia się w Polsce i coraz więcej jest takich kobiet, które rezygnują z kariery zawodowej, mimo dobrego wykształcenia.

Widziałam to tej niedzieli w „Mieście Kobiet” na TVN Style i to się nazywa – światowy ruch tradwife 

Marzena urodziła dwoje dzieci i kiedy minął okres urlopu macierzyńskiego postanowiła swojemu mężowi i rodzinie poświęcić się całkowicie.

Jej mąż Rafał ma za zadanie jedynie pracować na rodzinę, a ona w czasie gdy pracuje, oddaje  się wychowaniu dzieci, sprzątanku, praniu, prasowaniu i robieniu zakupów i uwielbia to.

Wstaje rano i robi mężowi śniadanie, a on w tym czasie bierze prysznic.

Po śniadaniu podaje mu świeżą, wyprasowaną koszulę i nawet wyprasowane skarpetki i bokserki.

Zawiązuje mu krawat, czyści marynarkę i tak odprowadza go do drzwi dając całusa, życząc miłego dnia.

Kiedy on wychodzi do pracy, to ona bierze się za siebie, a więc ubiera się i robi delikatny makijaż, a potem zaczyna zajmować się domem.

Okna myje raz na tydzień, a pościel zmienia co dwa dni.

Wszędzie jest wypucowane i dzieci zadbane, oraz kwiaty w domu także.

Mąż nie może się niczego doczepić, bo wszystko zrobione jest perfekcyjnie.

Kiedy Rafał wracał z pracy, to ona zawsze otwierała mu drzwi w szpilkach i bierze od niego aktówkę i pomaga mu się rozebrać z garnituru.

Kiedyś odwiedziła ją koleżanka, która przyszła pożyczyć książkę i zastała dziwną sytuację.

Otóż Rafał leżał na kanapie i poprosił ją o to, by dolała mu wody do herbaty.

Marzena się poderwała, zostawiając koleżankę, która przecierała oczy ze zdziwienia.

Nie wiedziała, że jest u Marzeny taki układ nie mogła tego zrozumieć, że wykształcona kobieta tak biga i robi za służącą. 

Marzena bała się, że jej koleżanka sobie poplotkuje na jej temat i tak też się stało.

Zadzwoniła do niej i uświadomiła ją, że nie ma prawa się wtrącać w jej życie, bo ona jest szczęśliwa w takim układzie i nikt nie ma prawa jej krytykować, bo ona kocha swojego męża i nie przeszkadza jej taki układ, który uwielbia.

W czasach, kiedy kobiety dążą do coraz większego rozwoju, a ich priorytetem jest nauka oraz kariera, dziwią osoby, które decydują się na poświęcenie całego życia rodzinie i wychowywaniu dzieci. Coraz częściej podobne decyzje utożsamiamy z pewnego rodzaju zacofaniem albo przynajmniej dziwactwem.

Trzeba chyba zadać pytanie, co taka kobieta zrobi jeśli nagle zabraknie jej męża, skoro przez całe życie nie zadbała o swoją przyszłość!

pani domu

Nie uciekniemy od starości!

W ostatni weekend byłam sama w domu, gdyż M pojechał nad morze ze swoim związkiem emerytów i rencistów.

Ja nie jadę z M, ponieważ bardzo źle sypiam w obcych miejscach i wolę być w miejscu, gdzie czuję się najlepiej, czyli w domu!

Pojechali do Rewla powdychać trochę jodu, spacerując nad morzem – zdjęcie poniżej.

Wiedziałam, że nie będzie mi się chciało dla siebie gotować, bo ostatnio mam tak, że wcale bym nic nie jadła, ale się zmuszam!

Jakoś kompletnie nie smakuje mi mięso i mogę je praktycznie wykluczyć z jadłospisu, ale mam zawsze ochotę na warzywa.

Poprosiłam M, aby mi kupił na czas jego nieobecności – warzywa na patelnię i tak sobie je w ciągu 10 minut przygotowywałam.

Naprawdę można się nimi najeść i przeżyć do kolacji.

Czasami właśnie mam ochotę na warzywa, a lubię je wszystkie – łącznie z brukselką.

Okazało się, że mrożone warzywa nie tracą zbyt wiele witamin podczas ich mrożenia i stanowią pełnowartościowy posiłek!

Wystarczy na patelni rozgrzać trochę oleju, czy też masła, wrzucić warzywa, lekko posolić i przykryć pokrywką, a już za chwilę są gotowe do spożycia.

M wrócił, a więc dziś ugotowałam już treściwą zupę – fasolową na żeberkach i wędzonym boczku!

A teraz zmieniam temat i idę w stronę kobiet trochę starszych.

Pamiętam, kiedy oglądałam na TVN Style „Miasto kobiet” i tam występowała Paulina Młynarska razem z Dorotą Wellman, które w tym programie prowadziły przeróżne rozmowy!

Pamiętam śliczną blondynkę Paulinę i oto stało się tak, że Paulina opuściła Polskę i zaszyła się na wyspie Kreta.

Prowadzi ona na wyspie szkołę jogi otoczona kobietami kursantkami i zwierzakami.

Ma ona tam swój świat, ale jak widomo wszyscy się starzejemy i z roku na rok przybywa nam lat – zmieniamy się bezpowrotnie.

Wiele kobiet nie godzi się z upływem czasu i majstruje przy twarzy robiąc jakieś zabiegi, botoksy, które zmieniają zupełnie rysy twarzy, ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie i zabiegi trzeba powtarzać.

Widzimy w sieci jak niektóre kobiety stają się niepodobne do siebie i tu podam przykład Małgorzaty Rozenek, Joanny Racewicz, czy Ewę Minge, które kompletnie się zatraciły w poprawianiu urody!

Paulina Młynarska nie poddaje się żadnym zabiegom i starzeje się z godnością, a wielu jej zarzuca brak dbałości o siebie, ale ona odpiera te ataki, bo chce żyć w zgodzie ze sobą i pisze dzisiaj:

Paulina Młynarska jest w: Crete.

Nie farbuję już włosów, bo podoba mi się moja siwizna. Nie ostrzykuję się, bo jak po diagnozie, po której musiałam się poddać mastektomii, w ramach (nie) radzenia sobie chwilowo ze strachem przed rakiem, zapodałam sobie botox, moje czoło zastygło w jakimś tak rozpaczliwym marsie, że mnie to tylko jeszcze bardziej zdołowało. Jestem zdrowa i kompletnie nie czuję się „przezroczysta” z moimi zmarszczkami i widocznym na twarzy i chyba w oczach, upływem czasu. Ćwiczę codziennie, ale wiadomka, że kiedy rano wstaję, boli mnie w różnych miejscach. Kuśtykam i pojękuję. Mam prawie 52 lata. Byłam już w życiu ładna ładnością młodej kobiety. Nawet dość długo to trwało, moim zdaniem. Tej „ładności młodej” nie da się ani zatrzymać, ani podrobić. To już za mną i to jest Ok. Cieszę się, że się tym nie przejmuję. Teraz więc zwrócę się do tych miłych pań, które mi piszą: „trzeba zadbać o wygląd” i „ ale się baba zestarzała”. I do panów, zauważających, że „ już by mnie nikt nie ruszył”. Walcie się. Czas przerobi nas wszystkich i wszystkie bez wyjątku. Można z tym walczyć, ale mnie szkoda czasu i kasy. Mam robotę do wykonania, książki do napisania, miejsca do zobaczenia, bliskich do nakarmienia, pocieszenia, ugoszczenia i zwierzaki do wytarmoszenia. Mam wieczory do przegadania, poranki do zachwycania się i mnóstwo problemów życiowych do rozwiązania. Od niektórych osiwiałam, inne pogłębiły mi bruzdy nosowo wargowe, czy jak tam się to zwie fachowo. Na ogół tak to się dzieje, kiedy się żyje. Moim zdaniem, życie czasem jest naprawdę piękne. Całe życie. Dziękuję za uwagę.

Addio pomidory i nie tylko!

Dostałam przepyszne pomidory różnokolorowe od mojej Starszej Córki i Zięcia.

Co roku zbierają spod folii kilkanaście kilogramów, swojskich, zdrowych owoców, a jak wiadomo pracy przy tym jest bardzo dużo.

Dziś więc gotowałam zupę pomidorową, która z takich pomidorów jest pyszna, a z drugiej części zrobiłam sałatkę z tychże pomidorów, którą sama sobie wymyśliłam i tak:

  • umyte pomidory po odcięciu dupek pokroiłam w kostkę,
  • posoliłam, popieprzyłam,
  • dodałam czerwoną cebulę pokrojoną drobno i przeciśnięty ząbek czosnku,
  • a na sam koniec dużą łyżkę majonezu,
  • pomidory puszczają swój, naturalny sok i wychodzi z tego smaczny sos.

Jest to smaczna sałatka bogata w witaminy i przede wszystkim w potas.

Może macie swoje przepisy na sałatkę pomidorową, bo wiem, że ludzie dodają ser feta i ziarna słonecznika, albo starty, żółty ser, a ja tego nie miałam.

Jeśli coś robię w kuchni i gotuję, to zawsze więcej, bo moja, wiekowa Teściowa zdana już jest na opiekę swojej rodziny.

Naprawdę nie może narzekać na brak opieki z naszej strony, gdyż w opiekę włączone jest 6 osób i każdy się stara, aby niczego jej nie brakowało.

Mamy do pomocy opiekunkę, która się świetnie sprawdza i jest niesamowicie zaangażowana, a moje Starsze Dziecko także poświęca Babci swój czas, a więc kiedyś wszyscy będziemy mieli czyste sumienia, że Teściowa była „zaoopiekowana”

Zrobiłam zdjęcie zapalonej świeczki w domu i paliła się ona u mnie cały dzień.

Miałam dziś w nocy potworny koszmar, bo przyśnili się mi moi śp. Rodzice i nieżyjący Brat mojego Ojca.

Najgorsze było to, że w nocy zarys Ojca jak duch stanął przy moim łóżku i ja to widziałam, aż zakrzyknęła – o Jezu – dosłownie!

Pomyślałam sobie, że Ojciec mnie wzywa do siebie, a nie śnił mi się nigdy.

Bardzo szybko w nocy odpędziłam od siebie tę myśl, aby po prostu zasnąć i przespać noc do rana.

Jednak rano przypomniałam sobie ten sen i postanowiłam zapalić bliskim świeczkę, aby mnie nie dręczyli, a spoczywali spokojnie.

Macie koszmary, które się śnią jakby ktoś dawał Wam znać, że był na tej Ziemi i czegoś tam dokonał, a także zostawił na niej swój ślad?

Zahaczę o politykę jeszcze i powiem Wam, że to państwo już nie działa.

W innym, demokratycznym kraju po ujawnieniu fałszerstw dotyczących katastrofy smoleńskiej do domu i biura Macierewicza weszły służby i by go skuły za kłamstwo smoleńskie, bo dochodzenie dziennikarza TVN-u dogłębnie pokazało, co tam się wydarzyło.

Ten dokument, to jest już gotowy akt oskarżenia, ale nie w Polsce, bo tu już nic nie działa!

Jestem załamana i spuszczam kurtynę jak w teatrze, a sprawa zostanie póki co zamieciona pod dywan – kolejna sprawa!

Druga sprawa, to słuchałam świra Kaczyńskiego w Pruszkowie i wiecie, co mnie przeraża, że ludzie świrowi klaszczą!

Widok depresyjny!

Dostałam takie pomidory różnokolorowe od Córki i jutro ugotuję z nich zupę pomidorową.

Wszystkie są dojrzałe, ale mają inne kolory, gdyż to są różne gatunki.

Wszystkie są smaczne i tylko ciekawa jestem jaki kolor będzie miała ta zupa, ale to taki eksperyment będzie.

Pomidory pachną słońcem, a zupa z takich świeżych jest nie do porównania, kiedy pomidorową gotuje się na koncentracie pomidorowym.

Najpierw gotuję wywar na szponderze z warzywami jako bazę, dodając liście laurowe, ziele angielskie i ja dodaję jarzynkę, bo soli nie używam.

Pomidory kroję w kostkę usuwając gniazda i podsmażam na maśle.

Kiedy są miękkie – mielę je w mikserze, a następnie wlewam do bazy.

Na sam koniec dodaję śmietanę 30, bo ta nie ma prawa się zwarzyć i tak powstaje zupa, którą można jeść z ryżem, albo z makaronem – jak kto lubi.

Gotuję trochę więcej, bo często tym, co ugotowałam dzielę się z moją Teściową, która już od paru lat nic sobie nie gotuje.

W ciągu tygodnia ma zamówione domowe obiady z cateringu prowadzonego w szkole,

ale mimo to zawsze coś dodatkowego szykuję ja, albo druga jej synowa.

Niestety, ale Teściowa wczoraj rzekła, że ma dwie synowe i żadna jej nic nie gotuje!

No cóż – muszę się z tym pogodzić, bo nie jedna niespodzianka może mnie spotkać od osoby z zaburzeniem pamięci.

Unikam przebywania z Nią, gdyż wiele osób niesłusznie zostało posądzone o kradzież, tylko nie mój Mąż, który sprawuje nad Nią opiekę razem ze swoim Bratem i opiekunką.

Wszyscy kiedyś możemy być tacy – niestety.

Cd. niżej:

Kiedy rano wstaję, to pierwsze kroki stawiam w kierunku kuchni, aby zacząć dzień od kawy.

Tak się budzę od lat, choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest zbyt zdrowe.

Piję tylko jedną kawę w ciągu dnia i ta poranna musi być.

Wstawiam wodę na kawę i mimochodem patrzę przez okno, aby sprawdzić jaka tam jest pogoda – patrząc również na termometr.

I co rano mój wzrok pada na dwa balkony, które mam na przeciwko i jest to dla mnie widok depresyjny.

Od lat te dwa balkony były pełne kwiatów – przeważnie pelargonii i były to najpiękniejsze balkony na naszym osiedlu – nie licząc mojego. 😀

Teraz jest inaczej, bo jeden balkon wciąż jest ukwiecony, a z tego drugiego kwiaty zniknęły rok temu.

Moja sąsiadka umarła, a jej mąż – starszy pan posprzątał balkon ze skrzynek i tak nastała pustka.

Bardzo mi tego ukwieconego balkonu brakuje, bo nie umiera się tak cicho i niespodziewanie.

Tutaj włącza się zastanowienie, że nie wiadomo kiedy i u mnie kwiaty już nigdy nie będą zasadzone do skrzynek, bo wszystko w naszym życiu ma swój kres.

Nasze życie na tej Ziemi, to jest życie i jest nieuchronna śmierć i dziwię się tym złodziejom w tym nierządzie, którzy myślą, że życie jest wieczne.

Nie jest i w trumnie nie ma kieszeni na ukradzione i nie ma piekła i nie ma nieba – wszystko przepada!

Można tymi ukradzionymi pieniędzmi zabezpieczyć rodzinę, ale i ona umrze kiedyś.

Trzeba się cieszyć tym, co się ma i spać ze spokojnym sumieniem – bez koszmarów!

Mnie się zdarza teraz spać do południa, a kiedy gnałam przez życie miałam noce bezsenne.

Kuchnia i polityka!

Lato, to cudna pora roku, bo jest już dużo warzyw i właściwie można nie jeść mięsa.

My z Mężem jakoś ostatnio nie mamy na nie ochoty wcale. Nie wiem z jakiego powodu.

Dzisiaj były ziemniaki z koperkiem, mizeria z czosnkiem i odrobiną śmietany, a do tego jajko sadzone.

Uwielbiam takie letnie jedzenie.

Jutro będę gotowała leczo i zawsze wychodzi inne, bo w zależności jakie mam produkty.

A mam cebulę, boczek wędzony, papryki o różnych kolorach, pieczarki, pomidory i dwa kabaczki, oraz zieloną pietruszkę i koperek i kiszone ogórki.

Na dno szerokiego garnka wrzucam na olej pokrojoną cebulę i podsmażam, a potem boczek i też podsmażam z pieczarkami!

Gotuje się szybko, bo najwięcej czasu schodzi na krojenie warzyw.

Potem dodaję paprykę, która puszcza swoje aromatyczne soki.

Kiedy wszystko jest miękkie dodaję kabaczka pokrojonego, a następnie pomidory obrane ze skórki i też pokrojone w kostkę oraz ogórki małosolne też pokrojone w kostkę.

Oczywiście trzeba dodać jarzynki, a na samych końcu pieprz i zieloną pietruszkę i koper.

Nie dodaję żadnej mąki, ani śmietany.

Ciekawa jestem jak Wy gotujecie leczo?

Drodzy!

Polska jest w czarnej dupie dosłownie.

Dziś znowu Glapiński nawijał dwie godziny i stwierdzam po raz kolejny, że jest debilem, odlotem, ignorantem i politycznym aparatczykiem.

Nie dałam rady wysłuchać całości, bo on zaczął od tego, że pociągnie do odpowiedzialności Tuska i Siemoniaka, bo jakże to tak oni go krytykują?

Nie podał żadnej recepty na zmniejszenie inflacji i drożyzny, a tym czasem, kiedy raty kredytów idą w górę, to ludzie zaczynają sprzedawać swoje mieszkania, bo ich nie stać je spłacić.

Wielu z Polaków sięgnie po samobójstwo, bo nie będą w stanie utrzymać swoje rodziny.

Idzie katastrofa na wiele, długich i ciężkich lat, co przewidują ekonomiści.

Drodzy, bo jeśli macie swoje oszczędności w NBP, to uciekajcie i kupujcie euro i dolary, bo te waluty stoją bardzo wysoko, a oni Was okradaną do imentu.

Złotówka jest tak słaba, że ratujcie się i nie dajcie się oszołomom okraść.