

„Dwóch ćpunów z PISU we władzach parlamentarnych Terlecki i Kuchciński Ryszard Terlecki, który zasłynął tym, że zadenuncjował własnego, na szczeście nie żyjącego już wtedy ojca. To były hipis, ksywka „Pies”, w tamtych czasach taśmowo rozprawiczający otumanione i naiwne panienki. Miał jedną jedyną misję: jak najwięcej wciągać nosem, jak najwięcej naciągać na wacka. I robił to, są nawet świadkowie. Jego ówczesna partnerka Kora Jackowska (tak, tak…) napisała w swojej książce, że bardzo była w Terleckim zakochana. Tak bardzo, że wręcz zatraciła rozum a przy okazji i osobowość. On nauczył ją palić marihuanę, razem też wąchali klej, czyli substytut ówczesnych narkotyków. Od kiedy jednak Terlecki został osobą publiczną, do swojej przeszłości się nie bardzo przyznaje i mówi, że tamta hipisowska historia, to było takie tam lewackie zamroczenie. Szczególnie zdziwiony tym nie jestem, bo każdy tak mówi, jak coś go mierzi. Ale idźmy dalej…. Niezłym ziółkiem okazuje się też być Marek Kuchciński. Tak drodzy państwo rodacy, już wkrótce druga osoba w państwie. W młodości Kuchciński nie stronił od odjazdów, jarał co podejdzie, wąchał co popadnie. Miał w swej hipisowskiej młodości dwa pseudonimy – „Penelopa” i „Członek”. Ten żeński to ponoć od wierności zasadom (jakim, dokładnie nie wiadomo), zaś „Członek“ to od członka oczywiście, bo Kuchciński gdziekolwiek się pojawiał, w jakiejkolwiek komunie, to od razu chciał zapisywać się „na członka“, lub co gorsza „wciągać na członka“. Rzec można, że pozostało mu to do dziś. Członek przysłania mu oczy!”